czwartek, 26 marca 2015

Prince of Blood cz.1

Rozdział 1Przeszłość i Pakt



    Pewnego słonecznego popołudnia w domu na przedmieściach, matka z córką szykowały kolację dla brata i ojca, którzy mieli dziś wrócić ze Szwecji. Ojciec Kate – dziesięcioletniej dziewczynki – był na wyjeździe służbowym, a Joel – jego osiemnastoletni letni syn – był odwiedzić swoją biologiczną matkę. Nalegała ona na spotkanie z synem, gdyż obchodził on swoje osiemnaste urodziny dwa tygodnie temu, więc chciała dać mu prezent. Mieszkają zbyt daleko od siebie, by móc się widywać częściej niż dwa razy w roku. Chłopak mieszkał u matki przez trzy dni i miał wrócić wraz z ojcem do domu.

    Na tę cześć w domu czekała ich pyszna kolacja. Wszystko byłoby pięknie, ładnie, gdyby nie nagły dzwonek do drzwi. Matka odłożyła ścierkę na szafkę i ruszyła w kierunku drzwi. Mała Kate niezbyt lubiła obcych ludzi. Bała się dzwonków do drzwi i tym podobnych rzeczy. Kiedyś w ich okolicy grasował gang, ale policja ich schwytała. Od tamtej pory dziewczyna boi się, że oni mogą wrócić.

    Matka kiwnęła ręką, by dziewczynka poszła na górę. Sama otworzyła drzwi. Po drugiej stronie stał brudny od błota i zakapturzony nastolatek, na oko kobiety mógł mieć z osiemnaście lat. Obok niego stał również zakapturzony chłopczyk. Kobieta się zdziwiła.

    –Tak słucham, w czym mogę pomóc? – spytała, blokując drogę.

    – Błąkamy się z bratem od paru dni. Jest głodny. Każdy nam odmawia. Prosimy tylko o kawałek chleba. – Ukłonił się przed nią.

    Kobieta nie bardzo wiedziała, jak ma zareagować. Przed nią stało dziecko w wieku jej własnych córek. Po chwili namysłu wpuściła ich.

    – Proszę. Dam wam ciepłej herbaty i coś do zjedzenia. – Kobieta zostawiła otwarte drzwi, a sama poszła do kuchni.

    – Dziękujemy pani bardzo. Wchodź mło... bracie.

    Gospodyni zdziwiła się, że nastolatek nagle urwał w połowie zdanie. Chłopczyk wyglądał, jakby był przerażony, bo ani się nie odzywał, ani nie wykazywał zainteresowania.

    – Przepraszam za niego, ale nie często bywamy w domach – powiedział starszy.

    – Rozumiem. Może jakieś schronisko – zaproponowała.

    – Zamkną nas w sierocińcu czy innym takim – zaprotestował.

    – No tak. 
    
    Kobieta podała herbatę i chleb obłożony pomidorem.

    – Smacznego.

    – Hm, na pewno. Bracie... 

    Kiwnął do niego. Chłopczyk wstał i ruszył w kierunku schodów. Kobieta nie widziała tego, bo była odwrócona plecami do gości.

    Dziewczynka słysząc łomot na dole, chciała zejść, ale za bardzo się bała. Podeszła do schodów, gdy nagle zobaczyła chłopaka idącego w jej kierunku. Spanikowała i chciała schować się w pokoju, ten jednak był szybszy od niej. Zagrodził jej drogę, stojąc w progu. Dziewczynka upadła na podłogę. Młodzieniec syknął pod nosem i chwycił mocno Kate. Ruszył wąskim korytarzem na końcu którego znajdowało się okno. Rozbił szybę mocnym kopem. Wziął do wolnej ręki kawałek szkła, w drugiej nadal trzymając ofiarę. Zrobił nacięcie na jej ręce i wyrzucił szkło. Potem to już tylko sekunda, a Kate znalazła się na zewnątrz domu...

    Nie wiedząc kiedy, dziewczynka była już w głębi lasu. Rozglądała się nerwowo, leżąc na ziemi. Nad nią stał tajemniczy chłopiec, a w oddali słychać było wilcze wycie. Przełknęła głośno ślinę, gdy zobaczyła pomiędzy nogami chłopaka, biegnącego w ich kierunku wilka. Był ogromny i szary z oczami złotymi. Będąc już raptem metr od nich, chłopak zrobił obrót i uderzył zwierzę z taką siłą, że to wbiło się w drzewo po jej prawej stronie. Nie mogła uwierzyć w to, co widzi. 

    Chłopiec pociągnął ją za sobą i byli znów kawałek od zwierzęcia. On kucnął i chwycił pierwszy lepszy patyk. Zwiesił głowę nisko tak, że prawa noga zakrywała część twarzy a druga noga, kolanem dotykała ziemi. 

    Modli się? Pomyślała. 

    Wilk znów biegł w ich kierunku, gdy dziewczyna widziała, że jej towarzysz nie reaguje, postanowiła uciekać. Będą odwróconą plecami do zwierzyny, usłyszała skowyt i po chwili coś przeleciało nad jej głową lądując kilka metrów przed nią. Upadła na ziemię i zakryła usta rękoma. Wilk miał ranę od ostrza i powoli umierał. Spojrzała się na chłopaka ten rzucił na ziemię sztylet. Spojrzał się oczami krwistymi na dziewczynę. Nawet będąc tak zakapturzonym, nie dał rady ukryć tych oczu. Podszedł do niej szybkim krokiem biorąc po drodze kamień. Chwycił dziewczynkę i uderzył w głowę.


*dzwoni dzwonek budzika*

    Dziewczyna wyłączyła go ręką i spojrzała na telefon, przegarniając włosy z twarzy.

    – O cholera! Już ósma! Zaspałam.

    Wstała szybko i zaczęła pospiesznie ubierać spodnie dżinsowe, bluzkę i na to bluzę. Zbiegła na dół a tam czekał na nią ojciec. Pokazał do niej kluczyki od auta.

    – Skąd wiedziałeś? – spytała.

    – Bo zawsze robisz swemu wspaniałemu ojcu śniadanko – powiedział żartobliwie.

    – No tak... Przepraszam.

    – Dobrze. Chodźmy, bo jest po ósmej. 

    Chwycił marynarkę i wyszedł z domu. Kate wyszła zaraz za nim zamykając drzwi.

    W aucie panowała lekko napięta atmosfera. Stał już na parkingu pod szkołą.

    – Wiesz, muszę jech...

    – Wiem. Rozumiem. Musisz na siebie uważać w każdym razie – powiedziała, udając, że wszystko jest okej.

    – Oczywiście, słonko – zaśmiał się.

    – Pomyliłeś córki... – stwierdziła.

    – Co? – spytał poddenerwowany.

    – Nieważne.

    Wyszła pospiesznie z auta.

    – Poczekaj!

    – Spóźnię się, bezpiecznej podróży – krzyknęła i pobiegła do szkoły.

    – Zawsze ten sam błąd. Chryste... – powiedział do siebie w aucie.

    Dzień w szkole minął jej dość spokojnie. Nikt się do niej nie zbliżał od czasu wypadku. Uważali ją za dziwną. Sama nie rozumiała dlaczego, ale chyba w każdej szkole jest ktoś odmienny? Tak sobie to tłumaczyła.

    Po szkole poszła do szpitala oddać krew. Robiła tak od pewnego czasu. Zamiast się okaleczać, wolała przysłużyć się komuś. Wszyscy się dziwili, że po tym wszystkim była w stanie normalnie funkcjonować. Psycholog badający ją, stwierdził, że z jej psychiką jest jak najbardziej wszystko w porządku. Jak dziesięciolatka mogła przeżyć to bez większej traumy?

    
    W szpitalu w tym samym czasie...

    Do gabinetu lekarskiego wparował młody chłopak w okularach przeciw słonecznych i kapturze na głowie.

    – Jezu! Przestraszyłeś mnie... Shin? – Doktor nie był pewien, czy rozmawia z osobą.

    – Tak, tak...

    – Co cię sprowadza? Wiesz, że dostawa dopiero za dwa dni...

    – Do rzeczy, kto oddawał tą krew? – Rzucił pustą torebką po krwi.

    – Zabierz to! Będę miał problemy, jak ktoś zobaczy.

    – Odpowiadaj! – Schował torebkę i ręce do kieszeni bluzy.

    Mężczyzna sprawdzał w swoim dzienniku.

    – To krew... Kate Drasser. Po co ci to wiedzieć? Chyba nie chcesz...

    – Tak, chcę. Oddaje krew systematycznie?

    – No tak, ale... – nagle rozmowę przerwał telefon. Doktor odebrał i przeprosił Shina. Musiał wyjść do pacjenta.

    Chłopak po chwili sam wyszedł z gabinetu, a na korytarzu uderzył go zapach świeżej krwi. Ten zapach był mu bardzo znajomy. Spojrzał na korytarz przed sobą i zobaczył dziewczynę idącą w jego stronę. Gdy była tuż przy nim i miała go wyminąć, chłopak zatrzymał ją ręką.

    – Co jest? – spytała.

    – Ty jesteś Kate?

    – Ta, znamy się? – zdziwiła się.

    – Zawsze możemy. A teraz chodź ze mną na sekundę.

    Zaciągnął dziewczynę do gabinetu, z którego przed chwilą sam wyszedł. Po lewej stronie była szafka, na której stały butelki, leki i jakieś przyrządy medyczne. Złapał za coś ostrego i naciął wnętrze dłoni Kate. Chciała się wyszarpnąć, ale jego uścisk był niewiarygodnie silny.

    – Puszczaj! Co ty robisz?! – krzyknęła.

    Odłożył narzędzie i podłożył pod kapiącą krew szklankę. Zdusił rękę dziewczyny, przez co krew zaczęła płynąc intensywniej. Ból również był bardziej odczuwalny. Po chwili puścił ją i wziął szklankę, powąchał, po czym się napił. Dziewczynę zemdliło ze strachu jak i tego, że on piję krew. Jej krew. Gdy wypił do dna, odłożył z trzaskiem szklankę i powiedział:

    – Tak, to jest to!

    – Ha? – przeraziła się.

    – Twoja krew jest doskonała. Dzięki niej mogę nie jeść przez tydzień lub więcej – śmiał się od ucha do ucha.

    – Świr... – Chciała uciec, ale nie pozwolił jej na to.

    – Podpiszmy pakt, co ty na to? – spytał już opanowany.

    – Pa... co? – zainteresowała się.

    – No P.A.K.T. Ja będę twym aniołem stróżem, bronił przed różnymi rzeczami i takimi tam, a ty w ramach wynagrodzenia za dozgonną ochronę, będziesz mym pokarmem.

    – POKARMEM?! 

    – Tak. Ach, ludzie są taacy nie kumaci. Jestem wampirem, naturalnie.

    – Przestań żartować! Wychodzę. 

    Chwyciła za klamkę i wyszła na korytarz. W sumie takie nadprzyrodzone rzeczy już ją nie dziwiły od siedem lat. Wyszedł za nią. Na korytarzu stał znajomy lekarz.

    – Shin? Co się dzieje? – Nagle zauważył, że dziewczyna, za którą wybiegł, to Kate.

    – Ależ nic. – Objął ją ramieniem. – Ja po prostu znalazłem dziewczynę – wskazał na nią palcem drugiej ręki.

    Kate zrobiła duże oczy ze zdziwienia i lekko się zarumieniła. Ale z drugiej strony wiedziała, co mu tak na prawdę siedzi w głowie.

    – A...Ale jak to? – nie wierzył lekarz.

    – No nieważne. Chodź odwiozę cię do domu, by ci się COŚ nie stało. – Złapał ją za lewą rękę i pociągnął do wyjścia.

    Gdy byli przed szpitalem i zobaczyła jego auto, zamarła. Porsche koloru niebieskiego. Ewidentnie chłopak miał kasę.

    – Wsiadaj. – Otworzył drzwi.

    Dziewczyna z wahaniem wsiadła. Sekundę po niej już chłopak siedział. Wzdrygnęła się.

    – Spoko, jadłem pięć dni temu. Dzięki twojej krwi powinienem wytrzymać przeszło tydzień. – Ruszył samochodem i uśmiał się pod nosem. Kate to zdziwiło.

    – Mam uwierzyć, że jesteś wampirem? – spytała.

    – Yep. Nazywam się Shin, mam dziewiętnaście lat, mieszkam w posiadłości ojca. Starczy informacji o mnie, teraz ty – to zdanie powiedział tak szybko, że dziewczyna przez chwilę nie ogarniała.

    – Nie pytałam o... – pstryknął ją w ucho.

    – Ale ja pytam, więc? – Uśmiechnął się.

    Dziewczyna postanowiła pobawić się w jego grę. Zdjęła mu okulary.
    
    – Co robisz? Jak chcesz mnie pocałować, trzeba było mówić, bo w trasie ciężko będzie... – zażartował.

    – Nie! Po prostu chcesz wiedzieć coś o mnie.

    – No i?

    – No i nie skończyłeś wzmianek o sobie. Ja nawet nie wiem, jak ty wyglądasz – powiedziała.

    – Jak człowiek, a nim nie jestem – znów zażartował.

    – Śmieszne – powiedziała sarkastycznie. – Mój ojciec dziś wyjechał, jestem sama. Mam na imię Kate, co już wiesz, i mam siedemnaście lat. Starczy?

    – Hm, nie. Gdzie mieszkasz?

    Syknęła. No fakt, w końcu odwozi mnie do domu. Pomyślała.

    Podała mu ulice i już po pięciu minutach byli na miejscu. Nim dziewczyna wysiadła, Shin ją zatrzymał.

    – Co? – spytała.

    – Numer telefonu by się zdał – powiedział, trzymając telefon w dłoni.

    – Prześladowcą jesteś. 

    Podała mu go. Wyciągnął jej telefon z kieszeni i zapisał w nim swój numer.

    – Nie prosiłam o niego... – przypomniała mu.

    – Gdybyś potrzebowała pomocy, dzwoń. I tak lenie się w domu dwadzieścia cztery na dobę. – Oddał jej telefon.

    – A szkoła? – zaciekawiła się.

    – Nie mam. Na co mi ona? – spytał sarkastycznie.

    – Masz dziewiętnaście, już skończyłeś naukę? – nie dowierzała.

    – Powiedzmy. – Dziewczyna zobaczyła, że chłopak nie chcę gadać na ten temat. Miała już wychodzić, gdy: – Nie chodzę, bo ludzie dziwnie reagują na mój wygląd. Dlatego noszę okulary i kaptur. Im mniej ludzi widzi mój wygląd, tym więcej ich chodzi po tej ziemi. Swoją drogą... – Zdjął kaptur. – Patrz na mnie. Co czujesz? – Chwycił ją za rękę.

    – Niezręczną sytuację, bo gapisz się mi prosto w oczy. – Przymrużyła powieki.

    – No ok...

    – Wejdziesz? – spytała wstydliwie.

    – Skoro chcesz – powiedział i już wysiadał.

    Czy on czekał na zaproszenie? Denerwujący typek.

    Wysiadła za nim i poszła przodem. Otworzyła drzwi i weszła do środka. Usiadł na sofie.

    – Chcesz coś? Choć czekaj... Ty w ogóle coś jesz, pijesz? – zakpiła.

    – Oczywiście, nie rób ze mnie bestię mroku! – Pojawił się koło niej i uderzył ją w czoło. – Powiem ci, że zgłodniałem.

    – Mówiłeś że... – zaczęła lekko przestraszona.

    – O widzę, że przyzwyczajasz się do myśli, że jesteś mym pokarmem. – Przytulił ją, będąc za nią.

    – Nic takiego nie mówiłam. – Wyrwała się spod jego uścisku.
    
    – Dobra, wpadnę jutro. – Wyszedł z domu, co wprawiło w dziwienie Kate.

    Co ma się zdarzyć jutro? Chwila. Przecież on dziś pił moją krew. To dlatego się zaśmiał w aucie. I niby czuje się pełen po niej, kłamca. Ale czemu się wściekam? Nie mogę być rozczarowana tym, że nie jestem wyjątkowa. Głupia ja! Za dużo myślisz. Idę spać, muszę zapomnieć...


    Ciąg dalszy nastąpi...






~awenaqueen~


4 komentarze:

  1. Jak zawsze wspanialy rozdział. Zapowiada się mega ciekawie. :)

    OdpowiedzUsuń
  2. Wampirkii~ Kocham wampirkii~ I Ciebie też już kocham bo piszesz o wampirkach~ Aww~! Masło
    Świetny rozdział :3 Czekam na szybkiego nexta ^^
    Pozderkii~ ;3

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Hahaha czyli tamte opki ci się nie podobały *ranisz* XDDD
      Zaczynam właśnie pisać 2 rozdz

      Usuń
    2. Podobały się! Oczywiście że się podobały! Tylko tak jakoś... Tu krew piją *-*

      Usuń