Rozdział 7: Braterski koszmar
*UWAGA!!! WULGARYZMY!*
Dziewczyna
zmywając naczynia długo myślała.
-Skarbie,
możesz już iść do pokoju. Wszystko pozmywane. Odpocznij – powiedziała matka.
-Na pewno?
Może jednak…
-Chcesz
pogadać? Masz problemy? – zmartwiła się.
-Niee. Ja po
prostu się przejęłam zachowaniem Nica.
-Polubiłaś
go? Widać że on ciebie też. Jest takim starszym bratem o jakim zawsze morzyłaś,
co to by cię chronił przed złem – oparła się o szafkę i skrzyżowała ręce.
-MAMO! To
stare dzieje miałam 5 lat.
-Wiem
skarbie, po prostu jest starszy i jakoś tak mi się od razu przypomniało.
-Ta może coś
w tym jest, ale nie odczuwam tej różnicy wieku.
-To chyba
dobrze?
-Myślę że
tak. Dobra to ja lecę. Zawołaj jak coś.
-Dobrze.
Po wyjściu
dziewczyny z kuchni przyszedł pan domu.
-O już posprzątane?
– spytał zdziwiony.
-Tak.
-Mogłem ci
pomóc.
-Nie martw
się o Lilę. Wychodzi na to że u niej wszystko gra.
-Musze ci
coś powiedzieć i jej również.
-Nie
rozumiem?
-To dotyczy
braci N* (PS. na samym końcu słowniczek)
Gdy
dziewczyna weszła do pokoju padła prosto na łóżko.
Czy może być gorzej? Co jeszcze mnie czeka w tym
domu?
Nie wiedząc
kiedy, dziewczyna zasnęła. Zaraz po obudzeniu poszła do łazienki wziąć szybki
prysznic. Było już po 18.
Nagle przez
szkło zobaczyła iż ktoś jest w łazience. Na 90% była pewna że to nikt inny jak
Lucas.
-WYNOŚ SIĘ
ZBOKU! – powiedziała wyluzowana. Przywykłam
do jego zachowania?
-*NIKOGO TU
NIE MA* - odezwał się chłopak.
-Mówię
poważnie.
-No nie bądź
taka! Umyję ci plecki, brzuszek, nóżki…
-NAWET NIE
KONTYNUUJ!
-Haha! To wchodzę!
– ruszył w kierunku kabiny co od razu zostało zauważone przez dziewczynę.
-Dobra skoro
jesteś, podasz ręcznik? – musiała coś powiedzieć by odpuścił wejście do środka.
-TAK! Chwila
co?
-Podasz
ręcznik? – powtórzyła.
A to dziwne… pomyślał.
-Oczywiście.
Co tak nagle? – wziął ręcznik z wieszaka i podał dziewczynie.
-Zauważyłam
że im bardziej będę ci odmawiała tym bardziej będziesz upierdliwy.
-Tak
myślisz?
-Yep –
wyszła i od razu podeszła do umywalki.
-AHHH TE
NOGI TA FIGURA! MRRR kociaku zrzuć ten ręcznik! – opierał się o ścianę
trzymając ręce w kieszeniach spodni i podpierając się noga o ścianę.
-Śmieszne –
odwróciła się na chwilę.
-A więc
nadal odmawiasz?
-Nie
powiedziałam że będę się zgadzała na wszystko.
-No tak,
fakt. No to mogę cię pocałować? – spytał.
-Ha? –
patrzyła się na niego w odbiciu lustra.
-Na początek
plecy mogą być lub szyja.
-Dziwak –
mówiąc to dziewczyna odsłoniła szyję po prawej stronie, zrzucając włosy na
drugą.
-Hm –
zamyślił się.
-Nie to nie.
-CZEKAJ!
-Za późno –
dziewczyna założyła na siebie za dużą bluzkę. Była na tyle długa że zakrywała
jej tyłek.
-Smutno mi –
chłopak spuścił głowę.
-Nie mój
problem. Chciałam dobrze.
-SPIEPRZYŁEM
nosz kuźwa! – liczył na drugą szansę?
-Bywa.
Dziewczyna
wyszła pierwsza z łazienki w bluzce która ledwo zakrywała co nieco co sprawiało że chłopak miał chęć zaciągnąć ją
do łóżka, bardziej niż wcześniej.
-A prześpisz
się ze mną? Ale wiesz nie że spać obok siebie tylko…
-Wiem o co
ci chodzi i mowy nie ma – sięgała spodnie z półki i chciała wrócić do łazienki
gdzie miała bieliznę. Musiałam go stamtąd
wyciągnąć. Ale teraz muszę jakoś wrócić bez pieska u nogi.
-WREDNA! – czyżby słyszał moje myśli?
-Bywa –
powtórzyła.
Chłopak
zmieszany zaistniałą sytuacją wyszedł z pokoju co z kolei zdziwiło dziewczynę,
że tak szybko się poddał.
Chory czy co?
Gdy
dziewczyna wysuszyła włosy i się ubrała postanowiła zejść na dół. W salonie
siedział Louise. Chciała i z nim nawiązać kontakt, choć bała się go.
-Hej!
Wrócili? – spytała zmieszana.
-Czemu do
mnie mówisz? – chłopak nie patrzył na nią, a przed nim na stoliku leżał nóż
kuchenny.
-Bo nikogo
tu innego nie ma a starsi pewnie śpią.
-Nie wrócili
– odpowiedział natychmiastowo.
-Znasz ich
lepiej ode mnie. Nie wydaje ci się, że Nic jest za nerwowy? – Cholera! Ale Se temat obrałam!.
-Nie znasz
go. Ja też nie. Nikt nie zna. Idź se już – machał na nią jakby kazał odejść
służbie.
-Dlaczego
tylko dla mnie jesteś taki? – No ta… od
razu z grubiej rury! Co ja wyprawiam?
-Nie lubię
płci brzydkiej – stwierdził.
-Aha… Chwila
co? Ale tak w ogóle?
-W ogóle.
-Wow.
-Spadaj –
pogodniał ją. Otworzył oczy.
-Niezbyt mi
się chce. Za to chcę cię bliżej poznać.
-Powiedziałem
spadaj – z pozycji pół leżącej usiadł garbiąc się i patrzył na nią.
-Nie –
odpowiedziała. Nagle chłopak wstał raptownie chwycił nóż leżacy przed nim i
podszedł do dziewczyny. Rzucił go na ziemie i ją samą popchnął tak …że
dziewczyna upadła. Po chwili okroczył ją i znajdował się tuż nad nią. Uklęknął
i znów wziął nóż.
-Myślisz że
można mnie tak WKURWIAĆ?!
-Co ty robisz?!
Złaź! – dziewczyna próbowała go z siebie zepchnąć, ale na próżno.
-PONOĆ
CHCESZ MNIE POZNAĆ SIOSTRZYCZKO! TO POZNAJMY SIĘ LEPIEJ! – jego głos zmienił
się w głos szaleńca.
-Odłóż ten
nóż – Lila zaczęła panikować.
-Ten?
Dlaczego? Nie podoba się? Wolisz by był we krwi? JA TEŻ! TO JUŻ COŚ O SOBIE
WIEMY! TERAZ DOWIEDZMY SIĘ JAKĄ MASZ GRUPĘ KRWI! – młody przyłożył zimny nóż no
lewego policzka siostry i naciął go. Popłynęła krew.
-HA?!
PRZESTAŃ TO BOLI!!! – dziewczyna zamknęła oczy wiedziała że szarpiąc się w tym
momencie zrobi sobie większą krzywdę.
-Wyczuwam
RH- - powiedział.
-C…co ty
robisz?! Czy ty polizałeś krew z noża?! – spytała przerażona.
-Heeee??? Co
w tym dziwnego! PRZECIEŻ SIĘ POZNAJEMY! A TERAZ SPRAWDZĘ JAKĄ MASZ WIDOCZNOŚĆ,
OKE?
-NIE!
-POBOLI I
PRZESTANIE! – jedną ręką chwycił jej obie ręce i przypiął tuż nad jej głową.
Miał niesamowicie silny uścisk jak na 16-latka. Drugą ręką zaczął celować
czubkiem noża na oko 17-latki.
-LOUISE
PROSZĘ NIE! JESTEM TWOJĄ SIOSTRĄ BŁAGAM! – łzy płynęły ciurkiem. Była cholernie
przerażona.
-Sio…
-TAK PROSZĘ,
ODŁÓŻ GO. BŁAGAM! – krzyczała nadal płacząc.
Nagle nóż
wyleciał z ręki chłopaka i wbił się w drewnianą podłogę tuż obok lewego ucha
Lily. Dziewczyna nie przestawała płakać.
-ZŁAŹ Z NIEJ
ALE JUŻ! – nad nimi stał już Nicolas.
-Nic? –
spytał zdziwiony Louise.
-POWIEDZIAŁEM
ZŁAŹ ALBO CI KURWA POMOGĘ!
-Heh, widzisz
przerwał nam poznawanie się.
-OGŁUCHŁEŚ?!
Chłopak
wstał. Zrobił 3 kroki w tył. Dziewczyna w tym czasie wstała i pobiegła w stronę
schodów, jednak nie weszła na górę. Będąc plecami do braci usłyszała łomot.
Odwróciła się szybko. Ujrzała Louisa na podłodze i Nicolasa który trzymał
chłopaka za bluzę i mierzył do niego pięścią. Lila spanikowała. Krzyknęła
głośno:
-NIE! ZOSTAW
GO NIC!
Do domu
szybko wleciał Niel cały zdyszany. Gdy zobaczył zapłakaną siostrę zrozumiał, że
coś się wydarzyło. Spojrzał do salonu. Już wiedział że nie da rady zatrzymać
brata.
-Daj spokój
– powiedział.
-Co? –
zdziwiła się.
-Jest w
furii. Teraz nawet ja nie dam rady go odciągnąć – stwierdził.
-Jak to?!
-No uderz.
Ja ci oddam – powiedział opanowanym tonem młody.
Nicolas cisnął
bratem o posadzkę.
-Odechciało
mi się jakoś.
-Coo? Ale…
Nic wszystko…? – spytał zszokowany Niel, który był pewien że brat wszedł w stan
furii.
-Tak nie
martw się. Nic mi nie jest – powiedział i patrzył się na dziewczynę.
-KWIATUSZKU?!
– nagle Lucas zobaczył wbity w podłogę nóż kuchenny – braciszek ci groził? Nie
martw się w moich ramionach się uspokoisz i znów dasz pocałować.
CZEMU ON TERAZ TAK MÓWI?! Nie widzi w jakim stanie
jest Nic?? Może go zabić!
Dziewczyna
nie myliła się. Chłopak momentalnie pojawił się przy bracie.
-Coś ty
powiedział?!
-Nic daj
spokój robi to celowo! – Niel złapał starszego za ramie.
-PUŚĆ MNIE!
Z nim teraz gadam.
-Zazdrosny?
– spytał Lucas.
Chłopakowi
przypomniał się ich pocałunek. Zagotowało się w nim na samą myśl że Lucas mógł
ją całować.
-Myślisz o
tym co zrobiłeś po powrocie ze szkoły? Nie martw się powiedziałem staremu po
obiedzie.
-Ty co
zrobiłeś?!
-No cóż
musiałem zburzyć obraz idealnego synalka. Po za tym wkurwiłeś mnie.
-A ty ją
zraniłeś ćwoku.
-Gdyby się
nie opierała to bym nie zranił – dolewał oliwy do ognia.
-Ty…
-HEJ SPOKÓJ!
– brat znów próbował uspokoić Nicolasa.
-SPIERDALAJ
NIEL!!!
Nagle Nic
odwrócił się i uderzył brata, co wprawiło wszystkich w szok. Nawet młody był
zdziwiony zachowaniem starszego brata.
-Rozumiem…
Więc już za późno. Lucas spierdalaj stąd! NATYCHMIAST! – ostrzegł brata.
-Mam
uciekać? Posrało?
-On ma
racje. Powinieneś uciec, ale już za późno.
Nicolas
wyszedł z domu dając do zrozumienia niebieskookiemu że też ma to zrobić. No i
zrobił, jednak ręka Niela próbowała go zatrzymać.
-Przestań,
nie idź!
-Wypchaj
się.
Odtrącił
rękę i wyszedł.
-Co teraz?!
Co TERAZ?! – mówił do siebie spanikowany złotowłosy.
-Co się
dzieje?! – spytała Lila. Była już spokojniejsza.
-A no to że
Nic wpadł w szał.
-Jaki szał?
-Tylko nie
mów że stary ci nie powiedział? – patrzył dziewczynie prosto w oczy.
-Nic nie
mówił mi o was, w ogóle z nim nie gadałam.
-Ja Pier…
Dobra, słuchaj to że jesteśmy adoptowani wiesz? – dziewczyna siedziała na
schodach, więc Niel kucnął naprzeciw niej.
-Tak.
-Nasi
rodzice zostali brutalnie zamordowani na naszych oczach…
-C…
-…byliśmy
związani nawet gdy zamknąłem oczy słyszałem krzyk matki. Nic w ogóle ich nie
zamykał. Nie wiem dlaczego, ale nas nie zabito, tylko zostawiono byśmy patrzeli
na ich zmasakrowane ciała. Rano znalazła nas sąsiadka która zawsze
przychodziła. Zadzwoniła na policję i tak wylądowaliśmy w domu dziecka. Badali
nas psychologowie, lecz nie potrafili wyleczyć, to znaczy mnie wyleczyli jako
tako, ale Nicolasa nie. Ja do dnia dzisiejszego biorę tabletki by nie
zwariować. Czyli w sumie obaj do tej pory jesteśmy chorzy. W bidulu często miał
kary, za pobicie innych dzieci czy wdawanie się w bójki, z których nie zawsze
wychodził cało. Nie wiedziałem jak mu pomóc, choć tak bardzo chciałem. I
pewnego dnia zemszczono się na mnie. Gdy zobaczył mnie z złamaną ręko i we krwi
podszedł i powiedział „zabiję ich. Tak
jak zabito naszych rodziców. BĘDĄ BŁAGALI O ŻYCIĘ!”
Na szczęście
złapali go myśląc że to on mnie pobił. Szybko wytłumaczyłem że to nie jego
wina, ale i tak poprosiłem by go nie spuszczali z oczu. Na drugi dzień
przyszedł do mnie do szpitala i powiedział:
-nie zostawisz mnie, prawda? W zamian ja
obiecuje że będę cię chronił, zawszę!
-Nie chcę tego, nie potrzebuję Nicolas. Ja chcę
normalnego brata. Co mi po twoich bójkach jak kiedyś cię za to zamkną?
-TO CO MAM ZROBIĆ?!
Zaczął
płakać. W tedy zrozumiałem że z jego psychiki jest jedynie sito. Mścił się na
wszystkich za naszych rodziców. Bał się utraty mnie.
No i 3
miesiące potem przyjechali nasi „nowi rodzice”. Zawołano nas do gabinetu
Korcińskiej nie mówiąc po co. Podejrzewałem, że znów coś nabroił. Myliłem się.
W nim
czekali na nas Richard i jego była żona Klara. Gdy wytłumaczono nam po co oni
przyjechali Nicolas się wściekł. Nie chciał nowych rodziców, wiedziałem o tym
od dawna, ale nie odzywał się.
-Hej! Ja jestem Richard a to moja żona Klara. Mamy
dwójkę synów. 10 letniego Louisa i 11 letniego Lucasa… A wy to Niel lat 11 i
Nicolas lat 13, zgadza się?
-Tak – odpowiedziałem.
-O to ty jesteś Niel?
-Tak.
-Czy są państwo pewni że chcą akurat tą dwójkę?
-Oczywiście. Wiemy o chorobie Nicolasa mimo to
jesteśmy pewni że nauczymy go panowania nad sobą. W końcu moja żona to
psycholog. Będą pod ciągłą opieką.
-Rozumiem. Pani również wyraża zgodę?
-Naturalnie.
Przygarnęli
nas w co nie mogliśmy uwierzyć. Pomogła mojemu bratu lecz pół roku po wzięciu
nas, zmarła na białaczkę. Mimo że na początku broił to nas nie odesłali. W tedy
brat mi obiecał, iż nigdy nie będzie się bił z byle pretekstu i zapanuje nad
sobą. Dotrzymał obietnicy jednak… Wiem że codziennie w nocy wychodzi do swojego
gangu i wymierzają sprawiedliwość. On jest ich asem ale nie bije się. Dopiero
gdy jest konieczność. Więc w sumie dotrzymał słowa.
-To dlatego
jest ciągle senny? – spytała zaciekawiona Lila.
-Dokładnie.
Ta jego choroba to napady złości niekontrolowane. Podejdź a zaliczysz
sierpowego.
-To co teraz
zrobimy? – dziewczyna podeszła do okna to co zobaczyła przeraziło ją.
-Co jest?
CZEKAJ!
Dziewczyna
wybiegła i krzyknęła.
-STÓJ BO GO
ZABIJESZ!
W oddali
widać było nadjeżdżający samochód. Nikt jednak nie zwracał na to uwagi.
Chłopak
zawahał się słysząc głos Lily. Trzymał pięść w powietrzu a tuż pod nim leżał na
pół przytomny Lucas.
-No uderz.
Skończmy to co zaczęliśmy – podjudzał go.
Samochód
gwałtownie stanął. Wybiegł z niego Richard i zaraz po nim Gabriela zakrywająca
usta rękoma.
Chłopak
uderzył brata nim ojczym zdążył krzyknąć by tego nie robił. Lucas stracił
przytomność.
On nie mógł… umrzeć, prawda?! Pomyślała dziewczyna zdezorientowana.
*Bracia N – w skrócie „Niel i Nicolas”
~LilaSam~
Jej wspaniały rozdział. Świetny rozdział( jak zawsze). Czekam z nie cierpliwością
OdpowiedzUsuńna dalsze losy bohaterów. ^^
Jak dam radę to jutro dodam ;)
UsuńFajnie by było. Bardzo mi się podoba ta historia. Zawsze jest wiele emocji, tylko czasem myle braci.^^
OdpowiedzUsuńCiesze się że się podoba ^^ Dobrze to wiedzieć ^^ Dzięki temu mam chęć pisać te dodatkowe historie do tego :) Rozdział nowy dodany ;) A co do mylenia braci, uwierz że nawet mi na początku się mylili xD
Usuń