Rozglądam się za Daniel'em. Po chwili czuję czyjeś ramiona obejmujące mnie od tyłu. Mój nos podpowiada mi, że znalazłam tego, którego szukałam.
– Ale tęskniłem – wyszeptał mi na ucho. Odwróciłam się do niego twarzą.
– Nawet nie wiesz jak ja...
Pocałował mnie, a mi zrobiło się głupio. W końcu za parę godzin powiem mu, że z nami koniec. Czuje się potwornie.
Na początek pojechałam odwieźć do domu bagaż i nikogo w nim nie zastałam, co w sumie jest normą. Daniel zabrał mnie do małej knajpki, a potem na spacer. Jak mam zacząć ten temat, kiedy on tak się stara? Przechodzimy obok dużej fontanny i siadamy przy niej.
– To o czym chciałaś porozmawiać? – Ups, sam zaczął ten temat. Splótł nasze palce, a ja coraz bardziej czułam kluchę w gardle. – Hej? Coś się stało na tym wyjeździe?
– Co? Nie! Ja po prostu dużo myślałam przez ostatni miesiąc, czyli od momentu naszego ostatniego spotkania...
– I? – zachęcał mnie do kontynuowania.
– I doszłam do smutnych wniosków.
– A mianowicie?
– Daniel – wstałam i stanęłam naprzeciwko niego. – Jesteś super chłopakiem. Dbasz o dziewczynę jak mało kto, ale... Mi chyba nie wystarcza spotkanie się raz na miesiąc. Kocham cię, ale ja... – nie wiedziałam, co powiedzieć, by go bardziej nie zranić. – Naprawdę przepraszam.
– Ty? – wstał i mnie przytulił. – Nie masz za co. To ja muszę przeprosić, bo to ja nie miałem czasu dla ciebie. Przeze mnie wyjechałaś, by się rozerwać, bo nie miałaś z kim – westchnął ciężko. – Kocham cię i nie zasługuje na ciebie. Ty jesteś super dziewczyną i... Prawdę powiedziawszy czekałem na dzień, w którym mi powiesz, że z nami koniec. Aż dziw, że tyle ze mną wytrzymałaś – zaśmiał się. – Ale wiedz, że zawsze możesz na mnie liczyć, hm?
Odsunął się, by popatrzeć mi w oczy.
– Jasne. Przyjaźń?
– Jeszcze się pytasz, głuptasie – znów mnie przytulił, a ja czułam, jakby to był uścisk pożegnalny.
Po osiemnastej byłam już w domu. Przywitałam się, krzycząc: hej już jestem, choć nie miałam pewności, czy ktoś jest. Jednak ku mojemu zdziwieniu z salonu dobiegł mnie głos Laury.
– Cześć!
Wchodzę do salonu i widzę, jak ogląda jakiś serial, w międzyczasie głaskając Kubę. Usiadłam obok niej na kanapie i cmoknęłam ja w nastawiony policzek.
– Jak tam? – spytałam.
– Dobrze, ale bywało lepiej. A u ciebie? – nie odrywała wzroku od telewizora.
– Zerwałam z Daniel'em – powiedziałam obojętnie, wgapiając się w ekran. Nie daje sobie reki uciąć, ale to chyba serial "Teen Wolf".
– Jak to? Chwila moment, kto to Daniel? – No tak, ona nie wiedziała.
– Mój, były już, chłopak.
– Czemu nie mówiłaś, że masz? – Była wyraźnie zaskoczona i obrażona.
– Bo nie wiedziałam, czy to coś poważnego.
– I nie było?
– Nope. Tylko przyjaźń.
– Najgorsze co może być. Ale ok. Oglądasz ze mną? – chciała zmienić temat.
– Pewnie!
Tak nam minął czas, aż do samej dwudziestej. Poszłam wziąć prysznic. Kuba ten tydzień śpi u Laury z racji tego, że był ze mną na wyjeździe. Wychodząc z łazienki, zabrałam swój telefon z komody. Zdziwiłam się, gdy zobaczyłam powiadomienia z chatu. Odblokowuje telefon przesunięciem palca i siadam na łóżku.
– Zostałam dodana do konfy? – powiedziałam pod nosem.
PenguinLu:
Kto dodał Angel?
JoAnStar:
Ja, bo mi Ash kazał... Rzekomo Angel wam wybaczyła...
PenguinLu:
A no to fakt :3
AshhBitch:
^_^
Angelix18:
Obgadujecie mnie ;-;
xCalxMex:
Nie praffda
MyczLyncz:
E chopaki?
PenguinLu:
Czego?
MyczLyncz:
Gówna psiego :)
PenguinLu:
-,-
MyczLyncz:
A tak poważnie, to gdzie jedziemy na wakacje?
AshhBitch:
Proponuję Sydney
xCalxMex:
A ja tam wolę tu zostać
MyczLyncz:
No bo ja to bym chciał z moją dziewczyną wyjechać
PenguinLu:
Chcesz olać kumpli, tak?!
Mi tam pasi :D
AshhBitch:
A to niby czemu?
PenguinLu:
Bo nie ma dżemu
Pierwsze wakacje bez nich ^.^
Angelix18:
Nie smutno ci? :(
PenguinLu:
Nope :3
JoAnStar:
Żartujesz? On tak tylko mówi, nawet dupy nie ruszy nigdzie bez nich :]
PenguinLu:
Uczep się rzepa co *^*
JoAnStar:
Wole ciebie, Hemmings :]
PenguinLu:
Co za zjeb =.=
Rozmowę z chłopakami przerwała mi dzwoniąca do mnie babcia. A to dziwne... Babcia nie wie, jak telefonów się używa. Czyżby Ronald ją nauczył? Odebrałam, by długo nie musiała czekać.
– Halo? – krzyknęła babcia, a ja chyba ogłuchłam.
– Cześć babciu! – odkrzyknęłam nieco ciszej niż ona.
– Ooo! Annabell. – Serio...?
– Czemu dzwonisz babciu?
– Bo się stęskniłam. Twoja mama do mnie przyjeżdża na dwa tygodnie, zabierz się z nią.
– Mama? – szepnęła sama do siebie raczej. Dawno się z nią nie widziałam. Cholera, dopiero co przyjechałam... No ale spotkanie z matką po tak długim czasie to... – Jasne. A kiedy dokładnie przyjedzie?
– Jutro – powiedziała.
Zaczęłam pakować rzeczy do torby jak walnięta. Do babci to też całkiem spory kawałek drogi. Szlag. Wzięłam laptopa i zaczęłam poszukiwać tanich lotów. Po dziesięciu minutach nawet trafiłam na coś dobrego. Zleciałam na dół, by pogadać z moimi przyjaciółmi. W kuchni krzątała się Laura, a w salonie Josh oglądał jakiś film i pił piwo. Wow. Podeszłam do niego i wzięłam łyka z butelki.
– Hej! Weź sobie z lodówki, a nie mi kradniesz – wyrwał mi butelkę z ręki i udawał obrażonego. Przewróciłam oczami i klapnęłam obok niego na kanapie.
– Co oglądasz?
– Naznaczony, a co? – spojrzałam na niego i zrobiłam minę, która mówi sama za siebie. Serio?
Umilkł i oglądaliśmy razem z Laurą, która przyniosła popcorn. Po skończonym seansie w sumie nie wiem, czy chcę brać ze sobą Josha, więc udałam, że idę spać. Weszłam do siebie i czekałam, aż Laura też to zrobi. Gdy była już pod swoimi drzwiami pociągnęłam ją za rękę do mnie. Zaczęła się śmiać. Położyłyśmy się na łóżku.
– Lauruś?
– Ooo ja znam ten ton. Mów czego chcesz – spojrzała na mnie rozbawiona.
– Bo wiesz... Nie chciałabyś jechać ze mną do mojej babci? – bawiłam się jej kosmykiem włosów.
– Ty tak serio? – zrobiła duże oczy. Po chwili jednak zmieniła minę i wiedziałam, że zastanawia się nad propozycją. Kładzie sobie rękę pod głowę. – A są tam chociaż ładni chłopcy? – Uderzyłam ją w ramie i znów wybuchłyśmy śmiechem.
– Myślałam, że jesteś w poważnym związku.
– Bo jestem. Ron teraz ma pracę, ale za dwa tygodnie ma miesiąc wolnego – wzruszyła ramionami.
Przegadałyśmy pół nocy. Rano budzi nas Josh, który skoczył na nas niczym kłoda. Zabolało. Złapałam się za plecy i podpierałam jedną ręką o materac. Ścisnęłam mocno powieki i czekałam, aż ból ustąpi.
– Co ci jest? – spytał przestraszony. Gładzi mnie po plecach, a po minie Laury stwierdzam, że jest bardziej przerażona niż Josh.
– To tylko żebra. Nadal bolą po wypadku, choć tyle minęło – zaśmiałam się blado. Josh zrozumiał.
– Przepraszam, nie wiedziałem. Nie mówiłaś, że jeszcze cię boli... Ech – westchnął i przeczesał włosy ręka. – W ogóle ostatnio mało rozmawiamy. Nawet nie wiedziałem, że pogodziłaś się z sos'ami – patrzy na mnie z bólem i smutkiem. Ma racje. Oddaliliśmy się od siebie i to mnie przeraża. Dawniej ciężko było nas rozdzielić, a teraz? Teraz jest to cholernie łatwe. Mimo tego, iż mniej podróżuje od sos'ów, to i tak rzadko bywa w domu. Dlaczego tak jest? Czy to moja wina? Przecież jestem cały czas w domu i czekam z niecierpliwością na spędzenie czasu z kimkolwiek... Robię coś źle? – Angel nie płacz – przytulił mnie. Nawet nie wiedziałam, że po policzkach zaczęły mi spływać łzy. Laura szybko dołączyła do przytulasa.
– Josh może pojedziesz z nami? Odbudujecie relację – zaproponowała, a mi zrobiło się głupio.
– A gdzie ty się znowu wybierasz, hm? – udawał ojca. Zaśmiałam się, widząc jego minę.
– Do mojej babci. Zadzwoniła, że chce mnie zobaczyć. Powiedziała też, że będzie mama a jej długo nie wiedziałam – zaczęłam bawić się palcami i ślepo się w nie wgapiałam.
– Nie, dziękuję. To ewidentnie babski zlot więc kategorycznie odmawiam – wyleciał z pokoju, krzycząc jak dziecko, które ma być siłą zabrane gdzieś, gdzie nie chce. Wybuchnęłyśmy z Laurą śmiechem. Josh i jego odpały.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz