poniedziałek, 14 czerwca 2021

Back Prince Cz.11



She


    Spóźniam się trochę i mam nadzieje, że ściany w garażu nie są całe we krwi. Wychodzę drzwiami do ogrodu, które są na tyłach domu i idę w kierunku garażu. Widzę z daleka Alex'a i Paul'a pracujących czyli wszyscy żyją i mają się świetnie. Luke maluje ścianę obok mnie i trochę dziwnie się czuję tak tu stojąc, ale fajnie mu grać na nosie. Oparłam się o framugę i widziałam jak on się uśmiecha. Ciekawe czemu? A! Może dlatego, że własnie przejechał pędzlem po mojej nodze?! Posłałam mu gniewne spojrzenie, a on grał idiotę

    – Wybacz, zagapiłem się – powiedział śmiejąc się jak z debila, ale musiałam udać, że zlewam na to.

    Posiedziałam z nimi przez godzinę i poszłam do domu po coś do picia bo zaschło mi w gardle. Z lodówki wyjęłam zimną gazowaną wodę. Nie cierpię gazowanej wody, ale w tak upał jestem w stanie to zdzierżyć. Zabrałam więc butelkę i wróciłam do garażu, ale nie zastałam w nim ani Ash'a ani Luke'a. Już chciałam się pytać Alex'a, kiedy usłyszałam za sobą kobiecy głos.

    – Przepraszam... – odwróciłam się i nie wierzę w to co widzę – Gdzie jest Ashton? – ta żmija, ta franca! Jak ona śmie tu przychodzić?!

    – Wyszedł z kumplem. A co? – zmierzyłam ją wzrokiem pełnym pogardy.

    – No bo umówił się wczoraj ze mną, ale nie odezwał się i zaczęłam się martwić – przygryzła wargę, a mi się usta otworzyły na kształt literki "o". Że co?! – Dobra, daj mu znać by zadzwonił – już chciała odchodzić, ale chwyciłam ją za łokieć.

    – Ale... Wy... Chodzicie ze sobą? – musiałam o to spytać, po prostu musiałam.

    – No tak... Jestem mu wdzięczna za danie ostatniej szansy – posłała mi lekki uśmiech i sobie poszła. Poszła i zostawiła mnie w osłupieniu.

    – Hej, Anica? – za mną krzyczał Paul więc się ogarnęłam i odwróciłam do niego, ale chyba mam coś na twarzy co zdradza moje samopoczucie – Co jest?! – podbiegł do mnie i przytulił.

    – Ja... Nic – nie udało mi się go okłamać.

    – Przestań. Widzę łzy, więc... Kim ona była?

    – Dziewczyną Ashton'a.

    – No to chyba nie czaje? Czemu płaczesz z tego powodu? – odsunął się by spojrzeć w moje oczy. Wytarłam łzy.

    – Po prostu... On... On mi już chyba nie ufa – uśmiechnęłam się, a Paul od razu mnie mocno przytulił. Staliśmy tak chwilę w ciszy dopóki nie wtrącił się Luke.

    – Co tam? – spytał jakby nie widział.

    – Nic – odpowiedziałam odsuwając się od Paul'a – Ja już pójdę... Się przejść – machnęłam ręką na cześć i poszłam.

    Nie szłam daleko. Oddaliłam się trochę od domu i usiadłam na krawężniku bo nie miałam siły iść dalej. Czuje się tak potwornie zraniona. Dlaczego mi nie powiedział?Jest potwornym...

    – Co tu robisz? – pytam nie spoglądając na kogoś kto siada po mojej lewej. I tak wiem, że to Luke.

    – Bo ja wiem? Nogi mnie tu przywlokły – rozciągnął nogi.

    – Aha – oparłam podbródek o kolana. Nie mam ochoty na jego zagrywki. Źle się czuję, a on pewnie przyszedł się ponabijać. No dawaj, śmiej się. Mnie i tak już wszystko jedno.

    – Coś się stało? – Co... Co on mówi?! Zerkam na niego kątem oka. On się o mnie martwi? To niemożliwe przecież.

    – Obchodzi cie to? – pytam prosto z mostu bo nie mam sił na granie.

    – Tak – gdybym mogła to bym się przewróciła, a że siedzę to nie. Może tak tylko mówi?

    – Czemu? – uniosłam głowę. Odwrócił się w moją stronę i spojrzał w oczy.

    – Bo ja wiem. Interesuje się wieloma sprawami od wczoraj... Wiesz, od momentu "pogodzenia" się z Ash'em – zrobił cudzysłów w powietrzu.

    – Czyli jednak... – powiedziałam cicho. Jak dobrze, że chociaż jest między nimi po staremu. Może dlatego Ash się tak dziwnie zachowuje? Bo zgodnie z obietnicą ma mnie nienawidzić... Łza popłynęła. Kolejna szpilka wbita w moje i tak krwawiące już serce. Słyszę jak Luke wzdycha i już po chwili zarzuca na mnie rękę. Przyciąga mnie do siebie bliżej. Pogięło go?! Strasznie się spięłam na ten ruch nie wiedząc jak się zachować, ale po chwili postanawiam się wtulić i zaczynam płakać. Pociera moje ramię ręką. Tak mi dobrze w jego objęciach... Gdyby już nigdy mnie nie puszczał byłabym najszczęśliwszą dziewczyną na świecie.

    – Nie płacz – mówi w moje włosy. Przechodzi mnie przyjemny dreszcz wzdłuż kręgosłupa. Zawsze chciałam by był przy mnie w gorszych chwilach.

    – Łatwo powiedzieć... – szepcze by jakoś opanować myśli.

    – Czy ja wiem... – wzrusza ramionami – Przypominam ci, że Ashton zerwał ze mną wszelki kontakt przez głupią kłótnie... – przerywam mu.

    – Która była wywołana przeze mnie – dokańczam zamiast niego. Taka prawda i nie mam zamiaru okłamywać samej siebie.

    – Eh, może i tak, ale on nie był w porządku – uniosłam głowę do góry by móc spojrzeć w jego oczy – Chodzi mi o to, że ja nie muszę wszystkich lubić, a on... no cóż.

    – Ale wiesz, że on się z tobą pokłócił bo mnie nękałeś? – spojrzał na mnie i nasze usta dzieliły centymetry. Mój wzrok zawiesił się na chwilę na jego wargach.

    – Chodź.... – wstał i podał mi rękę. Patrzę na niego zdezorientowana. O co mu chodzi? – Idziemy na plażing – uśmiechnął się ciepło i szeroko, a ja postanawiam chwycić wystawioną przez niego rękę.

    – Pod jednym warunkiem – zmarszczył brwi – Kupujesz mi alko.

    – Haha! – wybuchł niekontrolowanym śmiechem. Co w tym zabawnego to ja nie wiem – Że co?

    – No nie mam osiemnastki i mi nie sprzedadzą, a potrzebuje się napić! – włożyłam ręce do kieszeni od bluzy.

    – Ok, haha – poszliśmy w kierunku najbliższego sklepu, a on cały czas się chichrał.

    – Fajnie, że cię rozbawiłam – przewracam oczami.

***

    Kupił czteropak i na pewno wystarczy. Wsiedliśmy do autobusu i pojechaliśmy... Gdzieś. Nie wiem dokąd jedziemy bo przez całą drogę milczał.

    – Gdzie idziemy? – zadałam pytanie, gdy wysiedliśmy z autobusu. Nie chce mu pokazać jak mnie irytuje ta cisza dlatego ją przerwałam.

    – Gdzieś – szepnął na moje ucho na co się wzdrygnęłam. Spuściłam głowę doskonale zdając sobie sprawę z tego, że on widział moją reakcje. Po około kilku minutach drogi dotarliśmy na miejsce. Okazało się, że prowadził mnie na plażę. Od razu usiedliśmy na piasku i zdjęliśmy buty. Po naszej lewej stronie jest całkiem sporych rozmiarów kamień, przez który nas nie widać, więc jesteśmy bezpieczni. Nie chce chyba wiedzieć skąd zna tą kryjówkę. On z moim bratem różne akcje odwalali więc niech to zostanie ich tajemnicą.

    – Więc teraz mów co się stało i czym cię nasz drogi Ashton zranił – otworzył puszkę, a ja zrobiłam zaraz za nim. Jakoś niespecjalnie mam ochotę na żalenie się i to jeszcze jemu.

    – Niczym – najlepszym wyjściem jest owijanie w bawełnę.

    – Nie pierdol...

    – Nie zamierzałam – odpowiedziałam szybko i od razu zdałam sobie sprawę jak to zabrzmiało.

    – No popatrz, popatrz, jaka cnotka się znalazła – położył się na piasku podpierając się prawym łokciem.

    – Byś się zdziwił – uśmiechnęłam się lekko.

    – Skoro tak twierdzisz...

***

    – Nie rozumiem go – poczułam, że muszę to z siebie wydusić. Moje myśli krążą wokół Ashton'a i nawet na rozmowie z Luke'em nie mogę się skupić. Jeszcze tydzień temu skakałabym z radości, że z nim siedzę i rozmawiam, a teraz? A teraz nawet nie wiem czego chce...

    – Kogo? – spytał.

    – Ashton'a.

    – A co zrobił? – pytał z takim spokojem, że aż wywołało to u mnie lekki dreszcz.

    – Jeszcze dwa miesiące temu przyszedł i się żalił – zbiera mi się na płacz. Nie płacz, nie pokazuj jak bardzo jesteś słaba – A jak się okazało w ogóle mnie nie posłuchał. Przecież to zwykła ździra! – wysyczałam przez zęby patrząc w niebo. Pierwsze łzy spłynęły po moich policzkach. Prawda jest taka, że nienawidzę tej suchej jędzy!

    – O czym ty mówisz? O jego lasce? – zdziwiłam się. On... Ash mu mówił o swojej "dziewczynie"?

    – Wiedziałeś? Mówił ci, że kogoś ma?

    – Nie. Paul mi powiedział zanim przyszedłem – wzruszył ramionami. Popatrzyłam na niego chwilę. Mam ochotę się do niego przytulić – Możesz bardziej rozwinąć wypowiedź co takiego stało się dwa miesiące temu? – westchnęłam. Powiedzieć?

    – Przyszedł do mnie i nagle zachciało mu się grać, oglądać filmy, wyjść na basen, a ja jakoś nie specjalnie miałam czas bo zakuwałam do poprawki – wiem, że zdziwiłam go tym, ale postanowiłam kontynuować, bo jak sami wiecie, moja przeszłość nie należy do przyjemnych – Spytałam więc prosto z mostu, o co mu chodzi. Powiedział mi, że jego dziewczyna, którą mi przedstawił tydzień wcześniej, zdradziła go. To znaczy, widział jak całowała się z innym – pociągnęłam nosem. Muszę przestać ryczeć i robić z siebie największą ofiarę!

    – I? Wrócili do siebie? – szczerze? Sama nie znam odpowiedzi na to pytanie.

    – Chyba... Dziś przyszła do garażu i szukała Ash'a, gdy ją zobaczyłam chciałam za kudły wytargać z mojej posesji! – zacisnęłam ręce na puszcze.

    – Uuu! Anica jaka drapieżna kocica – zamruczał czym spowodował u mnie uśmiech, ale tylko na chwilę. Jaki on potrafi być... głupi.

    – Powiedziała mi, że Ashton umówił się z nią na wczoraj, ale nie przyszedł i wtedy dodała jeszcze, że jest szczęśliwa z drugiej szansy jaką otrzymała od niego – patrzę tępo w puszkę.

    – Kto raz zdradzi będzie robił to ciągle – skomentował cicho. Czyżby coś o tym wiedział? Miał już dziewczynę co go zraniła?

    – Taa. Powiedz to jemu – wytarłam łzy wierzchem dłoni. Dość płaczu, zdecydowanie. Chce z nim tu siedzieć i gadać o błahostkach.

    – W sumie, nie wiesz czy ona zrobiła to celowo. Mógł zrobić to ten pajac, wiesz... – no i tyle z mojego postanowienia. Przestałam hamować łzy i rozryczałam się. Luke nagle wstał i usiadł za mną. Otulił mnie ramionami i zamknął w uścisku kładąc podbródek na czubku mojej głowy. Skłamałabym mówiąc, że mi się to nie podoba. – Nie płacz, bo nie warto... – powiedział cicho.

    – Ale... To tak boli bo... On przez dwa miesiące nic nie powiedział... Nie chodzi już nawet o to, że dał jej szanse tylko o to, że nic nie powiedział... Mnie kontrolował ciągle, ale o sobie nie mówił w ogóle... Ja nawet nie wiem czy go znam czy jest tym za jakiego go uważam.

    – Nie mów tak. Ashton zrobi dla ciebie wszystko – wyszeptał na moje ucho. Przyjemny dreszcz przeszedł wzdłuż mojego kręgosłupa, już drugi raz. Mam nadzieje, że on o tym nie wiem...

    – Nie prawda... –zaszlochałam.

    – Prawda, oboje dobrze o tym wiemy. Gdyby nie zrobił to by wczoraj do mnie nie przyszedł, nie uważasz? – ucichłam. To niemożliwe. Ash mu powiedział?!

    – Skąd wiesz? – spytał otwarcie.

    – Paul – odpowiedział szybko jakby od niechcenia.

    – A to zdradziecki... – ścisnął mnie mocniej i zaśmiał się. Zadrżałam. Kur! To już na pewno wyczuł.

    Zmieniliśmy temat i było naprawdę miło dopóki nie zaczęłam czuć się zmęczona. To wina tych raptem dwóch piwa? Chyba nie mam głowy do alkoholu. Opieram się o jego klatkę piersiową prawym ramieniem, a nogi mam przerzucone przez jego prawą. Tak sobie siedząc i prawie zasypiając przypomniałam sobie o czymś...

    – Luke?

    – Co jest? – spytał jakby sam już był zmęczony.

    – Nadal grasz?

    – W co? – zaśmiałam się cichutko – No co?

    – Nie w co tylko na czym. Na gitarze, głupku! – uszczypnął mnie, a ja na to pisnęłam. Bosz, jutro będzie siniak! Co za matoł!

    – Wypraszam sobie! – śmialiśmy się oboje – Chodzi ci o gitarę? – pyta by się upewnić.

    – Nom.

    – Nadal, a co? – uśmiechnęłam się lekko, czego on z pewnością nie widział.

    – Nic. Kiedyś lubiłam tego słuchać, po prostu mi się przypomniało – on naprawdę umie grać i tak się zastanawiałam... W końcu nie widziałam go przez trzy lata, mógł przestać, co nie?

    – Jak "lubiłaś"? Przecież nigdy nie grałem przed tobą, ani nawet u ciebie... – no to wpadłam.

    – Wiem. Kiedyś przyłapałam cię jak chodziłeś po plaży z gitarą i... Ciekawiło mnie zawsze czy słowa piosenki były twoje – jego serce zaczęło bić szybciej. Czy to za sprawą tego co powiedziałam? Skuliłam się by ukryć rumieniec choć on i tak go nie zobaczy. Moje powieki na nowo zrobiły się ciężkie.

    – Często mnie szpiegowałaś? – spytał śmiejąc się.

    – Nie... Przechodziłam... tylko raz – odpływam. Czuję się taka senna...

    – Yhym. Kiedyś może coś zagram – znów uśmiech zagościł na mojej twarzy. Cieszą mnie te słowa.

    – Cies... się – wymamrotałam. Zaśmiał się cicho i bardziej mnie do siebie przytulił. Czyli musiał widzieć, że już prawie śpię skoro się zaśmiał.

    – Jesteś niemożliwa – wyszeptał sam do siebie, ale ja i tak słyszałam – Ale dziękuję – pocałował mnie w czubek głowy. ON MNIE POCAŁOWAŁ?! ŻE CO?! Po za tym za co mi dziękuję?!

    Nagle poczułam lekkie szturchanie w ramię. Otwieram niechętnie powieki i przecieram oczy ręką. Patrzę w górę i widzę uśmiechniętego Luke'a. Odwzajemniam uśmiech.

    – Musimy spadać bo twój książę na białym koniu przyjechał – kiwnął głową na lewo. Zerknęłam za niego i zobaczyłam, że w naszym kierunku idzie Ash. Ekstra. Wstałam i zachwiałam się lekko, ale silne ramiona Luke'a mnie podtrzymały.

    – Dzięki – powiedziałam czym wywołałam u niego duży uśmiech.

    – Za dużo wypiłaś, zapamiętać, Anica nie może w ogóle pić – zaśmiał się głośniej i oberwał od razu w ramie.

    Szliśmy ramię w ramię w stronę mojego brata tyle, że ja zaspana i ledwo kontaktująca.

    – Anica?! – Ashton patrzy na mnie jakby mnie podmienili i nie wierzył, że to prawdziwa ja.

    – Nie, święta jebliwa – usłyszałam prychnięcie Luke'a.

    – Coś ty jej zrobił?! – warknął na biednego Luke'a.

    – Ej! Sama go poprosiłam o kupno alko! – zrobiłam dzióbek i udawałam, że jestem poważnie podbita.

    – Rany boskie! – westchnął próbując się uspokoić – Po pierwsze, idzie burza, a wy zasnęliście, po drugie, urwę ci jaja za schlanie jej, po trz...

    – Wcale jej nie schlałem! Ona udaje! – mówiąc to cały czas się śmiał.

    – Nie prafffda! – zrobiłam maślane oczka – Ash'u, on kłamie, nikczemnik!

    – TY SŁYSZYSZ CO ONA PIERDOLI?! – przytulił mnie do siebie, ale ja poczułam woń wody po goleniu. Był gdzieś?

    – Fu! Śmierdzisz! – odsunęłam się i przez przypadek potknęłam o własne nogi wpadając na Luke'a, który chichrał się na całego.

    – Ja pierdole – Ash zrobił minę w stylu "zabijcie mnie bo ja już nie mam sił". W tym momencie usłyszałam grzmot przez co pisnęłam i zacisnęłam materiał bluzy chłopaka.

    – Nadal się boisz? – szepnął mi na ucho.

    – E! – Ash usilnie chce zwrócić na siebie uwagę dawnego? A może po prostu przyjaciela? Nie wiem, myślenie mi nie wychodzi – O czym ja nie wiem? – Luke podszedł do niego bliżej i poklepał po ramieniu.

    – O wszystkim... – i wybuchł śmiechem.

    Wsiedliśmy do auta Ash'a i wróciliśmy do domu. Nie rozumiem dlaczego, ale droga strasznie mi się dłużyła i chciałam jak najszybciej przytulić się do poduszki i spróbować zasnąć w tę burzę. Dobrze, że Ash po nas przyjechał bo nie wiem co bym zrobiła na otwartym terenie w trakcie burzy. Luke to taki idiota czasami. A skoro o nim mowa to siedzi na przednim siedzeniu, a ja sama na tylnym. Po chwili ogarnął mnie błogi sen i dziękowałam za to...

    Poczułam jak coś mnie unosi, a może raczej ktoś? Już chciałam otwierać powieki kiedy usłyszałam rozmowę chłopaków. Chyba już jestem w domu...

    – Ty miałeś z nią pogadać a nie najebać! – warknął Paul choć bardziej to brzmiało jakby próbował powstrzymać śmiech.

    – Zostaw Luke'a z ładną laską to od razu się nią zajmie tylko zawsze nie w tą stronę co trzeba – a teraz odezwał się Alex. Chwila, o co mu chodzi?

    – Pierdol się pedale! – cicho wysyczał Luke.

    – Z chęcią, ale nie z tobą bo ty widzę już zajęty podwójnie – "podwójnie"? A... No tak. On ma dziewczynę. Czemu o nią nie wypytałam? Głupia!

    – Dobra, Luke zanieś ją do jej pokoju a tknij ją chociaż to... – groźny braciszek tak bardzo, że aż wcale.

    – Tak, tak, wiem, pozbędziesz się tego co mi najdroższe – nie śmiej się, nie wolno!

    Chłopak wszedł po schodach i cicho otworzył drzwi od mojego pokoju. Delikatnie położył mnie na łóżku i przykrył jakimś kocem... Wyszedł i zamknął za sobą drzwi. Usłyszałam jedynie jak otwiera te od swojego pokoju i tyle by tego było bo odpływałam. Gdybym tylko wiedziała, że to nie koniec wrażeń na dziś...









~awenaqueen~



Brak komentarzy:

Prześlij komentarz