piątek, 18 czerwca 2021

Ankey Returns Cz.11



*Angel*

    – Gdzie byłaś? – pyta, gdy leżymy na łóżku. Przestała grać, gdy tylko mnie zobaczyła.

    – Na zakupach, a potem w parku – usiadła po turecku i mierzyła mnie wzrokiem. – No co?

    – A czemu nie mówiłaś? Poszłabym z tobą – postanowiłam jej powiedzieć o wznowieniu edukacji. Sama też przyjęłam taką samą pozycję co ona.

    – Planuje wrócić do szkoły – rozszerzyła oczy z niedowierzania. – Rozmawiałam z Danielem i powiedział, że pomoże mi to załatwić. Myślałam o tym już od dłuższego czasu. Powrót do szkoły to coś, czego naprawdę mi potrzeba – posłałam jej serdeczny uśmiech. Odwzajemniła go. – Poza tym Joel umówił się ze mną na kino i kolację – przygryzłam wargę, a ona zakrztusiłaby się powietrzem.

    – Że co?!

    – Nom. Cholerka już osiemnasta! Idę się szykować, pomożesz wybrać strój? – spytałam z nadzieją. Pokiwałam głową i widziałam, że jakoś nie trawi Joel'a. No cóż, bywa.


***


    – A jak długo się znacie? – spytała, gdy przymierzam jedną z trzech sukienek. Nie mój styl, ale hej! Trzeba jakoś wyglądać.

    – Bo ja wiem. Kiedyś byłam u babci i nas sobie zapoznała. Już wtedy się świetne dogadywaliśmy. A co?

    – Nic. Wiesz, martwię się po prostu... – wyszłam i ją zatkało. Aż tak dobrze wyglądam?

    – I jak? – okręciłam się, by lepiej się zaprezentować. Otworzyła usta, co znaczyło tylko jedno. Uśmiechnęłam się i już wiem, że to idealny strój.

    – Nie! Czekaj! – minęła mnie i zaczęła czegoś szukać w torbie z ciuchami. Po chwili wyciąga z niej jakiś komplet szaro-różowy. – Ubierz się w to. Będzie lepsze – posłała mi ciepły uśmiech i ruszyłam się przebrać. Gdy wyszłam, przejrzałam się w lustrze. No powiem, że nie najgorzej. – I taką cię wypuszczę.

    – Jesteś niemożliwa, ale dziękuję – przytuliłam ją.


*Laura*

    Moja ukochana przyjaciółka robi jakieś poprawki w łazience. Nie mogłam pozwolić jej wyjść w tamtej kiecce, bo jeszcze by jej coś zrobił! Przysięgam, że jakbym była facetem to bym zrobiła. Wyglądała bosko, ale drugi powód by w nie szła, był taki, że jakoś nie widzę jej w związku z Joel'em. Nie trawie gościa i się z tym nie kryje. W sumie Angel pasuje do Luke'a i muszę zrobić wszystko, by ich na nowo zeswatać. Oni są dla siebie stworzeni i wiem, że jemu strasznie na niej zależy. Jeszcze nie wiem, jak tego dokonam, ale na pewno coś wymyślę.

    – Lece, paa! – rzuciła na odchodne i wyszła.

    Otworzyłam laptopa i czym prędzej zadzwoniłam do Josha. Długo nie odbierał, ale w końcu zobaczyłam jego mordę. Ale dziwne... Czy oni siedzą w samolocie? (tak bardzo real Lila, jak skurwysyn xD)

    – Gdzie wy jesteście? – spytałam, gdy obok niego wychylił się Luke i mi pomachał.

    – W samolocie. Robimy mały wypad z Luke'm, a co? – Że oni sami?

    – A Cal i Seba?

    – Zostali w domu... – W jego wypowiedź wtrącić się Luke.

    – Powiedzieli, że na randkę lecimy, debile. - Oj Luke, nie musisz mi tego mówić. Josh prychnął.

    – To czemu dzwonisz?

    – Angel właśnie wyszła z Joel'em. Byś widział, jak się wystroiła – wiedziałam, że Luke nas nie słyszy, bo Josh ma słuchawkę w uchu. – Na szczęście ja dałam jej inny strój i wyszła w mniej wyzywającym. Poszli do kina, a potem do... Do niego.

    – Że co?! – zirytowałam tym go. – Jak mogłaś? Miałaś dzwonić!!

    – No przecież dzwonie! – fuknęłam.

    – Po fakcie! Ty wiesz, co może zajść u niego? A co jak to niewyżyty palant? Laura ja pierdolę, czemu jej nie zatrzymałaś?! – Luke od razu zabrał drugą słuchawkę i włożył do swojego ucha.

    – Coś z Angel? – spytał przestraszony. Wiedziałam, że mu na niej zależy.

    – Nie – odpowiedziałam.

    – Jeszcze nie – poprawił mnie Josh.

    – Josh ona jest dorosła! Sama musi wiedzieć, co się dzieje, gdy chłopak zaprasza cię do siebie! Nie mogę za nią wszędzie łazić!

    Fuknęłam i zamknęłam laptopa. Zranił mnie. Łzy poleciały po moim policzku. Czy to moja wina? Przecież ona nie jest głupia i musi sobie zdawać sprawę z zagrożenia. Wytarłam łzy wnętrzem dłoni i odłożyłam sprzęt na biurko. Wyszłam z pokoju i poszłam po Kubę. Nie chcę być teraz sama.


    ...Kilka godzin później...

*Angel*

    Dlaczego? Dlaczego do tego doszło? Wiem, że Joel nie był sobą. Chyba coś brał, zanim się z nim spotkałam. Wyglądał jak naćpany. Uciekłam z jego domu i teraz błąkam się po parku. Moja twarz wygląda strasznie, bo płakałam, a tusz nie był wodoodporny. Nie wrócę do domu, bo usłyszę "Przecież to było nierozsądne! Ty go nawet nie znałaś! Sama jesteś sobie winna!". Myślałam, że Joel jest inny, ale on chyba bierze albo nie wiem, co robi, bo się na tym nie znam! Na dodatek tak strasznie kręci mi się w głowie. To chyba z tych nerwów. Usiadłam na jednej z wielu ławek i przyciągnęłam nogi pod brodę. Dałam upust łzą.

    Płakałam chyba z pół godziny, dopóki nie ogarnął mnie sen. Deja vu? Tylko wtedy uratował mnie Josh, a teraz nie ma nikogo, bo nikt nie wie.


    Rano obudziło mnie ćwierkanie ptaków. Przetarłam oczy i nagle wszystko z poprzedniego wieczoru do mnie wróciło. Nie chciałam już płakać, byłam zmęczona. Wstałam i postanowiłam wrócić do domu. Szłam spokojnie chodnikiem, gdy nie usłyszałam ostrego hamowania. Proszę, powiedzcie, że to nie Joel. Przyspieszyłam kroku, ale poczułam szarpnięcie za ramię. Odwróciłam się i moim oczom ukazał się Luke.

    – To tylko zwidy – przetarłam oczy, bo przede mną na pewno stoi Joel a ja wmawiam sobie, że to Luke.

    – Ja tu jestem, Angel – popatrzyłam w jego śliczne niebieskie oczy. Czuję, że mięknę. – To ten Joel?! Dotykał cię? – uchwycił moją twarz w obie dłonie, a ja znów poczułam się taka ważna... Tak... Ja nadal go kocham, ale próbuję zamaskować te uczucia... – Angel, powiedz, gdzie on mieszka – chwyciłam jego ręce i odsunęłam je od swojej twarzy.

    – Nie, nie ma mowy – zaczęłam panikować. Joel... Wiem, że on tego nie chciał, ale też boje się, że jak nadal jest pod wpływem dragów, to zrobi coś Luke'owi... Nie wybaczyłabym sobie tego.

    – Aniołku – przeszła mnie fala gorąca na wspomnienie o tym, jak było kiedyś – powiedz, proszę...

    – Nie, Luke. Zabierz mnie gdzieś... – zmarszczył brwi.

    – Co masz na myśli?

    – Nie chcę jeszcze wracać do domu, a przynajmniej nie w takim stanie. Nie chcę, by mama się martwiła... – pokiwał tylko głową i zaprowadził do samochodu.

    Przez całą drogę nie pytałam się go, gdzie mnie wiezie. Wszędzie będzie dobrze, byle nie do domu. Ufam mu i wiem, że mnie tam nie zabierze. Na pewno. Po krótkiej trasie zatrzymał się przed hotelem. Wysiadłam i rzuciłam mu pytające spojrzenie. Zaśmiał się  ukazując dołeczki. Zarumieniłam się i spojrzałam się w przeciwną stronę niż on.

    Windą dojechaliśmy na siódme piętro. Domyślam się, że tu ma ten pokój. Otworzył drzwi i pozwolił mi wejść pierwszej. Popatrzyłam na niego jak na idiotę.

    – No co? – Cały czas się uśmiecha.

    – No to, że z ciebie taki dżentelmen, jak ze mnie zakonnica – przewróciłam oczami i weszłam do środka.

    Mieszkanie jest urządzone w stylu nowoczesnym. Chwileczkę! Czy ja aby na pewno jestem w hotelu? To bardziej jakiś apartament przypomina. No nieważne. Odwróciłam się do Luke'a, który to zdejmować buty.


*Luke*

    Zdjąłem buty i próbuje udawać, że to normalna sprawa, że jej pomagam. W środku chcę mi się krzyczeć ze szczęścia, bo mój Aniołek chciał mojej pomocy. Pierwsze, co przyszło mi do głowy, to żeby ją zawieźć właśnie do mojego domu. No i jesteśmy w apartamencie. Z chłopakami wynajmujemy tu mieszkanie. Każdy ma swoje, więc ona jest u mnie. Popatrzyła na mnie, więc wiem, czego jej trzeba.
    
    – Łazienka jest po lewej, a ciuchy ci zaraz jakieś przyniosę – zrobiła duże oczy i dopiero do mnie dotarło, co powiedziałem. – Ale nie, nie mam zamiaru wchodzić do łazienki. Po prostu zaraz ci je... jakieś dam.

    Wyminąłem ją i poszedłem do sypialni. Z szafy wyłapałam jakąś małą bluzkę, by w mojej się nie utopiła. Do tego jakieś czarne rurki i moje bokserki. Uśmiechnąłem się szeroko na samą myśl, że będzie nosiła moje rzeczy i do tego bokserki. Przygryzłem wargę... Potrząsnąłem głową, by wypędzić obraz seksownej Angel. Nie, żeby bez tego nie była. Dobra, dość tego. Wziąłem te ciuchy i ruszyłem do niej. Siedziała na podłokietniku i oglądała salon połączony z kuchnią. Podszedłem do niej i wręczyłem ubrania. Wzięła je ode mnie i uśmiechnęła się.

    – Dzięki.

    Powiedziała i zmierzyła w kierunku łazienki. Pomyślałem, co by tu zrobić. Śniadanie! Wyskoczyłem z mieszkania i pobiegłem do najbliższego spożywczaka. Kupiłem potrzebne produkty i wróciłem. Angel siedzi pod prysznicem, bo słyszę. Dobra moja! Wziąłem się za przyrządzanie naleśników.

    Przypomniało mi się, że muszę jakoś zdobyć adres tego gnojka. Zmasakruje mu twarz, słowo daje. Dotykać moją Angel? Dupek nie wie, z kim zadarł. Spiąłem wszystkie mięśnie, ale gdy poczułem, jak Angel obejmuje mnie od tyłu, całe napięcie minęło.

    – Lepiej? – spytała, odsuwając się. Popatrzyłem na nią pytająco.

    – Ale co?

    – No bo się spiąłeś, więc pomyślałam, że jak cię przytulę to się rozluźnisz.

    – A, tak, lepiej – uśmiechnąłem się i zmierzyłem ją wzrokiem. Zdecydowanie wygląda zbyt pociągająco. Przygryzłem wargę nieświadom tego...

    – Zbok. – Uderzyła mnie w ramię i dopiero otrzeźwiałem.

    – Nie moja wina. Jestem tylko facetem, Aniołku – zaśmiałem się, ale z drugiej strony bałem się, że ona nie odbierze tego, jako żart, tylko jakbym serio chciał coś jej zrobić. To znaczy chcę, ale ona nie musi o tym wiedzieć. O czym ja rozmyślam w ogóle?

    – Facet... Pf.

    – Nie pluj.

    – Lucas'ie Robert'cie Hemmings! – zaśmiałem się.

    – Tak to ja! – zasalutowałem. Nie wierzę, że rozmawiamy na luzie. Tego mi brakowało.

    – Nie mam sił na ciebie.

    Odeszła ode mnie zrezygnowana i usiadła na kanapie. Pokiwałem z dezaprobatą głową i postawiłem jej śniadanie pod nosem.

    – Dżem, cukier czy co tam chcesz? – spytałem, wracając do kuchni.

    – Śmietanę. – Ok? Nigdy takich nie jadłem.

    Wróciłem do niej ze śmietaną i dżemem. Nie mam zamiaru dziś próbować nowości. Cały czas się na mnie gapi.

    – Zrób zdjęcie na dłużej starczy – zaśmiałem się.

    – Dziękuję Luke – zakrztusiłbym się.

    – Za co?

    – Za zabranie mnie tutaj, a nie do domu – nie patrzyła na mnie. Wiem, że złapałem u niej plusa, z czego jeszcze bardziej się cieszę.

    – Dla ciebie wszystko, Aniołku – spojrzała na mnie i uśmiechnęła się ciepło. – Jeżeli mam być szczery to razem z Calum'em przyjechaliśmy do ciebie. Trochę się zawiodłem, że wyjechałaś gdzieś... – Co ja gadam? Po co to mówię?








~awenaqueen~



Brak komentarzy:

Prześlij komentarz