piątek, 18 czerwca 2021

Ankey Returns Cz.12



*Angel*

    Jego słowa mnie zaskoczyły. To znaczy, domyślałam się, że tak było.

    – Luke chcę cię o coś prosić – zaczęłam.

    – O co chodzi? – spytał lekko zaskoczony.

    – Nie mów ani chłopakom, ani nikomu o tym, co widziałeś z rana, ok? – Widzę, że przewala wszystkie za i przeciw. W końcu pokiwał twierdząco głową, więc odetchnęłam z ulgą.

    Dokończyłam śniadanie i poszłam pozmywać, choć Luke mi zabraniał. Hemmo odwiózł mnie do domu, ale nim wyszłam, zadał to pytanie, na które odpowiedzi nigdy nie usłyszy.

    – Podasz mi jego adres?

    – Nie, Luke. Nie wracajmy do tego tematu, proszę cię – oparłam głowę o zagłówek.

    – Ale...

    – Lucas! – podniosłam ton. Wiem, że nie lubi, gdy tak do niego mówię, bo to nie jest jego imię. Jego imię to po prostu Luke.

    – Dobra! – Już wychodziłam, kiedy mu się coś przypomniało. – Ubierz się ładnie, bo wieczorem was z Joshem zabieramy do klubu – znów się uśmiechnął, pokazując dołeczki. Za dużo słodyczy, wychodzę z tego towarzystwa!

    Weszłam do domu. Oczywiście, z powrotem przebrałam się w swoje ubrania u Luke'a, by nie było to podejrzane. Zdjęłam buty i poszłam do siebie. Tam znalazłam Josha siedzącego w nogach na łóżku i śpiąca Laurę. Szturchnęła go w ramię, by dowiedział się, że już jestem. Od razu się do mnie odwrócił i uśmiechnął. Wstał i mnie przytulił.
    
    – Kobieto, jak ja się o ciebie bałem – powiedział załamany.

    – Ale nie potrzebnie. – O ile Luke trzyma język za zębami. – Nic mi nie jest.

    – Nic ci nie zrobił? – Badał moją twarz, jakby chciał wyczytać, co działo się dnia poprzedniego.

    – Nie, jest ok. Idę do łazienki – zaśmiałam się i wyszłam z pokoju.


***


    Josh jakimś cudem mi uwierzył. Poinformował mnie o planie wyjścia do klubu. Zeszłam właśnie na dół, by powiedzieć o tym mamie. Zastałam ją w salonie rozmawiającą z babcią.

    – Witaj, kochanie – przywitała mnie uśmiechem.

    – Wychodzę z Laurą i Joshem do klubu...

    – Baw się dobrze, ale uważaj z alkoholem, dobrze?

    – Dobrze mamuś – powiedziałam i wróciłam do pokoju.

    Josh polubił rudzielca i praktycznie cały czas się z nim bawi. Laura natomiast już drugą godzinę układa włosy. Ja wzięłam jakieś ciuchy i ruszyłam do łazienki się przebrać. (Załącznik)

    Coś mnie na szarość wzięło. Wzruszyłam tylko ramionami i wróciłam do pokoju. Josh przejrzał mi się uważnie i jeden kącik ust poszybował do góry.

    – Dobra, wiem, że na mnie lecisz Joshu, ale nie bawię się w kazirodztwo – pogroziła mu palcem. Oboje się zaśmiali z mojej uwagi.

    Po godzinie wpadł po nas Luke i też długo mierzył mnie wzrokiem. Przewróciłam oczami na ich reakcje. Przecież to zwykłe ciuchy, co im odwala?

    Wchodząc do klubu, uderzył mnie zapach fajek i alkoholu. Ekstra klub wybrali, nie ma co. Usiedliśmy przy jakimś stoliku, a Josh poszedł nam coś zamówić. Zaczęliśmy gadać o duperelach i śmialiśmy się w najlepsze. Kątem oka zauważyłam gdzieś w tłumie Joel'a, ale jakoś nie miałam ochoty o nim myśleć.

    – Luke zatańczysz? – Spojrzał na mnie, a w jego oczach rozbłysły ogniki. Pokiwał entuzjastycznie głową i poszliśmy w tan.

    Alkohol robił swoje i byłam bardziej śmielsza. Tańczyłam dość odważnie, ale tak jak mówiłam, nie zwracam na to uwagi. Będąc tyłem do Luke'a jego dłonie były na moich biodrach. Nosem wodził po mojej prawej stronie szyi. Prawą rękę uniosłam i bawiłam się jego włosami. Zaczął mruczeć. Zabawne. Poczułam jego wzwód wbijający się w moje plecy. Odwróciłam się do niego przodem i teraz obie moje dłonie powędrowały do jego włosów. Nasze twarze dzieliła niebezpiecznie mała odległość... Nie myślę racjonalnie. Bez zastanowienia wpiłam się w jego usta. Od razu odwzajemnił pocałunek i z każdą sekundą stawał się coraz bardziej namiętny. Przygryzł lekko moją wargę, przez co uchyliłam usta i dostał się językiem do środka. 

    Jakimś cudem znaleźliśmy się w wąskim korytarzyku, całując się. Ściskał mnie za pośladki, przez co oplotłam go nogami w pasie. Przycisnął mnie do ściany, dalej zachłannie całując. Boże, kocham go jeszcze bardziej niż dawniej. Dlaczego? Dlatego, że jestem pijana i straciłam rozum i go pożądam? Boje się następnego dnia, bo wszystko pryśnie jak bańka mydlana i znów będę musiała udawać, że nie zależy mi już na tym blondynie. Już czuje, że to będzie cholernie trudne.

    Przestał mnie całować i odsunął swoją twarz od mojej na kilka centymetrów. Oboje łapaliśmy powietrze. Czy mi się podobało? Tak i to bardzo. Patrzyliśmy sobie w oczy.

    – Angel... to złe... Jeżeli będziemy to kontynuować, to stracę kontrolę i może stać się coś, czego będziesz żałować... – Jeździł ręka po moim udzie. Wiem doskonale, o czym on mówi. Muszę sama się kontrolować, bo nie chcę się z nim przespać, będąc pijaną.

    – Wiem...

    Pocałowałam go lekko, ale wiedziałam, że oboje chcemy czegoś z większą pasją. Cholera no! Znów się odsunął.

    – Kotku, mówię poważnie... Kocham cię, ale rano będziesz na mnie zła i znów mnie znienaw... – Nie dałam mu dokończyć, bo zachłannie wpiłam się w jego usta.

    Wiem, że jest na granicy i niedługo przestanie myśleć. Przestałam więc i stanęłam na nogach. Popatrzył na mnie zdziwiony.

    – Pogadamy rano... – Mówienie mu o swoich uczuciach, będąc nietrzeźwą, to nie najlepszy pomysł.

    – Rano?

    – Tak. Jedziemy do ciebie – jego oczy się rozszerzyły do granic możliwości.

    Nie protestował i już po dwudziestu minutach drogi na pieszo, byliśmy na miejscu. Weszliśmy do mieszkania i jedyne, o czym teraz marzę, to się kimnąć, by odzyskać świadomość. Zdjęłam sweterek i rzuciłam go na kanapę. Czułam na sobie wzrok Hemmingsa, więc muszę uważać na to, co robię. Nadal żadne z nas nie ochłonęło. Po chwili poczułam, jak ściska mi nadgarstek i prowadzi do jakiegoś pomieszczenia, przypuszczam, że idziemy do sypialni. Angel ogarnij hormony... Skarciłam się w myślach. Nie myliłam się. Zaprowadził mnie do sypialni. Puszcza moją rękę i zmierza w kierunku szafy. Po chwilowym poszukiwaniu wyciąga z niej zdecydowanie za duża na mnie koszulkę i mi ją daje. Idę do łazienki się przebrać i po chwili wracam. Widzę śpiącego Luke'a. Uśmiecham się na ten słodki widok i wbijam się pod kołdrę obok niego. Tym razem się pomyliłam, bo chłopak nie śpi. Złapał mnie ręka w talii i przyciągnął do siebie tak, że teraz wtulałam się w jego tors.

    – Jesteś jak kaloryfer – szepnęła. Prychnął.

    – Wiem, że mam kaloryfer – pokiwałam głową z bezradności. Nie o to mi chodziło, głupolu. Nie miałam sił na kłótnie z nim, bo ogarnął mnie błogi sen.


    Rano obudziłam się jako pierwsza. Luke śpi na plecach. Na pewno śpi, bo jego oddech jest równomierny. Przygryzłam wargę i dotknęłam jego kolczyka. Albo ten chłopak tak dobrze udaje śpiącego, albo dopiero się obudził. Wyszczerzył się i złapał moją rękę, całując ją.

    – Hej – powiedział z seksowną chrypką.

    – Hej – odpowiedziałam i zapomniałam, że przygryzam wargę.

    – Kotku nie rób tak, bo to na mnie działa... Na dodatek leżysz w moim łóżku i masz na sobie moją koszulkę – uśmiechnął się, pokazując dołeczki. Nie wytrzymałam, pochyliłam się i go pocałowałam.

    Na początku był zaskoczony, ale odwzajemnił. Pocałunek nie był długi ani namiętny.

    – Możesz mnie tak budzić zawsze? – prychnęłam, ta jasne.

    Uderzyłam go i wstałam, przeciągając się. On zrobił to samo i okazało się, że spał w samych bokserkach. Albo nie wytrzeźwiałam, albo serio zaczęło mi bardziej na nim zależeć.

    Luke ubrał dolną część garderoby i ja też miałam się ubrać. No właśnie, miałam. Wyszłam z sypialni i poszłam do kuchni, gdzie blondyn przygotowywał śniadanko. Gdy się odwrócił, jego mina była bezcenna. Mierzył mnie wzrokiem i zbliżył się do mnie. Jego dłonie powędrowały na moją talię, a moje na jego kark.

    – Wiesz, jak wyglądasz pociągająco w tej za dużej bluzce? – mruczał mi do ucha. Zabrałam jego ręce i zrobiłam kilka kroków w tył. Zmarszczył czoło, nie rozumiejąc zaistniałej sytuacji.

    – Nie przypominam sobie, bym pozwoliła ci mnie dotykać – podroczę się z nim.

    – Ja... – Na jego twarzy pojawiło się zakłopotanie.

    – Ty co? Wczoraj byłam pijana, ale dziś nie jestem i nie dam się obmacywać.

    – Ja... Przepraszam – podszedł do mnie i mnie mocno przytulił. Boże, on ma wyrzuty sumienia. Może nie powinnam się z nim droczyć?

    – Luke... Żartowałam... – odsunął się ode mnie ponownie, nie wiedząc, o co chodzi. – Głuptasie – poczochrałam go. – Nie pocałowałabym cię rano.

    Uśmiechnął się przebiegle.

    – Żart? Ja ci dam żartować ze mnie!

    Zaczął mnie gonić po domu, a ja piszczałam, gdy był blisko złapania mnie. W końcu mu się to udało. Śmialiśmy się i znienacka mnie pocałował.

    – O ja pitole, to wy... ale że... O kurwa! – odskoczyłam od Luke'a, gdy zorientowałam się czyj to głos.

    – Calum, co ty tu robisz? – Warknął na przyjaciela.

    – Przepraszam. Mogłeś uprzedzić, że masz tu Angel i na dodatek wy ten teges...

    – My nie... – zaczęłam tłumaczyć, ale jakoś nagle zrobiłam się czerwona ze wstydu.

    – Calum. Wypad do siebie! – Luke znów zwrócił się do przyjaciela, a Calum posłusznie opuścił mieszkanie. Blondyn do mnie podszedł i przytulił. – Oj, kotku, kotku. – zaśmiał się, a ja go uderzyłam z łokcia w brzuch.

    – Daj to śniadanie, bo jestem głodna! 








~awenaqueen~



Brak komentarzy:

Prześlij komentarz