[Rozdział 71]
~Tweet~
@ilovesleepx Przypadkowe spotkanie mojego brata i Luke'a na mieście <3 @penguinboy @iloveeatx
~Komentarze~
@rainbow.unicorn @ilovesleepx @penguinboy A Luke dostanie po mordzie :"D
@ilovesleepx @rainbow.unicorn Zazdrosny? :3
@iloveeatx @penguinboy Mówiłem, by dziewkę wtajemniczyć, to teraz na wszystkich mediach da te zdjęcie ;/
~Wiadomości~
@Ilovesleepx joined the chat room...
@iloveeatx joined the chat room...
penguinboy:
To ją wtajemniczaj, jak taki mądry jesteś
iloveeatx:
Osraj się mydłem, to twój pomysł -.-
ilovesleepx:
Ale że co?
penguinboy:
No bo chciałbym jakoś pomóc Maddy i wpadłem na kilka pomysłów.
ilovesleepx:
I co ma do tego to zdjęcie?
iloveeatx:
Ty jesteś czasem taka ciemna, że aż planeta gnije.
ilovesleepx:
Ta bluza jest już moja Nialluś ;*
iloveeatx:
Kupiłem dziś kłódki, mam to gdzieś ;*
penguinboy:
Skończyliście? To dobrze, bo chciałbym wreszcie dokończyć.
ilovesleepx:
I tak się włamie, na co ci kasę tracić cepie ...
penguinboy:
Aha czyli nie... Wychodzę stąd.
@penguinboy left the chat room...
ilovesleepx:
O nie ;-;
iloveeatx:
To żeś zrobiła -,-
[Rozdział 72]
ilovesleepx:
Roni tańczy, Roni śpiewa, Roni wysoka jest do nieba
awenaqueen:
Haha, co? xd
ilovesleepx:
Bo Jace chcę mnie upić i wgl się tak cykałam, nie?
Ale wypiłam, bo po to z nim przyszłam ;-;
No dobra, przyszłam go pilnować, ale on mnie zmusił ;-;
awenaqueen:
Nie pij, to się źle skończy, ja to czuje...
ilovesleepx:
Zjadłabym żelki
awenaqueen:
Sorry, mam tylko krakersy. Moja matka była na zakupach z Viv.
ilovesleepx:
Ej, kup żelki :(
awenaqueen:
Serio mam teraz iść do sklepu po żelki?
ilovesleepx:
Maaaaaaaaaaaaaaaaaaddy nooooooooooooooo
awenaqueen:
Mam cię przenocować?
ilovesleepx:
:3
To jak z tymi żelkami?
awenaqueen:
Jak mnie porwą i zgwałcą, to będę cię nawiedzać!
ilovesleepx:
ILY2 <3
awenaqueen:
;*
[Rozdział 73]
rainbow.unicorn:
Słyszałem od Madds, że ty pijesz!
Wracaj do domu, bo nie dam ci lizaka!
ilovesleepx:
Ale takiego do ssania? :3
rainbow.unicorn:
...
Yyy... Tsa.
ilovesleepx:
A ty wiesz, że jednorożce mają dwa rogi?
Straszne wieści, nie?
rainbow.unicorn:
Co ty ćpałaś na tej imprezie?
TEŻ CHCĘ!
ilovesleepx:
A ten jeden to nazywa się lizak i wzięłabym :3
rainbow.unicorn:
Hyh, też jestem jednorożcem z lizakiem ( ͡° ͜ʖ ͡°)
ilovesleepx:
Mmmm to gdzie ty jesteś, kiedy ja chce cycać?
rainbow.unicorn:
*O*
Rany boskie ona jest zboczona wtedy, kiedy jest pijana, omg, upije cię pewnego dnia i będziemy się kochać całą noc <3
ilovesleepx:
O czym ty mówisz ;-;
rainbow.unicorn:
Yyyy.
