środa, 16 czerwca 2021

Nobody's Perfect Cz.16



Szybko się przebrałam i ruszyłam na miejsce spotkania. Jednak zatrzymał mnie Ashton przy sklepie z chustami. Wot?
-Cześć ANGEL! - przytulił mnie - Tuli, tuli - kocham to jego tuli, tuli.
-Co tu robisz? - spytałam gdy się wreszcie ode mnie odkleił. 
-Szukam fajnej chustki na nadgarstek. Cholernie mnie boli od wczoraj - nagle zobaczyłam siniec na nim. Chciałam dotknąć jego ręki, ale szybko ją schował.
-Co ci się stało?
-Nic. Uderzyłem się niefortunnie. To pomożesz? - wskazał na wejście do sklepu.
-Ok.
Wybraliśmy czarną chustę w czaszki, no czyli styl Asha. Gdy wyszłam ze sklepu zobaczyłam, że jest ciemno. Josh napisał mi esa że już nie aktualne. Poprosiłam Asha byśmy się przeszli. Brakowało mi go. Zgodził się i zaczęliśmy się błąkać ulicami. W pewnym monecie zobaczyłam jak wpatruje się w restauracje. Wiem, że jest głodny. Z racji tego, że mam kasę po konkursie mogę mu postawić kolacje. Zamówiliśmy coś dobrego i zaczęliśmy gawędzić. Ciągle nie dawał mi spokoju ten jego siny nadgarstek. Wiem, że nie chciał mówić, a ja naciskać. Po wyjściu z restauracji zaczął mnie odprowadzać, gdy...
-L..Luke?! - nie wierze. Chłopak od razu przestał całować jakąś blondynę i się na mnie spojrzał. MÓJ chłopak... Nie... to mi się śni.
-Chodźmy... - Ashton mnie pociągnął i szybko minęliśmy Luka. 
Stał osłupiały i chyba nie wierzył, że mnie zobaczył. W moich oczach stanęły łzy. Wyszarpnęłam rękę Ashton'owi. Odwrócił się do mnie przodem.
-An...
-Wiedziałeś! - krzyknęłam.
-Co?
-Wiedziałeś o tym... Nienawidzę cię! - popchnęłam go i pobiegłam przed siebie. Nie wiem gdzie i po co... Chociaż po co to wiedziałam. Chciałam uciec przed światem i jego niesprawiedliwością. Zatrzymałam się dopiero wtedy kiedy upadłam z braku sił. Pewnie zdarłam kolano, ale mnie to nie obchodzi... Chce płakać... Przerywa mi dzwoniący telefon. Przez łzy zauważam, że to Seba. Odbieram.
-Hej, jak tam rozmowa ze starym? - biła z jego głosu radość. 
-Nie... Seba? - chyba usłyszał mój szloch.
-Co się stało? Aż tak źle zareagował? Uderzył cie czy coś?! - był troskliwy.
-Nie, ale proszę... Przyjedź po mnie... Ja... Już chce wrócić - rozbeczałam się przyciągając nogi pod brodę. Guzik mnie obchodzi, że siedzę na środku chodnika.
-Pewnie! Już jadę. Daj mi z godzinkę... Nie wiem... Poczekaj w parku? Ale uważaj na siebie, zaraz będę! - rozłączył się. Wiem, że będzie. On jest jak drugi Josh. Z tym, że ja chce uciec, a Josh jest tutaj.
Poszłam do parku pewnie tak rozmazana, że dzieci pomyśleli by o dziewczynce ze studni, ale jest noc więc ich nie ma. Usiadłam na ławce i schowałam twarz w dłoniach. Przyjedź szybko bo ja chce o tym nie myśleć!!! Mój telefon dzwonił na przemian. Raz Ashton, raz Calum, raz Josh. I tak w kółko. Nie odbieram. Czekam tylko na jeden telefon. Wreszcie słyszę silnik motoru. Ruszam z miejsca i biegnę w stronę bramy wejściowej od parku. W niej widzę jak Seba zdejmuję kask i schodzi kiedy mnie widzi zawiesza się. Tak, muszę wyglądać strasznie. Znów ruszyłam biegiem i się do niego przytulam. Szybko czuje jego ramiona na sobie.
-Co jest? - gładzi mnie ręką po plecach.
-Zabierz mnie i spraw bym nie myślała dziś o niczym innym niż zabawa - wybłagałam, a on się zgodził. Wsiadłam na motor i ruszyliśmy do akademika. 
Droga mi się nie dłużyła bo pierwszy raz jechałam. To niesamowite przeżycie. Rozglądałam się dookoła. Jechał dosyć szybko co mi się podobało. Już wiem czemu to kocha... To jest epickie! Przez cała drogę nawet na chwilę nie myślałam o tym co zobaczyłam. Nagle zatrzymujemy się pod nieznanym mi domem.
-Schowam motor i idziemy na miasto, ok? - spytał by się upewnić.
-Tak! - krzyknęłam i czekałam aż wróci. To jego dom? Dość spory.

Bawiłam się super. Telefon non stop dzwonił więc go wyłączyłam. Siedzę z Sebą przy barze i chyba już sporo wypiłam bo stałam się wylewna.
-Widziałam go całującego się z jakąś kurwą. A najgorsze jest to, że mój przyjaciel, rzekomy, o tym wiedział i gówno mi powiedział. Super... Teraz już wiem z kim Josh widział Luka. Ja pierdziele. To tak boli, Seba.
-Wiem... Ale hej! Nie martw się. Zaczniesz nowe życie tutaj. Pomogę ci - posłał mi swój uroczy uśmiech.
-Muszę pamiętać, że związek na odległość jest do dupy - przechyliłam kieliszek z wódką i wypiłam. Znów pojawiły się pojedyncze łezki. Seba wytarł je kciukiem.
-Nie płacz. Mamy się bawić więc chodźmy - wstał z krzesełka i pomógł mi.
Zabrał mnie na plaże. Spacerowaliśmy kiedy przypomniałam sobie o kolanie.
-Kurwa, jak piecze - schyliłam się i dotknęłam zranionego miejsca.
-Ty klniesz? - zdziwił się, ale po chwili zaczął śmiać - Uuu... Źle to wygląda. Chodź pójdziemy przem...
-Nie! Jest ok - wszystko byle nie wracać jeszcze do domu.
-Przecież to krzyżuje wszystkie moje plany! Musimy to obmyć! - oburzył się.
-Nie! - warknęłam. Westchnął i myślał.
-Dobra. Skoczę do sklepu po wodę utlenioną i ci przemyje to tutaj, pasi? - spytał prowadząc mnie do stolików. 
-Ok.
-To usiądź i zaczekaj.
Wrócił niemalże natychmiast. Gdzie on był? Kucnął przy mnie i zaczął "operacje". Syknęłam gdy przyłożył gazik z tym świństwem. 
-Sorry. Zaraz przestanie - zacisnęłam zęby. Nie jestem miękka. Już nie. 
Znów moje myśli zaczęły krążyć wokół tego widoku. Wypuściłam powietrze z ust i spojrzałam na Sebę. Widział, że w oczach znów mam łzy. Przestał robić i chyba się nad czymś zastanawiał patrząc mi głęboko w oczy. Po chwili wstał na równe nogi i odłożył wszystko na stolik. Pochylił się nade mną i delikatnie pocałował jakby bał się, że się rozpadnę. Chwila... Co? On... mnie... Pytanie kolejne... Czemu ja kurwa odwzajemniam?! Swoją rękę położył na moim policzku i pogłębił pocałunek. Źle robię... Bardzo źle!!







~awenaqueen~

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz