Rozdział 8: "...bo JA ich ujarzmię..."
Następnego dnia rano...
Do pokoju
dziewczyny wpadały promienie słońca. Leżała na swoim łóżku w ubraniach.
Nie zmrużyłam oka przez całą noc. Tyle się działo.
Louise chcący mnie chyba zabić, Nic który wpadł w szał i Lucas który leży teraz
w szpitalu i nie wiem co z nim. Richard i mama zabrali go od razu do szpitala i
kazali nam wracać. Ale jakby tych zmartwień było mało to Nicolas gdzieś zwiał
od razu gdy starsi odjechali spod domu. Boże, dlaczego? Czy moja mama nie ma prawa
być szczęśliwa?!
Dziewczyna
skuliła się i zaczęła płakać. Do jej pokoju po cichu wszedł Niel zostawiając
lekko uchylone drzwi.
-Hej… - podszedł do niej, gdy zobaczył że dziewczyna płace kucnął przy łóżku patrząc na nią. Głaskał ją po prawym ramieniu - Nie
martw się Lucasowi nic nie jest. Ojciec dzwonił i powiedział że wracają już.
Ma wstrząśnienie mózgu do tego połamane żebra i coś z nadgarstkiem, ale
będzie żył.
-Ale… Kiedy
go wypuszczą? - dziewczyna nie patrzyła na chłopaka.
-Raczej w
tym tygodniu to znaczy jak obudzi się ze śpiączki.
-Jest w
śpiączce?! - oparła się na lewym łokciu.
-Taa… - Niel usiadł na podłodze - Lekarze są dobrej myśli, zresztą jest tam jakiś znajomy twojej matki więc
wątpię by ich okłamywali.
-Rozumiem.
-Ej, będzie
dobrze.
-Jeden
problem mniej - powiedziała smutna.
-Co masz na
myśli? Aaa chodzi ci o Nica. Wróci. Jak sobie wszystko poukłada. Cokolwiek
postanowi on czy ojczym ja stanę po jego stronie. Gdy go wyrzuci to ja odejdę
z nim, rozumiesz?
-Tak, myślę
że po tym co mi wczoraj opowiedziałeś, rozumiem - usiadła krzyżując nogi.
-Cieszę się.
Choć wolałbym tu zostać, w końcu minęło już 6 lat.
-Przez to że
się pojawiłam wszystko runęło jak domek z kart - uśmiechnęła się smutno.
-Nie mów
tak! To nie twoja wina ani twojej matki. I nie płacz. A tak na marginesie co ci
Louise zrobił? - zmienił temat, bał się bowiem że nie będzie potrafił jej pocieszyć.
-Nic
takiego - odpowiedziała ciągnąc rękawy bluzki.
-Ej powiedz.
Wolałbym wiedzieć - naciskał.
-Może innym
razem.
-Jak chcesz.
W razie wu jestem w pokoju u siebie - wstał i powoli ruszył w kierunku drzwi.
-Jak trafię
to przyjdę - przypomniała.
-Haha
faktycznie - brat się uśmiał -Pierwsze
drzwi od schodów po prawej.
-Ok.
-Trzymaj
się.
Gdy chłopak
wyszedł dziewczyna położyła się z powrotem. Mimo wszystko nadal czuła ciężar
odpowiedzialności na sercu.
Słysząc
samochód szybko zeszła na dół. Do domu weszli rodzice.
-O cześć
kochanie. Jak się czujesz? - spytała zmęczona matka.
-Dobrze… - przerwała by dodać po chwili - w
miarę. A co u Lucasa?
-Stan jest
stabilny ma być coraz lepiej i za 2-3 dni się powinien obudzić - powieszał kurtkę mówiąc to - Reszta była
spokojna? NICOLAS! - krzyknął.
-Nie ma go - stwierdziła.
-A gdzie
jest? - spytał zdziwiony.
-Nikt nie
wie.
-Jak to? - przestraszył się.
-Uciekł
zaraz po waszym odjeździe.
-Rozumiem.
Idę zrobić sobie kawy wam też zrobię i usiądziemy razem, opowiesz co się wczoraj
stało.
-Nie. To
znaczy jeszcze nie dziś - powiedziała złamanym głosem.
-Dlaczego? - spytał Richard.
-Właśnie? - odezwała się zmartwiona matka.
-Poczekajmy
za Nicolasem. I porozmawiajmy wszyscy razem w tedy - powiedziała ze spuszczoną głową.
-Dobrze jak
wolisz – wziął głęboki wdech i wydech.
Ojczym był
zmęczony. Zresztą jak wszyscy. Kto wie kiedy chłopak wróci?
Trzy dni później...
Do domu
wrócił Nicolas. Pierwszy zauważył to Niel.
-Braszka?!
Wróciłeś!
Zaraz po nim
do holu przyszli po kolei ojczym, Gabriela, Louise i na samym końcu z góry
zeszła Lila. Na jej widok chłopak zmiękł.
-Ja… ja
tylko przyszedłem po swoje rzeczy - powiedział.
-Co?!
Dlaczego?! - oburzył się Niel.
-Właśnie? - zdziwił się ojczym.
-Przecież to
że mnie wyrzucasz jest pewne po tym co zrobiłem, na dodatek złamałem obietnicę
daną mojemu młodszemu bratu, pocałowałem Lilę, pobiłem Lucasa prawie na śmierć
i gdyby nie krzyk Lily pewnie pobiłbym też Louise. Mało argumentów? – chłopak
zakrył sobie twarz lewą ręką.
Płaczę? pomyślała dziewczyna.
Płaczę? pomyślała dziewczyna.
-Chwila CO?! - krzyknął zdziwiony Richard.
-Brat ty nie
złamałeś danego mi słowa - zrobił dwa kroki w stronę brata.
-Ha?
-Lucas sam
się oto prosił. Mówiłem mu by zamknął się, widział zresztą że jesteś na skraju
przepaści. To jego wina. Ja jestem po twojej stronie i powtórzę ci to co
mówiłem do sis, jeżeli ty odchodzisz ja idę z tobą. Masz tylko mnie Nic.
Obiecałem że cię nie zostawię...
-Nic… Póki
co nikt cię nie wyrzuca - stwierdził ze spokojem ojczym - Usiądźmy porozmawiajmy szczerzę o tym co się działo
gdy ja czy Gabriela nie patrzeliśmy. Lilo obiecałaś nam to, Nic wrócił więc,
możemy?
-Tak - odpowiedziała.
Przeszli do
salonu. Długo rozmawiali. Dziewczyna starała się być szczera, ale nie do końca
jej to wychodziło.
-WIĘC jeśli
dobrze rozumiem: Nicolas ty pocałowałeś Lilę… - podsumowywał ojciec
-Tak.
-Lucas ją
molestował?!
-Tak
-Louise jej
groził?
-Tak
-Nie
przypominam se jakoś - odpowiedział znudzony i mrużąc oczy.
-L… - zaczął Niel.
-A dobra coś
tam mi świta - poprawił się młody.
-Niel? - spytał zaniepokojony ojciec.
-Co ja? - spytał zdziwiony.
-Co ty
zrobiłeś?
-NO JA
AKURAT NIC PRZEPRASZAM BARDZO - oburzył się złotowłosy.
-Tak Niel
nic mi nie robił - stanęła w obronie brata.
-Uff - odetchnął z ulgą.
-Rozumiem.
Więc to mój błąd - stwierdził ponuro ojczym.
-Co? - zdziwił się Nicolas.
-Wszystko
zrzuciłem na barki Nica ponieważ jest najstarszy myślałem, że ma z wami kontakt
najlepszy i umie nad wami zapanować.
-Tato… - zawahał się. Nie często mówił do niego tato - To
już dawno przestało być twoim zleceniem.
-Słucham? - zdziwił się.
-Chroniłem
ją bo sam chciałem.
-A…aha - nie wiedział co odpowiedzieć.
-Pokaż
nadgarstki - odezwał się Nic do Lily.
-Co?! - spytała zdezorientowana.
-Pokaż - powtórzył.
Dziewczyna
odsłoniła zranione miejsce.
-Boże! - krzyknęła matka.
-Kto.. to? - spytał Richard.
-Lucas, gdy
nie chciała mu się oddać więc wziął siłą - powiedział Nicolas ze wymuszanym spokojem.
-CO TO
ZNACZY?! - wstał zdenerwowany ojczym.
-Mylisz się
Nic. On cię tylko prowokował, pomiędzy nim a mną niczego nie było. W tedy w
łazience mnie zdusił, ale to wszystko. Poradziłam sobie sama - zaprotestowała.
-Serio? - spytała Nicolas z niedowierzaniem.
-Tak…
-Więc
wychodzi na to że tylko ty kiss kiss - Louise zrobił usta jakby chciał całować.
-A zamknij
się. – chłopak zarumienił się.
-Richard,
możemy porozmawiać w cztery oczy? - zawołała go Gabriela.
-Oczywiście - zaniepokojony poszedł za żoną.
-Idziemy o
zakład? - szepnął Nicolas do Niela.
-Jaki?
-Że poszła
pogadać o odejściu od niego.
-Co mówisz? - spytał Niel.
-Że odejdzie
oczywiście.
-Dobra,
przetnij… - chciał powiedzieć by zrobiła to dziewczyna gdy obok nich znalazł młody
-JA! JA
PRZETNĘ! - krzyknął zadowolony. W rękach trzymał nożyczki.
-KURWA WEŹ
ZRÓB TO RĘKĄ NIE NOŻYCZKAMI BARANIE! - upomniał go starszy brat.
-Dobra, ale
nuda.
-Tss serio
się o to zakładacie? - spytała Lila.
-Siostrunia
wreszcie wylatunia z chatunia - powiedział Louise.
-Ależ ty
poetyczny - zadrwił Niel.
-Wiem.
Gdy chłopacy
gadali dziewczyna wstała podsłuchać rozmowę starszych. Bracia się nie mylili.
Matka oznajmiała Richardowi że odchodzi bo nie da krzywdzić Lily. On błagał ją
by tego nie robiła a on w zamian wprowadzi dyscyplinę. Nie zgodziła się.
Dziewczyna w
pośpiechu wyszła z domu łapiąc tylko kurtkę. Nicolas to zauważył, ale nie
ruszył za nią. Czuł że ona chce teraz być sama.
Zdenerwowana
przyszła do szpitala. Na korytarzu spytała lekarza gdzie leży jej przybrany
brat. Miała szczęście że trafiła na znajomego matki inaczej by nie weszła no i
szczęście bo ten chciał dzwonić do jej matki iż chłopak się obudził i reaguje
jakby po prostu spał a nie był w śpiączce.
Ucieszyła
się bo chciała mu coś powiedzieć.
-Kwiatuszku,
pachniesz a ledwo weszłaś. Przyszłaś płakać nade mną? – jak zwykle miał swoje
tekściki.
-Nie.
-Oschle. To
po co? – spoważniał.
-Co ja ci
takiego zrobiłam, co?
-O czym ty…
-Czy moja
mama i twój ojciec nie mają prawa być szczęśliwi?! Dlaczego? Ja dla matki się
poświęcam, żyję z wami, nie skarżę na was, gdy pytają mówię że jesteście spoko,
więc CO ROBIĘ ŹLE?! - zaczęła płakać.
-Nic.
-Twój ojciec
nie ma prawa być szczęśliwym? Jesteś podły!!! – wybiegła z sali.
Po policzku
chłopaka spłynęła łza.
Dziewczyna
otwierając drzwi zobaczyła matkę zaniepokojoną.
-Gdzieś ty
była? Wiesz jak się martwiłam! - podeszła do córki.
-W szpitalu.
Byliście tak zajęci gadaniem że nie zauważyliście telefonu od doktora - skłamała.
-Co chciał? - zza pleców Gabrieli odezwał się Richard.
-Lucas się
obudził.
-Rozumiem, dzięki bogu.
-Ta idę się
położyć - powiedziała.
-Ale… - zaczęła matka.
-Nie dziś
mamo - dziewczyna szła po schodach.
-Ja z nią
pogadam - zaproponował Nicolas.
-Ej, ej
tylko bez jakiś… - ostrzegł go ojczym.
-Wiem.
Cieszę się że mi nie ufasz. Lucas też się ucieszy.
-Ah..
Chłopak gdy
wszedł do jej pokoju było ciemno, a ona leżała na łóżku.
-Pogadamy? -spytał.
-Nie.
-Nalegam.
-Spadaj.
-Co ci
zrobi… No dobra zrobiłem, ale nie chciałem - podszedł do jej łózka.
-To źle - powiedziała cicho.
-Cooo? - usłyszał to.
-Moje życie
jest do bani - niby zmieniła temat, ale nadal ciągnęła poprzedni.
-Czemu tak
uważasz? Bo zamieszkałaś ze świrami? - usiadł na jej łóżku.
-Nie. Bo
zamieszkałam w domu wariatów…
-To to samo - stwierdził.
-NIE TO
SAMO! Dzizas. Chce by mama była szczęśliwa - usiadła.
-Ja chce
tego samego.
-Byłam u
Lucasa by go o coś spytać.
-I co?
-I nić.
Poczekamy z wyprowadzką do jego powrotu. Z jednej strony to się cieszę że mama
zrywa - stwierdziła lekko uśmiechając się.
-Przeczysz
sama sobie. Przed chwilą mówiłaś że chcesz by była szczęśliwa, a ona zrywa ze
względu na ciebie.
-Wiem, ale…
-Ale?
-Przepraszam
Nic.
-Za co?
-Bo cię w
tedy nie odepchnęłam…
-No właśnie,
czemu?! Ułatwiłabyś sprawę. A tak myślałem cały czas że czekałaś na to –
dziewczyna zamilkła – Chciałaś?!
-NIC NIE
MÓWIĘ PRZECIEŻ! - szybka zakryła się kołdrą.
-TE TWOJE
NIEMÓWIENIE JEST MI ZNANE! Milczysz jak nie wiesz co odpowiedzieć. Czy skłamać
czy prawdę powiedzieć!
-Pff…
-Więc pytam,
chciałaś bym cię pocałował? Odpowiedz, ale nie kłamstwem.
-T…Tak - powiedziała cicho choć chłopak i tak to słyszał.
Czy ona myśli że jestem głuchy?
Czy ona myśli że jestem głuchy?
-Wow. Heh.
Zdziwiony jestem.
-Wyjdź i nie
wracaj!
-EJ! Uważaj
bo teraz wyjdę, yhym jasne! Wyłaź spod tej pierzyny!
-MOWY NIE
MA!
-Dlaczego?
Wstydzisz się tego co powiedziałaś? Hm. Skoro i tak masz się stąd wynieść…
-Co ty
insynuujesz?! – dziewczyna wychyliła głowę co chłopakowi nie umknęło. Trzymał
pierzynę.
-Podobam ci
się? - spytał patrząc jej głęboko w oczy. Mimo że w pokoju było ciemno byli na tyle blisko siebie że mógł to zrobić.
-Pff nie! To
była chwila słabości!
-Od kiedy
chwila słabości nazywana inaczej zauroczeniem trwa tak długo?
-Czy wiesz
że twoje zdanie sensu nie ma? - zauważyła znudzona.
-Ah… Gdybym
ja coś zrobił to poniósł bym za to karę. Ale nigdy nie wiadomo co by się stało
gdyby ktoś zrobił coś mi. Na pewno bym nie doniósł. No nie ważne idę spać.
Branoc - wstał z łóżka.
-Przecież
jest 19?! - zdziwiła się.
-Kogo to
obchodzi.
Co on miał na myśli? Ah nie ważne!
Dwa dni
później Lucas mógł wrócić do domu, gdyż szybko wrócił do zdrowia. Nadal musi
odpoczywać, ale może to już robić w domu. Starszy po niego pojechał, gdy wrócił
z synem czekało na niego powitanie.
-Oj co was
tu tylu? - spytał.
-Skarbie nie
wiem dlaczego chciałaś czekać do dziś, ale skoro wrócił czy możemy już iść? - pospieszyła córkę.
-Mamo –
przytuliła się do niej – nie możemy.
-Co? - odezwała się matka.
-Nie
poświęcaj się dla mnie bo to co zrobili mi ci idioci było daremne.
-Nie
rozumiem?!
-Wytrzymałam,
wybaczyłam, polubiłam. Tak długo z nimi jestem… Czuję że rozumiem ich bardziej
niż sami o tym myślą. Wiem, że za parę dni, tygodni się do mnie przyzwyczają.
Do nowego członka rodziny.
-Ty co ona
gada? - szepnął Louise do Niela.
-Cii…
-Wiem że
wytrzymam! Bo tylko ja ich mogę ujarzmić!
-U zabrzmiało
erotycznie! - zauważył niebieskooki.
-LUCAS! - szturchnął go ojciec.
-No co?
-Niel i
Nicolas mi nic nie zrobią ponieważ mam z nimi kontakt. Wiem ze przy dłuższym
przebywaniu z pozostałymi, też będzie dobrze, więc mamo daj mi i im szansę!
-Nie dam im
cię krzywdzić! Zwariowałaś?
-Ale…
-Ja będę jej
strzegł - odezwał się Nic.
-Ja również.
Bo jakbym nie przywykł - przyłączył się Niel.
-Mamo! WIEM
JAK CIERPIAŁAŚ PO ODEJŚCIU OJCA! I widzę jaka jesteś szczęśliwa z Richardem.
Więc…
-Dobra
zgadzam się… - wtrącił się Lucas.
-Co? - zdziwiła się Lila.
-Odpuszczę.
Niech będzie że cię akceptuje panienko.
-Lucas… -
zdziwił się ojciec.
-Przemyślałem to co mi powiedziałaś i… stary
wiele razy nadstawiał za mnie i brasze karku. Więc, ok. Ja odpuszczam tak ciut
ciut. Bo nie zmienię zdania że jesteś pociągająca.
-LUCAS! - znów szturchnął go ojciec.
-No co?! Nie
będę jej tam zmuszał do pójścia do łóżka jak jej się zachce sama przyjdzie.
-Więc jaka
różnica pomiędzy starym Tobą a nowym? - spytał Nicolas.
-Ogromna
braciszku, powiedziałem że nie będę jej zmuszał. Więc nie
skrzywdzę siostrzyczki.
-Mamo
widzisz! - wykorzystała okazję i odezwała się do matki.
Jednak coś do niego dotarło, co? pomyślała.
Jednak coś do niego dotarło, co? pomyślała.
Nagle Louise
wyciągnął szpilkę ze swojej łacianej chusty która służyła mu jako frotka na
nadgarstku. Podszedł do Lucasa i dźgnął chłopaka w ramię.
-AŁA NO CO
TY ROBISZ DEBILU! JA JUŻ JESTEM POKALECZONY! - oburzył się.
Następnie
podszedł do Nicolasa i Niela, robiąc im to samo co bratu wcześniej.
-NO SERIO?
ZERO BÓLU? - krzyknął oburzony.
Na końcu
podszedł do Lily. Wbił sobie szpilkę w opuszek palca i włożył ją do połowy.
-JAKIM CUDEM
ON NIC NIE CZUJE!?
Następnie
wyciągnął rękę do siostry by ta mu odsłoniła ramie.
-Mamo daj
spokój - chciała ją odciągnąć od niego, jednak Lila się nie bała.
Dziewczyna
poczuła lekkie ukłucie.
-TA TEŻ NIC
NIE CZUJE! - spochmurniał.
-Powiedzmy
że podpisałaś pakt z braćmi - powiedział Louise.
-Ja co? - spytała Lila.
-Powiedzmy ze będziesz od dziś troszku akceptowana przeze mnie.
-Serio? - zaskoczył ją.
-Nie. Idę
coś zjeść - wyminął ją.
Wszyscy
stali jak wryci. Nagle dziewczyna odwróciła się do matki.
-Mamo?
-Gabrielo,
proszę daj im ostatnią szansę - prosił Richard.
-Mowy nie ma! Już podjęłam decyzje!
-Mamo choć na chwilę - pokierowała mamą do jadalni - wiem czemu tak się zachowuje, ale ją przekonam...
-Lila ja... - zaczął ojczym.
-Dam radę! - sztuczny uśmiech...
Powędrowała za matką i zamknęła drzwi. Długo nie wychodziły. Lucas chciał podsłuchać, ale ojciec zatrzymał go ręką.
Wyszły po 10 minutach. Po Gabrieli było widać że płakała co zdziwiło Richarda. Za to Lila miała twarz nie zdradzającą żadnych uczuć.
-Gabrielo,
-Ah, dobrze, zgadzam się na ostatnią szansę. Ale będę miała was n oku, nie ufam wam i przy najmniejszym zadrapaniu odchodzę...
-Słyszeliście? - zwrócił się do synów.
-Tak - odpowiedział Nic.
-Yep - odpowiedział Lucas.
-Nie dało się nie. Lucas? - spytał Niel.
-Co ja? O Louisa się martw nie o mnie - obrażony stwierdził.
-Wal się trąbą - skreślił go krzyczący brat z kuchni.
-Pfff
-Ja wiedziałem że to drapieżna dziwaaaczka, ale nie sądziłem że taka dobra w negocjacjach - powiedział cicho do Nicolasa, lecz słowo dziwaczka wypowiedział znacznie głośniej.
-Mamo choć na chwilę - pokierowała mamą do jadalni - wiem czemu tak się zachowuje, ale ją przekonam...
-Lila ja... - zaczął ojczym.
-Dam radę! - sztuczny uśmiech...
Powędrowała za matką i zamknęła drzwi. Długo nie wychodziły. Lucas chciał podsłuchać, ale ojciec zatrzymał go ręką.
Wyszły po 10 minutach. Po Gabrieli było widać że płakała co zdziwiło Richarda. Za to Lila miała twarz nie zdradzającą żadnych uczuć.
-Gabrielo,
-Ah, dobrze, zgadzam się na ostatnią szansę. Ale będę miała was n oku, nie ufam wam i przy najmniejszym zadrapaniu odchodzę...
-Słyszeliście? - zwrócił się do synów.
-Tak - odpowiedział Nic.
-Yep - odpowiedział Lucas.
-Nie dało się nie. Lucas? - spytał Niel.
-Co ja? O Louisa się martw nie o mnie - obrażony stwierdził.
-Wal się trąbą - skreślił go krzyczący brat z kuchni.
-Pfff
-Ja wiedziałem że to drapieżna dziwaaaczka, ale nie sądziłem że taka dobra w negocjacjach - powiedział cicho do Nicolasa, lecz słowo dziwaczka wypowiedział znacznie głośniej.
-Tsk! LOUISE? - w dziewczynie się zagotowało.
-Czego? –
chłopak wyłonił się z kuchni z kawałkiem szynki zwisającej mu z ust.
-Masz
szpilkę? - spytała ze sztucznym uśmieszkiem.
-Mam - odpowiedział.
-O kur… - Niel uciekł na górę.
-Cykor.
Haha! - uśmiał się Lucas.
Reszta dnia minęła wszystkim w spokoju. Wieczorem wszyscy usiedli w salonie i ze sobą rozmawiali... Gabriela mimo wszystko była podejrzliwa i nie spuszczałaby najchętniej córki z oczu, a spać poszłaby z nią. Oczywiście dziewczyna nie zgodziła się na to ostatnie.
KONIEC!
Ale czy aby na pewno?
~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~
Spytacie co
zrobiła Louisowi że ten ją zaakceptował? Dlaczego matka Lily tak zareagowała? To rozwiąże się w dodatkowych
historiach do tego opowiadania! Mam nadzieje że się podobało, zapraszam do
komentowania i obserwowania bloga! Zapraszam również do dodatkowej historii
(wątku pobocznego), którą będę w przyszłości pisała! Za wszelkie błędy językowe,
ortograficzne czy wulgaryzmy przepraszam.
Pozdrawiam
cieplutko i dziękuję że wytrwaliście do końca!
Oneshot ---> Tutaj!
~LilaSam~
Takiego zakończenia się nie spodziewałam. Aż kilka łez polecialo jak czytalam ze Lucas trafił do szpitala ze śpiączka, jak mama Lily chce zerwać z Richardem i jak Louis powiedzial ze podpusala z nimi pakt. To bylo takie slodkie.Jak Jestem zachwycona ze planujesz kolejna zapwene super historę. Czytam każdy towoj blog i każdy mi się podoba. Będę czekała na następne historię i kolejne one-shoty.Powodzenia w dalszym pisaniu. Trzymam kciuki!!!!
OdpowiedzUsuńOMG dzięki za tak miłe słowa ^^ Myślałam że zakończenie jest do d*py ale widzę że chyba jednak nie *O*
UsuńZaczynam powoli pierwszy oneshot do tej historii, może jutro najpóźniej po jutrze powinien się pojawić bo strasznie naspidowałaś mnie weną ^^
To ja dziękuje bo kiedy czytam twoje historie od razu mi się humor poprawia. Motywujesz mnie do pracy na moim blogu. ^^
OdpowiedzUsuńŁał to się cieszę ^^
UsuńKolejne świetne opowiadanko!
OdpowiedzUsuńPodobne troszku do brother conflikt, czy jako tak, ale w porównaniu do twojego opka to po prostu chłam XD Ogólnie nie lubię Brother Conflikt (nie wiem, jak to się pisze nie chce misie sprawdzać ;-;)
Mam nadzieję, na kontynuacje, a tymczasem idę czytać inne twoje póki :DO
Trochę ich jeszcze jest :P