środa, 26 sierpnia 2015

The Truth Is Painful Cz.36



Jestem umówiona z chłopakami na dzisiejszy wieczór. Powiedziałam ojcu, że to Josh mnie zabiera bo pewnie by mnie nie puścił. Jak się ubiorę? Krótkie dżinsowe spodenki do tego czarna bokserka, a na nią koszula w kratę. Gdy leże na łóżku i oglądam jakiś tandetny film na laptopie, do pokoju wchodzi brat. Ściągam słuchawki i zamykam lapka.

-Słyszałem, że jutro masz urodziny - wydawał się być lekko poddenerwowany.
-Nom. Wreszcie osiemnastka, jej - udawany entuzjazm. 
-Heh, tak myślałem co ci kupić...
-O nie! Nic! Ja nic nie chce! 
-Wyluzuj myślałem nad czymś tanim bo w przyszłym tygodniu się wynoszę daleko od Sydney - posmutniał.
-Oł... - zatkało mnie. W sumie to fajnie się z nim mieszkało - A dokąd?
-Kanada - no to wpadłam na pomysł prezentu. Poruszałam do niego brwiami, a on uśmiechnął się ukazując dołeczki. Uroczy!

***


Stoję przed drzwiami do ich mieszkania. Pukam i słyszę głośne: "IDEEEEEEEE!"

Po głosie stwierdzam iż to Ashu! Tak, miałam racje. Drzwi otworzył mi mój śliczny Ashu. Od razu się do niego przytuliłam bo bądź co bądź rzadko się widywaliśmy. 
-Tuli, tuli - powiedział słodkim głosikiem. 
Gdy się od siebie odsunęliśmy pokazał mi gestem ręki bym weszła. Długi korytarz zaprowadził mnie do skrzyżowania. Na lewo były schody na górę, na wprost salon a po prawo kuchnia. W prawdzie byłam już tu wcześniej, ale biegłam prosto na górę by spotkać Luka. Gdy weszłam do salonu zobaczyłam Caluma leżącego na sofie z nogami zwisającymi z podłokietnika. Siedzi z nosem w telefonie więc mnie nawet nie widzi. Ubrany jest cały na czarno i na głowie ma chyba kaptur. Nagle z góry ktoś zbiega. Jak się okazuje to Mycz. Przy okazji narzucał na siebie koszulę. Lol?! Michael i koszula?! Przetarłam oczy z nie do wierzenia. Zazwyczaj jakieś podkoszulki albo bluzki bez rękawów (nie znam się na modzie, dobra?! Niehejcić XD). Wyminął mnie i poszedł do kuchni. Że co? Czy ja jestem niewidoczna? Za mną stanął Ash i zaczął się śmiać. Po chwili Mikey cofa się do tyłu i spogląda na mnie.
-Angel? Jesu, nie zauważyłam cie! - krzyknął na cały dom i mnie przytulił. Gdy się tak od siebie odkleiliśmy poczochrałam jego włosy.
-No masz okres... Ciekawe ile u ciebie on potrwa... - zrobiłam krzywą minę. On przewrócił oczami i mnie pstryknął w czoło. Zerknęłam za niego, ale Calum twardo dalej wgapiał się w telefon. Mycz podążył za moim wzrokiem.
-A nim się nie przejmuj. On od wczoraj ciągle w nim siedzi. Mam podejrzenia, że też se kogoś znalazł tak jak Luke.
-Co ja? - nagle wyłonił się chyba z łazienki. Jak mnie zobaczył uśmiechnął się szeroko i od razu przytulił. Ah, jego perfumy zabijają zajebistością.
-Hej, Aniołu - zdusił mnie jeszcze mocniej. Udusi! Pogilgotałam go by puścił i przy okazji okazało się że ma łaskotki. Hehehehehe!
-Ten kolor ci pasuje - stwierdził Mycz.
Nagle Luke poleciał do Caluma i na niego skoczył. BOŻE!!! On to przeżyje?!
-Jesu! Dzwonić po karetkę? - spytałam spanikowana Ashton'a. Zaśmiał się.
-Niee! Oni tak zawsze.
-Poprawka! - krzyknął Mikey z łazienki - MY tak zawsze!
Wróciłam wzrokiem na Calum'a i widzę jak zwala Luka z hukiem z siebie. 
-Pojebało? - zauważył mnie - O! Hej! - wstał, jakoś, i się ze mną przywitał - Żonka!
-To co? Będziemy się zbierali? - powiedział Michael wychodząc z łazienki. 
-Jestem za! - odezwałam się. 

***


-Luke, zdecydowanie za dużo wypiłeś - stwierdziłam, gdy ten jeździł nosem bo mojej szyi.

-Na pewno nie.
Eh... Wygląda to źle. Ashton flirtuje z jakąś blondyną przy barze, Calum poszedł gdzieś-oczywiście zalany- a Michael śpi na stoliku. No o Luku już mówiłam, że ledwo kontaktuje. Jak ja mam ich do domu doprowadzić?
-Luke?
-Co.................. jest? - lol, dziwnie gada jak jest upity. 
-Czym dotrzemy do domu?
-Aa no wiesz... Y, mamy zamówionego szofera na pierwszą trzydzieści - spojrzałam na zegarek w telefonie. Dochodzi pierwsza. No to wytrwać jeszcze tylko pół godziny i wreszcie pójść spać. 
Ja za dużo nie piłam, więc trzeźwo myślę. Nagle Luke wstaje i mówi, że chce zatańczyć. Długo mu odmawiałam, aż w końcu mnie pociągnął i znaleźliśmy się na parkiecie. Super... Wszystko byłoby nawet okey, gdyby nie to że zaczął dziwnie mnie dotykać. Ta... Co chwilę zabierałam jego ręce z moich pośladków i odpychałam gdy zaczynał mnie dziwnie całować... w różnych miejscach. Ostatecznie chyba wkurzyło go moje zachowanie, ale i tak jego telefon zadzwonił co mnie uratowało. Wpatrywał się w ekran i daje sobie rękę uciąć, że nie może odczytać kto to. Zabrałam mu telefon i przyłożyłam do ucha.
-Halo?! - krzyknęłam ponieważ muza w klubie jest dość głośno.
-Powiedz chłopakom, że już podjechałem. Czekam max pięć minut! - to był ich szofer, a przynajmniej tak zgaduje. Rozłączyłam się.
-Luke, kierowca już czeka - jesu w środku ciesze się jak małe dziecko, że to koniec tej nudnej imprezy.
-Ale... - chciał się wymigiwać, ale poszłam po Ashton'a.
-Hej Ashu! Sorry, że w rance przeszkadzam, ale...
-Nie przeszkadzasz - haha, co to za mina? Zaśmiał się i uśmiechnął głupkowato.
-Szofer przyjechał po panów - zaraz wybuchnę śmiechem.
-Dopsze! Moja pszytulanko jusz idjem. Baj bejbi - powiedział do blondyny i poszedł do wyjścia. Ja postanowiłam obudzić Mycza.
Szarpałam go na początku lekko, ale z każdą chwilą coraz mocniej. Nagle się przebudził i chyba nie wiedział gdzie jest. Spojrzał się na mnie pytająco.
-Angel? Co, gdzie my jesteśmy? - mrużył oczy.
-W klubie, ale czas do domu. Chodź - podałam mu rękę, a on ją chwycił. Pomogłam mu iść bo się lekko zatoczył jak wstał. Przy wyjściu mi pokazał, że jest ok i da rade sam iść. Zostawiłam go więc i poszłam szukać Luka. Jak się okazało on wyciągał za fraki Caluma z jakiegoś ciemnego korytarzyka. 

Wsiedliśmy do limuzyny-co swoją drogą było lekko wstydliwe. Calum przyłożył głowę do szyby, a Michael oparł swoją o jego ramię. Aston rozwalił się na siedzeniu i szybko zasnął. O mnie oparł się Luke, ale po chwili go olśniło. Gdy pojazd zaparkował pod ich domem chcieliśmy wysiąść, ale Luke mnie szarpnął i powiedział coś do kierowcy. Jest pijany i się do mnie przystawiał co nie zwiastuje niczego dobrego. 

Po krótkiej trasie znów się zatrzymaliśmy teraz blondyn pozwolił mi wysiąść. Jesteśmy przed dużym białym domem. Wow. Złapał mnie za rękę i prowadził w jego stronę. Po kieszeniach szukał klucza, ale po chwili się schylił i skądś wyciągnął. Pewnie pod wycieraczką albo coś. Teraz z kolei nie może trafić do zamka. Wzięłam od niego te klucze i sama otworzyłam. Weszliśmy do środka. Zdjęłam buty i poszłam za Lukiem. Zaprowadził mnie na wyższe piętro i otworzył jakieś drzwi też z klucza. Wpuścił mnie pierwszą i po pierwsze zamurowała mnie wielka przestrzeń, a po drugie śliczne umeblowanie. To jego pokój? W ogóle gdzie my jesteśmy?! Nagle do mnie podszedł od tyłu i zaczął składać mokre pocałunki na moim karku. Jego ręce wędrowały coraz niżej aż zatrzymały się na skrawkach mojej koszuli. Rozwiązał ją-bo jaj jej nie zapięłam tylko zawiązałam za rogi- i po chwili włożył swoje ręce pod moją bluzkę. Jego dotyk przyprawił mnie o przyjemny dreszcz. Teraz wyjął je i zatrzymał się na guziku od moich spodenek. O nie! Szybko ocknęłam się z tego amoku i odskoczyłam od niego. Spojrzałam na niego, ale on chyba nie zdawał sobie sprawy co się dzieje. Znów chciał mnie objąć, ale uderzyłam go w twarz z liścia. Wybiegłam szybko z jego pokoju i poleciałam na dół. Zaczynałam szybko ubierać buty. Gdy chciałam otworzyć drzwi, Luke trzymał na nich rękę nad moja głową. Ledwo się trzyma na nogach i zdołał tak szybko zejść na dół?! 
-Angel, przepraszam... Wiesz, że bym cie nie skrzywdził... Za dużo wypiłem i trochę mi się w głowie pomieszało... Proszę, zostań - delikatnie dotknął mojego ramienia. Cholera, wiem że żałuje. Odwróciłam się do niego przodem - Będziesz spała w łóżku, a ja na sofie, ale zostań. Boje się, że ktoś cie  napadnie i wtedy to jego dotyk byłby gorszy od mojego, rozumiesz?
Wróciliśmy do jego pokoju. On położył się tak jak mówił na sofie, a ja na jego łóżku. Rany, śpię w łóżku chłopaka! 



~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~

Lol, Luke chciał przelecieć Angel O.o
Ah, zła Lila XD



~LilaSam~


1 komentarz: