[Rozdział 51]
*RONI*
~Wiadomości~
@Ilovesleepx joined the chat room...
rainbow.unicorn:
Czeźdź :3
ilovesleepx:
Am, co to za konfa?
poniesforever:
Chce cię wyruchać, uciekaj
penguinboy:
Ewentualnie zerżnąć.
sexyboylol:
Nie myl Mike'a z Ashem
Tylko jeden rżnie
penguinboy:
Przecież to rodzeństwo.
Jeden kij.
ilovesleepx:
Yyyy, Co?
poniesforever:
Rżnąc możesz świnie, Hemmings.
penguinboy:
Po nazwisku, Irwin?
rainbow.unicorn:
Chyba nie potrzebnie cię tutaj dodałem... Nie sądziłem, że z nich taka patola ;-;
sexyboylol:
Wypluj to gówniarzu, jak wczorajszego kondona!
penguinboy:
Co?
poniesforever:
Co?
rainbow.unicorn:
Co? x3
Hood, wypierdalaj, 3 razy na nie!
ilovesleepx:
Haha
Zw idę się myć.
sexyboylol:
O 2 w nocy?!
Kiedy ty śpisz, wampirze?!
penguinboy:
Przyjdzie do ciebie w nocy i ci coś odgryzie :D
Wreszcie będzie cicho!
rainbow.unicorn:
Hahaha
poniesforever:
Jesteście chorzy, ludzie xd
[Rozdział 52]
*RONI*
rainbow.unicorn:
Ronuś?
ilovesleepx:
Wtf?
Nie zdrabniaj...
rainbow.unicorn:
Racja... Więc, Roni?
ilovesleepx:
Hm?
rainbow.unicorn:
Pogramy w pytania, bo ja nadal mało o tobie wiem ;_;
ilovesleepx:
Ech, Oks.
rainbow.unicorn:
Mieszkasz z Niallem?
ilovesleepx:
Nom, w Stanach.
A ty z chłopakami w Sydney?
rainbow.unicorn:
Planujemy przeprowadzkę, ale nie wiemy jeszcze dokąd.
Kiedy masz urodziny?
ilovesleepx:
W październiku.
Co lubisz robić?
rainbow.unicorn:
Grać w gry, farbować włosy i denerwować ludzi swoim istnieniem <3 Tera ty!
ilovesleepx:
A ja lubię jeździć na desce. Nauczę mojego psa i pewnego dnia będzie mnie ciągnął, gdy ja będę na desce... Nieważne.
Lubię jeszcze spać i jeść, ale nie wiem, co bardziej, lmao xd
rainbow.unicorn:
Kocham pizze!
ilovesleepx:
Same, starcze <3
rainbow.unicorn:
E! Jestem tylko dwa lata starszy od cb, bez przesady ;-;
ilovesleepx:
A ja jestem tylko 20 cm niższa od cb.
rainbow.unicorn:
To niczego nie zmienia XD
A mogę cb o coś spytać?
ilovesleepx:
Przecież właśnie zadałeś pytanie...
rainbow.unicorn:
Roni, ja tak na poważnie ;/
ilovesleepx:
No ok, dawaj.
rainbow.unicorn:
Wtedy co Niall puszczał tęczę, uraziłem cię jakoś?
ilovesleepx:
Co? Nie, czemu?
rainbow.unicorn:
Wyczułem, że to o rzyganiu to tylko wymówka, a tak naprawdę uciekasz.
ilovesleepx:
Niee, wszystko było ok.
rainbow.unicorn:
Ale na pewno?
ilovesleepx:
Mike, tak :)
rainbow.unicorn:
Ta minka do mnie przemawia
„nie wierz jej tempa pało!"
ilovesleepx:
Tępa*
rainbow.unicorn:
Polemizowałbym.
ilovesleepx:
Och, stul dziób, Gordon.
rainbow.unicorn:
CO KURWA?!
SKAD TY TO WIESZ?!
ilovesleepx:
Ups?
rainbow.unicorn:
Podaj swoje drugie imię!
ilovesleepx:
Po moim trupie, Gordzio ;*
rainbow.unicorn:
Zapierdolę tego, który ci to powiedział! Jak bum cyk cyk!
[Rozdział 53]
*RONI*
rainbow.unicorn:
Lolololo
ilovesleepx:
Mike, jest 4 w nocy :D
rainbow.unicorn:
Wiem. Ej, masz Ładne buty!
ilovesleepx:
Skąd wiesz jakei mam buty, wtf?
Jakie*
rainbow.unicorn:
No bo taka laska ma ładne buty.
ilovesleepx:
Dobrze się czujesz?
rainbow.unicorn:
Pójdziemy gdzieś i ubierzesz te buty <3
ilovesleepx:
Gdzie? Co ty bredzisz?
rainbow.unicorn:
Pójdziemy się pieprzyć <3
ilovesleepx:
Boże, Gordon...
rainbow.unicorn:
Tak powiesz, gdy w ciebie wejdę!
ilovesleepx:
Serio? Przecież przeszkadza ci, gdy piszę twoje drugie imię :)
rainbow.unicorn:
Przy seksie nic nie przeszkadza, maleńka.
ilovesleepx:
o bozę to sejer ty!
rainbow.unicorn:
Co?
ilovesleepx:
Nic. Cpałes?
rainbow.unicorn:
Wyłączyłaś autokorektę?
ilovesleepx:
Ugh.
Co w ciebie wstąpiło?
rainbow.unicorn:
No nic, myślałem, że popiszemy bekowo :(
ilovesleepx:
Em, musze iść.
Umówiłam się.
rainbow.unicorn:
O 4 w nocy?
Ciągle uciekasz, a mówiłaś, że nie. Roni...
ilovesleepx:
No umówilam, przeciez nie kłamie
rainbow.unicorn:
Dobra, wystarczyło napisać, że mam dać ci spokój, a nie udawać, że mnie lubisz.
ilovesleepx:
O czym ty mówisz?
[Rozdział 54]
*RONI*
ilovesleepx:
Michael, dałeś mi unfollow.
Co się stało?
Dostarczono.
Wyświetlono.
ilovesleepx:
Michael, ja niczego nie udawałam.
Chciałam cię poznać, napisz do Nialla on ci potwierdzi, że brałam od niego twój nick.
Po co masz pisać, pokaże ci screena!
Wysłano zdjęcie
Michael, odpisz.
Zaskoczyłeś mnie tymi dziwnymi zboczonymi rozmowami, myślałam, że to nie ty.
Przepraszam, Mikey?
Gorduś?
Kotuś?
rainbow.unicorn:
Jestem twoim kotkiem? :O
ilovesleepx:
OPISAŁ!
BOŻE ON ODPISAŁ!
PÓJDĘ SIĘ POMODLIĆ I DAM NA ... jak to się nazywało, co chodzi z koszykiem?
No mniejsza...
rainbow.unicorn:
To mogę fangirlować?
Może to się odmienia i powinno być Fanboyować? Xd
ilovesleepx:
Możesz, byleś już nie znikał ;(
rainbow.unicorn:
AWWWWWWWWWWW <3
ilovesleepx:
:3
rainbow.unicorn:
Ty mnie lubisz <3
ilovesleepx:
No nie da się ukryć <3
rainbow.unicorn:
*O*
A będziesz matką moich dzieci?
ilovesleepx:
Co?
Zwolnij chłopie!
rainbow.unicorn:
;-;
ilovesleepx:
Nie wyrobie ;-;
rainbow.unicorn:
To będziesz?
ilovesleepx:
Najpierw musimy ze sobą chodzić, potem muszę pozwolić ci się dobrać do moich majtek, potem na zaręczyny, potem na ślub, a potem na rozmnożenie piesków, a potem ewentualnie na drugie dobranie się do moich majtek i spłodzenie Cliffordów.
Dostarczono
Wyświetlono
ilovesleepx:
Żyjesz?
Mike, znów coś zrobiłam?
Kotuś?
rainbow.unicorn:
Napisałaś.
Spłodzić.
Cliffordów.
OMG CHCĘ MIEĆ MAŁE CLIFFORDY Z TOBĄ, KURWA MAĆ
Poza tym, mamy mieć tylko dwa razy?!!
ilovesleepx:
No bo najpierw muszę sprawdzić, jaki jesteś w łóżku, by pozwolić ci na dobranie się do mojego psa – to źle brzmi – i na ślub itd.
rainbow.unicorn:
Zaspokoję cię, maleńka ;3
ilovesleepx:
Yhym, nie wątpię w to, kotuś ;3
rainbow.unicorn:
Daj mi zdj, bym miał coś na tapetę.
ilovesleepx:
Nie fap ;-;
rainbow.unicorn:
Ale nawet raz nie mogę?...
No raz no *^*
ilovesleepx:
*załacznik*
rainbow.unicorn:
No to tego... Zw <3
[Rozdział 55]
*RONI*
~Tweet~
@ilovesleepx Prawko zdane! *załącznik*
~Komentarze~
@iloveeatx @ilovesleepx Moja zdolna sis <3
@rainbow.unicorn @ilovesleepx No to teraz przyjedź do mnie :D
@iloveeatx @rainbow.unicorn A niby po co?
@rainbow.unicorn @iloveeatx Bo ja chcę ;-;
~Wiadomości~
penguinboy:
Chłopaki, potrzebuje pomocy, bo znów zrobię problem z niczego.
ashleynotcliff:
Tu są też kobiety :')
rainbow.unicorn:
Cicho -,-
poniesforever:
Co się stało?
penguinboy:
Ma ktoś wieści od Maddy? Nie odzywa się od kilku dni.
ashleynotcliff:
Luke, wariujesz znowu.
poniesforever:
Poczekaj z 4 dni i dopiero wtedy się martw.
sexyboylol:
Weź tę sukę, bo ją przywiąże do latarni, do kurwy nędzy
poniesforever:
Co?
penguinboy:
Kto?
sexyboylol:
No Lee! Dzisiaj widziałem post, w którym obrażała Maddy. Może ona przechodzi depresje, bo jej pojechała?
poniesforever:
Ty chuju! Czemu piszesz to jemu, zamiast napisać tylko nam?!
Penguinboy is offline...
rainbow.unicorn:
To narobiłeś debilu nieogarniety
sexyboylol:
No ale co?
poniesforever:
Czasem jesteś tak głupi...
Poniesforever is offline...
sexyboylol:
No ale to Lukey'a dziewczyna, więc czemu miałem tego jemu nie pisać? Nie czaje, ludzie ;/
rainbow.unicorn:
Ponieważ on teraz zabije Lee. Człowieku, nie znasz Hemmings'a! Maddy jest jego oczkiem w głowie niczym córeczka tatusia, a ty właśnie wyjechałaś, że tej dziewczynce ktoś zrobił krzywdę, choć nie masz dowodów. Wiesz co zrobiłeś? Właśnie włączyłeś guzik o nazwie „agresja" u Luke'a. Brawo.
[Rozdział 56]
*RONI*
Wybrałam numer mojej przyjaciółki, bo istniała szansa, że to ode mnie odbierze. Miałam szczerą nadzieję, chociaż skoro od chłopaka nie odbierała, to czemu miałaby ode mnie?
– Niall! – Krzyknęłam, widząc chłopaka, wyżerającego coś z lodówki. Spojrzał na mnie z pełną buzią.
– Szo?
– Masz numer Lou? Po co pytam, jasne, że masz – prychnęłam i zabrałam jego telefon ze stołu.
Przepisałam szybko ciąg liczb i nacisnęłam zieloną słuchawkę.
– Lou teraz zapewne opiekuje się Madds – znieruchomiałam.
– C-Co? – Wyjąkałam przerażona. Moja ręka z telefonem odsunęła się od ucha.
– To ty nic nie wiesz? – Szepnął sam do siebie.
– Ktoś ją obraził, tak? O to chodzi? Niall mów do cholery! – Potrząsnęłam nim. Przełknął ślinę i oparł się o stół.
– Maddy, ona... – Umarła, miała wpadek, pobito ją, zapadła w śpiączkę, popełniła samobójstwo, no do cholery jasnej! – Harry, pamiętasz go?
– Był u nas z pół roku temu... I co z nim? – Nie rozumiałam, co on ma do Maddy.
– Ponoć chciał przeprosić Maddy, a tak naprawdę zasadził na nią pułapkę, a ona wpadła w jego sidła.
– O czym ty mówisz, Niall? – Nic z tego nie rozumiałam.
– Wiele się wydarzyło przez ostatni miesiąc nie tylko w twoim życiu, Roni – spojrzał na mnie, jakbym twierdziła, że to ja jestem pępkiem świata.
– Boże Niall, mów wreszcie co się wydarzyło! – Ryknęłam.
– Maddy ona...
– Dosyć – pobiegłam szybko na górę.
Zaczęłam pakować, co wpadło mi w rękę. Nie wierzę. Nawet nie napisałam do niej głupiego esa. Przez cały tydzień nie dawała znaku życia, no może tylko mi, a Luke dostawał jakieś wieści.
– Co ty wyprawiasz?! – Spytał zły.
– Lecę do Maddy. Stało się coś poważnego, skoro nie może ci to przez gardło przejść. Ona teraz potrzebuje przyjaciółki, nie twierdzę, że nią jestem, bo znamy się zbyt krótko, ale zrobię wszystko, by ją wesprzeć w trudnej chwili.
– Ty nawet nic nie wiesz – szepnął.
– Nie dowiem się tego od ciebie. Zresztą – zaczęłam zapinać walizkę – nie muszę tego wiedzieć, wystarczy, że jest w dołku. To wystarczający powód, by przyjaciel zaczął cię pocieszać, rozumiesz? Szukaj lotu, nieważna cena – poszłam do łazienki.
Miałam oszczędności, które dostałam w spadku i jak widać, dobrze było je trzymać na czarną godzinę. Bo co mogło być czarniejsze od przyjaciela w potrzebie? Wracając do pokoju, widziałam Nialla z nosem w laptopie.
– Polecieć z tobą? – Spytał.
– Nie – odpowiedziałam szybko. – Dam sobie rade sama. Jak lot? – Usiadłam obok niego, zerkając na ekran.
– Masz jakiś, ale dopiero za cztery godziny i zdajesz sobie sprawę, że dolecisz do Londynu koło czwartej nad ranem?
– Rozumiem. To wezmę kąpiel i potem spróbuje odezwać się do Michael'a – przeczesałam włosy palcami.
To były najgorsze cztery godziny czekania plus kolejne siedem lotu samolotem.
ilovesleepx:
Mike?
rainbow.unicorn:
Co tak poważnie, maleńka?
ilovesleepx:
Lecę do Maddy, ale samolot mam dopiero za 4h ;/
rainbow.unicorn:
A po co?
ilovesleepx:
Potrzebuje mnie, to chyba oczywiste, Mike.
rainbow.unicorn:
Ale coś się stało?
ilovesleepx:
Nie wiem, chyba tak.
To ma związek z Harrym.
rainbow.unicorn:
TYM Harrym?!
ilovesleepx:
Co masz na myśli?
rainbow.unicorn:
Nie mów, że on znów coś jej zrobił, bo Luke go chyba rozkurwi.
ilovesleepx:
Nie wiem, Niall nic nie chce mi więcej powiedzieć. Louis ponoć ją wspiera.
Harry chciał się wkupić w jej łaski i zastawił jakaś pułapkę.
rainbow.unicorn:
Powiedz, że żartujesz.
ilovesleepx:
Chciałabym. Nie mów nic nikomu, proszę.
rainbow.unicorn:
Ale, Luke powinien wiedzieć.
ilovesleepx:
I się dowie, ale dopiero jak sama się przekonam, o co chodzi, ok?
rainbow.unicorn:
Dobrze, Roni.
Tylko napisz mi, też jestem jej przyjacielem, jej bratem.
ilovesleepx:
Obiecuję, Mikey.
Zw, muszę dokończyć kapiel.
rainbow.unicorn:
Dasz jakieś hot zdj z wanny? :3
ilovesleepx:
Prędzej się w niej utopię, niżeli dobrowolnie dam ci zdjęcie :"D
rainbow.unicorn:
:(
ilovesleepx:
;*
[Rozdział 57]
*RONI*
To był zdecydowanie najdłuższy lot w moim życiu, ale tylko teoretycznie. Moje myśli kłębiły się wokół Maddy i tego gnoja, który nie wiedziałam, co jej zrobił. W ręce ciągle dusiłam kartkę z adresem zamieszkania Maddy i Lou.
Wsiadłam w taksówkę, która spod lotniska zabrała mnie pod ten adres. Na szczęście kierowca rozczytał się z tej kartki, która była nieźle pomiętolona przeze mnie. Denerwowałam się z minuty na minutę coraz bardziej, a im bliżej spotkania tym jeszcze gorzej z moim zdenerwowaniem. Nagle taksówkarz oznajmia, że jesteśmy na miejscu, a ja wysiadam pospiesznie, zabierając swoją walizkę. Niall miał ostrzec Louisa o mojej nieplanowanej wizycie. Nagle z nieba runął deszcz. Och, no tak. Witaj Londynie.
Pobiegłam do drzwi i zaczęłam mocno w nie uderzać. Sąsiedzi, nie dzwońcie na gliny, ja tu pokojowo jestem. Nagle się otwierają, a mnie wita zmęczony chłopak.
– Hey, wcale to nie dziwne, że stoisz pod moimi drzwiami przed piątą – nawet jego głos wskazywał na niewyspanie. – Wejdź – przesunął się, robiąc mi miejsce.
Pewnie weszłam do środka i odstawiłam walizkę. Zdjęłam skórzaną kurtkę, odwieszając ją na wieszak. To samo zrobiłam z moją bluzą.
– Co z nią? – Pytam podenerwowana. Już chciał odpowiadać, ale przerwał mu dziewczęcy głos.
Zdezorientowana spojrzałam na schody, na których stała czternastoletnia dziewczyna.
– Kto to? – Pyta Louisa.
– To przyjaciółka Maddy. Idź spać – rozkazał stanowczo.
– Am, ok – wróciła na górę.
– Kto to? – Wskazałam palcem na miejsce, w którym przed chwilą stała.
– Olivia, moja siostra. To znaczy moja i Maddy – zaplątał się.
– Dobra, mów, co z nią? – patrzyłam w jego oczy, by wyczuć, kiedy ściemnia.
– Nie jest dobrze. Cały dzień i noc ją pilnuję, by sobie czegoś nie zrobiła, mimo że ciągle mi mówi, że nie ma takiego zamiaru. Leży w tym pokoju już trzy pierdolone dni i z niego nie wychodzi! – Warknął dosyć głośno. – Nie mogę sam wyjść z domu.
– Ale co jej się stało? – Usiadłam na fotelu, gdy Lou na kanapie ze szklanką soku.
– Dała temu skurwysynowi szansę, a on ją perfidnie wykorzystał – zacisnął palce na szklance. – Gdybym wiedział, że idzie na tę imprezę razem z nim, nigdy bym jej tam nie puścił. – Obwiniał się.
– Zg... Zgwałcił ją? – Spytałam niepewnie.
– Powiedzmy – wgapiał się tępo w jakiś punkt na dywanie. – Nie daruje mu tego, nie tym razem – zaśmiał się ironicznie.
– Idę do niej – wstałam i zaczęłam kierować się na schody.
– Ona śpi. – Ocho, syndrom brata.
– Daj spokój – wywróciłam oczami i weszłam na górę.
Otworzyłam lekko drzwi, by zerknąć, czy dobry wybrałam pokój. Na szczęście tak. Weszłam do środka, nie zapalając światła. Maddy była okryta brązowym kocem i widać było, że sporo płakała w ostatnim czasie. Poduszka brudna od tuszu, który spływał z łzami. Wgramoliłam się na miejsce przy ścianie i mocno przytuliłam się do jej pleców. Dlaczego jej brat myślał, że mogłaby sobie coś zrobić?
Obudziłam się, gdy poczułam, jak ktoś się porusza. Otworzyłam szybko oczy, przypominając sobie, gdzie ja jestem. Poderwałam się.
– Roni? Co ty tutaj robisz? – Wychrypiała zaspana. Przetarła oczy, ziewając przy tym.
– Przyjechałam do ciebie, to takie dziwne? – Rozłożyłam ręce. Zaczęła się śmiać.
– Niespecjalnie. Może ty wytłumaczysz mojemu bratu, by przestał mnie pilnować jak pięcioletnie dziecko? – Nie wyglądała na jakoś super przybitą, wiec czemu tyle zamieszania?
– Postaram się, ale raczej mnie nie posłucha.
Niespodziewanie do pokoju wparowała Olivia.
– Elo – przywitała się, wskakując na łóżko. – Co to za ploteczki?
– Obgadujemy brata – odpowiedziałam.
– Wyszedł do sklepu, czaicie? – Zrobiła ogromne oczy, mówiąc to.
– Nie powinnaś odpoczywać? – Maddy zmieniła temat. – Jesteś jeszcze słaba.
– Jest oki – machnęła ręką. – Jak masz na imię? – Zwróciła się do mnie.
– Roni.
Rozmawiałyśmy chwilę z młodą, ale ta szybko się ulotniła do siebie. Maddy twierdziła, że jest ok, a z łóżka nie wychodzi z powodu przeziębienia. Wydało mi się to bardzo wiarygodne... Ale to po prostu była cisza przed ogromną burzą.
[Rozdział 58]
Wszyscy robili ze mnie jakąś chorą psychicznie. Louis traktował mój pokój jak salę psychiatryczną. Nie wierzył mi. Przecież to zwykłe przeziębienie! Pierwszy dzień faktycznie, leżałam w łóżku i płakałam z powodu... mojej głupoty, ale teraz byłam po prostu chora, ale nie psychicznie. Do Luke'a nie pisałam, bo ledwo klawiaturę widziałam przy trzydziestu dziewięciu stopniach gorączki. Dużo spałam, piłam i spałam. Tak, spałam dwa razy. Ufałam mu, że nie zrobi znów jakiejś afery z tego powodu.
– A czemu twojej siostry nie było na ślubie? – Spytała, malując się przed lustrem w łazience.
Brałam kąpiel, a ona chamsko wbiła do łazienki. No cóż.
– Leżała w szpitalu. Była w śpiączce – oparłam głowę o ścianę.
Dziewczyna zaprzestała na chwilę swoich czynności i spojrzała na mnie.
– I tak szybko ją do domu wypuścili?
– Ojciec to jakoś załatwił, możesz się śmiać, ale ostatnimi czasy nawet bywał w domu, tylko... znów coś się zesrało – zdmuchnęłam pianę z dłoni.
– Twój ojciec... bez urazy, ale chyba niezbyt mu na was zależy – faktycznie, nie uraziłaś.
– To nie tak. Ojciec jest pracoholikiem, a matka... matka traktowała nas jak szmaty do podłogi.
– Przykre.
– Możesz wyjść, chciałabym jednak pobyć sama. – Jeśli nasłał ją na mnie mój brat, to nie wyjdzie tak łatwo.
– Spoko i tak skończyłam. Czekam na dole – cmoknęła i zniknęła za drewnianą powłoką.
Ok, czyli to była jednak jej potrzeba wejścia tutaj. Odprężyłam się i sięgnęłam swój telefon z szafki.
Do: Lukey
Luke, przepraszam, że milczałam, mam nadzieje, że nie nabroiłeś ;/
Od: Lukey
Nie, na szczęście nie.
Ponoć Lea ci coś pisała.
Do: Lukey
Nic, co sprawiłoby, żebym się pocięła.
Od: Lukey
Maddy, zrobiłaś sobie coś głupiego?
Do: Lukey
Nie. Miałam małe problemy, ale jest już ok.
Odłożyłam telefon i dokończyłam poprzednią czynność. Wychodząc z łazienki, nagle zaczął dzwonić. Zerknęłam na wyświetlacz a tam...
– Cholera – mruknęłam i odebrałam, szykując się na opieprz.
– Boże, Maddy! – Krzyknął. –Czy ty wiesz, jak ja się martwiłem?! I ten es w stylu „jestem chora, jak wyzdrowieje, to się odezwę"! Czyśty zwariowała?! W zdrowiu i chorobie! – Wiedziałam, że będzie miał do mnie o to żal.
– Przepraszam, Logan. Dopiero co stanęłam na nogi i widzę literki w telefonie – zaśmiałam się, siadając na skraju łóżka.
– Tutaj nie o to chodzi. Przecież wiesz, że się martwiłem, Maddy – wiem, nawet słyszę to po twoim głosie...
– Spotkamy się dzisiaj?
– Przecież ledwo co wyzdrowiałaś. Nie będziemy ryzykować. Przyjadę do ciebie na chwilę, bo mam dziś dzień zawalony zleceniami – był z tego powodu niezadowolony – kupię ci coś. Co by księżniczka chciała?
– Pół litra...
– Zwariowałaś chyba – znów się zdenerwował.
– Pół litra mi kup soku pomarańczowego. Zawsze mi pomagał na gardło – pokręciłam rozbawiona głową.
– Och, to ty o soku – jeszcze bardziej się roześmiałam. – Będę za kilka minutek, ok?
– Okey – odpowiedziałam jak piskliwa nastolatka.
– Liczę na nagrodę – wywróciłam oczami.
– Czekam – rozłączyłam się i zeszłam do kuchni.
Wbrew pozorom zgłodniałam. Lou oczywiście pilnował, bym jadła wszystkie posiłki, ale to nie zmieniało faktu, iż to było mało. Podczas choroby zawsze jadłam za trzech, a gdy jestem zdrowa, to bardzo mało.
Przy stole siedziała Roni i wpierniczała płatki, wgapiając się w telefon. Podeszłam i sprawdziłam zza jej ramienia, co robi.
rainbow.unicorn:
Mam ochotę na loda.
Zrób mi :D
ilovesleepx:
Poczekaj, oplułam się mlekiem.
rainbow.unicorn:
Boże...
ilovesleepx:
Ok.
Co „boże"?
rainbow.unicorn:
Chyba mi stanął >.<
ilovesleepx:
R u fucking kidding me?
rainbow.unicorn:
Teraz naprawdę potrzebuje loda >.<
ilovesleepx:
To se idź do sklepu, jpd.
rainbow.unicorn:
Hola, hola! Pierdolić to ty się możesz tylko ze mną <3
Ale najpierw zrobimy loda!
ilovesleepx:
Jesteś popieprzony, Gordzio.
rainbow.unicorn:
-,-
Dobra, już mi nie stoi.
ilovesleepx:
Nie ma za co <3
Bo prawdziwa kobieta wie, jak pomóc mężczyźnie w potrzebie <3
rainbow.unicorn:
:O
Masz racje, moja kobieto <3 Liczę, na spotkanie, maleńka ;*
ilovesleepx:
Dopiero, gdy zaproponujesz mi chodzenie ;/
Dalsze tajniackie czytanie przerwało mi pukanie do drzwi. Szybko pobiegłam je otworzyć, a brunetka w tym czasie wstała i poszła za mną. Otworzyłam drzwi na oścież, a chwilę potem poczułam ciepłe wargi na swoich.
[Rozdział 59]
Rozpoznałam, kto to prawie natychmiastowo. Odwzajemniłam pocałunek, a po chwili zdałam sobie sprawę, kto nas baczni obserwuje. Odsunęłam się od bruneta nieśmiało.
– Am... – moje policzki zaszły czerwienią.
– O, hej Roni – przywitał się z nią.
– Ta, cze – ściągnęła brwi.
– Mam te twoje PÓL LITRA – zaśmiał się, podając mi reklamówkę.
– Mogłam cię zarazić – mruknęłam ze zwieszoną głową.
– Wtedy miałbym wolne, czyli spędzałbym czas z tobą – przytulił mnie do siebie. – Dobra, lecę do pracy. Zadzwoń potem – dał mi szybkiego całusa i zniknął za drzwiami frontowymi.
Wróciłam do kuchni i od razu nalałam sobie soku pomarańczowego do szklanki. Roni wręcz wypalała we mnie dziurę swym spojrzeniem.
– Chodzisz z Loganem?! – Wykrzyczała to na cały dom, orientując się po chwili, że Viv śpi.
– Tak jakoś wyszło – zasiadłam naprzeciwko niej.
– Myślałam, że ty i Luke... no wiesz – spojrzałam na nią, ściągając brwi.
– Ja i Luke jesteśmy tylko przyjaciółmi – wyjaśniłam.
– Aha, a on wie, że masz chłopaka? – Zaczęłam krztusić się sokiem. – Nie wie. Boże – wywróciła oczami.
– Cicho – zaśmiałyśmy się obie.
– Czemu tak drzecie japy? – Viv przetarła oczy zaspana.
– Bo Roni się podnieciła – oberwało mi się za to w ramię.
– Wychodzę – odwróciła się na pięcie i wróciła na górę.
– Twoja sis to młodsza wersja ciebie, rly – znów spojrzała w telefon.
Miałam dziwne wrażenie, że wszystko się za szybko dzieje. Przez tyle lat byłam sama, a teraz znajomi wpadali do mnie drzwiami i oknami. Ba! Miałam nawet chłopaka! Co się działo wokół mnie?
Zasiadłam z Roni w salonie przed TV. Okryłam się szczelnie kocem i oparłam głowę o oparcie. Dziewczyna siedziała na fotelu, zwieszając nogi z podłokietnika. Wredna żmija była w sklepie i kupiła sobie lizawkę, a mi głupie owoce.
– No nie! – Jęknęła, gdy pogodynka zapowiedziała na noc niezłą ulewę.
– Witamy w Londynie – zaśmiałam się.
– Ugh, wyprowadźcie się do Stanów, tam tak często nie leje.
– Nie marudź.
Zmieniłam kanał i w tym momencie zadzwonił do mnie brat. Odebrałam, przykładając słuchawkę do ucha.
– Ojciec dziś wraca na noc. – Bez żadnego 'hej', bo po co?
– Ok – odpowiedziałam obojętnie.
– Roni jest? – Zabiłam ją, a teraz idę po żyletkę, zabiję też siebie, a siostra nas pochowa.
– Jest. Dobra, film oglądamy, nara – rozłączyłam się szybko.
– Pytał o mnie? – Spytała ciekawa.
– Tsa – wywróciłam oczami.
Na szczęście nie ciągnęła dalej tematu.
Dziewczyna poszła dosyć szybko spać do pokoju gościnnego, a ja chciałam dokończyć ten horror. Chwileczkę... A może ona uciekła, bo się boła? Już chciałam iść po nią, gdy mój telefon znów zaczął dzwonić.
– Kurwa, Louis! Żyję, nie tnę się, idę skopać Roni zad – już chciałam się rozłączyć, gdy usłyszałam inny głos, niż się spodziewałam.
– Co ona ci zrobiła? – Zaśmiał się Luke.
– Och, Lukey – usiadłam na kanapie. – A nic. Czemu dzwonisz?
– To już nie mogę zadzwonić i z tobą pogadać? Tęskniłem – momentalnie przypomniała mi się scena z rana, kiedy Roni wspominała o Luke'u. – Jesteś?
– Am, tak – zamyśliłam się. – Roni chyba boi się horrorów i poszła spać, więc idę skopać jej tyłek i zaciągnąć siłą przed TV.
– A ty się nie boisz? – Ewidentnie był rozbawiony.
– Kocham je! A najbardziej paranormalne i psychiczne! – Pisnęłam. – Właśnie dostałam chrapki na taki...
– Obiecuję, że obejrzymy taki wspólnie – nagle w tle usłyszałam tłuczone szkło.
– Co się stało?
– Calum stłukł wazon, generalnie jest nawalony – wyjaśnił chyba zły.
– Kto jest kurwa zły?! – Odezwał się Hood.
– Nic nie mówiłem o byciu złym! Umyj uszy! – Warknął.
– Co tu się odpierdala?! – Och, to Ashley. – Hood, nie mów, że stłukłeś wazon, MÓJ wazon?!
– Ja?! To Robert! – Zaczął się bronić.
– Ale zara dostaniesz po mordzie.
– Luke! Spokojnie, uspokajamy się, wdech i wydech Lucek – bawiło mnie to, aczkolwiek byłam troszkę przestraszona, że może zrobić coś głupiego.
– Masz racje – szepnął. – Teraz jestem w swoim pokoju, cisza i spokój – odetchnął. – Co dzisiaj porabiałaś?
Rozmawiałam z Luke'm naprawdę długo, aż nie znużył mnie sen. Zapomniałam się rozłączyć, a jemu zapewne zeszło z konta sporo kasy, bo sam też odpłynął. Czułam, że nie powiedziałam mu o czymś ważnym...
[Rozdział 60]
*RONI*
rainbow.unicorn:
Co robisz, maleńka?
ilovesleepx:
Czytam, bo Maddy ogląda horrora ;-;
rainbow.unicorn:
Nie lubisz?
ilovesleepx:
Brawo :C
rainbow.unicorn:
A Cal właśnie stłukł coś i Luke na niego zawarczał XD
Jaka beka z nich.
O, moja sis interweniuje.
O kurwa, zbił jej wazon. Koniec, RIP Cal [*]
ilovesleepx:
Smuteczeg ;/
rainbow.unicorn:
Ej, co ty taka wypruta?
ilovesleepx:
Co?
rainbow.unicorn:
Daj mi swoje zdjęcie z teraz ;3
ilovesleepx:
I może frytki do tego?
rainbow.unicorn:
Pizza starczy ;3
ilovesleepx:
Ić zboku!
rainbow.unicorn:
;-;
A tak na poważnie, to czm masz taki podły humor, hm??
ilovesleepx:
Po prostu trochę źle zrozumiałam relacje Laddy ;/
rainbow.unicorn:
Ha! Wiedziałem, że ktoś ich shippuje tak samo jak ja!
ilovesleepx:
A nie pisze się „shipuje"?
rainbow.unicorn:
-,-
Nw, więc milcz.
ilovesleepx:
A już chciałam dać fotkę.
rainbow.unicorn:
Dawaj!
ilovesleepx:
Jeb się.
rainbow.unicorn:
Tylko z tobą przy robieniu junior Cliffordów <3
ilovesleepx:
Kuszące, doprawdy, kotuś :3
rainbow.unicorn:
Omfg!
Znów jestem kotusiem!
ilovesleepx:
Bo orgazmu dostaniesz, lel
rainbow.unicorn:
Ale wracając, o co cho z relacją Laddy?
ilovesleepx:
Myślałam, że są ze sobą.
rainbow.unicorn:
Są, ale nie wiedzą o tym. Przecież już razem śpią, a Luke traktuje ją jak najdroższą porcelanę, rly. Poza tym mam wrażenie, że jest dla niego jak gwiazdka z nieba.
ilovesleepx:
Och...
rainbow.unicorn:
O co chodzi?
ilovesleepx:
Nic, nic.
Dobranoc, kotuś xx
rainbow.unicorn:
WRACAJ!
RONI *tu powinno być drugie imię, którego nie znam* HORAN WRACAJ!
ilovesleepx:
No bo to chyba działa tylko w jedną stronę... Tak myślę.
rainbow.unicorn:
Chcesz przez to powiedzieć, że Maddy nie traktuje Luke'a jako swojej gwiazdki z nieba i drogiej porcelany?
ilovesleepx:
Dziwne porównania, ale tak.
rainbow.unicorn:
Ty coś wiesz, Roni.
ilovesleepx:
A nie powiesz reszcie?
rainbow.unicorn:
Promise xx
ilovesleepx:
Maddy ma chłopaka.
rainbow.unicorn:
CO KURWA?!
ilovesleepx:
;/
rainbow.unicorn:
O JA PIERDOLĘ! A ONI WŁAŚNIE NAWIJAJĄ ZE SOBĄ, TZN LUKE Z MADDY PRZEZ FONA.
Ej, przecież on się załamie :"(
ilovesleepx:
Ona jest przekonana, że łączą ich stosunki czysto przyjacielskie, więc...
rainbow.unicorn:
O w pytę.
Teraz mnie pociesz swoim zdj, maleńka.
Nie zasnę bez tego ;-;
ilovesleepx:
*załącznik*
Dobranoc, kotuś ;*