wtorek, 23 czerwca 2015

F.O.S.T. Cz.11




*Oczami Ter'a*

Widać było, że ten książulek się wkurzył bo dostał więcej mocy, bóg wie skąd. Cisnął Yato tak mocno, że aż zrobił dziurę w ścianie zrujnowanego domu. Cholera! Jak mam mu pomóc? Ok, jestem silny, ale on zdecydowanie mnie przewyższa. Książę nie tracił czasu i od razu wleciał w tą dziurę. Wyleciał stamtąd tak szybko jak wleciał. Zahamował, trąc nogami i ręką o ziemię. Zwinny, bystry, silny. To opis szlachcica. Sam nie wiem kiedy Lara poleciała na niego. Z początku był zdziwiony, ale po chwili nie musiał się nią już przejmować...
-L...LARA!!! - krzyknąłem gdy zobaczyłem pedantycznego szlachcica przebijającego jej klatkę piersiową na wylot. Bydlak!
Sam ruszyłem na niego, ale poczułem jak coś mnie odpycha... Odleciałem kawałek i gdy wróciłem wzrokiem na księcia zobaczyłem absolutnie wkurwionego Yato. Teraz mogę powiedzieć, że daje z siebie sto procent. Jego strój znów stał się inny. Długi szal, bluza koloru czarnego z kapturem na głowie i podarte czarne rurki. Jest śmiertelnie napalony na tego wampira. Widzę jak szybko zadaje ciosy... Chce pomścić Larę? Głupek! 
Podbiegłem do niej i wziąłem na ręce. Położyłem przy kapralu.
-Lara?! - był przerażony.
-Go..mene. Chciałam.... mu... tylko po-móc - splunęła krwią.
-Wiedziałaś, że jesteśmy od niego gorsi! Jak mogłaś tak ryzykować! To jego walka, a nie nasza! My możemy mu tylko kibicować! - nie wierzę, że to mówię. Kapral badał mnie wzrokiem.
-Ja...
-Nic nie mów! - spojrzałem jak sprawy się mają z Yato.
-On się zatraca, Ter - powiedział Octor.
-Co?
-Demon przejmuję nad nim kontrolę. Widziałem w życiu wiele takich przypadków... On nie jest już sobą. Daje z siebie dwieście procent, jak nie więcej. 
-Czyli co?!
-To, że jeżeli wygramy będziemy musieli z nim walczyć. 
Nie... Nie możemy... On nie może - znów spojrzałem w jego stronę. Naprawdę się zatracił. Jego oko świeci na czerwono jak w dniu naszego spotkania. Daje z siebie maksimum?!
-Oi, cukiereczki, to do niczego dobrego nie doprowadzi - zaczął szlachcic. Ta szumowina...
Nim zdażyłem źle o nim pomyśleć. Yato zamiast walczyć z księciem, rzucił się na szlachcica. Widać było, że książę był w szoku. 
-MIKUŚ! Bo zabiją nam pana! - krzyknął jeden bliźniak siedzący na dachu i machający nogami.
Mikuś? Kto to? Ten książę?
Nagle zamiast szlachcica, stanęła jakaś dziewczyna. To pułapka... To oczywi...
-YATOOOO!!! - krzyknąłem, ale było za późno. 
Książę przebił go na wylot swoim czerwonym ostrzem miecza.
-Nie, nie, nie, nie!!! - nie mogę w to uwierzyć... Dlaczego stracił gardę?!
Z ręki księcia wyleciał miecz i uderzył o ziemie z charakterystycznym dźwiękiem. Nie chciał tego zrobić?
-Oj? To nie tak miało wyglądać! 
-Mitsu! Wlej baciszkowi krew! Witamy w rodzinie, cukiereczku! Moje gratulacje, Mikaela!
-Ja... ja... go... - zaczął się jąkać.
-Wiem, wiem, ale nie martw się! Obudzi się jako twój brat! Wiktor, czyż to nie wspaniałe?! - był cały w skowronkach. 
Ja wraz z kapralem wstaliśmy i nie możemy dopuścić do jego przemiany! To mój brat do cholery! Nawet jeśli go nienawidzę za wybicie nas! Już biegliśmy w stronę ciała Yato kiedy pomiędzy nami przeleciała strzała. Trafiła ona w ramię, Miki. Zachwiał się, ale nie miał zamiaru się opierać. Spojrzałem się za siebie i zobaczyłem Erikę i Ryu. 
-Przyjaciele... 
-Yato... NIE CHCIAŁEM! - od razu wróciłem wzrokiem na księcia. Padł na kolana i zaczął przytulać się do pleców mojego brata. Co jest grane? Znają się? Mój brat zna wszystkie szychy, czy co?! - Wybacz mi! Nie wiedziałem, że to ty!
-Smutne - powiedział Michio.
Chwila! Dostał z demonicznej broni! Powinien już leżeć!



*Oczami księcia*

Ja... zabiłem mojego brata...? Nie... ja nie mogłem... Yato... Ty żyłeś? Dlaczego nie wiedziałem, że to ty?! Powinienem wyczuć cię!
Nagle Mitsu podchodził do niego z próbówką krwi Lane. O nie! Nie dam ci go! Wstałem szybko uderzając bliźniaka kopniakiem w brzuch. Poleciał do tyłu, a fiolka się zbiła.
-Mika? Zmieniasz fronty? - jego ton był nie do odgadnięcia. 
Rozciąłem sobie nadgarstek i przyzwałem demona. Choć miałbym z nimi wszystkimi walczyć, nie oddam Yaty! Mowy nie ma!
-Nie dam wam go przemienić... 
-Haha! Cukiereczku! Nikt nie pyta o pozwolenie! - uśmiał się.
-Tsk! - nie mogę od niego odejść.
-Ya...to? - usłyszałem głos za sobą.
Odwróciłem się i zobaczyłem, że on wstaje.
-A to co znowu? - zdziwił się Michio.
-Kaito... - w jego dłoni pojawił się miecz. To oczywiste, że mnie zaatakuje. Ale... Dlaczego powiedział Kaito
Gdy był już wyprostowany i spojrzał mi w oczy... Jego same miały kolor czerwieni. A przed chwilą było tylko jedno oko... Demon go opętał? 
-Yato? - odezwałem się i nie pamiętam co działo się dalej.
Umarłem? Czy on mnie... zabił? Udało mu się? Dał mi odkupienie?



*Oczami Ter'a*


Obudziłem się w sali szpitalnej. Momentalnie się poderwałem, ale pożałowałem szybko tej decyzji. Myślałem, że łeb mi rozsadzi. Rozejrzałem się po sali. Było pełno łóżek. Szukałem wzrokowo Yato, Eriki, Ryu, kaprala i Lary. Ciężko było dostrzec bo obraz był zamazany. Co się wydarzyło? Nagle poczułem uginający się materac. Spojrzałem lekko na prawo i zobaczyłem...
-Yato? - wyglądał jak demon... nie... on jest demonem.
-Nope. Zgaduj dalej - siedział na moim łóżku jakby był moim  przyjacielem. Co to za potwór.
-Co zrobiłeś z Yato?! - trzymałem się za głowę. Ból się nasilał.
-Ja? Nic. Powinieneś spytać co Yato zrobił sam ze sobą. 
-Co?
-No właśnie! Odtrącić tak pół swojego życia! A to ja jestem demonem! Śmiechu warte! - żalił się. Z tego co mówi wynika, że rozmawiam teraz z demonem, a nie samym Yato. To... gdzie on jest?
Chyba zasnąłem bo nie pamiętam co działo się potem. Po ocknięciu czułem się lepiej. Nad moim łóżkiem stoi pielęgniarka. Podparłem się na łokciu i rozejrzałem po sali.
-Już nie śpisz? - spytała.
-Nie. Co się stało?
-Nie wiem. Kapral ci opowie.
-Nic mu nie jest?! A co z resztą mojej ekipy?! - tyle pytań.
-Wszystko w porządku. O! Już przyszedł kapral. Proszę nie męczyć pacjenta - puściła mu oczko.
-Tak! - odpowiedział i podszedł do mnie - Jak się masz Terenzo?
-Dobrze... Co z resztą? Co z Yato?! - on był najważniejszy.
-Yato... - odchrząknął - W sumie dobrze.
-W sumie? A nie w sumie?
-Oj czepiasz się! Co do Eriki i Ryu to obudzili się wczoraj i są cali i zdrowi. 
-Jak długo spałem?
-Jakieś cztery dni. 
-Rozumiem. A co z Larą?! - przypomniało mi się.
-Larą... - posmutniał - Niestety, nie żyje. 
Wypuścił powietrze. Czyli się nie udało. Straciłem członka mojej grupy... nie... straciłem przyjaciela.
-A co z wampirami? W ogóle co się wtedy wydarzyło?
-Ah. W sumie to pamiętam tyle co i ty. Ostatnie wspomnienie to jak Yato wstaje i zamachuje się na Mike. A potem pustka. 
-A gdzie jest Yato?
-W piwnicy.
-Co?! Czemu?
-To skomplikowane - podrapał się nerwowo po karku.
-Wcale nie! Zaprowadź mnie do niego! 
-Aleś cie się wszyscy uparli! Dobrze zabiorę was!

Trochę zakręciło mi się w głowie kiedy wstałem, ale postanowiłem nie dać tego po sobie poznać. Na korytarzu pod gabinetem kaprala, czekali Erika i Ryu. Byli zdenerwowani i zdeterminowani. Czyli to oni chcą też zobaczyć się z Yato. Erika od razu mnie przytuliła widząc. Octor poprowadził nas do piwnic. Tu jeszcze nigdy nie byłem. Coś jakby więzienie albo izolatka, chore. Zaprowadził nas pod pewne drzwi. Obok nich znajdowało się okno. Odsłonił roletę i naszym oczom ukazał się Yato.
-Yato!! - krzyknęła zadowolona Erika.
-Czemu go tu trzymacie? - spytałem. 
-On... Nie jest sobą. Opętał go demon. Mówiłem, że wtedy zbyt wiele z siebie dał. 
-To nie powód by go więzić! To nasz kumpel! - oburzył się Ryu.
-Wejście do niego grozi śmiercią! Mam wypuścić go do ponad 500 cywilów?! 
-Octor ma rację.
-Co?! Wiem, że nie trawisz Yato, ale...
-To nie ma nic wspólnego... Po prostu...
Nie zdążyłem dokończyć bo Yato otworzył swoje świecące, czerwone oczy. 
-mamy jeszcze jednego więźnia... - zaczął Octor.
-Co? - powiedzieliśmy wszyscy trzej równocześnie.



*Oczami Miki*


Siedzę tu już chyba z dwie doby. Normalny wampir pewnie już by usychał z głodu, ale nie ja. Moje człowieczeństwo w tym momencie jest widoczne. Przywiązali mnie do krzesła i od jakiegoś czasu mam halucynacje. Widzę Yato...
-Ups! - znów on. Zerknąłem ukradkiem w kont. 
-Ups? - spytałem.
-Eh! Nudzi mi się! Yato nic innego nie robi tylko śpi! Denerwujące! A na domiar złego trzymają nas w zamknięciu - kucnął.
-Nas? Yato też? - zaciekawił mnie.
-Taa. Twierdzą, że go opętałem.
-Więc rozmawiam z demonem, co? - powiedziałem to raczej sam do siebie.
-Tak!
-Dlaczego przyjmujesz jego wygląd?
-Bo jestem nim. Jego mroczną stroną życia. Demon, którego stworzyło dla niego brutalne przeznaczenie. Ciągle śmierci, upadki, brak miłości... ah, ciągle coś.
-O czym ty...
-Jestem wszystkim tym, co złego go spotkało. Wszystkie emocje: zemsta, ból, gniew, złość... i wiele innych. Ja i Yato to jedność. Niedawno postanowił, że nada mi swoje drugie imię... Kaito. Może być.
-Znałem jednego Kaito. Ale to nie ważne - spuściłem wzrok.
Więc Yato jest przetrzymywany przez swoich przyjaciół. Co za tupet!
Dziwnie się poczułem. Ktoś mnie obserwuje?
-Powinieneś raczej pogadać o tym z nim, ale... Z racji tego, że on to ja a ja to on... Co się z tobą działo przez te dziewięć lat? - spytał mnie. Od razu na niego spojrzałem.
-Ja... - zacząłem ale mi przerwał.
-Urwałem ci łeb... Powinieneś być martwy - jego ton był chłodny. No tak, to przecież demon. 
-Pewnie się obwiniałeś... Nie potrzebnie. Utrudniłeś im dzięki temu moją przemianę - odchyliłem głowę do tyłu.
-Co masz na myśli?
-Nim mnie zabito... Kilka godzin wcześniej dostałem krew Lane. Wampirzycy z wyższych sfer. Oczywiście, wtedy nie wiedziałem czym jest. Wydawała się miła i była tylko kilka centymetrów ode mnie wyższa. Była sympatyczna i w ogóle inna. 
-Zabujałeś się? - nie musiałem patrzeć, żeby znać jego uśmiech w tym momencie. 
-To nie to. Mówiła jak opętana. Chciała mieć mnie w swojej rodzinie. Wyśmiałem ją. Moją jedyną rodziną byłeś ty i dzieciaki z sierocińca - uśmiałem się smutno.
-No tak... - westchnął - Trza wyjść stąd.
Obserwowałem co robi. Skrada się na kucaka do okna. 
-BUM! - wyskoczył i chyba wiedział, że ktoś stoi po drugiej stronie okna. Lekko się uśmiałem. To zupełnie nie podobne do Yato, którego pamiętam. Ale minęło prawie dziesięć lat, zmienił się. No i druga strona - to demon, a nie Yato.
-Mika? - spytał, a mnie ścisnęło w żołądku. Dawna nie słyszałem jak on tak do mnie mówi. Spojrzałem na niego spod blond grzywki - Uciekniemy?
-Co? O czym ty mówisz? - ja jestem wampirem, a on najwidoczniej łowcą, co mnie cieszy. Nie chciałbym go widzieć po mojej stronie medalu. Powinien mnie zabić, a nie proponować ucieczkę... 
-No wiesz... Yato nie wypuszczą.
-Niby dlaczego?!
-Bo on jest sobą, a oni myślą, że JA -wskazał na siebie - go opętałem. A to nie prawda skoro tu z tobą rozmawiam.
-Więc czemu tak myślą? Muszą mieć jakieś powody? - jasne, że byłem zły! Trzymają swojego, choć jest tak cholernie silny. Mógłby zabić nie jedną szlachtę. Ale muszą mieć powód... Na pewno. 
-Ah - westchnął - To wina tych oczu.
-Oczu? W sensie... Są nadal koloru czerwonego?! - niemożliwe.
-Yep. 
-Ale dlaczego?!
-Można powiedzieć, że... sam nie wiem.
-Ha?! Jesteś demonem, przez którego ma ten kolor! - musze się uspokoić... Musze się wyciszyć...
-Bo... Im bardziej dawał mi samowolkę tym bardziej jego ciało przypominało moje... Demoniczne. Widzisz, że ja też mam czerwone - otworzył szeroko oczy, że przez tą czerwień, przeszedł mnie dreszcz. Tak działają demony na wampiry. My się ich boimy. 
-Miałeś je cały czas zamknięte? - wspominałem, że w pokoju jest tak ciemno, że ledwo widzę jego postać?
-Ja nie muszę ich otwierać by widzieć... - nagle drzwi od mojej celi się otwierają.
Zapalają światło, a mnie przez to oślepia. Lekko otwieram powieki i spoglądam kto mnie odwiedza.
-Yato? - zdziwił się jeden.
-Nope. Mówią na mnie Kaito. A ty nadal śmierdzisz. Mówiłem o tym Yato, ale on się uparł na tą Larę. Nie przetłumaczysz. 
-Ty mnie... co?! - obrzydził się.
-U Miki to w ogóle nie czuje wampiryzmu. A u ciebie coś mi prześwituje. 
-Nie czujesz u niego? Jak to możliwe? Jesteś demonem? - zdziwił się, chyba ich szef.
-W normalnych okolicznościach byłby już martwy nawet jeśli Yato jest zamknięty trzy ściany dalej.
-Ty... wyszedłeś z jego ciała?! - znów szef.
-My jesteśmy dwoma różnymi ciałami. To że służę mu jako demon nie oznacza, że nie mogę robić tego czego chce. Do niego bardziej pasuje imię Kaito niż do mnie. Ja zatrzymałem się na tym jak trafił do sierocińca - więc też trafił do sierocińca? 
-To skoro ty jesteś tu, a on nadal tam ma czerwone oczy... o co tu chodzi? - spytała dziewczyna. 
-Nie wiem... Może naprawdę teraz jesteśmy obaj demonami?
-Gołąb... - usłyszałem trzepot skrzydeł. Co on tu robi?!
-Co? - spytali wszyscy.
-Nic.
-Ale wiecie, że on gdyby chciał to by stąd wyszedł, nie? - zakpił.
-Niemożliwe - odparł pogodnie szef.
-KAPRALU!!! - ktoś krzyczał z końca korytarza.
Więc to jakiś kapral? Nieźle. Wybiegł i przy drzwiach zderzył się z niską dziewczyną.
-Co znowu Triks?
-Jakaś wampirzyca wdarła się do akademii!! 
-JAKA?! - krzyknąłem. Nie mamy już wyszkolonych wampirzyc, chyba że... Wiktor!
-Nie wiem... - zwątpiła, gdy zobaczyła kto zadał jej pytanie. 
-Wiktor znów kogoś wyszkolił. Zamiast martwić się wampirami powinniście zabić tego człowieka - oznajmiłem opanowany i już rozwiązywałem sznury. Nie oszukujmy się, wystarczy kropla moje krwi by mój demon wyszedł. Oczywiście, im więcej tym lepiej działa. 
-Wiktor? Człowiek? To są zdrajcy?! 
-Ty też jesteś - upomniał go Kaito, choć nie wiem o co chodzi.
Spojrzał na niego zdziwiony. 
-Czuję krew. Wampir już zabija - oznajmiłem czując woń świeżej krwi. 
-Cholera!
Nagle wstałem z krzesła i przyzwałem miecz. Zagrodził mi drogę ten chłopak i też przyzwał swojego demona.
-Przepuść mnie.
-Myślisz, że wypuszczę takiego szlachcica, co po trafieniu demoniczną strzałą nadal miał siłę stać na nogach? Po moim trupie.
-To wypuść Yato. Bez różnicy. 
Usłyszałem gruchanie. Nadal nie rozumiem co tu robi Riko. Ten dupek w ogóle się nie przesuwał, ani nie miał zamiaru wypuszczać Yato. 
-Czyli nie? - spytałem już podirytowany,.
-Nie.
Nim zdążył mrugnąć, ja go szybko wyminąłem. Szybkość mam chyba najlepszą z wszystkich wampirów jakie poznałem. Wybiegłem na górę i widziałem jak ludzie chowają się po kontach. To straszne. Ten widok... Nigdy nie widziałem dorosłych cywilów. Zwykłych ludzi, którzy nie walczą z wampirami. No i wolne dzieciaki... Dlatego tak bardzo nienawidzę być po tej stronie po której jestem! Jedno dziecko widząc czym jestem zaczęło krzyczeć. Prawdopodobnie do straży. Znów umknąłem szybko. Jeżeli chcą mnie trzymać w niewoli to proszę bardzo, ale nie pozwolę wampirom zabrać Yato! 



*Oczami Ter'a*

Uciekł mi i nawet nie zauważyłem kiedy. Jest szybszy niż wampiry, które spotkałem do tej pory. Szybko wybiegłem na korytarz, ale tak jak myślałem go tam nie było. 
-Cholera! - krzyknął kapral.
-Mówiłem, że gdyby chciał to by dawno nawiał - ten demon... stoi koło mnie i patrzy na wyjście z piwnic. 
-To twoja sprawka? - spytałem sam nie wiem o co konkretnie.
-Ależ ską...
-Szybko znaleźć intruza i zatrzymać tego... jak mu było? - kapral rozkazał.
-Mika - odezwał się... Kaito?
Wszyscy ruszyliśmy na górne piętra. Widziałem jak wielu ludzi patrzących przez okna. Olewałem to. Po chwili już nie wytrzymałem i sam zerknąłem by sprawdzić co tam jest tak ciekawego. To co zobaczyłem niemal zwaliło mnie z nóg. To ten cały Mika walczy z wampirem. Co chcesz przez to osiągnąć? Otworzyłem okno i wyskoczyłem przez nie. Nie jest wysoko bo jesteśmy na parterze. Zauważyłem, że z budynku wyleciała Erika i przyzwała swój łuk. Celowała i po chwili wypuściła strzałę. Mika uchylił się przez co strzała wbiła się w prawy bark wampirzycy. Chwyciła się za ranę i wyjęła strzałę. Widać było, że tym razem strzał zrobił wrażenie na wampirze. Chwiała się, a Mika to wykorzystał. Wbił miecz w serce wampirzycy, gdy ta upadła na kolana. Można było stwierdzić, że czas spowolnił i krew która wydostała się z rany unosiła się wokół nich i kołysała w powietrzu. Czym on jest? Po chwili czas wrócił do normy, a krew zniknęła. Niesamowite. Nawet nie wiem kiedy Ryu i Octor się zjawili. Mika zerknął na nas przez ramię. Planuję ucieczkę? Nagle podleciał do niego gołąb i usiadł na ręce, którą wystawił. Jak się szybko okazało, ptak miał coś przyczepionego. Chłopak odpiął to i zwróciłem uwagę, że to buteleczka z czerwoną cieczą. Niby nam pomaga, ale jemu też oni pomagają... O co chodzi?! 
-Mikaela - to głos Y... Kaito. Wszyscy odwróciliśmy się i zobaczyliśm, że pomiędzy mną, a moimi przyjaciółmi stoi nie kto inny jak demon. Wampir odwrócił się powoli. 
-Zamiana ról? - uśmiał się demon.
-O czym ty mówisz? - chwila ciszy.
-Muszę lecieć. Ciau! Wiktor ponoć ma do nas propozycję... - zmienił się w kruka i poleciał. 
Jaki Wiktor? Już obiło mi się to imię o uszy, ale wcześniej średnio zwróciłem na to uwagę. 
-Ya...Yato! - Mika krzyknął, a ja wiedziałem o co mu chodzi. 
Pobiegłem szybko do piwnic, ale tam zastałem tylko otwarte drzwi od jego pokoju. Porwali go?! 

Ciąg dalszy nastąpi...










~awenaqueen~


2 komentarze:

  1. Po raz pierwszy nie wiem, co napisać ;-;
    Ale rozdzialik mi się podobał :D
    Już nie wiem, czy bardziej wyczekuję FOSTA, czy FOIM'u >.<
    Czekam na oby dwa xD

    OdpowiedzUsuń