wtorek, 5 maja 2015

You, Me and Bed! cz.10 Koniec




*Oczami Lisy*

     Ze szpitala wyszłam po dwóch dniach. Chyba Conorowi udało się przekonać Liama. Mam nadzieje, że to był tylko jakiś żart i on wcale nie chciał się zabić. W szpitalu odwiedzali mnie znajomi. Josh, Chris, Emma, Nicola i Mike. Przyleźli, gdy tylko dowiedzieli się, że już nie śpię. Dziś właśnie wychodzę z tego ponurego pokoju i wracam do domu. Nareszcie! 
Oczywiście moim szoferem jest Conor. Wysłałam go do domu by się przespał, bo gdy nadejdzie nowy dzień i będzie musiał mnie odwieźć do domu to zaśnie przed kółkiem! Wiedziałam, że przesiedział przy moim łóżku długie godziny. Chciałam mu za to jakoś podziękować, ale jak? 
Co do rodziców, to odwiedzili mnie w szpitalu. Dopiero wtedy do nich dotarło, że istnieje. Obiecali mi, że więcej będą spędzać czasu w domu. Zobaczymy.

Siedzę właśnie w porsche Conora. Panuje dziwna cisza. Dźgnęłam go palcem w ramię. Spojrzał się na mnie z uśmiechem.
-Co jest, skarbie? - na jego twarzy nadal panowało zmęczenie. Chyba nie do końca się wyspał.
-Mam nadzieje, że masz jakieś plany na dziś.
-Oczywiście. Przesiedzę z tobą cały dzień i będę ci usługiwał - zaśmiał się łobuzersko, a ja położyłam głowę na zagłówek. 
Westchnęłam ciężko.
-Co? - spytał trochę przestraszony.
-Nic. Muszę pokrzyżować ci plany.
-Co proszę? - chyba nie spodziewał się tego.
-No bo TY - podkreśliłam - musisz się wyspać, a JA - znów - chcę pogadać z Liamem.
Widziałam jak jego oczy na chwile robią się większe i przełknął ślinę. Czułam, że przez ten cały mój pobyt w szpitalu, ominęło mnie coś ważnego. Musze dowiedzieć się co to takiego!
-Mowy nie ma. Musisz odpoczywać, a nie kłócić się z Liamem - powiedział stanowczo. O nie, tak nie będzie! 
-Ty! - spojrzał się na mnie - Jesteś moim chłopakiem, a nie szefem! Będę robiła co będę chciała. A tak się składa, że CHCE porozmawiać z Liamem! - musiałam mu to wyjaśnić, bo chyba nie wiedział, że nie może mną rządzić. 
-Uparta jesteś...
-Wiem... Babcia twierdzi, że mam to po ojcu - zaśmiał się by po chwili zdziwić.
-Nigdy mi nie wspominałaś o babci czy ojcu. Co się zmieniło? 
-W sumie to nic. Wiem, że wiesz co mi się stało w gimnazjum. 
-Mike? Zabije go... - to on to wie od niego?! To ja się dołączam do listy morderców.
-Niee! Domyśliłam się - zszokowałam go tym. 

Przez resztę drogi siedzieliśmy dość cicho. Czułam, że jest zły na mnie. Zaparkował przy moim domu i wysiadłam. Nie spodziewałam się, że on też wysiada.
-A ty gdzie? - chyba mu się coś pomieszało. Podszedł do mnie bardzo blisko.
-Jakbyś chciała mojej bliskości, to znasz mój numer - czy on czuł się zraniony?!
-Conor, to nie tak, że nie chcę spędzić z tobą reszty dnia. Po prostu chcę coś wyjaśnić z Liamem. Wiem, że się o mnie martwiłeś i siedziałeś przy łóżku. Jestem ci za to dozgonnie wdzięczna i nie wiem jak ci się za to odwdzięczę, ale... - przyłożył mi palec do ust i westchnął.
-Zgłupiałaś do reszty? Nie chce nic w zamian. Albo w sumie chce... - spojrzałam mu w oczy.
-Słucham.
-Nie zostawiaj mnie i nie strasz tak więcej... - przytulił mnie do siebie. Zrobiło mi się go żal. Wiem, że cierpiał z powodu śmierci brata, ale aż tak przeżywa, że coś mi się może stać?
-Postaram się, "Kotku" - zaśmiał się. W końcu sam zapisał mi taką nazwę w telefonie.
-Kocham cię... - szepnął mi do ucha, a mnie przeszył miły dreszcz. Usłyszeć to od niego... Cudowne uczucie! 
Ja weszłam do domu i wybrałam numer do Liama. Mowy nie ma, że pogadam z nim w domu. Ale powiedz o tym Conorowi, to ci łeb urwie! Po dwóch sygnałach usłyszałam znajomy głos.
-Lisa?! - odezwał się ochrypnięty.
-He-hej - czemu się za jąkałam?! - Gdzie jesteś?
-A w parku... Mam wpaść?
-Nieee... Ja do ciebie przyjdę - skoro nie wiedział, że byłam w szpitalu to nie ma przeszkody. 
-Ok... Czekam.
No i koniec rozmowy. Czułam w jego głosie, ulgę. Po tym sms'ie co napisał do Conora, stwierdzam że się o mnie martwił. 

Po około 20 minutach, byłam na miejscu. Podszedł do mnie niepewnie i przytulił po chwili. 
-Czo tam? - spytałam nagle. Zdziwił się.
-Co ci? - zaśmiał się. Uderzyłam go w ramie.
-To ja się fatyguje i z domu wychodzę, choć pewnie Conor i Paul mnie do łóżka przywiążą za to, a ty nie chcesz gadać?! - i już miałam odchodzić kiedy złapał mnie za ramie i odwrócił.
-Oj no, sorry. Po prostu ostatnimi czasy nie jestem sobą.
-Słyszałam. Co się działo? - drążyłam.
-Eh... - westchnął - Nie wiem czy powinienem ci mówić. Masz już rodzinę i własne życie - trochę nie zaczaiłam. Chyba te leki, które dano mi przed wyjściem zaczęły działać. Zachwiałam się lekko, a Liam momentalnie mnie przytrzymał. 
-Co jest?! Coś się stało?! - panika, strach, przerażenie... To właśnie słyszałam w jego głosie. Spojrzałam na niego.
-Nic mi nie jest. Po prostu leki zaczęły działać - odsunęłam się od niego i schowałam ręce do kieszeni kurtki. 
-Leki? Jakie leki?! - no to się wkopałam! - To dlatego cię ukrywali?! Jesteś chora?! 
-W pewnym sensie... Ale już jest ok. 
-No chyba nie skoro się chwiejesz! - Conor przewidział, że będzie kłótnia. 
-Nie przyszłam gadać o mnie! Mów o sobie! 
-A mowy nie ma! Odwiozę cię do domu i pomogę im cie do łóżka przywiązać! - już chciał mnie pociągnąć, ale się wyszarpnęłam.
-Przeczytałam w szpitalu tego esa od ciebie! Napisałeś do Conora, ale nudziło mi się więc zaczęłam bawić się jego telefonem, gdy on spał! - teraz zdałam sobie sprawy, że wymieniłam słowo "szpital". Spojrzałam niepewnie na Liama.
-W "szpitalu"? Byłaś w... - chwycił moją twarz w obie dłonie - Co ci jest... Było? - uspokoił się.
-Nie wiem, a chłopaki nie chcą mi powiedzieć. W każdym bądź razie, zemdlałam w domu i dlatego zrobili aferę - pogrążam się. 
-A Conor mi mówił, że wyjechałaś do swojej babci... - wiedziałam, że poczuł się oszukany.
-On nie chciał cię martwić. 
-Gówno prawda! Nie chciał, żebym to ja siedział przy tobie zamiast niego! Zazdrosny jest... - usiadł na ławce.
-Liam... W sumie to dlaczego Conor nazwał cię "Lucas"? - to pytanie sprawiło, że oczy mu się powiększyły. Spojrzał na mnie zdezorientowany.
-Co...? Żartujesz?! Miał nic nie mówić! 
-TO TY MI POWIEDZ DO JASNEJ CHOLERY! - znów się źle poczułam. Wstał szybko i mnie chwycił.
-Zawiozę cię do domu... Z tobą nie jest dobrze...
-Spierdalaj! Nigdzie nie jadę dopóki nie powiesz mi prawdy! - wiedziałam, że to zdenerwowanie sprawia, iż mdleje. 
Popatrzył na mnie i chyba zastanawiał się nad "za" i "przeciw".
-Dobra...

Opowiedział mi wszystko. A ja... Byłam w ciężkim szoku. Liam to tak naprawdę Lucas, mój brat?! To wszystko wydawało się dziwne, ale z drugiej strony... Jego dotyk był mi znany... Teraz rozumiem dlaczego. Jak mogłam zapomnieć o własnym bracie?! Moje życie jest jednym wielkim znakiem zapytania... 
Odwiózł mnie od domu. Starałam się udawać, że jest ok. Ale tak nie było. Po pierwsze, czułam się potwornie zmęczona. Po drugie, nadal nie docierało do mnie co on mi wyznał. Nie wszedł ze mną do środka, ale powiedział, że gdyby mi się pogorszyło chce wiedzieć. W sumie to go rozumiem...
Powlokłam się do drzwi. Otworzyłam po cichu i nastawiłam uszu. Było cicho więc na moje szczęście nikogo nie ma. Weszłam więc i zdjęłam buty. Nagle przede mną zjawił się wściekły Paul. Przestraszyłam się go bo tak się zakradł!
-Gdzie ty do jasnej cholery, byłaś?! Lekarz kazał ci leżeć bo twój stan nadal nie jest stabilny! Myślisz, że Conor jest w stanie siedzieć cały czas w szpitalu i martwić się o to czy przeżyjesz?! - zaczął wylewać swoje żale. Czas na maskę! 
-Dobra, ogarnij - wyminęłam go i ruszyłam w stronę schodów.
-"Ogarnij"? Co się z tobą dzieje, sis? - odwróciłam się i spojrzałam na brata. 
-Nic. Po prostu jestem zmęczona - nagle telefon Paula zadzwonił.
Po przeczytaniu treści wiadomości zamarł. Spojrzał na mnie przerażony.
-Połóż się... Ja... Skoczę do sklepu po coś - tania wymówka. Powlokłam się do pokoju i położyłam do łóżka. Nie mogłam jednak zasnąć więc zaczęłam szperać w telefonie. O matko! On mnie zabije!

Kotek^^
Co robisz?  - 13:02
Śpisz?  - 13:16
No teraz na bank nie śpisz! Tylko mi nie mów, że gdzieś wyszłaś bo mnie coś strzeli!  -  15:32

Obecnie jest godzina 15:42. On mnie zabije. Zabije jak nic! Szybko wzięłam się za odpisywanie.

Ja:
Spałam ;3

Nie odpisał mi. Nagle ktoś wszedł do mojego pokoju, aż podskoczyłam.
-Spałaś, tak?! - zdyszany Conor.
-T-ta-tak! - czemu się jąkam?! Uśmiechnął się znaczącą i podbiegł do mnie. Zaczął łaskotać.
-Spałaś, powiadasz?! 
Gdy wreszcie przestał patrzył się na mnie. Leżeliśmy tak chwile na łóżku. Przegarnął włosy z mojej twarzy.
-Co robiłaś? - no nie da się go oszukać. Ale jak powiem, ze wyszłam to mnie przywiąże.
-A takie tam. Liam przyszedł na chwile i gadaliśmy. A ty co robiłeś? - trzeba grać.
-W domu z nim gadałaś? - czyżby mu wyjawił prawdę? Nie odpowiedziałam - Czemu mnie okłamujesz? Wiem, że byłaś z nim w parku. Zadzwoniłem do Paula a on twierdził, że cały czas jest w domu i "gdzie ja się z tobą szlajam"! 
-Ups! No wyszłam z domu. Ale przynajmniej z nim pogadałam... 
-Czyś ty zwariowała?! Jesteś słaba w każdej chwili może coś ci się stać! Obiecałaś mi, że mnie nie będziesz już tak straszyć! - on nie krzyczał, ale czułam że jest zawiedziony.
Przewróciłam go tak że teraz to ja byłam u góry. Okroczyłam go nogami, a on się zdziwił. 
-Przecież wiesz, że nie chciałam - pocałowałam go lekko. Spojrzałam w jego niebieskie oczka. 
-Wiem, że lubisz mnie wnerwiać... - zaczynał mówić cicho - Ale przysięgam ci, gdy tylko odzyskasz sprawność... Będzie cie czekała kara w moim łóżku, skarbie. 
Szatan! Uderzyłam go i oboje zaczęliśmy się śmiać. Po chwili do pokoju wchodzi zły Paul.
-Nie chcę państwu przeszkadzać, ale Liam mi coś powiedział. Od dziś zamykam dom na wszystkie zamki i wpuszczam dopiero jak mnie ktoś uprzedzi.
-Widzisz? Nie trzeba było się wymykać! - zaśmiał mi się do ucha.
-Bo jakbym to miał na myśli...
-Co?! - momentalnie się spojrzał na mojego brata.
-Nic, nic. Gruchajcie sobie... Powiedziałem GRUCHAJCIE a nie RUCHAJCIE. Tak na wszelki wypadek jakbyś źle usłyszał - posłał mu diaboliczny uśmiech i poszedł na dół. 
Zaśmiałam się.
-No w chuj śmieszne... - czy on coś planował?!

Po miesięcznym więzieniu, dostałam przepustkę. Byłam na badaniach i lekarz stwierdził, że wszystko wróciło do normy i mogę spokojnie prowadzić normalny tryb życia. Póki jest ciepło postanowiłam z tego skorzystać. Wyjechałam do mojej babci i zatrzymałam się u niej, aż dwa tygodnie. W szkole dałam zwolnienie lekarskie. No co? Potrzebowałam odpoczynku! Miałam dobre stopnie więc no. Udało mi się przekonać Conora, by ze mną nie jechał. Dzwonił do mnie kilka razy dziennie. 
U babci było dość nudno. Nicola i Matt już tu nie mieszkają. Trzeba znaleźć nowych przyjaciół! To miejsce trochę przypominało mi o złych rzeczach, ale minęło trochę czasu i muszę żyć dalej. 
Z racji tego, że w domu przesiadywałam 3/4 wolnego czasu, postanowiłam znaleźć pracę. Niedaleko szukali kogoś do mycia aut. Brzmi nieźle. Można pokazać to i owo, ekhem. Przyjęli mnie bez zbędnych pytań. Chyba im się spodobałam. Szefostwo to były kobiety, więc zero seksistowskich uwag. 

Dziś rano się obudziłam i napisałam esa do Conora, że już wstałam. Było po 10 więc pewnie też nie śpi, zwłaszcza że dziś wtorek. Ja natomiast miałam dziś pierwszy dzień w pracy! Łącze korzystne z pożytecznym. Dostane za to kasę i nie będę się nudzić, a i ludzie będą mieli czyste auta. Gdybym tylko wiedziała co z tej roboty wyniknie... Eh...
Jak co rano zjadłam śniadanie z babcią i ruszyłam do pracy. Było dziś słonecznie, a ja chciałam podrywać naiwniaków. Ubrałam krótkie dżinsowe spodenki i do tego bały podkoszulek z jakimś nadrukiem. Będzie beka. Ale spokojnie, mam coś na przebranie. Nie chcę by mnie ktoś obmacywał. 

Już po 10 minutach miałam pierwszego klienta. Zabrzmiało to źle. Po 10 minutach miałam już pierwsze auto do czyszczenia... Brzmi lepiej. Było to czarne cacko. No cóż, daje sobie rękę uciąć, że je skądś kojarzę. Zaczęłam czyścić. Na tym "parkingu" stało sporo aut i wszystkie były myte. W tej pracy łatwo się z kimś zaprzyjaźnić. Włożyłam słuchawki do uszu i praca szła od razu lepiej! Nie zwróciłam uwagi kiedy ktoś mnie wołał. Podszedł i poszturchał mnie po ramieniu. Przestraszyłam się i odwróciłam szybko. Przede mną stało ciacho. Gdyby nie Conor, pewnie by mi zaimponował. Wyjęłam słuchawkę z ucha.
-Tak? W czym mogę pomóc? - spytałam z uśmiechem na twarzy.
-Skądś cię znam... - no koleś, mam podobne wrażenie tyle, że z autem za mną.
-Niemożliwe, zapamiętałabym - uśmiałam się.
-Za ile będzie gotowe auto? Moja menadżerka jest ze mną umówiona za 15 minut - podrapał się nerwowo po karku.
-Menadżerka? 
-No taaa, jestem Kevin wschodząca gwiazda pop'u - zaśmiał się.
-Ooo sorry, ale nie skojarzyłam cię! - zrobiło mi się głupio.
-Spoko, jak mówiłem wschodząca. Mogłaś o mnie nie słyszeć. To za ile auto?
-To twoje? - wskazałam na czarne cacko.
-Nom, a problem jakiś? - no w sumie tak.
-Ciebie nie kojarzę, za to to auto jak najbardziej - zachichotałam.
-Serio? Kojarzysz auto a mnie nie? Natomiast ja kojarzę skądś ciebie, ale skąd? - to pytanie raczej zadał samemu sobie. 
-Dobra, będzie gotowe za pięć minutek. Ok? - nie miałam już za bardzo co do czyszczenia. 

Po tych pięciu minutach zobaczyłam jak stoi obok kasy z... matką CONORA?! To by wyjaśniało skąd mnie kojarzy! Podszedł do mnie śmiejąc się. Patrzyłam się na niego pytająco.
-Co jest? - co on taki szczęśliwy?
-Już wiem skąd mnie kojarzysz - popatrzył na mnie dziwnie. Zaraz za nim podeszła kobieta.
-Oo Lisa! Witaj skarbie! Pracujesz tutaj? Conor nie mówił, że wyjechałaś - Kevin ewidentnie był zaskoczony.
-To tylko na tydzień. Mam "urlop" - zrobiłam cudzysłów w powietrzu - od życia. 
-Am... A skąd znasz Conora? - wtrącił się chłopak.
-A to ty nie wiesz? To Larissa dziewczyna TWOJEGO przyjaciela - kobieta zaśmiała się lekko. 
-Serio?! Nie mówi pani poważnie?! On i związek na stałe?! Co zrobiłaś, że go usidliłaś? - teraz to zwrócił się do mnie. Prychnęłam i dałam mu kluczyki.
-Bo ja wiem? - nie no, ile on ma jeszcze kumpli? 

Skończyłam pracę po 14 i od tej pory mi się nudziło. Jutro jest wieczorem jakaś mini-impreza w jednym z klubów. Laski zaprosiły mnie, ale sama nie wiem...

Wstałam jak zwykle coś po 10. Uszykowałam się do pracy i ruszyłam na dół. Babcia już gotowała obiad. Bidulce też się nudzi. Ale ona to chociaż ma kogo odwiedzić! 
Zjadłam szybko śniadanie i prysnęłam na parking. Wchodząc do "biura" dostałam pierwsze zlecenie. Miałam umyć czarne porsche. Dziwne. Wyszłam z budynku i moim ukazało się to samo porsche, którym jeździ Conor. Jego samego, jednak nigdzie nie było. Wzięłam się do pracy, no bo w końcu nie jest tylko jedno takie auto na świecie. Gdy czyściłam maskę ktoś zaszedł mnie od tyłu i przytulił całując w ramię. Znałam te usta. Przygryzłam dolną wargę.
-Conor... Ja pracuję...
-Ja też... - mruczał mi do ucha. Czy on chce flirtować na środku placu?! 
-Ja mówię poważnie. Po za tym twoje auto nie wygląda na brudne - no bo nie było.
-Ale ja jestem... Może umyjesz mnie? - zbok!
Odwróciłam się do niego przodem. Nadal byłam w jego uścisku. 
-Nie dasz mi pracować? 
-Ty miałaś odpoczywać, a nie pracować. Skoro jesteś pełna sił to skoczmy do hotelu... - pocałował mnie w szyję. Napalony jakiś... Musiałam go przegonić bo zaczynało mi to sprawiać przyjemność. 
-Conor...! - szarpnęłam za jego włosy a on ukrył jęk przez ugryzienie mnie. No kurwa! Jak ja teraz będę chodziła?! 
-No to teraz ci napaleńcy będą wiedzieli, ze jesteś zajęta - odsunął się lekko, ale nadal przywierał do mojego ciała. Czy on zrobił mi malinkę?!
-Zabije ci... - nie zdążyłam dokończyć bo wpiął się w moje usta. Siedziałam tu już trzy dni i brakowało mi tego... Dlatego oddałam pocałunek wpuszczając jego język do środka - Skąd wiedziałeś, że tu pracuje? 
-Kevin mi powiedział... - no tak, faktycznie.
-Nie znam typa, a on twierdzi że mnie skądś... Ej! - przypomniało mi się.
-Co? 
-Jego auto! To wtedy na tym podjeździe nie było Josha tylko Kevina! - on zrobił duże oczy i zaśmiał się momentalnie.
-Możliwe. On też ma klucz do domu. Nie wiedziałem, że zjechał ze swojej podróży. Po za tym... Widzę, że pamiętasz tamten dzień... - zaczął pieścić mnie swoim nosem. AH! Przysięgam, że za te jego zboczone gatki to go kiedyś zabije! 
-O proszę! Para jak się patrzy! - ten głos należał do Kevina. Jednak Conor nie oderwał się ode mnie tylko spojrzał na chłopaka.
-A co, zazdrościsz?
-Haha! No jasne! Ciesze się że wreszcie wydoroślałeś! 
-Co żeś powiedział?! - teraz dopiero się ode mnie oderwał.
-Wyrzuciłeś zabawki? - zakpił.
-Ooo nie! Nie daruje ci, cwelu! - nagle Conor pocałował mnie na od chodnego i ruszył w pościg za przyjacielem. Normalnie dzieci.

Po skończonej pracy, Conor oznajmił mi że zostaje do jutra. Postanowiłam iść na imprezę właśnie z nim. Wiedział kiedy się zjawić! Bawiliśmy się świetnie, a po imprezie... poszliśmy do domku, który wynajmował. Chyba nie muszę tłumaczyć co się stało? Powiem wam tylko, że tym razem było inaczej. Może dlatego, że nie byłam napita i byłam świadoma tego co robię? Ale w sumie nie wiem czy byłam do końca świadoma bo traciłam kontrole przy jego bliskości. No cóż...
Te dwa tygodnie minęły mi dość szybko. Conor nie przyjechał już od tamtego czasu bo obiecałam mu, że nie będę się już tak wyzywająco ubierała do mycia aut. Gdy wróciłam do szkoły byłam w szoku. Zobaczyłam jak Nicola siedzi na kolanach Josha! Nie mówcie mi, ze oni ze sobą chodzą?! Czyżby Josh też wydoroślał? Ale co na to Em? Przecież, podobał się jej? Wchodząc do klasy zobaczyłam jak gada z jakimś chłopakiem. No chyba z nią nie jest tak źle jak mi się wydawało. 

Na stołówce wszyscy usiedliśmy przy jednym stoliku. No, prawie wszyscy. Emma usiadła obok swojego "chłopaka". Josh tłumaczył mi jak to ciężko było mu zdobyć Nicole. Dziewczyna puszczała mi oczka co oznaczało, że go LUBI! 
Nie poznawałam przyjaciół po tym długim wolnym! Jedyną osobą jaka się nie zmieniła był Conor. Gdy weszłam z nim do mojego domu przywitali nas rodzice. Szok! Faktycznie siedzieli w domu. Ojciec nawet oglądał tv i coś zajadał. Uśmiechnął się na mój widok. Matka z kolei, szyła coś w kuchni. 
-Co tu się wyrabia... - powiedziałam cicho pod nosem.
-A to jeszcze nic... - szepnął mi Conor.
-A właśnie, a gdzie Paul? - odezwałam się licząc, ze któreś mi odpowie. Ku mojemu zdziwieniu, odezwał się ojciec.
-Wyjechał z Liamem na jakieś tam studia. Ponoć ten kurs muzyczny to była porażka i postanowił, że znajdzie coś innego. 
No super... Czy jest coś jeszcze? 
Poszłam do swojego pokoju wraz z Conorem. Usiedliśmy na podłodze i zaczął mi opowiadać jak to wszystko się zaczęło. Nie mogłam uwierzyć w jego słowa! Ale w gruncie rzeczy chyba lepiej być już nie może! Mam dwóch braci. Idealnego chłopaka. Odzyskałam rodziców, fakt że dzięki wypadkowi, ale to tylko szczegół. Moje grono przyjaciół powiększyło się straszliwie. A to, że Josh i Nic są razem to już w ogóle szok! Mike świetnie dogadywał się z Chrisem i z resztą chłopaków też. Nawet Conor go polubił! Co musiał zrobić mój Mike, że Conorek go polubił? No w każdym bądź razie... Nie płaczę już po nocach, bo wiem że nie jestem sama. Mam zajebistych przyjaciół, rodzinę i chłopaka. Oby trwało to wieczność...

Koniec!



<---Poprzedni

~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~
Dziękuję wszystkim za komentarze i w ogóle za czytanie bo wiem, że jest sporo ludzi co czyta, a nie komentuje więc im również dziękuję! Za wszystkie błędy jakie się pojawiły bardzo przepraszam. Mam nadzieje, że się wam podobało ;D
Zaczynam pisać nową historię no i mam nadzieje, że ona również przypadnie wam do gustu o ile sama nie zrezygnuje z tego pomysłu. Wierzcie mi, że już trzeci pomysł piszę bo dwa poprzednie były do dupy i je kasowałam =/ Ale o tym w jutrzejszej aktualce :D
Pozdrawiam ^^


~LilaSam~


3 komentarze:

  1. Szkoda ze to juz koniec. Opowiadanie było cudne. Mam nadzieje ze szybciutko dodasz pierwszy rozdział nowego opka. Pozdrawiam i życzę weny.

    OdpowiedzUsuń
  2. Cudne! ^^ szkoda że koniec ale bardzo fajne :) weny ci życzę na następne opowiadania

    OdpowiedzUsuń
  3. Szkoda, że koniec - Było wspaniałe *-*
    To jest po prostu cudowne, jak potrafisz opisać w ludziach taką zmianę w zaledwie 10 rozdziałach >.<
    Uwielbiam twoje opki :D

    OdpowiedzUsuń