poniedziałek, 23 sierpnia 2021

Talks with Stranger Cz.31-40





[Rozdział 31]

    ~Tweet~
@awenaqueen Dzięki za towarzystwo w ten nudny dzień ^^ @sexyboylol



    – Jesteś pewien, że to zadziała? – pytam, nie będąc zbytnio przekonaną do pomysłu Hood'a.

    – No jasne! Jak Hemmo to zobaczy, to się zdenerwuje – pokazał zęby.

    – Co?! – Wstałam z kanapy. – On ma przyjść do domu, bym z nim pogadała, a nie by jeszcze bardziej się na mnie wkurzył! – Zaczynałam panikować.

    – Ej! – Wstał, próbując mnie uspokoić. – On będzie wkurwiony na mnie, a nie na ciebie. Przyleci tu, bo będzie zazdrosny, że spędzam z tobą czas sam na sam. 
    
    – Dobra... – powiedziałam cicho.

    – A teraz idź do swojego pokoju – ponaglił mnie gestem ręki.
    
    – Czemu? – Zdziwiłam się.

    – Boże, babom trzeba wszystko tłumaczyć – wywrócił oczami. – Gdy przyjdzie i zobaczy, że nie spędzasz już ze mną czasu, to wejdzie do twojego pokoju i położy się obok ciebie, jak to ma w zwyczaju – poczułam, jak moje policzki zaczynają nabierać kolorów. 

    – O-Ok – czym prędzej ulotniłam się z salonu.


***


    Leżałam na łóżku ze słuchawkami w uszach już dobre pół godziny. Plan Calum'a chyba nie wypalił. W końcu pozbyłam się słuchawek i odłożyłam je na szafkę nocną. Podskoczyłam, gdy na fotelu zauważyłam siedzącego blondyna. Złapałam się za serce. Nie wiedziałam, że jest tutaj... 

    – Przestraszyłeś mnie – szepnęłam. Powinnam odezwać się pierwsza, prawda? Powinnam mu wyjaśnić całą sytuację, ale nie potrafiłam.

    – Przepraszam – wstał i kucnął przy moim łóżku. Jego oczy wyglądały na zagubione i smutne.

    – Nie, to ja przepraszam – od razu go przytuliłam, nie mogąc znieść tego spojrzenia. – To nie prawda, ja nie chciałam od ciebie odpocząć, Ashley...

    – Wiem – przerwał mi – napisała do mnie i wyjaśniła, że skłamała, by Ash przestał się jej czepiać.

    – Czyli... – odsunęłam się od niego, dopiero zdając sobie sprawę, że oboje jesteśmy na podłodze.

    – Czyli nie masz za co przepraszać. Powinienem był najpierw z tobą pogadać, ale rano Hood, a potem słowa Ash – przymknął powieki – naprawdę myślałem, że masz mnie dość.

    – Nigdy – wtuliłam się w jego klatkę piersiową. – Jesteś osobą, która mi naprawdę pomogła i... nie mogłabym.

    – Ale... – odsunął mnie i patrzył głęboko w oczy. – Wybaczyłaś mi wczorajszy ranek?

    – Jasne, Luke – zaśmiałam się cicho. – A w czym miałam rację? – Przypomniała mi się nasza poranna rozmowa, którą przerwał Cal. Na chwilę zamilkł. Usiadł na podłodze, przyciągając kolana blisko klatki piersiowej.

    – Oni wyszli, bo... – odwrócił wzrok – bo się bali.

    – Luke, nie musisz mi nic mówić – klęknęłam przy nim i złapałam jego rękę. Spojrzał na nasze dłonie, a po chwili w moje oczy.

    – Ale ja znam twoją przeszłość, powinnaś znać moją.

    – Powiesz mi, kiedy będziesz gotów, zgoda? – Posłałam mu lekki uśmiech. Przez chwilę zastanawiał się, czy nie powiedzieć tera, ale ostatecznie się uśmiechnął.

    – Jesteś niesamowita – pokręcił głową rozbawiony.

    – Po prostu mnie też nie interesuje, jaki byłeś kiedyś i nie musisz mi mówić.

    – Ale i tak ci powiem. – Dobry humor mu zniknął, a pojawiła się powaga. – Gdy tylko nadarzy się dobry moment. Obiecuję.

    Przytuliłam się do niego na nowo. Wreszcie mogłam odetchnąć z ulgą. Luke mi wybaczył, ale pozostała jeszcze kwestia Ashley. Byłam na nią zła, ale z drugiej strony chciała to naprawić.

    – Luke? – Zaczęłam.

    – Hm? – Mruknął w moje włosy.

    – Powinnam pogadać z Ash, co nie? – Poczułam, jak uniósł swoją głowę.

    – Tak byłoby najrozsądniej, chociaż przegięła, mogłem cię stracić – poczułam się wyjątkowo. Luke naprawdę traktował mnie, jak prawdziwą przyjaciółkę, a ja się bałam, że mnie odrzuci, bo nie jest już dla mnie obcym.


***


    Następnego dnia rano...

    Robiłam śniadanie dla wszystkich, by jakoś im podziękować za dach nad głową. Nuciłam pod nosem piosenkę, której tytułu nie znałam, ale utkwiła mi w głowie. Po chwili nie mogąc już tego znieść, włożyłam słuchawki do uszu i zapuściłam playlistę. Od razu zaczęłam podrygiwać w rytm muzyki.

    Gdy odwróciłam się z talerzem kanapek o mało się nie potłukł. Luke opierał się o ścianę z uśmiechem. Wyjęłam szybko słuchawki.

    – D-Długo tak tu stoisz? – Położyłam talerz na stół.

    – A jakieś kilka minut – odparł od niechcenia. – Ładny masz głos.

    Dopiero się skapnęłam, że śpiewałam.

    – Przestań – pokręciłam głową – nie ogłuchłeś czasem? – Przewrócił oczami.

    – Przecież powiedziałem, że masz ładny głos.

    – Yhy – mruknęłam, a w tym czasie do kuchni weszli po kolei Michael, Calum i Ashton. – Hej wam – przywitałam się.

    – Cześć – odpowiedzieli. 

    Usiedli do stołu i zaczęli jeść przyrządzone przeze mnie kanapki. O dziwo tylko Luke nadal nie.

    – KURWA JEGO JEBANA MAĆ! – Usłyszałam krzyk Ashley. Michaelowi spadł pomidor, Ashton się zakrztusił, a Calum dalej jadł spokojnie.

    – Luke, radzę ci spierdalać – odezwał się Mike. Blondyn olał przyjaciela.

    – Który kutasiarz stłukł moją butelkę ze szkocką? – Pojawiła się w kuchni, a mnie przeszły ciarki. Jej ton był niczym sąd ostateczny. Nikt nie raczył się odezwać. – KTO SIEDZIAŁ W MOIM POKOJU?!

    – Michael – odpowiedział Luke, a w tym samym czasie reszta chłopaków:

    – Calum.

    – Michael.

    – Luke!

    – Daruj sobie Mike, wiem, że ty! Robert nie jest takim idiotą, by zmarnować alkohol! – Parsknęłam śmiechem, ale nikt nie zwrócił na to uwagi. Dlaczego Ashton powiedział, że Calum, to ja nie wiem.

    – No ale czemu! – Jęknął Clifford.

    – Bo nie ma dżemu i mojej SZKOCKIEJ! – Luke przewrócił oczami znudzony. – Jestem obrażona, Gordon!

    – To ci pojechała – zagwizdał Ash. Blondynka niespodziewanie do mnie podeszła i złapała za nadgarstek.

    Zaczęła mnie ciągnąć w kierunku schodów. Posłałam krótkie spojrzenie Luke'owi, który uśmiechnął się do mnie. No tak, powinnam z nią pogadać. Weszłyśmy do jej pokoju i zapadła cisza. Stała kilka kroków przede mną, ale nie chciała się odwrócić do mnie przodem. 

    – Ashley? Przepraszam, nie powinnam tak reagować – spojrzałam na swoje dłonie.

    – Co ty mówisz w ogóle? – Odwróciła się zła. – To ja powinnam cię przeprosić, bo przeze mnie Luke... – ucięła i spojrzała za mnie smutna. Wszystko tylko nie moje oczy, co? – Chciałam, by Ashton przestał się tak zachowywać i niechcący wpakowałam ciebie w podobną sytuację. Bardzo cię przepraszam, Maddy – podeszła do mnie i złapała moje dłonie.

    – Najważniejsze, że jest ok – uśmiechnęłam się, a jej zdziwienie było ogromne.

    – Ale... To mogło skończyć się gorzej, powinnaś mi nawtykać i w ogóle...

    – Nie zauważyłaś, że taka nie jestem? – Przerwałam jej potok słów. – Co było, nie wróci. Luke nauczył mnie, by nie patrzeć na przeszłość tylko na to, co się dzieje teraz, w tym momencie, wiesz?

    – Jesteś dziwna – skomentowała, a ja się zaśmiałam.

    – Tsa, zdecydowanie do normalnych nie należę.



[Rozdział 32]

    – Kocham cię, wiesz? – Schodziłam właśnie ze schodów, gdy z salonu usłyszałam takie wyznanie. Komu to Mike mógł wyznawać miłość?

    – Yhy – stanęłam w progu. Ashley wydawała się zlewać na brata, czytając gazetę, a ten klękał przed nią.

    – Ale tak mocno bardzo, bo ty ładna jesteś i zadbana... TO ZNACZY, masz świetną figurę i w ogóle nie musisz farbować włosów – zakryłam usta ręką, by nie zacząć się śmiać. Za mną pojawił się Luke, który też się uśmiechał.

    – Yhy – nie słuchała go w ogóle.
    
– No i masz gust do picia, to znaczy do marek... To znaczy do firmowego alkoholu! To chciałem powiedzieć – Luke zwiesił głowę, szczerząc się.

    – Tsa – westchnęła, przewijając na następna stronę.

    – No i ona się sama stłukła, bo tak niechcący o nią zahaczyłem, bo Luke'owi się spieszyło! – zaczął wreszcie się bronić.

    – Hej! – Oburzył się blondyn. Ale Mike zdaje się, że go olał.

    – No i w ogóle ci ją odkupie, obiecuje! – Cisza. – Będę sprzątał w twoim pokoju przez rok! – Cisza. – No to opłacę ci zapas alkoholu na rok! – Chciała na niego spojrzeć, ale jednak nadal udawała niewzruszoną. Michael westchnął ciężko i dosłownie położył głowę na jej udach. – No ale ja cię tak bardzo kocham, kocham, nie mogę bez ciebie żyć, przytul mnie i powiedz, że ty mnie też. – O boziu, teraz to mnie zrobiło się przykro. 

    – Ja pierdolę, Michael! – Warknęła. – Czytałam o przecenie szkockiej, durniu! Muszę kupić nową, a tamta stała już ponad rok, czaisz?! To był mój wyczyn, debilu farbowany! – Luke wyszedł, kręcąc głową.

    – No ale... Ja ci ją odkupie, słowo – podniósł rękę do przysięgi. – Proszę, Ashi. – Patrzyła na niego w ciszy.

    Nagle wstała i widziałam zrezygnowanie i załamanie na twarzy Michael'a. Rzuca gazetkę na stolik i wystawia ręce, by chłopak mógł się przytulić. Jego oczy rozbłysły. Wstał szybko i okręcił siostrę, stojąc w miejscu.

    – Ashi! Kocham cię. – Czy tylko ja uważałam, że z nich było dziwne rodzeństwo?

    – No wiem przecież, ty miśku – poczochrała mu włosy. – Ale i tak odkupujesz – pogroziła palcem.

    – Tak jest! – Zasalutował. Nagle przypomniałam sobie o jego limo. „Należało mi się". Hm. Ktoś go uderzył?


***


    – Luke? – Przygryzłam lekko wargę. Leżeliśmy razem na łóżku i słuchaliśmy muzyki z telefonu chłopaka. Oboje mieliśmy po jednej słuchawce w uchu.

    – Co jest? – Otworzył oczy.

    – Chodzi mi o Mike'a i twoją dziwną zazdrość. To znaczy, nie zazdrość, ale... twoje dziwne zachowanie, gdy chłopaki są zbyt blisko mnie – spojrzałam nieśmiało w jego oczy. Wpatrywał się chwilę w moje, nim odpowiedział.

    – Chodzi ci o Mike'a, czyli o co? – Fajnie, że uniknął drugiej części pytania.
    
    – O to limo – wskazałam na swoje oko, przypominając sobie chłopaka.

    – A... o to – spuścił wzrok na telefon, który wydawał się teraz być naprawdę dla niego interesujący.

    – Luke? – Dotknęłam jego ręki. On zaplótł nasze palce, ale nadal nie spojrzał na mnie.

    – Taa, chyba to jest zazdrość – zaśmiał się nerwowo. – Uderzyłem Mike'a – ściągnął brwi na to wspomnienie, a ja omal nie zapomniałam, jak się oddycha. – Przez niego płakałaś, nie mogłem tego znieść, że ten idiota doprowadził moją Maddy do płaczu.

    – Był pijany...

    – Przestań wszystkich tłumaczyć – spojrzał na mnie zły. – Nie musiał chlać, skoro nie umie się kontrolować!

    – Ale...

    – To nie jest wytłumaczenie! – Ewidentnie łatwo się denerwuje. – To jak zdradzenie i potem mówienie, że było się pijanym. Zdrada to zdrada, nie rozróżniasz swojej dziewczyny od innej, to masz coś z garem. – Przyłożyłam dłoń do jego policzka. Jego spojrzenie zelżało, a jego dłoń szybko znalazła się na mojej. Przymknął powieki, wzdychając. – Przepraszam. Myśli o zranieniu ciebie mnie cholernie irytują.

    – Każdy ma własne zdanie na dany temat – zaczęłam – ty masz swoje na błędy robione po pijaku, a ja mam swoje. A gdybyś to był ty? 

    – Nigdy nie będę pił, a już na pewno nie tyle, by nie panować nad sobą przy tobie.

    – Ale gdybyś jednak to ty był na jego miejscu? Bo straciłeś rachubę w wypitych kieliszkach? – Zamyślił się.

    – Ok, ty wybaczasz ludziom te błędy, ale nie każ robić tego mi – zamknął oczy. – Proszę...

    – Jasne – zabrałam rękę, a on momentalnie otworzył oczy. – Przecież mówiłam, że każdy ma swoje zdanie. Ale dlaczego jeszcze denerwujesz się tak, gdy na przykład Cal mnie obejmuje? – zacisnął szczękę, strzał w dziesiątkę z tym przykładem.

    – Ponieważ... Ponieważ jestem zazdrosny – zacisnął mocno powieki. – Nie lubię patrzeć, jak koś inny to robi niż ja. To ja cię poznałem, a... Po prostu się boje – nagle usiadł. Objął swoje nogi rękoma.

    – Ale... czego? – Też usiadłam i dotknęłam jego ramienia.

    – Że cię stracę, ok? – Odwrócił głowę.

    – Przez czyjeś przytulenie mnie? – Prychnęłam, ale jemu najwidoczniej nie do śmiechu.
    
    – Boje się, że ich polubisz bardziej, a to ja byłem twoim obcym. Boje się, że jednak nadal będę tylko obcym, a oni twoimi prawdziwymi przyjaciółmi... że mi cię zabiorą – zwiesił nisko głowę. On to mówi tak na poważnie.

    – Co ty wygadujesz? Nigdy do tego nie dojdzie! – Tyle razy mu to tłumaczyłam, a on dalej swoje.

    – A co jeśli tak? – Spojrzał na mnie przez ramię. – Co, jeśli nagle powiesz, że mam ci dać spokój, a ja ci obiecałem, że dopóki tak nie powiesz, to zostanę, choćby nie wiem co? Co, jeśli każesz mi odejść, a ja wtedy odejdę zgodnie z moją obietnicą? – Więc jego własne słowa go męczą.

    – Luke, nie powiem tak – włożyłam palce w jego włosy. – A nawet jeśli... – ucięłam – a nawet jeśli tak powiem, a ty naprawdę będziesz żałował czy coś w tym stylu, to nie odchodź, tylko mi wytłumacz – ściągnął brwi.

    – Ale wtedy nie byłbym słowny.

    – Ugh! To zmieńmy zasadę! – Zamrugał zdezorientowany. – Po prostu nigdy nie odchodź! Nawet jakbym chciała! – Uniósł wysoko brwi, a po chwili się szeroko uśmiechnął. Przewrócił mnie znów na łóżko i zawisł nade mną. Co... się dzieje?

    – Podoba mi się ta zasada, ale ty wiesz, co to oznacza? – Wzruszyłam lekko ramionami. – Nie dam ci spokoju, nawet gdybyś mnie o to błagała – zarzuciłam ręce za jego szyję.

    – Nie sądzę, bym kiedyś tego chciała – oboje się uśmiechnęliśmy, ale nasze trwanie przerwał mój dzwoniący telefon. Luke zszedł ze mnie i położył się na swoje stare miejsce.

    – Kto to? – Spytał, gdy za długo gapiłam się na ekran z otwartymi ustami. Przełknęłam ślinę i odebrałam.

    – Taaaaaaak? – Zamknęłam powiekę, modląc się, by zapomniał o...

    – Kochana, będę z samego rana po ciebie. – No i dupa. Przetarłam twarz ręką.

    – Zapomniałam ci zadzwonić, że jest ok – czułam na sobie zdziwione spojrzenie Luke'a.

    – No nawet nie żartuj... – poirytował się – jedziesz ze mną do domu Liam'a i po dyskusji!

    – No wiem! Skoro i tak już przyleciałeś, to wrócę – blondyn podniósł się na łokciu.

    – Podaj adres, przyjadę po ciebie jutro.

    – Nie! Spotkajmy się na lotnisku! Odbiorę cię czy coś – zaczął się śmiać – no co?

    – Ja już jestem w Sydney, sis.

    – Co?! – Wydarłam się.

    – Cicho! Samolot mamy o dziesiątej, wyrobisz się? – Spytał.

    – To spotkamy się na lotnisku, ok? – Zakryłam sobie oczy rękę. Jaka ja byłam głupia, po co do niego dzwoniłam? Mała Maddy znów chciała uciec.

    – No ok – westchnął. – Przyjedziesz sama?

    – Am, nie wiem. Ok muszę kończyć. Dobranoc, Lou – nie chciaąłm dłużej tego ciągnąć, zwłaszcza pod tym silnym spojrzeniem Luke'a, które wierciło we mnie dziurę.

    – Dobranoc – wyczułam, że coś zaczyna snuć, ale nie chciał dzielić się ze mną swoimi podejrzeniami.

    Nacisnęłam czerwoną słuchawkę i spojrzałam na Lukey'a, który nadal się we mnie wgapiał.

    – Brat? – Spytał.

    – Tak – usiadłam po turecku, bawiąc się telefonem w dłoniach. – Jutro wracam z Lou do domu.

    – Dlaczego? Miałaś zostać dwa tygodnie – czułam w jego głosie ból. – Dzwoniłaś po niego? – Domyślił się.

    – Tak – odparłam cicho. – Spanikowałam – rzuciłam telefon na poduszki i schowałam twarz w dłoniach. – Ta mała kłótnia z tobą, a potem Ash... Wiele się działo, a ja poczułam się tutaj dziwnie sama. Zapomniałam do niego zadzwonić i powiedzieć, że już jest ok. – Zapadła cisza. Niespodziewanie poczułam ramiona chłopaka zamykające mnie w uścisku. Wtuliłam się w niego.

    – Dopiero co zacząłem się cieszyć... oboje zaczęliśmy się cieszyć i już odchodzisz? – Ból... i smutek właśnie były bardzo słyszalne. – Nie możesz zostać?

    – Nie... Przepraszam, Luke. Nawaliłam – poczułam, jak łzy zaczynają się zbierać w kącikach moich oczu.

    – Nieprawda – szepnął, przyciskając mnie mocniej. – Masz tylko mnie i Ash i nagle na obu się zawiodłaś, nic dziwnego, że poczułaś się samotna. Jeśli ktoś tu nawalił to tylko ja, więc to ja przepraszam. Do jutra zostajesz? Do której?

    – O dziesiątej mam samolot. Odwiezie mnie ktoś na lotnisko? – Uniosłam głowę.

    – Jasne. Ja to zrobię – założył mi kosmyk włosów za ucho.

    – Masz prawko czy coś? – Zdziwiłam się, co go rozbawiło.

    – A co w tym dziwnego, przepraszam bardzo? Mam dziewiętnaście lat, więc takowe prawko się przydaje, nie sądzisz? – Uniósł kącik ust do góry.



    Resztę wieczoru spędziliśmy w moim pokoju na rozmawianiu i śmianiu się przy muzyce. Chociaż na chwilę zapomniałam o wyjeździe stąd. Za krótko tutaj byłam, zdecydowanie. 

    – Chyba muszę do nich zejść, nie? – Spytałam z nadzieją, że jednak jutro się wymkniemy i powie im, że mnie kosmici porwali.

    – Zrobimy to rano.

    – Ok – odwróciłam się do niego plecami. Chciałam iść już spać, bo było po dwudziestej drugiej, a następnego dnia musiałam wcześniej wstać.

    Poczułam, jak przekłada na mnie rękę i przysuwa się bliżej. Pocałował mnie w kark, co spowodowało przyjemny dreszcz.

    – Dobranoc – szepnął tuż przy moim uchu. Nie odpowiedziałam, czując piekące policzki.


***


    – Musisz? – Pyta ze smutkiem. To było ciężkie powiedzieć jej o tym, zwłaszcza że za dosłownie pięć minut musiałam wyjść.

    – Przepraszam, że tak szybko wyjeżdżam – uśmiechnęłam się krzywo – na pewno jeszcze tu przyjadę, o ile mnie zechcecie.

    – Ja cię chcę, mała! – Krzyknął Calum, który przytulił mnie od razu. Cholera, nie gadałam o tym z Luke'm.

    – Mała może być jedynie twoja pała, azjato! – Ashley go ode mnie odepchnęła. – Ona jedynie jest niska, podniecaczu – teraz to ona mnie przytuliła.

    – Pf – syknął pod nosem.

    – Samochód już jest – do domu wszedł Luke z kluczykami w dłoni. Popatrzył chwile na nas, by się uśmiechnąć.

    – Idę! Nie jedź bez pożegnania ze mną! – Spojrzałam zdziwiona na Ashley. Oni wszyscy o tej godzinie na nogach?

    – Oj tam, Hemmo kazał mi ich pobudził, nie mówił tylko powodu – wzruszyła ramionami, a ja zostałam zmiażdżona przez Clifforda.

    – Dusisz – zaśmiałam się, ale dopiero po chwili zdałam sobie sprawę, że widzi to blondyn.

    – Odczep się misiek – kolejnego odepchnęła. 

    – Wpadnij jeszcze w te wakacje – w kuchni pojawił się Ashton i również mnie przytulił, jednak nie tak mocno, jak Michael.

    – Mam taki zamiar – odpowiedziałam i podeszłam do Luke'a.

    – W ogóle dlaczemu on z nią jedzie sam? – Oburzył się Calum.

    – Bo zaklepałem – wytknął mu język. Złapał mnie za rękę i pociągnął na zewnątrz.

    – Poczekaj no blondynie! Osrasz się, jak wrócisz! – Krzyknął. Oboje się zaczęliśmy śmiać, usadawiając się w aucie. Zapięłam pas i spojrzałam na przyjaciół, którzy stali w progu domu machając do mnie. Przyjaciele...


***


    Zaczęłam się rozglądać za moim bratem, który rzekomo miał tu gdzieś na mnie czekać. Luke nie chciał mnie zostawić samej, wolał poczekać i oddać mnie w ręce brata. W sumie... Spojrzałam na blondyna, który siedział na krześle i bawił się telefonem w dłoniach.

    – Luke możesz mi coś obiecać? – Spytałam, podchodząc do niego. Uniósł swoją głowę.

    – Hm? – uśmiechnął się lekko. Kucnęłam przy nim.

    – Postarasz się nie być tak bardzo zazdrosnym? – Westchnął, patrząc gdzieś po mojej lewej.

    – Postaram – odpowiedział w końcu. – Ale daj znać, gdybyś czegoś nie chciała... Z chęcią pomogę – uśmiechnął się przebiegle. Czy mi się tylko zdaje, czy on lubił się znęcać?

    – Maddy! – Usłyszałam krzyk za sobą. To Louis. Wróciłam wzrokiem na Luke'a, który wstał.

    – Wiedziałeś, że idzie – stwierdziłam, a on się zaśmiał.

    Przy nas pojawił się Louis, a jego znajomy został w tyle. Zmierzył blondyna od stóp po sam czubek głowy.

    – A, no tak – strzeliłam się w czoło. – To jest Luke, Luke to mój brat Louis. – Co z tego, że Hemmings jakimś cudem wiedział, jak wygląda mój brat?

    Podali sobie ręce i o dziwo nie było ciskania piorunami. Uf?

    – No to co, idziemy? – Zabrał moją walizkę od Luke'a.

    – Tak – kiwnęłam. Dwóch chłopaków zaczęło iść przodem, a ja odwróciłam się do blondyna. – Może wpadniesz do Londynu? I tak chciałeś odwiedzić tamtejsze regiony – uśmiechnęłam się zachęcająco. Ten tylko parsknął śmiechem i pokręcił głową.

    – Możesz być pewna, że wpadnę – przytulił mnie do siebie. Ostatni raz zaciągnęłam się jego zapachem.

    – Będę czekać – odsunęłam się i poszłam w kierunku mojego brata.

    – Odezwij się, gdy tylko dolecisz! – Krzyknął za mną. Tak bardzo bym chciała zawrócić i powiedzieć, że zostaje... Tak bardzo...



[Rozdział 33]

    Przez cały lot skupiłam się tylko na lecącej muzyce. Louis gadał o czymś z Liam'em, którego mi przedstawił i dopiero sobie przypomniałam, że go znam. Jednak nie potrafiłam się cieszyć z tego spotkania po latach, bo zostawiłam wszystkich, z którymi chciałam spędzić najbliższych kilka dni.

    Zdziwiłam się, gdy wcale nie wylądowaliśmy w Londynie.

    – Paryż? – Nie mogłam w to uwierzyć. Odwróciłam się do moich towarzyszy, którzy śmiali się ze mnie.

    – Niespodzianka? – Louis wystawił ręce, a ja od razu się do niego przytuliłam.

    – Ale... Co z Viv?

    – Spokojnie, ojciec ma nas powiadomić, gdyby coś się działo – mrugnął.

    – Dobra, dość czułości, bo czas jechać do apartamentu! – Liam pojawił się pomiędzy nami i nas objął.

    – A co my właściwie robimy w Paryżu? – Pytam ciekawa.

    – No jak to co? – Oburzył się Liam. – Ślub niedługo, a moja kochana narzeczona wymarzyła sobie go we Francji!

    – Ale ślub dopiero za dwa tygodnie. – O ile dobrze pamiętałam słowa Lou.

    – Tak jakby przesunięty został na za tydzień – mój braciszek podrapał się po karku zakłopotany. Liam spojrzał na niego ze złością.

    – Nie poinformowałeś mojej Maddy?

    – Oj tam! – Przewrócił oczami. – Madds była w Sydney z przyjaciółmi, więc nie miałem zamiaru jej tu ściągać.

    Dziwnie się poczułam, słysząc te słowa. Wcześniej chciał mnie oddać na terapię, a teraz pokazywał, że daje mi wolną rękę?

    Liam spoglądał to na mnie to na przyjaciela. Chyba też się zdziwił jego zachowaniem.

    – Czyżby moja mała Maddy miała chłopaka? – Poruszył brwiami, obrywając przez to od Louisa.

    – Ja bym jej dał! – Udał surowego.

    To dziwne. Poczułam się zakłopotana przez pytanie Liama.

    – Wracajmy już – Louis ruszył przodem. Liam zarzucił na mnie ramię i razem poszliśmy w ślady mojego brata.


***


    Całą drogę do apartamentu rozglądałam się na boki. Pierwszy raz byłam w Paryżu i nie mogłam wyjść z podziwu. Jeśli w taksówce myślałam, że nic mnie już bardziej nie oczaruje, to jeszcze nie wiedziałam, co czeka mnie w apartamencie. Ledwo Liam otworzył przede mną drzwi, a moje usta się otworzyły. Ten luksus mnie zmiażdżył.

    – Madds zamknij buźkę, bo wleci ci muszka – chłopak zamknął moje usta poprzez złapanie za mój podbródek i unosząc go do góry.

    – Ile za to zabuliłeś? – Spytałam, wchodząc w głąb mieszkania.

    – Złożyłem się z nim – odezwał się za mną Lou.

    – Jak to? Skąd miałeś taką kasę?

    – Ciesz się, a nie się czepiasz – fuknął, odstawiając walizki i zamykając drzwi.

    – Ja więcej wybuliłem, ale w końcu ten ślub jest tego wart – oparł się o ścianę rozmarzony. – Spotkam starych znajomych, a z niektórymi nie mam okazji się spotkać na co dzień. Przyjadą tylko na tę wydarzenie – uśmiech nie mógł zejść z jego twarzy.

    – To ty się żenisz, bo ją kochasz, czy by spotkać kumpli? – Louis się zaśmiał, a Liam nagle zaczął go gonić. Od razu przypominają mi się stare czasy, kiedy często z bratem bywaliśmy w domu Liama.

    – Ty ćwoku niedoruchany! – Krzyczał za nim.

    Teraz dopiero sobie przypomniałam, że miałam poinformować Luke'a, gdy dolecę.



~Wiadomości~

awenaqueen:
Jestem już, żyje!

penguinboy:
Coś długo leciałaś...

awenaqueen:
No cóż XD

penguinboy:
Ledwo wyjechałaś, a Mike płacze, a Calum szuka twoich zdjęć.
Proszę, chcę go zajebać brutalnie :"(

awenaqueen:
Luke, obiecałeś...

penguinboy:
No przecież się staram :"(
Ale jak on nagie znajdzie?!

awenaqueen:
To wtedy go zabij, a zdjęcia usuń!

penguinboy:
Noooo, ale dlaczemu? :)
Te zdjęcia mógłbym wywołać i schować.

awenaqueen:
Przerażasz momentami...

penguinboy:
Żartowałem.
Widać, że jestem w tym chujowy ;/

awenaqueen:
...
Zgadzam się.
Ale i tak cię lubię ;*

penguinboy:
Czy ja...

awenaqueen:
?

penguinboy:
Dostałem buziaczka?

awenaqueen:
Ugh
Zw idę rozdzielić Liama od Lou.
Do potem!



[Rozdział 34]

    – Maddy! Chodź, idziemy do Horana!

    Właśnie skończyłam się rozpakowywać, więc miał wyczucie. Jak się okazało, ten apartament był tylko mój i brata. Żałuje jedynie, że Viv nie mogła z nami tutaj być.

    – Sis? – Usłyszałam za sobą. Szybko otarłam łzy i wstałam z łóżka. – Co jest?

    – Nic – spuściłam głowę. – Żałuje, że Viv z nami nie ma i nie może tego zobaczyć.

    Poczułam, jak mnie obejmuje.

    – Nie tylko ty. Nie myśl o tym, bo ona by nie chciała tego – odsunęłam się od niego.

    – Gdzie jedziemy? – Spytałam, by zmienić temat.

    – Do Nialla, ale ma być u niego jeszcze Logan – dziwnie się uśmiechał, wspominając o tym 'Loganie'.

    – Co? – Pytam, chyląc głowę na bok.

    – Nic, nic – zaśmiał się pod nosem. – Chodź, idziemy.

    Wsiedliśmy do auta, które pożyczył mu Liam i zaczęliśmy jechać do jakiegoś Nialla. Zastanawiałam się, kto to ten Logan. Czyżby Louis planował mnie z kimś zeswatać? Po moim trupie!

    Na szczęście trasa nie trwała długo. Jak się okazało, Horan mieszkał w domku jednorodzinnym i to sporych rozmiarów. Odpięłam pas i wysiadłam z auta. Poczekałam chwilę, by to brat wprowadził mnie między swoich. Razem ramię w ramię ruszyliśmy do drzwi frontowych. O dziwo Lou w ogóle nie pukał, tylko wszedł jak do siebie. Zrobiłam tak samo, jak on, bo przecież nie będę stała jak idiotka za drzwiami, kiedy mój brat wszedł do środka. Zamknęłam za sobą drzwi.

    – Tommo! – Nagle jakiś blondyn wskoczył na barana mojemu bratu. Pedalizm się szerzył, nie żebym miała coś przeciwko.

    – Załaź ze mnie! – Na szczęście ten posłuchał. Poczułam się skrępowana, bo w ogóle nie znałam Nialla.

    – O em dżi! – Zafangirlował, przykładając dłonie do policzków. – Nie gadaj, że to nasza mała Maddy! – Czyli jednak powinnam typa kojarzyć.

    – Dokładnie tak – zaśmiał się, wskazując na mnie ręką.

    – Boże! Ale ty wyładniałaś, jak byłaś mała, to miałaś krzywe oczy – przymrużyłam powieki. Louis parsknął śmiechem. 

    – A ty byłeś kurduplem! – Usłyszałam jakąś dziewczynę, wiec podniosłam wzrok z chłopaka na nią. – Cześć! Jestem Veronica, ale mów mi Roni, bo to imię jest do dupy – podała mi rękę, popychając brata.

    – Maddy – uścisnęłam jej dłoń.

    – Jakaś ty niemiła! I poza tym... Czy ty masz na sobie moją bluzkę? – Zmierzyłam dziewczynę i faktycznie miała na sobie za dużą koszulkę i jakieś spodnie z dziurami.

    – A nawet jeśli to...? – Uśmiechnęła się przebiegle.

    – To masz mi ją wyprać! Poza tym nadal wisisz mi moją bluzkę, w której śpisz!

    – Kradziejka brata ciuchów? – Zachichotałam.

    – Bo lubię za duże rzeczy, może mój brat do dużych ludzi nie należy, ale lepsze to niż nic – wzruszyła ramionami.

    – Hej! – Oburzył się. – Oddajesz wszystkie ciuchy, jakie mi zajumałaś! – Uszczypnął ją w ramię, przez co pisnęła.

    – Zabije! – Następni zaczęli się gonić. To jakiś zwyczaj czy coś?
    
    – Czy powinnam go pamiętać? – Pytam brata, gdy ten rozwalił się na sofie w salonie z pilotem w ręku.

    – Raczej nie. Niall rzadko bywał w tym samym pomieszczeniu, co Ha... – uciął w połowie, ale ja i tak wiem, o kim pomyślał.

    – Przecież jak wymówisz jego imię, to ja nie popadnę w depresję – zaśmiałam się, siadając na jego udach.

    – Trochę ważysz, wiesz? – Stęknął.

    – Pf! Ja prawie nie jem, a ten mi mówi, że gruba jestem – uśmiech z jego twarzy zniknął. Niepotrzebnie to powiedziałam.

    – Jak to nie jesz? Dlaczego? – Wiedziałam...

    – Zapominam – wywróciłam oczami, a gdy próbowałam wstać, to mnie powstrzymał.

    – Jak można zapomnieć o jedzeniu?! – Krzyknął.

    – Siemka – spojrzałam w kierunku wejścia do salonu, gdzie stał...

    – Logan, nie teraz – wtrącił wkurzony.

    – A właśnie, że teraz – wyrwałam się z uścisku brata i podbiegłam do chłopaka, mrugając. – Cześć.

    – Maddy? – Uniósł wysoko brwi. – Minęło sporo czasu.
    
    – Tsa. Sorry, moja pamięć jest dziurawa jak ser, więc może mi przypomnisz, skąd się znamy? – szczerość to podstawa. – Najlepiej na spacerze.

    – I tak pogadamy, gówniaro! – Usłyszałam roześmianego Louisa, gdy byłam z chłopakiem już za drzwiami domu.

    – Co jest? – Najwidoczniej rozbawiło go to zajście.

    – Ech, nic – machnęłam ręką. – Więc, skąd my się...?

    – Zdaje się, że byłem twoim przyjacielem – zmarszczyłam brwi, niezbyt nadal sobie przypominając. – Wywołaliśmy pożar w domu Pani Lotty – strzeliłam się w czoło z otwartej dłoni.

    – O boże! Jak mogłam zapomnieć? – Było mi tak głupio...

    – Nic się nie stało – zaśmiał się. – Nie widzieliśmy się z dobrych pięć lat jak nie więcej.

    – Ugh, ale byłeś moim najlepszym przyjacielem, a dzieciństwo pamiętam jak przez mgłę, nie wiem czemu.


***


    ~Tweet~
@awenaqueen Miło było sobie przypomnieć o twoim istnieniu Logan :') *załącznik*

    ~Komentarze~
@ashleynotcliff @awenaqueen ale wyrwałaś ciacho :O
@sexyboylol@awenaqueen Zdradza mnie :"(



[Rozdział 35]

penguinboy:
hey
Nie pisałaś do mnie wczoraj, nawet nie weszłaś więcej na tt po tym jak dodałaś to zdj
Mogę wiedzieć kto to?

Dostarczono.
Nie wyświetlono.
7:47

penguinboy:
nie powiem, że się nie martwię
napisz chociaż kropkę albo odczytaj
masz wyłączony telefon
martwię się ok?!

Dostarczono.
Nie wyświetlono.
14:32

penguinboy:
Wkurwiłem się
Muszę coś wypić
Ash mnie zajebie, ale idę wypić z Cliffordowom
Jak ja to wgl kurwa odmieniam?!

Dostarczono.
Nie wyświetlono.
22:12

penguinboy:
Nadal nic. Odezwij się, gdy tylko to odczytasz.

Dostarczono.
Nie wyświetlono.
22:28



[Rozdział 36]

penguinboy:
Wcale nie wariujemy :")
Ashton przykuł wczoraj Ashley do łóżka.
Chyba ją kurwa wyzwolę spod jego rządów -,-

Dostarczono.
Nie wyświetlono.
07:02

penguinboy:
Wypił bym coś
Ni emam z nikm
Niemam z kim*
KURWA MAĆ
Nie mam*

Dostarczono.
Nie wyświetlono.
12:22

penguinboy:
Za dużo przeklinam, ale denerwuje się
I martwię
I cholera
Gdzie ty jesteś?!

Dostarczono.
Nie wyświetlono.
16:06



[Rozdział 37]

penguinboy:
Sdala
Hihy
WYPILEM!
Trochem
Ahsley to jefnai sjest spolo
>.><
Nie, pacz postartałem się napisac dobrze
Kurwsa
AAAAAAAAAAAAAAAAAAAAA
Kto do do chuja panda jest Logan?1

Dostarczono.
Nie wyświetlono.
03:12

penguinboy:
Byełm z leom
Chyba pojeminełm blond
Błąd*
Aleje nie przeprodze cje
Zostwfilas mnie!
Na chuj to pisze sam do siebie
TRAFIKEM!
-,=.
czecv

Dostarczono.
Wyświetlono.
03:16



[Rozdział 38]

penguinboy:
Ja jestem ...
Wczoraj chyba przespałem się z Leą
Chyba mi tego brakowało
Nie wiem po co ci to pisze jak ty tego nawet nie odczytasz
Olałaś mnie
Wszystkie jesteście takie same a miałem nadzieje że jesteś inna
Jestem idiotą
Ale to nie ważne
Ważny jest koncert i muszę przyłożyć się do prób
Mike powiedział że mnie nie poznaje
Myślał nawet że się odezwałaś, ale ja po prostu wróciłem do Lei.
Takie związki tylko mi pasują
Powodzenia z Loganem kimkolwiek on jest

Dostarczono.
Wyświetlono.
09:01

@penguinboy blocked @awenaqueen



[Rozdział 39]

    Patrzyłam na napis mówiący mi o zablokowaniu mnie przez Luke'a. Nie mogłam się od niego oderwać od dobrych dziesięciu minut, wgapiałam się w niego tępo. Nie zdążyłam, pomyślałam. Zamknęłam powieki, zaciskając je mocno.

    – Przyniosłam lapto...pa – do mojego pokoju weszła Roni i stanęła ze sprzętem jak wryta. – Co się stało? – Szybko do mniepodeszła, odstawiając urządzenie na stolik.

    – Nie zdążyłam – załkałam.

    – Ale z czym?

    – Nie zdążyłam mu odpisać... Zablokował mnie – oddałam jej mój zepsuty telefon. Przeczytała uważnie ostatnie wiadomości od Luke'a i zauważyłam, jak zaczyna się złościć.

    – Co za kretyn! – Syknęła. – Nie odpisywałaś mu raptem trzy dni, a ten poszedł się kurwić, to raz, a dwa, zablokował cię! Co za... – ugryzła się w język.

    – Co ja teraz zrobię? Dlaczego mu wczoraj nie odpisałam? – Szlochałam.

    – Nie płacz, Maddy – przytuliła mnie. – Jeszcze będzie cię przepraszał, zobaczysz – gładziła mnie po plecach, starając się mnie jakoś uspokoić.

    – Mogłam iść do ciebie po tego cholernego laptopa w nocy i mu odpisać... Byłam... – straciłam właśnie najważniejszą osobę w moim życiu. Czułam się okropnie.

    – Nie no... – Roni chciała coś powiedzieć, ale usłyszałyśmy pukanie do drzwi. Spięłam się.

    – Kto tam? – Pytam, siląc się na neutralny ton.

    – Mamy dla ciebie nowy telefon, to znaczy używany, ale sprawny – to Niall.

    – Idź, zaraz zejdziemy! – Odkrzyknęła mu siostra.
    
    – Co wy tam razem robicie lesby? – Zaśmiałam się cicho.

    – Żebyś ty zaraz gejem nie został. Won! – Kochałam ich dziwne konwersacje. Chłopak tylko coś tam pojęczał i sobie poszedł. – A ty zostań tutaj, tylko daj mi telefon, przełożę karty i wrócę, oki? – Uśmiechnęła się pocieszająco. Pokiwałam twierdząco głową, a ona wyszła z moim niedziałającym telefonem.



*Roni*

    Zbiegłam na dół do Nialla, który to obżerał się w kuchni. Pokręciłam bezradnie głową i podeszłam do niego.

    – Co? – Mówi z pełną buzią.

    – Gdzie ten telefon? 

    – A! – Olśniło go. – W salonie na stoliku leży.
    
    Od razu wyszłam z kuchni, ale za sobą usłyszałam kaszel.

    – Oddaj moją bransoletkę. – Ściągnęłam brwi. Spojrzałam na swoje nadgarstki i faktycznie była tam taka jedna gumka, która należała do niego. Ups?

    Usiadłam wygodnie na sofie i zaczęłam przekładać kartę z zepsutego telefonu do 'nowego'. Na szczęście nie była to jakaś wielka filozofia. Włączyłam urządzenie i już w duchu dziękowałam za brak zabezpieczeń. Musiałam jej pomóc i zadzwonić do tego całego Luke'a. Weszłam w spis połączeń. Było z dziesięć różnych numerów, skąd miałam wiedzieć, który należał do tego chłopaka? Dobra, strzelałam. Wybrałam ostatni numer i zadzwoniłam od siebie, by odebrał. Długo słyszałam ciszę, aż w końcu pikanie. Nie odbiera, szlag by to. No to kolejny, może natrafię na kumpelę. Jeden sygnał, drugi...

    – Halo? – Krzyknęłam uradowana.

    – Am... Cześć? – Męski głos, może dobrze wybrałam?
    
    – Cześć. Na początek mi powiedz, jak mogłeś ją zablokować? – Z grubej rury, co będę owijać w bawełnę?

    – Co? Zablokować kogo? Sorry laska, ale kim ty w ogóle jesteś? – Zdenerwował się.

    – Jestem Roni, a ty? – Zwątpiłam, czy aby na pewno rozmawiam z Luke'm.

    – Michael, ale mówią na mnie Mike... – odpowiedział niepewnie. – Skąd masz mój numer?

    – Och, myślałam, że dodzwoniłam się do Luke'a – podrapałam się po skroni. – Przepraszam, że tak na ciebie naskoczyłam.

    – No spoko, ale o co chodzi? Jestem jego przyjacielem i zapewne mówisz o zablokowaniu... Maddy, prawda?

    – Tak! – Odetchnęłam z ulgą. Nie zbeształ mnie.

    – Dlaczego nas tak potraktowała? Wiesz, trochę nie dziwie się jemu, że ją zablokował. Wyjechała tak nagle niby pod pretekstem niepoinformowania brata, a potem nas olewa. Możesz wytłumaczyć, o co jej chodzi? – Oni wszyscy byli jacyś niepoważni. Nie mogło zdarzyć się coś złego i niespodziewanego? Musiało to od razu być olanie? 

    – Słuchaj, Mike – przypomniałam sobie jego imię. – Maddy nikogo nie olała, a już na pewno nie ważnej dla niej osoby. To wina telefonu. Zapewne widzieliście jej tweeta z Loganem? – Przytaknął. – Wtedy jej telefon wpadł do wody, a gdy go wyjęła, to już niestety nie działał. Potem, następnego dnia, wysuszony odpalił w końcu, ale niestety dotyk nie działał. Pozostał tylko joystick. Pomyślała, że odczytując te wiadomości, da znać chłopakowi, że żyje i nic jej nie jest. Chciała mu odpisać dziś rano, poprosiła mnie o laptopa w tym celu... ale było już za późno. Koleś jej nawtykał i poszedł do innej, a na dodatek ją zablokował, nie dając szansy się wytłumaczyć. – Zapadła długa cisza. 
    
    – Kurwa... – Też kobieta tylko krocze robocze. – Niezły się bigos z tego zrobił. Że też daliśmy się wszyscy... Ugh! Jak to teraz odkręcić? On jest z tą pudernicą, a o Maddy nawet nie chcę słyszeć.

    – Nie wiem jak, ale musisz mi w tym pomóc, bo sama nic nie zrobię.

    – Wiem, wiem. Oni są dla siebie stworzeni i to nie podlega dyskusji. Pogadam z nim i zobaczę, co z tego wy... – urwał. – Wróciłeś? – Podsłucham, a co mi tam. (od autorki: pochylona czcionka to kwestia Luke'a)

    – Jak widać ­– odezwał się zły.

    – Słuchaj, bo jest problem...

    – Niby jaki?
    
    – Podsłuchuj, ale się nie odzywaj – szepnął do mnie. – Chodzi o Maddy.

    – Nie interesuje mnie to – jego chłód aż przez komórkę poczułam.

    – Sprawy wyglądają nieco inaczej... Bo widzisz ona... Gdzie ty kurwa idziesz? 

    – Michael, nie mam czasu na głupoty – warknął.

    – Maddy nigdy nie była dla ciebie głupotą! Nie zachowuj się nagle, jakby przestało ci na niej zależeć, baranie! Dobra, ty se ubieraj te buty, a ja powiem to, co mam ci do powiedzenia.

    – Cokolwiek – odparł bez entuzjazmu.

    – To wcale nie było tak, jak nam się wydawało. Ten tweet co umieściła z Loganem... Po nim jej telefon wpadł do wody i przestał działać. Następnego dnia udało jej się go wysuszyć, ale dotyk nadal nie działał, został jej tylko joystick. Odczytała twoje wiadomości, byś się nie martwił o nią, nie myślała, że tak to wszystko odbierzesz.

    Nagle przy mnie pojawiła się dziewczyna z workami pod oczami. Poklepałam miejsce koło siebie i zrobiłam na głośno mówiące.

    – Stary, chciała ci odpisać dziś rano, jak pożyczyłaby laptopa od Roni.

    – Kto to Roni? – Spytał. Korciło mnie, by wykrzyczeć 'To ja!' ale to byłoby złe.

    – Serio? To cię tylko zainteresowało z mojej wypowiedzi? – Prychnęłam. – Stary, ona nas nie olała, tylko miała zepsuty telefon.

    – Mogła dać znać od kogoś innego.

    – Skąd mogła wiedzieć, że mały Luke się obrazi na cały świat i tupnie nogą!

    – Nie interesuje mnie to – odparł szybko. – Wy się możecie z nią pogodzić, ale mi dajcie spokój... – W tym momencie bardzo żałowałam, że ona to wszystko słyszy. Jej oczy się zaszkliły i szybko zabrała mój telefon.

    – Mike zrób na głośnik – rozkazała. 

    – Luke, czekaj! – Krzyknął za nim.

    – Co? – Warknął. – Nie chcę z tobą gadać na ten tem...

    – OBIECAŁEŚ MI! – Krzyknęła, a łzy zaczęły spływać po jej policzkach. To cholernie niemiły widok.

    – Mad... dy...? – Był w szoku, zdecydowanie.

    – Obiecałeś, że mnie nigdy nie zostawisz, nawet jeśli sama będę tego chciała! Twoje słowa są gówno warte! Okłamałeś mnie! Byłeś... Jesteś dla mnie najważniejszy, ale się okazało, że ja dla ciebie nie znaczyłam nic! Kłamca! – Rozłączyła się i pobiegła do pokoju. 



[Rozdział 40]

    Cierpiałam, cholernie cierpiałam. Nie brałam jego słów o pozostaniu przy mnie, na poważnie, ale jednak i tak zabolało... Zostawił mnie tylko dlatego, że mu nie odpisałam trzy pieprzone dni. Już za trzy dni miał odbyć się ślub, a ja wyglądałam, jak kupa nieszczęścia. Po wczorajszym nie wychodziłam z pokoju i teraz to naprawdę wszystkich olałam. Mój pamiętnik... Bez dłuższych rozmyśleń weszłam na tt, olewając wszystkie powiadomienia i wiadomości.

    ~Tweet~
@awenaqueen Zastanawiam się, jak długo jeszcze będę mieć pod górkę? Bo z chęcią zostałabym na samym dole, dole zwanym końcem.
@awenaqueen Chyba muszę założyć nowy pamiętnik, bo ten mogą czytać osoby, które nie powinny.
@awenaqueen A może powinnam je olać i pisać?
@awenaqueen Przysięgam, jeszcze jeden upadek, a nie zniosę tego.
@awenaqueen Przepraszam, Lou, Viv i Tato. Ja po prostu tracę siły, ok?



    Rzuciłam telefon w nogi i znów zaczęłam cicho płakać. Nie kłamałam, nie napisałam tego, by zobaczyli, że chcę umrzeć. Napisałam to, bo tak się naprawdę czułam. Brakowało mi sił na dalsze wspinanie się, a ciągłe upadki mnie niszczyły. A wiecie, co było zabawne? Czułam, że to dopiero początek mojego marnego życia. Nie pozwolę na więcej upadków. Przy kolejnym po prostu pójdę po radę do moich przyjaciółek. Mam nadzieję, że moi bliscy mi to wybaczą. Muszą.

    Wzięłam piżamę i poszłam do łazienki wziąć długą relaksacyjną kąpiel. Wychodząc z niej, zauważyłam, że Roni siedzi na moim łóżku.

    – Coś chciałaś? – Pytam, wycierając włosy w ręcznik.

    – Am, ta. Chodzi mi o Mike'a – przestałam na chwilę i zerknęłam na nią spod moich włosów.

    – Zabujałaś się w Cliffordzie po jednej rozmowie? – To wydało mi się śmieszne.

    – Co? Nie! Dzwonił do mnie i mówił, że masz wejść na twittera. Masz go? Podaj – odblokowała swój telefon, ale to było ostatnia rzecz, jaką chciałam zrobić.

    – Ten twitter to mój pamiętnik, wybacz, ale nie – spojrzała na mnie zaskoczona. – Mike i reszta go mają, bo tak mnie poznali, czytając go. Nie chcę, by osoby poznane w realu czytały mój koszmar, rozumiesz?

    – Koszmaru nie rozumiem, ale wiem, co to znaczy „pamiętnik", więc ok – uśmiechnęła się lekko, chowając telefon. – Idę coś ukraść Niallowi, póki wyszedł do sklepu.

    Zaśmiałam się i wzięłam telefon do ręki. Czytali...



    ~Komentarze~
@ashleynotcliff @awenaqueen Co oznaczają te wszystkie tweety?! Cholera, weź wejdź na priv!
@rainbow.unicorn @awenaqueen Trochę się martwimy o ciebie.
@penguinboy @awenaqueen Zablokowałaś mój numer, to zrozumiałe. Ale chcę z tobą pogadać, chodź na priv, błagam Maddy.
@penguinboy @awenaqueen Porozmawiajmy o tym, masz rację, wszyscy ją mają, zachowałem się jak pięcioletnie dziecko. Potrzebuje z tobą porozmawiać.
@ashleynotcliff @penguinboy Och, Luke...
@sexyboylol @penguinboy Stary, myśleliśmy że zaginąłeś! Debilu jebany!

    ~Tweet~
@penguinboy Popełniam błąd za błędem i za cholerę nie umiem ich naprawiać.

    Zaczęłam cicho płakać, czytając jego tweeta. Brakowało mi go, nawet bardzo. Gdy pojawiły się komentarze pod jego tweetem, zaczęłam się zastanawiać, o co im chodzi...

    ~Komentarze~
@sexyboylol @penguinboy Nie. Olewaj. Nas!
@poniesforever @penguinboy Gdzie ty w ogóle jesteś?
@ashleynotcliff @penguinboy Uciekanie z domu nie pomaga -,- Fajnie by było, gdybyś czasem korzystał z posiadania przyjaciół, wiesz?
@rainbow.unicorn @penguinboy Zejdźcie z niego, ludzie.
@sexyboylol @rainbow.unicorn Nie mów, że ty wiesz gdzie on jest?!
@rainbow.unicorn @sexyboylol =.= Pogadamy jak wrócimy do domu, pewnego dnia tak się stanie :")
@ashleynotcliff @rainbow.unicorn Pilnuj go Mike :(
@poniesforever @rainbow.unicorn I to dosłownie go pilnuj







~awenaqueen~



Brak komentarzy:

Prześlij komentarz