poniedziałek, 23 sierpnia 2021

Talks with Stranger Cz.51-60

  


[Rozdział 51]

*RONI*


    ~Wiadomości~

@Ilovesleepx joined the chat room...

rainbow.unicorn:
Czeźdź :3

ilovesleepx:
Am, co to za konfa?

poniesforever:
Chce cię wyruchać, uciekaj

penguinboy:
Ewentualnie zerżnąć.

sexyboylol:
Nie myl Mike'a z Ashem
Tylko jeden rżnie

penguinboy:
Przecież to rodzeństwo.
Jeden kij.

ilovesleepx:
Yyyy, Co?

poniesforever:
Rżnąc możesz świnie, Hemmings.

penguinboy:
Po nazwisku, Irwin?

rainbow.unicorn:
Chyba nie potrzebnie cię tutaj dodałem... Nie sądziłem, że z nich taka patola ;-;

sexyboylol:
Wypluj to gówniarzu, jak wczorajszego kondona!

penguinboy:
Co?

poniesforever:
Co?

rainbow.unicorn:
Co? x3
Hood, wypierdalaj, 3 razy na nie!

ilovesleepx:
Haha
Zw idę się myć.

sexyboylol:
O 2 w nocy?!
Kiedy ty śpisz, wampirze?!

penguinboy:
Przyjdzie do ciebie w nocy i ci coś odgryzie :D
Wreszcie będzie cicho!

rainbow.unicorn:
Hahaha

poniesforever:
Jesteście chorzy, ludzie xd



[Rozdział 52]

*RONI*

rainbow.unicorn:
Ronuś?

ilovesleepx:
Wtf?
Nie zdrabniaj...

rainbow.unicorn:
Racja... Więc, Roni?

ilovesleepx:
Hm?

rainbow.unicorn:
Pogramy w pytania, bo ja nadal mało o tobie wiem ;_;

ilovesleepx:
Ech, Oks.

rainbow.unicorn:
Mieszkasz z Niallem?

ilovesleepx:
Nom, w Stanach.
A ty z chłopakami w Sydney?

rainbow.unicorn:
Planujemy przeprowadzkę, ale nie wiemy jeszcze dokąd.
Kiedy masz urodziny?

ilovesleepx:
W październiku.
Co lubisz robić?

rainbow.unicorn:
Grać w gry, farbować włosy i denerwować ludzi swoim istnieniem <3 Tera ty!

ilovesleepx:
A ja lubię jeździć na desce. Nauczę mojego psa i pewnego dnia będzie mnie ciągnął, gdy ja będę na desce... Nieważne.
Lubię jeszcze spać i jeść, ale nie wiem, co bardziej, lmao xd

rainbow.unicorn:
Kocham pizze!

ilovesleepx:
Same, starcze <3

rainbow.unicorn:
E! Jestem tylko dwa lata starszy od cb, bez przesady ;-;

ilovesleepx:
A ja jestem tylko 20 cm niższa od cb.

rainbow.unicorn:
To niczego nie zmienia XD
A mogę cb o coś spytać?

ilovesleepx:
Przecież właśnie zadałeś pytanie...

rainbow.unicorn:
Roni, ja tak na poważnie ;/

ilovesleepx:
No ok, dawaj.

rainbow.unicorn:
Wtedy co Niall puszczał tęczę, uraziłem cię jakoś?

ilovesleepx:
Co? Nie, czemu?

rainbow.unicorn:
Wyczułem, że to o rzyganiu to tylko wymówka, a tak naprawdę uciekasz.

ilovesleepx:
Niee, wszystko było ok.

rainbow.unicorn:
Ale na pewno?

ilovesleepx:
Mike, tak :)

rainbow.unicorn:
Ta minka do mnie przemawia
„nie wierz jej tempa pało!"

ilovesleepx:
Tępa*

rainbow.unicorn:
Polemizowałbym.

ilovesleepx:
Och, stul dziób, Gordon.

rainbow.unicorn:
CO KURWA?!
SKAD TY TO WIESZ?!

ilovesleepx:
Ups?

rainbow.unicorn:
Podaj swoje drugie imię!

ilovesleepx:
Po moim trupie, Gordzio ;*

rainbow.unicorn:
Zapierdolę tego, który ci to powiedział! Jak bum cyk cyk!



[Rozdział 53]

*RONI*

rainbow.unicorn:
Lolololo

ilovesleepx:
Mike, jest 4 w nocy :D

rainbow.unicorn:
Wiem. Ej, masz Ładne buty!

ilovesleepx:
Skąd wiesz jakei mam buty, wtf?
Jakie*

rainbow.unicorn:
No bo taka laska ma ładne buty.

ilovesleepx:
Dobrze się czujesz?

rainbow.unicorn:
Pójdziemy gdzieś i ubierzesz te buty <3

ilovesleepx:
Gdzie? Co ty bredzisz?

rainbow.unicorn:
Pójdziemy się pieprzyć <3

ilovesleepx:
Boże, Gordon...

rainbow.unicorn:
Tak powiesz, gdy w ciebie wejdę!

ilovesleepx:
Serio? Przecież przeszkadza ci, gdy piszę twoje drugie imię :)

rainbow.unicorn:
Przy seksie nic nie przeszkadza, maleńka.

ilovesleepx:
o bozę to sejer ty!

rainbow.unicorn:
Co?

ilovesleepx:
Nic. Cpałes?

rainbow.unicorn:
Wyłączyłaś autokorektę?

ilovesleepx:
Ugh.
Co w ciebie wstąpiło?

rainbow.unicorn:
No nic, myślałem, że popiszemy bekowo :(

ilovesleepx:
Em, musze iść.
Umówiłam się.

rainbow.unicorn:
O 4 w nocy?
Ciągle uciekasz, a mówiłaś, że nie. Roni...

ilovesleepx:
No umówilam, przeciez nie kłamie

rainbow.unicorn:
Dobra, wystarczyło napisać, że mam dać ci spokój, a nie udawać, że mnie lubisz.

ilovesleepx:
O czym ty mówisz?



[Rozdział 54]

*RONI*

ilovesleepx:
Michael, dałeś mi unfollow.
Co się stało?

Dostarczono.
Wyświetlono.

ilovesleepx:
Michael, ja niczego nie udawałam.
Chciałam cię poznać, napisz do Nialla on ci potwierdzi, że brałam od niego twój nick.
Po co masz pisać, pokaże ci screena!
Wysłano zdjęcie
Michael, odpisz.
Zaskoczyłeś mnie tymi dziwnymi zboczonymi rozmowami, myślałam, że to nie ty.
Przepraszam, Mikey?
Gorduś?
Kotuś?

rainbow.unicorn:
Jestem twoim kotkiem? :O

ilovesleepx:
OPISAŁ!
BOŻE ON ODPISAŁ!
PÓJDĘ SIĘ POMODLIĆ I DAM NA ... jak to się nazywało, co chodzi z koszykiem?
No mniejsza...

rainbow.unicorn:
To mogę fangirlować?
Może to się odmienia i powinno być Fanboyować? Xd

ilovesleepx:
Możesz, byleś już nie znikał ;(

rainbow.unicorn:
AWWWWWWWWWWW <3

ilovesleepx:
:3

rainbow.unicorn:
Ty mnie lubisz <3

ilovesleepx:
No nie da się ukryć <3

rainbow.unicorn:
*O*
A będziesz matką moich dzieci?

ilovesleepx:
Co?
Zwolnij chłopie!

rainbow.unicorn:
;-;

ilovesleepx:
Nie wyrobie ;-;

rainbow.unicorn:
To będziesz?

ilovesleepx:
Najpierw musimy ze sobą chodzić, potem muszę pozwolić ci się dobrać do moich majtek, potem na zaręczyny, potem na ślub, a potem na rozmnożenie piesków, a potem ewentualnie na drugie dobranie się do moich majtek i spłodzenie Cliffordów.

Dostarczono
Wyświetlono

ilovesleepx:
Żyjesz?
Mike, znów coś zrobiłam?
Kotuś?

rainbow.unicorn:
Napisałaś.
Spłodzić.
Cliffordów.
OMG CHCĘ MIEĆ MAŁE CLIFFORDY Z TOBĄ, KURWA MAĆ
Poza tym, mamy mieć tylko dwa razy?!!

ilovesleepx:
No bo najpierw muszę sprawdzić, jaki jesteś w łóżku, by pozwolić ci na dobranie się do mojego psa – to źle brzmi – i na ślub itd.

rainbow.unicorn:
Zaspokoję cię, maleńka ;3

ilovesleepx:
Yhym, nie wątpię w to, kotuś ;3

rainbow.unicorn:
Daj mi zdj, bym miał coś na tapetę.

ilovesleepx:
Nie fap ;-;

rainbow.unicorn:
Ale nawet raz nie mogę?...
No raz no *^*

ilovesleepx:
*załacznik*

rainbow.unicorn:
No to tego... Zw <3



[Rozdział 55]

    *RONI*

    ~Tweet~
@ilovesleepx Prawko zdane! *załącznik*


    ~Komentarze~
@iloveeatx @ilovesleepx Moja zdolna sis <3
@rainbow.unicorn @ilovesleepx No to teraz przyjedź do mnie :D
@iloveeatx @rainbow.unicorn A niby po co?
@rainbow.unicorn @iloveeatx Bo ja chcę ;-;


~Wiadomości~
penguinboy:
Chłopaki, potrzebuje pomocy, bo znów zrobię problem z niczego.

ashleynotcliff:
Tu są też kobiety :')

rainbow.unicorn:
Cicho -,-

poniesforever:
Co się stało?

penguinboy:
Ma ktoś wieści od Maddy? Nie odzywa się od kilku dni.

ashleynotcliff:
Luke, wariujesz znowu.

poniesforever:
Poczekaj z 4 dni i dopiero wtedy się martw.

sexyboylol:
Weź tę sukę, bo ją przywiąże do latarni, do kurwy nędzy

poniesforever:
Co?

penguinboy:
Kto?

sexyboylol:
No Lee! Dzisiaj widziałem post, w którym obrażała Maddy. Może ona przechodzi depresje, bo jej pojechała?

poniesforever:
Ty chuju! Czemu piszesz to jemu, zamiast napisać tylko nam?!

Penguinboy is offline...

rainbow.unicorn:
To narobiłeś debilu nieogarniety

sexyboylol:
No ale co?

poniesforever:
Czasem jesteś tak głupi...

Poniesforever is offline...

sexyboylol:
No ale to Lukey'a dziewczyna, więc czemu miałem tego jemu nie pisać? Nie czaje, ludzie ;/

rainbow.unicorn:
Ponieważ on teraz zabije Lee. Człowieku, nie znasz Hemmings'a! Maddy jest jego oczkiem w głowie niczym córeczka tatusia, a ty właśnie wyjechałaś, że tej dziewczynce ktoś zrobił krzywdę, choć nie masz dowodów. Wiesz co zrobiłeś? Właśnie włączyłeś guzik o nazwie „agresja" u Luke'a. Brawo.



[Rozdział 56]

    *RONI*


    Wybrałam numer mojej przyjaciółki, bo istniała szansa, że to ode mnie odbierze. Miałam szczerą nadzieję, chociaż skoro od chłopaka nie odbierała, to czemu miałaby ode mnie? 

    – Niall! – Krzyknęłam, widząc chłopaka, wyżerającego coś z lodówki. Spojrzał na mnie z pełną buzią.

    – Szo?

    – Masz numer Lou? Po co pytam, jasne, że masz – prychnęłam i zabrałam jego telefon ze stołu.

    Przepisałam szybko ciąg liczb i nacisnęłam zieloną słuchawkę.

    – Lou teraz zapewne opiekuje się Madds – znieruchomiałam.

    – C-Co? – Wyjąkałam przerażona. Moja ręka z telefonem odsunęła się od ucha.

    – To ty nic nie wiesz? – Szepnął sam do siebie.

    – Ktoś ją obraził, tak? O to chodzi? Niall mów do cholery! – Potrząsnęłam nim. Przełknął ślinę i oparł się o stół.

    – Maddy, ona... – Umarła, miała wpadek, pobito ją, zapadła w śpiączkę, popełniła samobójstwo, no do cholery jasnej! – Harry, pamiętasz go?

    – Był u nas z pół roku temu... I co z nim? – Nie rozumiałam, co on ma do Maddy.

    – Ponoć chciał przeprosić Maddy, a tak naprawdę zasadził na nią pułapkę, a ona wpadła w jego sidła.

    – O czym ty mówisz, Niall? – Nic z tego nie rozumiałam.

    – Wiele się wydarzyło przez ostatni miesiąc nie tylko w twoim życiu, Roni – spojrzał na mnie, jakbym twierdziła, że to ja jestem pępkiem świata.

    – Boże Niall, mów wreszcie co się wydarzyło! – Ryknęłam.

    – Maddy ona...

    – Dosyć – pobiegłam szybko na górę.

    Zaczęłam pakować, co wpadło mi w rękę. Nie wierzę. Nawet nie napisałam do niej głupiego esa. Przez cały tydzień nie dawała znaku życia, no może tylko mi, a Luke dostawał jakieś wieści.

    – Co ty wyprawiasz?! – Spytał zły.

    – Lecę do Maddy. Stało się coś poważnego, skoro nie może ci to przez gardło przejść. Ona teraz potrzebuje przyjaciółki, nie twierdzę, że nią jestem, bo znamy się zbyt krótko, ale zrobię wszystko, by ją wesprzeć w trudnej chwili.

    – Ty nawet nic nie wiesz – szepnął.

    – Nie dowiem się tego od ciebie. Zresztą – zaczęłam zapinać walizkę – nie muszę tego wiedzieć, wystarczy, że jest w dołku. To wystarczający powód, by przyjaciel zaczął cię pocieszać, rozumiesz? Szukaj lotu, nieważna cena – poszłam do łazienki.

    Miałam oszczędności, które dostałam w spadku i jak widać, dobrze było je trzymać na czarną godzinę. Bo co mogło być czarniejsze od przyjaciela w potrzebie? Wracając do pokoju, widziałam Nialla z nosem w laptopie.

    – Polecieć z tobą? – Spytał.

    – Nie – odpowiedziałam szybko. – Dam sobie rade sama. Jak lot? – Usiadłam obok niego, zerkając na ekran.

    – Masz jakiś, ale dopiero za cztery godziny i zdajesz sobie sprawę, że dolecisz do Londynu koło czwartej nad ranem? 

    – Rozumiem. To wezmę kąpiel i potem spróbuje odezwać się do Michael'a – przeczesałam włosy palcami.

    To były najgorsze cztery godziny czekania plus kolejne siedem lotu samolotem.



ilovesleepx:
Mike?

rainbow.unicorn:
Co tak poważnie, maleńka?

ilovesleepx:
Lecę do Maddy, ale samolot mam dopiero za 4h ;/

rainbow.unicorn:
A po co?

ilovesleepx:
Potrzebuje mnie, to chyba oczywiste, Mike.

rainbow.unicorn:
Ale coś się stało?

ilovesleepx:
Nie wiem, chyba tak.
To ma związek z Harrym.

rainbow.unicorn:
TYM Harrym?!

ilovesleepx:
Co masz na myśli?

rainbow.unicorn:
Nie mów, że on znów coś jej zrobił, bo Luke go chyba rozkurwi.

ilovesleepx:
Nie wiem, Niall nic nie chce mi więcej powiedzieć. Louis ponoć ją wspiera.
Harry chciał się wkupić w jej łaski i zastawił jakaś pułapkę.

rainbow.unicorn:
Powiedz, że żartujesz.

ilovesleepx:
Chciałabym. Nie mów nic nikomu, proszę.

rainbow.unicorn:
Ale, Luke powinien wiedzieć.

ilovesleepx:
I się dowie, ale dopiero jak sama się przekonam, o co chodzi, ok?

rainbow.unicorn:
Dobrze, Roni.
Tylko napisz mi, też jestem jej przyjacielem, jej bratem.

ilovesleepx:
Obiecuję, Mikey.
Zw, muszę dokończyć kapiel.

rainbow.unicorn:
Dasz jakieś hot zdj z wanny? :3

ilovesleepx:
Prędzej się w niej utopię, niżeli dobrowolnie dam ci zdjęcie :"D

rainbow.unicorn:
:(

ilovesleepx:
;*



[Rozdział 57]

*RONI*


    To był zdecydowanie najdłuższy lot w moim życiu, ale tylko teoretycznie. Moje myśli kłębiły się wokół Maddy i tego gnoja, który nie wiedziałam, co jej zrobił. W ręce ciągle dusiłam kartkę z adresem zamieszkania Maddy i Lou.

    Wsiadłam w taksówkę, która spod lotniska zabrała mnie pod ten adres. Na szczęście kierowca rozczytał się z tej kartki, która była nieźle pomiętolona przeze mnie. Denerwowałam się z minuty na minutę coraz bardziej, a im bliżej spotkania tym jeszcze gorzej z moim zdenerwowaniem. Nagle taksówkarz oznajmia, że jesteśmy na miejscu, a ja wysiadam pospiesznie, zabierając swoją walizkę. Niall miał ostrzec Louisa o mojej nieplanowanej wizycie. Nagle z nieba runął deszcz. Och, no tak. Witaj Londynie.

    Pobiegłam do drzwi i zaczęłam mocno w nie uderzać. Sąsiedzi, nie dzwońcie na gliny, ja tu pokojowo jestem. Nagle się otwierają, a mnie wita zmęczony chłopak.

    – Hey, wcale to nie dziwne, że stoisz pod moimi drzwiami przed piątą – nawet jego głos wskazywał na niewyspanie. – Wejdź – przesunął się, robiąc mi miejsce.

    Pewnie weszłam do środka i odstawiłam walizkę. Zdjęłam skórzaną kurtkę, odwieszając ją na wieszak. To samo zrobiłam z moją bluzą.

    – Co z nią? – Pytam podenerwowana. Już chciał odpowiadać, ale przerwał mu dziewczęcy głos.

    Zdezorientowana spojrzałam na schody, na których stała czternastoletnia dziewczyna.

    – Kto to? – Pyta Louisa.

    – To przyjaciółka Maddy. Idź spać – rozkazał stanowczo.

    – Am, ok – wróciła na górę.

    – Kto to? – Wskazałam palcem na miejsce, w którym przed chwilą stała.

    – Olivia, moja siostra. To znaczy moja i Maddy – zaplątał się.

    – Dobra, mów, co z nią? – patrzyłam w jego oczy, by wyczuć, kiedy ściemnia.

    – Nie jest dobrze. Cały dzień i noc ją pilnuję, by sobie czegoś nie zrobiła, mimo że ciągle mi mówi, że nie ma takiego zamiaru. Leży w tym pokoju już trzy pierdolone dni i z niego nie wychodzi! – Warknął dosyć głośno. – Nie mogę sam wyjść z domu.

    – Ale co jej się stało? – Usiadłam na fotelu, gdy Lou na kanapie ze szklanką soku.

    – Dała temu skurwysynowi szansę, a on ją perfidnie wykorzystał – zacisnął palce na szklance. – Gdybym wiedział, że idzie na tę imprezę razem z nim, nigdy bym jej tam nie puścił. – Obwiniał się.

    – Zg... Zgwałcił ją? – Spytałam niepewnie.

    – Powiedzmy – wgapiał się tępo w jakiś punkt na dywanie. – Nie daruje mu tego, nie tym razem – zaśmiał się ironicznie.

    – Idę do niej – wstałam i zaczęłam kierować się na schody.

    – Ona śpi. – Ocho, syndrom brata.

    – Daj spokój – wywróciłam oczami i weszłam na górę.

    Otworzyłam lekko drzwi, by zerknąć, czy dobry wybrałam pokój. Na szczęście tak. Weszłam do środka, nie zapalając światła. Maddy była okryta brązowym kocem i widać było, że sporo płakała w ostatnim czasie. Poduszka brudna od tuszu, który spływał z łzami. Wgramoliłam się na miejsce przy ścianie i mocno przytuliłam się do jej pleców. Dlaczego jej brat myślał, że mogłaby sobie coś zrobić?

    Obudziłam się, gdy poczułam, jak ktoś się porusza. Otworzyłam szybko oczy, przypominając sobie, gdzie ja jestem. Poderwałam się.

    – Roni? Co ty tutaj robisz? – Wychrypiała zaspana. Przetarła oczy, ziewając przy tym.

    – Przyjechałam do ciebie, to takie dziwne? – Rozłożyłam ręce. Zaczęła się śmiać.

    – Niespecjalnie. Może ty wytłumaczysz mojemu bratu, by przestał mnie pilnować jak pięcioletnie dziecko? – Nie wyglądała na jakoś super przybitą, wiec czemu tyle zamieszania?

    – Postaram się, ale raczej mnie nie posłucha.

    Niespodziewanie do pokoju wparowała Olivia.

    – Elo – przywitała się, wskakując na łóżko. – Co to za ploteczki?

    – Obgadujemy brata – odpowiedziałam.

    – Wyszedł do sklepu, czaicie? – Zrobiła ogromne oczy, mówiąc to.

    – Nie powinnaś odpoczywać? – Maddy zmieniła temat. – Jesteś jeszcze słaba.

    – Jest oki – machnęła ręką. – Jak masz na imię? – Zwróciła się do mnie.

    – Roni.

    Rozmawiałyśmy chwilę z młodą, ale ta szybko się ulotniła do siebie. Maddy twierdziła, że jest ok, a z łóżka nie wychodzi z powodu przeziębienia. Wydało mi się to bardzo wiarygodne... Ale to po prostu była cisza przed ogromną burzą.



[Rozdział 58]

    Wszyscy robili ze mnie jakąś chorą psychicznie. Louis traktował mój pokój jak salę psychiatryczną. Nie wierzył mi. Przecież to zwykłe przeziębienie! Pierwszy dzień faktycznie, leżałam w łóżku i płakałam z powodu... mojej głupoty, ale teraz byłam po prostu chora, ale nie psychicznie. Do Luke'a nie pisałam, bo ledwo klawiaturę widziałam przy trzydziestu dziewięciu stopniach gorączki. Dużo spałam, piłam i spałam. Tak, spałam dwa razy. Ufałam mu, że nie zrobi znów jakiejś afery z tego powodu.

    – A czemu twojej siostry nie było na ślubie? – Spytała, malując się przed lustrem w łazience.

    Brałam kąpiel, a ona chamsko wbiła do łazienki. No cóż.

    – Leżała w szpitalu. Była w śpiączce – oparłam głowę o ścianę.

    Dziewczyna zaprzestała na chwilę swoich czynności i spojrzała na mnie.

    – I tak szybko ją do domu wypuścili?

    – Ojciec to jakoś załatwił, możesz się śmiać, ale ostatnimi czasy nawet bywał w domu, tylko... znów coś się zesrało – zdmuchnęłam pianę z dłoni.

    – Twój ojciec... bez urazy, ale chyba niezbyt mu na was zależy – faktycznie, nie uraziłaś.

    – To nie tak. Ojciec jest pracoholikiem, a matka... matka traktowała nas jak szmaty do podłogi.

    – Przykre.

    – Możesz wyjść, chciałabym jednak pobyć sama. – Jeśli nasłał ją na mnie mój brat, to nie wyjdzie tak łatwo.

    – Spoko i tak skończyłam. Czekam na dole – cmoknęła i zniknęła za drewnianą powłoką.

    Ok, czyli to była jednak jej potrzeba wejścia tutaj. Odprężyłam się i sięgnęłam swój telefon z szafki.


Do: Lukey
Luke, przepraszam, że milczałam, mam nadzieje, że nie nabroiłeś ;/

Od: Lukey
Nie, na szczęście nie.
Ponoć Lea ci coś pisała.

Do: Lukey
Nic, co sprawiłoby, żebym się pocięła.

Od: Lukey
Maddy, zrobiłaś sobie coś głupiego?

Do: Lukey
Nie. Miałam małe problemy, ale jest już ok.



    Odłożyłam telefon i dokończyłam poprzednią czynność. Wychodząc z łazienki, nagle zaczął dzwonić. Zerknęłam na wyświetlacz a tam...

    – Cholera – mruknęłam i odebrałam, szykując się na opieprz.

    – Boże, Maddy! – Krzyknął. –Czy ty wiesz, jak ja się martwiłem?! I ten es w stylu „jestem chora, jak wyzdrowieje, to się odezwę"! Czyśty zwariowała?! W zdrowiu i chorobie! – Wiedziałam, że będzie miał do mnie o to żal.

    – Przepraszam, Logan. Dopiero co stanęłam na nogi i widzę literki w telefonie – zaśmiałam się, siadając na skraju łóżka.

    – Tutaj nie o to chodzi. Przecież wiesz, że się martwiłem, Maddy – wiem, nawet słyszę to po twoim głosie...

    – Spotkamy się dzisiaj? 

    – Przecież ledwo co wyzdrowiałaś. Nie będziemy ryzykować. Przyjadę do ciebie na chwilę, bo mam dziś dzień zawalony zleceniami – był z tego powodu niezadowolony – kupię ci coś. Co by księżniczka chciała?

    – Pół litra...

    – Zwariowałaś chyba – znów się zdenerwował.

    – Pół litra mi kup soku pomarańczowego. Zawsze mi pomagał na gardło – pokręciłam rozbawiona głową.

    – Och, to ty o soku – jeszcze bardziej się roześmiałam. – Będę za kilka minutek, ok?

    – Okey – odpowiedziałam jak piskliwa nastolatka.
    
    – Liczę na nagrodę – wywróciłam oczami.

    – Czekam – rozłączyłam się i zeszłam do kuchni.

    Wbrew pozorom zgłodniałam. Lou oczywiście pilnował, bym jadła wszystkie posiłki, ale to nie zmieniało faktu, iż to było mało. Podczas choroby zawsze jadłam za trzech, a gdy jestem zdrowa, to bardzo mało.

    Przy stole siedziała Roni i wpierniczała płatki, wgapiając się w telefon. Podeszłam i sprawdziłam zza jej ramienia, co robi.


rainbow.unicorn:
Mam ochotę na loda.
Zrób mi :D

ilovesleepx:
Poczekaj, oplułam się mlekiem.

rainbow.unicorn:
Boże...

ilovesleepx:
Ok.
Co „boże"?

rainbow.unicorn:
Chyba mi stanął >.<

ilovesleepx:
R u fucking kidding me?

rainbow.unicorn:
Teraz naprawdę potrzebuje loda >.<

ilovesleepx:
To se idź do sklepu, jpd.

rainbow.unicorn:
Hola, hola! Pierdolić to ty się możesz tylko ze mną <3
Ale najpierw zrobimy loda!

ilovesleepx:
Jesteś popieprzony, Gordzio.

rainbow.unicorn:
-,-
Dobra, już mi nie stoi.

ilovesleepx:
Nie ma za co <3
Bo prawdziwa kobieta wie, jak pomóc mężczyźnie w potrzebie <3

rainbow.unicorn:
:O
Masz racje, moja kobieto <3 Liczę, na spotkanie, maleńka ;*

ilovesleepx:
Dopiero, gdy zaproponujesz mi chodzenie ;/

    Dalsze tajniackie czytanie przerwało mi pukanie do drzwi. Szybko pobiegłam je otworzyć, a brunetka w tym czasie wstała i poszła za mną. Otworzyłam drzwi na oścież, a chwilę potem poczułam ciepłe wargi na swoich.



[Rozdział 59]

    Rozpoznałam, kto to prawie natychmiastowo. Odwzajemniłam pocałunek, a po chwili zdałam sobie sprawę, kto nas baczni obserwuje. Odsunęłam się od bruneta nieśmiało.

    – Am... – moje policzki zaszły czerwienią.

    – O, hej Roni – przywitał się z nią.

    – Ta, cze – ściągnęła brwi.

    – Mam te twoje PÓL LITRA – zaśmiał się, podając mi reklamówkę.

    – Mogłam cię zarazić – mruknęłam ze zwieszoną głową.

    – Wtedy miałbym wolne, czyli spędzałbym czas z tobą – przytulił mnie do siebie. – Dobra, lecę do pracy. Zadzwoń potem – dał mi szybkiego całusa i zniknął za drzwiami frontowymi.

    Wróciłam do kuchni i od razu nalałam sobie soku pomarańczowego do szklanki. Roni wręcz wypalała we mnie dziurę swym spojrzeniem.

    – Chodzisz z Loganem?! – Wykrzyczała to na cały dom, orientując się po chwili, że Viv śpi.

    – Tak jakoś wyszło – zasiadłam naprzeciwko niej.

    – Myślałam, że ty i Luke... no wiesz – spojrzałam na nią, ściągając brwi.

    – Ja i Luke jesteśmy tylko przyjaciółmi – wyjaśniłam.

    – Aha, a on wie, że masz chłopaka? – Zaczęłam krztusić się sokiem. – Nie wie. Boże – wywróciła oczami.

    – Cicho – zaśmiałyśmy się obie.

    – Czemu tak drzecie japy? – Viv przetarła oczy zaspana.

    – Bo Roni się podnieciła – oberwało mi się za to w ramię.

    – Wychodzę – odwróciła się na pięcie i wróciła na górę.

    – Twoja sis to młodsza wersja ciebie, rly – znów spojrzała w telefon.

    Miałam dziwne wrażenie, że wszystko się za szybko dzieje. Przez tyle lat byłam sama, a teraz znajomi wpadali do mnie drzwiami i oknami. Ba! Miałam nawet chłopaka! Co się działo wokół mnie?



    Zasiadłam z Roni w salonie przed TV. Okryłam się szczelnie kocem i oparłam głowę o oparcie. Dziewczyna siedziała na fotelu, zwieszając nogi z podłokietnika. Wredna żmija była w sklepie i kupiła sobie lizawkę, a mi głupie owoce.

    – No nie! – Jęknęła, gdy pogodynka zapowiedziała na noc niezłą ulewę.

    – Witamy w Londynie – zaśmiałam się.

    – Ugh, wyprowadźcie się do Stanów, tam tak często nie leje.

    – Nie marudź.

    Zmieniłam kanał i w tym momencie zadzwonił do mnie brat. Odebrałam, przykładając słuchawkę do ucha.

    – Ojciec dziś wraca na noc. – Bez żadnego 'hej', bo po co?

    – Ok – odpowiedziałam obojętnie.

    – Roni jest? – Zabiłam ją, a teraz idę po żyletkę, zabiję też siebie, a siostra nas pochowa.

    – Jest. Dobra, film oglądamy, nara – rozłączyłam się szybko.

    – Pytał o mnie? – Spytała ciekawa.

    – Tsa – wywróciłam oczami.

    Na szczęście nie ciągnęła dalej tematu.



    Dziewczyna poszła dosyć szybko spać do pokoju gościnnego, a ja chciałam dokończyć ten horror. Chwileczkę... A może ona uciekła, bo się boła? Już chciałam iść po nią, gdy mój telefon znów zaczął dzwonić.

    – Kurwa, Louis! Żyję, nie tnę się, idę skopać Roni zad – już chciałam się rozłączyć, gdy usłyszałam inny głos, niż się spodziewałam.

    – Co ona ci zrobiła? – Zaśmiał się Luke.
    
    – Och, Lukey – usiadłam na kanapie. – A nic. Czemu dzwonisz?

    – To już nie mogę zadzwonić i z tobą pogadać? Tęskniłem – momentalnie przypomniała mi się scena z rana, kiedy Roni wspominała o Luke'u. – Jesteś?

    – Am, tak – zamyśliłam się. – Roni chyba boi się horrorów i poszła spać, więc idę skopać jej tyłek i zaciągnąć siłą przed TV.

    – A ty się nie boisz? – Ewidentnie był rozbawiony.

    – Kocham je! A najbardziej paranormalne i psychiczne! – Pisnęłam. – Właśnie dostałam chrapki na taki...

    – Obiecuję, że obejrzymy taki wspólnie – nagle w tle usłyszałam tłuczone szkło.
    
    – Co się stało?

    – Calum stłukł wazon, generalnie jest nawalony – wyjaśnił chyba zły.

    – Kto jest kurwa zły?! – Odezwał się Hood.

    – Nic nie mówiłem o byciu złym! Umyj uszy! – Warknął.

    – Co tu się odpierdala?! – Och, to Ashley. – Hood, nie mów, że stłukłeś wazon, MÓJ wazon?!

    – Ja?! To Robert! – Zaczął się bronić.

    – Ale zara dostaniesz po mordzie.

    – Luke! Spokojnie, uspokajamy się, wdech i wydech Lucek – bawiło mnie to, aczkolwiek byłam troszkę przestraszona, że może zrobić coś głupiego.

    – Masz racje – szepnął. – Teraz jestem w swoim pokoju, cisza i spokój – odetchnął. – Co dzisiaj porabiałaś?

    Rozmawiałam z Luke'm naprawdę długo, aż nie znużył mnie sen. Zapomniałam się rozłączyć, a jemu zapewne zeszło z konta sporo kasy, bo sam też odpłynął. Czułam, że nie powiedziałam mu o czymś ważnym...



[Rozdział 60]

*RONI*

rainbow.unicorn:
Co robisz, maleńka?

ilovesleepx:
Czytam, bo Maddy ogląda horrora ;-;

rainbow.unicorn:
Nie lubisz?

ilovesleepx:
Brawo :C

rainbow.unicorn:
A Cal właśnie stłukł coś i Luke na niego zawarczał XD
Jaka beka z nich.
O, moja sis interweniuje.
O kurwa, zbił jej wazon. Koniec, RIP Cal [*]

ilovesleepx:
Smuteczeg ;/

rainbow.unicorn:
Ej, co ty taka wypruta?

ilovesleepx:
Co?

rainbow.unicorn:
Daj mi swoje zdjęcie z teraz ;3

ilovesleepx:
I może frytki do tego?

rainbow.unicorn:
Pizza starczy ;3

ilovesleepx:
Ić zboku!

rainbow.unicorn:
;-;
A tak na poważnie, to czm masz taki podły humor, hm??

ilovesleepx:
Po prostu trochę źle zrozumiałam relacje Laddy ;/

rainbow.unicorn:
Ha! Wiedziałem, że ktoś ich shippuje tak samo jak ja!

ilovesleepx:
A nie pisze się „shipuje"?

rainbow.unicorn:
-,-
Nw, więc milcz.

ilovesleepx:
A już chciałam dać fotkę.

rainbow.unicorn:
Dawaj!

ilovesleepx:
Jeb się.

rainbow.unicorn:
Tylko z tobą przy robieniu junior Cliffordów <3

ilovesleepx:
Kuszące, doprawdy, kotuś :3

rainbow.unicorn:
Omfg!
Znów jestem kotusiem!

ilovesleepx:
Bo orgazmu dostaniesz, lel

rainbow.unicorn:
Ale wracając, o co cho z relacją Laddy?

ilovesleepx:
Myślałam, że są ze sobą.

rainbow.unicorn:
Są, ale nie wiedzą o tym. Przecież już razem śpią, a Luke traktuje ją jak najdroższą porcelanę, rly. Poza tym mam wrażenie, że jest dla niego jak gwiazdka z nieba.

ilovesleepx:
Och...

rainbow.unicorn:
O co chodzi?

ilovesleepx:
Nic, nic.
Dobranoc, kotuś xx

rainbow.unicorn:
WRACAJ!
RONI *tu powinno być drugie imię, którego nie znam* HORAN WRACAJ!

ilovesleepx:
No bo to chyba działa tylko w jedną stronę... Tak myślę.

rainbow.unicorn:
Chcesz przez to powiedzieć, że Maddy nie traktuje Luke'a jako swojej gwiazdki z nieba i drogiej porcelany?

ilovesleepx:
Dziwne porównania, ale tak.

rainbow.unicorn:
Ty coś wiesz, Roni.

ilovesleepx:
A nie powiesz reszcie?

rainbow.unicorn:
Promise xx

ilovesleepx:
Maddy ma chłopaka.

rainbow.unicorn:
CO KURWA?!

ilovesleepx:
;/

rainbow.unicorn:
O JA PIERDOLĘ! A ONI WŁAŚNIE NAWIJAJĄ ZE SOBĄ, TZN LUKE Z MADDY PRZEZ FONA.
Ej, przecież on się załamie :"(

ilovesleepx:
Ona jest przekonana, że łączą ich stosunki czysto przyjacielskie, więc...

rainbow.unicorn:
O w pytę.
Teraz mnie pociesz swoim zdj, maleńka.
Nie zasnę bez tego ;-;

ilovesleepx:
*załącznik*
Dobranoc, kotuś ;*







~awenaqueen~



Talks with Stranger Cz.41-50

  


[Rozdział 41]

    Długo myślałam, co powinnam zrobić. Nie podjęłam żadnej decyzji, aż w końcu znużył mnie sen. Rano obudziła mnie zimna dłoń na ramieniu. Otworzyłam oczy i pociągnęłam nosem. Choroba czy przemęczenie?

    – Przeziębisz się – powiedział.

    – Lou? – Zdziwiłam się mrokiem panującym w pokoju. – Która godzina?
    
    Podszedł do okna nad moim łóżkiem i je zamknął.

    – Dochodzi szósta, a co? – Opadłam bezwładnie na poduszkę. – Ej, wstawaj! Liliana chciała, byś pomogła z przygotowaniem panieńskiego – otworzyłam szeroko oczy.

    – Że z czym? – Zamrugałam zszokowana. Westchnął ciężko.

    – Ja z Niallem zajmujemy się kawalerskim, a ty z Veronicą panieńskim, rozumiesz? – Wyjaśnił jak pięciolatkowi.

    – Och, ale że to dziś? – Leniwie zaczęłam wstawać.

    – No sobie wyobraź, że już jutro, a pojutrze ślub! Nieźle co? – Wyczułam ten sarkazm na kilometr.

    – Dobra idź, zaraz zejdę na dół – przeciągnęłam się, ale jemu jakoś niezbyt się chciało wykonać moje polecenie. – No co?

    – Pokłóciłaś się z tym całym Luke'm? – Miałam to chyba na czole napisane.

    – Dlaczego tak myślisz?

    – Bo ostatnim razem jak zasypiałaś przy otwartym oknie i rolety miałaś zasłonięte całą dobę, to byłaś w głębokiej depresji – to za dużo powiedziane, po prostu cierpiałam po pierwszej kłótni rodziców.

    – Przesadzasz – machnęłam ręką, idąc do szafy.

    – Wcale nie. Co się stało, Maddy? Chcę ci pomóc – zaczynałam się denerwować. Zacisnęłam mocno szczękę, by na niego nie wrzasnąć.

    – Jest ok. Jestem przemęczona, to wszystko. A teraz idę się umyć, a ty zrób mi pyszne śniadanie – podskakując, weszłam do łazienki i dopiero w niej zrzuciłam ten sztuczny uśmiech. Znów musiałam udawać, znów to samo.



    Zbiegłam na dół i poczułam niesamowity zapach. Ścisło mnie w żołądku z głodu. Wpadłam do kuchni i zobaczyłam, jak Louis pilnuje mojego śniadania.

    – Dzięki! – Pocałowałam go w policzek i odebrałam talerz pełen pyszności. Usiadłam przy stole i zaczęłam konsumować tuż obok Nialla.

    – Jak tam żyjesz? – Kiwa na mnie głową, biorąc gryza kanapki.

    – Jakoś żyje – wzruszyłam ramionami. – Jak tam odzyskiwanie rzeczy?

    – Słabo – zrobił krzywy uśmiech. – Muszę zamykać szafy na klucz.

    – I tak dorobię – do kuchni wbiegła uśmiechnięta Roni.

    – Dorobić możesz, bo to mieszkanie nie jest tanie.

    – Dlaczego my mieszkamy u Horanów, jak mamy własny apartament? – Odwróciłam się do brata.

    – Tak wyszło, że tu zabawniej – zaśmiał się pod nosem. W sumie racja. Mieliśmy mieszkać sami i ciągle milczeć skoro była możliwość być w domu, w którym zawsze jest głośno?

    – Zaraz lecimy na miasto, bo umówiłam się z Lily na – spojrzała na telefon – za piętnaście minut! – Chyba nie spodziewała się tak później godziny.

    – Tylko grzeczne zróbcie zabawy – poprosił Lou.

    – Wynajmiemy striptizerów do tego dildosy i będziemy mieli hot nockę – zacmokała.

    – Nie znam jej – mruknął Niall.

    – Kochasz mnie – przytuliła się do jego pleców, gdy ten garbił się nad stołem.

    – No to też... to znaczy kiedyś tak, dziś nie.

    – Pożyczę od ciebie samochód – okręciła kluczykami na palcu. Niall znów zaczął się dusić.

    – No mam dość! Przecież te kluczyki były w mo... – spojrzał na nią spode łba. – Przytuliłaś się, by je wyjąć.

    – Może – zaczęła biegać wzrokiem na boki. – Maddy, idziemy! – Ledwo wzięłam kilka kęsów, a ta już mnie ciągnęła.

    – O nie! Ona musi dobrze zjeść.

    – Zjemy na mieście, zadbam o to – znów zacmokała i pociągła mnie w kierunku wyjścia. Szybko ubrałam buty i zabrałam skórzaną kurtkę.

    Zapomniałam o jednej ważnej rzeczy... Miałam odblokować Luke'a numer... Człowiek mądry po szkodzie, heh...



[Rozdział 42]

    ~Tweet~
@ashleynotcliff Hahahaha! Co ja znalazłam XDDD @sexyboylol @rainbow.unicorn @poniesforever 


    ~Komentarze~
@sexyboylol @ashleynotcliff O boze! To sem ja! hahaha
@rainbow.unicorn @ashleynotcliff Skad ty masz to zdjengio?!
@poniesforever @ashleynotcliff Michael pisz normalnie to raz, dwa, Skąd masz to zdj Ashley?!
@ashleynotcliff @poniesforever Z telefonu Luke'a XD


    ~Wiadomości~
awenaqueen:
Elo wam.

ashleynotcliff:
:OOOOOO
Ty żyjesz?!

awenaqueen:
Ale śmieszne XD

ashleynotcliff:
Gdzieś ty się szlajała?!

awenaqueen:
To tu, to tam XD

poniesforever:
Fajnie, że olałaś Luke'a, fajnie że on olał ciebie, ale możecie się już pogodzić?

awenaqueen:
Am, jakbym nie chciała to bym tu nie pisała, c'nie?

poniesforever:
To może napisz do niego, a nie na konfie?

ashleynotcliff:
Ash...

awenaqueen:
Ugh -,-

penguinboy:
Maddy?

awenaqueen:
Yup.

penguinboy:
Ok.

poniesforever:
Serio kurwa?! To wasza cała konwersacja?!

awenaqueen:
Ale się napiąłeś jak Ja po dwóch mocnych XD

penguinboy:
Och, masz wypite.

poniesforever:
Poprawiłaś sytuacje nie ma co -,-

penguinboy:
Możesz się zamknąć albo przestań tak do niej pisać do chuja pana!

awenaqueen:
Ej! Boli mnie brzuch :(

poniesforever:
Po co piłaś? W Ash się zamieniasz?

penguinboy:
Wkurwiasz mnie już Irwin.

awenaqueen:
Nic nie jadłam od wczoraj :( Trochu mnie chyba z głodu boli ;-;

penguinboy:
Czemu nic nie jadłaś? Co się dzieje, Maddy? To przeze mnie?

awenaqueen:
Nie chyba, ja nie jem od kilku miesięcy regularnie. Myślę, że ten alko na prawie pusty żołądek mnie przybił >.<

penguinboy:
Nie pij już, ok?

awenaqueen:
Nie pije przecież jestem trzeźwa xD
Luke?

penguinboy:
Tak?

awenaqueen:
Wróciłeś?

penguinboy:
Tak słońce. Zawaliłem, ale to wszystko naprawię, obiecuje.

awenaqueen:
Nie obiecuj bo coś ci kiepsko to wychodzi XD

penguinboy:
Maddy...

awenaqueen:
No co?

penguinboy:
Nic. Postaram się już nie łamać tych obu obietnic.

awenaqueen:
Okey. Skoro tak twierdzisz.

penguinboy:
Idź spać i odezwij się rano.

awenaqueen:
Rano nie mogę, mam urwanie głowy, wieczorem też nie. Postaram się po jutrze, ok?

penguinboy:
Am, jasne. Ważne byś się odezwała. Teraz będę czekał miesiąc na znak od ciebie.

awenaqueen:
Zawsze jakieś wyjście :)

penguinboy:
Co?

awenaqueen:
Nic, nic. Dobranoc, Lukey.

penguinboy:
Dobranoc, Maddy.

rainbow.unicorn:
Dobranoc Laddy <3



[Rozdział 43]

    Już trzeci raz stanęłam przed lustrem i poprawiałam swoją sukienkę i włosy, ciągle mi coś nie pasowało. Roni twierdziła, że jestem przewrażliwiona gorzej niż Lily, która za niecałe dwie godziny miała pojawić się na ślubnym kobiercu. By nie wyszło, że jesteśmy samotne, to moim partnerem był oczywiście Louis, a Roni jej własny brat Niall. Z tego, co było mi wiadome, to Logan też się miał pojawić na przyjęciu, ale nie chciałam zostawiać Lou na pastwę pustych lal. Taka dobra ze mnie siostrzyczka.

    – Wyglądasz ślicznie, możesz wreszcie przestać? – Mój braciszek był rozbawiony moim staniem przed lustrem.

    – Ugh, po prostu czuję , że powinnam dziś wyglądać świetnie. – Dziwne przeczucia.

    – O, a planujesz zarzucić na kogoś swe sidła? – Oparł się o komodę, krzyżując ręce. Zdecydowanie wyglądał zbyt dobrze w garniaku.

    – Tak, na ciebie – zacmokałam, a on wywrócił oczami.

    – Impreza po weselichu będzie mega zajebista – szczerzył się Horan. – Zagrają dla nas dwa zespoły, w sumie to za dużo powiedziane, ale wiecie, o co chodzi.

    – Boże, jesteś ode mnie niższy – Roni stanęła obok brata. Miała na nogach wysokie szpilki i przewyższała brata z dobre dziesięć centymetrów. – Mogę napluć ci na głowę?

    – Pierwszy raz nie masz na sobie moich rzeczy, chwalmy pana! – Złożył ręce jak do modlitwy.

    – Em, polemizowałabym – wskazałam na nadgarstek dziewczyny. Niall od razu powędrował tam wzrokiem i dosłownie się załamał.

    – Nie, nie, ja po prostu wychodzę! – Obrócił się na piecie i wyszedł z domu.

    – Nialluś! – Poszła za nim szybkim krokiem. Szacun dla niej, bo ja już dawno zaliczyłabym glebę.

    – Gotowa wreszcie? – Wróciłam wzrokiem na brata.

    – Tsa – ostatni raz poprawiłam włosy.


***


    Ceremonia była chyba najpiękniejszą, jaką widziałam. Paryż zdecydowanie był strzałem w dziesiątkę. Suknia Lily również olśniewała wszystkich i wprawiała w kompleksy. Po złożeniu przysięgi wszyscy zaproszeni pojechali na salę, w której miała odbyć się reszta imprezy. Lily bała się, co za „zespoły" ściągnął Horan. Cóż, sama też się tego obawiałam, że to będą jacyś rockowcy. Na szczęście na początku miały lecieć jakieś zwykłe kawałki zapuszczone z laptopa do głośników.

    W każdym bądź razie postanowiłam coś zjeść, by potem nie słuchać narzekań Lou. Nakładałam sobie jakieś przekąski, gdy Roni pojawiła się znikąd.

    – Przestraszyłaś mnie – wyznałam szczerze.

    – Pamiętasz, o czym wczoraj mówiłyśmy? – Poprawiała swojego obcasa.

    – Zależy, o co konkretnie ci chodzi – wzięłam do ust pomidorka koktajlowego.

    – O tego Michael'a – wywróciła oczami.

    – A, no i co? – Popatrzyła na mnie ze znudzeniem. – Oj no droczę się – zaśmiałam się.

    – Więc... Myślisz, że odebrałby ode mnie? 

    – Dzizas, przecież już raz do niego dzwoniłaś i nie opierniczył cię.

    – Ale wtedy chodziło o ciebie, to zupełnie inna sytuacja niż zadzwonienie po koleżeńsku. Co ja pieprzę? –Skarciła się. – Nawet my znajomymi nie jesteśmy, ugh.

    – Przysięgam, że pewnego dnia zginiesz marnie – zaśmiała się i zmieniłyśmy temat.



    Według planu Horana dwie godziny miały być poświęcone na tańce towarzyskie, potem na coś romantycznego, a na sam koniec coś żwawego. No i jeśli lista piosenek się skończy, a ludzie nadal będą mieli mało, to pozostał jeszcze plan awaryjny w postaci znów wolnych kawałków.
    
    Przy tańcu towarzyskim nie obyło się bez poproszenia mnie do tańca przez Lou i Logana. Z jednej strony cieszyłam się, że nie siedzę jak idiotka, a z drugiej nie przepadałam za tańcem. Roni była rozchwytywana przez nieznajomych, ja na szczęście nie, dzięki mojemu towarzyszowi Loganowi.

    – Stęskniłem się za tobą, muszę przyznać – wyszczerzył się.

    – Przyznam, że ja za tobą również, choć cię początkowo nie poznałam – nadal było mi z tego powodu głupio.

    – Zdarza się. A z tym telefonem... odkupiłem ci, ale zostawiłem go w domu. Przyniosę ci go jutro.

    – Nie musiałeś, Log – bałam się, że wydał na mnie kupę kasy, a ja nie byłam warta nawet dolara.

    – Musiałem. Przeze mnie pokłóciłaś się ze znajomymi. Lou mi powiedział.

    – Ugh, nienawidzę go czasami – zirytowałam się, co rozbawiło mojego partnera.

    Naszą dalszą konwersację przerwał głos Horana, który przemawiał do mikrofonu na scenie. Wszyscy patrzeli w jego kierunku, co równało się koniec z tańcem, zresztą i tak muzyka ucichła.

    – Na chwilę przygasną światła, ale niech nikt się nie rusza z miejsc, a zwłaszcza goście honorowi – mrugnął do owej pary.

    Tak jak mówił chłopak, tak się stało. Światła pogasły i było słychać, jak ktoś znów pojawia się na scenie. Czyżby to ten „zespół"? Ciemność nie trwała długo, bo już po chwili usłyszeliśmy anielski głos, który był mi cholernie dobrze znany. Otworzyłam usta, a gdy światła znów zaczynały się stopniowo zapalać, po prostu miałam nogi jak z waty.

I'll take what you got, got, got
I know it's not a lot, lot, lot
Cos I just need another hit
You're the thing that I can't quit

    Nasze spojrzenia się skrzyżowały, co spowodowało lekki szok na twarzy blondyna, ale szybko się otrząsnął i śpiewał dalej. Nie wiedziałam, że grają...

You got what I want, want, want
Here but then you're gone, gone, gone
If you told me that we were through
You know that I would break the truth
[...]

    Po tej piosence zaśpiewali jeszcze kilka wolniejszych, a potem przeszli do bardziej żwawych. 

    – Braciszek się postarał, trzeba mu to przyznać – wykrzyczała Roni, chcąc przedrzeć się przez muzykę.

    – Tam jest obiekt twoich westchnień – wskazałam ręką na Michael'a, który miał blond włosy.

    – W sensie, że kto? – Niezbyt wiedziała, o co mi chodzi.

    – Michael! – Wykrzyczałam, by dobrze usłyszała. Zrobiła duże oczy i bacznie obserwowała chłopaka. Już się postaram, by coś z tego wyszło.

    Nagle poczułam, jak świat zaczyna wirować, więc czym prędzej wyszłam się przewietrzyć. Chwyciłam swoją czarną marynarkę i znalazłam się na zewnątrz. Wiał przyjemny zimny wiaterek, który mnie orzeźwił. Brałam głębokie wdechy, ale znów się słabo poczułam, więc położyłam marynarkę na schodku, po czym na niej usiadłam. Gładziłam skroń i oddychałam głęboko. Nie wiedziałam, czemu tak się źle poczułam, ale to pewnie od zjedzenia zbyt dużej ilości po tak długim czasie. Nie oszukujmy się, gdy człowiek nie je praktycznie w ogóle i nagle wpieprzy cały talerz przekąsek, to są tego skutki. Czułam, jak zaczyna mi być bardzo niedobrze. Wyjęłam telefon z torebki i napisałam szybkiego sms-a do Roni, by w razie co wiedzieli, gdzie jestem.

Do: Roni
Gdybym za długo nie wracała to jestem przed budynkiem. Jest mi cholernie niedobrze i chyba zaraz będę rzygać >.<



    Zdążyłam nacisnąć 'wyślij' i już pobiegłam wymiotować w pobliskie krzaki. Wyjęłam chusteczkę z torebki i otarłam usta. Wyleciało ze mnie wszystko to, co zjadłam. Oni serio pomyślą, że jestem anorektyczką, bulimiczką czy kimś takim.

    Chodziłam przez kilka minut w tę i z powrotem, by sprawdzić, czy już jest ok, ale nadal nie czułam się najlepiej. W końcu zrezygnowana usiadłam na schodku, na którym leżała moja marynarka. Podparłam sobie głowę na ręce, a palce wplotłam w swoje włosy. Zaczęły przechodzić mnie zimne dreszcze, więc już wiedziałam, że to nie zwykłe przejedzenie.

    Po chwili poczułam, jak ktoś narzuca na moje ramiona jakieś okrycie. Zerknęłam za siebie, ale zupełnie niepotrzebnie. Luke szybko usiadł obok mnie i objął ramieniem. Patrzył w moje oczy ze smutkiem. Gdy przeszedł mnie kolejny dreszcz, smutek zastąpiła troska.

    – Wejdź do środka skoro ci zimno – założył kosmyk moich włosów za ucho. Widziałam, że nadal trapi go nasza kłótnia i chyba wydawało mu się, że jestem nadal zła.

    – Nie mogę wejść – kolejny dreszcz tym razem silniejszy.

    – Dlaczego?

    – Bo... – moje oczy rozszerzyły się, a ja poderwałam się, by znów wymiotować.

    Ok, może powinnam robić to kulturalnie w toalecie, ale tam było za duszno. Niespodziewanie Luke wcale nie został na swoim miejscu, tylko przybiegł za mną. Cholera, to nie był najlepszy widok. Gładził moje plecy i przytrzymał moje włosy. Gdy skończyłam, spojrzałam na niego zmęczona.

    – Co ci jest? – Spytał przestraszony, a mnie przeszły ciarki, teraz z zimna. – Nie możesz tutaj zostać w takim stanie.

    Złapał mnie za rękę i podszedł do schodków, na których chwilę temu siedzieliśmy. Wziął swoją bluzkę i ją ubrał, a mi pomógł ubrać marynarkę.

    – Ale nie mam kluczy do domu – wymamrotałam.

    – Przecież ja mam, bo ustaliłem z chłopakami, że nie mam zamiaru pić. To znaczy mam od naszego hotelu – wyjął z kieszeni czarnych spodni mały pęk kluczyków. – Chcesz się przejść czy mam iść po auto?

    – Przejść – kiwałam zdecydowanie głową. Objął mnie i ucałował w czoło. – Luke, to jest okropny widok i na pewno śmierdzę i...

    – Jaki byłby ze mnie przyjaciel, jeśli bym się teraz przejmował twoim wyglądem, a nie zdrowiem? Poza tym nadal wyglądasz pięknie – splótł nasze dłonie ze sobą i zaczął prowadzić.

    Szliśmy powoli, co zdecydowanie mi pomagało. Jego obecność jakoś poprawiła moje samopoczucie i wreszcie się nie bałam, że nikt nie wie, co się ze mną dzieje. Chciałam z nim porozmawiać, skąd zna Horana, ale musiałam przełożyć to na następny dzień.



    Po kilku minutach wolnego spaceru – czytaj godzinie – dotarliśmy do owego hotelu. Luke wpuścił mnie pierwszą do pokoju. Czy to aby na pewno hotel? Wygląda jak apartament.

    – Poczekaj tu chwilkę – powiedział i zniknął gdzieś. Chwyciłam się za ramiona i lekko je pocierałam.

    Czułam się osłabiona i zmęczona. Możliwe, że czegoś nie powinnam jeść lub najzwyczajniej w świecie się zatrułam.

    – Nie, żeby coś, ale chcesz moje rzeczy do spania czy... czy mam przeszukać torbę Ashley w poszukiwaniu czegoś do spania dla ciebie? – Wrócił się najwidoczniej niepewny tego, co powinien postanowić.

    – Ja... – zamyśliłam się. Jego rzeczy? – Am, mogą być t-twoje... – spuściłam głowę, czując się dziwnie.

    Chłopak znów zniknął, ale pojawił się szybciej z gotowymi ciuchami dla mnie.

    – Tam jest łazienka. Gdyby coś się działo, wołaj mnie, ok? – Uchwycił moją twarz w obie dłonie i zmusił do patrzenia w oczy.

    – J-Jasne.

    Szybko poszłam się przebrać, ale postanowiłam, że prysznic dobrze mi zrobi. Ubrałam na siebie jego bluzkę z jakimś nadrukiem i jakieś dresowe szare spodnie. Zaczęłam się histerycznie śmiać. Wyglądałam koszmarnie. Pozbyłam się dolnej części, bo uznałam, że koszulka i tak jest na tyle duża, że zasłania to, co trzeba zasłonić. Wyszłam z łazienki, a blondyn patrzył na mnie przestraszony.

    – Coś się stało? – Spytał, a ja znów zaczęłam się śmiać.

    – Chyba wystarczy ta koszulka, bo w tych spodniach wyglądam jak... plump – z moich oczu zaczęły cieknąć łzy.
    
    Blondyn, widząc że ze mną już lepiej, podszedł i wziął na ręce.

    – Lucyna, postaw mnie! – Powiedziałam stanowczo.

    – Nie ma mowy mój mały plumpie – zaśmiał się i gdzieś ze mną zmierzał.

    Szybko się okazało, że to sypialnia. Położył mnie delikatnie na łóżku, jakbym była drogocenna wazą, a ja powtarzam kolejny raz, nie byłam warta nawet dolara.
    
    – Logan! – Wrzasnęłam, podrywając się.

    – Co?

    – Przynieś mój telefon z łazienki. Logan będzie się martwił – poprosiłam, ale ten ani drgnął.

    – No i? – Zaplótł ręce na klatce piersiowej.

    – "No i"? Jakbym do ciebie nie napisała, to też byś się martwił!

    – Och, więc myślałem, że jestem ważniejszy niż nowi znajomi – usłyszałam lekki zawód w jego głosie.

    – O co ci znowu chodzi? – Spytałam znudzona. – Logan to mój przyjaciel z dzieciństwa, więc wcale nie jest nowy – wyjaśniłam, a blondyn po chwilowym zastanowieniu wyszedł z pokoju.

    Pojawił się w nim z moim telefonem. Jak chce, to potrafi. Wysłałam wiadomość chłopakowi, by się nie martwił, ale gdy podniosłam głowę, to mojego zazdrośnika już nie było.

    – Lukey? – Zawołałam go, a on się momentalnie pojawił.

    – Czym sobie zasłużyłem na takie miłe zdrobnienie? – Nie rozumiałam go. Chwilę temu był zły, a teraz się uśmiechał.

    – Ano... – wydęłam wargi, myśląc. – Położysz się ze mną jak dawniej? Wypłukałam usta, więc nie capi z nich – dzisiaj robiłam z siebie mega pośmiewisko.

    Chłopak westchnął i wyszedł. Chyba go odstraszyłam. Położyłam się na poduszce i przykryłam szczelnie białą kołdrą. Było mi źle z tym, że nie zasypia przy mnie, jak to miał w zwyczaju robić w Sydney. Zamknęłam oczy, ale nie było mi to dane na długo. Luke usiadł obok mnie, lekko szturchając. Spojrzałam na niego zdziwiona.

    – Wypij chociaż kilka łyków – podał mi kubek z letnim napojem.

    Skoro mnie poprosił, to tak też zrobiłam. Odstawiłam kubek na szafkę nocną i znów położyłam głowę na poduszce. Luke chwilę się we mnie wpatrywał, a potem zdjął koszulkę. Nie wiem czemu, ale moje serce przyspieszyło na widok jego umięśnionego torsu. Bluzkę rzucił na fotel i przeszedł przeze mnie, kładąc się obok.

    – Mogę zdjąć spodnie czy to będzie zbyt niezręczne dla ciebie, gdy będę w samych bokserkach? – Zakryłam sobie twarz ręką, chociaż i tak byłam do niego odwrócona plecami. Przygryzłam wargę, by się nie zaśmiać.

    – N-Nie, to nie robi różnicy – nie rozumiałam, dlaczego się zająknęłam.

    – Może jednak mam ubrać...

    – Ugh! Po prostu się kładź Lucyna! – Wreszcie się zaśmiałam, co nie umknęło jego uwadze.

    – Ok – pozbył się dolnej części i wsunął się pod kołdrę. Objął mnie ramieniem w talii i przysunął się bliżej. – Gdyby coś się działo, to mnie obudź, jasne?

    – Mhmn – mruknęłam. Nawet jeśli jesteśmy teraz w pomieszczeniu bez świeżego powietrza... to ciepło bijącego od blondyna mnie po prostu koiło.



[Rozdział 44]

    Obudziłam się w innej pozycji, niż zasypiałam, to pewne. Luke wodził swoją dłonią po moim prawym ramieniu. Otworzyłam oczy, gdy wyczułam unoszącą się klatkę piersiową chłopaka, na której chamsko leżałam. Uniosłam głowę, by spojrzeć na blondyna, który już wcale nie spał.

    – Przepraszam – wypaliłam nagle.

    – Za? – Zdziwił się.

    – Przygniotłam cię cielskiem niczym wieloryb i nie mogłeś wstać – chciałam wstać, ale jego ręka szybko z mojego ramienia przesunęła się na talię i przyciągnęła z powrotem.

    – Kto powiedział, że sama się na mnie wdrapałaś? – Zaśmiał się.

    – Więc to ty? – Uniosłam głowę.

    – Może – uśmiechnął się, pokazując dołeczki.

    – A gdzie reszta?

    – Ash napisał do mnie z rana, że on jednak nie mógł pić. Do domu Horana przytargał ledwo żywą Ashley, bo się schalała – wywrócił znudzony oczami. – Reszta zapewne też tam jest.

    – Och... – tylko na tyle było mnie stać.

    – Chodź, zrobię coś dobrego do jedzenia i pojedziemy do Horanów.

    Oboje wyczołgaliśmy się z łóżka. On zaczął się ubierać, a ja dopiero sobie coś uświadomiłam.

    – Em, Luke? – Spojrzał na mnie, zapinając spodnie. – Dopuścisz mnie do torby Ash, bo zdaje się, że nie mam w czym wrócić – wskazałam na jego bluzkę, którą miałam na sobie. Zaśmiał się tylko i kiwną na tak.

    – Weź tylko spodnie, bo zgaduj, że bluzki to ona ma tylko zwiewne, a pogoda nie sprzyja – wskazał na duże okno, za którym padał deszcz.

    – Ok.

    Na górę planowałam włożyć moją sukienkę i marynarkę. Będę niesamowitym wybrykiem natury, to pewne. Wygrzebałam z jej torby jakieś dżinsy aka rurki i je założyłam. Nie wierzyłam, że miałyśmy taki sam rozmiar, a jednak. Założyłam jeszcze tylko stanik i na nowo bluzkę Luke'a, bo nie chciałam ubrudzić swojej sukienki.

    Poszukałam chłopaka i trafiłam do kuchni, gdzie unosił się słodki zapach naleśników. Z mojego brzucha wydobyło się burczenie.

    – Głodna – zaśmiał się.

    – W Syd to ja robiłam wam śniadanie, ale widzę, że poduczyłeś się w gotowaniu – nałożyłam sobie dżemu na talerz.

    – Niekoniecznie – zasiadł obok mnie. – Przecież nie mówiłem, że nie umiem gotować, prawda? – Wyszczerzył się.

    – Pf, to ty powinieneś mi robić wtedy śniadanka, a nie ja tobie – uderzyłam go w ramię.

    – Wybacz, o pani – pokłonił się. – Następnym razem będę twym szefem kuchni.

    Zajadaliśmy z uśmiechami, ale żadne z nas się nie odzywało. Nagle przypomniałam sobie coś, o co powinnam go spytać.

    – Czemu Lei tutaj nie ma? – Zastygł. 

    – Dlaczego pytasz? – Spytał, nawet na mnie nie patrząc.

    – Wróciliście do siebie, więc skoro Ashley przyjechała, to czemu nie ona?

    – Nie jest moją dziewczyną – odparł cicho. – Chciałem odreagować i jakoś zapomnieć o tobie, chociaż na pięć minut, ale nawet podczas pobytu z nią, nic to nie dało. Prawda jest taka, że gdy już miało... – domyśliłam się, co chciał powiedzieć – to wtedy po prostu pojawiałaś się ty i twoje słowa – spojrzał na mnie smutno.

    – Dobra, nie wracajmy do tego. – Skoro był to drażliwy temat, to nie potrzebnie go ruszałam.

    – Nie – chwycił mnie za rękę, gdy chciałam wstać. – Chcę, byś wiedziała, że wkurzyła się na mnie, bo zrezygnowałem z seksu. Nie popełniłem wtedy tego błędu i nie poddałem się pokusie. – Zapadła chwilowa cisza, którą przerwał jego telefon.

    Wreszcie mogłam wziąć nasze talerze i pozmywać. Jak się okazało, dzwonił Ash, który oczekiwał Luke'a w domu Horana.


***


    Postanowiliśmy pojechać autem, bo dom Nialla nie był wcale blisko 'hotelu'. Wysiadłam z auta i powoli ruszyłam do domu. Luke bardzo szybko znalazł się obok mnie i udając dżentelmena, otworzył mi drzwi. Weszliśmy do środka, gdzie pierwsze, co usłyszeliśmy, to krzyk Calum'a.

    – Clifford, ty chuju, oszukujesz! – Zaśmiałam się i przeszłam do salonu.

    – Jesteś – Roni akurat zbiegała ze schodów i podbiegła do mnie, zamykając w uścisku. – Martwiłam się.
    
    – Sama też się martwiłam, ale nic mi już nie jest – odsunęłam się od niej, a za nią zobaczyłam mordującą nas wzrokiem Ashley.

    – O, gołąbeczki – zaśmiał się Ashton, również mnie przytulając.

    – Ja też chcę tulić! – Calum rzucił joystick i podbiegł do nas.

    – Wal się Hood – Michael zrobił dokładnie to samo, co jego poprzednik.

    – Dusicie mnie na Boga! – Nie dało się nie śmiać. Wreszcie się ode mnie odsunęli.

    – O, a wy razem? – Zdziwił się Horan. – Co jest grane?

    – No jak to co? – Zakpił Calum i objął pana domu ramieniem. – Przecież Maddy to perełka naszego Hemmo.

    – Dawno wpierdol nie dostałeś – spojrzałam przestraszona na chłopaka, ale ten tylko się śmiał. Czyli żartował.

    – Widzisz, zazdrosny jest cwel o nią jak diabli.

    – Prosisz się Hood.

    – Ej! Czy ona ma na sobie męską koszulkę, czy ja mam omamy? – Horan zwrócił uwagę na coś, o czym sama zapomniałam.

    Spojrzałam na siebie i zorientowałam się, że nie zdjęłam bluzki Luke'a.

    – Roni! Zaraziłaś tym... czymś moją małą Maddy! – Uszczypnął siostrę.

    – Mała to jest twoja pała. Jest praktycznie na tym samym wzroście co ty, więc cicho bądź, bo ci nie oddam tej z tym tam twoim zespołem – machnęła ręką od niechcenia. Każdy w tym czasie zasiadł w salonie.

    – Ukradłaś bluzkę z logiem mojego ulubionego zespołu?! Jaja sobie robisz?! 
    
    – Cicho – warknęła, a ten się uciszył. – Widać, że Maddy też woli męskie ciuchy, nie? – Chciałam się wytłumaczyć, że to przypadek, ale w salonie pojawił się mój brat.

    – Nie strasz mnie tak – przytulił mnie.
    
    – Sorka.

    – Gdyby nie Logan, to bym nie wiedział, że jesteś z Luke'm – spojrzał krótko na blondyna.

    – Nie miała sił, by wszystkim oznajmić – spojrzałam na niego gniewnie. Nikomu nie pisałam, co mi było. Blondyn się przestraszył i odbiegł wzrokiem gdzieś na półki.
    
    – Co? – Zdenerwował się, wiedziałam. – Co ci się stało?

    – Ugh, było mi niedobrze, to wszystko.

    – Jadła coś? – Zamknęłam powieki.

    – Tak. – Czułam się, jakby byli w spisku za moimi plecami.


***


    W pokoju przebrałam się w swoje rzeczy. Dowiedziałam się, że Louis wymeldował nas z apartamentu i oficjalnie mieszkaliśmy u Horanów. Westchnęłam cicho, szukając moich ulubionych spodni, bo zdjęłam już te od Ash i obecnie byłam w bluzce, która zakrywała mój tyłek-tyle o ile, ale cicho.

    – Kurwa... – przeklęłam.

    Klęknęłam przy tej torbie. Byłam pewna, że je pakowałam. Nagle ktoś wyciągnął rękę do mojej torby i wyjął z niej parę czarnych spodni. Spojrzałam w górę i spotkałam się z uśmiechniętym Hemmo.

    – Skąd wiedziałeś, czego szukam? – Zdziwiłam się.

    – Zgadywałem – zaśmiał się. – Stałem w progu dobre pięć minut i widziałem, jak przewalasz te spodnie z miejsca na miejsce, nawet na nie nie zerkając – zdecydowanie go to bawiło.

    – Dzięki – zabrałam spodnie i wstałam. Znieruchomiałam, przypominając sobie, w co jestem obecnie ubrana.

    Spaliłam cegłę, wiedząc, że Luke obserwował mnie od kilku minut. Wcześniej pochylałam się nad torbą, więc musiał widzieć...

    – Wszystko ok? – Spytał zmartwiony.

    No jasne, stałam jak posąg, więc dziwne, by się nie martwił. Chwila... co?

    – T-Tak... – wyjąkałam. – Po prostu... no bo wiesz... jeszcze... to znaczy... widziałeś mnie w tym, a właściwie bez... to żenujące – zakryłam sobie twarz ręką.

    – Och... – chyba zdał sobie z tego sprawę. – Przepraszam. Jesteśmy przyjaciółmi, przecież nie mam zamiaru... właściwie to nie wiem co. Przecież już cię widziałem bez dolnej części ubioru, myślałem... – Wiedziałam, że czuł się winny, chociaż nie wiedział, co tak naprawdę zrobił źle.

    – To nic, to znaczy... Po prostu w nocy nie widziałeś nic, a teraz przyjmowałam dziwne pozycje... Boże kończmy ten chory temat.

    Twarz mi się paliła ze wstydu. Szybko uciekłam do łazienki i zamknąłem drzwi. Westchnęłam i opłukałam sobie twarz zimną wodą z jakieś trzy razy. Spojrzałam w lustro.

    – Idiotka, no idiotka. Na co ja mu to mówiłam? Nie mogłam zamknąć tematu? – Mówiłam do swojego odbicia, klepiąc się po policzkach.

    Naciągnęłam spodnie i wróciłam do pokoju, modląc się, by go nie było. Odetchnęłam z ulgą, widząc wolny pokój.



    Nazajutrz udawał, że nic się nie wydarzyło, a ja nie paplałam od rzeczy. Dziękowałam mu za to w duchu, naprawdę. Razem z Louisem musieliśmy niedługo wracać, zresztą chłopaki tak samo. Mój brat zdecydowanie polubił chłopaków, może to sprawka Horana, który ich znał?

    Stałam sobie na werandzie i obserwowałam dzieci, bawiące się po drugiej stronie z psem. Kawa, którą sobie zrobiłam, wystygła już, ale nie miałam ochoty jej kończyć.

    – Jutro wyjeżdżamy – Luke objął mnie od tyłu, zaplatając swoje palce na moim brzuchu. Podbródek umieścił na moim lewym ramieniu.

    – Tak, my też na dniach – uśmiechnęłam się lekko, nie odrywając wzroku od dzieci.

    – O czym myślisz?

    – O niczym... – skłamałam.

    W tym momencie moje myśli krążyły wokół niego samego i mojej siostry.

    – Powiedz, proszę – bardziej się wtulił.

    – Martwię się tym, co będzie i... tym, co było – oderwałam wzrok i przeniosłam go na kubek z kawą.

    – To znaczy?

    – Moja siostra... Chciałabym, by się obudziła – moje oczy się zaszkliły. – Bardzo bym chciała. Tęsknie za nią i jej głupimi docinkami... – podniosłam głowę ku niebu.

    – Obudzi się, jeszcze zobaczysz – odwrócił mnie do siebie przodem. – Nie płacz...

    – Przepraszam – odłożyłam kubek na balustradę i się do niego mocno przytuliłam. – Będę tęsknić za tobą.

    – Ja za tobą bardziej – szepnął ledwo słyszalnie. Schował swoją głowę w zagłębieniu mojej szyi.

    – Jak tu nie przyjdziecie, to was zdzielę biczem! – Krzyknął Michael, kierując swoje ostrzeżenie do nas.
    
    Prychnęłam, odsuwając się od blondyna, który również był rozbawiony. Pokręcił tylko głową i ruszył do domu. Zabrałam swoją kawę i zrobiłam to samo.



[Rozdział 45]

    ~Tweet~
@awenaqueen Ok, musiałam je wstawić. @penguinboy @sexyboylol @rainbow.unicorn @poniesforever *załącznik*


    ~Komentarze~
@sexyboylol @awenaqueen Z rana wyglądam jak gówno.
@rainbow.unicorn @sexyboylol Ty zawsze tak wyglądasz, lmao XD
@poniesforever @awenaqueen Jestem najgorętszy z całego tutaj towarzystwa 8)
@penguinboy @poniesforever Chyba cię coś boli kucyku ^_^


    ~Wiadomości~
sexyboylol:
A Clifford leci na Horanównę :D

awenaqueen:
:3

rainbow.unicorn:
CO?! To nie prawda! 

awenaqueen:
Bujać to my, a nie nas ;)

sexyboylol:
Nawet ona ci nie wierzy XD

awenaqueen:
XD
Gdzie reszta?

rainbow.unicorn:
Ić stont...
A za pewne zasnęli. Oni zawsze śpią w samolocie xd

awenaqueen:
Och, siedzą razem?

sexyboylol:
Przeważnie razem.
Niby się kłócą, ale są jak stare dobre małżeństwo. Rly.

awenaqueen:
No to może się pogodzą!

rainbow.unicorn:
Jeśli to zrobią, to kupię ci co tylko zechcesz!

awenaqueen:
:O

sexyboylol:
Jeśli by się pogodzili to tylko dzięki tobie.

awenaqueen:
Dlaczego?

sexyboylol:
Musimy spadać, pa!

rainbow.unicorn:
No dokładnie, papatki!

awenaqueen:
Ej!
:(((



[Rozdział 46]

*RONI*
    

ilovesleepx:
Braaaaaaaaaacie?

iloveeatx:
oho, czego tym razem?

ilovesleepx:
Oj, bo od razu czegoś chcę :(
Ranisz.

iloveeatx:
=.=

ilovesleepx:
;(

iloveeatx:
no dobra
więc po co piszesz?

ilovesleepx:
Bo ty znasz tego Michaela, c'nie?

iloveeatx:
god damn, wiedziałem, że czegoś chcesz.
no i co w związku z tym, że go znam?

ilovesleepx:
No to mógłbyś mi podać jego tt? :D

iloveeatx:
=.=
chcesz flirtować z gordonem?

ilovesleepx:
Co?
Nie?

iloveeatx:
jasne. co będę miał z tego, że ci podam jego tt?

ilovesleepx:
Darmową naukę pisania dużych liter na początku każdego nowego zdania?
Serio, mógłbyś się tego wreszcie wykuć ;/

iloveeatx:
==.==
milcz, dziewko!
moje zdania, moje zasady, bicz!
idę z chłopakami na piwo, nara

ilovesleepx:
NIEEEE
WAIT A MINUTE!
Dostaniesz z powrotem tę koszulkę!
I dwie poprzednie!



iloveeatx:
jakie dwie poprzednie?

ilovesleepx:
Łapiesz mnie za słówka -,-
No więc, jak będzie?

iloveeatx:
ugh, ok.
rainbow.unicorn

ilovesleepx:
jdbashdbahsbd
Jaki słodki <3

iloveeatx:
zaraz się zrzygam

ilovesleepx:
Oj, no weź ;D

iloveeatx:
nie, poważnie
kurwa, zjadłem chyba...
idę na randkę ze sraczem

Dostarczono.
Nie wyświetlono 19:20

iloveeatx:
pewnie, olej brata w potrzebie
siedzę w kiblu, jakby cię to interesowało

Dostarczono.
Nie wyświetlono 19:26



[Rozdział 47]

*RONI*


    ~Tweet~
@iloveeatx Uroczo <3 Moja siostra jak chce, to potrafi być miła :3 @ilovesleepx

    ~Komentarze~
@louisbro @iloveeatx Stary, ale z ciebie pedofil ;)
@rainbow.unicorn @iloveeatx To jej tt? Dam jej follow za ten misie xx
@penguinboy @rainbow.unicorn Popracuj nad sensem zdania ^^



[Rozdział 48]

    *RONI*


~Wiadomości~
rainbow.unicorn:
Hey Roni :D

ilovesleepx:
Omg, miałam ci dziś sama napisać.

rainbow.unicorn:
Serio? :O

ilovesleepx:
No xd

rainbow.unicorn:
Słodko wyglądałaś z tymi misiami xx

ilovesleepx:
Dzięki xx

rainbow.unicorn:
Jak ty możesz być z nim wgl spokrewniona?

ilovesleepx:
No właśnie się zastanawiam. Możliwe, że doszło do podmiany w szpitalu.

rainbow.unicorn:
To tak jak ze mną i Ashley ;(
Tę alkoholiczkę też podmienili.

ilovesleepx:
Aa, to ta blondynka?

rainbow.unicorn:
Niestety. Wolałbym, by Madds była moją sis ;(

ilovesleepx:
:(((

rainbow.unicorn:
Ej, opowiedz coś o sobie, bo nie było okazji pogadać :D

ilovesleepx:
A co chciałbyś wiedzieć?

rainbow.unicorn:
Ile masz lat chociażby :D

ilovesleepx:
Niall nie mówił? :O

rainbow.unicorn:
Nie gadałem z nikim na twój temat, a sam Niall nie był zbyt wylewny, więc...

ilovesleepx:
Mam 18 :D

rainbow.unicorn:
Coooo?!
Myślałem, że z góra 16 O_O

ilovesleepx:
Rly?
Kurwa, co wy macie do mojego wzrostu?!
Sorry za przekleństwo ;-;
Zdenerwowałam się xd

rainbow.unicorn:
Niziutka jesteś :D

ilovesleepx:
=.=
Będziesz mi dokuczał? :(

rainbow.unicorn:
Ale ty jesteś taka maciupka! Stałaś obok brata – on to już chuchro - gdyby tak cię objąć i zdusić, to coś czuję, że flaki by wyszły >.<

ilovesleepx:
O-hy-da

rainbow.unicorn:
Sr, za dużo gier xD

ilovesleepx:
A ty ile masz?

rainbow.unicorn:
20 B)

ilovesleepx:
To żeś stary, a nie wyglądasz, ci powiem ;P

rainbow.unicorn:
Dzięki, chyba...
Ej, gdzie on cię ukrywał całe życie?

ilovesleepx:
Wiesz, muszę iść, bo on chyba znów rzyga.
Także...
Paa!

rainbow.unicorn:
Czemu mam wrażenie, że powiedziałem coś złego?

Dostarczono
Nie wyświetlono 11:02



[Rozdział 49]

*RONI*


    ~Tweet~
@ilovesleepx Niall rzyga, ja wychodzę, YOLO bracie ;* @iloveeatx *załącznik*


    ~Komentarze~
@iloveeatx @ilovesleepx Pewnie, zostaw mnie, umrę w samotności. ZAPAMIĘTAM TO SOBIE!

@awenaqueen zaczął Cię obserwować!
@awenaqueen lubi twojego Tweeta!
@awenaqueen podał dalej twojego Tweeta!



    Ściągnęłam brwi, widząc trzy powiadomienia od tego samego użytkownika. Awena? Powinnam ją znać? Zablokowałam telefon i schowałam do tylnej kieszeni spodni. Byłam zła na Nialla, że tak zdupił moje dzisiejsze wyjście do skateparku. Zeżarł coś po powrocie do Stanów i teraz cierpiał. A mówiłam mu tyle razy, że ta knajpa jest niepewna, to nie. Po co słuchać siostry?

    – Roooni? – Zawył z góry.

    Warknęłam pod nosem i poszłam na górę, biorąc po dwa schodki. Wbiłam do łazienki bez pukania.

    – Czego? – Splotłam ręce.

    Siedział przed kiblem z telefonem w dłoni i był blady jak ściana.

    – Gówna psiego. – Jeszcze miał siłę się przekomarzać, wiec nie było tak źle. – Mogłabyś skoczyć do apteki?

    – Jesu! – Złapałam się za serce. – Nie gadaj!

    – Co? – Zaczął rozglądać się dookoła, jakby doszukiwał się malutkiego pająka, których to panicznie się boi.

    – Mam wołać testy ciążowe dla mężczyzn?! – Pochylił się nad muszlą, ale raczej nie z przyczyny mdłości.

    – Jak tylko odzyskam siły, to tak ci nakopie, że się nie pozbierasz krasnalu! – Spojrzał na mnie gniewnie. – Chwileczkę... Czy ta bluza nie jest przypadkiem moja?

    – Już późno. Pójdę lepiej po te testy, ciao – pomachałam i zbiegłam na dół.

    – Oberwiesz za to Veronico Dino Horan! – Wzdrygnęłam się, słysząc, jak mnie nazwał.

    Nie daruje mu tego... Pożałuje!

    Do domu wróciłam troszkę później, niż planowałam, bo po drodze zaczepił mnie mój znajomy, a właściwie przyjaciel, Brian. Wyszło, jak wyszło, że w domu byłam dopiero po dwudziestej. Przekraczając próg, troszkę się przeraziłam. Ciemno jak w nie powiem gdzie i bardzo cicho. Normalnie Niall zawsze jęczał, by go pół osiedla słyszało.

    – Niall? – Zawołałam, ale zero odzewu.

    Dobra, przestraszyłam się. Co jak mu się coś stało? Cholera, nie powinnam była go zostawiać samego w takim stanie!

    Pobiegłam szybko schodami na górę i wbiłam do łazienki, ale tam nie było truchła. Ok. Następne w kolejce były pokoje. Najpierw jego, choć bardzo często sypiał w moim. Otworzyłam drzwi i zapaliłam średnie światło. Spał wtulony w poduszkę, a przy łóżku stała miska. Odetchnęłam z ulgą. Podeszłam do niego i sprawdziłam, czy z nim wszystko w porządku, ale okazało się, że tak. Upadłam na podłogę, ciesząc się, że nic mu nie jest. Może i był starszy, ale byliśmy rodzeństwem, mieliśmy tylko siebie. Nie wyobrażałam sobie utraty brata.

    – Roni? – Wychrypiał, otwierając jedno oko.

    – Jestem – objęłam kolana ramionami.

    W tej chwili po prostu potrzebowałam posiedzieć i na niego popatrzeć.

    – Gdzie byłaś?

    – Spotkałam Briana i zeszło trochę. Byłam w aptece i kupiłam jakieś witaminy, ale polecano mi, by wysłać cię do lekarza, skoro to trwa już dwa dni.

    – Nic mi nie jest. Już mi przeszło, teraz po prostu jestem słaby, to wszystko – uśmiechnął się lekko. – Nie martw się, Roni – wtulił się bardziej w poduszkę.

    Westchnęłam i wstałam, przykrywając go kocem.

    – Nie strasz mnie tak – poklepałam go lekko po ramieniu i wyszłam z pokoju, gasząc światło.

    Oparłam się o drzwi i stałam tak chwilę, dopóki nie wybił mnie z tego amoku dzwonek telefonu.


rainbow.unicorn:
Powiedz, że jesteś, bo wszyscy na mnie zlewają :(

ilovesleepx:
Jestem.

rainbow.unicorn:
Jak tam Niall?

ilovesleepx:
Lepiej. Muszę go jeszcze poniańczyć jutro, a po jutrze mogę spokojnie zająć się resztą wakacji <3

rainbow.unicorn:
Wgl jaka akcja. Ashley spadła z krzesła, wpadła na Cal'a, który stłukł talerz, który zrobił krzywdę Ashtonowi, a temu wszystkiemu przyglądałem się ja, a Luke tylko na chwilę oderwał wzrok od fona i pokręcił głową xD

ilovesleepx:
HAHAHAHAHA

rainbow.unicorn:
To nie śmieszne, potem oberwało mi się od tej małpy, że zamiast pomóc, to się brechtam i zdjęcia robię.
Skasowała mi wszystkie, dziffka ;-;

ilovesleepx:
;(
A już liczyłam na zdjęcia.

rainbow.unicorn:
Cal się chyba masturbuje ;-;

ilovesleepx:
Haha, co?

rainbow.unicorn:
To nie śmieszne... O Luke się zdenerwował hahaha
Krzyknął: „Calum, wypierdalaj do piwnicy!

ilovesleepx:
Loooool

rainbow.unicorn:
Ooo a Cal się oburzył, że to nie on, więc zostają Ashy...

ilovesleepx:
Nie musiałam tego wiedzieć :")

rainbow.unicorn:
A o masturbacji Cal'a już tak?

ilovesleepx:
To inna sprawa, lmao

rainbow.unicorn:
Ej, idę spać.
Branoc, maleńka ;*

rainbow.unicorn is offline...

ilovesleepx:
COŚ TY NAPISAŁ?!
Wracaj farbowana lalo!
POŻAŁUJESZ!

Dostarczono
Nie wyświetlono
20:58

rainbow.unicorn is online...

ilovesleepx:
No dobra... Dobranoc, Mikey ;*

Dostarczono
Wyświetlono.
21:02



[Rozdział 50]

*RONI*

    ~Tweet~
@ilovesleepx OMFG Dostałam psiaka! Nazwę go Hektor, lmao @iloveeatx *załącznik*


    ~Komentarze~
@iloveeatx @ilovesleepx Zdechnie po tygodniu [*]
@ilovesleepx @iloveeatx Żebyś ty zaraz nie zdechł.
@rainbow.unicorn @ilovesleepx Jak słodko <3
@iloveeatx @rainbow.unicorn Czy ty mi sis podrywasz?! Masz gówniarzu uprawnienia?
@rainbow.unicorn @iloveeatx Nie, ale jak masz instrukcje obsługi to skorzystam ;)
@iloveeatx @rainbow.unicorn U góry dwa pokrętła do regulowania złości, a na dole wnęka miłości. Poczekaj, powinienem gdzieś mieć tę instrukcję...
@ilovesleepx @iloveeatx Co...? COOOOOOOOOOOOO?!
@rainbow.unicorn @ilovesleepx Nie denerwuj się, jak się spotkamy to wtedy możesz, bo wtedy pokręcę pokrętłami :D
@ilovesleepx @iloveeatx Fuj, jesteście obaj chorzy. Brat, powinieneś mnie bronić przed zbokami, a ty mnie jeszcze im sprzedajesz!
@iloveeatx @ilovesleepx Sprzedać...


    ~Tweet~
@iloveeatx Jolo, sprzedaje siostrę. Kto kupi? 8)


    ~Komentarze~
@ilovesleepx @iloveeatx Serio? ;-;
@rainbow.unicorn @iloveeatx Ja kupię! Ale z instrukcją, ziom ^^
@iloveeatx @rainbow.unicorn Się wie ;)


    ~Tweet~
@ilovesleepx Pomusz ktoź ;-;







~awenaqueen~