Dochodzi godzina szesnasta.
Ała... Moja głowa. Tsss, ręka. Co się... O nie... Dziewczyna podniosła głowę i zobaczyła zwisające ręce, kapiącą krew, a co najważniejsze, autokar przewrócony na prawy bok. Sama dziewczyna leżała pomiędzy siedzeniami. Na jej czole widniała krew, bolała ją również prawa ręka. Zrobiło się jej niedobrze.
Wyszła z autokaru i zwymiotowała.
Co jest grane?! A coś sobie przypominam... Wylecieliśmy z trasy i... Spojrzała się w górę. Było strasznie wysoko i stromo. Co teraz?! Co z... nimi? Żyją? Co ja pierdole, oczywiście że nie. Dzizas, co mam zrobić? WIADOMOŚĆ! Siostra na pewno odpisała!
Dziewczyna spojrzała w telefon. Tam jednak był komunikat: "Wiadomość nie dostarczona. Spróbować ponownie?"
To są jakieś jaja! Nie ma zasięgu. Co robić, co robić? Spojrzała się na autokar. Zauważyła, że obok niego leżą uczniowie. Po chwili usłyszała jak ktoś cicho i ochryple prosi o pomoc.
Diana? Podbiegła do autokaru i zobaczyła, że dziewczyna jest pod nim. Claire zakryła usta ręką.
- Claire? Pomóż, proszę! - powiedziała ochrypniętym głosem.
Bez namysłu dziewczyna zaczęła wyciągać Dianę spad autobusu, ta jęknęła z bólu.
- SZKŁO! BOŻE JAK BOLI! - zaczęła krzyczeć.
- Wytrzymaj jeszcze chwile!
Dziewczyna się zszokowała, bo Claire się odezwała. Pierwszy raz mogła usłyszeć jej głos. Gdy czerwonowłosa wyciągnęła dziewczynę, usiadły na ziemi.
- Ała... chyba nie jest głęboka - sprawdzała swoją ranę na brzuchu.
Obie dyszały. - Dzięki za pomoc. Co z resztą? Gdzie Elvira... - Nagle dziewczyna wstała i weszła do autokaru. - Po co idziesz? Czekaj! - gdy podeszła do przedniej szyby, przez którą weszła do środka Claire, przeraziła się. - Co... co to ma być?! ELVIRA! CAMA! ANGELA! Odezwijcie się! - zaczęła je wołać.
- Nie budzi się zmarłych... - odparła Claire.
- Co ty robisz?! - Diana zauważyła, że dziewczyna grzebie po zwłokach przyjaciół.
- Biorę moje rzeczy i coś do przeżycia.
- Co? Okradasz ich?! - oburzyła się.
- Zmarłym się to nie przyda - stwierdziła.
- Co ty pierdolisz?! Oni żyją! - nadal nie mogła uwierzyć, co się z nimi stało, była przekonana, że zaraz się obudzą.
- Wierz w co chcesz, a mi daj spokój.
Zaczynam żałować, że ją ratowałam.
Po około pięciu minutach, dziewczyna wyszła ze swoją torbą przewieszoną przez ramię i rękoma pełnymi jedzenia.
- Co teraz? - jednak Claire nie odwróciła się. - Poczekaj! Nie zostawiaj mnie!
Muchy zdychają szybko...
Szły tak przez jakiś czas. Claire przekazała kilka rzeczy Dianie, by ta pomogła jej nieść, a sama rozglądała się za schronieniem. Znalazły małą jaskinię, nim jednak do tego doszło minęło sporo czasu.
- Hej, która może być godzina, że robi się tak ciemno? - pociągała nosem Diana.
- Bo ja wiem? Coś koło osiemnastej, dziewiętnastej może.
Rozpaliły małe ognisko wewnątrz i usiadły okrywając się swoimi rzeczami.
- Miałam szczęście, że moje rzeczy leżały za autobusem. - uśmiechnęła się blado. - Hej? - Dziewczyna spojrzała się na Dianę. - Przeżyjemy, nie? Uratują nas? Albo to jakiś koszmar i zaraz się ockniemy - sama nie wierzyła w to, co mówi. - Jednak towarzyszka nie odpowiedziała. Położyła się. - Idziesz spać? A może będziemy czatowały pierwszą noc i...
- To co ma się stać i tak się stanie. Nie pierdol tylko śpij, bo cię uciszę zaraz - zagroziła.
- Gomene. Oyasumi - powiedziała smutno.
Jednak nie zamierzała się kłaść, siedziała tak jeszcze przez jakiś czas.
Jak długo mam grać twardą? Boje się jak cholera, ale... Ratunku...