Włożymy mojego lizaczka do twoich ust ( ͡° ͜ʖ ͡°)
ilovesleepx:
*O*
Omnomnom <3
rainbow.unicorn:
Zastanawiam się czy ty wiesz, o czym ja piszę, czy ty serio myślisz o słodkim lizaku ze sklepu.
ilovesleepx:
Co ty mówić do mnei?
rainbow.unicorn:
Dzwonie po Maddy, pijaczko jedna ;-;
ilovesleepx:
Ej!
[Rozdział 74]
awenaqueen:
Roni?
ilovesleepx:
To sem ja.
awenaqueen:
W jakim klubie jesteście?
ilovesleepx:
W cetrum, co bco
awenaqueen:
Bo idę po ciebie z reklamówką pełną żarcia :3
ilovesleepx:
:OOOOOO
A masz żelki?
awenaqueen:
Mam, mam.
To imprezka u mnie?
ilovesleepx:
Na co po co mnie o to pytasz o tej gdoiznie
awenaqueen:
Ugh, starasz się trafiać, ale nie wychodzi ci to zbytnio.
ilovesleepx:
Sio?
awenaqueen:
Niś ;*
Madduś już po ciebie idzie, wysoka Roni :)
[Rozdział 75]
Wyszłam z domu ubrana w czarną bluzę z kapturem na głowie i czarne spodnie z dziurami. Okłamałam Roni, nie szłam po nią z żadną torbą, ale kupiłam, co chciała. Może nie powinnam iść sama i pewnie bym za to oberwała, ale Michael mnie prosił i nie mogłam odmówić. Sama zresztą się trochę o nią martwiłam.
Będąc pod klubem, oczywiście nie mogłam wejść, więc napisałam do Roni, by wyszła z niego. Bałam się, że tego nie zrobi, ale na szczęście po kilku minutach czekania, zobaczyłam zataczającą się dziewczynę. Podeszłam do niej i podtrzymałam, by nie przywitała się z chodnikiem twarzą.
– Gdzie żelki? – Wiedziałam.
– W domu czekają, w końcu tam mamy imprezkę, nie? – Spojrzała na mnie podejrzliwie, ale nie pytała o więcej, tylko grzecznie szła ze mną.
Po kilku minutach byłyśmy już pod moim domem. Wchodząc po schodach, narobiła trochę hałasu, ale miałam nadzieję, że nikogo nie pobudziłyśmy. Poza tym nie mogłam dać jej żelków, tylko przekupić, by poszła jakoś spać. Alkohol plus żelki daje rzyganie.
– Połóż się, a ja idę po coś do picia – rozkazałam, a ona wykonała polecenie.
Udałam się do kuchni w celu znalezienia jakiejś wody. Po znalezieniu butelki wróciłam do pokoju, w którym Roni już spała. No dobra, poszło łatwiej, niż myślałam.
Usiadłam obok niej i zaczęłam rozmyślać. Nikomu nic nie mówiłam, ale zaczynałam pamiętać coraz więcej... Tych złych chwil najbardziej wolałabym nie pamiętać. Tego, jak matka nas terroryzowała, tego, jak straciłam ojca z dnia na dzień, tego, jak matka ze sukowatością zabrała nam Viv z domu, tego, jak Louis odszedł... Wszystkiego. To, co dobre, nie może powrócić do mej pamięci, a to co złe robiło to z łatwością. Ile musiałam jeszcze cierpieć, by słońce wzeszło zza chmur? Prawda, mama zmieniła się nie do poznania dzięki Ronaldowi, ale to jednak nie zmieniało faktu, jak traktowała nas przez lata. Jak nas wyzywała od gówno wartych dzieci. Jej słowa wyryły znacznie większe blizny w moim sercu, niżeli ja sama na nadgarstkach.
Przejechałam po starych śladach, zaczynając płakać. Skrzywdziłam też Luke'a, któremu obiecałam, że nigdy nie tknę ostrza. Wiedziałam, że nie jest już na mnie zły, ale pamiętałam, jak wyglądał, gdy go zobaczyłam zaraz po przebudzeniu. Był taki zmęczony, blady, ręce miał lodowate, jakby przestał funkcjonować przeze mnie. Tego sobie nie wybaczę, że przeze mnie tak cierpiał.
– Maddy? – Słysząc głos Roni, spojrzałam na nią. – Zjedz żelki, pomagają – uśmiechnęła się.
Po chwili zamknęła oczy i poszła dalej spać. Zaczęłam się cicho śmiać pod nosem. Zrobiła to we śnie czy naprawdę się obudziła?
[Rozdział 76]
rainbow.unicorn:
Zamoczyłbym *^*
ilovesleepx:
Aha.
rainbow.unicorn:
No ale poważnie :(
ilovesleepx:
To zadzwoń po dziwkę, na co mi to piszesz?
rainbow.unicorn:
Co ty taka drażliwa?
ilovesleepx:
Gówno.
rainbow.unicorn:
Ouh...
Okresik mamy? :3
ilovesleepx:
A w ryja chcesz?
rainbow.unicorn:
No ale za co ;-;
ilovesleepx:
Za jajco. Ić się utop.
rainbow.unicorn:
*skamle*
ilovesleepx:
Możesz nawet wyć :"D
rainbow.unicorn:
Ałsz, za co ja cię kocham to ja nw ;-;
ilovesleepx:
Kochać się możesz z jednorożcem.
rainbow.unicorn:
Ok, ale bez lizaka ;-;
ilovesleepx:
....
rainbow.unicorn:
Daj zdjęcie i idę sobie zostawiając cię z kałużą rozpaczy koloru kolorowego.
ilovesleepx:
Oralnego.
rainbow.unicorn:
JAHAHAHAHAHAJAHAH
ilovesleepx:
Ugh!
Osranego*
rainbow.unicorn:
HAHAHAHAHAHA
ilovesleepx:
Ugh x2
Masz to zdjęcie i spadaj psie ...
rainbow.unicorn:
W TYM dniu wybaczam ci nazwanie mnie psem a nie kotusiem ;*
Ach, łaskaw ja <3
ilovesleepx:
-.-
rainbow.unicorn:
Nasze dzieci będą bogate, w naszą wiedzę <3
ilovesleepx:
Masz jakąś?
rainbow.unicorn:
Mam. Na przykład: Jak wyhodować ogóra.
ilovesleepx:
Jpd, weź te zdjęcie i serio zejdź mi dziś z oczu, Clifford
rainbow.unicorn:
Kurwa, po nazwisku mi pojechała ;-;
ilovesleepx:
*załącznik*
rainbow.unicorn:
Mrrr, biore je :3
ilovesleepx:
A ja przeciwbólowe, bo zaraz rozniosę dom.
[Rozdział 77]
– Mamo? – Weszłam do salonu, gdzie kobieta oglądała film razem z Ronem.
– Tak? – Spojrzała na mnie.
– Chciałam z Luke'm jechać do naszych znajomych na te ostatnie kilka dni wakacji. Miałabyś coś przeciwko?
To głupie pytać ją o pozwolenie po tym wszystkim, ale minęło trochę czasu, od kiedy mieszkamy razem i widziałam poprawę. Mogłam z czystym sumieniem zostawić Viv pod jej opieką.
– Hm – spojrzała na Rona, jakby wyszukiwała u niego wsparcia. – Liczyłam, że zostaniesz.
– Czyli nie? – Schowałam ręce do tylnych kieszeni spodni.
– A gdzie jedziecie? Londyn?
– Am... Sydney – zagryzłam wargę speszona.
Widziałam, jak jej wyraz twarzy zmienia się na szok.
– Chyba oszalałaś, że tak daleko puszczę cię z teoretycznie obcym chłopakiem! – Co z tego, że przesiadywał u nas prawie całe dnie, dla niej nadal był obcy.
– Przestań, już tam byłam – przewróciłam oczami, denerwując się powoli.
– Skoro już była to niech jedzie – Ron postanowił mnie wesprzeć.
Kobieta popatrzyła na niego ze złością.
– Dzięki! – Ucałowałam mężczyznę w policzek i pobiegłam na górę się spakować.
Wparowałam do swojego pokoju, a tam już czekała na mnie Roni i Viv. Obie leżały na moim łóżku. Roni rozumiem, bo to lenio-śpioch i na dodatek dopadły ją złe dni, ale moja siostra? Zgarszała się przez tego lenia.
– I czo? – Spytała Viv.
– Zgodziła się.
– Szkoda, że ja nie mogę, ale z drugiej strony im mniej widzę tego psa, tym lepiej. – Serio, podczas kobiecych dni była straszna. Mawia się, że to przed okresem wszystkie jesteśmy obrażone na cały świat, ale u niej te zasady były łamane.
– Zmienił się w psa z kota? – Zaśmiałam się, zaczynając się powoli pakować.
– Jesu jakbym jego wiadomość czytała. Zmowa czy co?
– Jestem prawie pewna, że wcześniej był kotusiem – zrobiłam dzióbek, co ją tylko bardziej rozdrażniło.
– Od dziś jest szczuro-psem, który wygląda jak klaun.
– Teraz tak mówisz, a potem staniecie na ślubnym kobiercu, w wózeczku trójka dzieci, a chrzestną będę ja – wskazałam na siebie.
– Pojebało? – Prychnęła.
Och, żebyś ty się jeszcze nie zdziwiła.
– Maddiś? – Powiedziała przesłodzonym głosem.
– Czego chcesz, leniu? – Spojrzałam na nią przez ramię.
– Masz jeszcze coś do żarcia? – Fajtała nogami, leżąc na brzuchu.
– Zapomnij – teraz to ja prychnęłam. – Roztyje cię, a potem Michael mnie za to zabije.
– Serio nie masz innych argumentów?
– W szafce w biurku coś powinno być – poddałam się.
Uradowana wstała i zabrała paczkę ciasteczek, wracając do łóżka. Zdecydowanie dawałam się wykorzystywać.
Wyjazd planowaliśmy dopiero za dwa dni, bo Luke miał jakąś „pracę", o której nic nie wiedziałam. Przez cztery dni chodził do niej o różnych godzinach, a potem przychodził do mnie. Nie wiedziałam, co takiego robi, ale przez to już nie siedział u mnie całe dnie, co w sumie nie było takie złe. Poza tym nie chciałam go szpiegować, gdyby chciał, to sam by mi powiedział.
– Madeline, ktoś do ciebie! – Ugh, matka użyła mojego pełnego imienia.
Zbiegłam szybko na dół, nie wiedząc, kto to może być. Luke raczej wszedłby i matka by mnie o tym już nie informowała, więc... kto? Będąc już na dole, stanęłam w miejscu, widząc dziewczynę, wyglądającą zdecydowanie... na niezbyt miłą.
– H-Hej? – Przywitałam się niepewnie. Czego mogła chcieć?
– Siema. Ja szukam Luke'a, nie wiesz może gdzie go znajdę?
– Am, pewnie w domu albo z Niallem. – Nie wiedziałam czemu, ale poczułam się niekomfortowo.
– Aha. A jakiś numer telefonu czy ulica? – Żuła gumę, co jeszcze bardziej mnie przerażało w połączeniu z tym mocnym makijażem.
– Jasne, a mogę wiedzieć, skąd mnie znasz? – Wzięłam kartkę z półki w przedpokoju i zaczęłam zapisywać ciąg liczb.
Co jak co, ale jego numer znałam już na pamięć.
– Często o tobie nawija, więc domyśliłam się, że jesteś jego dziewczyną, a kiedyś nawet wspomniał coś, że się tu niedawno przeprowadziłaś, a Ramsey znam jak własną kieszeń.
Poklepała się po prawej kieszeni podziurawionych dżinsów.
– Och... – Dużo o mnie mówił? Wzięła mnie za jego dziewczynę...
– Spaliłaś cegłę, ja walę – zaczęła się śmiać. – Żyjecie w friendzone czy co?
– N-Nie... – podałam jej kartkę.
– Poza tym jestem Celesty Lush – wyciągnęła do mnie dłoń. – Miło mi wreszcie poznać tę sławną Madeline Tomlinson.
– Maddy – uściśliłam. – A skąd znacie się z... Luke'm? – Nie powinnam była pytać, ale tak bardzo mnie to ciekawiło.
– Z lekcji. Wyjeżdżacie, więc musimy zawiesić je, ale luzik – narzuciła na głowę kaptur. – Spadam, bo umówiona jeszcze jestem. Nara – pomachała i zniknęła za drzwiami.
– To dziwne, ale jej nazwisko coś mi mówi – z kuchni wyłoniła się moja matka.
– Co? – Spojrzałam na nią, kompletnie nie wiedząc, co przed chwilą powiedziała.
– Lush brzmi bardzo znajomo – zamyśliła się. – No nic, idę spać. Dobranoc – pocałowała mnie w czoło i poszła na górę.
Gdy tak wspomniała... w sumie coś mi ono mówiło...
[Rozdział 78]
Przez pół nocy nie mogłam spać i o dziwo nie z powodu cielska Roni, a rozmyślań skąd kojarzę Celesty. Nad ranem dostałam wiadomość, ale to nie było w stanie zbudzić Roni z głębokiego snu. Zaśmiałam się cicho i odblokowałam urządzenie.
penguinboy:
Powinien pisać w smsach, ale tego jest sporo, więc nie wiem, czy mi kasy na koncie by starczyło.
Wczoraj widziałaś się z Cel, a gdy mi to powiedziała, to myślałem, że dostanę zawału. Dałaś jej mój numer...
Posłuchaj, ja i Celesty jesteśmy tylko znajomymi. Będąc ostatnio z Niellem w barze, spotkaliśmy ją. To jakaś jego znajoma. Szukała kogoś, kto nauczyłby ją grać na gitarze, ale nie brałby za to fortuny. Oczywiście, Niall zgłosił się na ochotnika, ale stwierdziła, że po jego naukach gówno umie i wtedy odezwałem się ja. Od tamtego czasu daje jej prywatne lekcje. Czasem u niej w domu, czasem u mnie, ale to tylko lekcje gry na gitarze!
Nie chcę, byś pomyślała, że mnie i Cel coś łączy, bo tak nie jest. Powinienem był ci powiedzieć o tym wcześniej, ale się bałem, jak zareagujesz, w sumie nie wiem dlaczego. Pomyślałem wtedy, że nauki szybko się skończą, poza tym to tylko po dwie godziny dziennie, bo chciałem znaleźć też czas dla ciebie, a właściwie to jak najwięcej.
Kurwa, ale się miotam... Prościej chyba byłoby jednak, jakbym zadzwonił. No ale wracając... Gdy mi powiedziała, że u ciebie była, to spanikowałem. Pomyślałem, że to już koniec i mnie znienawidzisz czy coś i znów się nie odezwiesz, ale to chyba wizja bardziej zaawansowana... Cholera, jak mam ci to wytłumaczyć, nie mówiąc jednocześnie za dużo?
awenaqueen:
Luke, spokojnie jest w porządku.
Możesz robić, co chcesz i z kim chcesz, przecież jesteśmy przyjaciółmi. Fakt, szkoda, że mi nie powiedziałeś, ale to przecież nie koniec świata :)
penguinboy:
Boże święty, nie rozumiesz...
awenaqueen:
Wytłumacz?
penguinboy:
Nie da się tak, byś nie zrozumiała znów tego źle i nie odwróciła się ode mnie.
awenaqueen:
Ponoć dużo jej o mnie mówiłeś...
penguinboy:
Trochę za dużo...
awenaqueen:
Dlaczego? Przecież tylko ją uczyłeś...
penguinboy:
Boże, widzisz? O tym właśnie mówię... Po prostu lubię się tobą chwalić.
To brzmi źle... bardzo źle.
awenaqueen:
Luke, o co ci chodzi, bo teraz nie rozumiem już nic.
penguinboy:
Dobra, pogadamy kiedy indziej.
awenaqueen:
Fajnie, że jesteś na mnie zły, choć to ty mi nie chcesz powiedzieć całości, bo mówisz tylko część. Świetnie.
penguinboy:
Nie jestem zły na ciebie tylko na siebie!
awenaqueen:
Teraz będę jak ta blondynka z kawałów pisząc po raz kolejny to samo, ale...
Nic nie rozumiem, co piszesz.
penguinboy:
Powiem ci, jak wszystko przemyśle, dobrze? Przepraszam.
awenaqueen:
Rób jak uważasz. Nie poganiam cię.
penguinboy:
Ta...
[Rozdział 79]
Weszłam do kuchni w celu przygotowania jakiegoś śniadania dla siebie i głodomora Roni. Czasami miałam wrażenie, że jest moją siostrą i mieszka razem z nami. Nie narzekałabym, jeśli tak by było. Otworzyłam lodówkę, ale przypomniałam sobie, co dopadło moją „siostrzyczkę". Uśmiechnęłam się pod nosem i przeszukałam stos ulotek z szafki. Znalazłam jedną, która mnie zaciekawiła i wybrałam numer podany na niej. Powinna się ucieszyć, choć trochę.
Usiadłam na krześle, czekając, aż woda na herbatę zacznie się gotować, gdy nagle dostałam sms'a.
Od: Logan
Hey, Maddy. Słyszałem, że się przeprowadziłaś do Ramsey, a my nie zdążyliśmy pogadać, więc... Moglibyśmy dzisiaj?
Otworzyłam usta, czytając po raz kolejny jedną i tę samą wiadomość. Jak on chciał się spotkać, skoro od Londynu dzieliło mnie całkiem sporo?
Do: Logan
Chciałabym, ale nie mam możliwości lotu do Londynu. Wybacz.
Od: Logan
Ale ja jestem w Ramsey :D
To jak?
Do: Logan
No ok, powinniśmy pogadać, masz racje :)
Od: Logan
To widzimy się w parku? Za małą godzinkę, hm?
Do: Logan
Dwie, bo muszę zjeść z Roni śniadanie :)
Od: Logan
Rozumiem, nie mogę się doczekać.
Westchnęłam ciężko, odkładając telefon na stół. Przeczesałam włosy palcami, myśląc o tym, co on chce mi powiedzieć. Może chciał spytać o drugą szansę? Wolałabym tego uniknąć, bo dopiero niedawno zdałam sobie sprawę z tego, że nic więcej do niego nie czułam, nic poza przyjaźnią. Weszłam w ten związek z taką łatwością, a to tylko dlatego, że kiedyś tak w nie wchodziłam. Byle zaimponować dziewczynom. Nigdy nie byłam z nikim dłużej niż kilka dni. Czułam się podle, bo dokładnie tak samo zabawiłam się Loganem, który naprawdę mógł coś do mnie czuć.
Moje rozmyślanie przerwał dzwonek do drzwi. Wstałam i odebrałam moje zamówienie od młodego chłopaka. Zapach był niesamowity, a ślinka już mi ciekła. Dobrze, że mamy ani Rona nie było w domu, bo zaraz daliby wykład, co je się na śniadanie.
– Poczułam to z końca domu – podskoczyłam, słysząc głos dziewczyny za plecami.
– Zamówiłam ją specjalnie dla ciebie, by poprawić ci samopoczucie.
Położyłam pudełko z pizzą na stół.
– Jesteś kochana – uściskała mnie.
***
Szłam do parku na umówione spotkanie z Loganem. Miałam lekkiego stresa. Bałam się jego reakcji, gdy powiem mu prawdę. Usiadłam na jednej z wielu ławek, biorąc głębokie wdechy. Przyszłam przed czasem, by móc jeszcze ochłonąć. Nie dane mi było jednak długo przygotowywać się na spotkanie z chłopakiem, bo dosłownie dwie minuty później zobaczyłam go na horyzoncie.
– Tylko spokojnie, Maddy... – szepnęłam do siebie, tupiąc szybko nogą w ziemie.
– Hey! – Krzyknął zadowolony, od razu mnie przytulając.
– Cześć – mruknęłam lekko speszona.
– Coś nie tak? – Wyczuł mnie.
– Nie! – Odparłam szybko. – To... o czym chciałeś pogadać?
Już chciał się odezwać, ale usłyszeliśmy czyjś krzyk.
– Logan! – Jakaś blondynka rzuciła się mu na szyję.
– Znamy się? – Odsunął ją szybko od siebie i teraz dopiero ją poznałam.
– Jaja sobie ze mnie robisz czy co? – Warknęła na niego. – To ja, Celesty!
– Nadal mi nie świta... – podrapał się po karku.
– Ja pierdole... – wywróciła zła oczami. Nagle jej wzrok zatrzymał się na mnie. – Maddy? A co ty, flirtujesz z Loganem?
– To wy się znacie? – Spytał zdziwiony.
– To dziewczyna Luke'a – ściągnął brwi, nie rozumiejąc.
Dzięki Cel, że to powiedziałaś! Mało tego, to nawet nie prawda!
– Ale wracając... Chodziliśmy razem do podstawówki. Pamiętam, jak to mnie się oberwało za pożar w domu tej starej baby – na jej twarzy pojawił się grymas.
– O mój boże! Celesty! – Przytulił ją. – Nie poznałem cię! Ale się zmieniłaś!
Odsunął się i zmierzył ją wzrokiem.
– Na lepsze, mój drogi – zaplotła ręce.
– Maddy, pamiętasz Cel? – Uśmiechnął się do mnie szeroko.
– Am... Nadal mam problemy z pamięcią, więc tak średnio.
Nie skłamałam, nie pamiętałam w całości swojego dzieciństwa jedynie jego fragmenty.
– Och... – chyba sobie przypomniał. – Razem z Cel trzymaliśmy się, jak byliśmy mali.
– Chwileczkę... – wtrąciła się. – Chcesz mi powiedzieć, że to jest nasza Madeline?
– Cała ona – wskazał mnie.
– O kurwa, że też cię nie poznałam od razu – przytuliła mnie zdecydowanie zbyt mocno.
– Przepraszam, ale ja cię jeszcze nie pamiętam – powiedziałam, gdy się odsunęła.
– Przez tę śpiączkę? – Już chciałam pytać, skąd wie, ale odpowiedź była oczywista. Luke. – Chodźmy gdzieś razem, teraz – zaproponowała zadowolona.
Logan spojrzał na mnie z nadzieją na moją zgodę. Przytaknęłam więc i ruszyliśmy w trójkę na miasto.
[Rozdział 80]
Spędziliśmy razem naprawdę długie godziny i bawiliśmy się świetnie. Przypomniałam sobie nawet trochę blondynkę z mojego dzieciństwa. Niestety, przyszła pora powrotu i rozstania, bo już nazajutrz miałam lot z Luke'm do Sydney. Celesty dała mi swój numer telefonu i kazała informować na bieżąco, bo jakby było o czym. Przeszłam próg domu, słysząc telewizor w salonie. Zapewne Ron oglądała jakiś film. Nie myliłam się. Koło niej siedziała Viv, a matka gdzie? No nieważne. Poszłam cicho do swojego pokoju i położyłam się na łóżku. To był wbrew pozorom długi i męczący dzień, choć dobrze się bawiłam. Nawet nie wiem, kiedy znużył mnie sen.
Obudziłam się, czując coś wilgotnego na lewym ramieniu. Spałam na prawym boku, więc domyślałam się, co to może być, ale na samą myśl robiło mi się słabo. To jakiś sen? Koszmar? Zaczęłam czuć zimne dreszcze, a serce przyspieszyło mi niemiłosiernie. Nie, to nie sen skoro odczuwałam takie rzeczy.
– Maddy? Hej, spokojnie...
Ten głos...
– Luke? – Spytałam, płacząc.
– Tak. Dlaczego płaczesz? – Spytał, obejmując mnie mocniej.
– Przez chwilę myślałam, że to jakiś koszmar i to nie ty, tylko Ha...
Odwróciłam się szybko na drugi bok i wtuliłam w chłopaka.
– Przepraszam, nie chciałem cię wystraszyć – w jego głosie słychać było ból i poczucie winy.
Nie odezwałam się, bo niebyt wiedziałam, co odpowiedzieć. Wiedziałam, a nawet czułam, jak chłopak się speszył i zabrał rękę, którą mnie obejmował. Bałam się, że odejdzie przez moją głupią chorą psychikę. Zabrałam szybko jego rękę i na nowo umieściłam na sobie, dając mu znak, że nie przeszkadza mi to, a wręcz teraz tego potrzebuje.
– Spróbuj zasnąć...
Wyczułam jakiś podstęp w tym.
– Ale obiecaj, że zostaniesz ze mną całą noc – uniosłam lekko głowę, by spojrzeć na niego.
Zamyślił się chwile, co kiedyś odpowiedziałby bez zastanowienia.
– Zostanę – pocałował mnie delikatnie w czoło i ułożył wygodniej do snu.
Teraz sobie przypomniałam, że zasnęłam w ubraniach, więc czym prędzej chciałam się przebrać, ale zauważyłam coś...
– Luke?
– No? – Podniósł się na łokciu.
– Jestem pewna, że zasypiałam w kurtce – dzięki lampie ulicznej zauważyłam, jak chłopak pobladł. – Co?
– Bo ja... – odbiegł wzrokiem na bok. – Ja nie tego...
– Luke? O co chodzi?
Sama również podniosłam się na łokciu.
– Przebrałem cię – szepnął ledwo słyszalnie. – Wybacz.
– Nie, ok – zaśmiałam się lekko. – Dzięki – ucałowałam go w policzek i wróciłam do poprzedniej pozycji.
Chłopak po chwilowym szoku zrobił to samo co ja.
– Jesteś zła? – Spytał nagle.
– Przecież mówiłam, że jest ok – odpowiedziałam z zamkniętymi oczyma.
– Ja nie o tym... – szepnął. – Chodzi mi o Celesty i moje nieudolne wyjaśnienia na twitterze.
– Och... – zapomniałam. – Znam Cel od dawna i nie, nie jestem zła. Mówiłam, że możesz robić, co chcesz. Poza tym mówiłeś, że powiesz mi, kiedy to przemyślisz, więc poczekam...
– Jesteś niezwykła, ale z drugiej strony chyba wolałbym, byś była ciut bardziej zainteresowana, co robię w wolnym czasie – zaśmiał się.
– Pf, zapomnij – odwróciłam się do niego plecami.
Słyszałam jego cichy śmiech, a już po chwili przyciągnął mnie bliżej siebie. Tak wtuleni zasnęliśmy.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz