czwartek, 30 kwietnia 2015

You, Me and Bed! cz.5




*Oczami Lisy*

-Co ty z nim robiłaś?! - szarpnął mną za ramiona. Od razu się przebudziłam z rozmyśleń.
-Co miałam robić? Odwiózł mnie - wyszarpnęłam się.
-Tylko? Całowałaś się z nim? Dotykał cię? - matko, jest jak drugi Paul. W sumie to dotykał... ale on nie musiał o tym wiedzieć.
-Nie! Myślisz, że jestem taka łatwa? Litości! - prychnęłam i wyminęłam go. Weszłam do środka a tam mama śpiąca na kanapie. Oczywiście, Liam wszedł za mną.
-Musimy pogadać! - ciągnął mnie do mojego pokoju.
-Czego ty kurwa jeszcze chcesz?! - ups! Nie powinnam była tego mówić na głos.
-"Kurwa"? Nauczył cię tego! Nogi mu powyrywam! - łaził po pokoju jakby kipiał złością. Chyba serio tak było...
-Uspokój się, Conor nie ma z tym nic wspólnego! - spojrzał się na mnie wściekle.
-Nie? Co z nim robiłaś? Gdzie byłaś?! 
-Odwiózł mnie...
-To już wiem! Gdzie z nim byłaś?! - ja pierdole! Ale on jest uparty!
-Wpadliśmy na siebie na parkingu. Chyba biegał... - no właśnie. Był lekko ubrany, na pewno biegał! Dlatego był taki rozgrzany!
-Mówisz prawdę? - spytał już opanowany.
-Taak!
-A gdzie byłaś wczoraj wieczorem, hm? - czyli matka z nim gadała. Okłamałam ją, że idę z Liamem, a z nim nie byłam. To musiało się wydać...
-Na imprezie... - bałam się.
-Gdzie? - chodziło mu o miejsce.
-U...Jo... - resztę imienia powiedziałam tak cicho, że na bank nie usłyszał.
-U kogo?! - dociekał.
-U Josha! Co w tym złego?
-No może to, że się schlałaś i odwiózł cię CONOR! 
-No to c... - nie zdążyłam odpyskować bo mi przeszkodził.
-No, a może cię przeleciał, a ty o tym zielonego pojęcia nie masz! Trzeba było mnie ze sobą wziąć, idiotko! Conorowi zależy tylko na dupie i cyckach, więc to bardzo prawdopodobne!
-Przes... - oczy zaczynały mnie piec. Dlaczego mówi tak o własnym bracie?
-Dziś się z nim tłukłem, nie widzisz?! - pokazał na rozwaloną wargę. U Conora nic nie widziałam, pewnie dlatego, że było w cholerę ciemno.
-Biłeś? Czemu? - musiałam zadać to pytanie.
-No o ciebie! - odpowiedział, jakby to była najzwyklejsza rzecz na świecie!
-HA?! - zdziwił mnie tym.
-Pogroził mi, że za to że rozwaliłem mu porschaka to on cię przeleci. "I skąd masz pewność, że już tego nie zrobiłem". Teraz rozumiem o co mu chodziło! Byłaś z nim na imprezie i jak nic to z tobą zrobił! Paul mi łeb urwie, zdajesz sobie sprawę w ogóle z tego, że cię przeleciał?! 
-On mi nic nie zrobił! - wydarłam się na niego.
-Skąd jesteś tego taka pewna?! - oboje darliśmy się na siebie. Strasznie mi Paula przypominał.
-No bo wiem! Ufam mu i tyle! - szybko pożałowałam tych słów.
-Jesteś, aż taką idiotką, czy tylko udajesz?! Wiesz czym interesuje się Conor i ty mu "ufasz"! No trzymajcie mnie bo mnie krew zaleje!
-Przestań zachowywać się jak Paul! Bo nim w ogóle nie jesteś! - wyszłam z pokoju trzaskając drzwiami. Nic nie rozumiał. NIC! Nie ma pojęcia jak czuje się jego brat, nic o nim nie wiedział! Nienawidzę go! 
Puściłam się biegiem w stronę miasta. Usiadłam na jakiś schodkach i zaczęłam płakać. Nikt nie rozumie moich uczuć... Nikt... Dlaczego moje życie musi być tak popierdolone?! Chce moje stare... gimnazjalne życie. Luźne życie. Chce do Mika! Chce do Nicoli... Oni mnie tylko rozumieją... Tak bardzo mi ich brakuje...
Po około godzinie się opanowałam. Zdziwiłam się, że nie jest mi zimno. Spojrzałam na siebie. Przecież nie oddałam mu bluzy. Powąchałam ją i poczułam znajomy mi zapach. Była taka ciepła... Nie boje się Conora. Gdyby chciał mi coś zrobić, już dawno by to zrobił. W tedy na imprezie czy dziś w lesie. Jestem pewna, że mnie nie tknął. 
-Mój boże! Larissa?! - ten głos... czy to Chris? Uniosłam niechętnie głowę - Co ci się stało?! Ktoś cię skrzywdził?! Możesz wstać?! - był taki kochany.
-Zabierz mnie gdzieś. Musze się napić - spojrzał na mnie dziwnie, ale posłuchał. Zaprowadził do auta i pojechaliśmy do baru.
Postawił mi drinka. Nie czułam potrzeby zwierzenia się mu, ale on cały czas naciskał.
-Chris... Nie chcę o tym gadać. Po prostu przejebane życie - czułam, że mierzy mnie wzrokiem.
-Co to za bluza? - no tak. Cały czas miałam ją na sobie - Conora, prawda? To on doprowadził cię do takiego stanu?!
Nim zdążyłam cokolwiek odpowiedzieć sięgnął po telefon i odebrał.
-Dobrze, że dzwonisz. Wpadnij do baru Kwiacik. Tak, TERAZ! - ciekawe z kim gadał - Jak to?! Cholera, powiedz że nie dzwoniłeś po Josha?! Wiesz, że on rozkurwi twojego brata! - przeraziłam się. Co jak Liam doskoczył znów z pięściami do Conora - Dobra słuchaj. Macie tu być obaj! Zabierz go tu.
Schował telefon do kieszeni.
-Więcej nie pijesz - odparł. Wyśmiałam go. 
-Zapomnij - zamknęłam oczy i chyba byłam zmęczona bo zaczynałam odpływać.

Nagle usłyszałam znajome mi głosy. Moje oczy momentalnie się otworzyły i spojrzałam za siebie. Conor, Josh, Liam... o nie...
Podeszli do mnie.
-Co ty tu kurwa robisz?! - znów wydarł się na mnie "braciszek" Liam.
-A nie widać?! - o tak, po alkoholu robię się drażliwa.
Złapał mnie za ramie i chciał wyciągnąć z baru ja jednak się wyszarpnęła.
-Idziemy - mówił przez zaciśnięte zęby.
-Ona nic złego nie robi. Znalazłem ją jak siedziała na ulicy - wtrącił się Chris. Pozostała dwójka patrzyła tylko zdezorientowana.
-Nigdzie z tobą nie idę - olałam go.
-Idziesz!
-Uważaj bo cię posłucham! - uniósł lekko głowę do góry i miałam wrażenie, że prosi boga o cierpliwość.
Spojrzałam na Conora. Był zmieszany.
-Paul już wie o tym co się działo... Jutro będzie w domu - wyplułam zawartość drinka. Liam nie mógł mówić poważnie!
-Co?!
-Właśnie to! Sam cię nie utrzymam skoro zaczynasz zachowywać się jak gówniara z gimnazjum - czy on wiedział? Nienawidzę cię Paul!
Już chciałam wychodzić, gdy odezwał się Josh.
-Stary...?
-Czego? - odezwał się Conor. Był zły.
-Skąd ona ma twoją bluzę?! - o kurwa... zauważył! Co teraz, co teraz?!
-Co? - oprzytomniał, gdy zmierzył mnie wzrokiem. Widziałam w jego oczach przerażenie i zakłopotanie.
-Czy to ty... - zaczął Chris.
-Co ja?! Ja nic nie mam z tym wspólnego! To nie moja bluza! - kiepska wymówka. Ale uwierzyli mu w to przyjaciele, za to Liam ni chuj. 

Do domu odwiózł mnie Chris, jemu chyba najbardziej ufał Liam. W aucie milczałam. Gdy już zaparkował, musiałam spytać...
-Co z nimi?
-Pojadę do tych stukniętych braci i będę przepędzał. Conor to mój przyjaciel, a jego brat jest straszliwie o niego zazdrosny - zdziwiłam się i spojrzałam na kierowcę - no tak. Zazdrości mu sławy, wyglądu, pewności siebie... W głębi, kocha Conora, ale... Nie umie tego okazywać od kiedy umarł Nataniel.
-Natanie... ich brat? - spytałam ciekawa. Nie za wiele wiem na ten temat. 
-Taa, najstarszy z nich - westchnął ciężko.
-Dzięki za podwózkę. Oddam ci kasę za drinki - zaśmiał się - No co?
-Ja stawiałem, a i tak mi się nie wyżaliłaś, więc nie trzeba... - był smutny. Coraz częściej myślałam, że koleś do mnie zarywa. Przykro mi, ale nie mogę odwzajemnić jego uczucia...
Wysiadłam z auta i ruszyłam do domu. Nie czekając długo, przebrałam się w piżamę i zeszłam coś zjeść na szybko. Na szczęście mama mnie nie zaczepiła. W końcu było po 23, pewnie śpi. Poszłam do pokoju i walnęłam się do łóżka. 

Obudziłam się dość późno. Wyłączyłam budzik i się przeciągnęłam. Wczoraj miałam ciężki dzień. Liczę, że dziś będzie lepszy (oj będzie xD).
Spojrzałam na telefon. Wow. Trzy wiadomości!

Nicola ;*:
Hejo! - 02:30
Śpisz? - 02:39
KOCIE! - 03:01
Ja:
Spałam xD - 06:46

Nie liczyłam, że odpisze. Ale po chwili telefon wydał dobrze znany mi dźwięk.

Nicola ;*:
Spoko :D
Ja:
Czego chciałaś?
Nicola ;*:
Weź! XD
Ja:
No?
Nicola ;*:
Widzimy się niedługo! Paaa ;*

Niedługo?! O co chodzi? No nie ważne, pewnie nachlała się i gada od rzeczy. Podeszłam do szafy i wyciągnęłam z niej białą bluzkę na ramiączkach i czerwoną koszulę w kratę. Z krzesła wzięłam niebieskie dżinsy i poszłam do łazienki. Umalowałam się i zeszłam na dół. Mamy nie było... to dobrze. Zawibrował mi telefon. No nie!

Cholernik:
W domu?
Ja:
Może... *wytyka język*
Cholernik:
-,-
Ja:
Spierdalaj! 
Cholernik:
Sama spierdalaj! Ale jak będzie cię ruchał to nie proś mnie o pomoc! I Paulowi też nie mów!
Ja:
Czyli dajesz mi wolną rękę?! :D:D:D:D
Cholernik:
-,- tak...
Ja:
KOCHAM CIĘ!
Cholernik:
Wczoraj nienawidziłaś -,-
Ja:
Kobieta zmienną jest ^^ :*

Już nie odpisał. Nie wierzę, że dał mi wolną rękę! To na pewno pisał Liam, którego znam?! A może Conor się bawił? W każdym bądź razie czas coś zjeść! Chwyciłam chleb i zerknęłam do lodówki. Wyciągnęłam z niej ogórka i szynkę. Może być. Zrobiłam sobie kanapki, bo po wymiocinach jakoś nie specjalnie chciało mi się jeść jogurt. Położyłam talerz z kanapkami na stole i zaczęłam wcinać. Nawet dobre. Wytarłam talerz suchą ścierką. Nie było na nim nic prócz okruchów. Schowałam z powrotem do szafki i ruszyłam w kierunku moich sexy butów. Sarkazm, ludzie! Ubrałam je i narzuciłam na siebie kurtkę. Przejrzałam się w lustrze. Ta koszula nie była zapięta na guziki tylko związana za końcówki. Do tego upięty niechlujnie kok. O czymś zapomniałam? TORBA! Znów pobiegłam na górę i chwyciłam ją. Wybiegłam z domu i zamknęłam na klucz. Spojrzałam na telefon - 7:32 - Kurwa! Puściłam się biegiem do szkoły. Czy już zawsze tak będzie?! 
Nie było tak źle. Dotarłam i było za piętnaście. Na korytarzu każdy z kimś gadał. Do mnie podbiegła zdenerwowana Em. 
-Co się dzieje? - spytałam. Była cała zdyszana.
-No dyrektorka kazała iść wszystkim na sale gimnastyczną! - podpierała się o mnie i łapała oddech.
-Czemu? A pewnie to kara do nieobecnych! - uśmiałam się.
-To nie jest śmieszne! Sama byłam nieobecna! - boże, ona zaraz się rozryczy! Szybko zaczęłam ją pocieszać. 
Poszłyśmy razem na salę. No tłumy jakich mało. Sala była zapchana tak, że oddychać nie szło. Punkt ósma, dyrektorka przemówiła.
-Witajcie! Cieszę się, że dziś jest was tak wielu! - te jej słabe dowcipy - Mam dla was niespodziankę! Otóż, każdy będzie wykonywał w parach projekt. No może, nie każdy, ale ci którzy byli nieobecni wczoraj, na pewno! Przyjmowałam zwolnienia lekarskie dziś, więc tym osobą nic nie grozi. Teraz wyczytam nazwiska - parami. 
No i zaczęło się. Gęba nie chciała mi się zamknąć tak się szczerzyłam. W tłumie wyhaczyłam Conora. Stał obojętnie z rękoma w kieszeniach spodni. Po chwili nasze oczy się spotkały. Uśmiechnęłam się do niego. Muszę oddać mu bluzę tak by nikt nie widział. 
-... Wood-Scott - no i Woodzik... Chwila, co?! Czemu ja?! Przecież byłam w szkole! 
Ale w sumie... z nim mogę. Uśmiechnęłam się znacząco i spojrzałam na niego. Miał mieszane uczucia, ale szczęścia nie wyłapałam. W głębi krzyczałam "TAK!" a na wierzchu "No, ale ja byłam!"
Em przydzielono do Josha. No ta to już w ogóle w siódmym niebie jest. Wyszłam na korytarz i chciałam dogonić mojego partnera, ale coś innego przykuło moją uwagę.
-Ale czad nie?! - jej słowa w ogóle do mnie nie docierały. W oddali zobaczyłam ciacho. No odwróć się cukiereczku, odwróć. O jest! Odwraca się... TO ON! Leciałam jak pojebana przez cały korytarz i skoczyłam chudemu chłopakowi na barana. Minęłam Conora, Chrisa i Josha. Czułam na sobie wzrok wszystkich.
-Kto to na mnie hasa od samego rana? Kocico, chcesz żebym zgiął się w pół pod twoim ciężkim dupskiem?! - ten jego dowcip... Kocham go za to! 
-To ja, myszo! - pocałowałam go w policzek nadal będąc na plecach chłopaka.
-Złaź! - strzepnął mnie, a ja powoli zeszłam.
Po chwili objął mnie. Było mi tak cholernie dobrze! Ostatecznie pocałował mnie w głowę. 
-Co tu robisz, Mike? - oderwałam się od niego, ale zarzucił na mnie swoje ramie. 
-Stoję. A konkretniej rozmawiam z ziomkami, bo co? - ah, ten głupek! Dałam mu kuksańca w bok. U Mika liczył się tylko uśmiech, o smutku mowy przy nim nie było! 
Podeszła do nas Em.
-Hej! Lisa, kto to? - spytała zaciekawiona.
-To Mike, mój przyjaciel z gimnazjum. Mike, to moja przyjaciółka Emma - przedstawiłam ich sobie. Podał jej rękę na przywitanie i lekko potrząsnął gdy podała swoją.
-Miło mi cię poznać! - uśmiechnął się szeroko, a ona już mdlała, czułam to w kościach. 
Fakt, faktem, Mike jest cholernie przystojny. Do nas podeszli tym razem chłopacy. Josh nie byłby sobą, gdyby nie poznał rywala.
-Joł! Coś za jeden? I skąd znasz się z naszą lalą? - ta jego gadka...
-Jestem Mike! Przyjaźnie się z tą "lalą" od dawien dawna. Ale tyje cały czas - pizgnełam go mocniej w tors. Uśmiał się, debil jeden.
-Za to ty w ogóle nie tyjesz, MYSZO! 
-Szczurze! 
-Pchło!
-Kleszczu!
-Dlaczego kleszcz? - spytałam zdziwiona.
-Bo się mnie uczepiłaś, ledwo zobaczyłaś! - znów się zaśmiał. ZABIJE! 
-Wyglądacie jak zakochani - stwierdził Chris pogodnie. Nie wiem dlaczego, ale Conor i Josh spojrzeli się dziwnie na niego.
-Ahh, no tak... Jak byliśmy razem to też tak było - nagle mina Chrisowi zrzedła, czego Mike w ogóle nie zauważył.
-Co u Paula? - wypalił nagle.
-Wyjechał na kurs.
-Jest! Czyli nie będzie mnie przeganiał z domu! - oboje zachichotaliśmy. 
Usłyszałam dzwonek. 
-Dobra, ja lecę na lekcję. Odezwij się potem! - krzyknęłam biegnąc do klasy z Em.
-Ale z niego ciacho! - szepnęła mi.
-Wiem...

Po lekcji chciałam oddać tą bluzę. Conora znalazłam za szkoła. Palił.
-Hej! - krzyknęłam, a on o mało papierosa nie połknął. 
-Co tu robisz?! - chyba był zły.
-No, domyśliłam się, że tu cię znajdę - patrzył się na mnie dziwnie.
-Po co przyszłaś? - a no tak! Rozejrzałam się dookoła. Wyciągnęłam bluzę z torby i podałam chłopakowi.
-Dzięki. Trochę nabroiłam z nią. Przepraszam - patrzył się na mnie zdziwiony - No co?
-Nic. Nie miałem problemów. Chłopacy uwierzyli od razu - zaciągnął się.
-Aha, no to bierz. 
Zabrał ode mnie bluzę.
-To co z tym projektem? - spytałam zaciekawiona kiedy się z nim spotkam sam na sam.
-Zrobisz i podpiszesz, że robiliśmy razem - czy on próbował mnie wykiwać?
-Mowy nie ma! Pracujesz na swoją ocenę! Ja nie nabroiłam i do szkoły przyszłam! - udawałam złą.
-Tak?
-Tak!
-Też byłem jakbyś nie zauważyła, głupia! - a no fakt. Wtedy był odpychający, teraz też jest.
-Pracujemy razem! Bo...
-Dobra! Przyjdę do ciebie. U mnie brat nie dałby żyć - zaciągnął się ostatni raz i wyrzucił niedopałek gasząc go nogą - przyjadę o 17, może być? Zadowolona?
-Tak! - odwróciłam się na pięcie, wiecie, niby obrażona. Poszłam do szkoły z wielkim bananem na twarzy. 
W szkole pogadałam jeszcze trochę z Mikiem na stołówce. Brakowało mi tego... Jak diabli! Mimo, że jest moim byłym, to jest też przyjacielem i to prawdziwym. Przy nim zawsze się uśmiecham.




*Oczami Conora*

Z ogromnym bólem dupy wyczołgałem się z łóżka. Wczoraj była niezła zadyma, a wszystko wina jebanej BLUZY! Że też musiała ją mieć cały czas na sobie! 
Ubrany zszedłem na dół. Zobaczyłem, że Liam wisi na telefonie. Pewnie pisze ze swoim Paulem. Jakoś nie jestem głodny. Wziąłem tylko kluczyki od auta i ruszyłem do garażu. Moje porsche naprawią dopiero na jutro. Chuj by to. Odpaliłem silnik i ruszyłem do zabytku zwanego też szkołą. Zaparkowałem i już czekał na mnie Chris z Joshem przy jego samochodzie.
-Siema - krzyknąłem gdy kliknąłem na pilcie od auta. 
-Yo! - krzyknął Josh tym samym klepiąc mnie po plecach. 
-Co tak stoicie? Nie idziemy? - kurwa, to w moich ustach źle brzmi. Ja i chęć uczenia się? Bitch please!
-Zaraz idziemy. Gdzie twoja bluza? - no musiał spytać, nie? Cwel!
-W aucie. Jest ciepło - gówno prawda, ale nie muszą o tym wiedzieć.
-Ponoć nowe twarze są w szkole w 3 klasach - wtrącił się Chris.
-Czyli w naszej? - odezwałem się. No cóż, nie przeszkadza mi to dopóki to panienki. 
Pogadaliśmy jeszcze chwilę i poszliśmy do tej sali. No niezłe tłumy. Stanąłem gdzieś, a chłopacy zniknęli. Bywa i tak - pomyślałem. Nagle poczułem na sobie palący wzrok. Rozejrzałem się po sali i zobaczyłem ją. Wpatrywała się we mnie z uśmiechem. Westchnąłem i odwróciłem wzrok z powrotem na scenę. Dyrektorka zaczynała przemawiać. Gdy wymówiła moje nazwisko...
-...Wood-Scott - wiedziałem, ale skąd ja to wiedziałem? Bo to normalne. Z całego serca chcesz kogoś unikać to on usilnie pcha się do ciebie. Spojrzałem na piękność. Teraz jeszcze bardziej się uśmiechała. Ja znów westchnąłem - nieco ciężej. 
Nie chciałem by mnie zaczepiła dlatego szybko odszukałem chłopaków na korytarzu.
-Słyszeliście?! Przydzieliła mnie do tej idiotki Emmy! - oburzył się Josh. No w sumie to się mu nie dziwię. Laska go prześladowała. Przeleciałby ją i miałby spokój... W sumie... Czemu tego jeszcze nie zrobił? Nagle poczułem powiew. Ktoś z prędkością światła przebiegł obok nas. Cała nasz trójka spojrzała przed siebie. To brunetka?! Wskoczyła na plecy jakiemuś kolesiowi! 
-O kurwa! No to mamy problem! Co on kurwa modelem jest?! - Josh się wściekł. No cóż, konkurencją to ten koleś był niezłą. 
Chwila... Czy ona go pocałowała?! Ale się we mnie zagotowało! Czemu?! Ona nic do mnie nie znaczy!
-Idziemy do nich! - oznajmił kiedy zobaczył, że Emma też się do typa, klei. Przewróciłem oczami i poszedłem za nimi.
-Joł! Coś za jeden? I skąd znasz się z naszą lalą? - ta jego gadka... czułem wściekłość Josha i zacząłem chichotać pod nosem.
-Jestem Mike! Przyjaźnie się z tą "lalą" od dawien dawna. Ale tyje cały czas - przywaliła mu z łokcia w tors. Uśmiał się na to.
-Za to ty w ogóle nie tyjesz, MYSZO! - oznajmiła obrażona brunetka.
-Szczurze! 
-Pchło!
-Kleszczu!
-Dlaczego kleszcz? - spytała zdziwiona.
-Bo się mnie uczepiłaś, ledwo zobaczyłaś! - znów się zaśmiał.
-Wyglądacie jak zakochani - stwierdził Chris pogodnie. Co on kurwa właśnie powiedział?! Razem Joshem spojrzeliśmy na niego jak na debila.
-Ahh, no tak... Jak byliśmy razem to też tak było - nagle mina Chrisowi zrzedła. Oni... chodzili ze sobą? Czemu tak zacząłem typa nie lubić?
-Co u Paula? - wypalił nagle. Olał nas po całej linii.
-Wyjechał na kurs - oznajmiła piękność.
-Jest! Czyli nie będzie mnie przeganiał z domu! - oboje zachichotali. Co on chciał z nią robić w domu?!
Usłyszałem dzwonek na lekcje. 
-Dobra, ja lecę na lekcję. Odezwij się potem! - krzyknęła biegnąc do klasy z Emmą.
-Jakbym jeszcze miał twój numer... - powiedział to tak cicho, że ja ledwo usłyszałem.

Po lekcji poszedłem za szkołę zajarać. Ale mnie koleś wkurwiał! Taki mądry na tych lekcjach! Czułem, że będą z nim same problemy!

-Hej! - krzyknęła do mnie, a ja udusiłbym się dymem.
-Co tu robisz?! - spytałem nadal kaszląc.
-No, domyśliłam się, że tu cię znajdę - patrzyłem się na nią badawczo. Zmierzyłem ją od góry do dołu. Wyglądała tak... pociągająco! Opanuj się, idioto! Nie śmiej się!
-Po co przyszłaś? - rozejrzała się dookoła. Po chwili zaczęła grzebać w torbie i moim oczom ukazała się MOJA bluza.
-Dzięki. Trochę nabroiłam z nią. Przepraszam - patrzyłem się na nią zdziwiony - No co?
-Nic. Nie miałem problemów. Chłopacy uwierzyli od razu - zaciągnąłem się. Nie skłamałem. Liam też mi dupy nie truł. 
-Aha, no to bierz. 
Zabrałem od niej bluzę.
-To co z tym projektem? - spytała. Musiałem coś wymyślić bo nie miałem zamiaru być z nią sam na sam! I to nie dlatego, że mi się nie podobała. Po prostu przyjaźń, nade wszystko. 
-Zrobisz i podpiszesz, że robiliśmy razem - zajebisty pomysł! Gdyby jeszcze tylko wewnętrzny głos się zamknął! "Nie zostawiaj jej z tym samej, buraku!"
-Mowy nie ma! Pracujesz na swoją ocenę! Ja nie nabroiłam i do szkoły przyszłam! - czy ona udaje złą? Tak seksownie się złości...
-Tak? - spytałem niby to podirytowany.
-Tak!
-Też byłem jakbyś nie zauważyła, głupia! - czy ona nie pamięta co działo się wczoraj?! Przeraża mnie jej brak rozumu.
-Pracujemy razem! Bo... - przerwałem jej.
-Dobra! Przyjdę do ciebie. U mnie brat nie dałby żyć - zaciągnąłem się ostatni raz i wyrzuciłem niedopałek gasząc go nogą - przyjadę o 17, może być? Zadowolona? - sam też byłem.
-Tak! - nie odwracaj się bo zobaczysz jak się śmieje widząc twój tyłek! 
Na stołówce widziałem jak rozmawia ze swoim byłym. Z tych nerwów wybiłbym dziurę w talerzu. Długo zastanawiałem się czy nie odwieźć jej do domu. Ostatecznie zrezygnowałem z pomysłu. 

W domu uszykowałem się... CO ja pierdole? Nic nie zmieniłem prócz tego, że ubrałem bluzę i na to kurtkę! Padało jak z cebra! Do tego grzmi. Porsche przejechałbym bez problemu, ale BMV mogę mieć lekkie problemy. No trudno się mówi i żyje się dalej. "Uszykowany" zszedłem na dół i ubrałem cieplejsze buty. Brat spojrzał się na mnie pytająco. Nic się nie odezwałem. Wyszedłem i BUM! Dało mi po oczach. Przewróciłem oczami wyszedłem do garażu. Odpaliłem samochód i ruszyłem dobrze znaną mi droga. Nie było tak źle. Deszcz nie przestawał padać, ale dało się jechać. 
-Raz, dwa... TRZY! - wybiegłem z samochodu szybko klikając pilot i podbiegłem pod drzwi jej domu. I tak czuje się mokry jak ścierka, ale no... Zadzwoniłem dzwonkiem i po chwili otworzyła drzwi z lizakiem w ustach... Speszyłem się. 
-Wchodź! - wpuściła mnie.
W korytarzu zdjąłem kurtkę i buty. Mimo wszystko mam w sobie troszku kultury. Rozejrzałem się po domu. No ładny, skromny ale ładny. 
-Gdzie matka? - spytałem. Ciekawiło mnie czy wie, że będę w JEJ domu. 
-U ciotki. Wyjechała do piątku. Przerosło ją to - powiedziała wyrzucając lizaka i idąc na górę. W połowie drogi zatrzymała się i spojrzała na mnie - No chodź!
Dziewczyno, nie mów że idziemy do twojego pokoju! Poczułem jak przeszedł mnie ciepły dreszcz zwany też podnieceniem. Ruszyłem za nią. Pod drzwiami do pokoju spytałem:
-Chcesz mi powiedzieć, że jesteśmy sami? - wolałem się upewnić.
-Nom - otworzyła drzwi.
Moim oczom ukazały się kremowe ściany, a na nich zdjęcia. Zwłaszcza nad biurkiem. Podszedłem do nich. Zauważyłem, że na wielu jest z tym całym Mikiem. Znów się we mnie zagotowało. Skoro to jej były to na cholerę zdjęcia trzyma?! Nie wiem kiedy, ale podeszła do mnie.
-Rozpoznałeś Mika, co nie? - skąd wiedziała?
-No. Powiesz mi czemu, skoro jest twoim byłym, wiszą tu jego zdjęcia? - najlepiej być szczerym, może dzięki temu jej nie tknę.
-Mike jest moim najlepszym przyjacielem. Zerwaliśmy bo... z mojego powodu. Postanowił i obiecał mi, że zawsze mogę na niego liczyć i na przyjaźń na wieki - usiadła przy stoliku znajdującym się na środku pokoju. Oczywiście na podłodze usiadła.
-Czujesz coś jeszcze do niego? - zabrzmiało poważnie. Nie tak miało być.
-Nie... Tylko przyjaźń. Jest dla mnie niczym prawdziwy brat! Przy nim zawsze się śmieję. Gdy wyjechał do Niemczech, kontakt się urwał. Pewnie, dlatego że numer zmienił - widziałem jak robi się smutna. Usiadłem na przeciwko niej.
-Co robimy? - chciałem jak najszybciej stąd wyjść!
Gdy wycięła jakieś tam kawałki papieru musiałem je przykleić. No dobra. Wszystko byłoby OK gdyby nie to, że się na mnie gapi. Dziewczyno, przestań!




*Lisa*


Pracował bardzo starannie. Widziałam jak przykleja każdy kawałek z wielką precyzją. Nie potrafiłam się na niczym innym skupić. Obserwowałam go, jego palce, jego całego... Chyba to wyczuł...
-Mogłabyś przestać? To dekoncentruje - otrząsnęłam się i... niezbyt miałam co robić.
-Nie mam co robić - oznajmiłam.
-To się rozbierz i ciuchów pilnuj - w jego ustach to zabrzmiało, źle - udaj że tego nie powiedziałem. 
Gdybym mogła...! I znów powróciłam do skrytego oglądania jak skleja kawałki. Jego długie palce były takie zwinne, staranne... Przygryzłam dolną wargę. Zrobiło mi się gorąco na całym ciele. Teraz albo nigdy dziewczyno! - tak pomyślałam. Podniecenie zaczęło szybciej pompować krew w moich żyłach. Przybliżyłam się do niego, a on nawet na mnie nie spojrzał. Matko, jaki on jest skupiony! Nagle znajdowałam się na tyle blisko, że... Zobaczyłam ranę na wardze. Nie zdawał sobie sprawy, jak blisko niego jestem. Nasze usta się złączyły. Chwyciłam jego twarz w obie dłonie. Degustowałam się chwilą... Kiedy dotarło do mnie co zrobiłam... Odsunęłam się. Chwyciłam plakat i zaczęłam robić napis...



*Conor*


Byłem pochłonięty, na maksa tym przyklejaniem. Nie wiedziałem nawet kiedy tak się zbliżyła, że mnie pocałowała. Puściłem plakat i nie ruszałem się przez chwilę. Gdy się ode mnie odkleiła, wzięła ten cholerny plakat i zaczęła coś robić. Tak długo czekałem na jej usta... Były dla mnie zakazanym owocem, a teraz ten owoc sam wepchnął mi się do gardła. A właściwie jeszcze nie! Chwyciłem ją w talii i pociągnąłem na siebie w taki sposób, że na pozycji siedzącej, ona leżała na moim torsie. Teraz to ja wpiłem się w je usta, znacznie namiętniej niż ona w moje. Fala gorąca i podniecenia uderzyła o mnie. Straciłem panowanie nad ciałem. W tym momencie pożądałem jej... I to jak cholera! Chyba się jej podobało bo zaczynała odwzajemniać pocałunek. Przejechałem językiem po jej dolnej wardze, prosząc o dostęp do środka... Szybko się zgodziła. Boże! Jej usta... Zacząłem kłócić się z nią o dominację. 



*Lisa*


Wpuściłam go. Nasze języki zaczęły tańczyć ze sobą jak szalone. Pragnęłam go, pożądałam go... Chciałam by ta chwila trwała wieczność! Wiedziałam, że jak się od siebie oderwiemy to on może mnie zostawić. Postanowiłam wykorzystać jego chcice i wplotłam swoje palce w jego włosy. Pociągnęła je przez co jęknął w moje usta. Podnieciło mnie to! Po chwili on rozwalił mi koka, tak że włosy były rozpuszczone. Teraz to on mnie pociągnął i to ja jęknęłam. Spodobało mu się bo przewrócił mnie plecami na podłogę, znajdowałam się pod nim.



*Conor*


Już nie wytrzymałem i sprawiłem, żeby leżała pode mną. Nie odrywałem się od jej ust... Tak długo na nie czekałem! Wiem, że robię coś potwornie złego, że będę miał potworne wyrzuty sumienia względem Christiana... Ale teraz liczyła się ona... 
Swoją ręką powędrowałem pod jej bluzkę. Wzdrygnęła się na mój dotyk. Jej ciało było rozpalone, zresztą moje też! Oderwałem się na chwilę od jej ust, ale tylko po to by zdjąć swoją bluzkę. Szybko do nich wróciłem, a bluzkę rzuciłem gdzieś na bok. Po chwili przyciągnąłem ją do pozycji siedzącej i zdjąłem tym razem jej bluzkę. Jej oddech był przyspieszony... Z każdą sekundą wiedziałem, że już na pewno nie dam rady się powstrzymać! Jebać to... 
-Conor - szepnęła podnieconym tonem do mojego ucha, gdy ja zacząłem składać pocałunki na jej szyi. Wciąż miała rękę w moich włosach i kiedy znów za nie pociągnęła, jęknąłem. Chryste! 
Czułem jej napalenie... Czułem...
-Nie mogę... - powiedziałem cicho będąc ustami przy jej brzuchu. Leży pode mną na pół naga, a ja rezygnuję... 
-Co...? - była ochrypnięta. Nie chciałem spojrzeć w jej oczy... Gdybym tylko to zrobił, wróciłbym do całowania.
-Po prostu nie mogę... - wstałem i chwyciłem bluzkę z podłogi. Założyłem ją sprawnie. 
Ona najwidoczniej była w szoku bo podpierała się łokciami o podłogę, leżąc.
-Con... - nie wypowiadaj, błagam!
-Jesteś taka sama jak inne, a myślałem że masz więcej oleju w głowie - musiałem, po prostu musiałem ją zranić.
-O czym ty...
-Znudziłaś mi się. Zrób projekt i podpisz mnie. Nie odzywaj się do mnie, ani nie patrz na mnie - mnie samego bolały te słowa. 
-Co w ciebie wstąpiło?! - była zła, a nawet wściekła. Co się dziwić? Właśnie powiedziałem coś, przed czym cały czas ostrzegał ją Liam. 
-Wybacz, ale chciałem skorzystać z okazji i cię zaliczyć. Myślałaś, że taka gówniara jak ty mnie zainteresuje? - zaśmiałem się, żeby podkreślić jak jest mi obojętna. Choć to nie była prawda. Gdyby nie Chris już dawno byłaby moja. Pulsuje we mnie na sam widok jej odsłoniętego ciała. Wziąłem z łóżka moją bluzę i ruszyłem do wyjścia. Nie poszła za mną. Byłem w tym momencie taki wściekły... Stanąłem na tym jebanym deszczu, by po dwóch minutach wsiąść do auta. Chuj, że byłem mokry. To moje auto i mogę robić co chce! Odjechałem szybko... Drugi najgorszy dzień w moim życiu... Jeszce jeden, a się zabije!

Ciąg dalszy nastąpi...




<---Poprzedni

~LilaSam~


4 komentarze:

  1. nie spodziewałam się tego myślałam że przyjedzie jej przyjaciółka ^^
    teraz jestem ciekawa co się wydarzyło w gimnazjum :)
    świetne ^^ kocham to <3 masz prawdziwy talent do pisania,potrafisz to wykorzystać i zaciekawić ^^justa

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Wow dziękuję za miłe słowa one strasznie motywują do dalszego pisania *O*
      Rozdziałów przewiduje około 10 może być mniej, może być więcej ;)
      W następnych rozdziałach akcja wcale nie opada, więc będzie coraz ciekawiej :D

      Usuń
    2. Mam nadzieje ^^ ale po przeczytaniu twoich pozostały opowiadać(przeczytałam je wszystkie a najbardziej z tych wszystkich podobało mi się Nieznana Osobowość i czekam na oneshot) wiem że nie zawiodę się :) justa

      Usuń
  2. No po prostu zajebiste. Jak zawsze jestem ciekawa dalszej części.

    OdpowiedzUsuń