Tydzień później...
Byłam w Sydney już tydzień, gdzie czas tak szybko płynął. Siedziałam sobie na ławce w parku i słuchałam śpiewu ptaków. Nagle poczułam, że telefon mi wibruje. Spoglądam na ekran i z westchnieniem czytam wiadomości.
Lukey: Skarbie, mam tydzień wolnego <3
Lukey: Przyjechałem do Syd, by odwiedzić rodzinę
Lukye: Spotkamy się?
Ja: Może
Nadal mu nie powiedziałam o dziecku, a już tym bardziej o tym, że jego ojciec może być też moim. Przyjdą wyniki i wtedy się wszystko okaże. Nie miałam żadnych planów tego dnia. Myślałam nad lenieniem się w domu, ale jakoś nie lubiłam nic nie robić. To bardziej męczyło niż praca.
Po godzinie postanawiam wrócić do domu i pooglądać jakieś seriale w TV. Zrobiłam sobie jakąś przekąskę i zasiadłam przed ekranem. Dan jak zwykle był w pracy. Ojciec nie dawał mu odetchnąć, przez co planowałam z nim o tym porozmawiać. No i o tym, że byłam w ciąży też. Moje życie wydało się wtedy takie ciężkie. Wyniki badań z tego, co wiem, miały być dostarczone do pana Hemmings'a. Dałam mój swój numer i miał mnie powiadomić, jak tylko je dostanie.
*Luke*
Godzina dziewiętnasta. Dom Państwa Hemmings...
Cieszyłem się, że miałem trochę czasu, by chociaż odwiedzić rodzinę. Wiedziałem też, że Lily jest w Sydney, więc załatwiłbym dwie pieczenie na jednym ogniu.
Stołem już na posesji moich rodziców. Tęskniłem za nimi i tym domem. Podszedłem do drzwi i zapukałem kilka razy. Usłyszałem głośne już! To była mama. Po chwili drzwi się otworzyły, a moim oczom ukazała się moja śliczna matka. Przytulam ją od razu.
– Rany boskie, Lucas! – Aż przeszedł mnie dreszcz. Mama tak do mnie mówiła tylko wtedy, kiedy była zła. Odsunąłem się od niej szybko.
– Co jest? – pytam. – Nie cieszysz się, że mnie widzisz?
– No coś ty! – od razu mnie karci. – Jak mogłeś tak pomyśleć? – uderzyła mnie ścierką.
– No to czemu Lucas? – zastanowiła się chwilę.
– Przepraszam. Wiem, że nie lubisz, jak się do ciebie tak zwraca, ale mam cholernie podły nastrój – westchnęła.
– Mogę zostać na noc? – robię maślane oczka. Zaczęła się śmiać, kochałem jej uśmiech. To on zawsze sprawiał, że sam się uśmiechałem.
– Oczywiście. To twój dom, Luke – potarła mnie po ramionach. Uśmiech stał się... Smutny.
– Mamo, porozmawiaj ze mną. Przecież wiesz, że możesz na mnie liczyć – przytuliłem ją do siebie.
– Wiem, synku. Potem, dobrze? – odsunęła się ode mnie i poszła do kuchni. Pokłóciła się z ojcem?
Postanowiłem sprawdzić, co tam w moim pokoju i czy mama go na babski nie przerobiła, co bardzo często miało miejsce. Na szczęście po otwarciu drzwi zobaczyłem swój stary pokój. Wszedłem do środka i zasiadłem na łóżku. Może, póki nie ma kolacji, poszedłbym spotkać się z Lily? A może powinienem przedstawić ją rodzicom?
Wyjąłem telefon z kieszeni spodni i szybko napisałem to dziecinki.
Ja: Skarbie może przedstawię cię rodzicom?
Dziecinka: Nie... Jeszcze nie teraz. Sorry, Luke.
Zdziwiłem się, że tak zareagowała. Chociaż z drugiej strony to może faktycznie za wcześnie? Moje rozmyślania przerwała mama, krzycząc, że mam zejść na dół. Zbiegam do kuchni i zastałem w niej ojca.
Napiętą atmosferę mogłem wyczuć w powietrzu. Czyli jednak się pokłócili.
– Powiecie mi, o co wam poszło? – pytam zirytowany. Matka tylko uśmiechnęła się kpiąco do ojca. – No czekam.
– No powiedz Synowi... Powiedz, jaki z ciebie wzorowy tatuś – mówiła matka. W jej głosie była pogarda i obrzydzenie.
– Przestań, Liz. Dobrze wiesz, że cię nigdy nie zdradziłem i przestań wałkować w kółko ten sam temat! – krzyczy ojciec.
– Jaka zdrada? – dziwię się. – Tato ty...
– Nie, Luke. Ja nigdy nie zdradziłem twojej matki! – mówiąc to, spojrzał na mnie ze smutkiem.
– Oczywiście, a ta gówniara tak przypadkiem sobie myśli, że jesteś jej tatusiem – odpowiada z pogardą.
– Przysięgam ci, że z jej matką mnie nic nie łączyło prócz przyjaźni! A zresztą – rzucił sztućce na stół i poszedł. Byłem zszokowany i lekko zdezorientowany.
– Ojciec... On... – zacząłem, ale sam nie wiedziałem, co tak naprawdę chcę powiedzieć.
– Najwidoczniej... Przyszła do nas i mówi, że... Twój ojciec może być jej ojcem. – Była na granicy płaczu. Wbijała widelca w tego schabowego, jakby chciała go zabić. Zapewne wyobrażała sobie, że to ojciec.
– Czekaj! Jak miała na imię ta dziewczyna? – nagle doznałem olśnienia. Błagam, nie mówcie mi, że to moja...
– Lily, a co? – Widelec, który trzymałem w ręce, wypadł z niej i uderzył o talerz, strasznie hałasując. Nie mogłem w to uwierzyć, przecież Lily, by mi o tym powiedziała. A może jednak nie? W końcu nie chciała poznać moich rodziców. Nie chciała, bo już ich doskonale znała. – Luke, co się dzieje? – spytała przestraszona. Ja jednak ignoruje ją i wychodzę z domu.
W tamtym momencie musiałem się z nią natychmiast zobaczyć.
Wybierałem jej numer i nie czekałem długo, by odebrała. Słyszę w słuchawce jej zaspany głos, choć godzina była młoda.
– Halo? – pyta zaspana.
– Musimy się zobaczyć. Gdzie mieszkasz? – mój ton był szorstki, co na pewno nie uszło jej uwadze.
– Luke jestem zmęczona i nie mam ochoty na poznawanie twoich rodziców. Innym... – przerwałem jej.
– Gówno mnie to teraz obchodzi! Albo się ze mną teraz spotkasz, albo zrobię to przez telefon. Nie jestem takim chujem, więc nalegam na spotkanie, Lils. – Już nie miałem sił udawać, że mnie to nie boli. Kochałem ją jak dziewczynę, a nie jak siostrę.
– Dobrze. Będę w parku za parę minut – powiedziała szybko i się rozłączyła. Za parę minut ją stracę. Stracę jako ukochaną...
***
Po dziesięciu minutach siedzenia na ławce w parku w końcu ją dostrzegam. Gdy podeszła bliżej zauważyłem, że jest strasznie blada. Pewnie sama się już domyślała, z czym chcę ją skonfrontować. Wstałem z ławki, czując taką potrzebę.
– O co chodzi? – pyta.
– To ja się o to powinienem spytać. Powiesz mi, co się dzieje, czy sam mam do tego dojść? – Dałem jej ostatnią szansę, by mi wszystko powiedziała.
– Ale skąd o tym wiesz? – marszczę brwi. Ma mnie za idiotę?
– Dobra, nie, dość. Zamierzałaś mi powiedzieć, że możesz być moją siostrą?! – Jej oczy mówiły mi, że jest totalnie zdziwiona.
– To ty o tym...
– Aha, czyli coś jeszcze ukrywasz. Nie no bomba – chodziłem z miejsca w miejsce, bo nie mogłem ustać w jednym.
– Nic nie ukrywam! – zaczyna się bronić.
– Nie kurwa, wcale!
– Z twoimi rodzicami to chciałam po prostu poczekać na wyniki DNA i dopiero wtedy ci powiedzieć!
– Co by to zmieniło? Chyba tylko to, że nigdy bym się nie dowiedział, że w ogóle były podejrzenia, że mój ojciec może... być... – nie miałem sił mówić. Czułem się potwornie zraniony.
– Przepraszam... – wyszeptała.
– To koniec, Lily.
– Słucham? – spytała głosem przepełnionym strachem.
– Zrywam z tobą, Lily... Ja... Nie mogę żyć... z siostrą... Przepraszam... i żegnaj... – odszedłem załamany. Wszystko w jednej chwili runęło jak domek z kart. Straciłem grunt pod nogami.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz