poniedziałek, 30 marca 2015

Prince of Blood cz.3

Rozdział 3Łowcy i płomienie 



W autokarze każdy z kimś rozmawiał. Dziewczyna też postanowiła spytać Shina o kilka rzeczy które nie dają jej spokoju.

-Ej - szturchnęła go.
-Co?
-Kim była ta kobieta rano? - nawet się nie przedstawiła. Pomyślała.
-To Nadia. Nasz domowy lekarz. Wiesz mało ludzi wie o istnieniu wampirów a jeszcze mniej o naszej rodzinie.
-Rozumiem. Jest człowiekiem? - drążyła temat.
-Tak, ale mamy zasadę "Nie karmimy się przyjaciółmi".
-Ilu was mieszka w domu tak w ogóle?
-Trzech czasem czterech.
-Masz brata bliźniaka? - wreszcie spytała o to co najbardziej ją ciekawiło.
-Co? Czemu tak pomyślałaś? - nie przejął się.
-No bo wczoraj Mike powiedział do ciebie "Noctis".
-Aa... W pewnym sensie to bliźniak... Zaraz będziemy na miejscu - zmienił temat.
-Ok - zrozumiała że to ciężki temat.
Wysiadając z autokaru uderzyła o stojącego przed nią jak słup, Shina.
-Co tak stoisz?! - wyjrzała przed niego.
-Las... - powiedział.
-No tak... Mamy biwak... - powiedziała zdziwiona.
-Nie mówiłaś że to będzie wycieczka po lesie! - był wściekły i mówił przez zaciśnięte zęby.
-Nie pytałeś! Po za tym nie chciałam byś jechał - powiedziała obrażona i poszła przed siebie.
-Tak, tak fochaj się a ja obmyślę jak przeżyć noc w tym jebanym lesie! - syknął pod nosem.
Do zmroku zostały około 2 godziny. Chłopak przyszedł do schroniska. Zobaczył że dziewczyna siedzi przy małym ognisku. Podszedł do niej.
-Daj swój fon - powiedział nadal zły.
-Nie pytam po co, więc masz - podała mu.
-Wpisałem numer brata. Gdyby coś się mi stało dzwoń od razu do niego.
-Co? - dziewczyna chciała wziąć telefon, ale chłopak cofnął swoją rękę.
-Obiecaj mi.
-Obiecuje... - oddał jej.
Kate lekko się zmieszała. Czyżby czuł że coś się święci? Aż tak boi się lasu? Nagle dostała przebłysk z przeszłości. Chłopak zmartwił się o nią.
-Co jest?! - spytał.
-Nicc... To chwilowe.


~~~

Widziała pokój i wycinanki. Dziewczynkę z oczami które były pełne łez.  Chwile potem identyczną dziewczynkę w lesie... umierającą.


~~~

Dziewczyna zaczęła się krztusić.
-Kate co jest do cholery?! - krzyknął u kucnął przy niej. Trzymał jej twarz w obu rękach. 
-Już okey. To tylko... Dziwna ala wizja - powiedziała.
-Na pewno? - spytał zatroskany.
-Tak. Jest ok.
Chłopak puścił jej twarz. Wstał i poszedł do budynku. 
W środku zaczepił go mężczyzna. 
-Coś się stało twojej dziewczynie? - spytał.
-Nie...Jestem zajęty.
-Rozumiem - powiedział i poszedł.
Czuje od niego kłopoty. 
Po dwóch godzinach podszedł do niej siedzącej samej przy ognisku. Reszta klasy bawiła się po drugiej stronie budynku.
Dał jej butelkę wody.
-Dzięki - powiedziała.
-Co to było? Jakiś napad? - spytał.
-Nie. To znaczy czasem mam koszmary na jawie. 
-Ahhh, z tego wszystkiego zgłodniałem. Mógłbym cię kąsać ale za dużo ludzi - dziewczyna uderzyła go w brzuch.
-Jadłeś przedwczoraj.
-Uuu zapisujesz w kalendarzu? - spytał żartobliwie.
-Nie.
Ich rozmowę podsłuchiwał mężczyzna z wcześniej.
Mam cię. Pomyślał.
-Czekaj zaraz wrócę - powiedziała wstając.
-Ok.
Gdy dziewczyna zniknęła w domku Shin poczuł czyjąś obecność.
-Mam cię. Masz czelność wchodzić na te tereny - powiedział mężczyzna.
Chłopak gwałtownie wstał i odwrócił się.
-Wiedziałem że z tobą coś jest nie tak - powiedział.
-Tak, to samo mogę powiedzieć o tobie. Wyczuwam was bestię krwi za każdym razem.
-Na to mówi się Łowca.
-Haha! Dokładnie. Ja jestem kimś kogo widzisz jako ostatnią osobę przed śmiercią - wycelował pistoletem z tłumikiem w Shina - This is your END! 
Za nim pojawiła się Kate. Chłopak krzyknął:
-UCIEKAJ STĄD!
Mężczyzna odwrócił się co wykorzystał Shin. Pojawił się przy nim i uderzył z całych sił. Dziewczyna stała sparaliżowana. Złamał mężczyźnie obie nogi. Można by powiedzieć że wpadł w szał mordowania. Bała się do niego odezwać a co dopiero zbliżyć. Mężczyzna stracił przytomność. 
-SHIN! Dość! - krzyknęła.
Ocknęła go tym. Podszedł do niej i zaczął prowadzić do środka. Wszystko było by dobrze gdyby nie usłyszany przez nią strzał z broni. Spojrzała na Shina. Ten miał ogromne oczy i po chwili upadł.
-SHIN!!!!!! - klęknęła przy nim.
On zwija się z bólu na ziemi. Gdy spojrzała na mężczyznę ten umierał. Wróciła wzrokiem na chłopaka. Nie wiedziała co zrobić. Po chwili przypomniała sobie jego słowa sprzed 2 godzin "Gdyby coś się mi stało dzwoń od razu do niego". Tak też zrobiła wybrała numer Mike.
Chłopak odebrał po 4 sygnałach które były dla niej jak wieczność.
-Halo?
-Cześć to ja Kate - powiedziała.
-Skąd masz mój numer? Po cholerę do mnie...
-Shin jest ranny to dziwne, bo zwija się z bólu. To się zagoi co mam robić?! Dać mu krew, a...
-CO?! Kurwa mówiłem debilowi by nie jechał! Gdzie jesteście? Przyjadę po niego i ciebie. Musi szybko obejrzeć go Nadia.
Kate podała mu dokładny dane. Przyjechał samochodem Shina im minęło 20 minut. Jaką on musiał jechać prędkością skoro oni sami dotarli tu w 3 godziny?! Zabrał go do samochodu i kazał wsiąść Kate. Faktycznie prędkość z jaką jechał była straszna!
Zaparkował nerwowo i zaprowadził brata do środka. Położył go na sofie.
-NADIA! Szybko! - krzyknął Mike.
Kobieta wybiegła z kuchni.
-Chryste co się stało?!
-Łowca.
-Jesu! - powiedziała.
Kate widziała ranę chłopaka. Była po lewej stronie brzucha. Bladł i strasznie się pocił. 
-Kula nie przeszła na wylot. Dlatego ma takie problemy by się leczyć.
-I co teraz?! Samo leczenie bez kuli jest ciężkie! - powiedział przerażony Mike.
-Nie wiem. Muszę mu ją wyjąć w każdym bądź razie, on nie przeżyje 3 dni.
-Co?! - odezwała się Kate.
-Zamknij się bo to twoja wina! Jak on umrze to mnie ze skóry obedrą. Zachciało mu się w ochroniarza bawić! - usiadł zdenerwowany.
Dziewczyna już się nie odezwała.
-Mike musisz go zanieść do pokoju.
Tak zrobił. Przez pół nocy słychać było jego krzyki. Kate płakała do poduszki. Obwiniała się za to co się stało. Zasnęła około 4 nad ranem. Ocknęła się gdzieś po 7. Wychodząc z pokoju zaczepiła ją Nadia.
-Wstałaś?
-Tak... Co z Shinem? - spytała.
-No cóż... Jeżeli Noctis nie pojawi się na czas Shin umrze.
-Jak to?
-Shin jest za słaby by się uleczyć. Stracił sporo sił by walczyć z samą kulą. Próbował ją wypchnąć własnymi siłami no i potem ja grzebałam w ranie pomagając mu w tym.
-Udało się?! - zaciekawiła się.
-Tak. Ale tak jak mówiłam, nie ma sił by się wyleczyć i twoja krew złotko też nie pomoże - pogłaskała ją po policzku po czym odeszła.
Dziewczyna bała się.

Na dole w tym samym czasie...

-Ahh, dobrze by było by Not pojawił się natychmiast. Z minuty na minutę on słabnie - powiedziała otwierając lodówkę.
Wyciągnęła z niej torebkę z krwią i jogurt.
-Jak milczysz to myślisz. Z kolei jak myślisz to nic dobrego z tego nie wyniknie.
-Musimy obudzić Noctis'a. A żeby to zrobić musimy Shina przyprzeć do muru - powiedział bawiąc się pomarańcza.
-Ha? Mógłbyś jaśniej? - powiedziała jedząc jogurt.
-Mam pomysł i ty... nie wnikaj.
-Jak tam chcesz.

Godzinę później...

Kate siedziała na werandzie. Myślała nad tym co się dzieje w jej życiu. Nagle ktoś ją objął od tyłu.
-Co...
-Ciii. Zabieram cię na wycieczkę - szepnął jej do ucha Mike.
-Gdzie?
-Do domu płomieni - powiedział.
-Co prosz? - zdziwiła się ale już 2 sekundy później straciła przytomność. 
Obudziła się w jakiejś piwnicy gdzie była przywiązana do krzesła. Poczuła dym. Dom się pali?! Pomyślała. Chce się zemścić?! Ratunku!. To miał na myśli przez dom płomieni?!
Próbowała rozwiązać więzły, ale na próżno.

W tym samym czasie u Shina...

Do jego pokoju wparowała zdenerwowana i spanikowana Nadia.
-SHIN! Mike porwał Kate i uwięził ją w jakimś domu! Nie żartuje on go nawet podpalił. Co mam zrobić? - mówiła do śpiącego chłopaka.
On wszystko słyszał i się w nim gotowało.
Gdy wyszła z jego pokoju pojechała prosto do płonącego domu.
-Jakim cudem nikt nie widzi że się pali? -spytała.
-Zauroczyłem ich - powiedział opierając się o drzewo.
-A co jak ona umrze? Shin ci tego nie wybaczy.
-Nie obchodzi mnie to...

Nagle dziewczyna zaczęła się dusić. Usłyszała trzask na górze. To już? Zaczyna się walić... A ja robię się senna... Shin... Przepraszam... Traciła już kontakt z rzeczywistością...  Poczuła lodowate ręce dotykające jej rąk i odwiązujące sznury. Nie miała siły otworzyć oczu. Ktoś wziął ją na ręce i wyniósł z płomieni.
Kim jest ten koleś?


Ciąg dalszy nastąpi...




<---Poprzedni

*PRZEPRASZAM! Imię "MAKE" powinno być "MIKE"! Na prawdę bardzo przepraszam za ten kolosalny błąd! Jeżeli gdzieś jeszcze widzicie imię Make to jest zwyczajnie literówka :( *


~LilaSam~

Prince of Blood cz.2

Rozdział 2: Kłótnia



Budząc się dnia następnego dziewczyna pierwsze o czym pomyślała to o chłopaku-wampirze. 

To nie dorzeczne. Na pewno to był sen? W sumie od 7 lat nie ma u mnie czegoś takiego jak normalne życie. Rozmyślała leżąc w łóżku. Po chwili wstała i się przeciągnęła. Uszykowała się do szkoły i zeszła na dół coś zjeść. 
Wychodząc z domu rozglądała się nerwowo. 
Uff chyba jednak to był sen. Całe szczęście.
Dzień w szkole minął jej tak jak zwykle. Będąc już przy wyjściu słyszała piski dziewczyn. Stojąc na środku boiska zauważyła znajome auto, a o nie był oparty "model". Oślepiła ją przez chwile bijąca od niego aura zajebistości. Potrząsnęła głową by otrzeźwieć. Shin szedł w jej kierunku. Miał jak zwykle okulary przeciw słoneczne lecz zamiast bluzy miał na sobie szarą bluzkę na krótki rękaw. Czemu ją to dziwiło przecież jest lato?
Wszyscy się patrzyli do kogo on idzie. Gdy stał na przeciw niej poczuła się dziwnie. Wiedziała że w tym momencie ma na sobie wzrok ponad 200 dziewczyn. 
-No hej. Jak minął dzionek? - spytał uśmiechając się od ucha do ucha - czemu jesteś zła? Zrobiłem coś?
-UGH! Tak przyjechałeś ty... swoim autkiem i... AAAAAAA! Przykuwasz wzrok wszystkich dziewczyn w szkole.
-To źle? Po za tym mówiłem że działam tak na kobiety - zadrwił.
-Yyy nie? Mówiłeś że nie możesz się pokazywać na ulicach bo ludzie umierają! - krzyknęła.
Chłopak zakrył jej usta ręką.
-Ciii bo ktoś usłyszy, że jednak nie jestem ideałem - szepnął będąc bardzo blisko niej.
-Ha! Myślał by kto - uśmiała się szatańsko odtrącając rękę.
-Żmija. Ale ładna - powiedział.
-Tsss... Lizus.
-Jedziemy? - spytał.
-Gdzie? - zdziwiła się.
-No do mnie?
-HA????????? - przeraziła się.
-Haha! Nie w takim sensie.
Do nich podeszła znajoma z klasy Kate.
-Hej, ty jedziesz na wycieczkę? - spytała.
-Tak.. - odpowiedziała zakłopotana.
-To zbiórka jutro o 8 na boisku - odeszła.
-Okk...
-Co?? Czek... jaka wycieczka? - zdziwił się. 
-Jutro mam do Tokio. Jadę na 5 dni. Dlatego tata się o mnie nie martwił - wyjaśniła.
-Pfff nie jedziesz oczywiście - odetchnął z ulgą.
-A niby czemu? - przechyliła głowę.
-Hellow! Ja jestem odpowiedzią - pokazała na siebie.
-Tsss to tylko 5 dni nie przesadzaj.
-Ale jak będę cię chronił? Mam specjalnie jechać? - zamyślił się.
-OCZYWIŚCIE ŻE NIE! Wrócę w jednym kawałku - powiedziała.
-I tak cię nie puszczę - zaciągnął ją do samochodu.
-SAMA BYM WSIADŁA! - krzyknęła w aucie.
-Nie wątpię. Zapnij pasy - powiedział z troską.
-Nie - przełożył rękę i sprawnie ją zapiął. Dziewczyna się lekko zarumieniła. Po chwili spytała - co to za walizki? Chyba się do mnie nie wprowadzasz?!
-Pff nie. Ty do mnie - powiedział.
-Ulg... czekaj co?! - przestraszyła się.
-Haha - uśmiał się.
Chłopak grzebał w jej rzeczach i ją spakował. Gdy dziewczyna zobaczyła gdzie się zatrzymał zamarła. Otworzył jej drzwi by wysiadła. Zauważył że nie reaguje więc chciał ją wyprowadzić z auta, ale już po chwili się otrząsnęła. 
-Witamy w domu - powiedział uśmiechając się.
Gdy otworzył drzwi frontowe Kate stwierdziła że jak na posiadłość X wieku to jest całkiem nowocześnie umeblowana.
-Walizkami zajmę się za chwile - nagle na przeciw nich pojawił się mężczyzna również umięśniony i z 2 cm wyższy od Shina.
-Co to? - spytał.
-Nie co a kto. To Kate. Od dziś z nami zamieszka. A i pamiętaj że masz jej nie tykać bo jest pod moją ochroną - powiedział chłodnym tonem.
-Co proszę? Zwariowałeś? Noctis nie rób se jaj - powiedział znudzony koleś.
-Ale jestem Shinem - dziewczyna lekko się pogubiła.
To on też ma bliźniaka? Pomyślała. 
-Em... Kto to? - spytała.
-Jestem bratem księ... znaczy się Shina. Starszym należy dodać - powiedział uśmiechając się blado.
-Tak. Ma na imię Make i ma 69 lat - powiedział Shin.
-CO TY JEJ MÓWISZ W OGÓLE?! - krzyknął oburzony.
-Spoko loko ona wie.
Dziwne. Mam wrażenie jakby stał się bardziej tajemniczy i cichy przy swoim bracie. A może to tylko złudzenie i taki jest na prawdę?
Pokazał Kate pokój po czym pokłócili się o jej wyjazd. Zostawił ją w pokoju samą. Dziewczyna rozejrzała się po pomieszczeniu. Było duże, a łoże to brak słów. 
Gdy nastał nowy dzień Kate była totalnie wyspana i wstała sporo przed czasem. Na stoliku nocnym było bardzo wypasione śniadanie. Nie było przyzwyczajona do tego. W domu po śmierci matki sama musiała je przyrządzać i to dla wszystkich.
Po zjedzeniu zeszła na dół i nie wiedziała co ma zrobić. Przy niej nagle była jakaś kobieta.
-Dzień dobry. Ty musisz być Kate. Shin dużo o tobie opowiadał - serio? Przecież on mnie w ogóle nie zna. Pomyślała - szukasz czegoś? 
-Am, nie ja zaraz wychodzę - nagle zobaczyła wściekłego Shina. Usiadł na kanapie i zamknął oczy.
Podchodząc do drzwi ktoś był szybszy i je otworzył.
-Po co się spieszysz. Odwiozę cię, ale skoro chcesz... Chodźmy - powiedział smutny.
Tsss! Czemu mu współczuje! Nie jestem jego własnością.
Wsiadła do auta i zapięła pas. Podczas drogi do szkoły była głucha cisza w samochodzie. Gdy wychodziła usłyszała że drzwi kierowcy też się otworzyły.
-A ty gdzie? - spytała.
-Jadę z tobą - powiedział.
-Żartujesz?
-Nie. Koniec dyskusji - pocałował ją w czoło - nie myślałaś że zostawię cię samą. W tamtych rejonach jest dość niebezpiecznie. 
-Idę przodem - wyprysnęła. Chłopak za nią się uśmiał pod nosem.
Spaliła cegłę. Jestem pewien. Haha. Pomyślał.
W autokarze usiadł obok niej. Już wiedziała że nikt nie da jej żyć że zadaje się z takim ciachem. Jego zły humor zniknął jak ręką odjął. 

Wczorajszego wieczora...

-Nie pojedziesz z nią nie? - spytał zdenerwowany Mike.
-Muszę... Mam z nią umowę... - powiedział cicho.
-Zwariowałeś? Na tamtych terenach roi się od nich. Jesteś jedynym dziedzicem do cholery SHIN! 
-Nic mi nie będzie. Będę trzymał ją z dala od lasów.
-Przypominam ci że będąc z nim rozdzielony jesteś bezsilny! - krzyknął wściekły.
-ZAMKNIJ SIĘ! Przecież wiem. Dam sobie rade. Idę spać.

Ciąg dalszy nastąpi...



<---Poprzedni


~LilaSam~

czwartek, 26 marca 2015

Prince of Blood cz.1

Rozdział 1Przeszłość i Pakt



    Pewnego słonecznego popołudnia w domu na przedmieściach, matka z córką szykowały kolację dla brata i ojca, którzy mieli dziś wrócić ze Szwecji. Ojciec Kate – dziesięcioletniej dziewczynki – był na wyjeździe służbowym, a Joel – jego osiemnastoletni letni syn – był odwiedzić swoją biologiczną matkę. Nalegała ona na spotkanie z synem, gdyż obchodził on swoje osiemnaste urodziny dwa tygodnie temu, więc chciała dać mu prezent. Mieszkają zbyt daleko od siebie, by móc się widywać częściej niż dwa razy w roku. Chłopak mieszkał u matki przez trzy dni i miał wrócić wraz z ojcem do domu.

    Na tę cześć w domu czekała ich pyszna kolacja. Wszystko byłoby pięknie, ładnie, gdyby nie nagły dzwonek do drzwi. Matka odłożyła ścierkę na szafkę i ruszyła w kierunku drzwi. Mała Kate niezbyt lubiła obcych ludzi. Bała się dzwonków do drzwi i tym podobnych rzeczy. Kiedyś w ich okolicy grasował gang, ale policja ich schwytała. Od tamtej pory dziewczyna boi się, że oni mogą wrócić.

    Matka kiwnęła ręką, by dziewczynka poszła na górę. Sama otworzyła drzwi. Po drugiej stronie stał brudny od błota i zakapturzony nastolatek, na oko kobiety mógł mieć z osiemnaście lat. Obok niego stał również zakapturzony chłopczyk. Kobieta się zdziwiła.

    –Tak słucham, w czym mogę pomóc? – spytała, blokując drogę.

    – Błąkamy się z bratem od paru dni. Jest głodny. Każdy nam odmawia. Prosimy tylko o kawałek chleba. – Ukłonił się przed nią.

    Kobieta nie bardzo wiedziała, jak ma zareagować. Przed nią stało dziecko w wieku jej własnych córek. Po chwili namysłu wpuściła ich.

    – Proszę. Dam wam ciepłej herbaty i coś do zjedzenia. – Kobieta zostawiła otwarte drzwi, a sama poszła do kuchni.

    – Dziękujemy pani bardzo. Wchodź mło... bracie.

    Gospodyni zdziwiła się, że nastolatek nagle urwał w połowie zdanie. Chłopczyk wyglądał, jakby był przerażony, bo ani się nie odzywał, ani nie wykazywał zainteresowania.

    – Przepraszam za niego, ale nie często bywamy w domach – powiedział starszy.

    – Rozumiem. Może jakieś schronisko – zaproponowała.

    – Zamkną nas w sierocińcu czy innym takim – zaprotestował.

    – No tak. 
    
    Kobieta podała herbatę i chleb obłożony pomidorem.

    – Smacznego.

    – Hm, na pewno. Bracie... 

    Kiwnął do niego. Chłopczyk wstał i ruszył w kierunku schodów. Kobieta nie widziała tego, bo była odwrócona plecami do gości.

    Dziewczynka słysząc łomot na dole, chciała zejść, ale za bardzo się bała. Podeszła do schodów, gdy nagle zobaczyła chłopaka idącego w jej kierunku. Spanikowała i chciała schować się w pokoju, ten jednak był szybszy od niej. Zagrodził jej drogę, stojąc w progu. Dziewczynka upadła na podłogę. Młodzieniec syknął pod nosem i chwycił mocno Kate. Ruszył wąskim korytarzem na końcu którego znajdowało się okno. Rozbił szybę mocnym kopem. Wziął do wolnej ręki kawałek szkła, w drugiej nadal trzymając ofiarę. Zrobił nacięcie na jej ręce i wyrzucił szkło. Potem to już tylko sekunda, a Kate znalazła się na zewnątrz domu...

    Nie wiedząc kiedy, dziewczynka była już w głębi lasu. Rozglądała się nerwowo, leżąc na ziemi. Nad nią stał tajemniczy chłopiec, a w oddali słychać było wilcze wycie. Przełknęła głośno ślinę, gdy zobaczyła pomiędzy nogami chłopaka, biegnącego w ich kierunku wilka. Był ogromny i szary z oczami złotymi. Będąc już raptem metr od nich, chłopak zrobił obrót i uderzył zwierzę z taką siłą, że to wbiło się w drzewo po jej prawej stronie. Nie mogła uwierzyć w to, co widzi. 

    Chłopiec pociągnął ją za sobą i byli znów kawałek od zwierzęcia. On kucnął i chwycił pierwszy lepszy patyk. Zwiesił głowę nisko tak, że prawa noga zakrywała część twarzy a druga noga, kolanem dotykała ziemi. 

    Modli się? Pomyślała. 

    Wilk znów biegł w ich kierunku, gdy dziewczyna widziała, że jej towarzysz nie reaguje, postanowiła uciekać. Będą odwróconą plecami do zwierzyny, usłyszała skowyt i po chwili coś przeleciało nad jej głową lądując kilka metrów przed nią. Upadła na ziemię i zakryła usta rękoma. Wilk miał ranę od ostrza i powoli umierał. Spojrzała się na chłopaka ten rzucił na ziemię sztylet. Spojrzał się oczami krwistymi na dziewczynę. Nawet będąc tak zakapturzonym, nie dał rady ukryć tych oczu. Podszedł do niej szybkim krokiem biorąc po drodze kamień. Chwycił dziewczynkę i uderzył w głowę.


*dzwoni dzwonek budzika*

    Dziewczyna wyłączyła go ręką i spojrzała na telefon, przegarniając włosy z twarzy.

    – O cholera! Już ósma! Zaspałam.

    Wstała szybko i zaczęła pospiesznie ubierać spodnie dżinsowe, bluzkę i na to bluzę. Zbiegła na dół a tam czekał na nią ojciec. Pokazał do niej kluczyki od auta.

    – Skąd wiedziałeś? – spytała.

    – Bo zawsze robisz swemu wspaniałemu ojcu śniadanko – powiedział żartobliwie.

    – No tak... Przepraszam.

    – Dobrze. Chodźmy, bo jest po ósmej. 

    Chwycił marynarkę i wyszedł z domu. Kate wyszła zaraz za nim zamykając drzwi.

    W aucie panowała lekko napięta atmosfera. Stał już na parkingu pod szkołą.

    – Wiesz, muszę jech...

    – Wiem. Rozumiem. Musisz na siebie uważać w każdym razie – powiedziała, udając, że wszystko jest okej.

    – Oczywiście, słonko – zaśmiał się.

    – Pomyliłeś córki... – stwierdziła.

    – Co? – spytał poddenerwowany.

    – Nieważne.

    Wyszła pospiesznie z auta.

    – Poczekaj!

    – Spóźnię się, bezpiecznej podróży – krzyknęła i pobiegła do szkoły.

    – Zawsze ten sam błąd. Chryste... – powiedział do siebie w aucie.

    Dzień w szkole minął jej dość spokojnie. Nikt się do niej nie zbliżał od czasu wypadku. Uważali ją za dziwną. Sama nie rozumiała dlaczego, ale chyba w każdej szkole jest ktoś odmienny? Tak sobie to tłumaczyła.

    Po szkole poszła do szpitala oddać krew. Robiła tak od pewnego czasu. Zamiast się okaleczać, wolała przysłużyć się komuś. Wszyscy się dziwili, że po tym wszystkim była w stanie normalnie funkcjonować. Psycholog badający ją, stwierdził, że z jej psychiką jest jak najbardziej wszystko w porządku. Jak dziesięciolatka mogła przeżyć to bez większej traumy?

    
    W szpitalu w tym samym czasie...

    Do gabinetu lekarskiego wparował młody chłopak w okularach przeciw słonecznych i kapturze na głowie.

    – Jezu! Przestraszyłeś mnie... Shin? – Doktor nie był pewien, czy rozmawia z osobą.

    – Tak, tak...

    – Co cię sprowadza? Wiesz, że dostawa dopiero za dwa dni...

    – Do rzeczy, kto oddawał tą krew? – Rzucił pustą torebką po krwi.

    – Zabierz to! Będę miał problemy, jak ktoś zobaczy.

    – Odpowiadaj! – Schował torebkę i ręce do kieszeni bluzy.

    Mężczyzna sprawdzał w swoim dzienniku.

    – To krew... Kate Drasser. Po co ci to wiedzieć? Chyba nie chcesz...

    – Tak, chcę. Oddaje krew systematycznie?

    – No tak, ale... – nagle rozmowę przerwał telefon. Doktor odebrał i przeprosił Shina. Musiał wyjść do pacjenta.

    Chłopak po chwili sam wyszedł z gabinetu, a na korytarzu uderzył go zapach świeżej krwi. Ten zapach był mu bardzo znajomy. Spojrzał na korytarz przed sobą i zobaczył dziewczynę idącą w jego stronę. Gdy była tuż przy nim i miała go wyminąć, chłopak zatrzymał ją ręką.

    – Co jest? – spytała.

    – Ty jesteś Kate?

    – Ta, znamy się? – zdziwiła się.

    – Zawsze możemy. A teraz chodź ze mną na sekundę.

    Zaciągnął dziewczynę do gabinetu, z którego przed chwilą sam wyszedł. Po lewej stronie była szafka, na której stały butelki, leki i jakieś przyrządy medyczne. Złapał za coś ostrego i naciął wnętrze dłoni Kate. Chciała się wyszarpnąć, ale jego uścisk był niewiarygodnie silny.

    – Puszczaj! Co ty robisz?! – krzyknęła.

    Odłożył narzędzie i podłożył pod kapiącą krew szklankę. Zdusił rękę dziewczyny, przez co krew zaczęła płynąc intensywniej. Ból również był bardziej odczuwalny. Po chwili puścił ją i wziął szklankę, powąchał, po czym się napił. Dziewczynę zemdliło ze strachu jak i tego, że on piję krew. Jej krew. Gdy wypił do dna, odłożył z trzaskiem szklankę i powiedział:

    – Tak, to jest to!

    – Ha? – przeraziła się.

    – Twoja krew jest doskonała. Dzięki niej mogę nie jeść przez tydzień lub więcej – śmiał się od ucha do ucha.

    – Świr... – Chciała uciec, ale nie pozwolił jej na to.

    – Podpiszmy pakt, co ty na to? – spytał już opanowany.

    – Pa... co? – zainteresowała się.

    – No P.A.K.T. Ja będę twym aniołem stróżem, bronił przed różnymi rzeczami i takimi tam, a ty w ramach wynagrodzenia za dozgonną ochronę, będziesz mym pokarmem.

    – POKARMEM?! 

    – Tak. Ach, ludzie są taacy nie kumaci. Jestem wampirem, naturalnie.

    – Przestań żartować! Wychodzę. 

    Chwyciła za klamkę i wyszła na korytarz. W sumie takie nadprzyrodzone rzeczy już ją nie dziwiły od siedem lat. Wyszedł za nią. Na korytarzu stał znajomy lekarz.

    – Shin? Co się dzieje? – Nagle zauważył, że dziewczyna, za którą wybiegł, to Kate.

    – Ależ nic. – Objął ją ramieniem. – Ja po prostu znalazłem dziewczynę – wskazał na nią palcem drugiej ręki.

    Kate zrobiła duże oczy ze zdziwienia i lekko się zarumieniła. Ale z drugiej strony wiedziała, co mu tak na prawdę siedzi w głowie.

    – A...Ale jak to? – nie wierzył lekarz.

    – No nieważne. Chodź odwiozę cię do domu, by ci się COŚ nie stało. – Złapał ją za lewą rękę i pociągnął do wyjścia.

    Gdy byli przed szpitalem i zobaczyła jego auto, zamarła. Porsche koloru niebieskiego. Ewidentnie chłopak miał kasę.

    – Wsiadaj. – Otworzył drzwi.

    Dziewczyna z wahaniem wsiadła. Sekundę po niej już chłopak siedział. Wzdrygnęła się.

    – Spoko, jadłem pięć dni temu. Dzięki twojej krwi powinienem wytrzymać przeszło tydzień. – Ruszył samochodem i uśmiał się pod nosem. Kate to zdziwiło.

    – Mam uwierzyć, że jesteś wampirem? – spytała.

    – Yep. Nazywam się Shin, mam dziewiętnaście lat, mieszkam w posiadłości ojca. Starczy informacji o mnie, teraz ty – to zdanie powiedział tak szybko, że dziewczyna przez chwilę nie ogarniała.

    – Nie pytałam o... – pstryknął ją w ucho.

    – Ale ja pytam, więc? – Uśmiechnął się.

    Dziewczyna postanowiła pobawić się w jego grę. Zdjęła mu okulary.
    
    – Co robisz? Jak chcesz mnie pocałować, trzeba było mówić, bo w trasie ciężko będzie... – zażartował.

    – Nie! Po prostu chcesz wiedzieć coś o mnie.

    – No i?

    – No i nie skończyłeś wzmianek o sobie. Ja nawet nie wiem, jak ty wyglądasz – powiedziała.

    – Jak człowiek, a nim nie jestem – znów zażartował.

    – Śmieszne – powiedziała sarkastycznie. – Mój ojciec dziś wyjechał, jestem sama. Mam na imię Kate, co już wiesz, i mam siedemnaście lat. Starczy?

    – Hm, nie. Gdzie mieszkasz?

    Syknęła. No fakt, w końcu odwozi mnie do domu. Pomyślała.

    Podała mu ulice i już po pięciu minutach byli na miejscu. Nim dziewczyna wysiadła, Shin ją zatrzymał.

    – Co? – spytała.

    – Numer telefonu by się zdał – powiedział, trzymając telefon w dłoni.

    – Prześladowcą jesteś. 

    Podała mu go. Wyciągnął jej telefon z kieszeni i zapisał w nim swój numer.

    – Nie prosiłam o niego... – przypomniała mu.

    – Gdybyś potrzebowała pomocy, dzwoń. I tak lenie się w domu dwadzieścia cztery na dobę. – Oddał jej telefon.

    – A szkoła? – zaciekawiła się.

    – Nie mam. Na co mi ona? – spytał sarkastycznie.

    – Masz dziewiętnaście, już skończyłeś naukę? – nie dowierzała.

    – Powiedzmy. – Dziewczyna zobaczyła, że chłopak nie chcę gadać na ten temat. Miała już wychodzić, gdy: – Nie chodzę, bo ludzie dziwnie reagują na mój wygląd. Dlatego noszę okulary i kaptur. Im mniej ludzi widzi mój wygląd, tym więcej ich chodzi po tej ziemi. Swoją drogą... – Zdjął kaptur. – Patrz na mnie. Co czujesz? – Chwycił ją za rękę.

