środa, 17 czerwca 2015

F.O.S.T. Cz.9



    Siedzieliśmy w gabinecie Octor'a i ustalaliśmy, co robimy dalej.

    – Dwójka dzieci... Marne pocieszenie – był zawiedziony.

    – Gdyby nie Erika nie byłoby nawet jednego – zauważyłem. Wszyscy się na mnie spojrzeli zszokowani, a zwłaszcza Ter, który chciał mnie rozszarpać.

    – Jak to? Ter?

    – Po prostu nie słuchała tego, co mówiłem i działała na własną rękę. Gdyby nie jej głupie – teraz patrzy na mnie – samowolki, to może zdołalibyśmy ocalić więcej. Poza tym twoja broń szwankuje – zakpił.

    – Wcale nie.

    – Wcale tak. Wiem, co widziałem. On nie był wyższej klasy, a ty go nie mogłeś zabić. W tej branży nie można mieć wyrzutów "a bo on był moim przyjacielem". Był, ale teraz jest wampirem...

    – Kto powiedział, że mam wyrzuty? Po prostu mój demon ma własny rozum i wywnioskował, że muszę wysłuchać tego, co ma mi do powiedzenia, zanim skrócę go o głowę. 

    Wszyscy milczeli i tylko przyglądali się naszej wymianie zdań.

    – Uważaj, by ten demon nie postanowił się zawahać w nieodpowiednim momencie. Zresztą, nie płakałbym.

    – Jakoś mnie to nie dziwi – sarknąłem.

    – Dobra... – odezwał się kapral. – Odpocznijcie, a wasza dwójka ma dzisiaj w nocy kontraktowanie, więc musicie być w pełni sił.

    – To dziś? – zdziwił się Ter.

    – Tak. Liczę na waszą drużynę, bo jesteście naprawdę ciężkimi przypadkami.

    Wyszliśmy z gabinetu i Ryu pokazał nasz wspólny pokój. Był większy niż ten, co mieliśmy w sierocińcu, a tam przecież mieszkaliśmy we czterech na jednym pokoju. Usiadłem na łóżku i pomasowałem sobie kark.

    – Zmęczony? – spytał.

    – Nie. Raczej zamyślony. Głowa jest już za ciężka.

    – Myślisz o słowach Hope'a? – Nie wydawał się smutny z powodu straty kogoś znajomego.

    – Tak. Wróg może być tuż przy moim ogonie. Muszę uważać.

    – Fakt.

    – Słuchaj – zacząłem – jak dobrze znasz tego całego Ter?

    – Znamy się już od trzech lat. A co?

    – Nic. Widzę, że dobrze się dogadujecie.

    – To fakt. Miał ciężkie życie. Trochę podobny do ciebie. Taki z początku "sam se dam radę", ale z czasem nauczył się współpracy. Nawet Octor to zauważył i pozwolił mu objąć dowództwo w naszej paczce. Skąd zna ciebie?

    – Też zadaje sobie to pytanie. Wie coś, czego nie powinien. O tym wiedziała tylko jedna osoba... Na dodatek nie żyje.

    Patrzył na mnie, badając powagę sytuacji. Siedziałem i patrzyłem ślepo w jakiś punkt na podłodze.

    – Wiem, co myślisz. Ter nie jest tym "księciem", o którym mówił Hope. Znam go naprawdę kawał czasu i wiem o nim sporo. Więc źle szukasz.

    – Rozumiem. A ta nowa? Znasz ją?

    – Tak piąte przez dziesiąte. – Zdjął wzrok ze mnie na sufit.

    – To znaczy? – dociekałem.

    – Przybyła tu rok temu i już miała demona. Szef twierdzi, że zna ją i jest godna zaufania.

    – Aha.

    – Myślisz, że to ona?

    – Nie wiem. Może. – Spojrzałem w okno.

    – Spytaj demona – zadrwił.

    – To tak nie działa – zaśmiałem się.

    – A jak?

    – Sam nie wiem, ale na pewno nie tak – odpowiedziałem po chwilowej ciszy.

    Westchnął i oświadczył, że chyba się kimnie i mi radzi to samo. Ciekawiła mnie ceremonia kontraktowania. Może pozwolą mi iść i będę mógł zobaczyć na własne oczy? A tymczasem faktycznie potrzebowałem snu, ale takiego normalnego. Położyłem głowę na poduszkę i zarzuciłem sobie rękę na oczy. Ciemność... Tylko tak mogłem teraz zasypiać.

    Ryu obudził mnie swoim wstaniem z łóżka. Nawet jeśli spałem, to spadnięcie chodźby okruszka było wstanie mnie obudzić... Ponieważ demon nigdy nie śpi. Poderwałem się z łóżka.

    – Nie śpisz? – zdziwił się, stojąc już przy drzwiach.

    – Nie. Liczyłem, że będę mógł zobaczyć tę ceremonię.

    – No to chodź.

    Poszliśmy pod gabinet Octor'a i po chwili doszła do nas Erika. Mówiła, że się stresuje i ma nadzieję, że jest już gotowa na kontrakt z demonem. Ja... czułem się dziwnie... Niepewnie.

    Zamaskowałem te emocje i ruszyłem za kapralem. Prowadził nas do piwnic. Tam trzymali piątkę dosyć silnych demonów. Na miejscu czekali już na nas Ter i... nowa. Nie znałem jej imienia.

    – Ach – westchnął Terenzo na mój widok.

    – Od tej pory będziecie zdani na siebie. Gdy tylko pochwycicie bronie, demony zabiorą was do waszego koszmaru. Jeżeli przegracie walkę i się im poddacie, niestety, ale was opętają, a my... będziemy zmuszeni was zabić – ostrzegł.

    Otworzył drzwi i nagle światło się zapaliło. Pomieszczenie było spore i naokoło było utworzone koło z broni. Erika podeszła do łuku, a Ryu do dwóch mieczy. My stanęliśmy centralnie na środku, by obserwować, co się będzie dziać.

    – Jeżeli nie chcecie się wycofać, to chwyćcie swoje bronie! – okrzyknął.

    Zrobili, jak kazał i momentalnie padli na ziemie.

    – Dadzą radę? – spytała.

    – Powinni. Są już na naprawdę wysokim poziomie.

    – A ty jak uważasz, Ter? – zaczęła się maślić.

    Wzruszył ramionami.

    – Nie jestem pewien co do Eriki, ale Ryu powinien dać radę.

    Też tak uważałem. Czekaliśmy chyba z godzinę, aż któreś z nich się ocknie. Pierwszy wstał Ryu, czyli tak jak myśleliśmy. Wyglądał jakby był przyćpany.

    – Jak się czujesz? – spytał kapral.

    – W miarę. Dałem radę. A co z Eriką? – spytał, stojąc już przy nas.

    – Nadal śpi. Trochę długo wam to zajęło, a na dodatek ona jeszcze walczy.

    – Rozumiem.

    Po około pięciu minutach Erika do nas dołączyła. Wyglądała na jeszcze bardziej zmęczoną niż Ryu. Wszyscy wróciliśmy na piętro. Każdy z nich był cicho. To dziwne. Zatrzymałem się przy oknie i popatrzyłem przez nie. Było tak wiele bestii kryjących się w mroku. W każdym razie... Nie zdążyłem dokończyć myśli, bo zmienia się zatrzęsła i w oddali słychać było wybuchy.

    – Co jest?! – przeraziła się Erika.

    – To w Shinradzie! – odparł kapral.

    – Szefie! – krzyczała, biegnąca do nas dziewczyna.

    – Co jest Triksi?

    – Wampiry atakują Shinrad!

    – Na świetości...  syknął pod nosem.

    – Wystaw nas! Możemy tam iść – zaproponował Ter.

    – Nie ma mowy! Erika i Ryu nawet nie mają sił. To jak wysłanie was na samobójstwo.

    – To jedyny sposób! Wiesz, że jeżeli przebiją się przez tamto miasto i dojdą do nas, to będzie koniec. Mamy najwięcej cywili. – Chyba tymi argumentami zagiął kaprala.

    – Niech to szlag! Dobrze! Idziecie podziemiami. Wyjdziecie przy samym murze miasta i macie udać się do środka. Wolałbym was zobaczyć żywych.

    – Zrozumiałem. – Pobiegł do szatni, a my za nim.

    Ubraliśmy nasze stroje i ruszyliśmy do podziemi. Po drodze mówił nam, że mamy go słuchać i nie działać na własną rękę. To nie był żart, bo teraz wychodzilismy naprzeciw wampirom. Mi przez całą drogę w głowie odbijały się jakieś słowa, których nie mogłem ułożyć w sensowną całość... żałować... śmierć... Pojęcia nie miałem, o co chodzi.

    Po dziesięciu minutach drogi wyszliśmy z tunelu. Staliśmy przed oświetlonym murem, który miał ogromną dziurę.

    – Cholerne szumowiny, przedarli się do środka! – wściekł się Ter.

    – Na co czekamy? Skopmy im dupy – ucieszył się Ryu.

    Wbiegliśmy do miasta i zobaczyliśmy totalny chaos. Panika i wszędzie wybuchy. Wampiry używają bomb uzywali czegoś, czego jeszcze nie miałem w zasiegu wzroku.

    Pobiegliśmy w głąb i zobaczyliśmy walczących żołnierzy. Byli tak samo silni, jak Erika i Ryu przed kontraktem. Czyli nie wszyscy musieli mieć demony? Nagle coś leciało w naszym kierunku. Odskoczyliśmy szybko. To był jakiś helikopter. Wstałem z ziemi i zobaczyłem, że Erika też wstaje.

    – Gdzie reszta? – spytała.

    – Muszą być po drugiej stronie.

    Niestety, tam ich nie było. Erika zaczęła panikować, że zostali przygnieceni. Na moje, oni byli po prostu pod nami. Uspokoiłem ją tym faktem. Nie pozostało nam nic innego jak iść dalej. Erika oczywiście protestowała, ale miałem to w nosie i koniec końców poszła za mną. Było cicho, za cicho.

    Moje ciało znów wariowało. Wyczuwałem wampira... I to nie jednego.

    – Co się dzieje? – spytała.

    – Wampiry... Czuję ich całkiem sporo – niepotrzebnie to powiedziałem, bo tylko ją przestraszyłem.

    Po chwili stania i pocieszania jej, jeden z nich zaatakował. Oczywiście zareagowałem momentalnie. Miał na głowie kaptur, więc nie wiedziałem, czy znów nie walczę z kimś kogo znam. Ten był znacznie bardziej zawzięty na walkę.


*Oczami Księcia*

    – Powiesz mi, po co ta wojna? – spytałem znudzony poczynaniami Michio.

    – Jak to? Wiktor wytrenował aż dziesięciu wampirów! Czy dadzą sobie z nimi radę ci łowcy? Chcę zobaczyć siłę naszej nowej armii.

    Westchnąłem.

    – No co? – spytał mnie.

    – Po co to wszystko?

    – Chcę odnaleźć twojego brata – powiedział dziwnie poważnie jak na niego.

    – Oczywiście. Kim jest ten Wiktor?

    – To człowiek... Ach, nie. Za długi język. – Zaczął chichotać. Spojrzałem na niego ukradkiem, po czym zeskoczyłem z dachu.

    – Nie zostawiaj mnie, cukiereczku! – skamlał.

    Szedłem dalej. Miałem nadzieję poznać tego całego Wiktora. Wokół mnie leżało pełno zwłok. Brzydził mnie widok oderwanych kończyn i kałuż krwi, w które wchodziłem. Nie mogłem pić tej krwi... Nie mogłem się złamać. Jedynie krew Lane. Tylko jej.

    Dotarłem do pewnego miejsca... Tu była jatka. Widziałem siłę tych wampirów. Faktycznie, była zdumiewająca. Wskoczyłem na dach, na którym stał pewien mężczyzna. Domyślałem się, że to jest ten Wiktor. Kucnąłem, kiedy on stał. Obaj patrzyliśmy na akcję dziejącą się na placu.


*Oczami Ryu*

    Po rozdzieleniu z Eriką i Yato postanowiliśmy wyjść na zewnątrz i jak najszybciej ich znaleźć. Rozdzielenie się to bardzo zły pomysł. Dotarliśmy na dość duży plac, który kojarzyłem z opowiadań Ter'a. Tu mieszkał. To znaczy, gdzieś w tych okolicach. Teraz to miejsce było jedną wielką ruiną. Ale co my myśleliśmy? Że przejdziemy sobie przez tak jebitny plac niezauważeni? Nic bardziej mylnego. Zaatakowała nas trójka wampirów. Z walki z moim wyszedłem cało, no prawie. Miałem tylko lekkie zadrapanie po lewej stronie brzucha. Lara pokonała swojego chyba bez uszkodzeń, zresztą tak samo jak Ter.

    – Wszystko ok? – spytał mnie.

    – Taa, to tylko draśnięcie.

    – Mimo wszystko trzeba będzie to szybko opatrzyć. Nigdy nie wiadomo jakiego wirusa mają w sobie wamp... – przerwał. Chyba zauważył coś za moimi placami. Odwróciłem się i zobaczyłem demona w postaci Yato. Zaatakował go tak samo silny wampir z jakimi walczyliśmy przed chwilą.

    Był wściekły... Tak szybki, że rozciął wampira w mniej niż minutę. My się z nimi męczyliśmy chyba z dziesięć minut, a on go rozjebał w kilka sekund! Był na zupełnie innym poziomie niż my. Po chwili jego broń zmieniła się w... Erikę? Trzymał ją na rękach i niósł w naszą stronę. Jak on to zrobił? Był już przy nas.

    – Co się jej stało? – spytał Ter.

    – Zaatakowali nas. Można powiedzieć, że byli dość silni, a ona była roztrzęsiona. Nim zdążyłem ich pokonać, to ona i tak dostała poważny strzał z pistoletu.

    – Cholera! Ryu też jest ranny.

    – Ale dam radę. To tylko draśnięcie, a ona jest nieprzytomna. To o nią musisz się martwić, a nie o mnie.

    – Wampiry... Szlachcic! – krzyknął nagle z dupy.

    – Kurwa! Gdzie? – przeraził się Ter.

    – Na dachu. Przed nami... To znaczy za wami.


*Oczami księcia*

    Zauważył nas. Czyżby był tym moim bratem?

    – Nie wierzę, że ich widzę – powiedział tajemniczy mężczyzna. Pstryknął palcami i nagle zeskoczyła na dół nieznana mi osoba. W ogóle nie czułem jej obecności. Kim była?

    Pojawiła się przy nich i ten silny od razu się na nią rzucił. Pokazujesz na co cię stać. Pokaż więcej. Nagle przy mnie pojawił się Michio.

    – Hmmmm? Cukiereczek walczy z Rose? To ci niespodzianka!

    – Czyli on jest tym moim bratem?

    – Istotnie! Prawda, że utalentowany?

    – To on ma być drugim wampirem? – spytał mężczyzna.

    – Tak! Oba te cukiereczki będą naszymi asami!

    – Doczekałem się, by zobaczyć tego gówniarza na takiej poważnej pozycji – powiedział z nieukrywaną dumą, ale raczej względem siebie samego.
    
    Ale coś, co mnie bardziej zastanawiało, to to, że wśród nich był...


*Oczami Yato*

    Z dachu zeskoczyła wampirzyca i to nie byle jaka. Czułem od niej taką siłę, że aż mnie roznosiło... ale nie mogłem się oddać demonowi. Szybko go przyzwałem i chyba i tak za bardzo go spuściłem, bo zmieniłem strój.

    – Dobry jesteś – szepnęła. – Nic dziwnego, że chcą cię w swoich szeregach.

    – Co ty nie powiesz... – Osunąłem się do tyłu, a ona swobodnie odskoczyła do tyłu. Wymachnęła sztyletem i znów do mnie podbiegła.

    – Czuję... Wampira. Wśród was jest wampir, który dawno nie żywił się krwią. No, no! Mamy zdrajcę? 

    Czyli jednak! Czyli jednak już ktoś był obok mnie.

    Odskoczyłem do tyłu wściekły.

    – Który z nich? – krzyknąłem do niej.

    – To ty nie wiedziałeś? Ja ci nie powiem. Powiem tylko, że jestem w szoku, że ma demona.

    Czyli albo nowa, albo Ter. Ryu twierdził, że zna go, więc odpada. Zostaje ona...

    – Ups! Chyba nabroiłam – powiedziała wampirzyca.

    Wkurwiłem się i dopadłem do niej, wbijając się w brzuch aż na wylot. Splunęła krwią i była wyraźnie zaskoczona.

    – J-Jak?!

    – Nie umrzesz... jeszcze.

    Wyjąłem miecz, a ona runęła na ziemię.

    – Demony zabijają... jakim cudem...

    – Zamknij się – warknąłem.

    – Stary... To ty potrafisz wybierać kogo zabijasz, czy może jednak nad tym nie panujesz? – zdziwił się Ryu.

    – Nieważne. Zabieramy się stąd. Lara i Yato idą z tyłu i osłaniają. Ja biorę Erikę, a ty idziesz przodem. Jasne? – zarządził Ter.

    – Jasne... – powiedziałem cicho.

    – Dobra.

    – Żegnam – pożegnałem się. Uniosłem miecz ku górze i wbiłem go w serce wampirzycy.

    Po kilku sekundach wybuchnęła, ochlapując najbardziej mnie i... Lare. Szliśmy, jak rozkazał. Przez całą drogę nikt nas nie atakował. Co było dziwne.

    Będąc już pod akademią, Ter zaniósł Erikę do "mini" szpitala. Oczywiście, Ryu też kazał się przebadać. Wszyscy byliśmy w tej sali i patrzyliśmy, jak pielęgniarka sprawdza ranę. Nagle do pomieszczenia ktoś wchodzi.

    – Jak poszło... – widząc, że Ryu jest opatrywany, trochę zaniemówił.

    – Źle, tragicznie, chujowo – opisał Ter.

    – Co jest Ryu? – spytał kobiety.

    – Nic. To nie jest głębokie i nie ma żadnej trucizny. Wyjdzie z tego.

    – Uf, dzięki bogu.

    – Mówiłem o Erice. Ona jest operowana.

    – Co? Co się stało? Demon ją... – nie zdążył dokończyć.

    – Nie, wampir... Zresztą, nie wiem... Zostaliśmy rozdzieleni i gdy się spotkaliśmy, to Yato przyniósł ją w takim stanie.

    Spojrzał na mnie, ale ja byłem w innym świecie. To inny szlachcic na mnie patrzył z dachu. Był silniejszy od niej. W dodatku potem pojawił się ktoś jeszcze...

    – ... Byliśmy w okolicach twojego domu, nie? – spytał Ryu. Od razu wybiłem się z zamyślenia. Do kogo mówił?

    – Tak. Stare czasy – odpowiedział mu Ter. On tam gdzieś mieszkał? To dziwne, bo ja też.

    – Mieszkałeś gdzieś w okolicach placu? – spytałem.

    – Tak – odpowiedział ze wściekłością.

    Może widział tamtego dnia, co się działo w moim domu... Albo słyszał, co mówiłem Mikael'owi.

    – My nie mieliśmy tu lekko – powiedział kapral.

    – A co się działo?

    – Napadło nas stado silnych wampirów. Potworne. Straciliśmy ponad setkę cywili. Przyszli głównie po kobiety i dzieci... A my ledwo co mogliśmy zrobić – załamał się.

    – Ja pierdziele... To...

    – To była pułapka – odezwałem się.

    – Co? – zdziwił się Ter.

    – Wiedzieli, że większość łowców pójdzie w bój, tym samym zostawiając akademię bez ochrony.

    – Ma rację. Plan idealny... Cholera! Daliśmy się nabrać jak małe dzieci! – był zły na siebie.

    – Wampiry nie są wcale łatwym przeciwnikiem...

    – Nikt nie mówił, że są – zaznaczyłem. – A tak teraz na poważnie... – wszyscy się spojrzeli.

    – Co znowu?

    – Kto z was jest wampirem, hm?


    Ciąg dalszy nastąpi...










~awenaqueen~


2 komentarze:

  1. Świetny rozdział!
    Jak ja uwielbiam, jak ktoś pokazuje, jak bardzo jest silny i bezlitosny dla wroga :3
    A Yato to idealny przykład :D
    I jeszcze ktoś jest wampirem, coś tak przeczuwałam, chociaż to pewnie nie będzie ani Ter, ani Laura, czy jak jej tam xD
    To zbyt oczywiste...
    Więc do następnego rozdziału :) Czekam!

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Jak ja lubię czytać takie komentarze o treści *^*
      Lara* XD
      Czeka was jeszcze wiele zwrotów akcji *o ile dobrze pamiętam*, a dwa ostatnie rozdziały są dosyć chaotyczne więc radze się skupić na czytaniu :3

      Usuń