wtorek, 24 marca 2015

Demon Lasu cz.6

Rozdział 6Nieśmiertelna?




***UWAGA! AKCJA DZIEJE SIĘ W TYM SAMYM CZASIE
CO DZIAŁA SIĘ W POPRZEDNIM ROZDZIALE.
Tam była pokazana perspektywa ocalałych, tu natomiast
naszej Claire***


Blady świt...

W lesie leżała nieprzytomna Claire. Zaczęła słyszeć czyjeś głosy jednak nie mogła się ani poruszyć, ani odezwać. 

Co.. we krwi... zabić... Alex... Słyszała tylko urywki czyjeś kłótni. Była tak zamroczona, że po chwili już nic nie była w stanie usłyszeć.


Obudziła się na chłodnej posadzce. Piwnica? pomyślała. Złapała się za twarz, gdy nagle zauważyła jakąś ciecz na ręce. 

Krew? Jestem ranna? Coś mi zrobili? Obejrzała się, ale nie znalazła żadnej rany. Nic ją też nie bolało prócz głowy. Całe ubrania były brudne od krwi. Skoro ona jest cała, to czyja to krew?
Ktoś szedł do piwnicy, dziewczyna usłyszała to. Po chwili drzwi otworzył Akira. Zbiegł do niej, ale najpierw zamknął drzwi na klucz.
Co on robi?
Kucnął obok niej i patrzył głęboko w oczy, jakby czegoś szukał.
- No w miarę. Ale jak wrócą będzie trzeba dać ci kolejną dawkę - chłopak wstał i szedł w kierunku schodów.
- Cz... czekaj. Czemu mam tu siedzieć. Co to za krew? Co jest?
- Nie wiesz co zr... - odwrócił się i urwał zdanie w połowie. - Dobra, chodź.
Dziewczyna się zdziwiła, że tak szybko się zgodził. Wstała na równe nogi, zachwiało nią troszkę, ale szybko odzyskała równowagę. Poszła za nim na górę, a tam oślepiło ją słońce, więc przysłoniła je ręką. 
- Siadaj. Musze mieć cię cały czas na oku. Ech, teraz jeszcze bardziej  trzeba cię niańczyć niż jako człowieka - powiedział.
- Człowieka...? Co ty insynuujesz? - powiedziała bez emocji.
- Ty serio nic nie pamiętasz, co?
Kiwnęła przecząco głową. Chłopak westchnął.
- Weź kąpiel i wróć tu to ci wszystko opowiem.
No tak. Jestem cała umorusana. Wypada się umyć... Dziewczyna wchodząc do wanny, którą to przygotował wcześniej Akira, myślała o tym, co chłopak jej powie.
Boje się... odpowiedzi. Ona może być gorsza od tego, co teraz znajduje się w mojej głowie. Ta krew... Nie należy do mnie. Badała swoje ciało. Nagle do łazienki wszedł Akira. Dziewczyna zawstydziła się. Jednak sam przygotował kąpiel więc wiedział, że jest wystarczająco dużo piany by zakryć ciało Claire.
- Co ty robisz?! Wynocha! - krzyknęła.
Chłopak przysiadł na kancie wanny. Odwrócony był, oczywiście, do niej plecami. Wziął głęboki wdech.
Co on knuje?
- Nie wiem jak to powiedzieć, by nie zabolało.
- Pardon? - powiedziała opanowana.
- Musisz z nami zamieszkać na stałe - prosto z mostu.
- Słucham?! Okej, może nie dogaduje się z mamą i siostrą, ale bez przesady - dziwnie się poczuła, bo czuła jakby rozmawiała z Akumą, ale w sumie on nim był.
- Rose... - przerwał - Claire, posłuchaj to nie tak, że chcemy cię tu przetrzymywać wbrew twojej woli, ale...
- Ale? - oburzyła się.
- Ale zabijesz swoją rodzinę, jak cię stąd wypuścimy - odwrócił wzrok z dziewczyny.
Ha?!
- Jesteś odmieńcem, tak nazywa nas Alex. Nie jesteśmy ani wampirami ani wilkołakami. Nie mamy słabości, jak na przykład wampirki na słońce. Choć... nie możemy przebywać z irytującymi ludźmi bądź po prostu w dużej grupie ludzi.
- Co ty bredzisz koleś? - zaśmiała się.
- Mówi poważnie. Zabiłaś w nocy Elvirę. Nie pamiętasz? - weszła do łazienki Vera.
- Veronica! Zwariowałaś? - chłopak wstał zdezorientowany.
- Po co dziewczynę oszukiwać. Bez sensu. I tak musi wiedzieć na czym stoi - oparła się o framugę.
- Jak skończysz, czekam w salonie. Wytłumaczę wszystko - złapał Verę i wyprowadził z łazienki. 
Dziewczyna była w szoku. Sama nie wiedziała czy wierzyć w to, co ta irytująca dziewucha powiedziała.


Nim wyszła z łazienki ubrała się w uszykowane ubrania. 

W salonie czekał na nią Akira, ale nie było śladu po Veronice. 
- Poszła se? - spytała krzyżując ręce na piersi.
Przytaknął. Kiwnął głową by usiadła. 
Szykuje się długa opowieść, co?
- No więc o co chodzi. Co ona miała na myśli? - spytała siadając nerwowo na fotelu.
- Mówiła prawdę. Rozszarpałaś ją, ale najgorsze, że policja znalazła ciało, a właściwie pozostałości - dał jej kubek herbaty.
- Żartujesz sobie? - spytała.
- Nie.
- Jestem chora?! - przeraziła się.
- Tak, to znaczy w pewnym sensie.
- Jak to?
- Nie można tego wyleczyć. Ale można zapobiegać atakom.
- Jakim atakom?
- Szału i zmiany osobowości - opowiadał jakby wszystko sobie najpierw na kartce spisał i wykuł na pamięć.
- Ha?
- Tracisz kontrolę nad ciałem. Zmieniasz się w bestię zabijającą wszystko i wszystkich. Żeby temu zapobiec zażywamy dawki leku uspokajającego. 
- "My"? To znaczy, że wy wszyscy... - myślała, że cała czwórka jest "odmieńcami"
- Nie. Tylko ja i Vera. Mamy też specjalne zdolności. Ja potrafię wyczuć żyjące stworzenia poruszające się na kilka kilometrów ode mnie. 
- Więc tak nas wyłapywałeś - zauważyła. 
- Wtedy byłaś jeszcze człowiekiem. Teraz nie wyczuwam już twojej istoty bycia - powiedział spuszczając głowę.
- Rozumiem - powiedziała przybita. - A co z Nią?
- Vera jest cholernie szybka - uśmiechnął się pod nosem - u ciebie też z czasem będzie coś.
- Już jest - powiedziała robiąc okręgi na kubku.
- Serio? Tak szybko? - zdziwił się.
- Najwidoczniej. Mam dobry słuch.
- Heh, ciekawa umiejętność - znów się uśmiechnął. Oczarował ją.
- No nie? Od dziecka był dobry, ale ostatnio czuje, że się wyostrzył - oparła głowę o oparcie fotela.
- Na pewno. Pokaż paczałki - kucnął przy niej i spojrzał w oczy - niedobrze, źrenice się powiększają. Jess musi szybko wrócić.
- Gdzie jest? - spytała.
- Poszli pogadać z policją, że ciebie w ogóle nie spotkaliśmy. 
Dziewczyna patrzyła na niego zdziwiona.
- Zawsze tak robimy. To znaczy z Verą też tak było. Gdy ludzie zaczynają się pałętać robi się niebezpiecznie i dla nich i dla nas. 
- Zabijacie ich? - spytała podejrzliwie.
- W pewnym sensie. Nie wiem, co z nimi robi Veronica. Ja ich nie tykam w tym sensie.
- Ekstra - powiedziała sarkastycznie.
- Wiem. A i jeszcze powiem ci, że jesteśmy nieśmiertelni. 
- Że co proszę?
- Cóż... Też się zdziwiłem, ale nie raz próbowałem się zabić, nie da się.
Zapadła cisza.


Ciąg dalszy nastąpi...




<---Poprzedni



~LilaSam~

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz