Całą drogę na targ myślałam o tej ciąży. Modlę się, by nie być, bo chyba nie wytrzymam psychicznie. Postałam chwilę i pouśmiechałam się do klientów. Po paru minutach pożegnałam się z mamą i wróciłam autobusem do domu. Wchodząc, zdziwiłam się na widok butów... I to całkiem sporej ilości. Nagle z salonu wyskakuje Laura.
– Wiedziałam, że wróci! Widzicie chłopcy? Żądam moich pięciu dych od każdego – tanecznym kroku wróciła do salonu. Sama po chwili tam weszłam i zauważyłam sos'ów i Josha. Ekstra. Na mojej twarzy zagościł grymas niezadowolenia. Luke widząc to, podszedł do mnie.
– Ej, co to za mina? – żachnął się Calum.
– Nie migdalcie się na naszych oczach na litość boską. – Michael zakrył oczy, gdy Luke się pochylił i lekko musnął moje usta.
– Idziemy.
Laura chwyciła mnie za rękę i pociągnęła w stronę pokoju. Dała wcześniej uszykowane ciuchy - oczywiście przez nią - i kazała się w nie przebrać. Zrobiłam to, chociaż w łazience znów źle się poczułam. Chwyciłam się umywalki, by nie runąć na ziemię. Spojrzałam na swoje odbicie w lustrze. Jestem jakaś dziwnie blada.
***
Chłopakom zachciało się iść na piechotę. Wszyscy szli z przodu, a ja z Luke'm jako ostatni. Trzymaliśmy się za ręce i musiałam zacząć temat, który mnie niepokoił z dnia na co dzień coraz bardziej.
– Luke? – zaczęłam cicho. W lewym uchu miał jedną słuchawkę, ale prawym mnie słuchał. Odwrócił się w moją stronę. – Możesz mi coś obiecać?
– Co tylko zechcesz, kotku – uśmiechnął się szeroko. Ścisnęłam bardziej jego dłoń. – Hej, co jest? – zatrzymał się i dotknął mojego policzka.
– Bo jakiś czas temu powiedziałeś, że nie przeżyjesz, jeśli coś mi zrobisz.
– Zrobiłem? – Zaniepokoił się.
– Nie! – odetchnął z ulgą. – Chodzi mi o to, że gdyby mi się coś stało przypadkowo... Wiesz, potrącenie czy inne... – przełknęłam ślinę. – Obiecaj, że będziesz żył dalej, że nic sobie nie zrobisz – chciał mi przerwać, ale ja jeszcze nie skończyłam. – Jeżeli coś sobie zrobisz to wiedz, że nigdy ci nie wybaczę. Nawet nie myśl o okaleczaniu siebie.
Zamyślił się. Nie odpuszczę mu.
– Dobrze, ale i tak nie dopuszczę do takiej sytuacji. Będziesz przy mnie i zawsze zdrowa – przytulił mnie i pocałował w czoło. Wierzę mu... No może z wyjątkiem tego iż będę zdrowa. Bo nie jestem.
Siedzę na kafelkach, gdy Laura, Josh i Calum bawią się w najlepsze w basenie. Luke siedzi przy mnie, a Michael i Ashton poszli na podryw. Czy oni przypadkiem nie mają dziewczyn?
– Luke?
– Hm? – objął mnie ramieniem.
– Czy mi się wydaje, czy Ash i Mycz mają już dziewczyny – kiwnęła na chłopaków rozmawiających z dwójką dziewczyn. Blondyn się roześmiał. – No co?
– Tam stoi kuzynka Michael'a. Głuptas – pocałował mnie w głowę. Sama zaśmiałam się.
*Luke*
– Chłopacy, ja idę z Angel odprowadzić ją do domu – zadeklarował się Josh. Wkurwiłem się, że to nie ja jestem tym, który ją odprowadza, ale prosił mnie o to. Wiem, że chce odbudować z nią relację. Rozczesałem włosy palcami i ruszyłem z chłopakami i Laurą do maka.
Już jutro wracamy w trasę i chciałbym spędzić ostatnie chwile z moim Aniołkiem.
*Angel*
– To... Jak pomiędzy wami? – wypalił nagle Josh.
– Dobrze. Mam nadzieję, że nasz związek przetrwa... – popatrzyłam na niebo, które zaczynało być coraz ciemniejsze.
– Życzę wam tego. Widać, że cię kocha... – posłał mi ciepły uśmiech.
– Josh? Jak wrócimy to... o ile nie wyjeżdżasz...
– Nie wyjeżdżam. – Od razu odpowiedział, choć nie usłyszał całego pytania.
– No to może spędzimy trochę czasu razem? Brakuje mi tych naszych pogaduch i w ogóle.
– Jeszcze pytasz! Oczywiście! Sam chciałem ci to zaproponować – uściskał mnie, gdy byliśmy tuż pod domem babci. Pocałowałam go w policzek i weszłam do środka.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz