*Oczami Lisy*
Budzę się i... Gdzie ja jestem? Zerknęłam na swoją prawą stronę. Ściany są białe tak samo jak i sufit. Głównie dominują tu kolory czerni i bieli. Ściana na przeciwko łóżka jest czarna. Przy niej stoi regał na książki w postaci schodków. Na wolnej części ściany widniały jakieś plakaty i zdjęcia. Spojrzałam na lewą stronę, a tam... Conor? Spał wtulony w poduszkę i miał taki unormowany oddech. Słodziak! Podpierając się na łokciach zrozumiałam, że jestem naga! Z tej pozycji widzę moje ubrania porozrzucane na podłodze. Zgaduje, że on też jest nagi i że jego ciuchy również gdzieś leżą. Zachichotałam cicho i postanowiłam wstać, ale tak by go nie obudzić. Szczerze? Bałam się tej nocy. Ona decydowała o tym czy będę z nim czy nie. Jeżeli się obudzi i powie, że nic do mnie nie czuje i na seksie się skończy? Boje się tego jak diabli! Zwalając już nogi z łóżka na podłogę, spojrzałam czy chłopak nadal śpi. Na szczęście tak. Zaczęłam rozglądać się za swoją bielizną. W sumie to jak doszło do tego czego doszło?! Przypominam sobie coś... Po tym jak ugryzł mnie w szyję. Dotknęłam miejsca ugryzienia w tym momencie. Zaciągnął mnie do auta i przywiózł tutaj. Ale w sumie co to za miejsce? To na pewno nie jest jego dom! Pamiętam, że drzwi frontowe były dziwnie otwierane. Na początku użył kluczy, a potem musiał wpisać jakiś pin. Od progu zaczęliśmy się całować i... w sumie nie wiem kiedy dotarliśmy do łóżka. Wiem, że całował mnie namiętniej niż wtedy u mnie...
Gdy zaczął sprawiać mi i sobie przyjemność, wymieniliśmy dwa zdania. O czym one... O NIE! Wiem, że seks z nim nie należał do wolnych wręcz przeciwnie! Po wypowiedzeniu jednego zdania posłał mi złowieszczy uśmieszek i...
Wspomnienie...
-Szkoda, że nie jestem twoim pierwszym... - szeptał mi do ucha dusząc. Jego głos był taki seksowny!
-A co jeśli - westchnęłam - nim jesteś... - znów.
Spojrzał się na mnie i przestał się ruszać. Popatrzyłam w jego oczy i czułam, że nie potrzebnie to powiedziałam!
-Żartujesz, prawda?! - jego ton mnie przeraził. Brzmiał "wściekle".
-Ni-nie... - i nagle na jego twarzy pojawił się chytry uśmieszek. Nachylił się i zaczął szeptać mi do ucha:
-Gdybyś powiedziała to na początku, byłbym milszy... Ale nie myśl, że teraz coś to zmienia. Sprawie, że rano nie ustaniesz na nogach...
******
Moje oczy stały się ogromne przez przypomnienie sobie jego słów. Ale w sumie o czym on mówił? To nie bolało... Było mi cholernie dobrze! Dotknęłam stopami tego białego, puszystego dywanu. Milusi...
Po chwili założyłam stanik, który leżał dość blisko łóżka i majtki. Wstałam ale usiadłam z powrotem... On nie kłamał! Nie mogę stanąć! Sięgnęłam bluzkę i już miałam ją zakładać kiedy poczułam wilgotne usta na mojej prawej łopatce. Do tego dołączyła ręka, która sunęła powoli w górę i w dół, po moim ramieniu. Zerknęłam za siebie.
-Gdzie się wybierasz nie budząc mnie? - jego głos był taki ochrypnięty i taki... seksowny.
Mimo wszystko bałam się, bałam spojrzeć w jego oczy. "Trudno, Lisa! Musisz wiedzieć na czym stoisz!" to właśnie podpowiadał mi rozum i podświadomość. Przełknęłam ślinę i odwróciłam się do niego. Zdziwił się widząc moją minę.
-O co chodzi? - widać było, że boi się tego co chce powiedzieć.
Niezbyt wiedziałam jak zacząć rozmowę. On podpierał się na prawym łokciu. Widok jego klaty przywołał u mnie wspomnienia cudownej nocy. Reszta ciała była zakryta kołdrą.
-No mów! - niecierpliwił się.
Poddałam się. Nie mam pojęcia jak zacząć. Schyliłam się i go pocałowałam. Chciałam by to był lekki pocałunek, ale on dotknął mojego lewego policzka, zmuszając mnie tym samym do pogłębienia go. Nie odmawiałam... Gdy się od siebie odkleiliśmy popatrzył mi w oczy.
-No powiedz, co zrobiłem? - był... smutny? - A może żałujesz i dlateg... - przyłożyłam mu do ust swoją rękę. Jak on mógł pomyśleć, że żałuje?!
-Zwariowałeś chyba! - warknęłam. Od zdjął moją dłoń ze swoich ust i popatrzył na mnie pytająco.
-To o co chodzi? Nie może cię boleć bo aż tak "brutalny" to nie byłem - zaśmiałam się - Nie śmiej się głupia, tylko mów!
Spojrzałam się na niego. Nie ma odwrotu! Skoro zaczęłam muszę skończyć.
-Ja chce wiedzieć.
-Niby co? Czy było mi dobrze? - zaśmiał się łobuzersko wystawiając rząd białych ząbków. Palnęłam go w ramie.
-Nieee! Chce wiedzieć co dalej? - jak się teraz tak zastanowić... Może za szybko zadałam to pytanie? Spojrzał głęboko w moje oczy co sprawiło, że poczułam się niepewnie.
-A co ma być? - czy on gra debila?!
-Wiesz o co mi chodzi!
Westchnął ciężko i walnął się na poduszkę. Patrzył w sufit.
-Ok... - dla mnie to oznaczało jedno. "Nie mam ochoty gadać. Wiesz, że związki mnie nie kręcą"
Poderwałam się z łóżka i zaczęłam ubierać nerwowo spodenki. W dupie miałam tyci ból, przez który nie mogłam porządnie ustać. Sam też zaczął się ubierać. Super! Czyli miałam racje... Musiałam ostro się powstrzymywać by łzy nie zaczęły spływać. Już chciałam wychodzić kiedy zablokował drzwi ręką nad moją głową.
-Co jest? - on nie wie?! Jeżeli się teraz na niego spojrzę, nie powstrzymam łez.
-Mógłbyś puścić drzwi? Chciałabym wyjść - dobrze, że głos mi nie zadrżał. Chyba maska mi się sama założyła.
-A co ze mną? Co się dzieje? - był zdezorientowany. Sama też zaczynałam być.
-Skoro nic dla ciebie nie znaczę to mnie wypuść...
-Co...?! - zaczął się śmiać. Mi jakoś nie było do śmiechu - Skąd te wnioski, skarbie?
Wzdrygnęłam się. On droczy się ze mną dla zabawy czy może jedna źle zrozumiałam jego reakcję?! Odwróciłam się do niego przodem. Gdy zobaczył moją minę przestał się śmiać i stał się poważny. Nie zdążył ubrać się całkowicie. Naciągnął jedynie spodnie, których nawet nie zapiął. Przy jego gołej klacie zaczęłam wariować. Przybliżył się do mnie przez co nasze twarze dzieliły centymetry.
-Jeżeli pożądanie drugiej nocy z tobą i kolejnej, i kolejnej... Czy chęć całowania cię nazywa się miłością, to chyba cie kocham... - lewy kącik jego ust, poszybował do góry - więc nigdzie się beze mnie nie ruszasz, skarbie! - pocałował mnie lekko i wrócił do ubierania się.
Jeszcze chwilę opierałam się o te drzwi i przygryzłam dolną wargę. Nie mogę uwierzyć, że Conor Wood zaczął ze mną chodzić! Czuje się jak w tych opowiadaniach o bad boyach zakochujących się w szarych myszach.
Gdy był już ubrany, ruszyliśmy na dół. Dom był olbrzymi i taki nowoczesny! Pokoi to miał chyba z pięć jak nie więcej! Na dole olbrzymia kuchnia o salonie nie wspomnę! Odłączyłam się od niego i poszłam na tył domu. Basen! O mój bosz! Tu to już w ogóle jest bajecznie! Czuje się jak kopciuszek na zamku!
Nagle podszedł do mnie od tyłu i przytulił.
-Podoba się? - szepnął słodko.
-Noo, dziwne by się nie podobało! To twój drugi dom? - ciekawiło mnie to.
-Powiedzmy. Kupiłem ten dom na spółkę z Joshem. Każdy z nas ma klucz do swojego pokoju - pokazał mi mały złoty kluczyk.
-Nie ma prawa wbijać do MOJEJ - podkreślił to słowo, tak że czułam się dziwnie - NASZEJ sypialni.
Poprawił się szybko przez co na mojej twarzy zagościł rumieniec. Zaśmiał się lekko i poszliśmy w kierunku drzwi frontowych. W nocy takich widoków to ja nie pamiętam! Podjazd na którym stoją dwa samochody do tego trawa ścięta tak równiutko, że nie znajdziesz jednego źdźbła większego. Jeden z samochodów był mi dobrze znany. A drugi?
-Czyje jest drugie auto?
-Zgaduje, że Josha - zamknął drzwi i ruszył do swojego auta.
-To chyba niebezpieczne? - stwierdziłam idąc za nim.
-Niby tak, ale jak ma kieszonkowe wynoszące pięć tysięcy miesięcznie, to myślisz że robi mu to jakąś różnicę?
No chyba ma racje. Ja jak żyje takich pieniędzy na oczy nie widziałam, a on dostaje tyle co miesiąc!
Całą drogę śmialiśmy się i rozmawialiśmy. Czułam, że nie jesteśmy tylko parą, ale też przyjaciółmi. On wiedział kiedy nakładam maskę, a ja wiedziałam jaki jest na prawdę w środku.
Dziś mamy poniedziałek i... dopiero zorientowałam się gdy mi o tym przypomniał! Byłam zła! On oczywiście nie chciał dziś iść do szkoły tylko rozwalić się na kanapie przed tv. Po moim trupie! Mimo, że jest 7:46 nie mam zamiaru rezygnować ze szkoły! Najpierw poszliśmy do niego wziąć rzeczy i się przebrać. Może jakimś cudem zdążymy na druga lekcję.
Poszłam razem z nim. Otworzył drzwi i stanął jak słup w wejściu do salonu.
-Co tu robicie? - chciałam sprawdzić do kogo mówi więc podeszłam bliżej. Na kanapie siedzieli jego rodzice.
-Martwimy się o Liama. Nie ma go w domu i telefonu też nie odbiera od dwóch dni - zaczęła jego matka. Co się stało z Liamem?!
-I dla synalka zrezygnowaliście z dnia w pracy? - zabolało go to. Zainteresowali się Liamem a go samego mieli w dupie.
Jego matka wstała podobnie jak i ojciec.
-Synu... - zaczął ojciec ciężko wzdychając.
-Liam może i jest dorosły, ale on jest...
-Tak, tak, waszym kochanym synkiem zaraz po Natanielu - jego matka miała łzy w oczach.
-Jak możesz...
-Spoko przywykłem, że jestem jedynie śmieciem tej rodziny. Nie martwcie się daje sobie radę - pocałował mnie w czoło i poszedł do swojego pokoju.
Jego rodzice patrzyli na mnie.
-Jesteś jego dziewczyną? - spytała matka lekko się uśmiechając. No w sumie to jestem.
-Yhym.
-Od jak dawna jesteście ze sobą? - widać było, że chce się dowiedzieć czegoś więcej.
-Od dwóch dni? - kobieta się speszyła. Mężczyzna natomiast chrząknął.
-To coś poważnego? - spytała mnie. Nie dziwie się że zadała to pytanie.
-Myślę, że tak. A co z Liamem? - no cóż, byłam ciekawa. Martwiłam się o niego. W końcu był dla mnie niczym brat.
-Ah, martwimy się o niego. Mógł zrobić coś głupiego - usiadła na kanapie.
Ja wybrałam do niego numer i próbowałam się dodzwonić. Nic z tego. Ale wpadłam na świetny pomysł.
-Może zadzwonię do swojego brata! Oni są najlepszymi przyjaciółmi, możliwe że coś wie - widziałam jak im zapaliła się iskierka nadziei.
Szybko zadzwoniłam do Paula. Jeden sygnał, drugi i w końcu odebrał.
-Yy, halo? - mruczał mi do słuchawki. Doskonale wiedziałam, że śpi!
-Paul co ty robisz we wyrze o 8 rano?! - ochrzaniłam go na dzień dobry.
-Ooo siostrzyczka do mnie raczyła zadzwonić! Co się stanęło?
-Kiedy ostatni raz gadałeś z Liamem? - widziałam jak rodzice Conora mi się bacznie przyglądają i słuchają.
-Dziś rano... - ziewnął.
-Wiesz, że jest rano? - znudziłam się.
-Wiem... To znaczy... On dzwonił do mnie gdzieś po 6. Od dwóch tygodni dzwoni i mnie informuje co u ciebie. Postanowiłem, że skoro on cię pilnuje to na chuj mam wydzwaniać? Będziesz chciała sama zadzwonisz... - wiedziałam, ze go zraniłam. Wtedy, w lesie.
-Paul... Wiesz, że nie chciałam.
-Wiem... Kocham cię - cmoknął mi do słuchawki - A czemu pytasz mnie o Liama?
-Bo zniknął z domu. Nie ma z nim kontaktu od dwóch dni...
-Co?! Toś to gnój dzwonił do mnie dwie godziny temu i twierdził, że był u ciebie w domu i sprawdził czy śpisz! - wzdrygnęłam się. Ale skoro mój brat nie wydzwaniał z pretensjami "gdzie jestem" to znaczy, że Liam go okłamał.
-No cóż... - przygryzłam dolną wargę. Na dół zbiegł Conor i miał pytajniki w oczach - Muszę kończyć, oddzwoń jak dowiesz się czegoś ok?
-Ok... - czułam, że poczuł się oszukany, oszukany przez własnego przyjaciela.
Schowałam telefon do kieszeni i zwróciłam się do rodziców Conora.
-Liam dzwonił dziś do Paula i udawał, że wszystko jest ok - widziałam jak pani domu odetchnęła z ulgą.
Conor złapał mnie za rękę i wyprowadził z domu.
-Co robisz?! - oburzyłam się.
-Nie spoufalaj się tak z moimi starymi! Chwile mnie nie ma a ty martwisz się Liamem! - był zły, albo nawet i wściekły!
-Liam jest moim przyjacielem, martwię się o niego!
-Pfff... - wsiadł do auta. Nie otworzył mi drzwi, więc sama musiałam to zrobić. Chwyciłam jego twarz w obie dłonie.
-O ciebie też się martwię. Widziałam jak zabolało cię na widok rodziców - zrobił dziwną minę. Przełknął ślinę i odpalił silnik.
-Jedziemy do ciebie i potem do szkoły. Nic się nie zmieniło, prawda? - chyba trochę agresja mu uszła.
-Tak...
Gdy skończyły się moje lekcje, Conor czekał już na mnie przy aucie. Podeszłam do niego i pocałowałam go. Najlepsze jest to, że jak mnie rano pod klasę odprowadził to pocałował i poszedł do swojej. Emma od razu zaatakowała mnie milionem pytań. W klasie wszyscy się na mnie patrzyli zabójczo, ale wiedzieli że jak dojdzie to do Conora to padną trupem.
Na stołówce usiadłam przy chłopakach. Emmy i tak nie było bo miała zwolnienie. Byłam szczęśliwa gdy dowiedziałam się, że Nicola również chodzi do mojego technikum! Niestety wybrała inny kierunek przez co nie jesteśmy w tej samej klasie.
Conor odwiózł mnie do domu. Zaprosiłam go do środka i na jego twarzy pojawił się uśmiech łobuza. Weszliśmy do domu śmiejąc się od ucha do ucha i gdy zobaczyłam kto wychodzi z kuchni, zatkało mnie.
-Paul?! - tak, to mój braciszek. Oparł się o ścianę ramieniem i patrzył na nas.
-Witaj panie Scott - Conor nie byłby sobą gdyby tego nie powiedział.
-Witam panie Wood - na jego nieszczęście, mój brat również potrafi docinać. I wcale nie chodziło mi o to co teraz powiedział - Co wy tak razem?
Nagle Conor objął mnie ramieniem. Oni oboje są jak dzieci.
-Co tu robisz? - musiałam się odezwać. W sumie to mnie nawet ciekawiło. Jego kurs trwał miesiąc, a on nawet nie minął jeszcze.
-Pogadałem z Liamem - wrócił do kuchni.
-Iiiiii? - ciągnęłam specjalnie. Otwierał lodówkę i wyjął z niej butelkę wody.
-Nie jest z nim dobrze. Mam wrażenie, że przestał brać tabsy - zszokował tym nie tylko mnie. Do kuchni wszedł Conor.
-Jakie kurwa tabsy?
-Nie wiedziałeś, że się leczy? - Paul był zaskoczony.
-To on był chory? To znaczy, jest? - ciągnął Conor - Starzy wiedzieli?
-Tak. Wiedzieli na co się piszą, więc... - nagle zdał sobie sprawę, że mówi za dużo bo dodał - Zapomnijcie o tym.
Na jego telefon przyszedł sms. Odczytał go i wyszedł zostawiając nas bez wyjaśnienia.
-Nie wiedziałeś, że twój brat jest chory?! - nie wiem czemu tak na niego krzyknęłam.
-Skąd miałem wiedzieć?! Nie jestem jasnowidzem!
-Przepraszam... - przytuliłam się do niego. Wiem, że on też był w szoku.
-Ja muszę wiedzieć o co chodzi. Pojadę do domu i wykorzystam fakt, że starzy siedzą na chacie. Mogę? - spytał się mnie o pozwolenie, kochany.
-Oczywiście. Nie jesteś przecież do mnie przywiązany - posłałam mu uśmiech, a on mnie pocałował i wyszedł.
Nagle ogarnęła mnie panika. Coś jest nie tak... Poczułam jak nogi robią mi się jak z waty i po chwili... Ciemność...
<---Poprzedni
****************************************************
LUDZISKA! Części będzie jednak 10 bo ten rozdzialik byłby za długi więc go podzieliłam na pół ;)
Poddałam się. Nie mam pojęcia jak zacząć. Schyliłam się i go pocałowałam. Chciałam by to był lekki pocałunek, ale on dotknął mojego lewego policzka, zmuszając mnie tym samym do pogłębienia go. Nie odmawiałam... Gdy się od siebie odkleiliśmy popatrzył mi w oczy.
-No powiedz, co zrobiłem? - był... smutny? - A może żałujesz i dlateg... - przyłożyłam mu do ust swoją rękę. Jak on mógł pomyśleć, że żałuje?!
-Zwariowałeś chyba! - warknęłam. Od zdjął moją dłoń ze swoich ust i popatrzył na mnie pytająco.
-To o co chodzi? Nie może cię boleć bo aż tak "brutalny" to nie byłem - zaśmiałam się - Nie śmiej się głupia, tylko mów!
Spojrzałam się na niego. Nie ma odwrotu! Skoro zaczęłam muszę skończyć.
-Ja chce wiedzieć.
-Niby co? Czy było mi dobrze? - zaśmiał się łobuzersko wystawiając rząd białych ząbków. Palnęłam go w ramie.
-Nieee! Chce wiedzieć co dalej? - jak się teraz tak zastanowić... Może za szybko zadałam to pytanie? Spojrzał głęboko w moje oczy co sprawiło, że poczułam się niepewnie.
-A co ma być? - czy on gra debila?!
-Wiesz o co mi chodzi!
Westchnął ciężko i walnął się na poduszkę. Patrzył w sufit.
-Ok... - dla mnie to oznaczało jedno. "Nie mam ochoty gadać. Wiesz, że związki mnie nie kręcą"
Poderwałam się z łóżka i zaczęłam ubierać nerwowo spodenki. W dupie miałam tyci ból, przez który nie mogłam porządnie ustać. Sam też zaczął się ubierać. Super! Czyli miałam racje... Musiałam ostro się powstrzymywać by łzy nie zaczęły spływać. Już chciałam wychodzić kiedy zablokował drzwi ręką nad moją głową.
-Co jest? - on nie wie?! Jeżeli się teraz na niego spojrzę, nie powstrzymam łez.
-Mógłbyś puścić drzwi? Chciałabym wyjść - dobrze, że głos mi nie zadrżał. Chyba maska mi się sama założyła.
-A co ze mną? Co się dzieje? - był zdezorientowany. Sama też zaczynałam być.
-Skoro nic dla ciebie nie znaczę to mnie wypuść...
-Co...?! - zaczął się śmiać. Mi jakoś nie było do śmiechu - Skąd te wnioski, skarbie?
Wzdrygnęłam się. On droczy się ze mną dla zabawy czy może jedna źle zrozumiałam jego reakcję?! Odwróciłam się do niego przodem. Gdy zobaczył moją minę przestał się śmiać i stał się poważny. Nie zdążył ubrać się całkowicie. Naciągnął jedynie spodnie, których nawet nie zapiął. Przy jego gołej klacie zaczęłam wariować. Przybliżył się do mnie przez co nasze twarze dzieliły centymetry.
-Jeżeli pożądanie drugiej nocy z tobą i kolejnej, i kolejnej... Czy chęć całowania cię nazywa się miłością, to chyba cie kocham... - lewy kącik jego ust, poszybował do góry - więc nigdzie się beze mnie nie ruszasz, skarbie! - pocałował mnie lekko i wrócił do ubierania się.
Jeszcze chwilę opierałam się o te drzwi i przygryzłam dolną wargę. Nie mogę uwierzyć, że Conor Wood zaczął ze mną chodzić! Czuje się jak w tych opowiadaniach o bad boyach zakochujących się w szarych myszach.
Gdy był już ubrany, ruszyliśmy na dół. Dom był olbrzymi i taki nowoczesny! Pokoi to miał chyba z pięć jak nie więcej! Na dole olbrzymia kuchnia o salonie nie wspomnę! Odłączyłam się od niego i poszłam na tył domu. Basen! O mój bosz! Tu to już w ogóle jest bajecznie! Czuje się jak kopciuszek na zamku!
Nagle podszedł do mnie od tyłu i przytulił.
-Podoba się? - szepnął słodko.
-Noo, dziwne by się nie podobało! To twój drugi dom? - ciekawiło mnie to.
-Powiedzmy. Kupiłem ten dom na spółkę z Joshem. Każdy z nas ma klucz do swojego pokoju - pokazał mi mały złoty kluczyk.
-Nie ma prawa wbijać do MOJEJ - podkreślił to słowo, tak że czułam się dziwnie - NASZEJ sypialni.
Poprawił się szybko przez co na mojej twarzy zagościł rumieniec. Zaśmiał się lekko i poszliśmy w kierunku drzwi frontowych. W nocy takich widoków to ja nie pamiętam! Podjazd na którym stoją dwa samochody do tego trawa ścięta tak równiutko, że nie znajdziesz jednego źdźbła większego. Jeden z samochodów był mi dobrze znany. A drugi?
-Czyje jest drugie auto?
-Zgaduje, że Josha - zamknął drzwi i ruszył do swojego auta.
-To chyba niebezpieczne? - stwierdziłam idąc za nim.
-Niby tak, ale jak ma kieszonkowe wynoszące pięć tysięcy miesięcznie, to myślisz że robi mu to jakąś różnicę?
No chyba ma racje. Ja jak żyje takich pieniędzy na oczy nie widziałam, a on dostaje tyle co miesiąc!
Całą drogę śmialiśmy się i rozmawialiśmy. Czułam, że nie jesteśmy tylko parą, ale też przyjaciółmi. On wiedział kiedy nakładam maskę, a ja wiedziałam jaki jest na prawdę w środku.
Dziś mamy poniedziałek i... dopiero zorientowałam się gdy mi o tym przypomniał! Byłam zła! On oczywiście nie chciał dziś iść do szkoły tylko rozwalić się na kanapie przed tv. Po moim trupie! Mimo, że jest 7:46 nie mam zamiaru rezygnować ze szkoły! Najpierw poszliśmy do niego wziąć rzeczy i się przebrać. Może jakimś cudem zdążymy na druga lekcję.
Poszłam razem z nim. Otworzył drzwi i stanął jak słup w wejściu do salonu.
-Co tu robicie? - chciałam sprawdzić do kogo mówi więc podeszłam bliżej. Na kanapie siedzieli jego rodzice.
-Martwimy się o Liama. Nie ma go w domu i telefonu też nie odbiera od dwóch dni - zaczęła jego matka. Co się stało z Liamem?!
-I dla synalka zrezygnowaliście z dnia w pracy? - zabolało go to. Zainteresowali się Liamem a go samego mieli w dupie.
Jego matka wstała podobnie jak i ojciec.
-Synu... - zaczął ojciec ciężko wzdychając.
-Liam może i jest dorosły, ale on jest...
-Tak, tak, waszym kochanym synkiem zaraz po Natanielu - jego matka miała łzy w oczach.
-Jak możesz...
-Spoko przywykłem, że jestem jedynie śmieciem tej rodziny. Nie martwcie się daje sobie radę - pocałował mnie w czoło i poszedł do swojego pokoju.
Jego rodzice patrzyli na mnie.
-Jesteś jego dziewczyną? - spytała matka lekko się uśmiechając. No w sumie to jestem.
-Yhym.
-Od jak dawna jesteście ze sobą? - widać było, że chce się dowiedzieć czegoś więcej.
-Od dwóch dni? - kobieta się speszyła. Mężczyzna natomiast chrząknął.
-To coś poważnego? - spytała mnie. Nie dziwie się że zadała to pytanie.
-Myślę, że tak. A co z Liamem? - no cóż, byłam ciekawa. Martwiłam się o niego. W końcu był dla mnie niczym brat.
-Ah, martwimy się o niego. Mógł zrobić coś głupiego - usiadła na kanapie.
Ja wybrałam do niego numer i próbowałam się dodzwonić. Nic z tego. Ale wpadłam na świetny pomysł.
-Może zadzwonię do swojego brata! Oni są najlepszymi przyjaciółmi, możliwe że coś wie - widziałam jak im zapaliła się iskierka nadziei.
Szybko zadzwoniłam do Paula. Jeden sygnał, drugi i w końcu odebrał.
-Yy, halo? - mruczał mi do słuchawki. Doskonale wiedziałam, że śpi!
-Paul co ty robisz we wyrze o 8 rano?! - ochrzaniłam go na dzień dobry.
-Ooo siostrzyczka do mnie raczyła zadzwonić! Co się stanęło?
-Kiedy ostatni raz gadałeś z Liamem? - widziałam jak rodzice Conora mi się bacznie przyglądają i słuchają.
-Dziś rano... - ziewnął.
-Wiesz, że jest rano? - znudziłam się.
-Wiem... To znaczy... On dzwonił do mnie gdzieś po 6. Od dwóch tygodni dzwoni i mnie informuje co u ciebie. Postanowiłem, że skoro on cię pilnuje to na chuj mam wydzwaniać? Będziesz chciała sama zadzwonisz... - wiedziałam, ze go zraniłam. Wtedy, w lesie.
-Paul... Wiesz, że nie chciałam.
-Wiem... Kocham cię - cmoknął mi do słuchawki - A czemu pytasz mnie o Liama?
-Bo zniknął z domu. Nie ma z nim kontaktu od dwóch dni...
-Co?! Toś to gnój dzwonił do mnie dwie godziny temu i twierdził, że był u ciebie w domu i sprawdził czy śpisz! - wzdrygnęłam się. Ale skoro mój brat nie wydzwaniał z pretensjami "gdzie jestem" to znaczy, że Liam go okłamał.
-No cóż... - przygryzłam dolną wargę. Na dół zbiegł Conor i miał pytajniki w oczach - Muszę kończyć, oddzwoń jak dowiesz się czegoś ok?
-Ok... - czułam, że poczuł się oszukany, oszukany przez własnego przyjaciela.
Schowałam telefon do kieszeni i zwróciłam się do rodziców Conora.
-Liam dzwonił dziś do Paula i udawał, że wszystko jest ok - widziałam jak pani domu odetchnęła z ulgą.
Conor złapał mnie za rękę i wyprowadził z domu.
-Co robisz?! - oburzyłam się.
-Nie spoufalaj się tak z moimi starymi! Chwile mnie nie ma a ty martwisz się Liamem! - był zły, albo nawet i wściekły!
-Liam jest moim przyjacielem, martwię się o niego!
-Pfff... - wsiadł do auta. Nie otworzył mi drzwi, więc sama musiałam to zrobić. Chwyciłam jego twarz w obie dłonie.
-O ciebie też się martwię. Widziałam jak zabolało cię na widok rodziców - zrobił dziwną minę. Przełknął ślinę i odpalił silnik.
-Jedziemy do ciebie i potem do szkoły. Nic się nie zmieniło, prawda? - chyba trochę agresja mu uszła.
-Tak...
**********
Gdy skończyły się moje lekcje, Conor czekał już na mnie przy aucie. Podeszłam do niego i pocałowałam go. Najlepsze jest to, że jak mnie rano pod klasę odprowadził to pocałował i poszedł do swojej. Emma od razu zaatakowała mnie milionem pytań. W klasie wszyscy się na mnie patrzyli zabójczo, ale wiedzieli że jak dojdzie to do Conora to padną trupem.
Na stołówce usiadłam przy chłopakach. Emmy i tak nie było bo miała zwolnienie. Byłam szczęśliwa gdy dowiedziałam się, że Nicola również chodzi do mojego technikum! Niestety wybrała inny kierunek przez co nie jesteśmy w tej samej klasie.
Conor odwiózł mnie do domu. Zaprosiłam go do środka i na jego twarzy pojawił się uśmiech łobuza. Weszliśmy do domu śmiejąc się od ucha do ucha i gdy zobaczyłam kto wychodzi z kuchni, zatkało mnie.
-Paul?! - tak, to mój braciszek. Oparł się o ścianę ramieniem i patrzył na nas.
-Witaj panie Scott - Conor nie byłby sobą gdyby tego nie powiedział.
-Witam panie Wood - na jego nieszczęście, mój brat również potrafi docinać. I wcale nie chodziło mi o to co teraz powiedział - Co wy tak razem?
Nagle Conor objął mnie ramieniem. Oni oboje są jak dzieci.
-Co tu robisz? - musiałam się odezwać. W sumie to mnie nawet ciekawiło. Jego kurs trwał miesiąc, a on nawet nie minął jeszcze.
-Pogadałem z Liamem - wrócił do kuchni.
-Iiiiii? - ciągnęłam specjalnie. Otwierał lodówkę i wyjął z niej butelkę wody.
-Nie jest z nim dobrze. Mam wrażenie, że przestał brać tabsy - zszokował tym nie tylko mnie. Do kuchni wszedł Conor.
-Jakie kurwa tabsy?
-Nie wiedziałeś, że się leczy? - Paul był zaskoczony.
-To on był chory? To znaczy, jest? - ciągnął Conor - Starzy wiedzieli?
-Tak. Wiedzieli na co się piszą, więc... - nagle zdał sobie sprawę, że mówi za dużo bo dodał - Zapomnijcie o tym.
Na jego telefon przyszedł sms. Odczytał go i wyszedł zostawiając nas bez wyjaśnienia.
-Nie wiedziałeś, że twój brat jest chory?! - nie wiem czemu tak na niego krzyknęłam.
-Skąd miałem wiedzieć?! Nie jestem jasnowidzem!
-Przepraszam... - przytuliłam się do niego. Wiem, że on też był w szoku.
-Ja muszę wiedzieć o co chodzi. Pojadę do domu i wykorzystam fakt, że starzy siedzą na chacie. Mogę? - spytał się mnie o pozwolenie, kochany.
-Oczywiście. Nie jesteś przecież do mnie przywiązany - posłałam mu uśmiech, a on mnie pocałował i wyszedł.
Nagle ogarnęła mnie panika. Coś jest nie tak... Poczułam jak nogi robią mi się jak z waty i po chwili... Ciemność...
Ciąg dalszy nastąpi...
<---Poprzedni
****************************************************
LUDZISKA! Części będzie jednak 10 bo ten rozdzialik byłby za długi więc go podzieliłam na pół ;)
~LilaSam~
Super! nareszcie są ze sobą ^^ nie mogę się doczekać dalszej części :) justa
OdpowiedzUsuńCieszę się ze opowiadanie będzie miało 10 rozdziałów. Od wczoraj nie mogłam się doczekać na dalszy ciąg opowiadania. Dziś czuje nie dosyt po tym co przeczytałam, za krótkie i jeszcze zostawialas nas w takim napieciu. Cały dzień będę myślała o tym co będzie jutro. Supre ze Conor i Lisa są razem. Martwie się o Liama. Mam nadzieje ze rozdział pojawi się również szybko. Pozdrawiam i życzę dużo dużo weny.
OdpowiedzUsuńAhh zła ja xD Standardowo jutro rano pojawi się rozdzialik ^^
UsuńSuper!! Milo mi to słyszeć :)) ale i tak ciekawoś wygrywa. :)
OdpowiedzUsuńAle to ciekawość też jest fajna ^^ możesz sobie wyobrazić mnóstwo różnych scenariuszy :)
Usuń