    – Niezręczną sytuację, bo gapisz się mi prosto w oczy. – Przymrużyła powieki.

    – No ok...

    – Wejdziesz? – spytała wstydliwie.

    – Skoro chcesz – powiedział i już wysiadał.

    Czy on czekał na zaproszenie? Denerwujący typek.

    Wysiadła za nim i poszła przodem. Otworzyła drzwi i weszła do środka. Usiadł na sofie.

    – Chcesz coś? Choć czekaj... Ty w ogóle coś jesz, pijesz? – zakpiła.

    – Oczywiście, nie rób ze mnie bestię mroku! – Pojawił się koło niej i uderzył ją w czoło. – Powiem ci, że zgłodniałem.

    – Mówiłeś że... – zaczęła lekko przestraszona.

    – O widzę, że przyzwyczajasz się do myśli, że jesteś mym pokarmem. – Przytulił ją, będąc za nią.

    – Nic takiego nie mówiłam. – Wyrwała się spod jego uścisku.
    
    – Dobra, wpadnę jutro. – Wyszedł z domu, co wprawiło w dziwienie Kate.

    Co ma się zdarzyć jutro? Chwila. Przecież on dziś pił moją krew. To dlatego się zaśmiał w aucie. I niby czuje się pełen po niej, kłamca. Ale czemu się wściekam? Nie mogę być rozczarowana tym, że nie jestem wyjątkowa. Głupia ja! Za dużo myślisz. Idę spać, muszę zapomnieć...


    Ciąg dalszy nastąpi...






~awenaqueen~


środa, 25 marca 2015

Aktualka 25.03!


Hej! Dziś mam dla was nowe wieści. No po pierwsze zakończyliśmy TEORETYCZNIE "Demon Lasu", ale możecie liczyć na kontynuacje w przyszłości :D
I znów coś mam w głowie. Sama nie wiedziałam jaki dać tytuł, ale po naradzie z kumpelą wybrałam tytuł "PrinceBlood".
Ps. w ogóle zmusiła mnie do pisania tego, ale to szczegół xD
Nie wiem kiedy pojawi się pierwszy rozdział może dziś a może za tydzień, serio nie wiem =/

~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~

STRESZCZENIE

Historia opowiadać będzie o dziewczynie, która w dzieciństwie przeżyła piekło. Była częściowo świadkiem zabójstwa swojej matki. Ale czy to było zwyczajne zabójstwo? Dziewczynkę uratował chłopczyk. Wyprowadził ją z domu i ogłuszył w lesie. Ale nim to zrobił pokazał coś czego widzieć nie powinna. W przyszłości trafia na chodzącego anioła, ideała. Tylko problem tkwi w tym że nie jest on aniołem. Co się wydarzy? Dowiecie się czytając!

Gatunek: Romans, wampiry, szkolne, 
Hm, myślę że póki co takie gatunki do tego pasują. W razie co zawsze można dopisać :D

~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~
To na tyle. Papa


~LilaSam~

wtorek, 24 marca 2015

Demon Lasu cz.7 KONIEC?

Rozdział 7: Polujący.



Blady świt...



Słońce wpadało do pokoju Akiry przez szparę między roletami. 

Już świt, co? Heh, ciekawe co u Rose. Powinienem to sprawdzić jako jej opiekun, prawda? A dobra niech stracę. Podniósł się z łózka. Miał na sobie tylko długie spodnie piżamowe bez topu *fanki gołych klat XD*
Ubrał się i zapukał do pokoju dziewczyny. Nikt mu nie otworzył, na górę weszła Jessica.
- O, Akira! Właśnie szłam do naszej Claire sprawdzić co i jak.
- Nie otwiera, ale to dziwne - zaniepokoił się.
- Co takiego? - spytała.
- Czuje powiew spod drzwi... Cholera! - zorientował się.
Otworzył szybko drzwi i zobaczył, że okno otwarte jest na oścież. Podbiegł do niego.
- Uciekła?! Miałeś jej powiedzieć... - zaczęła.
- Mówiłem! Najwidoczniej dawka była za mała - krzyknął.
- Niemożliwe - szepnęła.
- Sama mówiłaś, że dałaś jej najmniejszą.
Kobieta nie odpowiedziała.
- Dałaś, prawda? - odwrócił się do Jess.
- Dałam jej waszą dawkę. Tak na wszelki wypadek. Dlatego to niemożliwe by była za mała. Wam starcza.
- Cholera! Jak mogła nie zadziałać?! Jesteś pewna?
- Tak. Dałam jej twoją dawkę.
- Dzizas - usiadł na łóżku dziewczyny.
- Co teraz? - spytała.
- Idę jej szukać - skoczył przez okno.
- JEZU SĄ OD TEGO DRZWI!!! - podbiegła do okna.
- Na co komu drzwi! - zniknął w głębi lasu.
- Ach, co ja powiem Alexowi?
- Nic nie musisz mówić. Słyszałem - za nią już stał pan domu.
- Hehe... - kobieta się zdenerwowała.


Chłopak po dwóch godzinach szukania znalazł dziewczynę siedzącą przy rzece. Dyszał zmęczony tym ciągłym biegiem. Podszedł do niej zdenerwowany. Złapał za jej ramię.

- Co ty tu do cholery robisz! Nie taka była umowa - myślał, że ta z własnej woli uciekła, przecież dawka była duża - słyszysz?
Pociągnął ją i to co zobaczył z przodu było szokiem.
- Co... co zrobiłaś?! - kucnął i zmienił ton.
- Ja... nie wiem, nie pamiętam. Czemu jestem znowu taka brudna!!! Co się dzieje?! - płakała. Chłopak przytulił ją - nie, bo...
- Mi nic nie zrobisz. Pomiędzy swoimi nie robimy zadymy. Zaufaj mi. Nie uciekłaś z własnej woli? - spytała by się upewnić.
- Nie... nie wiem, nie pamiętam.
Dawka? Ale dostała naszą normę. Czemu nie podziałała? 
- Chryste - powiedział.
- On nie ma z tym nic wspólnego.
- No tak, nie wierzysz - uśmiechnął się by rozluźnić atmosferę - Chodź. Musisz się umyć i uspokoić.
Zabrał ją na barana do domu. Gdy weszli do środka Jessica i Alex patrzyli na nich jak na zbirów. Chłopak kiwnął, by dali spokój.
- Dziewoja wróciła - z kuchni wyłoniła się Vera.
- Daj spokój. Nie czas na to.


Gdy dziewczyna wzięła szybki prysznic, poszła z Jessicą do jej gabinetu.

- Czemu ją tam zabrała? Nas nigdy nie brała - zdziwiła się dziewczyna.
- Musi zrobić dokładne badania, jest duże prawdopodobieństwo, że lek nie będzie działał - odezwał się czytający gazetę Alex.
- Co? Jak to? - zdziwił się Akira.
- Normalnie. W tedy będzie problem - odłożył gazetę i napił się kawy.


W gabinecie...



- Cóż... - przeglądała internet.

- Co jest? - spytała Claire siedząca na fotelu.
- Lek nie będzie działał tak jak myślałam.
- Więc, co teraz?
- Hm, nie wiem. Ciężko mi teraz to powiedzieć. Sama izolacja może ci nie pomóc, ech. Pomyślę i ci dam znać, ok?
- Pf, idę - wstała zdenerwowana.
- Gdzie? - przestraszyła się.
- Do siebie - otworzyła nerwowo drzwi. Z salonu zahaczył ją Akira.
- Co powiedziała?
- Daj spokój, chce iść odpocząć - wyszarpnęła się i poszła schodami na górę.
Siedziała w pokoju przez kilka godzin. Nikt nie przychodził. Bała się siedzieć sama i tego, co ją czeka. Nagle do pokoju wszedł Akira.
- Mam się wynosić? - podparła się łokciami na łóżku.
- Nie, przyszedłem przekazać ci nową metodę życia.
- To znaczy? - spytała zaciekawiona.
- Skoro nie możesz zapanować nad sobą to ktoś ci musi pomóc.
- Ha? - nadal nie wiedziała co ma na myśli.
- Będę siedział z tobą dwadzieścia cztery na dobę - westchnął.
Dziewczyna zrobiła duże oczy. 
- Dlaczego? Musisz spać i w ogóle...
- Hah - zaśmiał się - nie, nie muszę! Śpię, bo to przypomina mi człowieczeństwo, ale nie potrzebuje tego do życia.
- Serio? 
- Yup. Więc będę cię pilnował - powiedział, siadając na jej łóżku.
- Jak tam chcesz - obróciła się do niego plecami i uśmiechnęła.
- Tak właśnie chcę - położył się obok niej.
Leżeli tak przez chwilę. Na dole trwała dyskusja Jess z Alexem. Co oczywiście nie umknęło Claire.


- Jesteś pewna, że to dobry pomysł? On potrzebuje snu - spytał Alex.

- Wiesz, że jak się na coś uprze nie daje za wygraną - uśmiechnęła się.
- Wiem, jest taki jak jego ojciec. Ale dwóch monstrów nie będziemy trzymać w domu.
- Co? - przestraszyła się.
- Przez brak snu zaburzy swoje funkcjonowanie. Sama wiesz najlepiej.
- Ach, co ma się stać i tak się stanie. Nie przemówisz mu do rozsądku.
Dziewczyna się przestraszyła.
Co jest? Przed chwilą mówił, że sen wcale nie jest mu potrzebny. A tym czasem bez niego może stać się czymś takim jak ja... Idiota.


Ta noc zapowiadała się spokojnie, bo przecież miał jej pilnować, a ona nie powinna atakować swoich. Tylko czy aby na pewno? 

Spał z nią do około dwudziestej pierwszej. On się przebudził i zobaczył, że Claire nadal śpi. Postanowił nie dawać znać, że już nie śpi. Leżał tak i myślał, co zrobić, gdyby coś zaczęło się dziać. Jednak nic na to nie wskazywało. Do pokoju po cichu weszła Jess. 
- Co z nią? - szepnęła.
Chłopak pokazał "ok".
- Och, dzięki bogu!
Nagle chłopak przypomniał sobie, że dziewczyny talentem jest słuch. Pokazał gestem ręki by Jessica wyszła z pokoju. Ta się zdziwiła, ale zeszła na dół.
Po chwili Claire przewróciła się na drugi bok, tak że teraz była odwrócona w stronę Akiry. Wtuliła się w niego. Chłopak uśmiechnął się i sam ją po chwili objął zasypiając. 
Spali tak do rana. Chłopak budząc się szukał ręką dziewczyny, jednak tej nie było koło niego. Zerwał się z łóżka. 
No nie! Zabiją mnie! Wstał, ale po chwili drzwi od łazienki się otworzyły, a w nich stanęła Claire ze szczoteczką w ustach.
Chłopak odsapnął z ulgą i padł na łóżko.
- Nie strasz mnie tak więcej!
- Gomene, ale fpałeś i nie fciałam cie bufdzić - mówiła ze szczoteczką w ustach.
- Po to tu jestem, wiesz? By cie pilnować. - przypomniał.
- Tak, tak. Słyszysz? - spytała.
- Co niby? - zdziwił się.
- Ptaki śpiewają - powiedziała.
- Ach, masz lepszy słuch, nic nie słyszę - zamknął oczy i rozłożył ręce.
- No to chodź - powiedziała.
- Gdzie? - podparł się łokciami i patrzył na dziewczynę.
- Na dwór! Usłyszysz je i ty - ubrała bluzę.
- Zwariowałaś? - zaśmiał się.
- No dalej!
Co ją opętało? Coś za szczęśliwa jest. Ach, dobrze że jej umiejętnością nie jest czytanie w myślach bo byłby problem.
Zbiegła na dół pierwsza i już ubierała buty. Akira zrobił to samo. Jessice, Alexa i Vera zdziwiła nagła zmiana Claire.
- Czy coś między wami zaszło? - spytała oburzona Veronica.
- Taa... - powiedział chłopak, ale po chwili został uderzony w ramie przez Claire.
- Tsss! Idziem! - otworzyła drzwi i wyszła pierwsza.
- Idem, idem - powędrował za nią.
Zabrała go na przechadzkę po lesie. Spacerowali tak chwilę.
- Zabrałbym cię do pobliskiego miasta, ale... 
- Spoko, wiem. Nie panuję nad tym.
- Na pewno zapanujesz.
- Yhym, powiedzmy.
- Ej wątpisz!
- Wcale nie! - krzyknęła śmiejąc się.
Chłopak podbiegł do niej i przytulił. 
- Wolę chyba Claire od Rose.
- Zdrada?
- No cóż... Wygląda na to, że twym lekarstwem będę ja!
- Ha?
- No wiesz, spałaś jak aniołek i w ogóle nie wstawałaś. Więc tego, no - podrapał się po tyle głowy.
- Phi! Może tak być.
Pocałował ją w czoło, co sprawiło, że dziewczyna znieruchomiała na chwilę.
Faceci. Pomyślała.
Gdy oni tak się bawili Vera szła drogą do miasta. Przejeżdżający samochód nagle zwolnił i otworzył szybę. Vera zauważyła, że za kierownicą siedział mężczyzna w okularach przeciw słonecznych i mierzył bronią w jej osobę. Dziewczyna instynktownie zrobiła unik, ale...
Strzał usłyszała Claire, nie umknęła jej reakcja Akirze. 
- Co jest? Co słyszałaś?
- Słyszałam strzał.
- Bzdura - prychnął.
- Słyszę... Mężczyzna mówiący coś... "...czas pochować zmarłych, gdzie jest... Akira..." - Claire spojrzała na chłopaka.
- Co...? - przestraszył się. Wiedział bowiem, iż słowo "zmarłych" sama nie mogła wymyślić.
- Zmarłych? - spytała. Chłopak się zmieszał. 
- My jesteśmy... martwi, nie wspominałem? Oboje z Verą umarliśmy. I tak zostaliśmy... odmieńcami - spuścił wzrok.
- Czyli... - zwątpiła.
- Ty też... Cały humor prysnął. Wracajmy...
- Nie! - szarpnęła go za rękaw - proszę... nie...
Usłyszała coś jeszcze, coś co spowodowało lęk.


KONIEC!!!




*Tak wiem burzycie się "LILA CO TO KURNA ZA ZAKOŃCZENIE?!" 
A ja wam na to że spokojnie to zakończenie to w pewnym sensie furtka na drugi sezon tej że historii. Spytacie "Dlaczego jej nie dokończysz i po problemie?" 
A no nie mogę :( Sami widzieliście jak dodawałam posty. I to z dwóch powodów. Po 1 życie priv po 2 niechęć do tej historii. Pewnie odczuliście że te dwa ostatnie rozdziały były pisanie z lekkiego przymusu. Nie mylicie się =/
Wolałam skończyć tą historię niż zostawić ją rozwaloną w połowie. W przyszłości pewnie wyjdzie "Demon Lasu 2" ale póki co tego nie planuję. Albo może nie tyle sezon drugi co "oneshot?" Sama nie wiem czas pokaże :D
Albo wykombinuje kontynuację pierwszego sezonu póki co nie chce pisać z przymusu bo mam ogólny zarys tej historii, ale boje się że nie dam rady wymyślić nic na dzień dzisiejszy dokładniejszego.
To na tyle! Dziękuję za czytanie tego opka :D Zapraszam do komentowania i obserwacji bloga! Za wszelkie błędy bardzo przepraszam! Słyszymy/widzimy się w nowym opku.
  
<---Poprzedni


~LilaSam~

Demon Lasu cz.6

Rozdział 6Nieśmiertelna?




***UWAGA! AKCJA DZIEJE SIĘ W TYM SAMYM CZASIE
CO DZIAŁA SIĘ W POPRZEDNIM ROZDZIALE.
Tam była pokazana perspektywa ocalałych, tu natomiast
naszej Claire***


Blady świt...

W lesie leżała nieprzytomna Claire. Zaczęła słyszeć czyjeś głosy jednak nie mogła się ani poruszyć, ani odezwać. 

Co.. we krwi... zabić... Alex... Słyszała tylko urywki czyjeś kłótni. Była tak zamroczona, że po chwili już nic nie była w stanie usłyszeć.


Obudziła się na chłodnej posadzce. Piwnica? pomyślała. Złapała się za twarz, gdy nagle zauważyła jakąś ciecz na ręce. 

Krew? Jestem ranna? Coś mi zrobili? Obejrzała się, ale nie znalazła żadnej rany. Nic ją też nie bolało prócz głowy. Całe ubrania były brudne od krwi. Skoro ona jest cała, to czyja to krew?
Ktoś szedł do piwnicy, dziewczyna usłyszała to. Po chwili drzwi otworzył Akira. Zbiegł do niej, ale najpierw zamknął drzwi na klucz.
Co on robi?
Kucnął obok niej i patrzył głęboko w oczy, jakby czegoś szukał.
- No w miarę. Ale jak wrócą będzie trzeba dać ci kolejną dawkę - chłopak wstał i szedł w kierunku schodów.
- Cz... czekaj. Czemu mam tu siedzieć. Co to za krew? Co jest?
- Nie wiesz co zr... - odwrócił się i urwał zdanie w połowie. - Dobra, chodź.
Dziewczyna się zdziwiła, że tak szybko się zgodził. Wstała na równe nogi, zachwiało nią troszkę, ale szybko odzyskała równowagę. Poszła za nim na górę, a tam oślepiło ją słońce, więc przysłoniła je ręką. 
- Siadaj. Musze mieć cię cały czas na oku. Ech, teraz jeszcze bardziej  trzeba cię niańczyć niż jako człowieka - powiedział.
- Człowieka...? Co ty insynuujesz? - powiedziała bez emocji.
- Ty serio nic nie pamiętasz, co?
Kiwnęła przecząco głową. Chłopak westchnął.
- Weź kąpiel i wróć tu to ci wszystko opowiem.
No tak. Jestem cała umorusana. Wypada się umyć... Dziewczyna wchodząc do wanny, którą to przygotował wcześniej Akira, myślała o tym, co chłopak jej powie.
Boje się... odpowiedzi. Ona może być gorsza od tego, co teraz znajduje się w mojej głowie. Ta krew... Nie należy do mnie. Badała swoje ciało. Nagle do łazienki wszedł Akira. Dziewczyna zawstydziła się. Jednak sam przygotował kąpiel więc wiedział, że jest wystarczająco dużo piany by zakryć ciało Claire.
- Co ty robisz?! Wynocha! - krzyknęła.
Chłopak przysiadł na kancie wanny. Odwrócony był, oczywiście, do niej plecami. Wziął głęboki wdech.
Co on knuje?
- Nie wiem jak to powiedzieć, by nie zabolało.
- Pardon? - powiedziała opanowana.
- Musisz z nami zamieszkać na stałe - prosto z mostu.
- Słucham?! Okej, może nie dogaduje się z mamą i siostrą, ale bez przesady - dziwnie się poczuła, bo czuła jakby rozmawiała z Akumą, ale w sumie on nim był.
- Rose... - przerwał - Claire, posłuchaj to nie tak, że chcemy cię tu przetrzymywać wbrew twojej woli, ale...
- Ale? - oburzyła się.
- Ale zabijesz swoją rodzinę, jak cię stąd wypuścimy - odwrócił wzrok z dziewczyny.
Ha?!
- Jesteś odmieńcem, tak nazywa nas Alex. Nie jesteśmy ani wampirami ani wilkołakami. Nie mamy słabości, jak na przykład wampirki na słońce. Choć... nie możemy przebywać z irytującymi ludźmi bądź po prostu w dużej grupie ludzi.
- Co ty bredzisz koleś? - zaśmiała się.
- Mówi poważnie. Zabiłaś w nocy Elvirę. Nie pamiętasz? - weszła do łazienki Vera.
- Veronica! Zwariowałaś? - chłopak wstał zdezorientowany.
- Po co dziewczynę oszukiwać. Bez sensu. I tak musi wiedzieć na czym stoi - oparła się o framugę.
- Jak skończysz, czekam w salonie. Wytłumaczę wszystko - złapał Verę i wyprowadził z łazienki. 
Dziewczyna była w szoku. Sama nie wiedziała czy wierzyć w to, co ta irytująca dziewucha powiedziała.


Nim wyszła z łazienki ubrała się w uszykowane ubrania. 

W salonie czekał na nią Akira, ale nie było śladu po Veronice. 
- Poszła se? - spytała krzyżując ręce na piersi.
Przytaknął. Kiwnął głową by usiadła. 
Szykuje się długa opowieść, co?
- No więc o co chodzi. Co ona miała na myśli? - spytała siadając nerwowo na fotelu.
- Mówiła prawdę. Rozszarpałaś ją, ale najgorsze, że policja znalazła ciało, a właściwie pozostałości - dał jej kubek herbaty.
- Żartujesz sobie? - spytała.
- Nie.
- Jestem chora?! - przeraziła się.
- Tak, to znaczy w pewnym sensie.
- Jak to?
- Nie można tego wyleczyć. Ale można zapobiegać atakom.
- Jakim atakom?
- Szału i zmiany osobowości - opowiadał jakby wszystko sobie najpierw na kartce spisał i wykuł na pamięć.
- Ha?
- Tracisz kontrolę nad ciałem. Zmieniasz się w bestię zabijającą wszystko i wszystkich. Żeby temu zapobiec zażywamy dawki leku uspokajającego. 
- "My"? To znaczy, że wy wszyscy... - myślała, że cała czwórka jest "odmieńcami"
- Nie. Tylko ja i Vera. Mamy też specjalne zdolności. Ja potrafię wyczuć żyjące stworzenia poruszające się na kilka kilometrów ode mnie. 
- Więc tak nas wyłapywałeś - zauważyła. 
- Wtedy byłaś jeszcze człowiekiem. Teraz nie wyczuwam już twojej istoty bycia - powiedział spuszczając głowę.
- Rozumiem - powiedziała przybita. - A co z Nią?
- Vera jest cholernie szybka - uśmiechnął się pod nosem - u ciebie też z czasem będzie coś.
- Już jest - powiedziała robiąc okręgi na kubku.
- Serio? Tak szybko? - zdziwił się.
- Najwidoczniej. Mam dobry słuch.
- Heh, ciekawa umiejętność - znów się uśmiechnął. Oczarował ją.
- No nie? Od dziecka był dobry, ale ostatnio czuje, że się wyostrzył - oparła głowę o oparcie fotela.
- Na pewno. Pokaż paczałki - kucnął przy niej i spojrzał w oczy - niedobrze, źrenice się powiększają. Jess musi szybko wrócić.
- Gdzie jest? - spytała.
- Poszli pogadać z policją, że ciebie w ogóle nie spotkaliśmy. 
Dziewczyna patrzyła na niego zdziwiona.
- Zawsze tak robimy. To znaczy z Verą też tak było. Gdy ludzie zaczynają się pałętać robi się niebezpiecznie i dla nich i dla nas. 
- Zabijacie ich? - spytała podejrzliwie.
- W pewnym sensie. Nie wiem, co z nimi robi Veronica. Ja ich nie tykam w tym sensie.
- Ekstra - powiedziała sarkastycznie.
- Wiem. A i jeszcze powiem ci, że jesteśmy nieśmiertelni. 
- Że co proszę?
- Cóż... Też się zdziwiłem, ale nie raz próbowałem się zabić, nie da się.
Zapadła cisza.


Ciąg dalszy nastąpi...




<---Poprzedni



~LilaSam~

środa, 11 marca 2015

Demon Lasu cz.5

Rozdział 5Przemiana


Conrad obudził się bladym świtem. Był cały zdrętwiały, czuł się gorzej niż jak spał związany na krześle. Podparł się łokciem i patrzył czy reszta wstała. Zobaczył że Diana i Cama śpią, ale brakuje Elviry.
- Gdzie ona się szwenda? Laski wstajemy. Musimy iść dalej - szturchnął każdą by wstały. 
Przebudziły się i przetarły oczy, po chwili zaczęli zbierać swoje rzeczy.
- A gdzie Elvi? - spytała Cama.
- Diabli wiedzą - odpowiedział naburmuszony chłopak.
- Pójdę jej poszukać - powiedziała Cama.
Dziewczyna ruszyła w las.
- Tylko nie oddalaj się zbytnio! - krzyknął.
- OKE!
Dziewczyna doszła do pewnego punktu, gdzie coś kapnęło jej na policzek. 
- Kurwa! Jebane ptaki! - przetarła chusteczką policzek, ale to nie było to, co myślała. 
Odrzuciła chusteczkę natychmiast, zobaczywszy krew.
- C...co jest?!
Spojrzała się w górę. Na jednej z gałęzi wisiały wnętrzności człowieka. Dziewczyna zaczęła krzyczeć. Natychmiast usłyszeli to pozostali i pobiegli w kierunku Camy. 
- Co się stało?! Czemu krzyczałaś?
Dziewczyna nie spojrzała na nich tylko płacząc wskazała palcem na gałąź. Spojrzeli tam. To co zobaczyli sprawiło, że Diana zwymiotowała, a Conrad przełknął ślinę.
- I my tu nocowaliś... - zaczął.
- Myślicie, że to należy do Elvi?! - powiedziała zapłakana i przerażona Camila.
- Co ty chrzanisz! Na pewno jej nic nie jest! - sam chłopak zaczął wątpić czy to aby na pewno nie jest Elviry.
- To kara że zostawiliśmy Claire umierającą - powiedziała ze łzami w oczach Diana.
Zapadła niezręczna cisza. Każdemu przemknęło to samo przez myśl. Nagle tę cisze przerwał dźwięk nadjeżdżającego auta. Wszyscy pobiegli w kierunku szosy. Wbiegli na ulice przez co o mało nie spowodowali wypadku.
- Zwariowaliście?! - krzyknął oburzony kierowca.
- Błagam! Niech pan nas zabierze to pobliskiego miasta! - prosił Conrad.
- Co? - zdziwił się.
- Nasz autokar się rozbił musimy zadzwonić, a tu nie ma zasięgu!
- No nie ma... Dobra wsiadajcie - powiedział nadal nie ufnie mężczyzna.

Pobliskie miasteczko...

- Udało nam się? - spytała zadowolona Diana.
- Co ty taka ucieszona?! Mam ci przypomnieć, że znaleźliśmy czyjeś flaki?! - oburzyła się Cama.
- Przestańcie. Musimy zadzwonić na policje.
Chłopak wszedł do sklepu i wyjaśnił swój problem, a ekspedientka nie wahała się i zadzwoniła na policję. Po około trzydziestu minutach policja była na miejscu. Przesłuchali ocalałych, ale ci nie wspomnieli nic o Claire. Obok sklepu był mały pensjonat, gdzie mogli się zatrzymać do czasu przyjazdu ich rodziców. Pod wieczór przyjechała zdenerwowana matka Claire wraz z jej siostrą. Elizabeth rozpoznała znajomych z klasy siostry siedzących przy oknie. Szybko do nich podeszła wraz z matką.
- Boże gdzie jest Claire?! - spytała przerażona matka.
- My nie wiemy - powiedziała bez wahania Cama.
- Jak to nie wiecie? - zdziwiła się Elizabeth.
- No tak to. Ocalała tyko nasza... trójka. Bo Elvi zaginęła.
Nagle do pensjonatu weszli dwaj policjanci.
- Wiecie coś? - spytała matka.
- Tak... Prowadzimy dochodzenie.
- Jakie?!
- Znaleźliśmy rozszarpane ciało dziewczyny. Obecnie ustalamy jej tożsamość - powiedzieli zwieszając głowę.
- Kurwa wiedziałam, że to jej... - powiedziała cicho Cama.
- Znaleźliśmy też ten autokar. Był pusty - stwierdzili zdziwieni.
- BO CI PSYCHOLE ICH POCHOWALI! Powiedzieli, że żyje nas dziesięciu! - wściekła się Camila.
- Jacy psychole? - spytał policjant.
- Przetrzymywali nas w piwnicy! - dodała.
- To kłamstwa - do rozmowy włączył się Alex. Za nim do budynku weszła Jess z uśmiechem na twarzy.
- To oni... - powiedziała niepewnie Camila.
- Jest pani pewna? - jednak dziewczyna nie odpowiedziała - czy państwo przetrzymywali uczniów?
- Nie. Zapewniliśmy im tylko dach nad głową. Żadnej piwnicy nie było - odpowiedział krzyżując ręce na torsie.
- GÓWNO PRAWDA! Claire traktowali wyjątkowo! Nawet pozwolili się jej wykąpać! - oburzyła się.
- CLAIRE? Mówiłaś, że... - zdziwiła się Elizabeth.
- Nieważne! - usiadła z powrotem.
- Ważne! Gdzie moja cór...
- Kolejne kłamstwo. Nie było nikogo prócz tejże trójki obecnych tutaj - powiedział Alex.
- Co...co pan pierdoli?! Było nas sześcioro... GDZIE JEST ANGELA?! - krzyknęła Cama. Za ramię złapał ją Conrad, by się uspokoiła.
- Nie wiem o czym ty dziecko mówisz
- Będziemy musieli pana wziąć na przesłuchanie... 
- Nie trzeba! Alex witaj - do mężczyzny podszedł funkcjonariusz, który dopiero co wszedł i się z nim przywitał - Alex jest byłym detektywem, więc mogę za niego poręczyć. O Jessico całuję rączki.
KURWA CO TO ZA UKŁAD?! pomyślałam Cama.
- Jesteś pewien?
- Tak, tak. A wam za składanie fałszywych zeznań grozi...
- Nie kłamiemy. - wtrącił się Conrad.
Po chwili policjanci zaprowadzili nastolatków do radiowozu. Zabrali ich na przesłuchanie. Przed pensjonatem wciąż stali Alex i Jess.
- Dobrze robimy prawda? - spytała niepewnie.
- Mnie nie pytaj. Powinnaś lepiej zbadać dziewuchę, to teraz nie byłoby tych komplikacji.
- Boże, ona rozszarpała tę dziewczynę na kawałeczki.
- Akira też zabił, więc co się dziwisz? Ale przynajmniej to nauczka i lekcja dla ciebie - powiedział opanowany.
- Jaka niby? - kobieta zwątpiła.
- Wiesz ze odmieńców nie można wpuszczać pomiędzy ludzi.
- Ach. To straszne. Na wieczność uwięzieni.
- To nie ich wina. Tylko krwi i genów.
- Myślisz, że ta matka Claire i jej siostra bliźniaczka też...? Swoją drogą nie myślałam, że ma siostrę bliźniaczkę - powiedziała.
- Kto wie. My za nich nie odpowiadamy. Ale dla ich wiadomości, ich córka umarła wraz z pozostałymi - powiedział surowo.
- Jesteś straszny...
- Nie. To ona byłaby strasznie zrozpaczona, jeśli zabiłaby rodzinę. Rozumiesz?
- To dlatego... Czyżbyś chronił ich, bo się o nich martwisz?
- Jedynym sposób ratunku dla niego było odciągnięcie go od rodziny. I nie wałkujmy tego tematu. Wracajmy. Trzeba podać leki dziewczynie - nie odpowiedział na zadane pytanie.

W domu Akiry...

Gdy weszli do środka panowała grobowa cisza. Na fotelu siedziała Claire przykryta kocem z kubkiem gorącej herbaty. Za nią siedział Akira. Jessica podeszła do dziewczyny.
- Źrenice ma lekko powiększone. Podaj leki - powiedział chłopak.
- Rozumiem - podeszła do swojego biurka - dam ci małą dawkę, bo nie wiem czy z dużą nie przesadzimy.
- Dawkę czego? - przestraszyła się.
- Leku uspokajającego - kobieta wzięła strzykawkę i podeszła do Claire.
- Co... - zwątpiła.
- Daj rękę. Jak mówiłam ten lek ci nie zaszkodzi - uśmiechnęła się pogodnie.
- Mowy nie ma - odparła.
- Posłuchaj, jeżeli chcesz żyć wśród ludzi musisz to zażyć - powiedział Alex. 
- Ja i Vera też to bierzemy - to miało zachęcić Claire. 
Dziewczyna odsłoniła prawą rękę spod koca. Wstrzyknięto jej dawkę. Po chwili Jessica zajrzała w jej źrenicę.
- Dobrze, pomniejszają się. Wykąpałaś się? - spytała troskliwie.
Jednak dziewczyna nie odpowiedziała. Robiła okręgi na kubku.
- Okey, odpocznij pogadamy jutro. Akira?
- Jasne. Chodź - wstał z krzesła.
Dziewczyna powędrowała za chłopakiem tym razem zabrał ją do innego pokoju mówiąc, że to od dziś będzie jej pokój. 
- Czyli mam tu zostać? - zdziwiła się lekko.
- Alex cie nie wyrzuci nawet, gdyby chciał - oparł się o framugę. - W głębi ma dobre serce. Tylko nie nabroi i bierz leki.
- Idę spać - weszła do pokoju.
- Na nic innego nie liczyłem, Rose.
- Nie mów tak do mnie.
- Hai, hai. Branoc - zamknął drzwi. Wiedział, że najmniejsze spięcie z nią może spowodować agresje.
W pokoju panowały ciemności. Claire padła na łóżko i nim się spostrzegła zasnęła. Zapewne to sprawka leku. 
Jednak nie działał on długo. Około godziny drugiej w nocy dziewczyna obudziła się. Wstała niczym lunatyk z łóżka i podeszła do okna. Otworzyła je szeroko i wyskoczyła przez nie...

Ciąg dalszy nastąpi...




<---Poprzedni


~LilaSam~