środa, 26 sierpnia 2015

The Truth Is Painful Cz.40



Zaraz po koncercie była impreza coś w stylu bankietu aczkolwiek tak bym tego nie nazwała. Josh i Luke na jednej imprezie... Nie wiem czy się bać, czy Josh weźmie wreszcie sprawy w swoje ręce. Akurat szukam Luka by z nim pogadać o tym co powiedział przed publicznością. Trafiam na Ashton'a.

-Sześć! - powiedział uśmiechnięty od ucha do ucha.
Skrzyżowałam ręce na klatce piersiowej i czekałam.
-No cio? -wydął dolną wargę. Przewróciłam oczami -To był pomysł Luka, który nam się bardzo spodobał. Nie było czasu na wykminienie nowej piosenki więc musisz się zadowolić tym co masz - uderzyłam go w ramie.
-Bo jakbym się nie cieszyła! Za piosenkę to bym was wszystkich zabiła! Spróbujcie ją kiedyś zrobić to mnie popamiętacie! Po za tym, widziałeś blondasa?
-Niet. Odkąd tu weszliśmy gdzieś się zmył. Kto wie, może tłucze się z Josh'em.
-Na pewno nie! 
Znalazłam go, ale Ash miał racje. No może nie w stu procentach, ale Luke rozmawia z Josh'em.



*Josh*

Angel miała racje. Muszę z nim pogadać. Nie liczę na ponowną przyjaźń bo jej nie chce, ale może pomoże mi to zakopać topór wojenny. Znalazłem go jak rozmawiał z jakimś gościem.

-Możemy pogadać, Luke? - podszedłem do niego. Spojrzał się na mnie jakby nie wierzył, że to do niego mówię. 
-Taaa... - gościu w garniaku poszedł dzięki czemu można zaczynać.
-Postanowiłem ci odpuścić.
-Hah, a to czemu? - zadrwił.
-Powiedzmy, że przyczyniła się do tego Angel. Przed koncertem powiedziała, że powinienem z tobą pogadać - zrobił zdziwioną minę, ale po chwili zmarszczył brwi.
-Czyli wyjaśnisz mi skąd się znamy? - wkurwił mnie znowu, ale nie mogę tego pokazać.
-Nie tyle wyjaśnię co przypomnę. Pamiętasz czasy liceum? No w sumie to pierwszą klasę bo potem się wypisałeś.
-No... - przerwałem mu.
-No i jak się wypisałeś i zniknąłeś bez słowa to mnie tym strasznie wkurwiłeś. Nagle twoim super najlepszym kumplem stał się Calum. Może tego też nie pamiętasz, ale Calum był twoim wrogiem. Dlatego zdziwiłem się gdy zobaczyłem cie z nim pod szkolną bramą śmiejącego się. Potem na drugi dzień zniknąłeś. Myślałem, że nie masz czasu bo przeprowadzasz się, ale się myliłem. Minął tydzień, miesiąc potem rok... I nic. Zniknąłeś. Potem dowiaduje się z wiadomości, że założyłeś zespół z CALUM'EM - podniosłem głos - Nie szukałem zemsty za porzucenie, dawniej zwanego "brata", dopóki nie zobaczyłem tego pierdolonego artykułu w sieci! Luke i Calum w jednym zespole. Wiesz, że raz dosłownie RAZ, myślałem, że może coś zrobiłem, ale przecież ty byś nie zachował się jak gówniarz i nie skreślił mnie tak O! Tak... Myślę, że cie nienawidzę bo nie wyjaśniłeś mi dlaczego koniec z naszą przyjaźnią - jego mina jest nieokreślona. Badał każde moje słowo. Teraz przyszedł czas na jego wypowiedź. No dajesz!
-Chwila... Ty się nazywałeś Robert, a nie Josh... Josh miałeś na drugie! - brawo! A jednak coś kojarzysz! - Jak miałem cie kurwa pamiętać jak imię zmieniłeś?!
-NO PEWNIE! Bo przecież dwa pierdolone lata sprawiły, że miałem operacje plastyczną przez co nie można mnie spamiętać! - krzyknąłem na całą sale, że wszyscy umilkli. Chciał zacząć, ale mu przerwałem - Czekam, Hemmings. Czekam, aż powiesz mi dlaczego porzuciłeś przyjaciela?
Przełknął ślinę i chyba układał wypowiedź w głowie. W tym samym czasie wiedziałem, że po naszej lewej stoją już Ash, Cal i Michael zaalarmowani krzykiem. 
-Nie porzuciłem... - no i wybuchłem. Uderzyłem blondyna z pięści w twarz. Upadł.
-Nie porzuciłeś?! A może nie pamiętasz?! A może kłamie?! Nie poznaje cię, Lucas. Ale mam to w dupie. Straciłeś swoją szanse bym po prostu dał ci żyć - zawróciłem się na pięcie i wyszedłem z "imprezy". Za sobą słyszałem krzyk Angel, ale nie interesuje mnie jej zdanie. Jednak nienawiść w moim sercu jest większa od chęci przebaczenia. Wybacz, mała.



*Angel*

Nagle Josh uderzył Luka i ten upadł. Ashton przytrzymał mnie gdy chciałam do nich podbiec. Pokiwał głową, że mam tego nie robić. Co się stało?! Josh miał się z nim pogodzić, a nie bić! Po chwili brunet idzie w stronę wyjścia.

-JOSH! - olał mnie i wyszedł. 
Podeszłam do Luka, ale on też chciał chyba pobyć sam. Wstał i poszedł gdzieś. 
Po około pół godzinie nie mogłam znieść tej ciszy. Cała trójka milczała jak grób i tylko siedzieli i czekali na blondyna. Postanowiłam się ruszyć i iść w tym samym kierunku co on. Nikt mnie nie zatrzymywał. Szłam długim korytarzem, aż natrafiłam na wyjście na taras. Wyszłam na zewnątrz i zobaczyłam jak Luke siedzi po turecku na huśtawce lekko się kołysząc. Podeszłam bliżej.
-Luke? - powiedziałam cicho. Spojrzał się na mnie smutny. Jeszcze go takiego nie widziałam.
-Przepraszam.
-Za co? To chyba nie mnie powinieneś przepraszać - po co dolewam oliwy do ognia? Zamknął oczy i ciężko westchnął.
-Za to, że dzień twoich urodzin jest tak samo chujowy jak wczorajsza noc. Miało być lepiej, tak sobie obiecałem rano. Że po koncercie zrobimy coś czego nie zapomnisz i będziesz cały czas uśmiechnięta, ale przepraszam... Nie potrafię się śmiać - tym się teraz przejmuje?
-Luke, miałam o wiele gorsze dni. Te w których nie było ciebie, chociażby. Albo dzień kiedy się z tobą pokłóciłam. Ten jest pestką bo to nie ja jestem poszkodowana.
-Jesteś. Może mniej, ale jesteś. 
-Luke... - podeszłam do niego i ujęłam jego twarz w obie dłonie. Patrzył mi w oczy - Przestań się mną przejmować. Kocham cie.
Pocałowałam go lekko, ale ona pogłębił pocałunek. W brzuchu poczułam stado rozszalałych motyli. Gdy się od siebie odsunęliśmy na parę centymetrów, poczułam się szczęśliwa, choć wiem że teraz to nie najlepszy moment.
-Luke, musisz z nim pogadać i mu to wyjaśnić.
-Opowiadał ci o tym?
-Nie wiem co się wtedy wydarzyło, ale to ja mu poleciłam porozmawiać z tobą. Mówił mi że czuje się zagubiony bo nie potrafi się zemścić. Dopóki nie zaczął pisać wspólnie z nami na czacie, dopóki nie połączył swoich sił z twoimi by mnie szukać, wszystko było ok. Ale po tych zdarzeniach po prostu nie potrafił. Wiedział też, że nie chce się z tobą przyjaźnić. Był strasznie zagubiony. Chciałam by z tobą pogadał bo może wtedy by zrozumiał twoje zachowanie i to pomogłoby mu zdecydować co dalej. 
-A ja spierdoliłem, co? - powiedział cicho. Jest mi ich obu strasznie szkoda. Dlaczego nie mogą tego załatwić i się pogodzić? Nagle zacisnął swoje ręce w pięści - To wszystko wina tego, że kiedyś nazywał się Robert, a nie Josh. Wiedziałem, że jego gęba mi kogoś przypomina, ale nie kojarzyłem faktów bo imię się nie zgadzało! - odchylił głowę do tyłu kładąc ją na oparciu. Wpadłam na pewien pomysł.

Ja: Gdzie jesteś?

Josh: W domu, a gdzie mam być -.-

-To twoja ostatnia szansa, Luke - popatrzył się na mnie pytająco. Pokazałam mu wiadomość i zaczaił o co chodzi. Wstał i już miał iść... - Tylko błagam! Nie bić mi się!

Pokazał ok i poszedł. Trzymam za niego kciuki. Wróciłam do głównego pomieszczenia i chłopacy od razu zaczęli się mnie wypytywać gdzie on poszedł. 

Razem z nimi poszłam do ich domu. Chce spędzić z nimi jak najwięcej czasu bo 27 grudnia wyjeżdżają. Mają gdzieś już zabukowany występ na sylwka. Trochę szkoda, ale mówi się trudno i żyje się dalej. 

Po dwudziestej drugiej położyłam się spać w pokoju Luka. On nie wraca już od dwóch godzin co mnie martwi. Mam nadzieje, że się nie pozabijali. W sumie... Calum. Ciekawe czemu się tak dziwnie zachowuje. Nawet nie wiem kiedy zasnęłam. Obudziłam się kiedy poczułam, że ktoś mnie niesie. Otworzyłam oczy i zobaczyłam Luka z rozciętą wargą i zadrapaniami na policzku. Jesu, oni się tłukli!!! Chyba wyczuł, że się obudziłam bo spojrzał na mnie kiedy odkładał do łóżka.
-Nie chciałem cie obudzić. Chłopcy mi napisali, że zostajesz u nas na noc - pochyla się nade mną. Dotknęłam jego zranionej wargi. Zranienie jest po drugiej stronie od kolczyka. Syknął lekko z bólu.
-Przecież mówiłam byście się nie bili - uśmiechnął się pokazując dołeczki.
-Nie dało rady bez tego, skarbie - pocałował mnie w czoło - A teraz idź spać. Pogadamy rano.
Odszedł od łóżka i zdjął bluzę rzucając ją na fotel. Poszedł do łazienki, a ja odpłynęłam. 
Obudziłam się dnia następnego wtulona w blondyna. Nie chcąc go budzić po cichu wyszłam spod kołdry. Opatuliłam go szczelnie i zeszłam na dół. Wzięłam szklankę z szafki i nalałam sobie wody. Do kuchni wchodzi zaspany Mycz.
-Hej - powiedziałam.
-Cześć... - czy on z rana zawsze jest taki rozgadany?
Wziął coś z szafki ze słodyczami i poszedł z powrotem do siebie. Co on taki dziś? Ja postanowiłam, że napiszę do Ryan'a. W tym celu poszłam do salonu i usiadłam na miękkiej kanapie.

Angelix18: Hej! Ojciec bardzo zły?

Ryanxx: Dobry! Trochę xD Aż tak nienawidzi Luka?
Angelix18: Bo mogłeś mu powiedzieć, że jestem u Josh'a -,-
Ryanxx: Sorrka =/ 

Nagle poczułam wilgotne usta na swoim policzku i uścisk od tyłu.

-Hej - powiedział zaspany Luke.
-Hej.
-Czemu mnie nie obudziłaś? - chrypiał.
-Za słodko spałeś. Po za tym miałeś wczoraj ciężki dzień więc należał ci się wypoczynek - odchyliłam głowę do tyłu patrząc na sufit.
-Mrrrr - zamruczał - Mając taką kobietę co pozwala gnić swojemu facetowi... Nie jeden mi ciebie zazdrościć powinien - po skończonym zdaniu pocałował mnie w usta - A tak w ogóle to jak na kogoś kto nigdy się nie całował nieźle całujesz - posłał mi swój wredny uśmieszek. Życie mu chyba niemiłe!
-Musisz o mnie dbać by nikt mnie tobie nie ukradł - pomiziałam go po włosach.
-Będę bronił jak lew! 
-Ooooo! Gołąbeczki! - oboje z Lukiem spojrzeliśmy się w stronę głosu.
-Ashton'ie coś ty taki radosny? - spytał Luke.
-No ba miałem fajny sen. I muszę sobie kupić dziś nowe słuchawki bo Alice mi te popsuła!
-Yyyy? Alice? - zdziwił się Luke.
-Surprise madafaka! - nagle znikąd pojawiła się Alice.
-O jezu... I cały nastrój prysł jak bańka mydlana - spochmurniał. 
-Przesadzasz! - uderzyłam go i wstałam do dziewczyny - Hejo, Alice! - przytuliła się do mnie i coś czuje, że wytknęła język Lukowi. 

Gdy wyszliśmy z Lukiem do sklepu spożywczego, chciałam się dowiedzieć jak poszło z Josh'em.

-Nie wiem. 
-Jak to nie wiesz?! A te bicie to chociaż wam coś dało prócz ślicznych blizn? - zaśmiałam się.
-Haha, no chyba tak. Nie martw się. Przyjaciółmi nie zostaniemy, ale sobie wyjaśniliśmy to i owo - uśmiech nie schodził mu z twarzy. Czyli jest dobrze.


***

Angelix18: Ojciec dał mi karę zamiast prezentu :)

AshhBitchMasz super ojca *^*
JoshHatesLukeAle dostałaś ode mnie, nie marudź :)
Angelix18: No tak, tak, śliczny <3
JoshHatesLukeSię wie 
PenguinLofAngelKurwa mać -_-
xCalxMexNo i tyle było XD
JoshHatesLukeGumka ci pękła? 
PenguinLofAngelSpierdalaj!
PenguinLofAngelKto odbierał dzisiejszą pocztę?
MyczLynczNa mnie nie patrz
xCalxMexNa mnie też nie
AshhBitchTo chyba ja, a co?
PenguinLofAngelGÓWNO! 
PenguinLofAngelGdzie są te listy?!
AshhBitchYyyy no na stoliku, chyba...
PenguinLofAngelNo tam ich nie ma -_-
xCalxMexCi jak zwykle się do siebie super odnoszą *kciuk w górę*
AshhBitchOni są jak stare dobre małżeństwo, zawsze się kłócą ale seks załatwia sprawę :^
JoshHatesLukeTy uważaj bym do ciebie nie wpadł bo jak wpadnę to rozkoszy to ty do końca życia już nie doznasz :)
AshhBitchSTRASZNY!
PenguinLofAngelO znalazłem je gdzie indziej
MyczLynczGdzie?
PenguinLofAngelList miłosny do Calum'a
xCalxMexDobrze, że oznajmiasz to wszem i wobec :3
PenguinLofAngelList od matki Michael'a
MyczLynczWOT :O
PenguinLofAngeliii chyba najważniejszy
MyczLynczDzięki stary :')
PenguinLofAngelNasze bilety na samolot do Hiszpanii :)
AshhBitchOooo przyszły już?
PenguinLofAngel: No i tak szybko jak przyszły tak szybko i poszły 
xCalxMexCo masz na myśli?
PenguinLofAngel: Ashton zostawił wszystkie listy w umywalce :)))
JoshHatesLukeO.o
xCalxMex:OOOO
AshhBitch0.0
MyczLynczNIE!
PenguinLofAngel: Tak
MyczLynczNIE!
PenguinLofAngel: Ależ tak :)))
MyczLynczZajebie chuja!
AshhBitchNie wracam dziś na noc...
AshhBitchAngel, przenocuj mnie *^*

Ah, chyba między nimi nie jest jeszcze dobrze, ale przynajmniej nie jest gorzej niż było. Coś czuję, że to nie koniec moich przygód z tymi świrami.


   

~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~

Koniec! Jeeeej <3
Boże! Ten sezon ma aż 40 rozdziałów!
Ale i tak was kocham za wszystkie komentarze ^^
I teraz żegnać się z wami czy się nie żegnać?



~LilaSam~


The Truth Is Painful Cz.39



Przyszedł ten czas kiedy wsiadam w samochód razem z Ryan'em i jedziemy na koncert! Jestem strasznie podekscytowana bo jeszcze nigdy na żadnym nie byłam! Bilety oczywiście mamy od Josh'a. Ponoć w ich garderobie (tak to się nazywa? XD jeszcze wczoraj pamiętałam, ale dziś amnezja!) ma być Alice. Stęskniłam się za nią, choć widziałyśmy się parę dni temu. 

Gdy wchodzimy na wielką arenę to zamieram. Tylu ludzi to ja jeszcze nigdy nie widziałam. Ryan wie, że znam oba zespoły więc prowadzi mnie pod scenę gdzie powinniśmy stać. Podajemy bilety bramkarzowi i on pozwala nam iść. Gdy ustaliśmy na miejscu Ryan powiedział, że idzie zapalić.
Stojąc samotnie czułam się dziwnie, ale już po chwili ktoś mnie szarpie w nieznane mi miejsce. Zakapturzona postać ubrana cała na czarno. Na nogach nawet ma czarne vansy! Serio?! Co to za epidemia? Prowadzi mnie jakimś korytarzem. Po chwili się zatrzymuje, zdejmuje kaptur i okulary przeciwsłoneczne.
-Joshu! - uśmiechnął się i mnie przytulił.
-Najlepszego, mała! - nagle z kieszeni bluzy wyjmuje małe różowe pudełeczko. 
-Josh, nie musiałeś - podał mi je, a ja się lekko zawstydziłam.
-Nie pierdol tylko otwieraj! - ponaglił mnie.
Odwiązałam wstążeczkę i otworzyłam pudełeczko. Zaśmiałam się. 
-Śliczna!
-No ja myślę. Lol, sam wybierałam, lol - zrobił głupkowatą minę i znów mnie przytulił.
-Za dużo lolujesz, ale i tak cie kocham.
-JOSH!!! NATYCHMIAST DO NAS! - ten głos należy do Willa.
Prychnęłam, a on udawał wkurzenie. Zamknął jedno oko, wytknął język i pokazał mi rogi zrobione z palców. Idiota.
Wróciłam na zewnątrz i przyczepiłam do telefonu tą zawieszkę, która jest urocza. Ciekawe co sobie o nim pomyśleli, gdy to kupował.
Nagle mój telefon zadzwonił więc odebrałam.
-Masz wrócić! - Will?
-Ha? - chyba pomylił numery.
-No nie HA tylko masz tu przyjść. Alice mi skrzeczy, że chciała cie zobaczyć.
-Dobra już idę! 
Będąc na korytarzu nagle zobaczyłam lecącą Alice. Wleciała we mnie jakby pizgnął mnie tir. Przewróciłyśmy się na co obie zaczęłyśmy się śmiać. 
-Wszy-stkie-go naj-le-psze-go! - pomachała mi przed nosem małą torebeczką.
-Nie musiałaś. Nawet mnie dobrze nie znasz.
-Daj spokój! Co by ze mnie była za kumpela jakbym prezentu nie dała! Wtf? 

Piętnaście minut przed występem, a ja stoję z Josh'em na balkonie nad sceną. Ludzie nas nie widzą bo to jest dość wysoko i jest tu całkiem sporo ludzi. 

-Wiesz... - zaczął.
-Hm? - w tłumie szukałam Ryan'a.
-Chyba odpuszczam sobie zemstę na Luku - nie wierze co słyszę. Spoglądam na niego i widzę zakłopotanie.
-Dlaczego tak nagle?
-To skomplikowane. Myślę, że nadal jest mi cennym przyjacielem choć nie potrafię go zrozumieć i wybaczyć - Josh nigdy mi nie powiedział skąd zna Luka.
-Może spróbuj odbudować relacje. Zacznij od tego by z nim pogadać - spojrzał na mnie z bladym uśmiechem.
-Nie rozumiesz. Gdybym chciał, nie potrafię. Wiesz co jest najgorsze? - pokiwałam przecząco głową - To, że ja nie potrafię go ani nienawidzić ani lubić. To straszne bo nie wiem co mam zrobić, Angel. Po części gdy go zobaczyłem i rozmawiałem przez telefon podczas szukania ciebie... Miałem wrażenie, że rozmawiam z moim przyjacielem sprzed kilku lat, ale... Szybko dobre wspomnienia zakrywa wściekłość i ból - zacisnął ręce w pięści. Mówi tak chaotycznie, że nie ogarniam.
-Spokojnie Josh. Wytłumacz mi to na spokojnie. Chociaż... - spojrzałam na telefon - Musisz iść się przygotowywać!
-Daj spokój. Mniej się stresuję, gdy wychodzę na ostatnią chwilę. 
-Ok.
-Na spokojnie, mówisz? Powiem tak... Na początku zanim go zobaczyłem po tych kilku latach, chciałem zemsty i nawet przez myśl mi nie przeszło, żeby tego nie robić. Jednak kiedy go zobaczyłem, a właściwie nie, bo wtedy go jeszcze bardziej znienawidziłem za to jak się do ciebie odnosi. Jak zacząłem z nim pisać, tak myślę, że to wtedy coś we mnie pękło i jednak chęć zemsty odeszła na dalszy plan. A wtedy jak musiałem połączyć z nim swoje siły by cię szukać to już w ogóle mnie złamał. Zachowywał się jak stary Lucas. Jednak... - spojrzał w niebo - Chyba nadal go nienawidzę, ale nie jestem wstanie się na nim jakkolwiek zemścić. 
Zrobiło mi się go szkoda. Nie wie co powinien zrobić i jak postąpić. Z jednej strony nie chce krzywdzić "dawnego przyjaciela", a z drugiej ma chęć go zabić za to co zrobił w przeszłości. Chociaż nie wiem co się wtedy działo, myślę że i tak powinien z nim o tym porozmawiać. Luke mi też wyrządził krzywdę i jedna rozmowa wiele zdziałała. Potrafiłam go zrozumieć. 
-Josh? - nadal miał głowę odchyloną do tyłu, ale kątem oka na mnie spojrzał - Musisz z nim porozmawiać. Ja też wtedy wolałam uciekać i chować się za tobą, bo mnie zranił, ale żałuje że nie porozmawiałam z nim od razu. Chociaż jakby tak pomyśleć, to najpierw był ból pochodzący z serca. Musiał on zniknąć bym mogła zrozumieć Luka. Myślę, że z tobą jest podobnie. Twój ból też musiał zniknąć byś poczuł, że Luke nadal coś dla ciebie znaczy. Jeżeli mu o tym nie powiesz to nigdy się nie dowiesz dlaczego postąpił tak a nie inaczej.
-Eh... Nawet jeśli nie wiesz co się między nami wydarzyło to i tak starasz się pomóc. Rany, to uciążliwe - uniósł swoją brew. Dałam mu kuksańca w bok i usłyszeliśmy, że Will woła go bo za chwile wchodzą. 

Wróciłam na widownie, a chłopacy akurat wyszli na scenę. Ludzie zaczęli krzyczeć i piszczeć. Nie chwalili się, że mają tylu fanów! Nagle Josh zaczął grać na gitarze. Potem doszedł perkusista. OMG Will ma zajebisty głos! (UWAGA! WŁĄCZCIE SOBIE WŁAŚNIE TERAZ  TĄ NUTĘ I CZYTAJCIE DALEJ!)



***
This ain't the end of me, all the things that I could be
This is the end of you after all that we've been through (2x)

I'd rather wake up next to a stranger than wake up next to you

It's your weekly routine that bothers me, before you hurt yourself just leave

This ain't the end of me, all the things that I could be

This is the end of you after all that we've been through (2x)

I'd rather wake up next to a stranger than wake up next to you

Cause you're covered in sick, do you know who you are, I'm so glad I'm not you

This ain't the end of me, all the things that I could be

This is the end of you after all that we've been through (2x)

Is this the part where it gets serious then I guess this is the part where I leave (it's not the same)


I'll break your heart into this sound


This ain't the end of me, all the things that I could be


This is the end of you after all that we've been through (2x)
***

To niesamowite jak wszyscy śpiewali razem z nimi. Ja jeszcze nigdy nie słyszałam tej piosenki. Zaśpiewali jeszcze kilka innych tytułów po czym podziękowali wszystkim i zeszli ze sceny. Wow. To było mocne. Jeszcze nigdy nie widziałam Josh'a tak zatraconego w tym co robi. Na naszych próbach raczej grał na spokojnie by mi pokazać i nauczyć, a tu pokazał drapieżność. Jest póki co najlepszym gitarzystą jakiego widziałam. Za piętnaście minut wchodzą sos'y. Swoją drogą to dziwne, że ich nigdzie nie widziałam. Nagle poczułam czyjeś ramię na sobie. Spoglądam w górę i widzę Ryan'a.

-Gdzieś ty był? 
-Spoko widziałem jak grają. Stałem przy wyjściu - no i mnie wystawił. 
Po chwili dostaje wiadomość

Luke: Kurwa, on był dobry ;-;

Ja: No czekam na was :*
Luke: Ma się rozumieć :D
Luke: Lepiej nas dobrze obserwuj bo może ci coś umknąć :D
Ja: Postaram się, Lukey :*

Zrobiło się już ciemno, ale w sali zapalono światła. Nagle one zgasły i ludzie zaczęli znów krzyczeć i piszczeć. LOL! Czy 5sos też jest aż tak sławne? A może tym ludziom to obojętne? Już po chwili rozbrzmiewa gitara i pada oświetlenie na Mycza. Potem kolejno światła padają Na Calum'a, Ashtona i na sam koniec na Luka, który stoi przy mikrofonie i jako jedyny nic nie robi tylko stoi. Po chwili łapie mikrofon i zamiast śpiewać mówi coś co sprawiło, że nogi miałam jak z waty.

-Ten występ dedykujemy naszemu Aniołowi. Wszystkiego najlepszego, skarbie - odsunął się i światła znów zgasły. Zaczęli piosenką "She Looks So Perfect". Potem "Try Hard", "18" i jeszcze kilka innych. Jeżeli dobrze liczyłam i nie zemdlałam to zaśpiewali łącznie siedem piosenek. Bo ludzie wołali bis jak w przypadku Falsów. Wyglądali świetnie i przy tym się dobrze bawili. 
*załącznik*







~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~

JESU!!! Jeszcze jeden i koniec!!
Ps. To nie są zdjęcia z tego samego koncertu xD Ale chciałam byście mieli wyobrażenie, no wiecie o co cho :)



~LilaSam~


The Truth Is Painful Cz.38



Calum się znalazł cały i zdrowy, a nawet i trzeźwy. Jak się okazało sam też tak jak ja nocował u siebie w domu rodzinnym. Dostał opierdol z góry na dół za to, że nie dał nam znać! Wchodzimy do naszego domu i...




*Angel*


Sprzątam dom i się tak zastanawiam co u chłopaków. Za około dwie godziny powinny wyjeżdżać na miejsce występu bo za równe trzy zaczynają grać Falsi (jak ja coś gdzieś źle odmieniłam to sorry, ale i tak mi się ta nazwa nie podoba, a nie mam innej =/). Postanowiłam napisać do Luka.

Angelix18: Jak przygotowania?

PenguinLofAngel: Zmieniłaś nazwę! Wreszcie ;*
Angelix18Nom
PenguinLofAngel: A co do przygotowań to... było ciężko, ale dajemy chłopakom jeszcze chwilę i ich budzimy
Angelix18"My"?
PenguinLofAngel: No ja i Cal czuwamy XD
Angelix18Ah, rycerze ^^
PenguinLofAngel: Twoim będę zawsze, kotku ;*
Angelix18Już nie aniołek?
PenguinLofAngel: Jesteś tym i tym :P
Angelix18Aha.
PenguinLofAngel: Dzięki za kropkę :))
xCalxMex: JBFABDKJASBFB
xCalxMex: JESU
Angelix18???
PenguinLofAngelNo właśnie O_O
xCalxMex: *załącznik*
xCalxMex: Ty go kurwa budzisz xDD
PenguinLofAngel-,-
Angelix18Jaki słodziak *O*
Angelix18Teraz to bym go przytuliła <3
PenguinLofAngelA mnie ;-;
Angelix18A ciebie pocałowała :*
xCalxMex:O
PenguinLofAngeljeej <3
xCalxMex: Gwałcą się publicznie -,-
Angelix18: Ciekawe co u Josh'a
PenguinLofAngelWyczuwam podstęp *niuch, niuch*
Angelix18: Przesadzasz :]







~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~

Losie już 38 rozdział i koniec za pasem *O*
Nawet nie wiecie jak się zżyłam z tą historią! Jeszcze nigdy nie miałam takiej ochoty kontynuować czegoś co zakończyłam pierwszy sezonem! A teraz kończę 2 i mam ochotę na 3!!! MASAKRA!



~LilaSam~


The Truth Is Painful Cz.37




*Luke*

Budzę się z ogromnym bólem głowy. Chciałem się złapać za pulsujące miejsce, ale ktoś śpi na mojej ręce. Angel? Śpi wtulona we mnie. Co się stało zeszłej nocy? I co robimy w moim domu? Nagle dziewczyna się przebudza i na mnie zerka.

-Hej - powiedziała cicho. Przetarła oczy i zmieniła pozycję na siedzącą. 
-Hej - odpowiedziałem nadal zamyślony. 
-Co? - spytała -Nie pamiętasz co działo się wczoraj? - no i mnie przeraziła.
-A powinienem? To znaczy! Co się działo? - chyba jeszcze nie myślę bo gadam od rzeczy. 
-Ah - westchnęła - Może lepiej, że nie pamiętasz. Po za tym ciekawe jak reszta żyje - uśmiechnęła się.
-A ty w ogóle kaca nie masz? - popatrzyła na mnie jak na idiotę.
-Ja piłam tyle co nic. A wam to się odwyk przyda! Miało być fajnie, ale jakoś się w ogóle nie bawiłam nawet po tym jak zmusiłeś mnie od tańca i wtedy jak musiałam targać Mycza do limuzyny - znów się zaśmiała, a mnie zamurowało i otworzyłem usta ze zdziwienia. Po pierwsze dlatego, że jej urodziny były chujowe, a po drugie bo zamiast to my ją wynosić na pół żywą to ona targała nas. Ja pierdole! Hemmings ty to potrafisz zrobić imprezę urodzinową, nie ma co...
-Rany, Angel - usiadłem i schowałem twarz w dłonie.
-Jednak pamiętasz? - objęła mnie na szyi - Nie przejmuj się. Jak widzisz spałam przy tobie, a nie kilometr od, czyli ci wybaczam. Ale i tak mnie przestraszyłeś - o czym ona mówi? No i właśnie! Dlaczego nie spaliśmy w łóżku?! Muszę udawać, że wiem o co chodzi.
-Nie chciałem. Za dużo wypiłem...
-Powtarzasz się. Ale skoro chcesz bym ci wybaczyła i puściła to w niepamięć to musisz mi coś obiecać.
-No?
-Nigdy więcej się przy mnie tak nie nawalisz! - co ja robiłem?
-Obiecuje. Teraz to ty będziesz wynoszona, a nie my! - uśmiechnąłem się do niej.
-No i w normalnych okolicznościach to bym cię pocałowała, ale śmierdzisz więc nie - pokiwała i wstała. Przeciągnęła się i odwróciła do mnie - A tak w ogóle to co to za dom?
-Nie mówiłem? 
-Nie. Kazałeś kierowcy tu przyjechać, a potem nie mogłeś otworzyć drzwi kluczami, co było śmieszne, więc ci pomogłam - prychnęła.
-To mój rodzinny dom. Mam nadzieje, że nie obudziliśmy matki i Lils...
-Lils? - przekręciła głowę.
-Taaa, to moja sis najukochańsza.
-No w sumie ja nie słyszałam jak zbiegłeś po schodach, a ja zrobiłam to dość cicho więc chyba nieee - goniliśmy się po schodach?!
Pociągnąłem ją za rękę każąc tym samym usiąść na moich kolanach. Zarzuciła mi ręce za szyję.
-Dobra, nie chce kłamać i liczę że powiesz mi prawdę. Co działo się poprzedniego wieczora? - przestraszyła się. Widziałem to w jej oczach.
-Więc nie pamiętasz?
-Nie, ale ty tak więc mów! - schowała głowę w zagłębieniu mojej szyi. Westchnęła ciężko.
-Po pijanemu włączył ci się syndrom napaleńca. Po tym jak dostałeś w twarz, ochłonąłeś i mnie przeprosiłeś. Powiedziałeś, że będziesz spał na sofie, a ja na łóżku. Po godzinie nie mogłam znieść, że ty tam śpisz więc prostszym rozwiązaniem było dołączyć do ciebie niżeli targać cię do łóżka.
-Ja... Cie dotykałem? - osłabłem. Kurwa! - Angel, obiecuje że już nigdy nie zobaczysz mnie tak zalanego. Bardzo cie przepraszam! Kurwa, jestem na siebie w chuj zły! - odsunęła się i teraz patrzyła mi w oczy ze zdziwieniem - To miała być twoja impreza i zamiast to my cie targać pijaną to ty nas musiałaś odwozić do domu. Na dodatek... Przepraszam - przytuliłem ją do siebie - Nawaliłem... Znowu...
-Wcale nie. Gdybym była zła już by mnie tu nie było - bawiła się moimi włosami - Bardziej mnie boli kiedy mnie wyzywasz. Po za tym wiem, że po pijanemu nie byłeś sobą. 
-To mnie nie usprawiedliwia - odsunąłem się by na nią spojrzeć. 
-Wiem, ale i tak cie kocham - musnęła delikatnie moje usta. Cholera! Nie rób tak! 
Nagle drzwi od mojego pokoju się otwierają i widzę w nich moją mamę. Patrzy się zdziwiona to na mnie to na Angel. Zamrugała kilka razy.
-Czy ty do domu wróciłeś? - spytała. 
-Jak widać! - Angel zeszła z moich kolan i widziałem, że czuje się niezręcznie - Mamo poznaj to Angel, moja dziewczyna. Angel, to moja mama.
-Miło mi panią poznać - odezwała się.
-Mi również! Boże mój syn i dziewczyna! To że nie jest prawiczkiem to wiem, ale żeby poważny związek - podeszła do niej i złapała za ręce. Widać, że się cieszy.
-Mamo... - upomniałem ją.
-No co? - przewróciła oczami. Wielu ludzi mówi, że ciężki charakter to ja mam po matce. 
-Mamuś, co sje śtało? - do pokoju weszła zaspana Lils. Rany, jak ona urosła! Moja maluda! - BLACISIEK! 
Podbiegła do mnie, a ja ją szybko wziąłem na ręce. Wyteliłem mocno.
-Kto to? - spytała patrząc na Angel.
-To siostrzyczka - mała zmierzyła ją wzrokiem.
-A lubimy sioscyckę?
-Oczywiście! Kochamy!
-Jeeej! - wystawiła ręce by to Angel ją wzięła. Po chwilowym wahaniu zabrała ją ode mnie. Lils ma dopiero cztery latka, ale wygląda na porządne sześć - Jany! Ale ty maś ladne wosy! Źlobie cji walkocika! - Angel się uśmiechnęła i zgodziła.

Po godzinnej zabawie z moją siostrą, Angel nawet nie wyglądała na zmęczoną. Mówiłem, że nadaje się na matkę. Przecież urodzi mi co najmniej dójkę dzieci! Ja w tym czasie leczyłem ból głowy w kuchni i mama mi w tym skutecznie pomagała. 

-Fajna jest - powiedziała cicho.
-Jakbym nie wiedział - przyłożyłem mokry ręcznik do piekącego policzka. Nieźle mnie walnęła swoją drogą.
-Ale wiesz, że druga ci się taka nie trafi? 
-Wiem... Nie martw się. Myślę o niej na poważnie.
-A co z zespołem? - o co jej chodzi. Spojrzałem na nią pytająco jednak ona tylko machnęła ręką i poszła do salonu gdzie były dziewczyny. 
Dobra, za sześć godzin nasz koncert, a ja nawet nie wiem jak żyją chłopaki. Postanowiłem, że czas się zbierać. Angel odprowadziłem do domu i sam też wróciłem do siebie... To co zostałem w mieszkaniu dzielonym na czterech...
-JA WAS CHYBA KURWA ROZNIOSĘ!!! - krzyknąłem na cały dom. 
Wszędzie syf! Potłuczone... nawet nie wiem co. Kurtki i bluzy chłopaków porzucane po całym salonie, do łazienki nawet nie wchodzę bo się boje. Idę na górę i w MOJEJ sypialni widzę zalanego Ashton'a. Idę dalej. W pokoju Caluma spodziewałem się go samego jednak się przeliczyłem. Nagle drzwi od pokoju Michael'a się otwierają i staje w nich sam on. Lekko zaspany i w samych bokserkach i koszulce na ramiączkach. Chciałem się go spytać co tu jest grane, ale on pokazał mi, że mam być cicho i zszedł na dół. Chyba dobrze, że tu nie spałem. Wróciłem do swojego pokoju i zdjąłem kurtkę. Rzuciłem na fotel i ruszyłem budzić Ash'a. Muszą się ogarnąć. 

Po około dwóch godzinach udało mi się postawić tych dwóch do pionu. Co do Calum'a to nie mam zielonego pojęcia gdzie on jest. Próbowałem się do niego dodzwonić z dziesięć razy, ale nic z tego.  Teraz siedzę z chłopakami w salonie. Ash chciał się jeszcze chwilę kimnąć, więc poszedł gdzieś. Michael wyglądał nawet całkiem nieźle. 

-Chyba to nie był najlepszy pomysł z balowaniem... - skrzywił się.
-No... Mogliśmy to zrobić dziś, po za tym przegieliśmy.
-Taa, nie musisz nic mówić. Pamiętam jak Angel mnie obudziła i wyprowadzała z klubu - fajnie, że chociaż ty coś pamiętasz.
-Coś wspominała, że nas wszystkich targała.

-Chujowe urodziny skoro ona sama nie była zalana - stwierdził Michael i ma racje - Trzeba dziś coś wykminić bo - ziewnął - będzie źle.
-Nie musisz nic mówić. Też o tym myślałem. Idź też się przespać, a ja idę szukać Calum'a - wstałem ze sofy i ruszyłem w stronę wyjścia.
-Ej? - krzyknął za mną. Odwróciłem się - Myślisz, że to jacyś fani go napadli czy coś?
-Miejmy nadzieję, że nie - nawet o tym nie pomyślałem. Przecież nie mamy jeszcze fanów by mówić o psychofanach. Nie mamy, prawda?



~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~

Calum'a porwali, lol :O
Jak myślicie, porwany czy tylko się gdzieś szwenda? 



~LilaSam~


The Truth Is Painful Cz.36



Jestem umówiona z chłopakami na dzisiejszy wieczór. Powiedziałam ojcu, że to Josh mnie zabiera bo pewnie by mnie nie puścił. Jak się ubiorę? Krótkie dżinsowe spodenki do tego czarna bokserka, a na nią koszula w kratę. Gdy leże na łóżku i oglądam jakiś tandetny film na laptopie, do pokoju wchodzi brat. Ściągam słuchawki i zamykam lapka.

-Słyszałem, że jutro masz urodziny - wydawał się być lekko poddenerwowany.
-Nom. Wreszcie osiemnastka, jej - udawany entuzjazm. 
-Heh, tak myślałem co ci kupić...
-O nie! Nic! Ja nic nie chce! 
-Wyluzuj myślałem nad czymś tanim bo w przyszłym tygodniu się wynoszę daleko od Sydney - posmutniał.
-Oł... - zatkało mnie. W sumie to fajnie się z nim mieszkało - A dokąd?
-Kanada - no to wpadłam na pomysł prezentu. Poruszałam do niego brwiami, a on uśmiechnął się ukazując dołeczki. Uroczy!

***


Stoję przed drzwiami do ich mieszkania. Pukam i słyszę głośne: "IDEEEEEEEE!"

Po głosie stwierdzam iż to Ashu! Tak, miałam racje. Drzwi otworzył mi mój śliczny Ashu. Od razu się do niego przytuliłam bo bądź co bądź rzadko się widywaliśmy. 
-Tuli, tuli - powiedział słodkim głosikiem. 
Gdy się od siebie odsunęliśmy pokazał mi gestem ręki bym weszła. Długi korytarz zaprowadził mnie do skrzyżowania. Na lewo były schody na górę, na wprost salon a po prawo kuchnia. W prawdzie byłam już tu wcześniej, ale biegłam prosto na górę by spotkać Luka. Gdy weszłam do salonu zobaczyłam Caluma leżącego na sofie z nogami zwisającymi z podłokietnika. Siedzi z nosem w telefonie więc mnie nawet nie widzi. Ubrany jest cały na czarno i na głowie ma chyba kaptur. Nagle z góry ktoś zbiega. Jak się okazuje to Mycz. Przy okazji narzucał na siebie koszulę. Lol?! Michael i koszula?! Przetarłam oczy z nie do wierzenia. Zazwyczaj jakieś podkoszulki albo bluzki bez rękawów (nie znam się na modzie, dobra?! Niehejcić XD). Wyminął mnie i poszedł do kuchni. Że co? Czy ja jestem niewidoczna? Za mną stanął Ash i zaczął się śmiać. Po chwili Mikey cofa się do tyłu i spogląda na mnie.
-Angel? Jesu, nie zauważyłam cie! - krzyknął na cały dom i mnie przytulił. Gdy się tak od siebie odkleiliśmy poczochrałam jego włosy.
-No masz okres... Ciekawe ile u ciebie on potrwa... - zrobiłam krzywą minę. On przewrócił oczami i mnie pstryknął w czoło. Zerknęłam za niego, ale Calum twardo dalej wgapiał się w telefon. Mycz podążył za moim wzrokiem.
-A nim się nie przejmuj. On od wczoraj ciągle w nim siedzi. Mam podejrzenia, że też se kogoś znalazł tak jak Luke.
-Co ja? - nagle wyłonił się chyba z łazienki. Jak mnie zobaczył uśmiechnął się szeroko i od razu przytulił. Ah, jego perfumy zabijają zajebistością.
-Hej, Aniołu - zdusił mnie jeszcze mocniej. Udusi! Pogilgotałam go by puścił i przy okazji okazało się że ma łaskotki. Hehehehehe!
-Ten kolor ci pasuje - stwierdził Mycz.
Nagle Luke poleciał do Caluma i na niego skoczył. BOŻE!!! On to przeżyje?!
-Jesu! Dzwonić po karetkę? - spytałam spanikowana Ashton'a. Zaśmiał się.
-Niee! Oni tak zawsze.
-Poprawka! - krzyknął Mikey z łazienki - MY tak zawsze!
Wróciłam wzrokiem na Calum'a i widzę jak zwala Luka z hukiem z siebie. 
-Pojebało? - zauważył mnie - O! Hej! - wstał, jakoś, i się ze mną przywitał - Żonka!
-To co? Będziemy się zbierali? - powiedział Michael wychodząc z łazienki. 
-Jestem za! - odezwałam się. 

***


-Luke, zdecydowanie za dużo wypiłeś - stwierdziłam, gdy ten jeździł nosem bo mojej szyi.

-Na pewno nie.
Eh... Wygląda to źle. Ashton flirtuje z jakąś blondyną przy barze, Calum poszedł gdzieś-oczywiście zalany- a Michael śpi na stoliku. No o Luku już mówiłam, że ledwo kontaktuje. Jak ja mam ich do domu doprowadzić?
-Luke?
-Co.................. jest? - lol, dziwnie gada jak jest upity. 
-Czym dotrzemy do domu?
-Aa no wiesz... Y, mamy zamówionego szofera na pierwszą trzydzieści - spojrzałam na zegarek w telefonie. Dochodzi pierwsza. No to wytrwać jeszcze tylko pół godziny i wreszcie pójść spać. 
Ja za dużo nie piłam, więc trzeźwo myślę. Nagle Luke wstaje i mówi, że chce zatańczyć. Długo mu odmawiałam, aż w końcu mnie pociągnął i znaleźliśmy się na parkiecie. Super... Wszystko byłoby nawet okey, gdyby nie to że zaczął dziwnie mnie dotykać. Ta... Co chwilę zabierałam jego ręce z moich pośladków i odpychałam gdy zaczynał mnie dziwnie całować... w różnych miejscach. Ostatecznie chyba wkurzyło go moje zachowanie, ale i tak jego telefon zadzwonił co mnie uratowało. Wpatrywał się w ekran i daje sobie rękę uciąć, że nie może odczytać kto to. Zabrałam mu telefon i przyłożyłam do ucha.
-Halo?! - krzyknęłam ponieważ muza w klubie jest dość głośno.
-Powiedz chłopakom, że już podjechałem. Czekam max pięć minut! - to był ich szofer, a przynajmniej tak zgaduje. Rozłączyłam się.
-Luke, kierowca już czeka - jesu w środku ciesze się jak małe dziecko, że to koniec tej nudnej imprezy.
-Ale... - chciał się wymigiwać, ale poszłam po Ashton'a.
-Hej Ashu! Sorry, że w rance przeszkadzam, ale...
-Nie przeszkadzasz - haha, co to za mina? Zaśmiał się i uśmiechnął głupkowato.
-Szofer przyjechał po panów - zaraz wybuchnę śmiechem.
-Dopsze! Moja pszytulanko jusz idjem. Baj bejbi - powiedział do blondyny i poszedł do wyjścia. Ja postanowiłam obudzić Mycza.
Szarpałam go na początku lekko, ale z każdą chwilą coraz mocniej. Nagle się przebudził i chyba nie wiedział gdzie jest. Spojrzał się na mnie pytająco.
-Angel? Co, gdzie my jesteśmy? - mrużył oczy.
-W klubie, ale czas do domu. Chodź - podałam mu rękę, a on ją chwycił. Pomogłam mu iść bo się lekko zatoczył jak wstał. Przy wyjściu mi pokazał, że jest ok i da rade sam iść. Zostawiłam go więc i poszłam szukać Luka. Jak się okazało on wyciągał za fraki Caluma z jakiegoś ciemnego korytarzyka. 

Wsiedliśmy do limuzyny-co swoją drogą było lekko wstydliwe. Calum przyłożył głowę do szyby, a Michael oparł swoją o jego ramię. Aston rozwalił się na siedzeniu i szybko zasnął. O mnie oparł się Luke, ale po chwili go olśniło. Gdy pojazd zaparkował pod ich domem chcieliśmy wysiąść, ale Luke mnie szarpnął i powiedział coś do kierowcy. Jest pijany i się do mnie przystawiał co nie zwiastuje niczego dobrego. 

Po krótkiej trasie znów się zatrzymaliśmy teraz blondyn pozwolił mi wysiąść. Jesteśmy przed dużym białym domem. Wow. Złapał mnie za rękę i prowadził w jego stronę. Po kieszeniach szukał klucza, ale po chwili się schylił i skądś wyciągnął. Pewnie pod wycieraczką albo coś. Teraz z kolei nie może trafić do zamka. Wzięłam od niego te klucze i sama otworzyłam. Weszliśmy do środka. Zdjęłam buty i poszłam za Lukiem. Zaprowadził mnie na wyższe piętro i otworzył jakieś drzwi też z klucza. Wpuścił mnie pierwszą i po pierwsze zamurowała mnie wielka przestrzeń, a po drugie śliczne umeblowanie. To jego pokój? W ogóle gdzie my jesteśmy?! Nagle do mnie podszedł od tyłu i zaczął składać mokre pocałunki na moim karku. Jego ręce wędrowały coraz niżej aż zatrzymały się na skrawkach mojej koszuli. Rozwiązał ją-bo jaj jej nie zapięłam tylko zawiązałam za rogi- i po chwili włożył swoje ręce pod moją bluzkę. Jego dotyk przyprawił mnie o przyjemny dreszcz. Teraz wyjął je i zatrzymał się na guziku od moich spodenek. O nie! Szybko ocknęłam się z tego amoku i odskoczyłam od niego. Spojrzałam na niego, ale on chyba nie zdawał sobie sprawy co się dzieje. Znów chciał mnie objąć, ale uderzyłam go w twarz z liścia. Wybiegłam szybko z jego pokoju i poleciałam na dół. Zaczynałam szybko ubierać buty. Gdy chciałam otworzyć drzwi, Luke trzymał na nich rękę nad moja głową. Ledwo się trzyma na nogach i zdołał tak szybko zejść na dół?! 
-Angel, przepraszam... Wiesz, że bym cie nie skrzywdził... Za dużo wypiłem i trochę mi się w głowie pomieszało... Proszę, zostań - delikatnie dotknął mojego ramienia. Cholera, wiem że żałuje. Odwróciłam się do niego przodem - Będziesz spała w łóżku, a ja na sofie, ale zostań. Boje się, że ktoś cie  napadnie i wtedy to jego dotyk byłby gorszy od mojego, rozumiesz?
Wróciliśmy do jego pokoju. On położył się tak jak mówił na sofie, a ja na jego łóżku. Rany, śpię w łóżku chłopaka! 



~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~

Lol, Luke chciał przelecieć Angel O.o
Ah, zła Lila XD



~LilaSam~


sobota, 22 sierpnia 2015

The Truth Is Painful Cz.35



AshhBitch: JESUUUUUUUUUU

AngelxJosh???
AshhBitch: Jutro koncert <3
JoshxAngel: Ten się podniecił 
AshhBitchOo cześć Josh :^
JoshxAngel: No siema :)
PenguinLofAngelNie wierze -_-
PenguinLofAngelGdzie się nie odwrócę tam ten typ 
JoshxAngel: To uwierz :*
AshhBitchTak też przeczuwałem, że się kochacie dlatego was shipuje *^*
PenguinLofAngelO_______O
JoshxAngelBicz plis nie ;(
AshhBitchZa późno :D
AshhBitchJoLu! Zajebiście, nie?!
JoshxAngel: Jpd -,-
PenguinLofAngelAsh ty kurwo saska!
JoshxAngel: XD
AngelxJosh: Hahaha no nie wierze! Mój chłopak zdradza mnie z moim bratem! Prosz, dość xD
JoshxAngel-,-
AngelxJosh: Wgl to mój ojciec się pyta czy długo się znamy, a ja nw co odpowiedzieć bo cie znielubi XD
JoshxAngelPowiedz, że od małego, ale ukrywałaś to przed nim i tylko matka wiedziała :) Dalej będzie mnie kochał <3
AngelxJosh: Ok XD
PenguinLofAngelWot?! To stary Angel cie lubi?!
JoshxAngelNo a co myślałeś? 
JoshxAngelNie mów, że ciebie nie?! HAHAHAHAHA
PenguinLofAngelNie śmieszne -_-
JoshxAngelHAHAHAHA
JoshxAngelWRĘCZ PRZECIWNIE!
JoshxAngelHAHAHAHAHAH
MyczLynczLol jaka beka

xCalxMex is online...

xCalxMex: Ej, żonko?
AngelxJoshNom?
xCalxMex: Jakie plany na wieczór?
PenguinLofAngelTY MI DZIEWCZYNY NIE WYRYWAJ, CO?!
AngelxJoshWolna jestę :D
JoshxAngelLol, zazdrośnik :*
PenguinLofAngelPrzyjebać ci? xD
JoshxAngelWal śmiało, Lucas :*
PenguinLofAngelOjjj rodzona matka cie nie pozna!
JoshxAngelNie mam matki :)
xCalxMex: Ups...
MyczLynczNo i jest niezręcznie...
PenguinLofAngelJasne, albo ściemnia -_-
JoshxAngelGdybyś mnie pamiętał wiedziałbyś, że jej nie mam :)
PenguinLofAngelO_________O
xCalxMexDOBRA DOŚĆ!
xCalxMex: Wracając... Gadałem już o tym z Myczem i zabieramy dziś Angel na imprezę przed urodzinową :D
AngelxJoshAle jutro macie koncert 
xCalxMex: No ale godzinę po Falsie więc luzik :D
PenguinLofAngelDobra, jak ja idę to jestem za!
AshhBitchMi też pasuje! 
MyczLynczMusze te włosy ci jebnąć teraz, natychmiast, JUŻ!
AngelxJoshLece mycz xD
LiceHoney: A ja?!
xCalxMexA ta tu skąd O.O
AshhBitchCiągle jest w kofie XD
LiceHoney: Żal...
JoshxAngelZ tego co pamiętam to ty z Willem jesteś umówiona na 20 :)
LiceHoney: NO I NA CHUJ TO MÓWISZ TU?!
JoshxAngelJa ci tylko przypominam gdybyś zapomniała :D
LiceHoney: Cwel!
xCalxMex: ...
AngelxJosh: Joshu zmieniamy nicki *^*
JoshxAngelCzemuż to?
AngelxJosh: Bo tak mówię *^*
JoshxAngelAle ty się ostatnio wredna sucz zrobiłaś -.-
AngelxJosh: Ffffiem, ale i tak mnie koffasz <3 
JoshxAngelCo poradzić

"JoshxAngel" changed name to "JoshHatesLuke"...

PenguinLofAngelKreatywnie :)
JoshHatesLukeNo nie? 
JoshHatesLuke: Ty też pojechałeś po bandzie ze swoim :)
PenguinLofAngelZazdrościsz?
JoshHatesLuke: :)))
JoshHatesLuke: Dobra, ja idę z chłopakami na pizze, bay ;)
AngelxJosh: Paaa! :*

JoshHatesLuke is offline...

LiceHoney: Ej to ja idę za wami na przedurodzinową bibę :3
LiceHoney: Ale najpierw muszę po coś skoczyć do miasta xD
xCalxMex: Już się przyznaj, że idziesz do Willa -.-
LiceHoney-,- Papa!

LiceHoney is offline...





~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~

No i już kończymy opka powoli ;-;
Jak się domyślacie *SPOILER* skończę na koncercie :)



~LilaSam~


The Truth Is Painful Cz.34



MyczLyncz: ELOOOOOOOOOOOOOOOOOOOOO
MyczLyncz: Jebnąłem se włosy na czerwono!
AngelxJosh: Lul, masz okres na głowie XD
MyczLyncz... Z babami
AngelxJosh: Swoją drogą musisz mnie dziś farbnąć :)
MyczLyncz*O*
MyczLynczZajebiście <3
PenguinLofAngel: Skarbie, wyglądasz ślicznie ;*
MyczLynczPenguinLofAngel? Wot O.O
AngelxJosh: Lukowi odjebało jak u mnie nocował, nie ogarniesz :)
PenguinLofAngel;***************
MyczLynczSpał u ciebie :O
PenguinLofAngelSpałem, spałem :D

AshhBitch is online...

AshhBitch: Hej! Co mnie ominęło ^_^
MyczLynczLuke zmienił nazwę XD
AshhBitch: lmao
MyczLynczNo i spał u Angel 
AshhBitch: A to to wiem xDD
AshhBitch: Nie zgwałciła cie? ;(
PenguinLofAngelNie :)
AshhBitch: Ufff!




~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~

Lol, jaki krótki... Ale muszę bo nie wiem o czym mogliby gadać a ja już chce 3 sezon *^*
To znaczy wiem jak będzie wyglądała końcówka 2 sezonu i ona nastąpi w przeciągu kolejnych 3 rozdziałów ;)



~LilaSam~


The Truth Is Painful Cz.33



Luke: Mam pukać? Jest po 24 :/
Ja: Daj znać jak będziesz…
Luke: No to daje znać xD


Przeczytałam esa i pobiegłam na dół. Szybko odkluczyłam drzwi i je otworzyłam. Moim oczom ukazał się blondyn w podartych rurkach czarnego koloru i bluzie tego samego koloru.. Od razu się do niego przytuliłam.
-Cal ci coś zrobił? Kurwa, Angel! Ostrzegałem! - był na mnie zły choć nie ma pojęcia o co chodzi.
Odkleiłam się od niego i złapałam za rękę. Zaprowadziłam do swojego pokoju.
-Wow… - powiedział wchodząc do środka mojej sypialni. Rozglądał się po całym pomieszczeniu.  Zatrzymaliśmy się przy łóżku - Angel? - Spytał niepewnie. Nie odwróciłam się do niego.
-Możesz dziś zostać u mnie na noc?
-Ty coś piłaś? - zaśmiał się, co zadziałało na mnie jak płachta na byka.
-Po prostu chce z tobą być. Nie chce się bzykać tylko spać obok ciebie dzisiejszej nocy! Nie chce być sama… - dotknął moich ramion i zjeżdżał coraz niżej. Po chwili objął mnie w pasie.
-Skoro chcesz… - wyszeptał.
Weszłam pod kołdrę. On położył się na niej. Wiedziałam, że i tak nie zasnę. 
-Luke? – zaczęłam.
-Hm? – wychrypiał. Chyba już był na połowie w śpiku. 
-Jestem zmęczona.
-To śpij. Nie dotknę cię, po za tym w tym domu jest ktoś kto by mnie za to wykastrował – uśmiał się. 
-Nie w tym sensie – otworzył oczy i się patrzył w moje.
-To o co chodzi? – przewrócił się na swój prawy bok by na mnie patrzeć.
-To boli, Luke – głos mi się łamał. Poczułam na swoim prawym policzku jego dłoń. 
-Ale co? Ktoś ci coś zrobił? – po jego tonie stwierdzam, że się martwi.
-Jestem zmęczona fałszywą przyjaźnią.
-Ha?
-Nie zrozumiesz, Luke – jednak zrezygnowałam z dalszej rozmowy  po prostu się wtuliłam w blondyna. 
-Kurwa, Angel! Wyżal się mi, a nie jemu! Ja chce być tym co cie wspiera… - czekał na moją reakcję. Odchyliłam głowę do tyłu i popatrzyłam w jego oczy. Poczułam jego ciepły oddech o zapachu mięty. Lol? Prychnęłam, a on uniósł brew.
-Co się brechtasz? – jego kącik ust poszybował do góry.
-Miałeś ciężki dzień, nie?
-Eh – westchnął i położył się z powrotem na plecach kładąc rękę pod swoją głowę – Ashton tak tylko powiedział byś to z nim pogadała.
-Widzę, że kłamiesz! – wbiłam mu palec w tors przez co się zwinął.
-Niby jak?!
-Bo gdy kłamiesz nie patrzysz ludziom w oczy.
-Aż tak mnie znasz?
-Nie ukrywam…
-Aniołku? – zaczął bawić się kosmykiem moich włosów.
-Hm?
-Opowiedz mi o swoim problemie. Od kiedy wpadłaś pod ten samochód zamiast mnie to ja chce być tym co teraz wpadnie pod niego zamiast ciebie. Proszę, powiedz mi co się dzieje?
-Wiesz… - jego słowa były słodkie, ale z drugiej strony szukałam drugiego znaczenia – Myślę, że to Calumem powinieneś się martwić.
-Bo?
-Bo po pijanemu wiele z siebie wylewał. Myślę, że ma poważny problem – w prawdzie skłamałam, bo Cal praktycznie nie chciał gadać, ale oni są przyjaciółmi, a ja widzę, że coś jest z nim nie tak.
Nagle Luke wszedł pod kołdrę i mnie do siebie przysunął. Swoją rękę zarzucił przez mój brzuch.
-Ale teraz jestem u ciebie z twojej prośby więc chce wiedzieć co się dzieje tobie, a Cal’em zajmę się jutro – wymruczał mi do ucha.
-Luke?
-Mhm? – nadal mruczał na co ja głośno wypuściłam powietrze. Chłopak słysząc to zaśmiał mi się do ucha i mocniej objął. 
-K… Kocham cię i chciałabym wierzyć, że ty się mną nie bawisz – oj bardzo szybko pożałowałam ostatnich kilku słów. Odsunął się ode mnie i podparł na łokciu.
-Że co? Jak możesz twierdzić, że się bawię?! Ja myślę o tobie absolutnie na poważnie! – dotknęłam jego policzka.
-Nie chodzi tylko o ciebie. Ja… Myślę, że już nie jestem w stanie nikomu zaufać – pominę fakt, że Josh’owi ufam bezgranicznie. Mógłby się wściec i już nigdy się do mnie nie odezwać. Dotknął mojej ręki swoją.
-Dlaczego?
-Bo znów jestem zdana tylko na waszą siódemkę. 
-Siódemkę? Ale nas jest czterech… - zmarszczył brwi.
-Ty, Joshu, Ashu, Cal, Mycz, Will i Alice – westchnął, gdy wymieniłam Josh’a.
-Ty w ogóle go znasz? – spytał.
-Hm… To ciężkie. Znam go od paru dni, ale jest moim najlepszym przyjacielem. Czuje, że nadajemy na tych samych falach.
-Aha, a ze mną nie? – pchnęłam go i usiadłam na nim okrakiem. Zrobił duże oczy i był zdziwiony moim zachowaniem.
-Przeciwieństwa się przyciągają, Lukey – położyłam podbródek na jego torsie. Widziałam jak się uśmiecha.
-Aaa czyli ja jestem twoim przeciwieństwem i dlatego cię „pociągam”? – no musiał, zbok jeden!
-No chyba tak. 
-A pozostałej szóstce też tak nie ufasz? – i jak mam go nie okłamać?
-No. Ciągle się boje, że pewnego dnia wszyscy się odwrócicie. Josh wie o mnie wszystko i jakby to wykorzystał przeciwko mnie byłoby źle.
-Chwila, chwila. Jak wie wszystko?!
-No… Mówiłam, że on i ja…
-Odciągasz mnie od prawdy! Czuje to, Angel! Nie kłam! Zniosę najgorszą prawdę, ale nigdy kłamstwa! – podniósł się na łokciach przez co ja musiałam siedzieć.
-Dobra… Josh to inna bajka. Traktuje go inaczej. I prawda jest taka, że waszej szóstce nie ufam a jemu bezgranicznie. Wiem co myślisz – chciał się odezwać, ale muszę kontynuować bo odejdzie… - On… Czuje, że nie chce mnie wykorzystać do zemsty na tobie. Lubi ci docinać i na pewno się dowiesz, że to on uczy mnie gry na gitarze, co swoją drogą wychodzi mu zajebiście, ale mniejsza z tym… Teraz zrobisz się zazdrosny, że czemu nie poprosiłam ciebie… Wtedy byliśmy pokłóceni, pamiętasz? – nie czekałam na odpowiedź tylko dalej nawijałam – No to wtedy się go spytałam czy mnie nauczy bo od zawsze o tym marzyłam. Widziałam, że go tym zaskoczyłam, ale się zgodził. On nawet wtedy nie wiedział, że ty i ja mieliśmy coś wspólnego. Mam wrażenie, że on przeszedł przez coś podobnego co ja. Dlatego mam do niego takie zaufanie. Rozumiem jeżeli teraz powiesz jaka jestem podła albo po prostu wyjdziesz i już się do mnie nigdy nie odezwiesz, ale chciałeś bym była szczera. Po za tym… Już nic – spuściłam głowę i czekałam, aż wyjdzie albo mnie skarci. Tak się jednak nie stało.
Przytulił mnie do siebie. Byłam zdziwiona i nie wiedziałam co zrobić.
-Jesteś głupia? Wiem, że byliśmy pokłóceni i nic mi do tego z kim ty się przyjaźnisz, ale skarbie – odsunął mnie od siebie i ujął moją twarz w obie dłonie – Jestem zwyczajnie zazdrosny i na dodatek ten gość chce mojego nieszczęścia… No i trochę wkurwia mnie fakt, że jemu się żalisz i w ogóle. Mam wtedy wrażenie, że coś zjebałem i to o mnie z nim gadasz. To strasznie boli bo nie wiem co robię źle, Angel. A chciałbym jak najlepiej bo mi na tobie zależy do cholery! Nawet nie wiem czy mogę siebie nazywać twoim chłopakiem bo… sam nie wiem.
-Luke? – spytałam.
-No? – czekał.
-Wiesz czemu cie tu zawołałam? – zdziwiło go to pytanie. Zmarszczył brwi i badał mnie wzrokiem.
-Niezbyt…
-Bo nie chciałam być sama. Dzwonienie po Josh’a byłoby kłopotliwe i dziwne by ze mną spał – zacisnął szczękę. Pewnie wkurzył się, że w ogóle coś takiego mi do głowy przyszło jak dzwonienie po niego.
-Fajnie wiedzieć, że byłem na drugim miejscu… - zabolało go to.
-Weź nie o to mi chodziło! Przestań być zazdrosny! - cmoknęłam go w usta i zeszłam z niego by pójść spać. Dalsza konwersacja grozi kłótnią. 
Usłyszałam jak się zaśmiał i szybko odwrócił mnie do siebie przodem.
-Jeżeli myślisz, że ci odpuszczę to się grupo pomyliłaś. Mów co się dzieje. Nie chce widzieć tego co widziałem tamtego dnia w szpitalu... No właśnie - chwycił moje nadgarstki i na nie popatrzył - Masz szczęście! 
-Pamiętasz Alex, Chrissi i Emila? - bawiłam się jego ręką.
-No... To ci co się z nimi kumplowałaś?
-Tak to ci. Już się z nimi nie zadaje. 
-Czemu? - był naprawdę ciekaw. Słuchał mnie.
-To była fałszywa przyjaźń, a ja nie miałam zamiaru grać głupiej. Nie chciałam tego wam mówić bo nie chciałam być żałowana. 
-Skarbie - uniósł mój podbródek - Najwidoczniej tobie jest pisane życie z gwiazdami.
Wybuchnęłam śmiechem. Chociaż jakby się tak nad tym zastanowić to coś w tym jest. Najpierw 5sos potem False. Swoją drogą ciekawe czemu tak się nazywają? Muszę spytać Josh'a.
Gdy już prawie oboje zasypialiśmy coś mi się przypomniało...
-Luke? Śpisz?
-Jeszcze nie... - kłamie. Rozpoznaje, że znów zasypiał a ja go bezczelnie obudziłam.
-Możesz nazywać siebie moim chłopakiem... Jeżeli chcesz oczywiście - no i od razu się przebudził. Posłał mi swój słodki uśmieszek i mocniej do siebie przytulił. 
-Mój Aniołek - wyszeptał w moje włosy.



~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~

Z dupy rozdział wgl mi się nie podoba i najchętniej bym usunęła, ale nie mam innego pomysłu *^*



~LilaSam~


The Truth Is Painful Cz.32



Ja: Luki?
Ja: Ej?
Ja: Halo?
Ja: No weź!
Ja: To nie!


***

AshhBitch: To ty piszesz do Luka?
AngelxJosh: No.

AshhBitch: On śpi w najlepsze, a telefon na stoliku bzyka XD
AshhBitch: Miał ciężki dzień
AngelxJosh: Weź go obudź, plz!

AshhBitch: Why?
AngelxJosh: Bo ci każe :)

AshhBitch: -.-
HotLuke69: Co chcesz o tej godzinie?
HotLuke69: Po za tym jestem obrażony, że ty i Cal…
HotLuke69: Coś ci zrobił?!
AngelxJosh: Azjata zalał się w trupa 

HotLuke69: A ty?
AngelxJosh: A ja cie widzę u mnie za 10 min :)

HotLuke69: O_______O
AshhBitch: Zalała się XD
AngelxJosh: Jestem prawie trzeźwa…
AngelxJosh: Jedno piwo :)
AngelxJosh: Po za tym nie proszę Luka na seks tylko na rozmowę :)

HotLuke69: Już idę
AshhBitch: Zgwałci cie nie idź *^*




~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~
Ah, te poczucie humoru Asha xD




~LilaSam~