sobota, 27 czerwca 2015

F.O.S.T. Cz.12 KONIEC



Dwie godziny później...

Siedzimy wszyscy w gabinecie Octora razem z Miką. Opiera się o ramę okna i patrzy przez nie. Myślimy nad tym co się stało. Dobrze by było gdyby Mika był po naszej stronie, nawet jeśli to wampir. Wie o nich naprawdę dużo i wygląda na to, że zna Yato. Nie jestem głupi... Pomoc wampira dobrze nam zrobi zwłaszcza, że nie jest byle jakim wampirem. 
-Po co im Yato skoro nie mają Mikaela? - kapral spytał raczej sam siebie.
-Kaito powiedział coś o jakiejś zamianie ról. O co mogło mu chodzić? - zabrałem głos. Siedziałem we fotelu kiedy Erika i Ryu na sofie. 
-Jest coraz gorzej. Coraz więcej pytań i coraz mniej odpowiedzi - posmutniał.
-Chodziło mu o to, że ja jestem z wami a Yato z wampirami - wreszcie po dwóch godzinach Mika zabrał głos. Spojrzeliśmy się na niego.
-Przemienią go... - przeraziłem się na słowa kaprala, ale on ma racje. Mój brat stanie się jeszcze większym potworem niż był... Ja pierdole! Straciłem Larę, a teraz Yato.
-Jakieś pomysły, co dalej? - wiedziałem, że Octor nie ma pojęcia jakie podjąć kroki.
-Proponuje zabić Wiktora - wtrącił się blondyn.
-Kto to jest w ogóle? Mówiłeś dziś o nim już dwukrotnie - dociekał. Też chciałem to wiedzieć. Człowiek szkolący wampiry... śmiechu warte. 
Mika popatrzył na nas i zatrzymał swój wzrok na mnie.
-Nie wiem kto to. Sam się zdziwiłem jak Michio powiedział, że Wiktor wyszkolił dziesiątkę wampirów i wysłał ich w bój. Bliźniaków też wyszkolił i ponoć cały czas szkoli. 
-No właśnie... Yato chyba ich znał... - rozmyślałem.
-Nie wiem skąd. Ja sam ich ledwo znam. 
-Był u was w niewoli... Musiałeś widzieć! - krzyknąłem.
-Był? No tak... Michio mówił, że mój braciszek zwiał po raz kolejny - przeniósł się do innego świata, świata rozmyśleń.
-Brata, co? - sam też tam trafiłem.
-Powiedz, czego oni tak naprawdę chcą? - zadał pytanie Ryu.
-Prawdopodobnie posadzić mnie i Yato na tronach i w ostateczności wzywać do walki. Ja z mocą wampira i częścią człowieczeństwa jestem nie do zabicia przez demoniczne bronie. Sam nie wiem jak można mnie zabić, a tak wiele razy próbowałem. W końcu pogodziłem się z losem. Skoro jestem wampirem to będę po ich stronie. No bo co by mi dało wyjście na zewnątrz do ludzi, którzy by się mnie bali? Może wyszedł bym wcześniej, ale nie wiedziałem, że Yato żyje. Myślałem, że tamtego dnia zginął razem ze mną... Może dlatego ten gołąb tak długo się szwendał... Bo go szukał kiedy ja nie potrafiłem wyczuć, że mój przyjaciel... nie... mój brat, żyje. 
-Brat?! - oburzyłem się. Co jak co, ale wiedziałbym o istnieniu jeszcze jednego.
-Nie jesteśmy rodzonymi braćmi. Poznaliśmy się przypadkiem, ale od razu wiedziałem, że potrzebuje pomocy... Tak jak ja. Wtedy dowiedziałem się, że jego ojciec jest mi doskonale znany - rozszerzyłem oczy z nie do wierzenia. Mika zna mojego ojca? - Pamiętam nasz ostatni wspólnie spędzony dzień... - uśmiechnął się blado.
-Opowiedz. On nie wspominał nam o tobie - drążyła Erika. Podparła sobie podbródek. Wszyscy chcieli posłuchać. Aż tak bardzo im zależy na Yato? On nie chce mieć przyjaciół, a ma ich na pęczki. Teraz to ja się uśmiałem.
-Bawiłem się wtedy z dzieciakami z sierocińca. Sam stamtąd pochodziłem. Do czasu, aż nie adoptował mnie świr - patrzył ślepo w punkt za oknem - Kazał mi wiele rzeczy. Bałem się, że pewnego dnia będzie kazał mi zabić Yato, a ja to będę musiał zrobić. Na szczęście nie wiedział o jego istnieniu, a przynajmniej o tym, że się z nim przyjaźnię. No, ale wracając, bawiłem się z dziećmi, kiedy usłyszałem krzyk Yato. Puściłem momentalnie skakankę na której robiłem już 56 skok i od razu pobiegłem w jego stronę. Był roztrzęsiony i płakał jak bóbr. To rzadkość widzieć go w takim stanie, bo ojciec wychowywał go twardą ręką - o czym on mówi? - Padł na mnie i nie wiedziałem co zrobić. Zaczął mi opowiadać, że musiał wszystkich zabić bo tak kazał mu mistrz. 
-A no tak! Nawet gołębia! - krzyknęła Erika.
-Ta... Ale nie zabił go. On żyje do dnia dzisiejszego. Riko był akurat u mnie. Zamknąłem go bo w nocy była burza i nie chciałem by coś mu się stało. Nawet bawiąc się wtedy na placu zabaw zapomniałem, że w moim pokoju zamknąłem gołębia. Nawet gdy mi powiedział, że go zabił, ja byłem przekonany, że to zrobił. Dopiero po powrocie do domu zobaczyłem, jak Riko niecierpliwi się w klatce. Chciałem pobiec i mu to wszystko powiedzieć, ale... nieszczęśliwie trafiłem tego dnia na wampirzycę, która dała mi swojej krwi, jakby wiedziała że lada moment umrę. Potem pobiegłem tunelem i tam trafiłem na Michio, który mnie zabił... Gdy zobaczyłem, że Yato widzi mnie chciałem by uciekał... Wiedziałem, że ten wampir nadal jest głodny bo nie skosztował mojej krwi. Byłem święcie przekonany, że umarł tamtego dnia bo głupek nie uciekł... Ale jednak przeżył. 
-O co chodzi z tym mistrzem? Mówił, że nauczył go wielu rzeczy - spytała Erika.
-Nie tylko go. Ja tez byłem przez niego szkolony. Swoją drogą ten sukinsyn nadal żyje i teraz jest przy nim Yato. Jeżeli zacznie go szkolić tak jak wampiry nie będzie dobrze - zacisnął ręce w pięści.
-Jak to?! - zdziwił się kapral.
-Wiktor to nasz mistrz z dzieciństwa- wszystkim nam kopara opadła.
-CZEMU NIE MÓWIŁEŚ WCZEŚNIEJ?! - krzyknąłem na niego.
-Dopiero teraz sobie przypomniałem i powiązałem fakty. Wtedy co byliście na tym placu powiedział coś co mnie zdziwiło. Powiedział coś w stylu, że nie spodziewał się zobaczyć tego gówniarza na takim wysokim stanowisku u nas. Jak Kaito powiedział, że Wiktor ma dla nich propozycje, to już od razu wiedziałem, że to on. 
-Musimy mu jakoś pomóc! - nagle wstała Erika.
-Ale jak? Mamy tak sobie wejść do posiadłości? - skarcił ją Ryu.
-Ryu ma racje. Nie możemy tak po prostu wejść, a wysłanie Miki jest ryzykowane. 
Nagle Mika otwiera okno i do pomieszczenia wlatuje gołąb... jak się okazało to gołąb mojego brata. Wampir przygryza sobie opuszek palca i wyciera krew o gołębia. 
-Leć, mały - uniósł lekko rękę, a ptak odleciał.
-Po co to? - spytałem.
-Dla zabawy. 


Jakiś czas później...

Minęło pół roku. Wampiry nie atakują, ani nawet się nie pokazują. To jasne że szykują się do masowego ataku. Mikaela ciągle gdzieś znika i nawet podejrzewałem go o zdradę, ale już wiem gdzie się udaje. Siedzi przeważnie na samym szczycie budynku. 
Zero wieści od Yato... Pewnie jest już jednym z nich. Czuję się jakby umarł. To straszne. Na dodatek jest z tym swoim "mistrzem". Ciekawe kto to jest, że uczy go mordowania własnej rodziny?! Z chęcią zabiję gnoja własnymi rękoma. Mika już nigdy o nim nie chciał opowiadać. Jakby nam nie ufał. Dziwny z niego wampir. Wszyscy w akademiku się przyzwyczaili już do tego, że jest po naszej stronie. Nawet chodzi normalnie na lekcje. Widać jednak, że czegoś mu brakuje... albo raczej kogoś. Był aż tak zżyty z moim bratem?
Moje rozmyślanie przerwał wybuch. Z racji tego, że stałem w oknie od razu skierowałem się w stronę wybuchy. Był on w opuszczonej dzielnicy. Wampiry? Niemożliwe. Nagle zobaczyłem czarny płaszcz spadający z "nieba".
-Mika? Co jest? - ten wampir nosi nasz strój. Nikt nie chciał brać go za wampira dlatego Octor wraz z resztą swojej ekipy postanowił przydzielić go do mojej. Chłopak mi nie odpowiedział. Nagle pobiegł szybko w przód i zatrzymał się przy kimś. Wyprostowałem się na widok osoby przed nim. Jeden z bliźniaków?!
Zbiegłem na dół i stanąłem przy Mikaelu. Bliźniak był cały zakrwawiony.
-Mi...kuś! - splunął.
-Czego chcesz? - spytał z pogardą. Cały czas przystawiał chłopakowi ostrze do krtani. 
-Ya...tuś jest niemiły! - kaszle. Chwila!
-Yato?! - krzyknąłem.
-Yhy...
-Odłóż broń Mikuś! - nagle za nim pojawił się drugi brat bliźniak. Nie pamiętam jak mieli na imię.
-Jestem Mitsu, a to Mito - wskazał na klękającego brata. Czyta mi w myślach? - Pomóż mu Mika bo chcemy być po twoje stronie. No i Yato. Mój brat tak wygląda bo stanął w jego obronie... Yato to twój braszka więc pomóż mojemu skory my pomogliśmy twojemu! - gdzie się podział ten idiota z tamtej nocy?
Mika westchnął ciężko, ale po chwili schował miecz i rozciął sobie nadgarstek. Co on robi? Podaję rękę Mito, a ten z niechęcią wbija kły w miejsce rany. O co kurwa chodzi?!
-Nie tłumaczyłeś mu? - zdziwił się Mitsu. Tak, on czyta mi w myślach, to pewne - Mika ma specyficzną krew. Potrafi leczyć inne wampiry z ran zadanych przez demony. Yato ma taką samą zdolność. Potrzebni byli oboje.
-Potrzebni? Do czego? - spytałem. Czułem na sobie wzrok gapiów z okien budynku. To nie najlepsze miejsce do rozmów. 
-Zgadzam się! - poparł mnie bliźniak.

Gdy Mito napił się tyle ile potrzebował, jego rany się zasklepiały. Wszyscy ruszyliśmy do gabinetu Octar'a. Strój bliźniaków przykuwał wzrok wszystkich. Weszliśmy bez pukania. Bliźniaki od razu rozwaliły się na sofie, a Octor mimowolnie otworzył usta.
-Co oni tu... - zaczął, ale mu przerwałem.
-To samo chce wiedzieć, ale rozmowa z nimi na zewnątrz była ryzykowana. 
-Mika? - spojrzał się na chłopaka.
-Na mnie nie patrz, ja nie spraszałem! 
-Niemiły!
-Wredny Mikuś! - obaj zrobili minę zbitego szczeniaka. 
-Po za tym powinieneś nam dziękować - powiedział Mito.
-Niby za co?
Nagle z kieszeni Mitsu zaczęły wylatywać próbówki z czerwoną cieczą. Mika, od razu zrobił duże oczy. 
-Skąd ją macie?!
-Ta jędza...
-Codziennie szykowała flakoniki...
-Dla ciebie...
-I Yato! - wkurzające jest to ich dokończanie po sobie.
-Dla każdego...
-Po jednym!
-Mówiłeś coś o tym, że potrzebują Miki i Yato, ale do czego? - spytałem opierając się o biurko.
-Jak widziałeś, krew Miki leczy nas. 
-Krew Yato działa tak samo.
-Potrzebują ich obu do stworzenia flakoników z krwią. Wtedy ludzie będą przegrani nawet z demonami.
-Ale Yato rozkurwił system!
-Dokładnie!
-Uciekał!
-Ale... udało mu się?! Nic mu nie jest? - pytał Octor.
-Pewnie! 
-Rany na Yato leczą się tak szybko...
-Że słów brak.
-No i te jego oczy! 
-Masakra!
-Wikuś się go bał.

