poniedziałek, 14 czerwca 2021

Back Prince Cz.10



He


    Razem z Ashton'em wróciliśmy do domu po dwóch piwach. RAZEM! Nie wierze, że ze sobą gadaliśmy, a co dopiero, że piliśmy piwo! O dziwo było pomiędzy nami... luźno. Nie wracaliśmy do tamtego tematu. Weszliśmy, przepychając się, do salonu. W nim zastaliśmy naszych ojców pijących kawę i rozmawiających, zapewne o interesach.

    – Luke? Ashton?! – pan Hazjel wypluł kawę do filiżanki.

    – Coś się stało? – zdziwił się mój ojciec.

    – A co miało się stać? – wzruszyłem ramionami i włożyłem ręce do kieszeni spodni.

    – Na... spacerze byliśmy – prychnąłem i zostałem mordowany przez niego wzrokiem. Nadal grzeczny.

    – Wy? Razem? – no taką samą miałby reakcję na ich miejscu.

    – No co w tym dziwnego? – dość!

    – Chłopacy w garażu? – spytałem bo chce zabrać się za robotę. Zdjąłem bluzę i przewiązałem w pasie.

    – Nie... Anica wyszła z nimi gdzieś – wytrzeszczyłem oczy i zapewne nie tylko ja. Ona? Poszła gdzieś z MOIMI kumplami? Paul ty kutasie!!! Nieświadomie zacisnąłem ręce w pięści.

    – Ale... Jak to?! – wkurzył się, wiedziałem.

    – Skoro wróciłeś to marsz zmyć to grafity! – nakazał mój tatuś wspaniały.

    – Ja je wyczyszczę – odezwał się Ashton.

    – Ty? – zdziwił się.

    – Tak... bo to ja je tam zrobiłem – chrząkał. Mi nie potrafił powiedzieć czemu to zrobił, a co dopiero im. Zabawne. Starsi się już nie odezwali tylko wyszli pod "pretekstem" spraw biznesowych. Jasne.

    Po jakieś godzinie przegranej na konsoli do domu ktoś wrócił. Zaczęli się śmiać i strasznie hałasować. Wnioskuje, że to ci dekle z Anicą. Ashton wyszedł pierwszy się z nimi przywitać, a ja zaraz za nim.

    – Gdzie ty z nimi byłaś?! – spytał zły. Od kiedy on taki niemiły do niej?

    – Miasto biczys! – skomentował Alex i wybuchł śmiechem. Ćpali coś?

    – Kręgle! – dodał Paul.

    – Basen!! – powiedzieli we trójkę. Widzieli Anicę w samym stroju kąpielowym?! Nie powiem, że mnie to nie zdenerwowało bo bym okłamał samego siebie. Ale dlaczego to mnie w ogóle obchodzi?!

    – ŻE CO?! – oburzył się Ashton – Dlaczego ty do jasnej cholery byłaś z nimi na basenie?!

    – Wyluzuj! – uspokajać zaczął Alex – Gdyby ten za mną – wskazał kciukiem na Paul'a, który usilnie próbował coś zdjąć z ręki – próbował się do niej dobierać, to byłem tam ja – pokazał na siebie – i bym ją uratował!

    – Od kiedy ty taka miastowa, hm? – spytał jakby bardziej opanowany.

    – Bo ja wiem – wzruszyła ramionami.

    – Czyli nie tylko ja zrobiłem sobie wolne – odezwałem się wzdychając.

    – A to dzięki Anice! – Paul objął ją ramieniem a ja chciałem chuja wykastrować! – Wpadła do garażu i powiedziała, że mamy się nią zająć – Ashton zaczął krztusić się powietrzem, a ja ciągle obmyślam plan zabicia przyjaciela...

    – Że jak?! – ledwo powiedział – Jakie kurwa "zająć"?!

    – Haha! – wybuchł Paul – No właśnie! Ah, niesamowite... – wytarł łezkę – A teraz idę się czegoś napić – Minął nas i poszedł do kuchni, a zaraz za nim Alex. No i zrobiło się dziwnie.

    – Co ci odwaliło?! Nie znasz ich! – zaczął ją karcić. Czy on nie jest zbyt nadopiekuńczym braciszkiem? Widzę, że ta faza mu nie minęła.

    – Przesadzasz – przewróciła oczami.

    – Kiedy ty się tak zmieniłaś, Anica? – spytał i wiedziałem, że nie poznaje siostry. Nie widzi, że ona robi to celowo?

    – Jakiś czas temu... Nie zrozumiesz bo umiem grać na zawołanie – pobiegła na górę.

    – Anica!! – krzyknął za nią, ale nie wróciła – Kurwa, no! – uderzył o framugę drzwi i rozsiadł się w salonie.

    – Co się pieklisz? – usiadłem obok niego.

    – Co się piekle?! Wyszła z dwoma obcymi dla niej facetami!! – gdyby mógł to rozniósłby cały salon.

    – No i? Alex jest pedałem, przypominam ci – położyłem głowę o oparcie i patrzyłem na niego.

    – Ale Paul nie – powiedział ciszej przez zęby. W jego oczach jest wściekłość. Dobrze, że to nie ja jestem na ich miejscu – Zresztą... Ze mną nawet nie chciała wyjść na basen.

    – No i tu jest pies pogrzebany – zaśmiałem się.

    – No co?

    – Jesteś zazdrosny – patrze na niego jak na debila.

    – Pf! Ja się o nią martwię!

    – Nie przesadzasz? – uniosłem brwi – Ona ma już siedemnaście lat i chyba może robić to co chce. Nie wspomnę o posiadaniu chłopaka – sięgnąłem butelkę wody ze stolika.

    – Pierdolisz! – warknął.

    – Jeszcze nie, ale kurwa mam na to ochotę z bliżej nieokreślonych powodów – zaśmiałem się i tym samym rozładowałem rosnące napięcie. Ashton uderzył mnie w ramie przewracając oczami.

    Po paru minutach do domu wrócili nasi starsi i przyłapali nas na graniu w karty. Stali jak wryci w progu salonu i mówili do siebie jakbyśmy byli głuszy.

    – To na pewno mój syn? – odezwał się mój ojciec – Luke nie siedziałby w tym samym pomieszczeniu z Ashton'em, a co dopiero grać z nim w karty.

    – Niee, to chyba mojego podmienili.

    – Możecie przestać nas obgadywać – odwrócił się zirytowany Ashton. Siedział na fotelu plecami do wejścia. Starsi zrobili ręce w geście obronnym.

    – Anica! – zdziwiło mnie, że ją woła. Po chwili zbiegła z góry i zmierzyła nas wszystkich.

    – Nom? – spytała opierając się o framugę drzwi. Mówiłem już, że ma zajebiste nogi? Przygryzłem wargę wyobrażając sobie coś co zdecydowanie nie może ujrzeć światła dziennego.

    – Od jutra pilnujesz całej czwórki w garażu – zamrugała. Ooo! Będzie świetnie – Ashton się przyznał, że to jego sprawka, więc posprząta to co nabrudził, a do tego czasu będziesz pilnowała by się czasem nie pozabijali – nie wierzą w nasze "pogodzenie się"? Smutne.

    – Jasne – odpowiedziała z uśmiechem i znów poszła na górę. Nawet na chwile na mnie nie spojrzała, serio?!

***

    Następnego dnia budzę się bo ktoś bezczelnie wtargnął do mojego pokoju. Macie trzy sekundy by zgadnąć kto jest największym idiotą w tym domu! Raz... Dwa... Trzy...

    –Kurwa! – warknął – Oni spali z nią u niej w pokoju NA JEJ łóżku!! – tak proszę państw, to Ashton Chuj Hajzjel. Brawa dla zwycięzców. Podnoszę niechętnie głowę i patrze na niego mrużąc oczy.

    – Co? – nie dotarło do mnie nawet jedno słowo z jego wypowiedzi.

    – Gówno! Twój pedał i heteroś dobierają się do mojej siostry! Jak mam być spokojny! – zamrugałem. Alex? Paul? Do Anici? Jakoś poczułem, że sam zaczynam się wkurwiać, ale lepiej nie dam tego po sobie poznać.

    – Co ty pierdolisz? – warczę.

    – No to, że spali ze sobą w jednym łóżku! Mam ci to przeliterować?!

    – Nie trzeba! Co ja mam z tym wspólnego – wstałem i zacząłem ubierać spodnie.

    – To twoi kumple! – groził mi palcem.

    – No i? Ponoć ty się dobrze z Alex'em dogadujesz to mu o tym powiedz. Robisz hałas od rana – przetarłem twarz dłonią i ziewnąłem.

    – Nie znoszę cię, Bronson! – próbował ukryć rozbawienie.

    – Po nazwisku to po pysku, Hazjel – uniosłem jeden kącik ust do góry.

    – Chcesz? Możemy – zrobił ręce jakby szykował się do bójki. Pokręciłem z zrezygnowania głową.

    – Idiota. Idziemy? – wyminąłem go. Wiem, że pewnie przyszedł nas pobudzić do roboty.

    Weszliśmy do garażu i od razu każdy zajął się swoją robotą. Ashton zmywaniem tego bądź co bądź zajebistego grafity, Paul zrywaniem płytek, a Alex wynoszeniem ich. Ja, jak przystało na hrabie, wziąłem się za malowanie jednej z ścian na biało. Co to za gust? Padło na ścianę przy wejściu. Po chwili przyszła nas skontrolować Anica i muszę przyznać, że te krótkie spodenki i bokserka, świetnie opinały jej kształty. Szczerze? Przestałem się oszukiwać i wiem doskonale, że czuje do niej niesamowity pociąg.

    Gdy tak sobie malowałem ona postanowiła się oczywiście oprzeć o framugę i to wygląda dość dziwnie, gdy ja tak kucam, a ona tak tu stoi... By jakoś jej dopiec PRZYPADKOWO przejeżdżam pędzlem po jej nodze. Ups? Od razu odskakuje i mruży na mnie powieki.

    – Wybacz, zagapiłem się – uśmiechnąłem się sztucznie. Chyba jednak nie zrobiło to na niej większego wrażeni, a szkoda.

    Dziewczynie zaczęło się nudzić po godzinie i poszła sobie, choć miała nas pilnować. Zresztą czy my jesteśmy małymi dziećmi?! Razem z Ash'em zrobiliśmy sobie małą przerwę i poszliśmy do domu. Alex i Paul uparli się, że oni chcą skończyć te wyrywanie kafli by zrobić jakiś wypad pojutrze. Już to widzę jak stary się godzi, yhym. W domu natknęliśmy się na nasze matki w kuchni. Patrzyły się na nas jak na dziwaków, którymi chyba jesteśmy. No bo kto normalny rzuca drugiemu jajko za koszulkę? No właśnie. Uciekłem z powrotem do garażu i zastałem dziwny widok. Paul przytulający Anice... która płacze? Dlaczego?! Alex coś odwalił?! Podszedłem bliżej i akurat się od siebie odsunęli.

    – Co tam? – udaje, że nic się nie stało, no bo przecież nie będę mówił, że się martwię. To byłoby chore!

    – Nic – powiedziała nawet na mnie nie spoglądając. To oczywiste, że nie chciała mi pokazać łez – Ja już pójdę... Się przejść – machnęła ręką i poszła chodniczkiem. Uderzyłem Paul'a w ramie.

    – Co jest kurwa?!

    – Obchodzi cie to? – zmierzył mnie wzrokiem.

    – Nie... Może – uniósł w zaskoczeniu brwi – To Alex?

    – Co?! Nie! – od razu zaprzeczył.

    – No to kto?

    – No... chyba dziewczyna Ashton'a – słucham? Ash ma kogoś? Czemu nic nie mówił?

    – Aha? A konk...

    – A konkretnie to idź za nią bo ona jest załamana – pokazał ręką na chodnik, którym szła.

    – Zwariowałeś? – prychnąłem – Nie mój cyrk nie moje zabawki – chciałem iść do wnętrza garażu, ale jego ręka mi to uniemożliwiła.

    – Mówię poważnie, Luke – popatrzył mi w oczy – Straciła podporę jaką był Ash – wzruszyłem ramionami i przeszedłem obok niego – Kurwa, Luke! – warknął, aja odwróciłem się wściekły.

    – Czego ode mnie oczekujesz?! Ja jej nadal nie znoszę!

    – Pierdolenie! Myślisz, że kogo oszukujesz?! Widziałem jaki byłeś wściekły kiedy dowiedziałeś się o tym basenie! – zaśmiałem się.

    – Serio? – to było pytanie retoryczne.

    – Tak!! Powinieneś być jej wdzięczny debilu! – ja? Jej? Za co?!

    – Niby za co?!

    – Za to, że Ash z tobą normalnie gada, a nie drze koty! – zamilkłem. Co ona z tym wspólnego? – Tak kretynie... Ona zagroziła bratu, że jeżeli się z tobą nie pogodzi albo chociaż nie pogada to... To już się do niego nigdy nie odezwie – oczy wyszły mi z orbit. On... nie przyszedł z własnej woli? Heh, ekstra – Nie rozumiesz ile ona robi? Wiesz jak ona się czuje?

    – A ty kurwa wiesz?! Paul wszystko wiedzący Callen! – prycham. Podszedł bliżej.

    – Jesteś dupkiem, Luke – stukał mnie wskazującym palcem o tors – Ona się obwinia o to, że rozwaliła waszą przyjaźń, a ty nadal traktujesz ją jak gówno! – minął mnie i wszedł do garażu.

    Bo to jej wina... Jej... Nie. To nie jej wina. Jej winą jest tylko to, że zacząłem ją tak traktować. To nie ma nic wspólnego z Ashton'em... No dobra ma. Pokłóciliśmy się o nią, ale hej! To on zachowywał się tak jakbym miał jego siostrzyczkę czcić! Zerwaliśmy przyjaźń z jego winy, a nie jej...

    Nie wiem dlaczego to robię, ale idę jej poszukać. W ogóle nic nie wiem i niczego nie rozumiem, jakie to frustrujące! O co chodzi z tą dziewczyną Ash'a?! Anica zachowuje się jak gówniara! Nie wolno mu mieć nikogo?! Musze jej wygarnąć! Tak! Po to idę ją znaleźć!
    
    Moje poszukiwania nie trwały długo bo znalazłem ją kawałek od domu jak siedzi na krawężniku. Widać, że jest przygnębiona, a mnie jakoś dziwnie zakuło w sercu... Co mnie ona obchodzi? Podszedłem bliżej i usiadłem obok niej.

    – Co tu robisz? – pyta nie spoglądając na mnie.

    – Bo ja wiem? – rozejrzałem się po ulicy – Nogi mnie tu przywlokły.

    – Aha – oparła podbródek o kolana.

    – Coś się stało? – te słowa z trudnością przeszły przez moje gardło. Spojrzała na mnie kątem oka.

    – Obchodzi cie to? – nie...

    – Tak – kur... Co ja robię?!

    – Czemu? – uniosła głowę. Spojrzałem w jej piękne oczy.

    – Bo ja wiem. Interesuje się wieloma sprawami od wczoraj... Wiesz, od momentu "pogodzenia" się z Ash'em – zrobiłem cudzysłów w powietrzu. Oficjalnie nie powiedzieliśmy sobie, że jest po staremu, ale nie jest też źle. Uśmiechnęła się szeroko.

    – Czyli jednak... – powiedziała raczej sama do siebie. Widzę, że łza płynie po jej policzku. Wzdycham i zarzucam na nią prawą rękę. Przyciągam ją do siebie bliżej by mogła się we mnie wtulić... Jebać granice. Wiem, że na początku jest zdziwiona moim zachowaniem, ale po chwili wtula się i zaczyna płakać. Pocieram ręką jej ramie by ją pocieszyć. Nie chce patrzeć jak płacze i to jeszcze z winy braciszka, który by jej gwiazdkę z nieba dał jeszcze trzy lata temu.

    – Nie płacz – mówię w jej włosy. Czuję jak przechodzą ją dreszcze na co uśmiecham się. Aż tak na nią działam?

    – Łatwo powiedzieć...

    – Czy ja wiem... – wzruszam ramionami – Przypominam cię, że Ashton zerwał ze mną wszelki kontakt przez głupią kłótnie... – przerwała mi.

    – Która była wywołana przeze mnie.

    – Eh, może i tak, ale on nie był w porządku – uniosła głowę do góry – Chodzi mi o to, że ja nie muszę wszystkich lubić, a on... no cóż.

    – Ale wiesz, że on się z tobą pokłócił bo mnie nękałeś? – spojrzałem na nią i nasze usta dzieliły centymetry.

    – Chodź.... – wstałem i podałem jej rękę by jej pomóc. Popatrzyła na mnie zdezorientowana – Idziemy na plażing – uśmiechnąłem się ciepło, a ona chwyciła wystawioną przeze mnie rękę.

    – Pod jednym warunkiem – zmarszczyłem brwi. Ona mi stawia warunki? – Kupujesz mi alko.

    – Haha! – wybuchłem niekontrolowanym śmiechem – Że co?

    – No nie mam osiemnastki i mi nie sprzedadzą, a potrzebuje się napić! – włożyła ręce do kieszeni od bluzy.

    – Ok, haha – poszliśmy w kierunku najbliższego sklepu, a ja nie mogłem pohamować śmiechu.

    – Fajnie, że cię rozbawiłam – przewróciła oczami.

***

    Kupiłem czteropak bo to nam zdecydowanie wystarczy. Tak, nam. Przecież ona po piwie będzie wstawiona, a ja nie mam ochoty jej targać do domu po czterech. Wsiedliśmy do autobusu i pojechaliśmy na dobrze znaną mi plaże. W prawdzie zakaz jest tam spożywania alkoholu, palenia czy innych bzdet, ale ja znam takie miejsce, gdzie nikt się nie pałęta i można w spokoju posiedzieć. Całą drogę jakoś była cisza.

    – Gdzie idziemy? – zadała mi pytanie, gdy wysiedliśmy z autobusu.

    – Gdzieś – szepnąłem na jej ucho na co się wzdrygnęła. Na mej twarzy zawitał triumfalny uśmieszek i ruszyłem przodem. Po około kilku minutach drogi dotarliśmy na miejsce. Od razu usiedliśmy na piasku i zdjęliśmy buty. Po naszej lewej stronie jest całkiem sporych rozmiarów kamulec, przez który ni jak nas nie widać, więc jesteśmy bezpieczni. Nie pytajcie skąd znam takie miejscówki bo to zbyt przerażające.

    – Więc teraz mów co się stało i czym cię nasz drogi Ashton zranił – otworzyłem puszkę i o dziwo ona też zrobiła to całkiem sprawnie. To raczej wprawa od pepsi i innych napoi bo daje sobie rękę uciąć, że alko to ona za dużo nie pije.

    – Niczym – bujać to my, a nie nas, mała.

    – Nie pierdol...

    – Nie zamierzałam – spojrzałem na nią zdziwiony, że zna takie odzywki, ale po chwili się zaśmiałem z tego.

    – No popatrz, popatrz, jaka cnotka się znalazła – położyłem się na pasku podpierając się prawym łokciem. Dla jasności, ona siedzi po lewej.

    – Byś się zdziwił – ah, tak?

    – Skoro tak twierdzisz... – wziąłem pierwszy łyk. Wiem, że po wypiciu trochę stanie się bardziej wylewna więc wtedy zadam jej pytanie o co poszło z jej braciszkiem. Pomijam fakt, że pewnie będę miał ostro przesrane, że olałem prace, ale zwalę na Paul'a bo to on kazał mi za nią iść. Chwila... Po co ja właściwie za nią szedłem? Przecież po drodze wiedziałem*...

***

    – Nie rozumiem go – wypaliła nagle ni z gruchy ni z pietruchy. Gadaliśmy już dobrą godzinę, albo dwie, nie wiem straciłem rachubę, i muszę przyznać, że nie jest źle. Gdyby tak się zachowywała kiedyś to byłaby do polubienia, ale to nie zmienia faktu, że za ten numer co mi wycięła... nie daruje.

    – Kogo? – spytałem.

    – Ashton'a – oo, wreszcie zaczyna gadać.

    – A co zrobił? – chyba za szybko zadałem pytanie. Mogłem ją bardziej podejść.

    – Jeszcze dwa miesiące temu przyszedł i się żalił – zbiera jej się na płacz. Proszę, nie płacz... – A jak się okazało w ogóle mnie nie posłuchał. Przecież to zwykła ździra! – wysyczała przez zęby patrząc w niebo. Pierwsze łzy opuściły oczka.

    – O czym ty mówisz? O jego lasce?

    – Wiedziałeś? – zdziwiła się – Mówił ci, że kogoś ma?

    – Nie. Paul mi powiedział zanim przyszedłem – wzruszyłem ramionami. Popatrzyła na mnie chwilę – Możesz bardziej rozwinąć wypowiedź co takiego stało się dwa miesiące temu? – westchnęła.

    – Przyszedł do mnie i nagle zachciało mu się grać, oglądać filmy, wyjść na basen, a ja jakoś nie specjalnie miałam czas bo zakuwałam do poprawki – że co?! Ona miała mieć zagrożenie? ONA?! W gimnazjum pamiętam ją jako niezłą kujonke – Spytałam więc prosto z mostu, o co mu chodzi. Powiedział mi, że jego dziewczyna, którą mi przedstawił tydzień wcześniej, zdradziła go. To znaczy, widział jak całowała się z innym – pociągła nosem.

    – I? Wrócili do siebie? – pogubiłem się lekko.

    – Chyba... Dziś przyszła do garażu i szukała Ash'a, gdy ją zobaczyłam chciałam za kudły wytargać z mojej posesji!

    – Uuu! Anica jaka drapieżna kocica – zamruczałem czym spowodowałem u niej uśmiech, ale tylko na chwilę.

    – Powiedziała mi, że Ashton umówił się z nią na wczoraj, ale nie przyszedł i wtedy dodała jeszcze, że jest szczęśliwa z drugiej szansy jaką otrzymała od niego – patrzy tępo w puszkę.

    – Kto raz zdradzi będzie robił to ciągle – skomentowałem.

    – Taa. Powiedz to jemu – wytarła łzy wierzchem dłoni.

    – W sumie, nie wiesz czy ona zrobiła to celowo. Mógł zrobić to ten pajac, wiesz... – spojrzałem na nią, a łzy leciały ciurkiem. Kurw... Wstałem u siadłem za nią, tak by mieć ją pomiędzy nogami. Otuliłem ramionami i zamknąłem w uścisku kładąc podbródek na czubku jej głowy – Nie płacz, bo nie warto...

    – Ale... To tak boli bo... On przez dwa miesiące nic nie powiedział... – a więc to... – Nie chodzi już nawet o to, że dał jej szanse tylko o to, że nic nie powiedział... Mnie kontrolował ciągle, ale o sobie nie mówił w ogóle... Ja nawet nie wiem czy go znam czy jest tym za jakiego go uważam.

    – Nie mów tak. Ashton zrobi dla ciebie wszystko – wyszeptałem na ucho.

    – Nie prawda... –zaszlochała.

    – Prawda, oboje dobrze o tym wiemy. Gdyby nie zrobił to by wczoraj do mnie nie przyszedł, nie uważasz? – ucichła na chwilę.

    – Skąd wiesz?

    – Paul – zemsta deklu.

    – A to zdradziecki... – ścisnąłem ją mocniej i zaśmiałem się. Zadrżała.

    Zmieniliśmy temat i zaczęliśmy się się śmiać z byle gówna. Ona jest inna niż myślałem... Naprawdę wydoroślała. Gdyby nie była kiedyś taka zakłamana i perfidna to nigdy by nie doszło do tego do czego doszło. Po za tym siedzimy tu już całkiem długo bo zaczęło się ściemniać, a mój telefon wariował, więc go wyciszyłem. Zapewne to Ash z pretensjami, albo ojciec. Niestety nic nie mogę, a może raczej nie chce, zrobić bo strasznie mi wygodnie, gdy ona leży tak wtulona we mnie. Chyba zrobiła się senna po tych dwóch piwach bo już ledwo kontaktuje. Opiera się o moją klatkę piersiową prawym ramieniem, a nogi ma przerzucone przez moją prawą. Oddycha miarowo, więc pewnie już zasypia.

    – Luke? – a może jeszcze nie.

    – Co jest? – spytałem z zamkniętymi oczami bo ten wiatr, który teraz powiewał był niesamowity. Za to kocham plaże.

    – Nadal grasz? – musiałem otworzyć powieki.

    – W co? – zaśmiała się cichutko – No co?

    – Nie w co tylko na czym. Na gitarze, głupku! – jeszcze mnie obraża! Uszczypnąłem ją, a ona pisnęła.

    – Wypraszam sobie! – śmialiśmy się oboje – Chodzi ci o gitarę?

    – Nom.
    
    – Nadal, a co?

    – Nic. Kiedyś lubiłam tego słuchać, po prostu mi się przypomniało – jest za szczera. A nie mówiłem, że wystarczy jedno piwo? A ona dwa obróciła. Ale chwila... Co ona powiedziała?

    – Jak "lubiłaś"? Przecież nigdy nie grałem przed tobą, ani nawet u ciebie... – dała do myślenia.

    – Wiem. Kiedyś przyłapałam się jak chodziłeś po plaży z gitarą i... Ciekawiło mnie zawsze czy słowa piosenki były twoje – moje serce przyspieszyło trzykrotnie. Na moje nieszczęście ona może to usłyszeć.

    – Często mnie szpiegowałaś?

    – Nie... Przechodziłam... tylko raz – odpływa. Czuję, że jest senna.

    – Yhym. Kiedyś może coś zagram – nie wierze, że to mówię, ale zbliżyliśmy się do siebie przez te kilka godzin.

    – Cies... się – wymamrotała. Spojrzałem na nią, ale jedyne co ujrzałem to zamknięte powieki. Zaśmiałem się cicho i bardziej do siebie przytuliłem.

    – Jesteś niemożliwa – wyszeptałem sam do siebie – Ale dziękuję – pocałowałem ją w czubek głowy i sam zamknąłem powieki, ale nie po to by zasnąć tylko odpocząć chwilę. To porąbane. Pierwszy raz jej dziękuję, a ona nawet tego nie słyszy. Jestem w ukrytej kamerze?

    Mój telefon zadzwonił setny raz i wkurwiał mnie już ten wibrator więc odebrałem w końcu.

    – Czego? – szepnąłem wkurzony.

    – Gówna psiego! Gdzie jesteście? – o czyli jednak to Ashton.

    – Skąd pewność, że "my"? – postanowiłem się podroczyć.

    – Bo Paul cię wydał, że poszedłeś z Anicą gdzieś się przejść. Co ci kurwa jest?!

    – Co tobie jest? O co się prujesz?

    – O co?! O CO?! O to, że jeżeli chcesz zrobić z niej pośmiewisko to cię chyba rozjebie! – dotknęło mnie to, już drugi raz dzisiaj. Po pierwsze to, że nie przyszedł sam z własnej woli się ze mną pogodzić, a po drugie, że nadal ma mnie za tego Luke'a sprzed trzech lat.

    – Spierdalaj. Mogę robić co chce, a przeszkadzasz nam.

    – Daj Anicę! – rozkazał. O nie, mój drogi!

    – Sorry, ale ona śpi wykończona i ja też chce się kimnąć, więc zluzuj gacie.

    – Co ty.. CO WY...?!

    – Dobranoc Ashton – szepnąłem się rozłączyłem. Wiem, że zapewne jutro będzie trudna rozmowa, ale wkurwił mnie dziś i mam chęć... Sam nie wiem co. Może po prostu pobyć sam? Albo z nią. Cokolwiek.





*szedł za nią by jej wygarnąć za Ashton'a. Myślał o tym jak szedł jej szukać. 










~awenaqueen~



Brak komentarzy:

Prześlij komentarz