Dziewczyna ocknęła się w pokoju posiadłości. Była lekko otępiała od tego dymu. Zobaczyła że na krześle przed nią siedzi jakiś chłopak.
-Długo gniłaś. A ja umieram z głodu! - powiedział.
-Sh...Shin? - ledwo powiedziała.
-Nadal nie masz sił, co? Ah nie pojem.
Wydaje się bardziej wredny niż zwykle. Pomyślała.
-Nic ci... nie jest? - spytała.
-Nope. Żyje sobie póki co.
Spojrzała pytająco.
-No bo wiesz, GŁODNY jestem.
-Chyba wredny - przymrużyła oczy.
-OO wracają siły. To dopsz.
-Co się stało wczoraj? - spytała. Odzyskała już trochę sił i usiadła na łóżku.
-Wyniosłem cię z płomieni - oparł głowę o oparcie krzesła.
-To byłeś ty? Ale twoja rana... - spojrzała na miejsce.
-Tak... Jeszcze się goi. Ale jak się obudziłem to jakoś szybko się leczyłem - powiedział wstając i patrząc przez okno.
-Jak to?
-Hm? - nagle zapukał ktoś do drzwi.
-Proszę! - krzyknęła.
-Siemaneczko! - to był Mike.
Dziewczyna przestraszyła się co nie umknęło "Shinowi". Pojawił się przy nim.
-Może lepiej wyjdziesz? - powiedział.
-Dlaczego? Sprawdzam co u... - nagle Shin wykręcił rękę bratu - cholera! Bracie to boli!
-Nie jesteśmy braćmi - złapał Make za włosy - z tego co pamiętam to jesteś przydupasem starego a nie moim bratem.
Dziewczyna się zdziwiła. To zachowanie nie pasowało do Shina a z drugiej strony brat który nie jest bratem?
-Ha, ha! Dobra dobra puść błagam książę!
-Nim też nie jestem! - zdusił rękę jeszcze mocniej.
-KURWA WYRWIESZ MI JĄ!
-Odrośnie za dwa tygodnie - uśmiechnął się złowieszczo.
Do pokoju weszła Nadia.
-Co ty robisz... Jesu Noctis zejdź z Mike! - krzyknęła oburzona.
-Pfff - puścił - niech mnie nie prowokuje.
Noctis? Pomyślała Kate.
-Dobrze że się pojawiłeś. Z Shinem było źle - objął go ramieniem.
-Bierz tą łapę - ostrzegł.
-Tak. Wybacz...
-W każdym bądź razie... Wyleczyłeś się? - spytała Nadia.
-Jeszcze nie - odpowiedział znudzony.
-Powinniście się połą...
-Ty chyba na serio chcesz zginąć! - znów stał bardzo blisko.
-Żart! Wyluzuj! CHOLERA teraz muszę uważać na słowa!
-Dobrze chodź Not póki co musisz się zadowolić krwią z woreczka - powiedziała.
-Co proszę? To nie fer - powędrował za Nadią, ale wychodząc złapał brata za bluzę i wyciągnął z pokoju.
Dziewczyna myślała nad tym co się przed chwilą działo. To mi się śni? A może to ten brat Shina o którym nie chciał zbytnio mówić.
Zeszła na dół po umyciu się i ubraniu. Zobaczyła że na kanapie leży tylko Noctis.
-Głodna? - spytał.
-Troszku. A co z tobą?
-Martwisz się o mnie? - usiadł.
-Gdzie jest Shin? - spytała zaciekawiona.
-Aaa no tak nikt ci nie powiedział, sam Shin uciekł od tłumaczenia w autokarze.
Skąd on o tym wie?
-Więc? - podszedł do niej.
-Kłaniam się w pas i witam jako silniejsza strona Shina - uśmiechnął się.
-Ha? - nic nie zrozumiała.
-No wiesz... To coś jak rozdwojenie jaźni. Jest nas dwóch w jednym ciele, tyle że ja jestem tym silniejszym. Nie często zamieniamy się miejscami. Ostatni raz był z pięć lat temu - podrapał się po głowie.
-Czekaj, czekaj. To żart?
-Niet. I nie wiem czemu, ale wszyscy twierdzą że mam gorszy charakter. Nie mam pojęcia o co im chodzi. Ja tylko lubię towarzystwo kobiet. TO ZNACZY lubiłem. Zanim cię poznałem - spanikował.
-Ale wiesz że 5 lat temu to miałeś 14 na karku? - spytała znudzona.
-Ha, ha. Kto by się tym przejmował! Po za tym ja cały czas paczałem oczami Shina więc wiesz...
-Nie chce wiedzieć - powiedziała znudzona.
-Nie obrażaj się! - objął ją - jesteś naszą jedyną.
Szepnął jej do ucha przez co się zarumieniła.
-To w końcu Mike jest twoim znaczy się WASZYM bratem czy nie? - zmieniła temat.
-Ahhh, nie ten idiota to przydupas mojego ojca. Nie wiem czemu Shin nazywa go bratem.
-Aha.
-Za 3 godziny będę głodny - powiedział.
-A CO Z WYCIECZKĄ?! - przypomniało się jej.
-Sprytnie odchodzisz od problematycznych dla ciebie tematów. Spoko Nadia wszystko wyjaśniła i w ogóle.
-Uff to dobrze. Jakby się ojciec dowiedział miałabym młyn w domu. Już raz przez to przechodziłam i mam dość - skrzyżowała ręce na piersi i zamknęła oczy spuszczając głowę.
-Coś się stało? - spytał.
-Ahh nic takiego - ich rozmowę przerwał dzwoniący telefon.
Sięgnęła do kieszeni po niego. Odebrała i przyłożyła do ucha.
-Halo?! Kate?! To ty?! Wszystko w porządku?! - to był głos jej ojca. Był bardzo zdenerwowany.
-Tato spokojnie. Wszystko gra. Czemu pytasz? - zdziwiła się.
-O jesu jeszcze pytasz! Słyszałem że na wycieczce był jakiś straszny wypadek, to naturalne że się zmartwiłem.
-Rozumiem - czyli sprawa ze zwłokami, co?
-Słuchaj, Joel i ja już jesteśmy na lotnisku.
-Dopsz... Czekaj że co???
-No to nie tak że ci nie ufam, ale bilety mieliśmy kupione już wczoraj - tłumaczył się.
-Ale musiały być strasznie drogie... - zaczęła.
-Skarbie ty jesteś ważniejsza od pieniędzy. Dobra muszę kończyć będziemy za parę godzin - próbował wymigać się od dalszej rozmowy.
-Tat... - usłyszała że ojciec już się rozłączył.
-Szykują się problemy - powiedział Noctis.
-Nie denerwuj mnie! Jak mój brat przyjedzie będzie źle.
-Jaki brat? Ten cały Joel to twój brat? - zdziwił się.
-Taaak! - mówiła z nerwami.
-Nic nie mówiłaś że masz brata - powiedział.
-Nie pytałeś... - stwierdziła i usiadła na sofie.
-No to teraz spytam mama, tata, rodzeństwo? - powiedział coś przez co dziewczyna się wzdrygnęła.
-Mama nie żyje... brat nie przepada za mną.
-Przykro mi... A czemu za tobą nie przepada? - spytał siadając.
-W pewnym sensie wini mnie za jej śmierć. No i też to że w ogóle nie obeszła mnie ta tragedia - uśmiechnęła się blado.
-W ogóle? - nie wykazywał zaskoczenia.
-Tak. Psychologa nawet nie potrzebowałam. Ojciec był w szoku, że tak się zachowuje.
-Skomplikowane życie - stwierdził.
Przytaknęła. Siedziała chwilę i zastanawiała się co zrobić z Noctis'em. Czy dać mu krew czy też nie. Jeśli teraz sama to zaproponuje zabije mnie śmiechem. Ehh, to nowe życie jest bardziej skomplikowane od starego. Może gdybym powiedziała mu że muszę wrócić do domu? Hm, nie głupie.
Po raz kolejny zadzwonił telefon dziewczyny. Odebrała go i w słuchawce usłyszała znajomy kobiecy głos.
-Kate? Witaj to ja Sonya. Mam problem z Chrisem - powiedziała.
-Znów? Będę u pani za parę minut.
-Dziękuję, kochana jesteś! To czekam.
Po tym zakończyły rozmowę a Noctis patrzył się pytająco na Kate.
-No co? - oburzyła się.
-Kto to tym razem?
-Ah, znajoma. Musze iść - wstała - możliwe że nie wrócę do wieczora.
-Żart? - uśmiał się.
-Nieee. Dlatego jeśli chcesz krew to teraz.
-Yhy... Serio? Sama to zaproponowałaś czy się przesłyszałem? - wstał.
-Ugh! Nie to nie! Będę wieczorem - chciała go wymiąć, ale złapał ją rękę.
-Dobra.
Poszli do kuchni. Z szafki wyciągnął szklankę do whisky. Ze szuflady natomiast nóż. Wyciągnął swoją rękę do niej. Podała mu dłoń odwracając głowę w drogą stronę.
-No tak. Nie wyleczyłem cię poprzednio - powiedział patrząc na wnętrze dłoni Kate.
-Wyleczyłem? Nie rozumiem - spojrzała się na niego.
-Tak. Obiecuje że dziś to zrobię - uśmiechnął się szarmancko.
Naciął jej skórę i pojawiła się krew.
-Zaboli trochę - uprzedził.
-Wiem.
Ścisnęła rękę w pięść, a i on przydusił ją jeszcze mocniej. Syknęła z bólu, przez co chłopak puścił.
-Jest ok.
-Starczy - powiedział szybko.
-Jak możesz się opanowywać? Przecież zapach krwi jest...
-Haha... Za dużo Zmierzchu się naoglądałaś - uśmiał się od ucha do ucha - u nas tak to nie działa.
-Jak to?
-To tak samo jak u ludzi. Tak jakbyś ty widziała stek i rzuciła się na niego. Oboje wiemy że nikt zdrowy tak nie zrobi. Więc ja tak nie reaguję na krew. Jest normalnym jedzeniem dla nas. Z głodu możemy zrobić się dość brutalni, ale póki karmimy się systematycznie jest ok.
-To ciekawe.
-Nom - wziął szklankę i wypił jej zawartość. Po czym wziął głęboki wdech i chwycił Kate za zranioną rękę.
-Ałsz...
-Spokojnie... - przybliżył jej ranę blisko swoich ust i polizał ranę wzdłuż.
Wywołało to lekki ból, ale po chwili puścił jej rękę i gdy dziewczyna spojrzała na zranione miejsce, rana już się goiła. Niesamowite! Pomyślała.
Do kuchni przyszedł Mike. Otworzył lodówkę i wyciągnął z niej wodę mineralną.
-Trzeba było napić się z żyły - powiedział.
-Zamknij się. Nikt cię o radę nie pytał - oburzył się młody.
-Jasne, ty i te twoje zasady. Już se idę - wziął całą butelkę i poszedł.
-Z żyły? - spytała - jaka różnica?
Wzdychnął.
-Dość duża. Smakowa.
-Aha.
-Nie chciałem cię przerazić dlatego wole tak jak jest. Mi to wystarcza.
-A w przyszłości? - spytała niepewna.
-Heh, a chcesz?
-To brzmi jakbyś się mnie pytał o coś nieprzyzwoitego - zmrużyła oczy.
Chłopak uśmiał się.
-Masz rację. Potraktujmy picie twoje krwi jak seks.
Dziewczyna zrobiła się strasznie czerwona na twarzy co zauważył Noctis i dodał:
-Ale oczywiście nie mówię że to to samo! Zawsze można tego drugiego spróbować - stał do niej plecami i przechylił głowę.
-Pierdolony zbok! - krzyknęła jeszcze bardziej czerwona.
-Haha...
Miała go wyminąć, ale ją zatrzymał i odwrócił do siebie przodem. Zrobił to tak że ich usta się spotkały. Zrobiła duże oczy gdy on je zamknął. Ca-ca-ca-całuje mnie?!
Ciąg dalszy nastąpi...
<---Poprzedni
Ps. Bohaterka nie ma krótkich włosów. Po prostu nie mogłam znaleźć sensownego zdjęcia do tego rozdziału ;)
Aaaa i imię "MAKE" to mój błąd! Powinno być "MIKE" więc za wszelkie (jeszcze) błędy bardzo przepraszam!
~LilaSam~
Ok, za błędy wybaczam :3
OdpowiedzUsuńRozdzialik... lekko dziwny XD Nie ogarniam go x.x Może to dlatego że herbatki nie piłam...? Herbatkoo~ przyjdź do mniee~ X3
Pozderkii~! ;3
Uderzam też w zagadkowość jeśli chodzi o tego opka więc no XDD Zara kolejny rozdz xD
UsuńAwww ^^ rozdział jak zawsze superaśny.
OdpowiedzUsuń<3
Usuń