Staliśmy na środku chodnika, nie mogąc ruszyć się choćby na krok. Latarnie przy ulicach już dawno świeciły, więc wokół panował klimatyczny półmrok. Nie przejeżdżał tędy praktycznie żaden samochód, albo po prostu nie zauważyliśmy go, będąc za bardzo skupieni na sobie.
Przybliżyłam się bardziej do Ashton'a, o ile się bliżej dało, przez co oboje zaczęliśmy tracić równowagę. Jednak nie mogłam przestać, miałam w sobie taką żądzę, która mi na to nie pozwalała. Choć chwila bez ust Ash'a na moich byłaby przekleństwem. Miałam wrażenie, że on czuje podobnie, a jeśli nie czuł, co było mało prawdopodobne to... Chciałam sprawić, by poczuł.
Nie chcąc się wywalić i zaliczyć klasycznej gleby, zaczęliśmy powoli przesuwać się w stronę budynku. Kroczek po kroczku, w równym tempie, wciąż zachłannie się całując, pokonywaliśmy kolejne milimetry. Zarzuciłam ręce na ramiona chłopaka, przyciskając się do niego jeszcze bardziej. Na ten gest Ashton odpowiedział w inny sposób, kładąc ręce na mojej talii. Przesuwał je powoli, a za każdym jego ruchem, mimowolnie czułam gorący dreszcz, przebiegający przez całe ciało, od miejsc, z których mnie dotykał, po miejsca, w które chciałam, by to robił.
Oderwaliśmy się od siebie dopiero kiedy zabrakło nam powietrza. Poczułam, że mam za sobą ścianę. To była miła odmiana, być przyciskaną do ściany i to w takiej sytuacji, a nie przyciskać kogoś w trakcie bójki. Ash zjechał rękami na dół, chwytając za moje pośladki, na co jęknęłam cicho. Uśmiechnął się i dalej trzymając ręce na swoim miejscu, zaczął znów mnie całować. Chciałam odpowiedzieć tak samo, kiedy chłopak zjechał pocałunkami niżej. Nie mogłam nic zrobić poza jęczeniem, kiedy trafiał w czułe dla mnie punkty. Czułam, jak uśmiechał się, gdy trafił w takie miejsce.
– Może jednak... powinniśmy... wejść do... – mówił, między kolejnymi pocałunkami. Ledwo skupiałam się na tym, co starał się powiedzieć, choć podobało mi się, że nie mógł się ode mnie oderwać, chociażby po to by powiedzieć jedno zdanie.
– Nie wygodnie ci tu? – zaśmiałam się, w środku gotując się od środka, byleby w końcu trafić do mieszkania.
– Mógłbym cię brać zawsze i wszędzie... – szepnął w moje usta, składając na nich delikatne cmoknięcie. – ...wiesz?
– Nawet przed...?
– Nawet przed klatką schodową... – przerwał mi, patrząc wprost w moje oczy.
Nie mógł ukryć podniecenia ani w nich, ani niżej, co doskonale czułam, kiedy opierał się o moje udo. Nie starał się nawet ukryć tego jak bardzo jest podniecony. Patrzył na mnie tak, że niemal czułam, jakby już mnie rozbierał, a tak naprawdę byliśmy dopiero na etapie niewinnych pocałunków... Może nie takich niewinnych.
– Jak chcesz... To możemy i tu... – wyszeptał, jeżdżąc językiem po moim obojczyku.
Nie byłam w stanie nic odpowiedzieć, póki blondyn nie wsadził rąk pod moją koszulkę, kierując się coraz wyżej. Kiedy dotarł do upragnionego miejsca, ścisnął swój cel, nie za mocno, ale i intensywnie, przez co wyrwał mi się głośniejszy jęk, od tych wcześniejszych.
– Twoi sąsiedzi nas znienawidzą... – zaśmiał się, nie przerywając niczego, co robił w tamtej chwili.
– Mam w dupie moich sąsiadów – westchnęłam, odginając z przyjemności głowę na boki unosząc biodra do góry, co było reakcją odruchową.
– Będziesz tam miała zaraz coś innego – powiedział żartobliwym tonem, chichocząc pod nosem.
– O tym się zaraz przekonamy – uśmiechnęłam się na samą myśl o tym, co planowałam od samego rana. Póki co byłam na dobrej drodze i nie miałam zamiaru tego spieprzyć.
Wyrwałam się z trudem Ashton'owi i póki był w szoku, weszłam na do budynku. Nie musiałam się nawet zastanawiać, czy chłopak idzie za mną, słysząc za sobą głośne kroki.
Musiałam przyznać, że ciężko było się wyrwać, nie przez to, że mnie trzymał. Po prostu moje ciało tak bardzo go pragnęło, że ledwo co miałam nad tym kontrolę. Myślami już dawno byłam do przodu, z winem, na tej cholernej sofie...
Nie zdążyłam otworzyć drzwi, kiedy Ashton już mnie złapał. Objął mnie od tyłu, zbliżając usta do mojej szyi. Zaczął ssać powoli, ale namiętnie każdy kawałek skóry, a mi cudem udało się nie rozproszyć. Czułam, że robi mi się gorąco, choć na korytarzu było pewnie mniej niż 0 stopni. Od jego ust miałam mokrą całą szyję, choć... pewnie nie tylko to było mokre.
W końcu udało mi się trafić kluczykami w zamek i ostatkiem sił, próbując powstrzymać się od jęczenia na korytarzu, otworzyłam drzwi. Blondyn od razu wepchnął nas do środka, nogą zamykając drzwi. Obrócił mnie w swoją stronę i pocałował namiętnie w usta, sprawnym ruchem pozbywając mnie bluzki. Nie mogłam być gorsza, więc i ja pozbyłam się górnej części jego rzeczy, odkrywając jego umięśnioną klatę. Westchnęłam na sam widok, po czym popchnęłam go do salonu.
– Pomyliłaś pokój – zaśmiał się.
– Dokładnie tu chciałam trafić – mruknęłam, uśmiechając się pod nosem.
Popchnęłam go na sofę i póki nie zdążył się podnieść, objęłam nogami jego biodra, siadając na nim okrakiem. Mruknął cicho, tak jak ja, kiedy wyczułam, na czym usiadłam. Sięgnęłam ręką pod stół, szukając to, co kupiłam jeszcze wczoraj wieczorem na tą okazję. Wyjęłam butelkę, po czym szybko ją otworzyłam.
– Serio, chcesz teraz pić? – zdziwił się.
– Um, ale... Brakuje nam kieliszków... – powoli przechyliłam butelkę, biorąc z niej kilka łyków. Przechyliłam ją na tyle mocno, że wino zaczęło spływać z kącików ust, tworząc stróżki na mojej szyi i płynąc niżej. – Och nie, pomożesz mi to zetrzeć...?
– Wszystko dla damy w potrzebie – odparł, a ja od razu wiedziałam, że zrozumiał o co mi chodziło.
Przechylił nas tak, że teraz to ja byłam pod nim. Nie lubiłam nigdy być na dole, ale... podobało mi się to, zwłaszcza, że to on był nade mną. Po chwili pochylił głowę i delikatnie, lekko podszczypując moją skórę, zaczął zlizywać rozlane wino. Jęczałam cicho, nawet nie starając się tego stłumić, kiedy przygryzał i dosłownie bawił się każdym milimetrem mojego ciała. Widocznie mu się podobało, bo co jakiś czas obniżał swoje biodra, przybliżając je do mnie, przez co czułam jego wzwód.
Kiedy skończył się cały alkohol, który był rozlany na mnie, a cała skóra na moim brzuchu była zaczerwieniona od, robiących na niej cuda, ust, języka i zębów Ashton'a. Chłopak sięgnął po butelkę i wziął dużego łyka. Zaraz po tym objął mnie w talii i przysunął do siebie, łącząc nasze usta w pocałunku. Wino przelewało się na zmianę z naszymi językami. Słodki smak jego ust mieszał się ze smakiem wytrwnego alkoholu, tworząc cudowną mieszankę, przez którą zrobiło mi się jeszcze cieplej. Nieważne, że nie miałam już bluzki, w końcu resztę ciuchów miałam na sobie... jeszcze.
W końcu połknęliśmy wino i odsunęliśmy się od siebie na kilka sekund, szybko wciągając krótkie, urywane oddechy, chcąc jak najszybciej wrócić do tego, co zaczęliśmy.
Tym razem to ja przejęłam butelkę i popchnęłam Ash'a na oparcie sofy. Uśmiechnęłam się do niego tak niewinnie, na ile tylko się dało i przejechałam palcem po jego nagim... bardzo seksownym, nagim torsie. Po chwili był lekko oblany winem, które zaczęło spływać stróżkami w różne strony. Odłożyłam jak najszybciej butelkę, którą jeszcze przed chwilą pochylałam nad blondynem. Nim zdążył zareagować, czy chociażby coś powiedzieć, schyliłam się i zaczęłam zlizywać alkohol. Robiłam to bardzo powoli i delikatnie, językiem dokładnie przejeżdżając po każdym skrawku jego brzucha, starając się nie pominąć ani kropli. Kierowałam się ku górze, czasem całując lub ssąc konkretne miejsce. Nie skończyłam nawet, gdy skończył się alkohol, czego Ashton zdawał się nie zauważać, zbyt skupiony na oddychaniu. Bawiło mnie jak wciągał powietrze za każdym razem, kiedy trafiłam w czulszy punkt na jego ciele. Mrużył w takich momentach oczy, wyglądając podobnie do szczęśliwego kota.
Praktycznie położyłam się na blondynie, całując go po szyi. Powoli znów otoczyłam go nogami, siadając na nim okrakiem. Czułam, jak jego już pewnie bolący wzwód pulsuje, jednak on nie zwracał na to uwagi, patrząc wciąż na mnie, z coraz większą żądzą wymalowaną na twarzy.
Mój masochista... Doskonale wiedział, że nie miałam zamiaru kończyć tej zabawy za szybko, mimo że on cierpiał pode mną. Cóż, musiał być masochistą, skoro się ze mną wiązał, a ja miałam zamiar to w przyszłości wykorzystać.
W pewnym momencie przestałam składać krótkie pocałunki na jego szyi i wczepiłam się w jego usta. Ten pocałunek był inne niż te przed mieszkaniem, czy ten z winem... Był czulszy, bardziej namiętny, tak jakbyśmy już rozpływali się w swoich ramionach, a to przecież nie był koniec. Tak jakbyśmy się w nim zatracili. Z przyjemności odruchowo zmrużyłam oczy i pogłębiłam pocałunek, choć to wydawało się niemożliwe. Ashton położył ręce na tyle moich pleców, przyciągając mnie do siebie, mimo że i tak już na nim leżałam, po czym bez większych problemów odpiął stanik i delikatnie zdjął go ze mnie, rzucając gdzieś w kąt. Przecisnęłam ręce z uścisku i objęłam dłońmi jego twarz, starając się jak najlepiej uchwycić tą chwilę, która była dla mnie, nie wiedzieć czemu, najcenniejsza wśród wszystkich, jakie miałam z Ashton'em.
Miałam wrażenie, że to trwało wiecznie, póki się od siebie nie oderwaliśmy. Pierwszy raz w życiu, co było dla mnie zupełnie nowym i dziwnym doświadczeniem poczułam się niepewna. Nie wiedziałam, czym to było spowodowane, po prostu patrzyłam w jego złote oczy i zatracałam się we własnych myślach, nie mogąc się skupić na czymś konkretnym. Ashton patrzył na mnie tak samo jak ja na niego, aż po jakimś czasie, kiedy już uspokoiliśmy oddechy, postanowiłam. Nie odrywając wzroku, od jego miodowych tęczówek, nachyliłam się nad jego uchem.
– Myślisz, że... Powinniśmy to już zakończyć? – wyszeptałam bardzo cicho, chuchając ciepłym powietrzem w jego ucho.
Spodziewałam się... Tak właściwie nie wiem czego. Myślałam, że zareaguje szybko, ale... nie aż tak szybko!
– Całą noc na to czekałem – mruknął prawie że od razu, strącając mnie z siebie delikatnie.
Zrobił to bardzo lekko, ale postanowiłam się z nim trochę podroczyć. Upadłam specjalnie na podłogę, starając się, żeby to wyglądało, jakby to on mnie zepchnął. Na szczęście na ziemi był dywan, ale Ash jakby nic nie zrobił sobie z tego faktu i spojrzał w moją stronę, wystraszony.
– Nie podobało ci się...? – zrobiłam smutną minkę w jego stronę.
Widziałam, że Ash naprawdę przejął się tym, co "zrobił", więc wiedziałam, że moje droczenie się z nim nie będzie trwało długo. Nie chciałam patrzeć na niego, skulonego niczym zbity pies, nie w takiej chwili.
– J–ja...
Nie chcąc przedłużać tej chwili, jeszcze mogłoby się to źle potoczyć, podniosłam się lekko, na tyle, żeby sięgnąć chłopaka. Pociągnęłam go do siebie, całując namiętnie i pokazując mu tym, że nic się nie stało, bo bądź, co bądź, była to prawda. Zawisł nade mną, opierając się tak, że byłam uwięziona między jego nogami i rękoma. Mimo to uśmiechnęłam się, odrywając od jego ust, szepcząc prosto w nie:
– Udawałam.
Spojrzał na mnie zdziwiony, na co postanowiłam kontynuować. Nie mogłam się przy tym nie uśmiechnąć.
– Nie sądzisz, że należy mi się jakaś kara, za tak perfidne oszustwo...?
– Oj, to będzie bardzo surowa kara – uśmiechnął się przebiegle, patrząc rozbawiony w moje oczy.
– Bądź łaskawy... – mruknęłam, muskając ustami jego policzek. Delikatnymi musnięciami szłam dalej, od strony ust, po samo ucho, szepcząc do niego: – Nie każ mi za bardzo cierpieć.
Po chwili twarz Ashton'a znikła z pola widzenia, kiedy pochylił się nad moją szyją. Czułam jego oddech po prawej stronie i będąc przygotowana na kolejną serię pocałunków, odchyliłam głowę na bok. Nie spodziewałam się jednak, że chłopak zmierzał do czegoś innego.
– Uch! – jęk, który był bardziej krzykiem, wydobył się z moich ust, kiedy Ashton ugryzł duży kawałek mojej skóry.
Poczułam w tym miejscu przeszywający ból, ale podobało mi się to. Cholernie bardzo mi się to podobało. Nie mogłam powstrzymać się przed kolejnymi jękami, kiedy całował ugryzione przez siebie miejsce. Objęłam jego plecy i zacisnęłam na nich ręce, przez co i on jęczał. Nie mogąc wytrzymać, zjechałam rękami w dół jego pleców, zatrzymując się na pasku dżinsów. Szukając zamka, Ash zatrzymał moje ręce i nie patrząc na mnie, szepnął:
– Nie sądzisz, że twoja kara była za mała? – mówiąc to, na zmianę przygryzał i ssał płatek mojego ucha.
Na ten gest i te słowa westchnęłam cicho, chowając twarz w zagłębieniu jego szyi. Nie wiedziałam, co jeszcze mógł planować w ramach "kary", ale bardzo chciałam to odkryć, więc się nie opierałam, czekając na dalszy rozwój akcji.
Nie doczekując się ode mnie odpowiedzi uśmiechnął się tylko i przejechał językiem po moich, suchych od wrażeń i lekko napuchniętych ustach, po chwili je całując. Zrobił to z determinacją, ale też ogromną czułością, ale wiedziałam, że to nie wszystko. Na pewno chciał zrobić coś oprócz tego i zaraz miałam się przekonać, co.
– Ash... – mruknęłam w jego usta, na co zareagował tylko małym uśmiechem, nie przerywając pocałunku, a nawet go pogłębiając. Przygryzał i ssał na zmianę moją dolną wargę, przez co niemal nie wykrzyczałam mu, czego chcę, a chciałam tylko jednego.
Przez materiał dżinsów czułam, jak chłopak jeździł ręką po wewnętrznej stronie moich ud. Od kolana, po to najczulsze miejsce, pulsujące już od chcicy na niego, jednak on wtedy wracał ręką w drugą stronę.
– Proszę, Ash... – jęknęłam. Spojrzał na mnie pewnie, jak jeszcze nigdy, ale jednocześnie wiedziałam, że on sam ledwo się powstrzymuje. – Nie torturuj mnie już więc–
Przerwałam, głośno jęcząc, gdy ręka blondyna dotknęła przez spodnie tego miejsca. Uśmiechnął się, krótko całując mnie w usta, po czym wziął się za ściąganie ze mnie spodni. Poszło mu zaskakująco szybko i już po chwili leżałam pod nim w samej dolnej części bielizny. Nie zaprzestając całowania mnie, zaczął przejeżdżać palcem po materiale, doprowadzając mnie tym do białej gorączki, jednak nie mogłam się poddać. Nie teraz. Czułam, jak moje majtki przesiąkają, o ile nie zrobiły tego wcześniej.
Ashton długo się nie bawił, samemu będąc na skraju wyczerpania. Przerywając pocałunek, odpiął zamek w dżinsach, a kiedy spojrzał na mnie pytająco, wskazałam palcem na stolik. Sięgnął na półeczkę pod blatem i wyciągnął z niej małą paczkę, po chwili ją otwierając. Po zabezpieczeniu się, nie zwlekał długo i wrócił do mnie. Powoli zsunął ze mnie to co pozostało, wywołując u mnie dreszcze i palące, ale przyjemne ciepło w miejscach, w których przejechał przypadkowo palcem.
Niespodziewanie włożył we mnie od razu dwa palce, co spotkało się u mnie z taką samą reakcją jak na jego wcześniejsze pieszczoty. Ash spojrzał na mnie na chwilę, jakby bojąc się, że to mnie bolało, ale tak nie było, więc uspokoiłam go, uśmiechając się lekko w jego stronę.
Kontynuował poruszanie we mnie palcami jakiś czas, dokładając później kolejny. Patrzył co chwilę na to, czy przypadkiem mnie to nie boli, nawet kiedy starałam się go uspokoić, że na pewno tak nie jest.
To jak na mnie patrzył było takie... nowe. Pierwszy raz w życiu widziałam w trakcie seksu, żeby ktoś patrzył z taką czułością i strachem o mnie. Nowe było to, że ktoś w ogóle zwracał uwagę na mnie, a nie tylko na swoich potrzebach, co i ja zawsze robiłam. Teraz było inaczej, to było przepełnione mieszanką uczuć, które w sobie mieliśmy. Nie byłam do tego przyzwyczajona, wręcz czułam, jakby to był mój pierwszy raz, co oczywiście nie było prawdą, ale... Po prostu nie umiałam opisać tego niewiadomego szczęścia, które narodziło się u mnie gdzieś w podświadomości.
– Nie sądzisz, że pora zakończyć twoją karę? – szepnął, uśmiechając się lekko w moją stronę, jednak dołeczki i tak były widoczne. Jak zawsze, nie mogłam nie zwrócić na to uwagi choć raz tego wieczoru.
– Jestem cała twoja – odparłam cicho, po chwili krzycząc głośno.
Mój krzyk rozniósł się po pokoju, kiedy poczułam jak Ashton we mnie wchodzi. Zaczął poruszać się powoli, jednak to mnie nie satysfakcjonowało. Zawsze robiłam to szybko, sama nie wiedziałam czemu nigdy nie spróbowałam kochać się, tak jak dziś (chociaż i tak nikt nie zastąpi Ashton'a). Nie chciałam tego zmieniać, to byłoby dla mnie za dużo nowych rzeczy jak na raz.
– A–Ashton... – zaczęłam, a chłopak spojrzał na mnie pytająco.
Nie mówiłam nic, patrząc na niego wymownie i byłam pewna, że doskonale zrozumiał o co mi chodziło. Jednak on postanowił jeszcze chwilę mnie męczyć, drocząc się ze mną.
– Coś chciałaś? – szepnął mi do ucha.
– P–proszę... – na skraju wytrzymania, nie miałam już siły się droczyć, w przeciwieństwie do chłopaka, który z sekundy na sekundę wydawał się pewniejszy siebie.
– O co prosisz? – polizał mnie po uchu, co doprowadziło do wyłączenia reszty działających zmysłów. Teraz w głowie miałam tylko jego i chęć by z nim dojść.
– Błagam, Ash, chcę już... – w momencie, kiedy mówiłam, wszedł we mnie, a mi język ugrzązł w gardle i jedyne co mogłam zrobić to wydać z siebie głośne westchnięcie.
– Co chcesz? – zatrzymał się na tym jednym razie, dalej kontynuując swoją gierkę.
O wtedy do mnie dotarło, kiedy on zaczął tą "grę".
– Byłeś taki wolny tylko po to, żeby się droczyć? – zapytałam prosto z mostu.
Chłopak w odpowiedzi zaśmiał się. A właściwie zachichotał, bo on zawsze chichocze. Taki jego urok.
– Nie odpowiedziałaś mi na pytanie – kontynuował.
– To trochę poczekasz, bo nie odpowiem – postanowiłam na swoim.
Przybliżył twarz do mojej i po cmoknięciu mnie z nos, szepnął:
– Nie mam zamiaru czekać.
Po tych słowach niemal od razu wszedł we mnie ponownie i tym razem poruszał się szybciej. Jego intensywne i pewne siebie ruchy były też na swój sposób delikatne.
Na jego sposób wszystko jest delikatne, przeszło mi przez myśl.
Oddech zaczął nam się urywać, a serca bić w równym rytmie, o wiele szybszym niż wcześniej. Ashton przyspieszał co chwilę ruchy, wchodząc we mnie mocniej i głębiej, a ja mogłam się tylko skręcać pod nim z rozkoszy. Odruchowo podnosiłam biodra, chcąc by ta chwila była najwspanialsza.
W końcu nadeszła nasza upragniona przez całą noc chwila i zrobiliśmy to niemal w tym samym momencie. Chłopak wysunął się ze mnie w odpowiednim momencie, choć i tak miał przecież prezerwatywę. Jęknął ze mną, po czym opadł, oplatając mnie jedną ręką.
Staraliśmy się uspokoić oddech przynajmniej na tyle, by coś powiedzieć. Wpatrywaliśmy się w siebie niczym w obrazek, póki Ashton się nie odezwał:
– Niewygodna ta podłoga – zaśmiał się, lekko zachrypniętym głosem.
Odwzajemniłam cicho jego śmiech i spojrzałam na sufit, odrywając wzrok od niego. Czułam, że nachodzi mnie ochota na więcej, a przydałoby się choć chwilę odsapnąć.
– Taa... Przynajmniej mieliśmy dywan – uśmiechnęłam się samej do siebie, przypominając sobie, jak się na tym dywanie znaleźliśmy.
– I wino – dodał, na co oboje się zaśmialiśmy.
– I wino – potwierdziłam, na wpół się śmiejąc.
Odwróciłam głowę z powrotem. Ashton wciąż mi się przypatrywał i ani razu nie spojrzał gdzie indziej. Po raz pierwszy zdarzyło mi się, żebym się zarumieniła, co było bardzo złym uczuciem. Policzki mnie paliły, ale na szczęście było ciemno i chłopak nic nie zauważył. I dobrze.
Swoją drogą, pewnie był zmęczony, bo było już grubo po północy, prawdopodobnie było około 3 albo 4 nad ranem. Oczy miał przymrużone, a usta delikatnie otwarte, co tylko potwierdzało moją tezę.
– Idziemy do łóżka? – spytałam, zbliżając twarz do jego i obdarowując go małym cmoknięciem.
– Powtórka z rozrywki? – od razu się ożywił, na co się zaśmiałam.
– Jeśli chcesz... Ale jutro byłeś gdzieś umówiony z Calum'em – przypomniałam mu.
Zmarszczył na chwilę nos, zastanawiając się o czym ja mówię, by po chwili zrobić znudzoną minę. Prawdopodobnie przypomniał sobie, o co chodziło i nie mógł tego odwołać.
– Własna dziewczyna przypomina mi o spotkaniu z przyjaciółmi, coś jest nie tak... Ale faktycznie, obiecałem, że przyjdę – odparł i tym razem to on mnie cmoknął, nie w usta, tylko w nos.
Zrobił to już dziś drugi raz i musiałam przyznać, że to było super przyjemne i na swój sposób urocze. Nie to, że lubię urocze rzeczy, tylko... Dla tego mogę zrobić wyjątek.
– To co? Spać? Zanieść królewicza, czy królewicz sam podniesie swój seksowny tyłek z podłogi? – zaśmiałam się, podnosząc się do pozycji siedzącej.
Zamruczał. zastanawiając się nad odpowiedzią, co tylko bardziej mnie rozbawiło.
– Mam seksowną tyłek? – zapytał, jakby to była najważniejsza kwestia w mojej poprzedniej wypowiedzi.
– Masz bardzo seksowny tyłek, który teraz się podniesie się i pójdzie ze mną do łóżka – klepnęłam go w odsłonięty pośladek i wstałam.
– Kusząca propozycja – zaśmiał się i też wstał. – Co z ciuchami?
– A niech leżą... Rano się posprząta – mruknęłam, wychodząc z salonu.
Weszłam do sypialni i stanęłam przed szafą, szukając jakiejś koszulki na noc. Wbrew pozorom było zimno, nawet w Australii.
– Znając życie to rano Ashton posprząta, prawda? – zaśmiał się, na co mu tylko przytaknęłam.
Objął mnie od tyłu, cmokając w szyję, a ja odruchowo przechyliłam ją na bok, na co zachichotał, ale nie przestał składać krótkich pocałunków na mojej skórze.
– Ash... – szepnęłam rozbawiona, bo zaczęło mnie to łaskotać.
– Już, już! Łapki przy sobie, przecież nie mogę się spóźnić do Calum'a! – cofnął ręce i położył się do łóżka, wcześniej sięgając jakieś bokserki z ziemi. Miałam wrażenie, że to już nas wspólny pokój, a nie mój, ponieważ wszędzie walały się nie tylko moje rzeczy, ale też jego. Często tu... nocował.
– I tak ma być – uśmiechnęłam się i położyłam koło niego.
Wtuliłam się w chłopaka, kładąc polik w jego zagłębieniu między szyją, a ramieniem. Czułam jego bicie serca, powoli uspakajające się i wpadające w monotonny rytm. Jego oddech również się wyregulował. Po chwili Ashton zasnął, a zaraz za nim ja z myślą, że zasypiam u jego boku i tak samo się obudzę, a to była najszczęśliwsza myśl w ciągu ostatnich dni.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz