piątek, 18 czerwca 2021

Ankey Returns Cz.7

    

    Rozglądam się za Daniel'em. Po chwili czuję czyjeś ramiona obejmujące mnie od tyłu. Mój nos podpowiada mi, że znalazłam tego, którego szukałam.

    – Ale tęskniłem – wyszeptał mi na ucho. Odwróciłam się do niego twarzą.

    – Nawet nie wiesz jak ja...

    Pocałował mnie, a mi zrobiło się głupio. W końcu za parę godzin powiem mu, że z nami koniec. Czuje się potwornie.

    Na początek pojechałam odwieźć do domu bagaż i nikogo w nim nie zastałam, co w sumie jest normą. Daniel zabrał mnie do małej knajpki, a potem na spacer. Jak mam zacząć ten temat, kiedy on tak się stara? Przechodzimy obok dużej fontanny i siadamy przy niej.

    – To o czym chciałaś porozmawiać? – Ups, sam zaczął ten temat. Splótł nasze palce, a ja coraz bardziej czułam kluchę w gardle. – Hej? Coś się stało na tym wyjeździe?

    – Co? Nie! Ja po prostu dużo myślałam przez ostatni miesiąc, czyli od momentu naszego ostatniego spotkania...

    – I? – zachęcał mnie do kontynuowania.

    – I doszłam do smutnych wniosków.

    – A mianowicie?

    – Daniel – wstałam i stanęłam naprzeciwko niego. – Jesteś super chłopakiem. Dbasz o dziewczynę jak mało kto, ale... Mi chyba nie wystarcza spotkanie się raz na miesiąc. Kocham cię, ale ja... – nie wiedziałam, co powiedzieć, by go bardziej nie zranić. – Naprawdę przepraszam.

    – Ty? – wstał i mnie przytulił. – Nie masz za co. To ja muszę przeprosić, bo to ja nie miałem czasu dla ciebie. Przeze mnie wyjechałaś, by się rozerwać, bo nie miałaś z kim – westchnął ciężko. – Kocham cię i nie zasługuje na ciebie. Ty jesteś super dziewczyną i... Prawdę powiedziawszy czekałem na dzień, w którym mi powiesz, że z nami koniec. Aż dziw, że tyle ze mną wytrzymałaś – zaśmiał się. – Ale wiedz, że zawsze możesz na mnie liczyć, hm?

    Odsunął się, by popatrzeć mi w oczy.
    
    – Jasne. Przyjaźń?

    – Jeszcze się pytasz, głuptasie – znów mnie przytulił, a ja czułam, jakby to był uścisk pożegnalny.

    Po osiemnastej byłam już w domu. Przywitałam się, krzycząc: hej już jestem, choć nie miałam pewności, czy ktoś jest. Jednak ku mojemu zdziwieniu z salonu dobiegł mnie głos Laury.

    – Cześć!

    Wchodzę do salonu i widzę, jak ogląda jakiś serial, w międzyczasie głaskając Kubę. Usiadłam obok niej na kanapie i cmoknęłam ja w nastawiony policzek.

    – Jak tam? – spytałam.

    – Dobrze, ale bywało lepiej. A u ciebie? – nie odrywała wzroku od telewizora.

    – Zerwałam z Daniel'em – powiedziałam obojętnie, wgapiając się w ekran. Nie daje sobie reki uciąć, ale to chyba serial "Teen Wolf".

    – Jak to? Chwila moment, kto to Daniel? – No tak, ona nie wiedziała.

    – Mój, były już, chłopak.

    – Czemu nie mówiłaś, że masz? – Była wyraźnie zaskoczona i obrażona.

    – Bo nie wiedziałam, czy to coś poważnego.

    – I nie było?

    – Nope. Tylko przyjaźń.

    – Najgorsze co może być. Ale ok. Oglądasz ze mną? – chciała zmienić temat.

    – Pewnie!

    Tak nam minął czas, aż do samej dwudziestej. Poszłam wziąć prysznic. Kuba ten tydzień śpi u Laury z racji tego, że był ze mną na wyjeździe. Wychodząc z łazienki, zabrałam swój telefon z komody. Zdziwiłam się, gdy zobaczyłam powiadomienia z chatu. Odblokowuje telefon przesunięciem palca i siadam na łóżku.

    – Zostałam dodana do konfy? – powiedziałam pod nosem.

PenguinLu
Kto dodał Angel?

JoAnStar
Ja, bo mi Ash kazał... Rzekomo Angel wam wybaczyła...

PenguinLu
A no to fakt :3

AshhBitch
^_^

Angelix18
Obgadujecie mnie ;-;

xCalxMex
Nie praffda

MyczLyncz:
E chopaki?

PenguinLu
Czego?

MyczLyncz
Gówna psiego :)

PenguinLu
-,-

MyczLyncz
A tak poważnie, to gdzie jedziemy na wakacje?

AshhBitch
Proponuję Sydney

xCalxMex
A ja tam wolę tu zostać

MyczLyncz
No bo ja to bym chciał z moją dziewczyną wyjechać

PenguinLu
Chcesz olać kumpli, tak?!
Mi tam pasi :D

AshhBitch
A to niby czemu?

PenguinLu
Bo nie ma dżemu
Pierwsze wakacje bez nich ^.^

Angelix18
Nie smutno ci? :(

PenguinLu
Nope :3

JoAnStar
Żartujesz? On tak tylko mówi, nawet dupy nie ruszy nigdzie bez nich :]

PenguinLu
Uczep się rzepa co *^*

JoAnStar
Wole ciebie, Hemmings :]

PenguinLu
Co za zjeb =.=


    Rozmowę z chłopakami przerwała mi dzwoniąca do mnie babcia. A to dziwne... Babcia nie wie, jak telefonów się używa. Czyżby Ronald ją nauczył? Odebrałam, by długo nie musiała czekać.

    – Halo? – krzyknęła babcia, a ja chyba ogłuchłam.

    – Cześć babciu! – odkrzyknęłam nieco ciszej niż ona.

    – Ooo! Annabell. – Serio...?

    – Czemu dzwonisz babciu?

    – Bo się stęskniłam. Twoja mama do mnie przyjeżdża na dwa tygodnie, zabierz się z nią.

    – Mama? – szepnęła sama do siebie raczej. Dawno się z nią nie widziałam. Cholera, dopiero co przyjechałam... No ale spotkanie z matką po tak długim czasie to... – Jasne. A kiedy dokładnie przyjedzie?

    – Jutro – powiedziała.

    Zaczęłam pakować rzeczy do torby jak walnięta. Do babci to też całkiem spory kawałek drogi. Szlag. Wzięłam laptopa i zaczęłam poszukiwać tanich lotów. Po dziesięciu minutach nawet trafiłam na coś dobrego. Zleciałam na dół, by pogadać z moimi przyjaciółmi. W kuchni krzątała się Laura, a w salonie Josh oglądał jakiś film i pił piwo. Wow. Podeszłam do niego i wzięłam łyka z butelki.

    – Hej! Weź sobie z lodówki, a nie mi kradniesz – wyrwał mi butelkę z ręki i udawał obrażonego. Przewróciłam oczami i klapnęłam obok niego na kanapie.

    – Co oglądasz?

    – Naznaczony, a co? – spojrzałam na niego i zrobiłam minę, która mówi sama za siebie. Serio?

    Umilkł i oglądaliśmy razem z Laurą, która przyniosła popcorn. Po skończonym seansie w sumie nie wiem, czy chcę brać ze sobą Josha, więc udałam, że idę spać. Weszłam do siebie i czekałam, aż Laura też to zrobi. Gdy była już pod swoimi drzwiami pociągnęłam ją za rękę do mnie. Zaczęła się śmiać. Położyłyśmy się na łóżku.

    – Lauruś?

    – Ooo ja znam ten ton. Mów czego chcesz – spojrzała na mnie rozbawiona.

    – Bo wiesz... Nie chciałabyś jechać ze mną do mojej babci? – bawiłam się jej kosmykiem włosów.

    – Ty tak serio? – zrobiła duże oczy. Po chwili jednak zmieniła minę i wiedziałam, że zastanawia się nad propozycją. Kładzie sobie rękę pod głowę.   – A są tam chociaż ładni chłopcy? – Uderzyłam ją w ramie i znów wybuchłyśmy śmiechem.

    – Myślałam, że jesteś w poważnym związku.

    – Bo jestem. Ron teraz ma pracę, ale za dwa tygodnie ma miesiąc wolnego – wzruszyła ramionami.

    Przegadałyśmy pół nocy. Rano budzi nas Josh, który skoczył na nas niczym kłoda. Zabolało. Złapałam się za plecy i podpierałam jedną ręką o materac. Ścisnęłam mocno powieki i czekałam, aż ból ustąpi.

    – Co ci jest? – spytał przestraszony. Gładzi mnie po plecach, a po minie Laury stwierdzam, że jest bardziej przerażona niż Josh.

    – To tylko żebra. Nadal bolą po wypadku, choć tyle minęło – zaśmiałam się blado. Josh zrozumiał.

    – Przepraszam, nie wiedziałem. Nie mówiłaś, że jeszcze cię boli... Ech – westchnął i przeczesał włosy ręka. – W ogóle ostatnio mało rozmawiamy. Nawet nie wiedziałem, że pogodziłaś się z sos'ami – patrzy na mnie z bólem i smutkiem. Ma racje. Oddaliliśmy się od siebie i to mnie przeraża. Dawniej ciężko było nas rozdzielić, a teraz? Teraz jest to cholernie łatwe. Mimo tego, iż mniej podróżuje od sos'ów, to i tak rzadko bywa w domu. Dlaczego tak jest? Czy to moja wina? Przecież jestem cały czas w domu i czekam z niecierpliwością na spędzenie czasu z kimkolwiek... Robię coś źle? – Angel nie płacz –  przytulił mnie. Nawet nie wiedziałam, że po policzkach zaczęły mi spływać łzy. Laura szybko dołączyła do przytulasa.

    – Josh może pojedziesz z nami? Odbudujecie relację – zaproponowała, a mi zrobiło się głupio.

    – A gdzie ty się znowu wybierasz, hm? – udawał ojca. Zaśmiałam się, widząc jego minę.

    – Do mojej babci. Zadzwoniła, że chce mnie zobaczyć. Powiedziała też, że będzie mama a jej długo nie wiedziałam – zaczęłam bawić się palcami i ślepo się w nie wgapiałam.

    – Nie, dziękuję. To ewidentnie babski zlot więc kategorycznie odmawiam – wyleciał z pokoju, krzycząc jak dziecko, które ma być siłą zabrane gdzieś, gdzie nie chce. Wybuchnęłyśmy z Laurą śmiechem. Josh i jego odpały.









~awenaqueen~



Brak komentarzy:

Prześlij komentarz