Nim się spostrzegła odurzył ją sen.
W tym samym czasie...
- No jesteś! Co się stało? - odetchnęła z ulgą kobieta. Do domu wparował zakapturzony chłopak.
- Jakiś autokar się rozwalił. Wypadł z drogi - powiedział zdyszany.
- Co? - z fotela przy kominku wstał mężczyzna.
- Są ofiary i to liczne.
- Boże... Zaprowadź mnie! - powiedziała kobieta
- Jess, daj spokój, jest za ciemno. Z samego rana pójdziemy i trzeba będzie ich zakopać - powiedział krzyżując ręce na torsie.
- Boże, mówisz jakbyś nie miał serca! - stwierdziła Jessica.
- Nie mam - oznajmił chłodno.
- Akira powiedz ilu ich jest? Na oko - zwróciła się do chłopaka.
- Dwudziestu?
- Niemożliwe. Ktoś przeżył? - spytała z nadzieją.
- To jest wykluczone. Upadek z takiej wysokości? - oburzył się mężczyzna.
- Wujek ma racje, wątpię by ktoś przeżył.
- Pomożesz mi rano - powiedziała kobieta.
- Dobrze...
- Wykluczone! Vera ci pomoże - stwierdził oburzony.
Chłopak kiwnął, że pomoże, ale tak, by wujek nie zauważył. Po chwili odwrócił się i poszedł do garażu.
No nieźle. A myślałem, że będzie spokój. Wujek Alex przesadza, wysyła Veronice wszędzie byle nie mnie. A Jessica coraz częściej się z nim kłóci. Chłopak spojrzał na telefon, nadal nie zdjął kaptura. Czemu milczysz? Chyba nie byłaś w tym...? Nagle zerwał się na równe nogi. A ja nawet nie wiem jak ty...
- Puk puk! Przeszkadzam? - uchyliła drzwi.
- Tak! Vera pogadamy jutro.
- Ale... - nagle zatrzasnął drzwi.
- WON!
- To nie.
To absurd. Nie mogła tam być... Uspokój się Akira.
Ranek u ocalałych...
Gdy Claire otworzyła oczy ujrzała promienie słońca. Piękne, pomyślała, ale po chwili przypomniała sobie, co się stało zeszłego dnia. Poderwała się, by sprawdzić czy Diana śpi. Niestety dziewczyna zniknęła.
Gdzie ona polazła? A zresztą, zechcę to wróci. Muszę się rozejrzeć, może jest tu jakiś szlak, droga czy coś, co pomoże nam... mi wrócić. Ale w sumie, noce są zimne. Może warto zaopatrzyć się w jakieś koce? W autokarze możliwe, że coś się znajdzie.
Wstała i wzięła swoją torbę na ramię, by nic nie zostało skradzione. Nim jednak to zrobiła sprawdziła zawartość. Niczego nie ukradła. Dobre i to.
Gdy doszła na miejsce zobaczyła dwójkę ludzi. Wyglądali na starszych. Schowała się w krzakach obok niej. Kurwa co ja robię? Może znają drogę, ale co jeśli to jacyś bandyci? No bo nie wyglądają przyjaźnie. Ten zakapturzony lub ta... ta kobieta w sumie wygląda staro.
- Co jest Akira? - spytała Jessica chłopaka. Zobaczyła bowiem, iż chłopak dziwnie się zachowuje.
Chłopak pokazał palcem, by ta była cicho i udawał, że nie zadała tego pytania. Następnie pokazał Jessice gestami, że czuje kogoś żywego w pobliżu. Kobieta się zdziwiła.
Nagle do tej dwójki podbiegła Diana.
CO TA IDIOTKA ROBI?! pomyślała Claire.
- HEJ! Błagam pomóżcie! - pochyliła się zdyszana.
- Jezu dziecko jesteś we krwi. Jesteś ranna? Jesteś z tego autobusu? - zmartwiła się kobieta i złapała dziewczynę za ramiona.
- Tak i tak. Błagam pomóżcie. Tylko my dwie ocalałyśmy.
- Dwie? - spytał nie patrząc, Akira.
- T...tak ja i Claire - zdziwiła się nagłym pytaniem od chłopaka.
- Gdzie twoja znajoma? - spytał.
- W jaskini. Tam nocowałyśmy.
I po co mnie w to wciągasz? Ja się w to nie bawię. Zmywam się. Dziewczyna powoli zaczęła się wycofywać. Zdała sobie jednak sprawę z tego, że gdy wróci do schronienia to "oni" tam pójdą. Wyciągnęła z torby scyzoryk i schowała w kieszeni bluzy.
- Co to? - wyłonił się tajemniczy głos zza pleców Jess.
- Vera! Boże nie strasz! - wzdrygnęła się kobieta.
- Żywa? Wujcio będzie zawiedziony - stwierdziła złowieszczo.
- C...co?! - przestraszyła się Diana.
- Spokojnie. Ona ma taki humor - zaczęła panikować Jessica.
- Że aż brak... - dodał chłopak.
- Zaprowadź nas. Pomożemy wam - powiedziała kobieta.
- Idziemy Diana!
- Claire?! - dziewczyna się odwróciła.
- To ona?! - spytała kobieta.
- Nie ufam im. Chodź, same sobie poradzimy - krzyknęła Claire.
- Co ty gadasz? Nie wiemy, w którą stronę iść!
- Mam większą orientację w terenie niż ty. Rano znalazłam drogę. Chodź - skłamała.
- SERIO?! EXTRA! - dziewczyna pobiegła w kierunku koleżanki.
- Czekaj - szarpnęła Dianę, Jessica.
- Lala, co ma znaczyć, że nam nie ufasz? - spytała Veronica.
- Wyglądasz jak idiotka zdjęta z krzyża, ten jest zakapturzony, a ta jakby chciała nas na badania zabrać - oceniła.
- Ałsz. Mogę ją zajebać? Wkurwia mnie - zirytowała się.
- VERA! Nie pomagasz! One przeżyły piekło trzeba im pomóc, a nie tak żartować.
- Nie to nie. Muchy zdychają - odwróciła się Claire i poszła w głąb lasu.
- Cz...czekaj! - wyszarpnęła się.
Dziewczyna dobiegła do Claire.
- Miej się na baczności - powiedziała do towarzyszki.
- Co? - zdziwiła się.
- Oni są dziwni szkoda, że tego nie widzisz.
Co mnie w ogóle podkusiło, by się odezwać? Dzizas, ja zawsze najpierw działam, potem myślę. Ale serio, z nimi coś nie teges.
Idąc przez las usłyszały krzyk.
- Czekaj, czy to nie... Lea! - Diana pobiegła w kierunku dochodzącego przed chwilą krzyku.
- Czek... - co za idiotka.
Poszła za Dianą. Nagle jednak dziewczyna się zatrzymała. Claire nie wiedząc, co się stało przeszła obok Diany. Tuż przed nimi leżała martwa Lea.
- Będę rzygać! - odwróciła się i to właśnie zrobiła.
Ma podcięte gardło... Coś... Nie, ktoś ją zabił. Wiedziałam, że coś jest nie tak.
Nagle dziewczynie założono worek na głowę. Próbowała się wyszarpać. Wyciągnęła scyzoryk z kieszeni i wbiła napastnikowi w udo.
- KURWA!
To ten chłopak! Dziewczyna zdjęła szybko worek i zaczęła uciekać. Pierdolę tą dziewuchę. Ostrzegałam ją. Potknęła się. Nie, nie teraz! Musze biec!
Dziewczyna biegła tak przez dziesięć minut. Uciekła. Padła na ziemie i nie wstawała. Nie mogę już. Brak sił. Zgubiłam ich, nie? Schronienie, jakiekolwiek.
Szła na czworaka. Znalazła małą szczelinę pod korzeniem drzewa. Skryła się tam. Otworzyła torbę i wyciągnęła z niej butelkę wody.
Co za typ. Mam nadzieje ze zdechnie. Nie boje się mężczyzn. To oni boją się mnie.
Z dziewczyny psychiką nie było najlepiej. Maskowanie emocji było problematyczne. Po chwili opadła z sił i zasnęła. Spała tak, aż do nocy. Przebudziła się i było ciemno.
Nie chciałam się budzić o tej porze. Ale szans nie ma, że teraz zasnę. Telefon! Przynajmniej dowiem się, która godzina.
Wyciągnęła szybko, ale wyleciał jej też tablet. Odblokowała najpierw to drugie. Była tam wiadomość od Akumy612.
Co?! To złapałam kiedyś zasięg?! Co on mi napisał?
"Hej, martwię się. 14:31
Nie odzywasz się od wczoraj. 14:32
Co jest?? 14:32
ODEZWIJ SIĘ! 15:40"
Gdybym mogła... Dobra napisze może znów kiedyś go złapie.
"Miałam wypadek. Nasz autokar się... Wszyscy poumierali, a ja się boję, Akuma. Nie mam zasięgu. Nie wiem nawet, kiedy ta wiadomość do ciebie dotrze, ale wiedz, że nie poddam się i przeżyję!
wysłano 03:12"
Super. Myśl co zrobić. Tamta na pewno nie żyje.
W tym samym czasie w domu Akiry...
W piwnicy jest rozstawionych 5 krzeseł, na każdym z nich siedzi ktoś z workiem na głowie i związany.
- Co... moja głowa. Halo?! Jest tu kto? Pomocy! - zaczęła krzyczeć Diana.
- Nie drzyj się. Już próbowałam - odezwała się zachrypnięta Elvira.
- Jak każdy - dodał chłopak.
- Conrad?! Elvira? Boże żyjecie! - ucieszyła się.
- Tak, głupia! Zatrzymali nas jacyś ludzie!
- Claire?! Jesteś?! Nieźle go dziabłaś! Gadał, że spodnie mu zniszczyłaś zamiast przejmować się raną.
- O czym ty pierdolisz? Nie ma Sler - powiedziała wkurzona.
- Co? - zdziwiła się.
- No to.
- Przestań w końcu tak mówić - powiedział chłopak.
- Oj, oj, nie mów, że zabujałeś się w tej maniaczce internetowej?
- On ma racje. Ona jest spoko. Uratowała mnie.
- Uratować ci dupę, a ty w raju od razu jesteś. Śmieszne, a ja cie lubiłam. Pf...
Nagle do piwnicy zeszła cała czwórka.
- Halo?! - odezwała się Diana.
- Za halo w ryj dają cukiereczku - dogryzła jej Vera.
- Ten głos... Jesteś tą idiotką? - powiedziała szczerze. Można było usłyszeć lekki śmiech chłopaka z przodu.
- SŁUCHAM?! - zdjęła Dianie worek z głowy.
- Claire miała racje. Jesteście niegodni zaufania! - stwierdziła.
- Gdzie ona jest?! - spytała.
- Uciekła? - zdziwiła się Diana.
- Pytałam o coś! - oburzyła się. Wbijała jej paznokcie w szyję.
- Ał... Nie wiem!
- Skoro wolisz śmierć...
- Vera! - zatrzymała ją kobieta.
- Tylko tylu udało nam się z was znaleźć żywych - powiedział Alex.
- Co?! - zszokował się Conrad.
- Pochowaliśmy dwadzieścia osiem ciał - powiedział Akira
- To za mało. Jechało nas trzydziestu ośmiu i to razem z kierowcą! - zauważył Conrad.
- No to brakuje nam czterech, nie licząc oczywiście tej Claire.
- Ona cie zraniła, a nie masz śladu... - zdziwiła się Diana i jednocześnie przeraziła.
- Mam opatrunek... - powiedział szybko.
- Pochowaliście..? Bawiliście się w grabarzy? - obrzydził się Conrad, nadal mający worek na głowie.
- Możemy się też pobawić w morderców jeśli chcesz ładny koteczku, ale nie ładniejszy od mojego Akirusia.
- Przestań tak do mnie mówić bo w ryja dostaniesz! - zdenerwował się.
- Na kobietę się rzucisz?!
- Już od dawna tak na ciebie nie patrze.
- BYDLAK! - zasmuciła się.
- Yhym...
- Wypuście nas... - powiedziała Elvira.
- Nie możemy. Jessica was bada czy macie coś złamane i takie tam. A my musimy porozmawiać o reszcie. Zajrzymy do was rano. Miłej nocy - oznajmił ze spokojem Alex.
- Co?! - zdziwił się Conrad.
- Czekajcie! - krzyknęła Diana - zdejmijcie im te worki!
Jednak nikt jej nie słuchał.
- Umrzemy tu... - przeraziła się Elvira.
Ciąg dalszy nastąpi...
<---Poprzedni
~LilaSam~
Świetne^^
OdpowiedzUsuńPrzyznam się że od wczoraj zaczęłam czytać twego oto zaiste zacnego bloga :3 Masz fajny styl pisania ^^ Ma coś w sobie co sprawia że aż chce się czytać xD Chociaż czasem leciutkie błędy się zdarzają ;> Ale ogółem jest spoczko ;3
OdpowiedzUsuńPozdrawiam :>
Miło mi ^^
UsuńJeśli chodzi o błędy to nie czytałam akurat tego rozdziału, bo mam w zwyczaju czytanie i poprawianie błędów, chciałam wrzucić bo wiedziałam że wrócę wieczorem i nie będzie mi się chciało zrobić ogólnej korekty. No i też niekiedy robię słowa jakich używa młodzież, ale to chyba idzie zauważyć :D
Ale dzięki za miły komentarzyk ^^