środa, 26 sierpnia 2015

The Truth Is Painful Cz.37




*Luke*

Budzę się z ogromnym bólem głowy. Chciałem się złapać za pulsujące miejsce, ale ktoś śpi na mojej ręce. Angel? Śpi wtulona we mnie. Co się stało zeszłej nocy? I co robimy w moim domu? Nagle dziewczyna się przebudza i na mnie zerka.

-Hej - powiedziała cicho. Przetarła oczy i zmieniła pozycję na siedzącą. 
-Hej - odpowiedziałem nadal zamyślony. 
-Co? - spytała -Nie pamiętasz co działo się wczoraj? - no i mnie przeraziła.
-A powinienem? To znaczy! Co się działo? - chyba jeszcze nie myślę bo gadam od rzeczy. 
-Ah - westchnęła - Może lepiej, że nie pamiętasz. Po za tym ciekawe jak reszta żyje - uśmiechnęła się.
-A ty w ogóle kaca nie masz? - popatrzyła na mnie jak na idiotę.
-Ja piłam tyle co nic. A wam to się odwyk przyda! Miało być fajnie, ale jakoś się w ogóle nie bawiłam nawet po tym jak zmusiłeś mnie od tańca i wtedy jak musiałam targać Mycza do limuzyny - znów się zaśmiała, a mnie zamurowało i otworzyłem usta ze zdziwienia. Po pierwsze dlatego, że jej urodziny były chujowe, a po drugie bo zamiast to my ją wynosić na pół żywą to ona targała nas. Ja pierdole! Hemmings ty to potrafisz zrobić imprezę urodzinową, nie ma co...
-Rany, Angel - usiadłem i schowałem twarz w dłonie.
-Jednak pamiętasz? - objęła mnie na szyi - Nie przejmuj się. Jak widzisz spałam przy tobie, a nie kilometr od, czyli ci wybaczam. Ale i tak mnie przestraszyłeś - o czym ona mówi? No i właśnie! Dlaczego nie spaliśmy w łóżku?! Muszę udawać, że wiem o co chodzi.
-Nie chciałem. Za dużo wypiłem...
-Powtarzasz się. Ale skoro chcesz bym ci wybaczyła i puściła to w niepamięć to musisz mi coś obiecać.
-No?
-Nigdy więcej się przy mnie tak nie nawalisz! - co ja robiłem?
-Obiecuje. Teraz to ty będziesz wynoszona, a nie my! - uśmiechnąłem się do niej.
-No i w normalnych okolicznościach to bym cię pocałowała, ale śmierdzisz więc nie - pokiwała i wstała. Przeciągnęła się i odwróciła do mnie - A tak w ogóle to co to za dom?
-Nie mówiłem? 
-Nie. Kazałeś kierowcy tu przyjechać, a potem nie mogłeś otworzyć drzwi kluczami, co było śmieszne, więc ci pomogłam - prychnęła.
-To mój rodzinny dom. Mam nadzieje, że nie obudziliśmy matki i Lils...
-Lils? - przekręciła głowę.
-Taaa, to moja sis najukochańsza.
-No w sumie ja nie słyszałam jak zbiegłeś po schodach, a ja zrobiłam to dość cicho więc chyba nieee - goniliśmy się po schodach?!
Pociągnąłem ją za rękę każąc tym samym usiąść na moich kolanach. Zarzuciła mi ręce za szyję.
-Dobra, nie chce kłamać i liczę że powiesz mi prawdę. Co działo się poprzedniego wieczora? - przestraszyła się. Widziałem to w jej oczach.
-Więc nie pamiętasz?
-Nie, ale ty tak więc mów! - schowała głowę w zagłębieniu mojej szyi. Westchnęła ciężko.
-Po pijanemu włączył ci się syndrom napaleńca. Po tym jak dostałeś w twarz, ochłonąłeś i mnie przeprosiłeś. Powiedziałeś, że będziesz spał na sofie, a ja na łóżku. Po godzinie nie mogłam znieść, że ty tam śpisz więc prostszym rozwiązaniem było dołączyć do ciebie niżeli targać cię do łóżka.
-Ja... Cie dotykałem? - osłabłem. Kurwa! - Angel, obiecuje że już nigdy nie zobaczysz mnie tak zalanego. Bardzo cie przepraszam! Kurwa, jestem na siebie w chuj zły! - odsunęła się i teraz patrzyła mi w oczy ze zdziwieniem - To miała być twoja impreza i zamiast to my cie targać pijaną to ty nas musiałaś odwozić do domu. Na dodatek... Przepraszam - przytuliłem ją do siebie - Nawaliłem... Znowu...
-Wcale nie. Gdybym była zła już by mnie tu nie było - bawiła się moimi włosami - Bardziej mnie boli kiedy mnie wyzywasz. Po za tym wiem, że po pijanemu nie byłeś sobą. 
-To mnie nie usprawiedliwia - odsunąłem się by na nią spojrzeć. 
-Wiem, ale i tak cie kocham - musnęła delikatnie moje usta. Cholera! Nie rób tak! 
Nagle drzwi od mojego pokoju się otwierają i widzę w nich moją mamę. Patrzy się zdziwiona to na mnie to na Angel. Zamrugała kilka razy.
-Czy ty do domu wróciłeś? - spytała. 
-Jak widać! - Angel zeszła z moich kolan i widziałem, że czuje się niezręcznie - Mamo poznaj to Angel, moja dziewczyna. Angel, to moja mama.
-Miło mi panią poznać - odezwała się.
-Mi również! Boże mój syn i dziewczyna! To że nie jest prawiczkiem to wiem, ale żeby poważny związek - podeszła do niej i złapała za ręce. Widać, że się cieszy.
-Mamo... - upomniałem ją.
-No co? - przewróciła oczami. Wielu ludzi mówi, że ciężki charakter to ja mam po matce. 
-Mamuś, co sje śtało? - do pokoju weszła zaspana Lils. Rany, jak ona urosła! Moja maluda! - BLACISIEK! 
Podbiegła do mnie, a ja ją szybko wziąłem na ręce. Wyteliłem mocno.
-Kto to? - spytała patrząc na Angel.
-To siostrzyczka - mała zmierzyła ją wzrokiem.
-A lubimy sioscyckę?
-Oczywiście! Kochamy!
-Jeeej! - wystawiła ręce by to Angel ją wzięła. Po chwilowym wahaniu zabrała ją ode mnie. Lils ma dopiero cztery latka, ale wygląda na porządne sześć - Jany! Ale ty maś ladne wosy! Źlobie cji walkocika! - Angel się uśmiechnęła i zgodziła.

Po godzinnej zabawie z moją siostrą, Angel nawet nie wyglądała na zmęczoną. Mówiłem, że nadaje się na matkę. Przecież urodzi mi co najmniej dójkę dzieci! Ja w tym czasie leczyłem ból głowy w kuchni i mama mi w tym skutecznie pomagała. 

-Fajna jest - powiedziała cicho.
-Jakbym nie wiedział - przyłożyłem mokry ręcznik do piekącego policzka. Nieźle mnie walnęła swoją drogą.
-Ale wiesz, że druga ci się taka nie trafi? 
-Wiem... Nie martw się. Myślę o niej na poważnie.
-A co z zespołem? - o co jej chodzi. Spojrzałem na nią pytająco jednak ona tylko machnęła ręką i poszła do salonu gdzie były dziewczyny. 
Dobra, za sześć godzin nasz koncert, a ja nawet nie wiem jak żyją chłopaki. Postanowiłem, że czas się zbierać. Angel odprowadziłem do domu i sam też wróciłem do siebie... To co zostałem w mieszkaniu dzielonym na czterech...
-JA WAS CHYBA KURWA ROZNIOSĘ!!! - krzyknąłem na cały dom. 
Wszędzie syf! Potłuczone... nawet nie wiem co. Kurtki i bluzy chłopaków porzucane po całym salonie, do łazienki nawet nie wchodzę bo się boje. Idę na górę i w MOJEJ sypialni widzę zalanego Ashton'a. Idę dalej. W pokoju Caluma spodziewałem się go samego jednak się przeliczyłem. Nagle drzwi od pokoju Michael'a się otwierają i staje w nich sam on. Lekko zaspany i w samych bokserkach i koszulce na ramiączkach. Chciałem się go spytać co tu jest grane, ale on pokazał mi, że mam być cicho i zszedł na dół. Chyba dobrze, że tu nie spałem. Wróciłem do swojego pokoju i zdjąłem kurtkę. Rzuciłem na fotel i ruszyłem budzić Ash'a. Muszą się ogarnąć. 

Po około dwóch godzinach udało mi się postawić tych dwóch do pionu. Co do Calum'a to nie mam zielonego pojęcia gdzie on jest. Próbowałem się do niego dodzwonić z dziesięć razy, ale nic z tego.  Teraz siedzę z chłopakami w salonie. Ash chciał się jeszcze chwilę kimnąć, więc poszedł gdzieś. Michael wyglądał nawet całkiem nieźle. 

-Chyba to nie był najlepszy pomysł z balowaniem... - skrzywił się.
-No... Mogliśmy to zrobić dziś, po za tym przegieliśmy.
-Taa, nie musisz nic mówić. Pamiętam jak Angel mnie obudziła i wyprowadzała z klubu - fajnie, że chociaż ty coś pamiętasz.
-Coś wspominała, że nas wszystkich targała.

-Chujowe urodziny skoro ona sama nie była zalana - stwierdził Michael i ma racje - Trzeba dziś coś wykminić bo - ziewnął - będzie źle.
-Nie musisz nic mówić. Też o tym myślałem. Idź też się przespać, a ja idę szukać Calum'a - wstałem ze sofy i ruszyłem w stronę wyjścia.
-Ej? - krzyknął za mną. Odwróciłem się - Myślisz, że to jacyś fani go napadli czy coś?
-Miejmy nadzieję, że nie - nawet o tym nie pomyślałem. Przecież nie mamy jeszcze fanów by mówić o psychofanach. Nie mamy, prawda?



~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~

Calum'a porwali, lol :O
Jak myślicie, porwany czy tylko się gdzieś szwenda? 



~LilaSam~


Brak komentarzy:

Prześlij komentarz