piątek, 18 czerwca 2021

Angelic Delusions: Epilog 2/2



    – Chyba nigdy nie zrozumiemy twojego egoistycznego zachowania. Czytaliśmy twój list chyba z setki razy. Wiesz, co jest najgorsze? Że każdy się rozstał. Mike co prawda jeszcze tutaj mieszka, ale nie wiem, na jak długo tu zostanie. Calum... Myślę, że wiesz, co się z nim stało. Na szczęście Seba ma jako jedyny z nas wszystkich zdrowy rozsądek. Pomaga Calum'owi, ale cholera! To nie jest proste, wiesz?! Został sam! Tak, sam! Bo ja też nie należę do zdrowych. To jest jak wirus. Rozprzestrzenia się. Najpierw śmierć Angel i wtedy zarażony zostałeś ty. Po twojej śmierci, wirus objął nas. Nas wszystkich. Nie mam zamiaru tak jak ty tchórzyć i umierać. Nic z tych rzeczy. Ale wiem, że nic już nie będzie dobrze. Ashton... Ashton z tego, co wiem, leczy się. Jego dziewczyna przy nim siedzi i pilnuje, by brał leki. To nie twoja wina tak w sumie, bo Ash cierpi tak od śmierci Angel. Myślę, że on tak jak ty był z nią cholernie blisko... Tak jak ty i ja. Jestem zimnym skurwysynem, tak pewnie myślisz. Bo ja nie cierpię jak wasza dwójka. Chyba nim jestem...

    Nie jesteś Josh.

    – ... Stoję tu, bo... – westchnąłem, patrząc w niebo. – Bo nogi mnie tu przywlokły. Tak jak czytałem w twoim liście. Mamy was tutaj odwiedzać. Więc jestem. Zalewam cię falą oszczerstw, a ty nawet nie możesz odpyskować! To wkurwia! – hamowałem się, by nie zacząć płakać. – Nie wiem, coś ty mi zrobił, Luke, ale... Byłeś moim przyjacielem i nie mam zamiaru tu więcej przychodzić. Taka jest smutna prawda. By zacząć żyć, muszę zapomnieć. Wyjechać. Tak jak Ash i Calum są daleko stąd, tak i ja muszę być. Na szczęście ta nowa trasa mi to umożliwi. To tyle. Jak będę znów chciał ci nawtykać, to się pojawię.

    Wiesz, gdzie mnie znajdziesz.

    – Mam nadzieję, że chociaż wy jesteście szczęśliwi. Bo my ani trochę.

    Odszedłem od ich grobów. Pogada dziś nie sprzyjała, bo ciągle padało. Miałem chwilę, by postać w suszy, bo akurat przestało padać. Teraz gdy wracam do auta, deszcz znów zaczyna moczyć moją bluzę, która i tak sucha już nie jest. – Jeżeli to wy, to wiedzcie, że jesteście wkurwiający! Będę chory! – krzyknąłem na cały cmentarz, nie odwracając się.


    Narrator...

    Oni stali tuż za nim. Gdy odchodził, oboje wiedzieli, że nie wróci. Nie byli źli. Cieszyli się, chociaż byli zawiedzeni stanem zdrowia ich przyjaciół. Teraz oboje rozumieją, dlaczego nikt wcześniej nie przyszedł odwiedzić ich grobu. Dlaczego żadnego z nich nie było na pogrzebie Luke'a. Rozumieją i nie mają im tego za złe. Byli mu wdzięczni, że przyszedł i powiedział im, co leży mu na sercu. Teraz oboje rozpłynęli się w powietrzu, bo już nie mają dla kogo tutaj stać. Nie usłyszeli ostatnich słów Josh'a, przez które zniknęli. Nie zwrócili uwagi, że chłopak się tuż na końcu ścieżki, odwrócił.
    
    Rest in Peace.
    
    Tymi słowami, sprawił, że odeszli. Odeszli w pokoju po roku od śmierci Luke'a.

    2.07.2016


~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~

Czy zrozumieliście, jak ta część była pisana? Była pisana w dzienniku Luke'a. Pierwsza część epilogu to nic innego jak list pożegnalny. Druga to chyba nie muszę tłumaczyć? Jedynie nie pamiętałam, w jakim roku rozgrywała się akcja całego FOIM'u i te 2016 może być błędnym rokiem. Możliwe, że powinien być 2017, ale musicie mi to wybaczyć :/
(Notka z 2015 roku, ale ja stara)









~awenaqueen~



Angelic Delusions: Epilog 1/2



    Koniec Urojeń.

    Przepraszam? Tak myślę.
Chyba tak nie zaczyna się listu, ale nie mam czasu ani siły nad tym myśleć. Zrozumiałem już wszystko. Potwornie długo mnie nie było, przepraszam was. Od samego września do końca czerwca. Trochę zeszło mi dojście do smutnej prawdy. Dzwoniliście i nawet próbowaliście przyjechać, ale ja nieświadomie uciekałem. Wszędzie za sobą ciągnąłem Angel. W końcu obiecałem jej, że się nią zajmę, prawda? Zawsze. Zrozumiałem coś. Zrozumiałem, że ona nie musi być żywa by była przy mnie. Ja wiem, że ciągle ze mną jest. Będziemy się znali na wieki. Teraz rozumiem, o co jej chodziło. Zrozumiałem też, że nie żartowała o tym zapomnieniu. Ona ciągle dawała mi jakieś znaki, bym do was wrócił. Do ludzi. Utknąłem na pograniczu Życia i Śmierci, ale już jest ok. Myślę, że dałem sobie radę. Często mnie prosiła o pozwolenie na odejście, ale trzymałem ją na smyczy i dopiero dziś rozumiem swój błąd. Przepraszam Angel? Zrozumiałem też, o co ci chodziło z Mike'm. On faktycznie nie mógł cię zobaczyć. Tylko ja byłem w stanie cię zobaczyć. Wiem już, dlaczego moje wiadomości nigdy nie zostały dostarczone i nigdy nie zostaną. Przecież nie ma takiej komunikacji z tamtym światem. Byłaś wytworem mojej wyobraźni, duchem, który był niematerialny. Przepraszam też, że przeze mnie chorowałaś. Trzymałem cię na siłę wśród żywych, a ty umierałaś nawet, jak byłaś już martwa. Bardzo cię przepraszam. Chciałem uchronić cię przed cierpieniem, a tym samym sam zadawałem największy ból.

    Zażądałem od niej, by zwolniła mnie z obietnicy, przez którą i ja cierpiałem tak jak ona. Była bardzo smutna, ale się zgodziła. Przepraszam chłopaki, nie dałem rady. Stojąc na pograniczu... Zmuszony byłem wybrać. No i wybrałem. Wybrałem życie wieczne z Angel. Nie pożegnałem się z wami, ale wiem, że nie pozwolilibyście mi na to. Teraz gdy nie muszę już martwić się, czy dotrzymam danego jej słowa i będę żył, mogę spokojnie umrzeć. Wybaczcie mi. Mam nadzieję, że wybaczycie. Nie chcę od was obietnic, bo one są do kitu, coś o tym wiem. Po prostu przyjdziecie czasem nas odwiedzić. Będę tam na was czekał. Będę czekał na spotkanie z przyjaciółmi. Nawet za tobą Joshua. Jestem do dupy w takich przemowach, więc... żegnajcie.









~awenaqueen~



Angelic Delusions Cz.10



    Ostatnie urojenie...
    1 Lipca

    Siedzę załamany w salonie. Jestem przerażony jak długo trwało to przeziębienie. Czy tak to w ogóle mogę nazywać? Zeszłaś do mnie i usiadłaś naprzeciwko z poważną miną.

    – Chcesz mnie zapamiętać zawsze uśmiechniętą i zdrową, prawda? – pytasz nagle.

    – Oczywiście – odpowiadam.

    – To nie pozwól mi już chorować, Lukey – szepnęłaś niemal błagalnie.

    – Ja już się nie uśmiecham – powiedziałem, będąc zupełnie gdzieś indziej myślami.

    – Pozwolisz mi odejść, Lukey?

    – Jestem samolubem – stwierdzam. Nie chcę pozwolić ci odejść. Chcę byś była ze mną.

    – Pozwolisz mi odejść? – ponowiłaś pytanie, ale już bez mojego imienia.

    – Jestem chory – zakryłem sobie twarz ręką. Głowa boli mnie od kilku dni coraz bardziej, a telefony stają się coraz bardziej słyszalne. Czy wcześniej ich nie słyszałem?

    – Pozwolisz mi odejść? – usłyszałem, więc spojrzałem na ciebie. Uśmiechałaś się ze łzami w oczach.

    – Jak ty pozwolisz odejść i mi.

    Przepraszam...? Tak myślę.









~awenaqueen~



Angelic Delusions Cz.9



    Dziewiąte .rojenie
    1 Czerwca

    – Kochanie, zbyt często chorujesz. Powinniśmy iść do lekarza. To już nie są żarty – siedziałem na skrawku naszego łóżka i trzymałem twoją zimną dłoń. Byłaś cholernie blada i coraz więcej spałaś. W nocy dało się usłyszeć, jak ciężko przychodzi ci oddychanie. – Aniołku? – otworzyłaś z trudem oczy. Były zmęczone, a całe soczewki zalała czerń.

    – Luke, Daj mi... Daj mi... – nie mogłaś dokończyć.

    – Co ci dać?

    – Daj mi po prostu... – Twoje oczy znów się zamknęły, a ja się przeraziłem, gdy twoja klatka piersiowa prawie w ogóle się nie unosiła.

    – Skarbie co mam ci dać?! – spytałem przerażony. – Dam ci wszystko, tylko proszę, nie choruj już! – słona ciecz zaczęła spływać po moim policzku.

    Byłem ślepy, a ty umierałaś w moich ramionach.









~awenaqueen~



Angelic Delusions Cz.8



    15 Maja

    Długo nie wychodziłaś z łazienki, ale wiem, że wzięłaś ze sobą telefon. Postanowiłem znów do ciebie napisać. Usłyszałem prysznic, więc zapewne spłukujesz włosy.

Me:
Czemu tak długo siedzisz?
Aniołku, znów się przeziębisz!

Nie dostarczono.


    – Jestem! – krzyknęłaś uśmiechnięta. Spojrzałem na telefon, ale tam dalej było niedostarczone. Twój telefon ma zieloną lampkę, która informuje o nieprzeczytanych wiadomościach... Dlaczego więc teraz nie błyska, informując o moich wiadomościach?

    Dziś znam już odpowiedź.









~awenaqueen~



Angelic Delusions Cz.7



    Siódme ...jenie
    13 Marzeca

    – Dziś dzwoniła do mnie mama – usiadłem obok ciebie na łóżku. Byłaś blada. Nienawidzę, gdy się przeziębisz. Wtedy wyglądasz tak... Tak bardzo źle. Tak bardzo wtedy przypominasz mi... Nie, to już nieważne.

    – I? – spytałaś z chrypą.

    – I mówiła od rzeczy. Wiesz, że nawet się popłakała. A ja nawet nie wiem dlaczego – wzruszyłem ramionami.

    – Nie słyszałeś, co mówiła? – Czasem twoje pytania były co najmniej dziwne.

    – Tak myślę... Chyba słyszałem, ale zapomniałem, co mówiła – próbowałem sobie przypomnieć, ale znów rozbolała mnie głowa, więc przestałem się tym przejmować.

    – To źle skoro nie słyszysz już innych – spojrzałem na ciebie, a twoje oczy już się zamykały.

    Zastanawiałem się wtedy, dlaczego tak często chorujesz i jesteś taka słaba.









~awenaqueen~



Angelic Delusions Cz.6



    Szóste ...enie
    28 Stycznia

    Wyszłaś na zakupy, bez poinformowania mnie. Postanowiłem napisać do ciebie tak, jak dawniej na chacie.

Me:
Gdzie jesteś?
Za ile będziesz?
Daj mi jakiś znak.
Cokolwiek, bym wiedział, że żyjesz

Nie dostarczono

    Wtedy zastanawiałem się, dlaczego nie odczytałaś moich wiadomości.









~awenaqueen~



Angelic Delusions Cz.5



    19 Stycznia

    – Michael powiedział, że wpadnie nas odwiedzić – powiedziałem, gdy usłyszałem, jak weszłaś do kuchni. Kroiłem warzywa na twoją ulubioną sałatkę.

    – Hm. Myślę, że może być problem – zerknąłem przez ramię, a ty stałaś w białym szlafroku i wycierałaś włosy ręcznikiem.

    – Jaki?

    – Może mnie nie zobaczyć.

    – Miałaś nie jechać do mamy. Mieliśmy jechać razem – zdenerwowałem się wtedy. Momentami potrafiłaś być taka uparta! Ty jedynie popatrzyłaś na mnie smutno i z... troską.

    Dziś wiem, dlaczego tak na mnie spojrzałaś.









~awenaqueen~



Angelic Delusions Cz.4



    Trzecie... nie.
    30 Grudnia

    Kopnąłem kosz na śmieci, a Angel szybko do mnie podbiegła zaniepokojona.

    – Rozumiesz?! – krzyknąłem, a ona się zlękła. – Ci idioci chcieli mnie siłą do siebie zabrać! Co z nimi do jasnej cholery?!

    – L-Luke – zająknęła się. – Może faktycznie spędź z nimi sylwestra. Ja w tym czasie odwiedzę rodzinę – uśmiechnęła się ciepło.

    Nie ma mowy – warknąłem.

    – Luke, proszę, pozwól mi... – zaczęła, ale ja mam gdzieś to ględzenie! Chcę mieć ją cały czas przy sobie! Nie chce spuścić ją z oka nawet na pięć minut. Co, jeśli w tym czasie coś się stanie?!

    – Angel, powiedziałem NIE! – uniosłem się, a ona jedynie popatrzyła przestraszona.

    Dziś wiem, że powinienem był jej pozwolić.









~awenaqueen~



Angelic Delusions Cz.3



    Drugie... ie
    23 Grudnia

    – Nie wiem, czemu chłopacy tak bardzo mnie namawiali na spędzenie świąt razem. Chyba twierdzą, że za dużo spędzam czasu z tobą – przeczesałem włosy palcami, wzdychając przy tym.

    – Powinieneś iść do nich, a o mnie zapomnieć – usiadła na moich kolanach, a ja się przeraziłem jej wypowiedzią. Po chwili zaczęła się śmiać. – Głuptas – pstryknęła mnie w nos, a ja poczułem ulgę, że żartowała.

    Dziś wiem, że to nie był żart.









~awenaqueen~



Angelic Delusions Cz.2



    21 Grudnia...

    – Wszystkiego najlepszego kochanie! – wszedłem z tortem do salonu, gdzie Angel czytała swoją ulubioną książkę. Spojrzała na mnie i uśmiechnęła się szeroko.

    – Nie musiałeś, Luke.

    – W zeszłym roku nie było tak, jak chciałem, więc musiałem to naprawić. Zresztą... Czy ty widzisz, jak długo się już znamy? – założyłem kosmyk jej włosów za ucho.

    – Luke, będziemy znać się już na wieki – złapała mój nadgarstek.

    Dziś wiem, że to, co powiedziałaś, miało większy sens, niż początkowo myślałem.









~awenaqueen~



Angelic Delusions Cz.1



    Pierwsze... e
    1 Grudnia

    Zima. Co oznacza nadchodzące święta. Spędzę je z moim Aniołkiem. Jakie to cudowne uczucie, wiedzieć, że podzielisz się opłatkiem z drugą połówką. Od czasu pobytu w szpitalu nie odstępuję jej na krok. Kocham ją i muszę się o nią troszczyć, a ten koszmar... Nie, nie mogę o nim myśleć, bo zawsze zaczyna mnie boleć głowa.

    – Lukey! – usłyszałem słodki głos mojego Aniołka. Cieszyła się z leżącego śniegu, który to zaszczycił nas swoją obecnością już na początku grudnia.

    – Jak się przeziębisz to...

    – To się mną zajmiesz – wywróciła oczami.

    Gdybym mógł, to bym się zajął, wiesz? Zawsze.







~awenaqueen~



Ankey Returns Cz.19 Koniec



*Luke*

    Obudziłem się koło siedemnastej. Nieźle wczoraj pobalowałem, bo pamiętam, jak podbijały do mnie laski, ale mimo alkoholu, żadnej nie uległem. Jestem z siebie dumny.

    Wstałem z łóżka zupełnie mi obcego. Jestem w ciuchach, więc dobrze pamiętam. Wyciągam telefon z kieszeni spodni i widzę, że Josh zbombardował mnie telefonami. Szlag! A może to o Angel? Szybko do niego oddzwoniłem.

    – Gdzie ty kurwa jesteś? – ryknął, ledwo odebrał.

    – Czego? – pytam niby obojętnie. Westchnął.

    – Angel miała operacje – wytrzeszczyłem oczy i przełknąłem ślinę.

    – I?

    – I rusz swój odwłok do szpitala.

    I się rozłączył. Miałem chęć mu wpierdolić, serio. Wstałem i ogarnąłem się w obcym mi domu. Nadal nie mam pojęcia, gdzie jestem, ale kij z tym. Szybki prysznic i wylatuje z domu. Już wiem, gdzie byłem. To dom Michael'a. Teraz jakby się tak zastanowić, to ja nie wiem, czemu my się kisimy w domu Angel, jak mamy własny? Wzdycham i idę w kierunku przystanku autobusowego.

    Wchodząc do szpitala, posiadam już najciemniejsze scenariusze przed oczami. Na korytarzu nikogo nie było... Co? Podchodzę pod drzwi od sali Angel i widzę, że wszyscy są w środku. Podchodzę do łóżka. Mój Aniołek uśmiecha się... Zamieram. Udało się? Przeżyje? Jej śliczne oczy spotykają się z moimi.

    – Jeszcze nie wyzdrowiała w pełni, ale amnezji nie ma – informuje mnie Michael.
    
    – Mowę odzyska po jakimś czasie, więc musi ci starczyć jej uśmiech. – Josh zarzucił na mnie ramie. Nie wierzę...


***


    Tydzień później...


    – Morze – mówię.

    – Góry.

    – Namiot? – ściągam brwi.

    – Morze – oboje wybuchamy śmiechem. Od trzydziestu minut kłócimy się, gdzie wyjedziemy na resztkę wakacji. Mój Aniołek czuje się już lepiej i odzyskała mowę, ale nadal jest osłabiona i musi zostać przez tydzień w szpitalu. Przesiaduję u niej codziennie, czasem zostaje wyrzucany przez Josha, ale czasem. – O czym myślisz? – pyta, po chwilowej ciszy.

    – O wszystkim. O tym i o tamtym – odpowiadam wymijająco.

    – Aha. – Bada mnie wzrokiem.

    – Nom – siadam obok niej na łóżku, obejmując ją ramieniem. – Cieszę się, że cię mam, wiesz? – całuję ją w skroń.

    – Ja też się cieszę, że mam ciebie – wtula się we mnie.

    – To nie zmienia faktu, że zamieszkasz ze mną, a Josha porzucasz.

    – Po moim trupie – uderza mnie w żebro, by po chwili zacząć się śmiać.

    – Ach tak? Wolisz Joshuarda ode mnie?

    – Że kogo? – dziwi się.

    – Nieważne – wywracam oczami.

    – Luke?

    – Hm?

    – Ostatnio coś wspominałeś o koszmarze... Co ci się śniło? – patrzy na mnie z dołu.

    – Coś strasznego. Nie martw się. To był tylko sen.







~awenaqueen~


Ankey Returns Cz.18



*Narrator*

    Gdy Luke się świetnie bawił w pubie, Josh i reszta modlili się o cud. Sami doskonale zdają sobie sprawę z tego, jak ciężki jest stan ich przyjaciółki. Straciła zdolność mowy, co będzie następne?

    Z samego rana Josh dostał telefon, by szybko zjawić się w szpitalu. Domyśla się, że to na pewno nie są dobre wieści. Chciał obudzić przyjaciela, ale ten śpi zalany w trupa. Wkurzony Josh jedzie do szpitala sam. Gdy dociera na miejsce, lekarz udziela mu złych informacji. Angel zmarła nad ranem.

    'Nie jest to jednak śmierć spowodowana guzem. Angel popełniła samobójstwo. Dziewczyna wzięła sporą dawkę leków z sąsiedniej sali i jakby tego było mało, podcięła sobie żyły'

    Chłopak zamarł, słysząc słowa lekarza. Po głowie chodziło mu pytanie, dlaczego? Czy była zmęczona walką? Czy sama może zaczęła sobie zdawać sprawę, że nie można jej pomóc? A co jeśli można było?

    Chłopak z kamienną twarzą wrócił do domu. Tam zastał Luke'a leczącego kaca w kuchni i resztę ludzi w salonie. Jak ma im powiedzieć, że ich przyjaciółki już nie ma wśród żywych? Chłopak postanowił powiedzieć o tym najpierw Luke'owi. Blondyn niechętnie zgodził się na rozmowę z przyjacielem. Poszli do jednego z pokoi... Tam dowiedział się, że jego dziewczyna popełniła samobójstwo. Wybiegł z domu, czując rosnące poczucie winy. A co jeśli dziewczyna zabiła się przez jego słowa? Pojechał do szpitala, by się upewnić, że Josh nie robi sobie głupich żartów. Niestety, mówił prawdę. Luke siada załamany na krzesełku, gdy podchodzi do niego jedna z pielęgniarek. Daje mu karteczkę, mówiąc, że znalazła ją przy dziewczynie, a napis kazał jej nikomu o niej nie mówić tylko Luke'owi Hemmings'owi. Blondyn wziął kartkę i wyszedł przed budynek, by usiąść na ławce i przeczytać wiadomość od ukochanej. To, że pamiętała, jak się nazywał, zwiastowało najgorsze.

    Skoro to czytasz, to mi udało się zabić. Miałam wiele pomysłów, ale mało możliwości, bo ledwo chodziłam. Powoli traciłam i tę zdolność. Nie mogę tak żyć. Słyszałam, jak lekarze mówili, że będzie coraz gorzej, a operacja jest dopiero za dwa dni... No i nie musiałam wcale jej przeżyć. Poza tym mówili jeszcze, że jak ją przeżyje to i tak mogę być kaleką. Nie muszę wcale odzyskać mowy czy chodu. Boli Luke, tak bardzo. Twoje słowa... miałeś racje... Byłam podła, prosząc cię o to, doskonale wiedząc, co mnie czeka, a właściwie domyślając się. To nie była żadna kara dla ciebie. Kocham cię, Luke. Naprawdę mi na tobie zależało. Myślisz, że gdyby mi nie zależało, to przespałabym się z tobą? Straciła dziewictwo?

    Z daną mi obietnicą zrób, co zechcesz. Nie musisz jej dotrzymywać. Wolałabym jednak byś żył. Nie zraniłeś, więc po co chcesz umierać? Nie bądź głupi. Masz Ash'a, Cal'a, Mika i Josha. Wiesz, jak oni by się czuli? Masz żywych, więc żyj dla nich, proszę...

Kocham cię <3
Anioł, który zawsze będzie nad tobą czuwał...


***


    Kilka dni później odbył się jej pogrzeb. Wszyscy na nim byli i ją pożegnali. Słowa z listu... Anioł, który zawsze będzie nad tobą czuwał... Odbijały się echem w głowie chłopaka. Podjął decyzję. Będzie żył dla niej. Mimo iż nie ma już jej wśród żywych, to i tak postanowił dotrzymać słowa. Będzie żył, ale inaczej. Wie, że nie da rady już koncertować i dobrze się bawić, a przynajmniej przez kilka bliskich lat. Wszystkie emocje muszą ulecieć, a serce się zagoić... Wiedział, że jego słowa ją zabolały i też się przyczyniły do jej wyboru. Jednak nie chce dopuszczać tych myśli do siebie, by nie podjąć złej decyzji. 








~awenaqueen~



Ankey Returns Cz.17



*Josh*

    Wróciliśmy z Lukiem do domu, chociaż ten się upierał, że chce zostać. Nie pozwoliłem mu na to. Tylko wykończyłby organizm, a jutro Angel ma się obudzić. Jej rodzice tam są, więc w razie czego do nas zadzwonią.

    Przekraczamy próg domu, ale Luke nadal jest na mnie śmiertelnie obrażony. Zdejmujemy bluzy i postanawiam wreszcie z nim pogadać.

    – Luke... wiem, że – przerwał mi, patrząc na mnie, jakby walczył ze sobą, by mnie nie zajebać.

    – Nie mam ochoty na pogaduszki – powiedział w chuj cicho i mnie wyminął.

    – Luke musimy o tym pogadać. Ja chcę, byś zrozumiał, czemu to zrobił...

    – Mam zrozumieć – odwraca się gwałtownie – czemu mi nie powiedziałeś, że moja dziewczyna, która jest dla mnie ważniejsza niż jebany zespół, leży w szpitalu?!

    – Myślałem, że to nic poważnego. Powiedziałbym ci, gdybym wiedział coś na temat jej stanu. Wiedziałem, że ty głupi rzucisz wszystko byle przy niej siedzieć. Ona też by tego nie chciała.

    – Nie mam ochoty na kłótnie – powiedział bardziej opanowany. Po chwili na korytarzu zjawiają się Ashton i Michael zaalarmowani krzykami. Luke odwrócił się i poszedł na górę.

    – Coś z Angel? – spytał smutny Ash. Teraz dopiero widzę, że on i Michael są zmęczeni całą zaistniałą sytuacją.

    – Taa. Już wiadomo co z nią – przeczesałem włosy ręka.

    – No to mów – zaciekawił się Mikey. Popatrzyłem to na niego, to na Asha.

    – Angel ma guza... Operacja jest ryzykowna, ale bez niej... Ona umrze – zamrugali zszokowani. Ashton oparł się o ścianę i po niej zjechał na podłogę. Michael w ogóle poszedł do kuchni w milczeniu. Czy tylko ja nadal jestem taki spokojny, gdy moja siostra walczy o życie? Może po prostu nie mogę dopuścić złych myśli do siebie? Nie wiem, ale chyba nie chcę wiedzieć.

    Zrezygnowany rozwaliłem się na kanapie.

    Spałem i było po dwudziestej, kiedy mój telefon rozbrzmiał. Zaspany odbieram i słyszę, jak Calum się wierci, bo przeszkadza mu dzwoniący telefon.

    – Halo? – mówię.
    
    – Josh? – To matka Angel. – Wiem, że jest już późno, ale...

    – Coś się stało? – spytałem przerażony, od razu siadając na łóżku.

    – Nie. Obudziła się. Chciałam przekazać dobre wieści, ale nie przyjeżdżajcie dzisiaj, bo musi odpocząć – w jej głosie można było wyczuć nutkę ulgi.

    – Dziękuję. Przyjedziemy z samego rano – uśmiechnąłem się od ucha do ucha.

    Rozłączyłem się i widzę, że Calum podpiera się na łokciach wyczekująco. Wybiegłem z pokoju i od razu poszedłem do Luke'a. On musi być pierwszą osobą, jakiej powiem. Wchodzę i widzę, że siedzi po ciemku na parapecie spoglądając gdzieś w dal. Podchodzę do niego i delikatnie łapie za ramie. Powoli przeniósł swój wzrok na mnie.

    – Matka Angel dzwoniła – zacisnął szczękę. – Wybudziła się – uśmiechnąłem się, a on zrobił coś, czego się nie spodziewałem... Przytulił się. Poklepałem go po plecach.

    – Jedziemy? – spytał, odsuwając się.

    – Nie. Ona musi odpocząć. Pojedziemy rano. Prześpij się, bo jak cię zobaczy w takim stanie, to cię zjedzie – prychnąłem i wyszedłem z pokoju. Słyszałem za sobą lekki śmiech. Wreszcie, stary.


***


    Rano przyjechaliśmy do szpitala w czwórkę. Jakbyśmy wpadli w siódemkę to pewnie i tak nie moglibyśmy wejść. Ja i Luke to po prostu musieliśmy przyjechać pierwsi, a jako dodatek Ashton i Laura. Jesteśmy już na korytarzu, gdzie widzimy coś strasznego. Skoro się wzbudziła to dlaczego jej matka płacze, a ojciec jest blady jak ściana? Nie tylko ja to zauważam, bo Luke oddycha głęboko.

    – Błagam, niech państwo nie mówią, że się pogorszyło... – prosił Ashton. Kobieta spojrzała na nas i pokiwała przecząco głową.

    – No, to o co chodzi, bo to na łzy szczęścia nie wygląda? – pytam, chowając ręce do kieszeni.

    – Wejdźcie i sami się przekonajcie. Ale nie bądźcie długo, bo ona jest osłabiona – wiedziałem doskonale, że Luke się przeraził.

    Weszliśmy powoli do środka... O Boże, ona jest taka blada, chyba gorzej niż jej ojciec. Podszedłem bliżej łóżka. Ma zamknięte oczy a jedyny dźwięk w pomieszczeniu to te maszyny mówiące, że jej serce bije.

    – Czemu tak wygląda? – szepcze Laura, wtulając się w ramię Asha. Już nawet nie zaciekawiła mnie ta bliskość pomiędzy nimi. – To wina tego guza? Osłabia ją? – Jeżeli ona nie przestanie mówić to Luke albo się rozryczy, albo wyjdzie i nie wróci.

    – Laura... – spojrzałem na nią i chyba rozgryzła, o co mi chodzi, bo zamilkła.

    Złapałem Angel za rękę... Taka zimna... Przełknąłem gule w gardle. Dziewczyna otwiera oczy z trudem. Patrzy na nas i marszczy brwi.

    – Hej – mówi Ashton, siląc się na normalny ton.

    Zmierzyła go wzrokiem, ale ani śniła mu odpowiedzieć. Czemu tak się zachowuje? Dlatego, że jest zmęczona i nie ma sił, by rozmawiać?

    – Może lepiej dajmy jej odpocząć? – spytałem, patrząc na nich. Pokiwali głowami, ale Luke patrzył się na nią tępo.

    Wyszliśmy na korytarz, a Luke wyszedł w ogóle z całego szpitala.

    – Widzieliście? Rozmawialiście? – pyta ciekawa pani Fortest.

    – Jest blada... a rozmowna wcale – skomentował Ash. Wiem, że ma dobry humor, bo wreszcie ją zobaczył.

    – Bo ona...


***


    Wróciliśmy do domu w totalnej rozsypce. Calum, Seba i Michael siedzą w salonie. Laura poszła w ciszy do siebie i Ash chyba też. Ja postanowiłem napić się piwa. Wziąłem je z lodówki i usiadłem w salonie.

    – Luke wrócił i nam powiedział... – odezwał się Calum, a ja zamarłem z butelką przy ustach. Co on mógł im powiedzieć? On nawet nic nie wie, bo wyszedł. To my dowiedzieliśmy się nowych informacji od kobiety.

    – Co mówił? – spytałem.

    – No, że Angel ma amnezje... – wytrzeszczyłem oczy. Skąd on to wie?

    – No... Tak. Ma, ale lekarze mówią, że to chwilowe.

    – Josh kurwa mać! Spójrz prawdzie w oczy! – warknął Michael. – Jeżeli nie usuną jej tego guza, to umrze! To on sprawił te amnezje i to on...

    – I to on odebrał jej zdolność mowy, tak, wiemy! – Teraz to ja warknąłem. Widzę, jak na ich twarzach pojawił się szok. Nie wiedzieli? Kurwa mać, Luke wszystko komplikujesz...

    – Ona... nie może... mówić? – wydukał Seba.

    – Idę się położyć. Cześć.

    Wyszedłem z pomieszczenia i poszedłem się przekimać.


*Luke*

    Jestem załamany... ona nas nie pamięta. Nikogo. Siedzę w aucie i jadę do szpitala, nawet nie wiem po co. Co ja jej powiem? Jak ona na mnie zareaguje? Koniec końców i tak wszedłem do jej sali, dostając od jej matki ciepły uśmiech. Widać, że kobieta jest na prochach.

    Podchodzę do jej łóżka. Teraz nie ma już zamkniętych oczu. Teraz bacznie mnie badają. Usiadłem na stołku i złapałem jej rękę. Jaka ona zimna. Przejechałem drugą ręką po jej policzku. Szybko cofam dłoń, widząc jej zdziwioną reakcję. Spuściłem wzrok na podłogę. Niebieskie kafelki wydają się bardzo interesujące w tym momencie.

    – Angel... Jestem potworem, wiesz? – zacząłem i spojrzałem na nią. – Ja... Powinienem myśleć tylko o tym, że będzie dobrze i wyzdrowiejesz, ale... Ja widzę wszystko w czarnych odcieniach. Widzę... ciągle myślę o tym, że to absurd – zaśmiałem się nerwowo.   – Jak możesz wyzdrowieć? To głupota... Lekarze niby dają ci szansę, a ja nie potrafię. Czuję, że tylko nas zbywają, a tak naprawdę wiedzą, że umrzesz. Teraz twoje słowa wydają się mieć sens. Wiedziałaś, co nadejdzie i dlatego prosiłaś mnie o danie słowa. Jak mogłaś? – wycedziłem przez zęby. Ścisnąłem jej rękę, a ona przełknęła ślinę. - Jak mogłaś mi nie powiedzieć? Jak mogłaś ukrywać, że jesteś chora i tak po prostu czekać na jebaną śmierć? Kochałaś mnie w ogóle? – pierwsza łza spłynęła po moim policzku. – Dałaś mi szansę z litości? A może z zemsty? Chciałaś, bym cierpiał? To miała być moja kara za zdradzenie ciebie? To ci się kurwa udało!

    Wstałem i wyszedłem ze szpitala. Mam chęć się najebać i skoczyć z mostu. Chce umrzeć. Nie mam po co żyć...








~awenaqueen~



Ankey Returns Cz.16



*Angel*

    Chłopcy wyjechali, a wraz z nimi i my. Czas wrócić do Seby, nie? Nie powiedziałam nikomu, co zdarzyło się, gdy Josh mnie odprowadził... Na szczęście nim Laura wróciła, zdążyłam się otrząsnąć... 

    Kubę zostawiłam u mamy, bo mam złe przeczucia. Ja wiem, że jestem chora. Można nawet powiedzieć, że czekam, aż wybije ta godzina. Głupota, prawda? Teraz gdy mam chłopaka i przyjaciół, ja czekam na śmierć. Prawda jest taka, że się boję.

***

    Dotarliśmy do domu, ale nie zastaliśmy w nim Seby. Rozpakowałam się, gdy Laura powiedziała, że idą zobaczyć wyścig Seby. Ja zrezygnowałam, bo jestem zmęczona. Położyłam się w ubraniach, gdy tylko usłyszałam, jak wychodzą. Kręciłam się z boku na bok, próbując zasnąć, ale na marne. Mój telefon zawibrował.

Luke
Skarbie, zaraz mam występ, a potem jakiś wywiad, więc nie dam rady się odezwać do jutra, bo w nocy nie chcę cie budzić ;*

Ja
Rozumiem xo
Do jutra :*

Luke
Śpij dobrze, księżniczko xoxo

    W sumie zrobiło mi się smutno. Sama w wielkim domu. Pomyślałam, co by porobić skoro i tak nie mogę zasnąć. Postanowiłam wziąć laptopa i coś obejrzeć... Napiłabym się czegoś. Zeszłam na dół do lodówki i ucieszyłam się, gdy zobaczyłam piwo. Później ci odkupie, Seba. Pomyślałam, zabierając jedną z czterech butelek. Wróciłam do pokoju i odpaliłam horror, a po nim kolejny i kolejny. Zdziwiłam się, że nikt jeszcze nie wrócił. Mój telefon po raz kolejny wydał dźwięk, więc odczytałam wiadomość.

Josh
Wrócimy późno, nie czekaj xo

Ja
Coś mnie ominęło? 

Josh
oprócz tego, że Seba wygrał, to chyba nie 

Ja
łooo pogratuluj mu ode mnie :*

Josh
ok, nie siedź do późna 

Ja
dobrze, mamo 

    Wróciłam do oglądania.


*Josh*

    Świętujemy jego zwycięstwo, aczkolwiek ja nie potrafię się cieszyć. Angel siedzi sama w domu. Miałem już przechylić kieliszek, kiedy rozległ się znajomy mi dźwięk. To na pewno ona dzwoni. Odebrałem.

    – Chcesz do nas dołączyć? – zaśmiałem się.

    – Nope.

    – To po co dzwonisz? – spytałem.

    – Po nic. Tak o.

    – Dobrze się czujesz? – uniosłam jedną brew.

    – Nie. Tak szczerze to... A wiesz, że ja nie wiem, co wiem? – Ćpała?

    – Angel, idź lepiej spać, dobrze? – spytałem z nadzieją. Długo nie odpowiadała, a ja usłyszałam jej przyspieszony oddech. Gdyby była z Luke'm, to pomyślałabym, że dzwoni do mnie w trakcie, ale go nie ma. – Co ty...

    Nie dokończyłem, bo usłyszałem łomot. Przewróciła się?

    – Angel? Angel, co się dzieje? – wstałem z krzesełka. Połączenie nadal trwało, więc na pewno coś jest nie tak. Szybko wybiegłem z imprezy i pojechałem samochodem do domu. Boże, jak ja się cieszę, że nic nie piłem.

    Po chwili dotarłem pod dom i szybko wleciałem do środka. Światło pali się w jej pokoju. Wpadam jak poparzony do niej i widzę, jak leży nieprzytomna na podłodze. Telefon kawałek od niej. Wybrałem numer na pogotowie i po kilku minutach przyjechała karetka.

    Co się stało? Dlaczego leżała nieprzytomna? Wiem jedno... Luke pod żadnym pozorem nie może się dowiedzieć.


***

    
    Minął już tydzień, a Laura wypłakała chyba ze sto litrów łez. Seba przestał jeździć i czeka w domu, aż dam mu jakieś dobre wieści. Niestety. Po raz kolejny ich nie mam. Angel cały czas jest w śpiączce, a ja nie wiem, jak długo dam radę zbywać Luke'a. Jej stan jest niestabilny. Jej rodzice przyjechali wczoraj... Jej matka ciągle płacze. Może z tego samego powodu co Laura, która po prostu się martwi, albo już coś wiedzą. Wolałbym opcję pierwszą.

    Przekraczam próg domu i co widzę w salonie? Sos'ów. Kurwa mać wiedziałem, że tak będzie. Luke do mnie dopadł i przydusił do ściany. On już wie.

    – Wszystko ok, tak?! Angel przypomina sobie materiał i próbujemy naprawić relację, tak?! Jak mogłeś mnie okłamywać przez cały jebany tydzień?!

    – Luke, uspokój się... Wszyscy dobrze wiemy, że robił to, byś nie panikował niepotrzebnie – przemówił Calum, a Ashton i Michael go ode mnie zabrali.

    – Pierdolenie! Siedzi tydzień w tym szpitalu!

    – Dowiedziałeś się czegoś? – spytała jak zwykle zapłakana Laura.

    – Nie. Jej rodzice przyjechali, ale... nic mi nie powiedzieli. Lekarze trzymają mnie na dystans, a do jej rodziców nie miałem jak podejść – wytłumaczyłem. Ja przesiaduje w szpitalu po dwadzieścia godzin dziennie. Miało być dobrze. Miała wrócić do szkoły a teraz leży w śpiączce i nie wiadomo, kiedy się z niej wybudzi.

    – Ona wiedziała, że jest chora i dlatego mi to powiedziała – Luke usiadł zdołowany na kanapie, gapiąc się ślepo w jakiś punkt na podłodze.

    – O czym ty mówisz? – spytał Cal.

    Nie odpowiedział. W pełni go rozumiem. Wszyscy chcemy ją ujrzeć śmiejącą się i co najważniejsze zdrową. Wieczorem podzieliliśmy się pokojami. Luke poszedł spać do jej pokoju, Ash i Michael do gościnnego, a Calum ze mną. I tak nikt nie zaśnie, a już w szczególności nie Luke.

    Następnego dnia poszedłem do szpitala, ale nie sam. Blondasek uparł się, by iść ze mną. Jak tam chce. Na korytarzu zastałem śpiąca matkę Angel, więc ją obudziłem. Spojrzała na mnie, jakby wyczekiwała lekarza.

    – Powinna pani iść się przespać. Ja i Luke jej popilnujemy.

    – Luke? – zdziwiła się i spojrzała za mnie. – Masz trasę koncertową. Angel...

    – Nie mogę się świetnie bawić, kiedy miłość mojego życia jest w śpiączce, a ja nawet nie wiem, co jej jest! – ryknął. Po co się na niej wyżywasz debilu?

    – Rozumiem. Ciesze się, że ma takiego kochanego chłopaka. – Jej oczy znów się zaszkliły. Kucnąłem przy kobiecie.

    – Niech mnie pani upoważni do informacji o jej stanie. Ona jest dla mnie jak siostra... Proszę... – spojrzałem na nią błagalnie. Zamyśliła się.

    – Dobrze. Pójdę do lekarza prowadzącego i potem faktycznie pójdę spać – uśmiechnęła się blado i poszła.

    Wróciła i się z nami pożegnała. Dała nam jeszcze jej numer, byśmy informowali ją na bieżąco. Siedzimy z Luke'm na tych niewygodnych krzesełkach i czekamy... Luke zasypia, co w sumie dobrze mu zrobi. Powinien spać, by mieć siłę na spotkanie się z nią. Nagle widzę wychodzącego lekarza z jej pokoju. Podchodzę do niego.

    – Przepraszam – zaczepiam go. Odwraca się. – Co z nią? Zostałem upoważniony.
    
    – Zrobiliśmy badania, ale... czy ona miała kiedyś jakiś wypadek?

    – Tak... Jakoś rok temu. A czemu?

    – Czy ostatnimi czasy źle się czuła? Kręciło się jej w głowie albo wymioty?

    – Tak – odezwał się za mnie Luke. Już nie śpi. Podszedł do nas.

    – Dziękuję za cenne informacje – zostawił nas i pośpiesznie wszedł do swojego gabinetu.

    – Kurwa, co jej jest? – warknął wkurzony.


***


    Następnego dnia znów razem przybyliśmy do szpitala. Jej matka wygląda na przerażoną. Przy niej stoi jej były mąż. Podeszliśmy bliżej. Mężczyzna zmierzył Luke'a karcący wzrokiem. No tak, on go nadal nie lubi.

    – Co z nią? Wiadomo już coś? Wczoraj z Luke'm udzieliliśmy "cennych informacji" – spytałem z rękoma w kieszeniach bluzy.

    – Tak... Doktor nam mówił. Zrobili jej badania i wyszło, co jej jest – łza spłynęła po jej policzku. – Ma guza. Sporego rozmiaru. Operacja jest strasznie ryzykowna.

    Słyszę, jak Luke wciąga powietrze.

    – Czyli co dalej? – pyta.

    – Za parę dni powinna się wybudzić.

    O tyle dobrze. Usiadłem na krześle. Co ja mogę zrobić, by jej pomóc? Mogę zrobić cokolwiek? Skąd Luke wiedział, że ma takie objawy, a my, jej współlokatorzy, nie? Jestem na siebie w chuj zły.








~awenaqueen~



Ankey Returns Cz.15



    Całą drogę na targ myślałam o tej ciąży. Modlę się, by nie być, bo chyba nie wytrzymam psychicznie. Postałam chwilę i pouśmiechałam się do klientów. Po paru minutach pożegnałam się z mamą i wróciłam autobusem do domu. Wchodząc, zdziwiłam się na widok butów... I to całkiem sporej ilości. Nagle z salonu wyskakuje Laura.

    – Wiedziałam, że wróci! Widzicie chłopcy? Żądam moich pięciu dych od każdego – tanecznym kroku wróciła do salonu. Sama po chwili tam weszłam i zauważyłam sos'ów i Josha. Ekstra. Na mojej twarzy zagościł grymas niezadowolenia. Luke widząc to, podszedł do mnie.

    – Ej, co to za mina? – żachnął się Calum.

    – Nie migdalcie się na naszych oczach na litość boską. – Michael zakrył oczy, gdy Luke się pochylił i lekko musnął moje usta.

    – Idziemy.

    Laura chwyciła mnie za rękę i pociągnęła w stronę pokoju. Dała wcześniej uszykowane ciuchy - oczywiście przez nią - i kazała się w nie przebrać. Zrobiłam to, chociaż w łazience znów źle się poczułam. Chwyciłam się umywalki, by nie runąć na ziemię. Spojrzałam na swoje odbicie w lustrze. Jestem jakaś dziwnie blada.


***


    Chłopakom zachciało się iść na piechotę. Wszyscy szli z przodu, a ja z Luke'm jako ostatni. Trzymaliśmy się za ręce i musiałam zacząć temat, który mnie niepokoił z dnia na co dzień coraz bardziej.

    – Luke? – zaczęłam cicho. W lewym uchu miał jedną słuchawkę, ale prawym mnie słuchał. Odwrócił się w moją stronę. – Możesz mi coś obiecać?

    – Co tylko zechcesz, kotku – uśmiechnął się szeroko. Ścisnęłam bardziej jego dłoń. – Hej, co jest? – zatrzymał się i dotknął mojego policzka.

    – Bo jakiś czas temu powiedziałeś, że nie przeżyjesz, jeśli coś mi zrobisz.

    – Zrobiłem? – Zaniepokoił się.

    – Nie! – odetchnął z ulgą. – Chodzi mi o to, że gdyby mi się coś stało przypadkowo... Wiesz, potrącenie czy inne... – przełknęłam ślinę. – Obiecaj, że będziesz żył dalej, że nic sobie nie zrobisz – chciał mi przerwać, ale ja jeszcze nie skończyłam. – Jeżeli coś sobie zrobisz to wiedz, że nigdy ci nie wybaczę. Nawet nie myśl o okaleczaniu siebie.

    Zamyślił się. Nie odpuszczę mu.

    – Dobrze, ale i tak nie dopuszczę do takiej sytuacji. Będziesz przy mnie i zawsze zdrowa – przytulił mnie i pocałował w czoło. Wierzę mu... No może z wyjątkiem tego iż będę zdrowa. Bo nie jestem.


    Siedzę na kafelkach, gdy Laura, Josh i Calum bawią się w najlepsze w basenie. Luke siedzi przy mnie, a Michael i Ashton poszli na podryw. Czy oni przypadkiem nie mają dziewczyn?

    – Luke?

    – Hm? – objął mnie ramieniem.

    – Czy mi się wydaje, czy Ash i Mycz mają już dziewczyny – kiwnęła na chłopaków rozmawiających z dwójką dziewczyn. Blondyn się roześmiał. – No co?

    – Tam stoi kuzynka Michael'a. Głuptas – pocałował mnie w głowę. Sama zaśmiałam się.


*Luke*

    – Chłopacy, ja idę z Angel odprowadzić ją do domu – zadeklarował się Josh. Wkurwiłem się, że to nie ja jestem tym, który ją odprowadza, ale prosił mnie o to. Wiem, że chce odbudować z nią relację. Rozczesałem włosy palcami i ruszyłem z chłopakami i Laurą do maka.

    Już jutro wracamy w trasę i chciałbym spędzić ostatnie chwile z moim Aniołkiem.


*Angel*

    – To... Jak pomiędzy wami? – wypalił nagle Josh.

    – Dobrze. Mam nadzieję, że nasz związek przetrwa... – popatrzyłam na niebo, które zaczynało być coraz ciemniejsze.

    – Życzę wam tego. Widać, że cię kocha... – posłał mi ciepły uśmiech.

    – Josh? Jak wrócimy to... o ile nie wyjeżdżasz...

    – Nie wyjeżdżam. – Od razu odpowiedział, choć nie usłyszał całego pytania.

    – No to może spędzimy trochę czasu razem? Brakuje mi tych naszych pogaduch i w ogóle.

    – Jeszcze pytasz! Oczywiście! Sam chciałem ci to zaproponować – uściskał mnie, gdy byliśmy tuż pod domem babci. Pocałowałam go w policzek i weszłam do środka. 








~awenaqueen~