Ostatnie urojenie...
1 Lipca
Siedzę załamany w salonie. Jestem przerażony jak długo trwało to przeziębienie. Czy tak to w ogóle mogę nazywać? Zeszłaś do mnie i usiadłaś naprzeciwko z poważną miną.
– Chcesz mnie zapamiętać zawsze uśmiechniętą i zdrową, prawda? – pytasz nagle.
– Oczywiście – odpowiadam.
– To nie pozwól mi już chorować, Lukey – szepnęłaś niemal błagalnie.
– Ja już się nie uśmiecham – powiedziałem, będąc zupełnie gdzieś indziej myślami.
– Pozwolisz mi odejść, Lukey?
– Jestem samolubem – stwierdzam. Nie chcę pozwolić ci odejść. Chcę byś była ze mną.
– Pozwolisz mi odejść? – ponowiłaś pytanie, ale już bez mojego imienia.
– Jestem chory – zakryłem sobie twarz ręką. Głowa boli mnie od kilku dni coraz bardziej, a telefony stają się coraz bardziej słyszalne. Czy wcześniej ich nie słyszałem?
– Pozwolisz mi odejść? – usłyszałem, więc spojrzałem na ciebie. Uśmiechałaś się ze łzami w oczach.
– Jak ty pozwolisz odejść i mi.
Przepraszam...? Tak myślę.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz