poniedziałek, 23 sierpnia 2021

Talks with Stranger Cz.41-50

  


[Rozdział 41]

    Długo myślałam, co powinnam zrobić. Nie podjęłam żadnej decyzji, aż w końcu znużył mnie sen. Rano obudziła mnie zimna dłoń na ramieniu. Otworzyłam oczy i pociągnęłam nosem. Choroba czy przemęczenie?

    – Przeziębisz się – powiedział.

    – Lou? – Zdziwiłam się mrokiem panującym w pokoju. – Która godzina?
    
    Podszedł do okna nad moim łóżkiem i je zamknął.

    – Dochodzi szósta, a co? – Opadłam bezwładnie na poduszkę. – Ej, wstawaj! Liliana chciała, byś pomogła z przygotowaniem panieńskiego – otworzyłam szeroko oczy.

    – Że z czym? – Zamrugałam zszokowana. Westchnął ciężko.

    – Ja z Niallem zajmujemy się kawalerskim, a ty z Veronicą panieńskim, rozumiesz? – Wyjaśnił jak pięciolatkowi.

    – Och, ale że to dziś? – Leniwie zaczęłam wstawać.

    – No sobie wyobraź, że już jutro, a pojutrze ślub! Nieźle co? – Wyczułam ten sarkazm na kilometr.

    – Dobra idź, zaraz zejdę na dół – przeciągnęłam się, ale jemu jakoś niezbyt się chciało wykonać moje polecenie. – No co?

    – Pokłóciłaś się z tym całym Luke'm? – Miałam to chyba na czole napisane.

    – Dlaczego tak myślisz?

    – Bo ostatnim razem jak zasypiałaś przy otwartym oknie i rolety miałaś zasłonięte całą dobę, to byłaś w głębokiej depresji – to za dużo powiedziane, po prostu cierpiałam po pierwszej kłótni rodziców.

    – Przesadzasz – machnęłam ręką, idąc do szafy.

    – Wcale nie. Co się stało, Maddy? Chcę ci pomóc – zaczynałam się denerwować. Zacisnęłam mocno szczękę, by na niego nie wrzasnąć.

    – Jest ok. Jestem przemęczona, to wszystko. A teraz idę się umyć, a ty zrób mi pyszne śniadanie – podskakując, weszłam do łazienki i dopiero w niej zrzuciłam ten sztuczny uśmiech. Znów musiałam udawać, znów to samo.



    Zbiegłam na dół i poczułam niesamowity zapach. Ścisło mnie w żołądku z głodu. Wpadłam do kuchni i zobaczyłam, jak Louis pilnuje mojego śniadania.

    – Dzięki! – Pocałowałam go w policzek i odebrałam talerz pełen pyszności. Usiadłam przy stole i zaczęłam konsumować tuż obok Nialla.

    – Jak tam żyjesz? – Kiwa na mnie głową, biorąc gryza kanapki.

    – Jakoś żyje – wzruszyłam ramionami. – Jak tam odzyskiwanie rzeczy?

    – Słabo – zrobił krzywy uśmiech. – Muszę zamykać szafy na klucz.

    – I tak dorobię – do kuchni wbiegła uśmiechnięta Roni.

    – Dorobić możesz, bo to mieszkanie nie jest tanie.

    – Dlaczego my mieszkamy u Horanów, jak mamy własny apartament? – Odwróciłam się do brata.

    – Tak wyszło, że tu zabawniej – zaśmiał się pod nosem. W sumie racja. Mieliśmy mieszkać sami i ciągle milczeć skoro była możliwość być w domu, w którym zawsze jest głośno?

    – Zaraz lecimy na miasto, bo umówiłam się z Lily na – spojrzała na telefon – za piętnaście minut! – Chyba nie spodziewała się tak później godziny.

    – Tylko grzeczne zróbcie zabawy – poprosił Lou.

    – Wynajmiemy striptizerów do tego dildosy i będziemy mieli hot nockę – zacmokała.

    – Nie znam jej – mruknął Niall.

    – Kochasz mnie – przytuliła się do jego pleców, gdy ten garbił się nad stołem.

    – No to też... to znaczy kiedyś tak, dziś nie.

    – Pożyczę od ciebie samochód – okręciła kluczykami na palcu. Niall znów zaczął się dusić.

    – No mam dość! Przecież te kluczyki były w mo... – spojrzał na nią spode łba. – Przytuliłaś się, by je wyjąć.

    – Może – zaczęła biegać wzrokiem na boki. – Maddy, idziemy! – Ledwo wzięłam kilka kęsów, a ta już mnie ciągnęła.

    – O nie! Ona musi dobrze zjeść.

    – Zjemy na mieście, zadbam o to – znów zacmokała i pociągła mnie w kierunku wyjścia. Szybko ubrałam buty i zabrałam skórzaną kurtkę.

    Zapomniałam o jednej ważnej rzeczy... Miałam odblokować Luke'a numer... Człowiek mądry po szkodzie, heh...



[Rozdział 42]

    ~Tweet~
@ashleynotcliff Hahahaha! Co ja znalazłam XDDD @sexyboylol @rainbow.unicorn @poniesforever 


    ~Komentarze~
@sexyboylol @ashleynotcliff O boze! To sem ja! hahaha
@rainbow.unicorn @ashleynotcliff Skad ty masz to zdjengio?!
@poniesforever @ashleynotcliff Michael pisz normalnie to raz, dwa, Skąd masz to zdj Ashley?!
@ashleynotcliff @poniesforever Z telefonu Luke'a XD


    ~Wiadomości~
awenaqueen:
Elo wam.

ashleynotcliff:
:OOOOOO
Ty żyjesz?!

awenaqueen:
Ale śmieszne XD

ashleynotcliff:
Gdzieś ty się szlajała?!

awenaqueen:
To tu, to tam XD

poniesforever:
Fajnie, że olałaś Luke'a, fajnie że on olał ciebie, ale możecie się już pogodzić?

awenaqueen:
Am, jakbym nie chciała to bym tu nie pisała, c'nie?

poniesforever:
To może napisz do niego, a nie na konfie?

ashleynotcliff:
Ash...

awenaqueen:
Ugh -,-

penguinboy:
Maddy?

awenaqueen:
Yup.

penguinboy:
Ok.

poniesforever:
Serio kurwa?! To wasza cała konwersacja?!

awenaqueen:
Ale się napiąłeś jak Ja po dwóch mocnych XD

penguinboy:
Och, masz wypite.

poniesforever:
Poprawiłaś sytuacje nie ma co -,-

penguinboy:
Możesz się zamknąć albo przestań tak do niej pisać do chuja pana!

awenaqueen:
Ej! Boli mnie brzuch :(

poniesforever:
Po co piłaś? W Ash się zamieniasz?

penguinboy:
Wkurwiasz mnie już Irwin.

awenaqueen:
Nic nie jadłam od wczoraj :( Trochu mnie chyba z głodu boli ;-;

penguinboy:
Czemu nic nie jadłaś? Co się dzieje, Maddy? To przeze mnie?

awenaqueen:
Nie chyba, ja nie jem od kilku miesięcy regularnie. Myślę, że ten alko na prawie pusty żołądek mnie przybił >.<

penguinboy:
Nie pij już, ok?

awenaqueen:
Nie pije przecież jestem trzeźwa xD
Luke?

penguinboy:
Tak?

awenaqueen:
Wróciłeś?

penguinboy:
Tak słońce. Zawaliłem, ale to wszystko naprawię, obiecuje.

awenaqueen:
Nie obiecuj bo coś ci kiepsko to wychodzi XD

penguinboy:
Maddy...

awenaqueen:
No co?

penguinboy:
Nic. Postaram się już nie łamać tych obu obietnic.

awenaqueen:
Okey. Skoro tak twierdzisz.

penguinboy:
Idź spać i odezwij się rano.

awenaqueen:
Rano nie mogę, mam urwanie głowy, wieczorem też nie. Postaram się po jutrze, ok?

penguinboy:
Am, jasne. Ważne byś się odezwała. Teraz będę czekał miesiąc na znak od ciebie.

awenaqueen:
Zawsze jakieś wyjście :)

penguinboy:
Co?

awenaqueen:
Nic, nic. Dobranoc, Lukey.

penguinboy:
Dobranoc, Maddy.

rainbow.unicorn:
Dobranoc Laddy <3



[Rozdział 43]

    Już trzeci raz stanęłam przed lustrem i poprawiałam swoją sukienkę i włosy, ciągle mi coś nie pasowało. Roni twierdziła, że jestem przewrażliwiona gorzej niż Lily, która za niecałe dwie godziny miała pojawić się na ślubnym kobiercu. By nie wyszło, że jesteśmy samotne, to moim partnerem był oczywiście Louis, a Roni jej własny brat Niall. Z tego, co było mi wiadome, to Logan też się miał pojawić na przyjęciu, ale nie chciałam zostawiać Lou na pastwę pustych lal. Taka dobra ze mnie siostrzyczka.

    – Wyglądasz ślicznie, możesz wreszcie przestać? – Mój braciszek był rozbawiony moim staniem przed lustrem.

    – Ugh, po prostu czuję , że powinnam dziś wyglądać świetnie. – Dziwne przeczucia.

    – O, a planujesz zarzucić na kogoś swe sidła? – Oparł się o komodę, krzyżując ręce. Zdecydowanie wyglądał zbyt dobrze w garniaku.

    – Tak, na ciebie – zacmokałam, a on wywrócił oczami.

    – Impreza po weselichu będzie mega zajebista – szczerzył się Horan. – Zagrają dla nas dwa zespoły, w sumie to za dużo powiedziane, ale wiecie, o co chodzi.

    – Boże, jesteś ode mnie niższy – Roni stanęła obok brata. Miała na nogach wysokie szpilki i przewyższała brata z dobre dziesięć centymetrów. – Mogę napluć ci na głowę?

    – Pierwszy raz nie masz na sobie moich rzeczy, chwalmy pana! – Złożył ręce jak do modlitwy.

    – Em, polemizowałabym – wskazałam na nadgarstek dziewczyny. Niall od razu powędrował tam wzrokiem i dosłownie się załamał.

    – Nie, nie, ja po prostu wychodzę! – Obrócił się na piecie i wyszedł z domu.

    – Nialluś! – Poszła za nim szybkim krokiem. Szacun dla niej, bo ja już dawno zaliczyłabym glebę.

    – Gotowa wreszcie? – Wróciłam wzrokiem na brata.

    – Tsa – ostatni raz poprawiłam włosy.


***


    Ceremonia była chyba najpiękniejszą, jaką widziałam. Paryż zdecydowanie był strzałem w dziesiątkę. Suknia Lily również olśniewała wszystkich i wprawiała w kompleksy. Po złożeniu przysięgi wszyscy zaproszeni pojechali na salę, w której miała odbyć się reszta imprezy. Lily bała się, co za „zespoły" ściągnął Horan. Cóż, sama też się tego obawiałam, że to będą jacyś rockowcy. Na szczęście na początku miały lecieć jakieś zwykłe kawałki zapuszczone z laptopa do głośników.

    W każdym bądź razie postanowiłam coś zjeść, by potem nie słuchać narzekań Lou. Nakładałam sobie jakieś przekąski, gdy Roni pojawiła się znikąd.

    – Przestraszyłaś mnie – wyznałam szczerze.

    – Pamiętasz, o czym wczoraj mówiłyśmy? – Poprawiała swojego obcasa.

    – Zależy, o co konkretnie ci chodzi – wzięłam do ust pomidorka koktajlowego.

    – O tego Michael'a – wywróciła oczami.

    – A, no i co? – Popatrzyła na mnie ze znudzeniem. – Oj no droczę się – zaśmiałam się.

    – Więc... Myślisz, że odebrałby ode mnie? 

    – Dzizas, przecież już raz do niego dzwoniłaś i nie opierniczył cię.

    – Ale wtedy chodziło o ciebie, to zupełnie inna sytuacja niż zadzwonienie po koleżeńsku. Co ja pieprzę? –Skarciła się. – Nawet my znajomymi nie jesteśmy, ugh.

    – Przysięgam, że pewnego dnia zginiesz marnie – zaśmiała się i zmieniłyśmy temat.



    Według planu Horana dwie godziny miały być poświęcone na tańce towarzyskie, potem na coś romantycznego, a na sam koniec coś żwawego. No i jeśli lista piosenek się skończy, a ludzie nadal będą mieli mało, to pozostał jeszcze plan awaryjny w postaci znów wolnych kawałków.
    
    Przy tańcu towarzyskim nie obyło się bez poproszenia mnie do tańca przez Lou i Logana. Z jednej strony cieszyłam się, że nie siedzę jak idiotka, a z drugiej nie przepadałam za tańcem. Roni była rozchwytywana przez nieznajomych, ja na szczęście nie, dzięki mojemu towarzyszowi Loganowi.

    – Stęskniłem się za tobą, muszę przyznać – wyszczerzył się.

    – Przyznam, że ja za tobą również, choć cię początkowo nie poznałam – nadal było mi z tego powodu głupio.

    – Zdarza się. A z tym telefonem... odkupiłem ci, ale zostawiłem go w domu. Przyniosę ci go jutro.

    – Nie musiałeś, Log – bałam się, że wydał na mnie kupę kasy, a ja nie byłam warta nawet dolara.

    – Musiałem. Przeze mnie pokłóciłaś się ze znajomymi. Lou mi powiedział.

    – Ugh, nienawidzę go czasami – zirytowałam się, co rozbawiło mojego partnera.

    Naszą dalszą konwersację przerwał głos Horana, który przemawiał do mikrofonu na scenie. Wszyscy patrzeli w jego kierunku, co równało się koniec z tańcem, zresztą i tak muzyka ucichła.

    – Na chwilę przygasną światła, ale niech nikt się nie rusza z miejsc, a zwłaszcza goście honorowi – mrugnął do owej pary.

    Tak jak mówił chłopak, tak się stało. Światła pogasły i było słychać, jak ktoś znów pojawia się na scenie. Czyżby to ten „zespół"? Ciemność nie trwała długo, bo już po chwili usłyszeliśmy anielski głos, który był mi cholernie dobrze znany. Otworzyłam usta, a gdy światła znów zaczynały się stopniowo zapalać, po prostu miałam nogi jak z waty.

I'll take what you got, got, got
I know it's not a lot, lot, lot
Cos I just need another hit
You're the thing that I can't quit

    Nasze spojrzenia się skrzyżowały, co spowodowało lekki szok na twarzy blondyna, ale szybko się otrząsnął i śpiewał dalej. Nie wiedziałam, że grają...

You got what I want, want, want
Here but then you're gone, gone, gone
If you told me that we were through
You know that I would break the truth
[...]

    Po tej piosence zaśpiewali jeszcze kilka wolniejszych, a potem przeszli do bardziej żwawych. 

    – Braciszek się postarał, trzeba mu to przyznać – wykrzyczała Roni, chcąc przedrzeć się przez muzykę.

    – Tam jest obiekt twoich westchnień – wskazałam ręką na Michael'a, który miał blond włosy.

    – W sensie, że kto? – Niezbyt wiedziała, o co mi chodzi.

    – Michael! – Wykrzyczałam, by dobrze usłyszała. Zrobiła duże oczy i bacznie obserwowała chłopaka. Już się postaram, by coś z tego wyszło.

    Nagle poczułam, jak świat zaczyna wirować, więc czym prędzej wyszłam się przewietrzyć. Chwyciłam swoją czarną marynarkę i znalazłam się na zewnątrz. Wiał przyjemny zimny wiaterek, który mnie orzeźwił. Brałam głębokie wdechy, ale znów się słabo poczułam, więc położyłam marynarkę na schodku, po czym na niej usiadłam. Gładziłam skroń i oddychałam głęboko. Nie wiedziałam, czemu tak się źle poczułam, ale to pewnie od zjedzenia zbyt dużej ilości po tak długim czasie. Nie oszukujmy się, gdy człowiek nie je praktycznie w ogóle i nagle wpieprzy cały talerz przekąsek, to są tego skutki. Czułam, jak zaczyna mi być bardzo niedobrze. Wyjęłam telefon z torebki i napisałam szybkiego sms-a do Roni, by w razie co wiedzieli, gdzie jestem.

Do: Roni
Gdybym za długo nie wracała to jestem przed budynkiem. Jest mi cholernie niedobrze i chyba zaraz będę rzygać >.<



    Zdążyłam nacisnąć 'wyślij' i już pobiegłam wymiotować w pobliskie krzaki. Wyjęłam chusteczkę z torebki i otarłam usta. Wyleciało ze mnie wszystko to, co zjadłam. Oni serio pomyślą, że jestem anorektyczką, bulimiczką czy kimś takim.

    Chodziłam przez kilka minut w tę i z powrotem, by sprawdzić, czy już jest ok, ale nadal nie czułam się najlepiej. W końcu zrezygnowana usiadłam na schodku, na którym leżała moja marynarka. Podparłam sobie głowę na ręce, a palce wplotłam w swoje włosy. Zaczęły przechodzić mnie zimne dreszcze, więc już wiedziałam, że to nie zwykłe przejedzenie.

    Po chwili poczułam, jak ktoś narzuca na moje ramiona jakieś okrycie. Zerknęłam za siebie, ale zupełnie niepotrzebnie. Luke szybko usiadł obok mnie i objął ramieniem. Patrzył w moje oczy ze smutkiem. Gdy przeszedł mnie kolejny dreszcz, smutek zastąpiła troska.

    – Wejdź do środka skoro ci zimno – założył kosmyk moich włosów za ucho. Widziałam, że nadal trapi go nasza kłótnia i chyba wydawało mu się, że jestem nadal zła.

    – Nie mogę wejść – kolejny dreszcz tym razem silniejszy.

    – Dlaczego?

    – Bo... – moje oczy rozszerzyły się, a ja poderwałam się, by znów wymiotować.

    Ok, może powinnam robić to kulturalnie w toalecie, ale tam było za duszno. Niespodziewanie Luke wcale nie został na swoim miejscu, tylko przybiegł za mną. Cholera, to nie był najlepszy widok. Gładził moje plecy i przytrzymał moje włosy. Gdy skończyłam, spojrzałam na niego zmęczona.

    – Co ci jest? – Spytał przestraszony, a mnie przeszły ciarki, teraz z zimna. – Nie możesz tutaj zostać w takim stanie.

    Złapał mnie za rękę i podszedł do schodków, na których chwilę temu siedzieliśmy. Wziął swoją bluzkę i ją ubrał, a mi pomógł ubrać marynarkę.

    – Ale nie mam kluczy do domu – wymamrotałam.

    – Przecież ja mam, bo ustaliłem z chłopakami, że nie mam zamiaru pić. To znaczy mam od naszego hotelu – wyjął z kieszeni czarnych spodni mały pęk kluczyków. – Chcesz się przejść czy mam iść po auto?

    – Przejść – kiwałam zdecydowanie głową. Objął mnie i ucałował w czoło. – Luke, to jest okropny widok i na pewno śmierdzę i...

    – Jaki byłby ze mnie przyjaciel, jeśli bym się teraz przejmował twoim wyglądem, a nie zdrowiem? Poza tym nadal wyglądasz pięknie – splótł nasze dłonie ze sobą i zaczął prowadzić.

    Szliśmy powoli, co zdecydowanie mi pomagało. Jego obecność jakoś poprawiła moje samopoczucie i wreszcie się nie bałam, że nikt nie wie, co się ze mną dzieje. Chciałam z nim porozmawiać, skąd zna Horana, ale musiałam przełożyć to na następny dzień.



    Po kilku minutach wolnego spaceru – czytaj godzinie – dotarliśmy do owego hotelu. Luke wpuścił mnie pierwszą do pokoju. Czy to aby na pewno hotel? Wygląda jak apartament.

    – Poczekaj tu chwilkę – powiedział i zniknął gdzieś. Chwyciłam się za ramiona i lekko je pocierałam.

    Czułam się osłabiona i zmęczona. Możliwe, że czegoś nie powinnam jeść lub najzwyczajniej w świecie się zatrułam.

    – Nie, żeby coś, ale chcesz moje rzeczy do spania czy... czy mam przeszukać torbę Ashley w poszukiwaniu czegoś do spania dla ciebie? – Wrócił się najwidoczniej niepewny tego, co powinien postanowić.

    – Ja... – zamyśliłam się. Jego rzeczy? – Am, mogą być t-twoje... – spuściłam głowę, czując się dziwnie.

    Chłopak znów zniknął, ale pojawił się szybciej z gotowymi ciuchami dla mnie.

    – Tam jest łazienka. Gdyby coś się działo, wołaj mnie, ok? – Uchwycił moją twarz w obie dłonie i zmusił do patrzenia w oczy.

    – J-Jasne.

    Szybko poszłam się przebrać, ale postanowiłam, że prysznic dobrze mi zrobi. Ubrałam na siebie jego bluzkę z jakimś nadrukiem i jakieś dresowe szare spodnie. Zaczęłam się histerycznie śmiać. Wyglądałam koszmarnie. Pozbyłam się dolnej części, bo uznałam, że koszulka i tak jest na tyle duża, że zasłania to, co trzeba zasłonić. Wyszłam z łazienki, a blondyn patrzył na mnie przestraszony.

    – Coś się stało? – Spytał, a ja znów zaczęłam się śmiać.

    – Chyba wystarczy ta koszulka, bo w tych spodniach wyglądam jak... plump – z moich oczu zaczęły cieknąć łzy.
    
    Blondyn, widząc że ze mną już lepiej, podszedł i wziął na ręce.

    – Lucyna, postaw mnie! – Powiedziałam stanowczo.

    – Nie ma mowy mój mały plumpie – zaśmiał się i gdzieś ze mną zmierzał.

    Szybko się okazało, że to sypialnia. Położył mnie delikatnie na łóżku, jakbym była drogocenna wazą, a ja powtarzam kolejny raz, nie byłam warta nawet dolara.
    
    – Logan! – Wrzasnęłam, podrywając się.

    – Co?

    – Przynieś mój telefon z łazienki. Logan będzie się martwił – poprosiłam, ale ten ani drgnął.

    – No i? – Zaplótł ręce na klatce piersiowej.

    – "No i"? Jakbym do ciebie nie napisała, to też byś się martwił!

    – Och, więc myślałem, że jestem ważniejszy niż nowi znajomi – usłyszałam lekki zawód w jego głosie.

    – O co ci znowu chodzi? – Spytałam znudzona. – Logan to mój przyjaciel z dzieciństwa, więc wcale nie jest nowy – wyjaśniłam, a blondyn po chwilowym zastanowieniu wyszedł z pokoju.

    Pojawił się w nim z moim telefonem. Jak chce, to potrafi. Wysłałam wiadomość chłopakowi, by się nie martwił, ale gdy podniosłam głowę, to mojego zazdrośnika już nie było.

    – Lukey? – Zawołałam go, a on się momentalnie pojawił.

    – Czym sobie zasłużyłem na takie miłe zdrobnienie? – Nie rozumiałam go. Chwilę temu był zły, a teraz się uśmiechał.

    – Ano... – wydęłam wargi, myśląc. – Położysz się ze mną jak dawniej? Wypłukałam usta, więc nie capi z nich – dzisiaj robiłam z siebie mega pośmiewisko.

    Chłopak westchnął i wyszedł. Chyba go odstraszyłam. Położyłam się na poduszce i przykryłam szczelnie białą kołdrą. Było mi źle z tym, że nie zasypia przy mnie, jak to miał w zwyczaju robić w Sydney. Zamknęłam oczy, ale nie było mi to dane na długo. Luke usiadł obok mnie, lekko szturchając. Spojrzałam na niego zdziwiona.

    – Wypij chociaż kilka łyków – podał mi kubek z letnim napojem.

    Skoro mnie poprosił, to tak też zrobiłam. Odstawiłam kubek na szafkę nocną i znów położyłam głowę na poduszce. Luke chwilę się we mnie wpatrywał, a potem zdjął koszulkę. Nie wiem czemu, ale moje serce przyspieszyło na widok jego umięśnionego torsu. Bluzkę rzucił na fotel i przeszedł przeze mnie, kładąc się obok.

    – Mogę zdjąć spodnie czy to będzie zbyt niezręczne dla ciebie, gdy będę w samych bokserkach? – Zakryłam sobie twarz ręką, chociaż i tak byłam do niego odwrócona plecami. Przygryzłam wargę, by się nie zaśmiać.

    – N-Nie, to nie robi różnicy – nie rozumiałam, dlaczego się zająknęłam.

    – Może jednak mam ubrać...

    – Ugh! Po prostu się kładź Lucyna! – Wreszcie się zaśmiałam, co nie umknęło jego uwadze.

    – Ok – pozbył się dolnej części i wsunął się pod kołdrę. Objął mnie ramieniem w talii i przysunął się bliżej. – Gdyby coś się działo, to mnie obudź, jasne?

    – Mhmn – mruknęłam. Nawet jeśli jesteśmy teraz w pomieszczeniu bez świeżego powietrza... to ciepło bijącego od blondyna mnie po prostu koiło.



[Rozdział 44]

    Obudziłam się w innej pozycji, niż zasypiałam, to pewne. Luke wodził swoją dłonią po moim prawym ramieniu. Otworzyłam oczy, gdy wyczułam unoszącą się klatkę piersiową chłopaka, na której chamsko leżałam. Uniosłam głowę, by spojrzeć na blondyna, który już wcale nie spał.

    – Przepraszam – wypaliłam nagle.

    – Za? – Zdziwił się.

    – Przygniotłam cię cielskiem niczym wieloryb i nie mogłeś wstać – chciałam wstać, ale jego ręka szybko z mojego ramienia przesunęła się na talię i przyciągnęła z powrotem.

    – Kto powiedział, że sama się na mnie wdrapałaś? – Zaśmiał się.

    – Więc to ty? – Uniosłam głowę.

    – Może – uśmiechnął się, pokazując dołeczki.

    – A gdzie reszta?

    – Ash napisał do mnie z rana, że on jednak nie mógł pić. Do domu Horana przytargał ledwo żywą Ashley, bo się schalała – wywrócił znudzony oczami. – Reszta zapewne też tam jest.

    – Och... – tylko na tyle było mnie stać.

    – Chodź, zrobię coś dobrego do jedzenia i pojedziemy do Horanów.

    Oboje wyczołgaliśmy się z łóżka. On zaczął się ubierać, a ja dopiero sobie coś uświadomiłam.

    – Em, Luke? – Spojrzał na mnie, zapinając spodnie. – Dopuścisz mnie do torby Ash, bo zdaje się, że nie mam w czym wrócić – wskazałam na jego bluzkę, którą miałam na sobie. Zaśmiał się tylko i kiwną na tak.

    – Weź tylko spodnie, bo zgaduj, że bluzki to ona ma tylko zwiewne, a pogoda nie sprzyja – wskazał na duże okno, za którym padał deszcz.

    – Ok.

    Na górę planowałam włożyć moją sukienkę i marynarkę. Będę niesamowitym wybrykiem natury, to pewne. Wygrzebałam z jej torby jakieś dżinsy aka rurki i je założyłam. Nie wierzyłam, że miałyśmy taki sam rozmiar, a jednak. Założyłam jeszcze tylko stanik i na nowo bluzkę Luke'a, bo nie chciałam ubrudzić swojej sukienki.

    Poszukałam chłopaka i trafiłam do kuchni, gdzie unosił się słodki zapach naleśników. Z mojego brzucha wydobyło się burczenie.

    – Głodna – zaśmiał się.

    – W Syd to ja robiłam wam śniadanie, ale widzę, że poduczyłeś się w gotowaniu – nałożyłam sobie dżemu na talerz.

    – Niekoniecznie – zasiadł obok mnie. – Przecież nie mówiłem, że nie umiem gotować, prawda? – Wyszczerzył się.

    – Pf, to ty powinieneś mi robić wtedy śniadanka, a nie ja tobie – uderzyłam go w ramię.

    – Wybacz, o pani – pokłonił się. – Następnym razem będę twym szefem kuchni.

    Zajadaliśmy z uśmiechami, ale żadne z nas się nie odzywało. Nagle przypomniałam sobie coś, o co powinnam go spytać.

    – Czemu Lei tutaj nie ma? – Zastygł. 

    – Dlaczego pytasz? – Spytał, nawet na mnie nie patrząc.

    – Wróciliście do siebie, więc skoro Ashley przyjechała, to czemu nie ona?

    – Nie jest moją dziewczyną – odparł cicho. – Chciałem odreagować i jakoś zapomnieć o tobie, chociaż na pięć minut, ale nawet podczas pobytu z nią, nic to nie dało. Prawda jest taka, że gdy już miało... – domyśliłam się, co chciał powiedzieć – to wtedy po prostu pojawiałaś się ty i twoje słowa – spojrzał na mnie smutno.

    – Dobra, nie wracajmy do tego. – Skoro był to drażliwy temat, to nie potrzebnie go ruszałam.

    – Nie – chwycił mnie za rękę, gdy chciałam wstać. – Chcę, byś wiedziała, że wkurzyła się na mnie, bo zrezygnowałem z seksu. Nie popełniłem wtedy tego błędu i nie poddałem się pokusie. – Zapadła chwilowa cisza, którą przerwał jego telefon.

    Wreszcie mogłam wziąć nasze talerze i pozmywać. Jak się okazało, dzwonił Ash, który oczekiwał Luke'a w domu Horana.


***


    Postanowiliśmy pojechać autem, bo dom Nialla nie był wcale blisko 'hotelu'. Wysiadłam z auta i powoli ruszyłam do domu. Luke bardzo szybko znalazł się obok mnie i udając dżentelmena, otworzył mi drzwi. Weszliśmy do środka, gdzie pierwsze, co usłyszeliśmy, to krzyk Calum'a.

    – Clifford, ty chuju, oszukujesz! – Zaśmiałam się i przeszłam do salonu.

    – Jesteś – Roni akurat zbiegała ze schodów i podbiegła do mnie, zamykając w uścisku. – Martwiłam się.
    
    – Sama też się martwiłam, ale nic mi już nie jest – odsunęłam się od niej, a za nią zobaczyłam mordującą nas wzrokiem Ashley.

    – O, gołąbeczki – zaśmiał się Ashton, również mnie przytulając.

    – Ja też chcę tulić! – Calum rzucił joystick i podbiegł do nas.

    – Wal się Hood – Michael zrobił dokładnie to samo, co jego poprzednik.

    – Dusicie mnie na Boga! – Nie dało się nie śmiać. Wreszcie się ode mnie odsunęli.

    – O, a wy razem? – Zdziwił się Horan. – Co jest grane?

    – No jak to co? – Zakpił Calum i objął pana domu ramieniem. – Przecież Maddy to perełka naszego Hemmo.

    – Dawno wpierdol nie dostałeś – spojrzałam przestraszona na chłopaka, ale ten tylko się śmiał. Czyli żartował.

    – Widzisz, zazdrosny jest cwel o nią jak diabli.

    – Prosisz się Hood.

    – Ej! Czy ona ma na sobie męską koszulkę, czy ja mam omamy? – Horan zwrócił uwagę na coś, o czym sama zapomniałam.

    Spojrzałam na siebie i zorientowałam się, że nie zdjęłam bluzki Luke'a.

    – Roni! Zaraziłaś tym... czymś moją małą Maddy! – Uszczypnął siostrę.

    – Mała to jest twoja pała. Jest praktycznie na tym samym wzroście co ty, więc cicho bądź, bo ci nie oddam tej z tym tam twoim zespołem – machnęła ręką od niechcenia. Każdy w tym czasie zasiadł w salonie.

    – Ukradłaś bluzkę z logiem mojego ulubionego zespołu?! Jaja sobie robisz?! 
    
    – Cicho – warknęła, a ten się uciszył. – Widać, że Maddy też woli męskie ciuchy, nie? – Chciałam się wytłumaczyć, że to przypadek, ale w salonie pojawił się mój brat.

    – Nie strasz mnie tak – przytulił mnie.
    
    – Sorka.

    – Gdyby nie Logan, to bym nie wiedział, że jesteś z Luke'm – spojrzał krótko na blondyna.

    – Nie miała sił, by wszystkim oznajmić – spojrzałam na niego gniewnie. Nikomu nie pisałam, co mi było. Blondyn się przestraszył i odbiegł wzrokiem gdzieś na półki.
    
    – Co? – Zdenerwował się, wiedziałam. – Co ci się stało?

    – Ugh, było mi niedobrze, to wszystko.

    – Jadła coś? – Zamknęłam powieki.

    – Tak. – Czułam się, jakby byli w spisku za moimi plecami.


***


    W pokoju przebrałam się w swoje rzeczy. Dowiedziałam się, że Louis wymeldował nas z apartamentu i oficjalnie mieszkaliśmy u Horanów. Westchnęłam cicho, szukając moich ulubionych spodni, bo zdjęłam już te od Ash i obecnie byłam w bluzce, która zakrywała mój tyłek-tyle o ile, ale cicho.

    – Kurwa... – przeklęłam.

    Klęknęłam przy tej torbie. Byłam pewna, że je pakowałam. Nagle ktoś wyciągnął rękę do mojej torby i wyjął z niej parę czarnych spodni. Spojrzałam w górę i spotkałam się z uśmiechniętym Hemmo.

    – Skąd wiedziałeś, czego szukam? – Zdziwiłam się.

    – Zgadywałem – zaśmiał się. – Stałem w progu dobre pięć minut i widziałem, jak przewalasz te spodnie z miejsca na miejsce, nawet na nie nie zerkając – zdecydowanie go to bawiło.

    – Dzięki – zabrałam spodnie i wstałam. Znieruchomiałam, przypominając sobie, w co jestem obecnie ubrana.

    Spaliłam cegłę, wiedząc, że Luke obserwował mnie od kilku minut. Wcześniej pochylałam się nad torbą, więc musiał widzieć...

    – Wszystko ok? – Spytał zmartwiony.

    No jasne, stałam jak posąg, więc dziwne, by się nie martwił. Chwila... co?

    – T-Tak... – wyjąkałam. – Po prostu... no bo wiesz... jeszcze... to znaczy... widziałeś mnie w tym, a właściwie bez... to żenujące – zakryłam sobie twarz ręką.

    – Och... – chyba zdał sobie z tego sprawę. – Przepraszam. Jesteśmy przyjaciółmi, przecież nie mam zamiaru... właściwie to nie wiem co. Przecież już cię widziałem bez dolnej części ubioru, myślałem... – Wiedziałam, że czuł się winny, chociaż nie wiedział, co tak naprawdę zrobił źle.

    – To nic, to znaczy... Po prostu w nocy nie widziałeś nic, a teraz przyjmowałam dziwne pozycje... Boże kończmy ten chory temat.

    Twarz mi się paliła ze wstydu. Szybko uciekłam do łazienki i zamknąłem drzwi. Westchnęłam i opłukałam sobie twarz zimną wodą z jakieś trzy razy. Spojrzałam w lustro.

    – Idiotka, no idiotka. Na co ja mu to mówiłam? Nie mogłam zamknąć tematu? – Mówiłam do swojego odbicia, klepiąc się po policzkach.

    Naciągnęłam spodnie i wróciłam do pokoju, modląc się, by go nie było. Odetchnęłam z ulgą, widząc wolny pokój.



    Nazajutrz udawał, że nic się nie wydarzyło, a ja nie paplałam od rzeczy. Dziękowałam mu za to w duchu, naprawdę. Razem z Louisem musieliśmy niedługo wracać, zresztą chłopaki tak samo. Mój brat zdecydowanie polubił chłopaków, może to sprawka Horana, który ich znał?

    Stałam sobie na werandzie i obserwowałam dzieci, bawiące się po drugiej stronie z psem. Kawa, którą sobie zrobiłam, wystygła już, ale nie miałam ochoty jej kończyć.

    – Jutro wyjeżdżamy – Luke objął mnie od tyłu, zaplatając swoje palce na moim brzuchu. Podbródek umieścił na moim lewym ramieniu.

    – Tak, my też na dniach – uśmiechnęłam się lekko, nie odrywając wzroku od dzieci.

    – O czym myślisz?

    – O niczym... – skłamałam.

    W tym momencie moje myśli krążyły wokół niego samego i mojej siostry.

    – Powiedz, proszę – bardziej się wtulił.

    – Martwię się tym, co będzie i... tym, co było – oderwałam wzrok i przeniosłam go na kubek z kawą.

    – To znaczy?

    – Moja siostra... Chciałabym, by się obudziła – moje oczy się zaszkliły. – Bardzo bym chciała. Tęsknie za nią i jej głupimi docinkami... – podniosłam głowę ku niebu.

    – Obudzi się, jeszcze zobaczysz – odwrócił mnie do siebie przodem. – Nie płacz...

    – Przepraszam – odłożyłam kubek na balustradę i się do niego mocno przytuliłam. – Będę tęsknić za tobą.

    – Ja za tobą bardziej – szepnął ledwo słyszalnie. Schował swoją głowę w zagłębieniu mojej szyi.

    – Jak tu nie przyjdziecie, to was zdzielę biczem! – Krzyknął Michael, kierując swoje ostrzeżenie do nas.
    
    Prychnęłam, odsuwając się od blondyna, który również był rozbawiony. Pokręcił tylko głową i ruszył do domu. Zabrałam swoją kawę i zrobiłam to samo.



[Rozdział 45]

    ~Tweet~
@awenaqueen Ok, musiałam je wstawić. @penguinboy @sexyboylol @rainbow.unicorn @poniesforever *załącznik*


    ~Komentarze~
@sexyboylol @awenaqueen Z rana wyglądam jak gówno.
@rainbow.unicorn @sexyboylol Ty zawsze tak wyglądasz, lmao XD
@poniesforever @awenaqueen Jestem najgorętszy z całego tutaj towarzystwa 8)
@penguinboy @poniesforever Chyba cię coś boli kucyku ^_^


    ~Wiadomości~
sexyboylol:
A Clifford leci na Horanównę :D

awenaqueen:
:3

rainbow.unicorn:
CO?! To nie prawda! 

awenaqueen:
Bujać to my, a nie nas ;)

sexyboylol:
Nawet ona ci nie wierzy XD

awenaqueen:
XD
Gdzie reszta?

rainbow.unicorn:
Ić stont...
A za pewne zasnęli. Oni zawsze śpią w samolocie xd

awenaqueen:
Och, siedzą razem?

sexyboylol:
Przeważnie razem.
Niby się kłócą, ale są jak stare dobre małżeństwo. Rly.

awenaqueen:
No to może się pogodzą!

rainbow.unicorn:
Jeśli to zrobią, to kupię ci co tylko zechcesz!

awenaqueen:
:O

sexyboylol:
Jeśli by się pogodzili to tylko dzięki tobie.

awenaqueen:
Dlaczego?

sexyboylol:
Musimy spadać, pa!

rainbow.unicorn:
No dokładnie, papatki!

awenaqueen:
Ej!
:(((



[Rozdział 46]

*RONI*
    

ilovesleepx:
Braaaaaaaaaacie?

iloveeatx:
oho, czego tym razem?

ilovesleepx:
Oj, bo od razu czegoś chcę :(
Ranisz.

iloveeatx:
=.=

ilovesleepx:
;(

iloveeatx:
no dobra
więc po co piszesz?

ilovesleepx:
Bo ty znasz tego Michaela, c'nie?

iloveeatx:
god damn, wiedziałem, że czegoś chcesz.
no i co w związku z tym, że go znam?

ilovesleepx:
No to mógłbyś mi podać jego tt? :D

iloveeatx:
=.=
chcesz flirtować z gordonem?

ilovesleepx:
Co?
Nie?

iloveeatx:
jasne. co będę miał z tego, że ci podam jego tt?

ilovesleepx:
Darmową naukę pisania dużych liter na początku każdego nowego zdania?
Serio, mógłbyś się tego wreszcie wykuć ;/

iloveeatx:
==.==
milcz, dziewko!
moje zdania, moje zasady, bicz!
idę z chłopakami na piwo, nara

ilovesleepx:
NIEEEE
WAIT A MINUTE!
Dostaniesz z powrotem tę koszulkę!
I dwie poprzednie!



iloveeatx:
jakie dwie poprzednie?

ilovesleepx:
Łapiesz mnie za słówka -,-
No więc, jak będzie?

iloveeatx:
ugh, ok.
rainbow.unicorn

ilovesleepx:
jdbashdbahsbd
Jaki słodki <3

iloveeatx:
zaraz się zrzygam

ilovesleepx:
Oj, no weź ;D

iloveeatx:
nie, poważnie
kurwa, zjadłem chyba...
idę na randkę ze sraczem

Dostarczono.
Nie wyświetlono 19:20

iloveeatx:
pewnie, olej brata w potrzebie
siedzę w kiblu, jakby cię to interesowało

Dostarczono.
Nie wyświetlono 19:26



[Rozdział 47]

*RONI*


    ~Tweet~
@iloveeatx Uroczo <3 Moja siostra jak chce, to potrafi być miła :3 @ilovesleepx

    ~Komentarze~
@louisbro @iloveeatx Stary, ale z ciebie pedofil ;)
@rainbow.unicorn @iloveeatx To jej tt? Dam jej follow za ten misie xx
@penguinboy @rainbow.unicorn Popracuj nad sensem zdania ^^



[Rozdział 48]

    *RONI*


~Wiadomości~
rainbow.unicorn:
Hey Roni :D

ilovesleepx:
Omg, miałam ci dziś sama napisać.

rainbow.unicorn:
Serio? :O

ilovesleepx:
No xd

rainbow.unicorn:
Słodko wyglądałaś z tymi misiami xx

ilovesleepx:
Dzięki xx

rainbow.unicorn:
Jak ty możesz być z nim wgl spokrewniona?

ilovesleepx:
No właśnie się zastanawiam. Możliwe, że doszło do podmiany w szpitalu.

rainbow.unicorn:
To tak jak ze mną i Ashley ;(
Tę alkoholiczkę też podmienili.

ilovesleepx:
Aa, to ta blondynka?

rainbow.unicorn:
Niestety. Wolałbym, by Madds była moją sis ;(

ilovesleepx:
:(((

rainbow.unicorn:
Ej, opowiedz coś o sobie, bo nie było okazji pogadać :D

ilovesleepx:
A co chciałbyś wiedzieć?

rainbow.unicorn:
Ile masz lat chociażby :D

ilovesleepx:
Niall nie mówił? :O

rainbow.unicorn:
Nie gadałem z nikim na twój temat, a sam Niall nie był zbyt wylewny, więc...

ilovesleepx:
Mam 18 :D

rainbow.unicorn:
Coooo?!
Myślałem, że z góra 16 O_O

ilovesleepx:
Rly?
Kurwa, co wy macie do mojego wzrostu?!
Sorry za przekleństwo ;-;
Zdenerwowałam się xd

rainbow.unicorn:
Niziutka jesteś :D

ilovesleepx:
=.=
Będziesz mi dokuczał? :(

rainbow.unicorn:
Ale ty jesteś taka maciupka! Stałaś obok brata – on to już chuchro - gdyby tak cię objąć i zdusić, to coś czuję, że flaki by wyszły >.<

ilovesleepx:
O-hy-da

rainbow.unicorn:
Sr, za dużo gier xD

ilovesleepx:
A ty ile masz?

rainbow.unicorn:
20 B)

ilovesleepx:
To żeś stary, a nie wyglądasz, ci powiem ;P

rainbow.unicorn:
Dzięki, chyba...
Ej, gdzie on cię ukrywał całe życie?

ilovesleepx:
Wiesz, muszę iść, bo on chyba znów rzyga.
Także...
Paa!

rainbow.unicorn:
Czemu mam wrażenie, że powiedziałem coś złego?

Dostarczono
Nie wyświetlono 11:02



[Rozdział 49]

*RONI*


    ~Tweet~
@ilovesleepx Niall rzyga, ja wychodzę, YOLO bracie ;* @iloveeatx *załącznik*


    ~Komentarze~
@iloveeatx @ilovesleepx Pewnie, zostaw mnie, umrę w samotności. ZAPAMIĘTAM TO SOBIE!

@awenaqueen zaczął Cię obserwować!
@awenaqueen lubi twojego Tweeta!
@awenaqueen podał dalej twojego Tweeta!



    Ściągnęłam brwi, widząc trzy powiadomienia od tego samego użytkownika. Awena? Powinnam ją znać? Zablokowałam telefon i schowałam do tylnej kieszeni spodni. Byłam zła na Nialla, że tak zdupił moje dzisiejsze wyjście do skateparku. Zeżarł coś po powrocie do Stanów i teraz cierpiał. A mówiłam mu tyle razy, że ta knajpa jest niepewna, to nie. Po co słuchać siostry?

    – Roooni? – Zawył z góry.

    Warknęłam pod nosem i poszłam na górę, biorąc po dwa schodki. Wbiłam do łazienki bez pukania.

    – Czego? – Splotłam ręce.

    Siedział przed kiblem z telefonem w dłoni i był blady jak ściana.

    – Gówna psiego. – Jeszcze miał siłę się przekomarzać, wiec nie było tak źle. – Mogłabyś skoczyć do apteki?

    – Jesu! – Złapałam się za serce. – Nie gadaj!

    – Co? – Zaczął rozglądać się dookoła, jakby doszukiwał się malutkiego pająka, których to panicznie się boi.

    – Mam wołać testy ciążowe dla mężczyzn?! – Pochylił się nad muszlą, ale raczej nie z przyczyny mdłości.

    – Jak tylko odzyskam siły, to tak ci nakopie, że się nie pozbierasz krasnalu! – Spojrzał na mnie gniewnie. – Chwileczkę... Czy ta bluza nie jest przypadkiem moja?

    – Już późno. Pójdę lepiej po te testy, ciao – pomachałam i zbiegłam na dół.

    – Oberwiesz za to Veronico Dino Horan! – Wzdrygnęłam się, słysząc, jak mnie nazwał.

    Nie daruje mu tego... Pożałuje!

    Do domu wróciłam troszkę później, niż planowałam, bo po drodze zaczepił mnie mój znajomy, a właściwie przyjaciel, Brian. Wyszło, jak wyszło, że w domu byłam dopiero po dwudziestej. Przekraczając próg, troszkę się przeraziłam. Ciemno jak w nie powiem gdzie i bardzo cicho. Normalnie Niall zawsze jęczał, by go pół osiedla słyszało.

    – Niall? – Zawołałam, ale zero odzewu.

    Dobra, przestraszyłam się. Co jak mu się coś stało? Cholera, nie powinnam była go zostawiać samego w takim stanie!

    Pobiegłam szybko schodami na górę i wbiłam do łazienki, ale tam nie było truchła. Ok. Następne w kolejce były pokoje. Najpierw jego, choć bardzo często sypiał w moim. Otworzyłam drzwi i zapaliłam średnie światło. Spał wtulony w poduszkę, a przy łóżku stała miska. Odetchnęłam z ulgą. Podeszłam do niego i sprawdziłam, czy z nim wszystko w porządku, ale okazało się, że tak. Upadłam na podłogę, ciesząc się, że nic mu nie jest. Może i był starszy, ale byliśmy rodzeństwem, mieliśmy tylko siebie. Nie wyobrażałam sobie utraty brata.

    – Roni? – Wychrypiał, otwierając jedno oko.

    – Jestem – objęłam kolana ramionami.

    W tej chwili po prostu potrzebowałam posiedzieć i na niego popatrzeć.

    – Gdzie byłaś?

    – Spotkałam Briana i zeszło trochę. Byłam w aptece i kupiłam jakieś witaminy, ale polecano mi, by wysłać cię do lekarza, skoro to trwa już dwa dni.

    – Nic mi nie jest. Już mi przeszło, teraz po prostu jestem słaby, to wszystko – uśmiechnął się lekko. – Nie martw się, Roni – wtulił się bardziej w poduszkę.

    Westchnęłam i wstałam, przykrywając go kocem.

    – Nie strasz mnie tak – poklepałam go lekko po ramieniu i wyszłam z pokoju, gasząc światło.

    Oparłam się o drzwi i stałam tak chwilę, dopóki nie wybił mnie z tego amoku dzwonek telefonu.


rainbow.unicorn:
Powiedz, że jesteś, bo wszyscy na mnie zlewają :(

ilovesleepx:
Jestem.

rainbow.unicorn:
Jak tam Niall?

ilovesleepx:
Lepiej. Muszę go jeszcze poniańczyć jutro, a po jutrze mogę spokojnie zająć się resztą wakacji <3

rainbow.unicorn:
Wgl jaka akcja. Ashley spadła z krzesła, wpadła na Cal'a, który stłukł talerz, który zrobił krzywdę Ashtonowi, a temu wszystkiemu przyglądałem się ja, a Luke tylko na chwilę oderwał wzrok od fona i pokręcił głową xD

ilovesleepx:
HAHAHAHAHA

rainbow.unicorn:
To nie śmieszne, potem oberwało mi się od tej małpy, że zamiast pomóc, to się brechtam i zdjęcia robię.
Skasowała mi wszystkie, dziffka ;-;

ilovesleepx:
;(
A już liczyłam na zdjęcia.

rainbow.unicorn:
Cal się chyba masturbuje ;-;

ilovesleepx:
Haha, co?

rainbow.unicorn:
To nie śmieszne... O Luke się zdenerwował hahaha
Krzyknął: „Calum, wypierdalaj do piwnicy!

ilovesleepx:
Loooool

rainbow.unicorn:
Ooo a Cal się oburzył, że to nie on, więc zostają Ashy...

ilovesleepx:
Nie musiałam tego wiedzieć :")

rainbow.unicorn:
A o masturbacji Cal'a już tak?

ilovesleepx:
To inna sprawa, lmao

rainbow.unicorn:
Ej, idę spać.
Branoc, maleńka ;*

rainbow.unicorn is offline...

ilovesleepx:
COŚ TY NAPISAŁ?!
Wracaj farbowana lalo!
POŻAŁUJESZ!

Dostarczono
Nie wyświetlono
20:58

rainbow.unicorn is online...

ilovesleepx:
No dobra... Dobranoc, Mikey ;*

Dostarczono
Wyświetlono.
21:02



[Rozdział 50]

*RONI*

    ~Tweet~
@ilovesleepx OMFG Dostałam psiaka! Nazwę go Hektor, lmao @iloveeatx *załącznik*


    ~Komentarze~
@iloveeatx @ilovesleepx Zdechnie po tygodniu [*]
@ilovesleepx @iloveeatx Żebyś ty zaraz nie zdechł.
@rainbow.unicorn @ilovesleepx Jak słodko <3
@iloveeatx @rainbow.unicorn Czy ty mi sis podrywasz?! Masz gówniarzu uprawnienia?
@rainbow.unicorn @iloveeatx Nie, ale jak masz instrukcje obsługi to skorzystam ;)
@iloveeatx @rainbow.unicorn U góry dwa pokrętła do regulowania złości, a na dole wnęka miłości. Poczekaj, powinienem gdzieś mieć tę instrukcję...
@ilovesleepx @iloveeatx Co...? COOOOOOOOOOOOO?!
@rainbow.unicorn @ilovesleepx Nie denerwuj się, jak się spotkamy to wtedy możesz, bo wtedy pokręcę pokrętłami :D
@ilovesleepx @iloveeatx Fuj, jesteście obaj chorzy. Brat, powinieneś mnie bronić przed zbokami, a ty mnie jeszcze im sprzedajesz!
@iloveeatx @ilovesleepx Sprzedać...


    ~Tweet~
@iloveeatx Jolo, sprzedaje siostrę. Kto kupi? 8)


    ~Komentarze~
@ilovesleepx @iloveeatx Serio? ;-;
@rainbow.unicorn @iloveeatx Ja kupię! Ale z instrukcją, ziom ^^
@iloveeatx @rainbow.unicorn Się wie ;)


    ~Tweet~
@ilovesleepx Pomusz ktoź ;-;







~awenaqueen~



Brak komentarzy:

Prześlij komentarz