Conrad obudził się bladym świtem. Był cały zdrętwiały, czuł się gorzej niż jak spał związany na krześle. Podparł się łokciem i patrzył czy reszta wstała. Zobaczył że Diana i Cama śpią, ale brakuje Elviry.
- Gdzie ona się szwenda? Laski wstajemy. Musimy iść dalej - szturchnął każdą by wstały.
Przebudziły się i przetarły oczy, po chwili zaczęli zbierać swoje rzeczy.
- A gdzie Elvi? - spytała Cama.
- Diabli wiedzą - odpowiedział naburmuszony chłopak.
- Pójdę jej poszukać - powiedziała Cama.
Dziewczyna ruszyła w las.
- Tylko nie oddalaj się zbytnio! - krzyknął.
- OKE!
Dziewczyna doszła do pewnego punktu, gdzie coś kapnęło jej na policzek.
- Kurwa! Jebane ptaki! - przetarła chusteczką policzek, ale to nie było to, co myślała.
Odrzuciła chusteczkę natychmiast, zobaczywszy krew.
- C...co jest?!
Spojrzała się w górę. Na jednej z gałęzi wisiały wnętrzności człowieka. Dziewczyna zaczęła krzyczeć. Natychmiast usłyszeli to pozostali i pobiegli w kierunku Camy.
- Co się stało?! Czemu krzyczałaś?
Dziewczyna nie spojrzała na nich tylko płacząc wskazała palcem na gałąź. Spojrzeli tam. To co zobaczyli sprawiło, że Diana zwymiotowała, a Conrad przełknął ślinę.
- I my tu nocowaliś... - zaczął.
- Myślicie, że to należy do Elvi?! - powiedziała zapłakana i przerażona Camila.
- Co ty chrzanisz! Na pewno jej nic nie jest! - sam chłopak zaczął wątpić czy to aby na pewno nie jest Elviry.
- To kara że zostawiliśmy Claire umierającą - powiedziała ze łzami w oczach Diana.
Zapadła niezręczna cisza. Każdemu przemknęło to samo przez myśl. Nagle tę cisze przerwał dźwięk nadjeżdżającego auta. Wszyscy pobiegli w kierunku szosy. Wbiegli na ulice przez co o mało nie spowodowali wypadku.
- Zwariowaliście?! - krzyknął oburzony kierowca.
- Błagam! Niech pan nas zabierze to pobliskiego miasta! - prosił Conrad.
- Co? - zdziwił się.
- Nasz autokar się rozbił musimy zadzwonić, a tu nie ma zasięgu!
- No nie ma... Dobra wsiadajcie - powiedział nadal nie ufnie mężczyzna.
Pobliskie miasteczko...
- Udało nam się? - spytała zadowolona Diana.
- Co ty taka ucieszona?! Mam ci przypomnieć, że znaleźliśmy czyjeś flaki?! - oburzyła się Cama.
- Przestańcie. Musimy zadzwonić na policje.
Chłopak wszedł do sklepu i wyjaśnił swój problem, a ekspedientka nie wahała się i zadzwoniła na policję. Po około trzydziestu minutach policja była na miejscu. Przesłuchali ocalałych, ale ci nie wspomnieli nic o Claire. Obok sklepu był mały pensjonat, gdzie mogli się zatrzymać do czasu przyjazdu ich rodziców. Pod wieczór przyjechała zdenerwowana matka Claire wraz z jej siostrą. Elizabeth rozpoznała znajomych z klasy siostry siedzących przy oknie. Szybko do nich podeszła wraz z matką.
- Boże gdzie jest Claire?! - spytała przerażona matka.
- My nie wiemy - powiedziała bez wahania Cama.
- Jak to nie wiecie? - zdziwiła się Elizabeth.
- No tak to. Ocalała tyko nasza... trójka. Bo Elvi zaginęła.
Nagle do pensjonatu weszli dwaj policjanci.
- Wiecie coś? - spytała matka.
- Tak... Prowadzimy dochodzenie.
- Jakie?!
- Znaleźliśmy rozszarpane ciało dziewczyny. Obecnie ustalamy jej tożsamość - powiedzieli zwieszając głowę.
- Kurwa wiedziałam, że to jej... - powiedziała cicho Cama.
- Znaleźliśmy też ten autokar. Był pusty - stwierdzili zdziwieni.
- BO CI PSYCHOLE ICH POCHOWALI! Powiedzieli, że żyje nas dziesięciu! - wściekła się Camila.
- Jacy psychole? - spytał policjant.
- Przetrzymywali nas w piwnicy! - dodała.
- To kłamstwa - do rozmowy włączył się Alex. Za nim do budynku weszła Jess z uśmiechem na twarzy.
- To oni... - powiedziała niepewnie Camila.
- Jest pani pewna? - jednak dziewczyna nie odpowiedziała - czy państwo przetrzymywali uczniów?
- Nie. Zapewniliśmy im tylko dach nad głową. Żadnej piwnicy nie było - odpowiedział krzyżując ręce na torsie.
- GÓWNO PRAWDA! Claire traktowali wyjątkowo! Nawet pozwolili się jej wykąpać! - oburzyła się.
- CLAIRE? Mówiłaś, że... - zdziwiła się Elizabeth.
- Nieważne! - usiadła z powrotem.
- Ważne! Gdzie moja cór...
- Kolejne kłamstwo. Nie było nikogo prócz tejże trójki obecnych tutaj - powiedział Alex.
- Co...co pan pierdoli?! Było nas sześcioro... GDZIE JEST ANGELA?! - krzyknęła Cama. Za ramię złapał ją Conrad, by się uspokoiła.
- Nie wiem o czym ty dziecko mówisz
- Będziemy musieli pana wziąć na przesłuchanie...
- Nie trzeba! Alex witaj - do mężczyzny podszedł funkcjonariusz, który dopiero co wszedł i się z nim przywitał - Alex jest byłym detektywem, więc mogę za niego poręczyć. O Jessico całuję rączki.
KURWA CO TO ZA UKŁAD?! pomyślałam Cama.
- Jesteś pewien?
- Tak, tak. A wam za składanie fałszywych zeznań grozi...
- Nie kłamiemy. - wtrącił się Conrad.
Po chwili policjanci zaprowadzili nastolatków do radiowozu. Zabrali ich na przesłuchanie. Przed pensjonatem wciąż stali Alex i Jess.
- Dobrze robimy prawda? - spytała niepewnie.
- Mnie nie pytaj. Powinnaś lepiej zbadać dziewuchę, to teraz nie byłoby tych komplikacji.
- Boże, ona rozszarpała tę dziewczynę na kawałeczki.
- Akira też zabił, więc co się dziwisz? Ale przynajmniej to nauczka i lekcja dla ciebie - powiedział opanowany.
- Jaka niby? - kobieta zwątpiła.
- Wiesz ze odmieńców nie można wpuszczać pomiędzy ludzi.
- Ach. To straszne. Na wieczność uwięzieni.
- To nie ich wina. Tylko krwi i genów.
- Myślisz, że ta matka Claire i jej siostra bliźniaczka też...? Swoją drogą nie myślałam, że ma siostrę bliźniaczkę - powiedziała.
- Kto wie. My za nich nie odpowiadamy. Ale dla ich wiadomości, ich córka umarła wraz z pozostałymi - powiedział surowo.
- Jesteś straszny...
- Nie. To ona byłaby strasznie zrozpaczona, jeśli zabiłaby rodzinę. Rozumiesz?
- To dlatego... Czyżbyś chronił ich, bo się o nich martwisz?
- Jedynym sposób ratunku dla niego było odciągnięcie go od rodziny. I nie wałkujmy tego tematu. Wracajmy. Trzeba podać leki dziewczynie - nie odpowiedział na zadane pytanie.
W domu Akiry...
Gdy weszli do środka panowała grobowa cisza. Na fotelu siedziała Claire przykryta kocem z kubkiem gorącej herbaty. Za nią siedział Akira. Jessica podeszła do dziewczyny.
- Źrenice ma lekko powiększone. Podaj leki - powiedział chłopak.
- Rozumiem - podeszła do swojego biurka - dam ci małą dawkę, bo nie wiem czy z dużą nie przesadzimy.
- Dawkę czego? - przestraszyła się.
- Leku uspokajającego - kobieta wzięła strzykawkę i podeszła do Claire.
- Co... - zwątpiła.
- Daj rękę. Jak mówiłam ten lek ci nie zaszkodzi - uśmiechnęła się pogodnie.
- Mowy nie ma - odparła.
- Posłuchaj, jeżeli chcesz żyć wśród ludzi musisz to zażyć - powiedział Alex.
- Ja i Vera też to bierzemy - to miało zachęcić Claire.
Dziewczyna odsłoniła prawą rękę spod koca. Wstrzyknięto jej dawkę. Po chwili Jessica zajrzała w jej źrenicę.
- Dobrze, pomniejszają się. Wykąpałaś się? - spytała troskliwie.
Jednak dziewczyna nie odpowiedziała. Robiła okręgi na kubku.
- Okey, odpocznij pogadamy jutro. Akira?
- Jasne. Chodź - wstał z krzesła.
Dziewczyna powędrowała za chłopakiem tym razem zabrał ją do innego pokoju mówiąc, że to od dziś będzie jej pokój.
- Czyli mam tu zostać? - zdziwiła się lekko.
- Alex cie nie wyrzuci nawet, gdyby chciał - oparł się o framugę. - W głębi ma dobre serce. Tylko nie nabroi i bierz leki.
- Idę spać - weszła do pokoju.
- Na nic innego nie liczyłem, Rose.
- Nie mów tak do mnie.
- Hai, hai. Branoc - zamknął drzwi. Wiedział, że najmniejsze spięcie z nią może spowodować agresje.
W pokoju panowały ciemności. Claire padła na łóżko i nim się spostrzegła zasnęła. Zapewne to sprawka leku.
Jednak nie działał on długo. Około godziny drugiej w nocy dziewczyna obudziła się. Wstała niczym lunatyk z łóżka i podeszła do okna. Otworzyła je szeroko i wyskoczyła przez nie...
Ciąg dalszy nastąpi...
<---Poprzedni
~LilaSam~
Świetny rozdział . Nie mogę się juz doczekać dalszej części. W twoich rozdziałach jest cos takiego co bardzo uzależnia. Nie żałuje ze zaczelam czytać twoje opowiadania. Sa świetne. Pozdrawiam i życzę weny ^^
OdpowiedzUsuńMiło mi to słyszeć ^^ *O*
UsuńTeraz niestety nie mam tyle czasu by pojawiały się regularnie rozdziały więc nie wiem kiedy pojawi się kolejny :(