Dziewiąte .rojenie
1 Czerwca
– Kochanie, zbyt często chorujesz. Powinniśmy iść do lekarza. To już nie są żarty – siedziałem na skrawku naszego łóżka i trzymałem twoją zimną dłoń. Byłaś cholernie blada i coraz więcej spałaś. W nocy dało się usłyszeć, jak ciężko przychodzi ci oddychanie. – Aniołku? – otworzyłaś z trudem oczy. Były zmęczone, a całe soczewki zalała czerń.
– Luke, Daj mi... Daj mi... – nie mogłaś dokończyć.
– Co ci dać?
– Daj mi po prostu... – Twoje oczy znów się zamknęły, a ja się przeraziłem, gdy twoja klatka piersiowa prawie w ogóle się nie unosiła.
– Skarbie co mam ci dać?! – spytałem przerażony. – Dam ci wszystko, tylko proszę, nie choruj już! – słona ciecz zaczęła spływać po moim policzku.
Byłem ślepy, a ty umierałaś w moich ramionach.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz