czwartek, 17 czerwca 2021

Lied Cz.1

 



    Przewracam się na drugi bok i czuje, że ktoś śpi ze mną. Otwieram jedno oko, by nie wybić się z transu. Spoglądam w górę i widzę... a nawet czuję zalanego Riley'go. NO NIE! Co on własnego wyra nie ma?! Zaczął chrapać, ekstra. Tylko to nie on musi rano... wstać. Właśnie zadzwonił budzik. Podwójnie ekstra! Zwalam z hukiem brata na podłogę, wyłączając budzik. Nawet się nie obudził. Mlasnął dwa razy i śpi dalej. Przewróciłam oczami i ruszyłam w kierunku szafy po jakieś ciuchy. Wzięłam same czarne rzeczy i poszłam do łazienki. Odświeżyłam się i ruszyłam na ostatni tydzień szkoły. Łuhu! Wakacje tuż tuż!

    Wjechałam na teren szkoły na swojej deskorolce. Chłopacy zaczęli gwizdać, gdy mnie zobaczyli. Nie ukrywam, podczas lata jestem wychwytywana. Ciekawe co na to Hemmings. Z daleka widzę, że przy jednej z wielu ławek na boisku, siedzi moja przyjaciółka Claudia. Schodzę z deski i biegnę do niej. Gdy zaczyna się lato, to szkoła zawsze wystawia te ławki, by można było spędzać czas na świeżym powietrzu, tak przynajmniej słyszałam.

    Dosiadam się do niej, lekko dysząc. Całuje w policzek i mówię "Hej".

    – Hej! Ty i deska? – pokazała palcem na rzecz znajdującą się pod moją pachą.

    – Yep. Od dziecka. Kocham to. Kiedyś nawet brałam udział w zawodach i wygrałam – pochwaliłam się.

    – Wow! Supcio. – Czy mi się wydaje, czy ona jest poddenerwowana?

    – Co jest? – szturcham ją. – Chodzi o mojego jebniętego braciszka? Pamiętaj, że cię ostrzegałam.

    – Nie! – odparła momentalnie. – Po prostu na wakacje wyjeżdżam do wujka pracować. Nie będziemy się widziały – posmutniała. W sumie to ja też planuje wyjechać, więc dobrze się składa.

    – Ogarnij. Ja też gdzieś jadę, więc nie będzie przypału – daje jej kuksańca w bok, na co się uśmiecha szeroko.

    – Czyli jest ok? – pyta, by się upewnić. Kiwam głową twierdząco i po chwili czuje zimną ciecz spływającą po mojej głowie.

    Claudia otwiera szeroko usta ze zdziwienia i odsuwa się ode mnie. Ja kurwa wiem, kto to wylał! Odwracam się szybko, chcąc uderzyć tę osobę, ale odskakuje do tyłu. Po chwili się zbliża i całuje przelotnie w usta.

    – Widzę mokro ci na mój widok – skomentował.

    – Hemmings! Daje słowo, że ukręcę ci jaja!

    Wstałam z ławki i ruszyłam za nim biegiem. Uciekał jak mała dziewczynka i piszczał przy tym. Kontem oka zauważyłam jego kumpli śmiejących się do granic możliwości. Pochylali się i nie mogli wytrzymać. Nie wiem, czy to dlatego, że go gonię, a on piszczy czy dlatego, że mnie oblał – chyba – wodą. W końcu słyszę dzwonek na lekcje, więc idę w kierunku szkoły. Claudia wzięła moją deskę.

    Wchodzę do klasy i siadam na swoim miejscu. Pech chciał, że siedzę z Hemmo. Dosiada się i rzuca plecak pod ławkę. Cały czas śmieje się głupkowato. Nie... My nie przestaliśmy sobie dokuczać pomimo tego, że jesteśmy parą. Do klasy wchodzi nauczycielka wkurzona jak osa. Rzuca dziennikiem o biurko i patrzy po twarzach. Otwiera nasz Death Note i po chwili wyczytuje Luke'a.

    – Ale co ja, proszę pani? – mówi zdezorientowany.

    – Pokaż zadanie domowe – zaśmiałam się pod nosem. Blondyn zaczyna szukać zeszytu, który przecież zostawił u mnie. No... i on nie jest już czystym zeszytem.

    Panikuje, widząc, że nie ma go w plecaku.

    – Hemmings! – upomina go nauczycielka. Ja coraz bardziej zaczynam się śmiać. Luke rzuca mi krzywe spojrzenie.

    – Nie mam – mówi cicho.

    – Słucham? – stawiam, że niedosłyszała.

    – Nie mam! – krzyknął. W babce się bardziej zagotowało i wpisała mu chyba pałę.

    – O tak, Hemmo! To kara – szepczę. On uszczypnął mnie w bok. Pisnęłam.

    – HEMMINGS! – warknęła wkurzona na maksa bruneta.

    – Co ja?! – wkurzył się.

    – Do dyrektora! Natychmiast!

    – ZA CO?! – zrobił oczy jak pięciozłotówki. Cudowny dzień.

    – Za dokuczanie koleżance. Natychmiast, Lucas! – skrzywił się, słysząc swoje pełne imię. Prawda jest taka, że ono nie jest jego pełnym imieniem. Po prostu Luke. Nauczycielka wie jak denerwować uczniów. Do niektórych mówi drugim imieniem, bo wie, że większość ich nie cierpi.

    Wstał zrezygnowany i wściekły ruszył do drzwi. Rzucił mi jeszcze groźne spojrzenie i wyszedł. Zaczęłam cicho chichotać. Oj jak dobrze.

    Po skończonej lekcji chemii poszłam poszukać Calum'a. Znalazłam go w klasie artystycznej. Dziwne, przecież oni są ona ogólniaku. Weszłam do środka i widzę tylko garstkę osób.

    – O hej, Lil! – odezwał się Calum od razu mnie przytulając.

    – No cześć, cześć. Co tu tak siedzicie? – spytałam wszystkich choć Michael'a i Ashon'a najmniej lubiłam z tego towarzystwa. Może dlatego, że ich nie znam? W końcu z Cal'em przepisałam nie jedną noc, a z Luke'm nie raz rozmawiałam.

    – Ash'owi zebrało się na dzieło sztuki – zaśmiał się Michael, patrząc na płótno przyjaciela. Podeszłam do niego, by sama ocenić.

    – Wow. Nie wiedziałam, że masz ukryty talent – pochyliłam się, trzymając ręce na kolanach. Mierzyłam każdy milimetr płótna. Śliczne kwiaty.

    – No ja od dziecka czułem powołanie, ale wygrała perkusja – nie odrywał pędzla od płótna.

    – Źle wybrałeś – poklepałam go po ramieniu.

    – Ej! Gdyby nie on nie byłoby zespołu! – wtrącił się niby urażony Cal.

    – Spoko – zrobiłam ręce w geście obronnym.

    – A gdzie Luke? Chodzi przecież z tobą do klasy – spytał Michael.

    – Szczerze to nie wiem. Poszedł do dyrektora za dokuczanie mi na lekcji.

    – Co? Przecież dyrek go wielbi – odezwał się kolorowowłosy, ale zamilkł, kiedy uderzył go Cal.

    – Wiem, że jest uwielbiany, ale może wreszcie dostanie karę.

    – To twój chłopak. Dlaczego tak mówisz? – Mówiłam już, że nie lubię Michael'a? No właśnie. On też mnie nie lubi. Odwróciłam się do niego przodem. Oboje mieliśmy skrzyżowane ręce.

    – Powiedz to jemu. On zaczyna.

    Już chciał coś powiedzieć, ale przerwał mu głos Hemmo.

    – Bo ja to z miłości robię! – przytulił mnie od tyłu.

    – Jasne – uderzam go z łokcia w brzuch, przez co się zwinął.

    – Sucza! – wysyczał.

    – Miło mi, Lily jestem! – uśmiechnęłam się i wyszłam z klasy.

    Dobra, zdecydowanie ja i Michael się nie polubimy. Nie ma szans.

    Siedzimy na długiej przerwie na dworze. Słońce grzeje tak mocno, że w sumie dziękuję Luke'owi za oblanie wodą. Oczywiście mówiąc "siedzimy" mam na myśli siebie, Claudię i sos'ów.

    – Hej! Riley przyjechał – ucieszyła się ruda. Spojrzałam kątem oka na czarne auto brata parkujące. A to ci suprajs. Rano był ledwo żywy.

    Po chwili podchodzi do nas z Claudią, która do niego podbiegła i pocałowała. Cisnę w niego piorunami.

    – Hola, hola! Za co ten wzrok, co? – wystawił rękę, jakby chciał, bym się odsunęła.

    – Za spanie w MOIM ŁÓŻKU! – warknęłam. Chłopacy się zaśmiali oprócz Luke'a... Oczywiście. Zazdrosny mimo tego, iż wie, że to mój brat.
    
    – Raany. Byłem troszku napity i pomyliłem pokoje.

    – Dobrze, że dziwek nie mylisz – czułam na sobie pytające spojrzenie przyjaciółki.

    – Co ty pierdolisz? – Wkurzyłam brata. Ooo. Nie pamiętam, kiedy ostatni raz na mnie krzyczał. Chłopacy ucichli, bo wyczuli napięcie.

    – Ja nie pierdolę. Nie myl naszej dwójki – puścił Claudię i położył ręce na stoliku, nachylając się przy tym.

    – Ty nie chcesz, bym wracał do twojej przeszłości, więc ty nie wyciągaj moich brudów, co? – warknął. Jego oczy są czarne jak atrament.

    – Te oczy. Nie rozmawiam z Riley'm tylko debilem. Ty chyba nadal nie rzuciłeś przeszłości! – wstałam z ławki.

    – Nie wiem, o czym mówisz. Jestem na ciebie wściekły. Pierdolisz od rzeczy wszystkim i potem się dziwisz, że mają cię za sukę. Dostajesz manty i zawsze ja muszę ci ratować tyłek. Może z łaski swojej wykazałabyś choć trochę wdzięczności?! – podszedł do mnie. Odległość między nami jest drastycznie mała.

    – Gówno zrobiłeś. Jakoś Jack'a nie potrafiłeś uciszyć. Policji też. Za co mam ci dziękować? – skrzyżowałam ręce i przechyliłam głowę na bok. Zacisnął ręce w pięści.

    Ruszył w stronę samochodu, odwracając się raz, przez co umarłam.

    – Wracaj do matki! Zacznij się kurwić tak, jak ona, to może jakiś głupi cię przygarnie, bo urodzisz mu bachora!









~awenaqueen~


Brak komentarzy:

Prześlij komentarz