-Zamiast na odwrót. 
-Wikuś był pewien, że gdy wróci Yato.
-Będzie na jego rozkazy.
-Bardzo się pomylił. 
-No i to jak zakurwił z liścia LANE!
-NOOO! Poleciała na drugi koniec!
-To było piękne! 
-No może prócz tych eksperymentów na nim.
-No, to było nie fajne.
-Wikuś był uparty.
-Co poradzisz?
-No, ale Yatuś był mało rozgadany, nie?
-No! Jak był ten Hopuś jakoś bardziej miał gadane.
-MOŻECIE SKOŃCZYĆ! - wkurwił się Mika.
-Eh - westchnąłem.
-Sorry,
-Ty? - szepnął do brata - ale on się nerwowy zrobił...
-Nie karmią go
-Co poradzisz?
-Chcesz krewki? - uniósł próbówkę z cieczą. Mika wychylił rękę, a bliźniak -już nie ogarniam który to który- podał mu ją. 
Od razu przechylił i wypił. Żyje na krwi wampira? 

Bliźniacy opowiedzieli nam ze szczegółami co robiono Yato i jak bardzo się zmienił. Z tego co mówili wynika, że jest zamknięty w sobie i chce za wszelką cenę chronić wszystkich. Od czasu do czasu zerkałem na Mikę, który zaciskał ręce w pięści. Bliźniacy wyjaśnili też, że ten naznaczony krwią gołąb zawsze trafiał do nich. Dzięki temu Mika wiedział czy Yato nic nie jest. Sprytny. Skoro Yato jest teraz gdzieś na zewnątrz, może wróci do akademii? 


Dwa dni później...

Z tajnych źródeł dostaliśmy cynk, że wampiry szykują się do starcia z nami. Wiemy też, że ma to mieć miejsce dzisiejszego dnia. Yato cały czas milczy. Nie wiem czy żyję i czy jest cały. Mikaela jest strasznie spokojny. Gołąb wypuszczony dwa dni temu nadal nie wraca, czemu? 
Mamy plan na wampiry. Potrzebna jest do tego moc moja, bliźniaków i Miki. Przydałaby się też siła Yato. Swoją drogą, Mika dowiedział się kim jestem. Strasznie się ucieszył jakbyśmy się znali od dzieciństwa. Poleciał gdzieś godzinę temu i nadal nie wrócił, a za chwile mamy starcie. W nasz plan są wtajemniczeni wszyscy bliscy. Szanse, że bliźniacy przeżyją są znikome... Trochę mi ich żal. Fajni chłopacy i nawet jeden zdążył się zadłużyć... Ale ten świat nie może być dzielony na ludzi i wampiry. Ten świat jest tylko dla ludzi. Smutne, ale prawdziwe. 
Czekamy już na placu by wykonać rytuał, ale po Mikaeli zero śladu. Nagle pojawia się przy nas przez co Erika się wzdrygnęła. 
-Wyluzuj to tylko ja - oświadczył uśmiechając się. Jak dobrze pójdzie to Mika również umrze. 
Przywołaliśmy swoje demony i zaczęliśmy powoli je pieczętować. Nie wiemy jak to działa bo pierwszy raz w historii jest to używane. Sami to wymyśliliśmy, ale ma to sens. Musimy tylko zmusić demony do posłuszeństwa by potem zamknąć je "szczelnie". Ta siła będzie tak duża, że poważnie bym się zdziwił gdyby Mika nie umarł. Tak bardzo mu na tym zależy. Widać, że brzydzi się bycia tym czym jest. Cholera, szkoda że Yato się nie odezwał ani słowem.
Wszyscy zaczęliśmy się źle czuć, ale nie Mika. Jego demon był mu kompletnie oddany i nie stawiał oporu. To my mamy problem ze swoimi. Stawiają opór i to nie mały. 
Po około 15 minutach się udało. Poczułem się dziwnie...



*Oczami Ryu*


Badaliśmy ich wzrokiem. Widać było, że Mika radzi sobie z tym lepiej niż pozostali. Polubiłem tych bliźniaków. Spoko typki. Szkoda, że muszą umrzeć. Po piętnastu minutach było widać efekt. Nagle poczułem jakby jakaś fala o mnie uderzyła. Zaraz po niej kolejna, i kolejna, i kolejna. Cztery silne fale. Z każdą jedną coraz mocniejsze. Nagle gdy wiatr się uspokoił spojrzałem na chłopaków. Zobaczyłem, że został tylko Mika... A gdzie Ter?! Nie mógł przecież... On był człowiekiem...
-Gdzie Terenzo?! - spytała przerażona Erika.
-Ja... żyje? - no tak... chłopak chciał umrzeć, a jako jedyny stoi - No tak... Moja śmierć jest niemożliwa.
Był smutny i zrozpaczony. Ta siła była tak mocna, że z pewnością rozwaliła 3/4 wampirów. Resztą mieli zająć się łowcy. Pewnie już wparowali do posiadłości. Nagle przez krótkofalówkę usłyszałem:
-Szefie! Oznajmiam iż wszystkie wampiry zostały unicestwione. Fala uderzeniowa zmiotła nawet szlachty. Co robić?
-Przeczeszcie teren co do milimetra. Musimy mieć pewność - odpowiedział szybko kapral.
-Nawet szlachty? A ja stoję? Heh - kurwa, jest coraz gorzej.
-Przykro mi Mikael - zaczął kapral. Wszystkim nam było go żal. Jedyny wampir, który nie chciał żyć i nie mógł umrzeć. Straszne. 
-Mika? - ten głos... przekierowałem głowę na lewo i zobaczyłem Yato - Co się stało? Dotarł do mnie gołąb... Jak Enzo to Terenzo? O czym ty mówiłeś?
-Ya...to? Yato! - szybko znalazł się przy nim i przytulił. Yato stał chwile w bezruchu, ale po dłuższym namyśle sam go przytulił.



*Oczami Miki*


-Chciałem ci powiedzieć szybciej, ale cie nigdzie nie było - odsunąłem się od niego - Riko też żyje. Cały czas go miałem przy sobie. Wtedy to musiał być obcy ptak. Enzo też przeżył i jak się okazuje... stał się wampirem.
-Co..? Gdzie on jest? - nie mogę spojrzeć mu w oczy. Chciałem mu powiedzieć, że wszyscy żyjemy. Ja, Enzo, Riko... ale jak mam mu powiedzieć, skoro jego brat nie żyje? Tym razem tak na serio... - Gdzie on jest, MIKA?! 
-Ja... My... mieliśmy plan. On zabił wszystkie wampiry... Wszystkie oprócz mnie... Yato - uniosłem głowę. Nie wiedziałem, że w moich oczach są łzy. 
Yato zrobił coś czego się nie spodziewałem. Uchwycił moją twarz w obie dłonie i złączył nasze czoła. Ten sam trik, którego używaliśmy za młodu. Już nie hamowałem łez.
-Ja... przepraszam! Nie wiedziałem, że jest wampirem! Po za tym myślałem... że ja też... ale nie...
-Cśiii - uspokajał mnie. A to zawsze ja się tym zajmowałem.
-Chce być człowiekiem, a nie mogę. Chce umrzeć, a nie mogę... Yato, pomóż mi! 
-Mogę cię zabić... - wyszeptał. Otworzyłem szeroko oczy.
-C-co? Jak?

Nie powiedział mi jak. Powiedział, że zrobi to ale tylko wtedy jak z nim pogadam. Chciał wiedzieć co się wtedy wydarzyło. To oczywiste, że mu opowiedziałem. Spędziliśmy razem cały dzień na wygłupach jak za dawnych lat. Fakt, że mamy już oboje po 17 lat w ogóle nam w tym nie przeszkadzał (Mam nadzieje, że tyle mają O.o Wy czytacie więc mam nadzieje, że mi napiszecie w komach czy się pomyliłam o rok bo nie wiem czy oni nie mają przypadkiem już po 18 xD).
Na koniec dnia powiedział, że pomoże mi zaznać spokoju. Tak długo na to czekałem, ale nie ułatwiał mi to dzień spędzony z moim bratem. Teraz zapragnąłem z nim być, ale... Wiem, że już za późno by się wycofać. Mogę mieć jedynie nadzieje, że może pójdzie coś nie tak. 
Poszliśmy przed akademię. Czułem, że kapral obserwuje nas ze swojego okna. Stanęliśmy na przeciw siebie i nawet nie wiedziałem co mnie czeka. Yato wbił mi sztylet w serce... Sztylet z demona. Nie zrobiło to na mnie większego wrażenia, oczywiście, że zabolało i splunąłem krwią... Ale i tak wiedziałem, że to mnie nie zabije. Jednak to co zrobił potem...
-To zaboli Mika - nie patrzył na mnie. 
-Czyli masz coś w zanadrzu? - wyszeptałem. 
-Myślałeś, że jestem głupi? To cię nie zabije. Kaito... 
-Kai...! - zatkało mnie... poczułem jak coś rozszarpuje moje serce. Co to za uczucie?!



*Oczami Yato*

Nie zwróciłem uwagi kiedy mój najlepszy przyjaciel dotknął mego policzka ze łzami w oczach. Przeraziłem się. Doszło do mnie, że go zabija... Że Kaito go zabija.
-Dzię-kuje! Yato... - zamknął swoje oczy i wybuchnął. 
Krew opryskała mnie od góry do dołu. Stałem w bezruchu. Pozbyłem się demonicznej części mnie i dodatkowo dałem bratu odkupienie. Tylko... Dlaczego to tak boli?! 

Postanowiłem, że nagram coś dla Miki. Wiem, że tego nie obejrzy, ale czułem taką potrzebę... Nagranie wyrzuciłem do rzeki, a sam... Nie mogłem znieść myśli, że znów jestem sam. Nie obchodzi mnie Ryu czy Erika... Straciłem brata... Prawdziwego, z którym byłem tak blisko i nawet o tym nie wiedziałem. Drugiego brata, któremu musiałem pomóc w odejściu. Gołąb prawdopodobnie zdechł... Jestem sam. Tylko ja i moje myśli. Jeżeli nie skończę z tym to powstanie nowy demon. Nie mogę do tego dopuścić! 


Trzy dni później...


*Oczami Octor'a*

To straszne. Straciłem tych dzieciaków... Yato chyba nie mógł znieść tego co zrobił bo... A zresztą. 
-Dlaczego? - łkała. Ryu ja przytulał i sam cierpiał, ale krył to w sobie. 
Stoimy nad grobem. Właśnie odbył się pogrzeb. Nie wierzę, że poznałem tych łobuzów i teraz wszyscy nie żyją. Dziękuję bogu za nadal żyjących Ryu i Erikę. Ale karce go też za zabranie Lary, Mito, Mitsu, Ter'a, Miki i Yato. To było straszne. Znaleźliśmy jego zwłoki, które były już zimne. Myślałem, że Erika zejdzie na zawał. Nie musiał tego robić... Pomoglibyśmy mu, ale on wolał umrzeć. Czasu nie cofnę i go nie uratuje. 
Oprócz tej przykrej sprawy wszystko inne powoli wraca do normy. Świat został oczyszczony z wampirów. Ludzie zaczęli odbudowywać miasta, cegła po cegle. Mam nadzieję, że te bestie zniknęły na dobre... Szkoda tylko, że kosztem tych dzieciaków. Nasze demoniczne bronie poukrywaliśmy w bezpiecznym miejscu, tak by nikt ich nie znalazł. Wszystko co nadprzyrodzone zniknęło z tej ziemi w dniu zniknięcia wampirów. Niech tak wszyscy myślą. Dzięki temu będą bezpieczni. 

Koniec?











~awenaqueen~


4 komentarze:

  1. Wiedziałam, że Yato umrze, to było troszku do przewidzenia, ale i tak jest mi smutno :(
    Chociaż, może bardziej żałuję Miki?
    I do tego wszystkiego umarł Ter, nie zdążył nawet powiedzieć osobiście Yato, że jest jego bratem :'(
    Wszystkich musiałaś zabić? Nawet bliźniaków? ;-;
    I co mnie to, że teraz na świecie panuje spokój, ja chcem Yato i Mika!
    W takim razie, mam nadzieję, że w drugim tomie też będą fajne postacie, do których się przywiążę :3
    O ile skończysz drugi tom do 20 lipca >.<
    I to tyle :) Opek był świetny, ale się niestety skończył, więc czekam na twoje inne dzieła :D

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Nie moja wina że 3/4 bohaterów było wampirami xDD wiń za to moją wyobraźnię xD oj w drugim sezonie jest pełno akcji xD

      Usuń
  2. Jakie to jest genialne!! Szkoda ze Yato umarł. Troche to smutne. Mam nadzieje ze szybko pojawi się cześć 2. Pozdrawiam u życzę weny na kolejne opowiadania.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Już mam napisanych 7 rozdziałów, ale z weną różnie bywa =/ Postaram się w tym roku go publikować (2 sezon). W sierpniu postaram się spiąć pośladki i pisać :) Lipiec musicie mi dać wakacji *^*
      Chociaż i tak macie zaprogramowaną publikacje postów, ale chodzi mi o przerwę od pisania :)
      Również pozdrawiam ^^

      Usuń