They
*Luke*
Szukam jej już chyba z pół godziny. Kurwa nigdzie jej nie ma. Krzyczę, wołam i nic. Wcięło ją. A co jak on ją... Nie! Luke nie myśl o tym! Na pewno nic jej nie jest i za chwile się znajdzie, na pewno... Na pewno nie!
Biegłem, krzyczałem i wołałem... Gardło jutro będzie totalnie zdarte, ale to nieważne. Muszę ją znaleźć. Muszę...
– PUŚĆ MNIE! – słyszę płaczliwy głos... Anici. Serce podeszło mi do gardła. Pobiegłem w kierunku dochodzącego głosu i natrafiłem na dziewczynę, nad którą stoi dwójka chłopaków. Jej bluza jest poszarpana i z tej odległości ciężko jest mi stwierdzić, ale chyba widzę jej stanik... O nie... Krew we mnie zaczęła wrzeć i jedyne co chciałem zrobić to ich rozkurwić w drobny mak!!
*Ashton*
Wracamy z Nicolą śmiejąc się i co widzimy? Paul'a chodzącego w tę i z powrotem, a Alex'a ze spuszczoną głową. Chwila... Gdzie ten debil?
– Gdzie Luke? – pytam od razu. Paul się przestraszył.
– Pobiegł szukać Anici.
– Pobiegł?! Dlaczego?! Chce ją przeprosić? – czyżby miał jaja?
– No nie do końca – zaczął panikować – Bo widzisz... Luke... Jest podejrzenie, że Anice grozi niebezpieczeństwo.
– Co?! – chyba się przesłyszałem bo nagle zapadła głucha cisza. Nici złapała mnie za rękę.
– No... Dyan był wczoraj na tej imprezie i dziwnie się patrzył na Anicę... Kurwa, przepraszam Ash! Nie pomyślałem, że on będzie chciał jej zrobić krzywdę...
– Krzywdę? Masz na myśli gwałt?! Dobra... Idę jej szukać, a ty Nicola wróć do domu i gdyby się pojawiła to daj znać, ok? – pokiwała głową, a ja pocałowałem ją w czoło. Nie myślę logicznie i dopiero potem będę się nad tym zastanawiał.
– Idę z tobą! – rzucił Paul.
Alex postanowił zostać z Nici i nie mam mu tego za złe. Nie oddalaliśmy się od siebie z Paul'em zbytnio. W pewnym momencie zobaczyłem jak jakaś dziewczyna ledwo idzie i szlocha. Anica. Podbiegłem do niej i zamknąłem w szczelnym uścisku.
– Siostra... Skarbie co się stało?! – pytałem gładząc jej włosy. Za mną pojawił się zdyszany Paul.
– Ash... P–Pomóż mu... – zmarszczyłem czoło.
– Że niby komu?
– Luke'owi – dokończył za nią szepcząc. Serio, nawet o nim teraz nie myślałem.
– Co z nim?! – odsunąłem się od niej i ująłem jej twarz w obie dłonie.
– B–Bo... On ich c–chyba zabije... A–Albo oni go... I–Ich było d–dwóch... – jest cała roztrzęsiona. Cholera, Luke...
– Zabierz ją do domu – zwróciłem się do Paul'a – A ty mi powiedz, gdzie mam go szukać.
*Anica*
Paul dał mi swoją bluzę dzięki czemu mogłam zakryć moje nagie ciało. Przez całą drogę płakałam i jedyne o czym myślałam to o Luke'u czy nic mu nie jest. Wchodząc do domu, Paul posadził mnie w salonie na kanapie. Obok mnie od razu znalazła się Nicola i zaczęła mnie przytulać. Odepchnęłam ją jednak. Chce być sama i czekać, aż Ash wróci z Luke'iem. Przyciągnęłam nogi pod brodę i czekałam... Czekałam...
*Luke*
Wparowałem do domu jak poparzony. Chce ją zobaczyć. Chce zobaczyć, że jest cała i te bydlaki jej nawet nie skrzywdzili. W kuchni było zapalone światło rażące w ciul, a w salonie mała lampka. Pierwsze co to właśnie tam wszedłem. Zobaczyłem ją. Śpi na kanapie przykryta Paul'a bluzą. Podszedłem bliżej i kucnąłem przy niej. Pogładziłem ją po policzku na co się wzdrygnęła, a ja przestraszyłem. Czyli jej dotykali. Skurwiele. Powinni zdechnąć.
– L–Luke? – spytała zaspana.
– Jestem, An – popatrzyłem na nią smutno. Od razu zmieniła pozycję na siedzącą. Przetarła oczy i jej bluza się rozsunęła. Czyli dobrze wtedy widziałem... Jest w samym staniku i strzępach bluzki. Kurwa, jego, jebana, mać! Znów zacisnąłem ręce w pięści.
– Luke, jest ok – złapała mnie za rękę przez co się rozluźniłem. Nie mogę.. Usiadłem obok niej i przyciągnąłem ją do siebie by móc ją mocno przytulić. Chce by wiedziała, że jest przy mnie bezpieczna. Zabawne. Jeszcze kilka godzin temu to ja ją skrzywdziłem. Rozpłakała się – Ćsii – gładziłem ją po plecach.
– Gdzie Ash?! – przestraszyła się przez co musiałem wypuścić ją z objęć.
– Ash i Paul czekają na policję. Nie sądziłem, że Ashton się zrobił taki przepisowy – zaśmiała się przez łzy. Cudowny widok. Oprócz łez. Ich można się pozbyć.
– Przepraszam, Luke. Ja naprawdę nie wiedziałam, że komentujesz mi bloga. Przysięgam, że ja nie wie... – znów ją do siebie przyciągnąłem. Ona ciągle o tym myśli...
– Długo o tym myślałem jak poszłaś. To ja przepraszam. Zachowałem się jak gówniarz. Po prostu poczułem się zraniony bo tak samo było kiedyś. Przecież doskonale zdaje sobie sprawę, że nie miałaś prawa wiedzieć. Wybacz mi Anica. Kocham cię i nie chce byś jeszcze kiedykolwiek płakała, słyszysz? – poczułem jak przeszedł ją dreszcz. Nie wiem czy to ten z tych przyjemnych czy nie, ale wiem że przeszył.
– T–Ty mnie... K–Kochasz?! – wyjąkała.
– Tak, a teraz idziemy.
Wziąłem ją w stylu panny młodej i zaprowadziłem do łazienki. Zostawiłem ją na chwilę by przynieść jej ciuchy i bieliznę.
Po parunastu minutach wyszła przebrana w moją koszulkę i spodenki. Położyła się na łóżku. Przyciągnąłem ją do siebie i przytuliłem, całując w czoło.
– Jutro pojadę z tobą na policję – powiedziałem cicho z zamkniętymi oczami.
– Ok – odpowiedziała jeszcze ciszej niż ja. Westchnąłem.
– Dobranoc.
– Dobranoc, Lukey – uśmiechnąłem się szeroko na to zdrobnienie. Mów tak do mnie...
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz