czwartek, 17 czerwca 2021

Lied Cz.8

   

    

    A jednak brak śladów kochanka. Ona dziwnie zachowywała się cały czas i oczywiście próbki do testów dać nie chciała. No, nie dobrowolnie. Ja wzięłam po kryjomu z łazienki. Następnie poprosiłam siostrę, by przejechała patyczkiem po wnętrzu policzka. Tata z mamą rozmawiał "poważnie" na dole, podczas gdy ja zajmowałam się zbieraniem tych próbek. Chwilę posiedziałam z siostrą, by jakoś poczuć się lepiej... A może to była wina ciąży? Może odzywał się we mnie jakiś instynkt rodzicielski czy inne badziewie? Carla dziwnie na mnie patrzyła, gdy zaczynałam normalny temat, a nie jakiś niekomfortowy. W sumie z siostrą nigdy nie miałyśmy dobrych relacji, a tu nagle ja wyskakuje z byciem miłą. Dziwne, prawda?

    Zeszłam na dół i zobaczyłam, że ojciec siedzi sam w salonie i ogląda TV, a mama krząta się po kuchni. Biedaka zostawiłam na pastwę tej flądry. Podeszłam do taty, by dać mu znać, że możemy już jechać.

    Wyszliśmy z domu, a mama rzuciła mi tylko smutne spojrzenie. Na co ty liczysz kobieto? Wsiedliśmy do auta i ojciec zawiózł mnie do domu, a sam wrócił do firmy.

    Weszłam do domu i rozebrałam się, robiąc bałagan dookoła. Usiadłam na sofie w salonie... Choć to zbyt łagodnie powiedziane. Rozwaliłam się i położyłam ręce na brzuch. Dziwne, ile działo się u mnie w przeciągu ostatniego roku. Riley... Chciałabym z nim pogadać i pośmiać się, jak za starych dobrych czasów, ale duma nie pozwalała mi na zrobienie pierwszego kroku.


***


    Oglądałam jakiś gówniany serial w TV, bo oczywiście nic innego do roboty nie miałam. Tata miał się zając testami, a ja leniuchowaniem. W końcu wakacje, nie? Chrupałam chipsy, kiedy mój telefon zaczął dzwonić. Czyżby Lucas? Sięgnęłam urządzenie ze stolika i niestety to nie był on. A może stety? Odebrałam przychodzące połączenie i przyłożyłam urządzenie do ucha.

    – No? – zaczęłam.

    – Co tam? Czemu się nie odzywasz? Czy ja muszę zawsze się wypytywać? Troszkę inicjatywy kochana. – Tak, to była moja przyjaciółka Claudia. W sumie przez te całe zamieszanie zapomniałam o jej istnieniu.

    – Wybacz. Sporo miałam na głowie ostatnimi czasy – wyznałam.

    – Och... – tak jakby zrozumiała, ale i tak była zdołowana.

    – No to mów co u ciebie?



    Tak minęła nam godzina, a ona pewnie miała niezły rachunek za telefon, bo... Gdzie ona właściwie wyjechała? No nieważne. Po skończonej dyskusji odłożyłam urządzenie na stolik i w tym czasie ktoś zaczął dobijać się do drzwi. Wstałam rozjuszona i otworzyłam drzwi na oścież, spodziewając się sąsiadki. Niestety, to nie była ona.

    – Riley? – dziwie się na jego widok.

    – No ja. A kto ma być? – uśmiechnął się szeroko i mnie przytulił. Drugi ojciec.

    – Co tu robisz? Przecież jesteś na mnie ob... – niedane mi było dokończyć, bo on postanowił się rozgościć w domu.

    – A przyjechałem się pogodzić. Wiem, że sama byś swojej seksi dupci nie ruszyła. – On i te jego teksty... Usiadłam obok niego w salonie. Objął mnie ramieniem i pocałował w skroń. - Sorry, sis.

    – To ja przepraszam. Zachowałam się jak gówniara. Tak naprawdę to już dawno chciałam iść do ciebie, ale ciągle mi coś wypadało.

    – Tak? Słyszałem, że w Syd byłaś. Co tam porabiałaś, hm? – Pewnie ojciec go nie wtajemniczał, o ile w ogóle razem rozmawiali.

    – Szukałam biologicznego ojca – zaczął krztusić się powietrzem.

    – Co? I znalazłaś? – spytał z nadzieją. W końcu on też chciałby wiedzieć, co odziedziczył po ojcu.

    – Nie. Niestety – wgapiałam się w swoje dłonie. Jest ostatnią osobą, z jaką mogłam porozmawiać. Claudia wyjechała, z Luke'm zerwałam... 

    – Znajdziesz, wyluzuj – jak zwykle starał się mnie podnieś na duchu, choć nie tym się wtedy martwiłam. Zastanawiałam się, czy powiedzieć kogo podejrzewałam i o ciąży. Ostatecznie stwierdziłam, że to beznadziejny pomysł i szybko go odgoniłam.


***


    Dwa tygodnie później... (około 10 sierpnia)


    Siedziałam właśnie u braciszka, który teoretycznie powinien tydzień temu wyjechać, ale został. Nie wiedziałam, czy to ze względu na moje dziwne omdlenia, czy nie, ale podobało mi się to. Nie chciałam być sama.

    – Włączamy Krąg czy Piłę? – spytał, siadając na łóżku z piwem w ręce.

    – Cokolwiek – usiadłam obok niego, gdy akurat zadzwonił dzwonek do drzwi. Zeszłam dół, by otworzyć i jak się okazało, to był ojciec. No, teoretycznie.

    – Hej, tatku – uściskałam go. – Co tam?

    – Mam wyniki – wyjął z wnętrza kurtki kopertę. Przełknęłam nerwowo ślinę, odbierając dokument. – Przepraszam, zostałbym, ale mam ważne spotkanie w firmie. Przyjadę jutro z samego rana, dobrze? Poczekasz? – spytał, a ja pokiwałam na tak. Uściskał mnie i wyszedł. Miałabym czekać do jutra? W tym czasie z góry zbiegł Riley.

    – Co jest? – pyta, widząc mnie w bezruchu.

    – Przyszły wyniki badań – opowiedziałam mu tylko o tym, kogo podejrzewałam w Sydney i o zerwaniu z Luke'm. Jest wtajemniczony, ale o ciąży nic nie wiedział, bo by chyba Luke'a zabił.

    – No to otwieraj!

    – Ale ojciec chciał, bym poczekała...

    – Niby na co? Otwieraj! – Miał racje. Jeżeli coś, to przecież rano opowiedziałabym ojcu o wszystkim. W korytarzu zaczęłam otwierać kopertę. Kręciło mi się w głowie od tych nerwów. Czułam, że coś będzie nie tak...



*Riley*


    Otwierała kopertę, a gdy zaczęła czytać, zrobiła się dziwnie blada.

    – Ej? – złapałem ją za ramie, a on oderwała wzrok od listu i po minie widziałem, że jest zła. Wziąłem od niej list i sam zacząłem czytać.

    – Matka... Ona mnie nie urodziła... – spojrzałem na nią. Nawet nie doszedłem do tej linijki. Co ona do mnie powiedziała? Nasza matka nie była jej matką? – Kurwa, zostałam adoptowana?! – zaczęła krzyczeć, a ja aż podskoczyłem. Wierzcie mi, że z naszej dwójki, to ona bardziej była przerażająca.

    – Spokojnie... Wyjaśnimy to z oj...

    – Ojcem?! On na pewno wiedział, dlatego nie chciał, bym to teraz otwierała! – zaczęła wymyślać różne teorie, które były bez sensu.

    – Co by mu to dało, jakby poczekał do rana? Podrobiłby świstek, który i tak ci dał? – wymachiwałem jej przed nosem listem. Spojrzała na dziwnie na dokument.

    – No ale... Ja? Adoptowana? I ojciec nic o tym nie wiedział? Przecież to bez sensu! Czy ty siebie słyszysz?! – wymachiwała rękoma.

    – Przes... – nie zdążyłem dokończyć, bo zauważyłem, jak moja siostra zgina się w pół i trzyma za brzuch. – Lily co jest? – pytam przerażony, podtrzymując ją. Zaprowadziłem ją do salonu i posadziłem na kanapie, a ona bladła z każdą minutą. – Dzwonie po pogotowie – nie słuchałem jej protestów, bo jak zwykle je miała.

    Nim karetka przyjechała, ona zdążyła zemdleć. Panikowałem jak cholera. Wiedziałem, że te omdlenia to nie byle co. Sanitariusze zabrali ją do szpitala, a ja od razu za nimi jechałem swoim autem. W międzyczasie dzwoniłem do ojca, ale miał jak zwykle zajęty numer. 










~awenaqueen~



Brak komentarzy:

Prześlij komentarz