She
Budzę się na miękkim materacu, co oznacza, że dotarłam do domu. Ale co dziwne, słyszę czyjeś pochrapywanie za moimi placami. Odwracam się i w sumie czemu ja się dziwiłam? Przecież Luke jest stałym bywalcem w moim łóżku. Całuje go lekko i wstaje z uśmiechem. Biorę swoje ciuchy i idę wziąć prysznic.
Zeszłam na dół do kuchni, gdzie zastałam Nici podjadającą.
– Hej – mówię, biorąc z lodówki jogurt.
– No cze – odpowiada – Jak noc? – poruszyła zabawnie brwiami. Przewracam na to oczami.
– Normalnie. Luke śpi w moim łóżku, ale nie żeby było coś więcej. Ogarnij – lekko dźgnęłam ją w ramię.
– Jasne! Ej może idziemy na plaże, hm?
– Świetny pomysł!
Wyszłyśmy i spacerowałyśmy po okolicy. Szczerze powiedziawszy na plażę poszłyśmy po dwóch godzinach spacerku. Super nie? Wszystko byłoby ok gdyby nie fakt, że mam jakieś złe przeczucia. Może to dotyczy tego, że moja dobra passa ma się zakończyć? Serce mi przyspieszyło.
– Słuchasz mnie ty w ogóle?! – zirytowała się Nicola.
– Przepraszam, zamyśliłam się – powiedziałam szczerze.
– No właśnie zauważyłam. A o czym tak myślisz?
– O wszystkich – westchnęłam ciężko. Taka jest niestety smutna prawda. Zaczęłam szukać telefonu by sprawdzić czy Luke nie pisał.
– Czego ty tak szukasz?! – to musiało wyglądać dziwacznie, gdy dotykałam się po tyłku, brzuchu... No po prostu po miejscach, gdzie znajdowały się wszystkie możliwe kieszenie.
– Telefonu. Chyba go zgubiłam! – przeraziłam się lekko.
– Niee! Na pewno nie – zaczęła się śmiać.
– Ty wiesz gdzie on jest, prawda? – zrobiłam znudzoną minę.
– A nom. W kuchni go zostawiłaś na blacie! Jaka ty dziś roztrzepana!! Jesteś pewna, że nic w nocy nie było? – uderzyłam ją dosyć mocno w ramię, aż pisnęła.
– DOBRA! Nie to nie! I tak będziesz chciała... – przerwałam jej.
– Ty lepiej mów co i jak z Ash'em – teraz ja ją troszku pomęczę.
– Że niby z twoim bratem? – czy mi się zdawało czy ona się leciuteńko zarumieniła? Teraz na bank jej nie odpuszczę!
– TAK! Opowiadaj!
– No nic! No tam gadaliśmy tylko – odpowiada mi wymijająco... Czyli coś było. Tak! Punkt dla mnie! Nara zdziro nie zasługująca na mojego brata! – A tego – podrapała się z tyłu głowy – Nie wiesz czy on am kogoś? – dziękuję, kolejny punkt!
– Nooo chyyyyba nieeee – specjalnie przeciągałam.
– Aha – i na tym zakończył się temat mojego brata. Może to i lepiej? Poczekam jak sprawy się potoczą!
***
Wróciłyśmy do domu, ale jeszcze zahaczyłyśmy o dom chłopaków. Weszłam bez pukania, może nie powinnam tak robić, ale co mnie to. W salonie zobaczyłam Paul'a i Alex'a grających w bliżej nie określoną mi grę na jedzenie.
– Nie gram z tobą – warknął Paul i rozwalił się na kanapie.
– Nie umiesz z godnością przegrać, kolego – poklepał go po plecach.
– Spierniczaj!
– Elo! – odezwałam się pierwsza.
– O! Cześć piękności! – Alex uśmiechnął się szeroko. Paul od razu zmienił pozycję na siedzącą.
– Co was do nas sprowadza? – spytał.
– A tak wpadłyśmy – wzruszyłam ramionami i usiadłam obok bruneta. Nici zrobiła to samo, tyle że po jego drugiej strony.
– Raaany boskie! – krzyknął Paul.
– Jezu co?! – przestraszyłam się.
– No jak to co?! Siedzą przy mnie aż dwie laski! – Nici zaczęła się śmiać, a Alex pokręcił zrezygnowany głową. Czy wspominałam, że siedzi on na podłodze?
– Aniś? – powiedział słodkim głosikiem.
– Czego Alexiś? – zatrzepotałam rzęsami.
– Ić do Aśtonka bo Aśtonek źle się ciuję – udawał małego dzieciaka. Ale chwila...!
– Co mu jest?! – wstałam na równe nogi.
– A nie wiem. Leży cały czas w łóżku i... Nie gada z nami.
Poszłam na górę według instrukcji Alex'a. Zapukałam dwa razy w drewnianą powłokę. Usłyszałam ciche proszę. Gdy weszłam do środka oniemiałam. Ash leży na łóżku z ręką zarzuconą na twarzy, tak że oczy mu zakrywa. Syf tu jest niemały. Podchodzę do niego i siadam na krawędzi łóżka. Łapie go za rękę na co od razu na mnie spogląda.
– O, to ty. Co cie tu sprowadza? – próbował grać "zdrowego".
– A tak wpadłam. Alex mówił, że źle z tobą. Co jest?
– Nic. Nie przejmuj się – może zerwał z tą jędzą?
– Ashton... Ty mnie się czepiasz o wszystko więc ja też mogę – wydęłam dolną wargę wywołując u niego cichy śmiech.
– Ja się nie czepiam kochanie, tylko próbuje ci pomóc.
– Na jedno wychodzi!
– Wcale nie – roześmiał się na dobre – No dobra! Od rana jakoś dziwnie się czuję i jak patrze na wszystkich to mam chęć każdemu wlać – czyli nie tylko ja mam złe przeczucia.
– Taa. Też mam podobnie – spuściłam wzrok.
– Luke coś zrobił?! – podniósł się na łokciach.
– Nie! Zwariowałeś?! – muszę go uspokoić, bo skoro ma chęć każdemu wlać za nic to co dopiero za coś!
– Uf – odetchnął z ulgą.
Naszą rozmowę przerwała Nicola. No tak! Ona na pewno też się martwiła!
– Wszystko ok? – pyta, a Ash jak na zawołanie umiera. Spojrzałam na niego jak na idiotę.
– Głowa mnie boli... A moja siostra mi biadoli – oż ty!
– Ja ci biadolę?! – wstałam i skrzyżowałam ręce na piersi.
– Czepiasz się – wytknął mi język i już wiem, że wykorzystał moje słowa przeciwko mnie! – Zabierz ją ode mnie! – widziałam, że Nici jest zmieszana i postanowiłam jej pomóc.
– Dobra! Ja sobie pójdę, ale za to ty Nici – wskazałam na nią palcem aż podskoczyła – Zajmiesz się tym jego bólem głowy.
–J-Ja?!
– Yup – kiwnęłam głową i wyszłam z pokoju.
Do siebie wróciłam podskakując. Chłopacy się dziwnie na mnie patrzyli, ale ja po prostu triumfuje! Otworzyłam drzwi i poszłam do kuchni po mój telefon, gdzie zastałam Luke'a odwróconego do mnie tyłem. Podeszłam do niego i się do niego przytuliłam. Spiął się. Zabrał moje ręce czym totalnie mnie zszokował. Odwrócił się i rzucił mi to samo spojrzenie pełne pogardy co kilka lat temu. Niemożliwe... Czy... Czy to oznacza...
– L-Luke? – przestraszyłam się. On jedynie mnie wyminął i poszedł ubrać kurtkę. Poszłam od razu za nim – Co się stało?! – nie odpowiedział, więc kontynuowałam – Luke powiedz mi, proszę! – złapałam do za ramię, ale wyszarpnął się.
– Nie.Dotykaj.Mnie. Jasne? – jego słowa były przesiąknięte jadem.
– Dlaczego znów tak mnie traktujesz?! – zbierało mi się na płacz. Nie mogę płakać. Nie mogę pokazać słabości.
– Nie wierzę, że drugi raz wpakowałem się w to gówno. Dwa razy nie wchodzi się do tej samej rzeki – mówił chyba sam do siebie. Już chciał wychodzić, ale coś mu się przypomniało – A! I na przyszłość nie zostawiaj telefonu w kuchni – rzucił i wyszedł trzaskając drzwiami. Telefon? Co on ma do tego?
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz