poniedziałek, 14 czerwca 2021

Back Prince Cz.9

    

She


    Siedziałam przed laptopem ze słuchawkami w uszach, ale nawet głośna muzyka nie zagłuszyła krzyków z dołu. Postanowiłam w końcu zejść i sprawdzić co się dzieje. W salonie zastałam męską część domowników, dosłownie. Nawet Ashton był zaciekawiony krzykami. Z kuchni nawet wyłoniła się pani Bronson. Zabolały kobietę słowa syna... Dlaczego on mówi, że mogą go skreślić z rodziny? Czy... Czy on jest aż tak samotny? Jego przyjaciele nawet na chwilę nie wtrącili się do kłótni bo nie czuli takiej potrzeby. Ojciec Luke'a chyba widział, że dalsza kłótnia nie ma sensu więc trochę się opanował. Zauważyłam jak Ashton robi się poddenerwowany i po prostu szybko wychodzi z domu. Czyżby on miał coś z tym wspólnego?! Chwilę po nim wylatuje Luke mówiący, że go zabije. O.MÓJ. BOŻE! Będzie wojna! Szybko pobiegłam do siebie by zadzwonić do Ash'a i ściągnąć go do domu.

    – Ashton?! – krzyczę.

    – No co chciałaś? – niby na luzie. Ty perfidny kłamco!

    – Wracaj do domu. Muszę... Muszę ci coś powiedzieć – udałam zdołowaną i smutną.

    – Nie mów, że ten skurwysyn ci coś...

    – Dobra, dam sobie rade, pa! – rozłączyłam się, ale i tak wiem, że sobie włosy wszystkie wyrwie byleby tu przyleźć i mi truć.

***

    Od godziny Ash jest w domu, ale jakoś nie przyszedł do mnie. Luke nadal nie wraca czym mnie tylko martwi. Postanowiłam pogadać z Ash'em bo w końcu tylko on wie gdzie mógł pójść. Zapukałam do jego pokoju. Otworzył mi z miną... bliżej nie do określenia.

    – Mogę? – spytałam. Wzruszył ramionami i wpuścił do środka – Wiesz gdzie jest Luke? – spiął się na moje pytanie.

    – Po co ci to wiedzieć? – splótł ręce na torsie.

    – Bo się martwię? Nie widzisz co się z nim dzieje? – uniósł jedną brew – Jest... Oboje jesteście przygaszeni! – wiedziałam, że jak nie będę kontynuować to mnie wyśmieje – Dopóki jeden nie zobaczył drugiego było do przeżycia. Teraz widzę, że tylko irytujesz się ciągle i masz humorki gorzej niż baba w ciąży! – wymachiwałam rękoma – On też zresztą! Słyszałeś co mówił ojcu? On mimo tego, że ma Alex'a i Paul'a czuje się samotnie, a to moja wina, że oboje cierpicie – pierwsze łzy spłynęły po moich policzkach. Ashton szybko do mnie podszedł i przytulił – Moja wina... Przepraszam...

    – Anica, co ty pleciesz?! – głaskał mnie po głowie. Wiem, że nie lubi kiedy płacze – To nie twoja wina...

    – Wcale! To przeze mnie się pokłóciliście! – wyrwałam się z jego uścisku – To moja wina!! A nawet nie wiem co zrobiłam...

    – No właśnie! – krzyknął – Jeżeli kogoś trzeba winić to tylko tego debila! Zaczął się z ciebie nabijać zupełnie z dupy! Nic mu nie zrobiłaś, a on traktował cie jak... Po prostu źle – w ostatniej chwili ugryzł się w język.

    – To nie zmienia faktu, że to ja byłam powodem waszej kłótni... Źle się z tym czuje, Ash! – znów chciał mnie przytulić, ale ja mam dość – Po prostu idź i się z nim pogódź!! – krzyknęłam na cały dom i pewnie sąsiedzi słyszeli.

    – Mowy nie ma! Najpierw niech cie przeprosi! – jaki on uparty!

    – NIE! Masz iść! Nie chce byś go przepraszał po prostu chce byś z nim porozmawiał! I jeżeli się pogodzicie masz mieć mnie w dupie!

    – CO?! Chyba... – przerwałam mu idąc w kierunku drzwi.

    – Masz to zrobić! Jeżeli nie... Mogę ci przysiąc, że nigdy więcej się do ciebie nie odezwę!!! – trzasnęłam drzwiami. Z płaczem udałam się do siebie i kątem oka widziałam Alex'a i Paul'a na samej górze schodów. Wiem, nie zagrałam czysto, ale cholera! Mam dość bycia balastem!

***

    Nie wiem jakie będą moje relacje z Ashton'em i boje się myśleć. Leże w łóżku od bitych czterech godzin, czyli od momentu kiedy mój brat wyszedł z domu. Wziął sobie moje słowa do serca. Ktoś kto daje porady sam jej teraz potrzebuje. Jak to mówią "szewc bez butów chodzi". Czy jakoś tak... Miałam już dość siedzenia w pokoju, ale co mogę robić? Pograć! Zerwałam się na równe nogi i zeszłam na dół. Chłopaki pewnie siedzą w garażu, ale... Skoro Ashton maczał w tym swoje paluchy to czemu oni mają po nim sprzątać?! O nie! Poszłam do garażu po dwa popychadła. Jeden zmywał graffiti z jednej białej ściany, a drugi zrywał kafelki z ziemi. Odchrząknęłam. Obaj przerwali pracować i spojrzeli na mnie.

    – Jakiś problem, An? – spytał Alex. Dlaczego on do mnie mówi zdrobniale?

    – Yep. Macie wolne i teraz zajmujecie się mną! – co?! To źle zabrzmiało! Spojrzeli po sobie i wybuchli śmiechem.

    – Przepraszam, że co? – spytał rozbawiony Paul.

    – Spoko wstawię się za wami u ojca Luke'a czy swojego. I tak jednego brakuje, więc czemu macie sami pracować? Nudzi mnie się więc prosz mnie zająć czymś – zaśmiałam się. Jakby spoważnieli i znów spojrzeli na siebie.

    – Mnie tam pasi! – rzucił rękawice na podłogę i od razu mnie przytulił.

    – Alex, dusisz! – zgniatał mi żebra. Bosz, jaką on ma siłę?!

    Zrobiłam nam coś do jedzenia i picia aby móc mieć co przekąsić podczas wspólnego grania. Zasiedliśmy w salonie przed tv i odpaliliśmy konsolę. Z racji tego, że Paul był jakiś dziwnie silny w grze, w której byłam mistrzem, poprosiłam o pomoc Alex'a. Mój kompan wgniótł przyjaciela w podłogę i przybiliśmy sobie piątki. Padliśmy na oparcie kanapy, ja pomiędzy nimi.

    – Co robimy? – spytał Alex – Mamy dzień wolny, trzeba dobrze wykorzystać.

    – Ej! Mam pomysł! – wstał na równe nogi – Mam trzy pomysły. Miasto. Kręgle. Basen. Kto się pisze?

    – Wszytko byle nie basen! – nie dam się rozebrać. Chłopacy porozumieli się poprzez poruszanie brwiami i zaciągnęli mnie siłą do mojego pokoju. Czyli i tak idę na basen... Nienawidzę ich!!!

***

    Wróciliśmy cali w skowronkach. Świetnie się bawiłam i nie sądziłam, że posiadanie przyjaciół to taka frajda. W korytarzu zrobiliśmy taki hałas, że z salonu wyszedł zdziwiony Ash, a za nim Luke. RAZEM?!

    – Gdzie ty z nimi byłaś?! – spytał zły Ashton. Czyli relacje nie najlepsze, co?

    – Miasto biczys! – skomentował Alex i wybuchł śmiechem.

    – Kręgle! – dodał Paul. Oni, zresztą ja też, zachowywaliśmy się jakbyśmy ćpali, albo zioło palili.

    – Basen!! – powiedzieliśmy razem we trójkę. Oczywiście oni bardziej entuzjastycznie. Niewyżyci choć nie wiem dlaczego Alex taki jest skoro to homoś?

    – ŻE CO?! – oburzył się mój kochany braciszek – Dlaczego ty do jasnej cholery byłaś z nimi na basenie?!

    – Wyluzuj! – uspokajać zaczął Alex – Gdyby ten za mną – wskazał kciukiem na Paul'a, który usilnie próbował zdjąć tą bransoletkę, którą mu wcisnęłam – próbował się do niej dobierać, to byłem tam ja – pokazał na siebie jakby mówił do debila – i bym ją uratował! – Luke razem z Ash'em westchnęli ciężko.

    – Od kiedy ty taka miastowa, hm? – spytał łagodnie.

    – Bo ja wiem – wzruszyłam ramionami.

    – Czyli nie tylko ja zrobiłem sobie wolne – wreszcie odezwał się Luke.

    – A to dzięki Anice! – Paul objął mnie ramieniem – Wpadła do garażu i powiedziała, że mamy się nią zająć – Ashton zaczął krztusić się powietrzem, a Luke mordował Paula wzrokiem. Dlaczego?

    – Że jak?! – ledwo powiedział – Jakie kurwa "zająć"?!

    – Haha! – wybuchł Paul – No właśnie! Ah, niesamowite... – wytarł łezkę – A teraz idę się czegoś napić – Minął nas i poszedł do kuchni, a zaraz za nim Alex. Sam na sam z tą dwójką? Ups?

    – Co ci odwaliło?! Nie znasz ich! – tryb opiekuńczy brat–on.

    – Przesadzasz – przewróciłam oczami.

    – Kiedy ty się tak zmieniłaś, Anica? – spytał łagodniej. W jego oczach widziałam ból i smutek.

    – Jakiś czas temu... Nie zrozumiesz bo umiem grać na zawołanie – posłałam mu słaby uśmiech i poszłam na górę. Usłyszałam jak mnie woła, ale nie mam ochoty na rozmowę. Umiem grać każdą rolę.

***

    Po godzinie siedzenia w pokoju usłyszałam nawoływanie ojca. Zbiegłam na dół i w salonie ujrzałam znów męską część domowników. Powtórka?

    – Nom? – spytałam opierając się o framugę drzwi.

    – Od jutra pilnujesz całej czwórki w garażu – zamrugałam. Po pierwsze, jak to "czwórki", a po drugie, dlaczego?! – Ashton się przyznał, że to jego sprawka, więc posprząta to co nabrudził, a do tego czasu będziesz pilnowała by się czasem nie pozabijali – hah, no to już wszystko jasne.

    – Jasne.

    Ashton nawet na chwile na mnie nie spojrzał. Może Luke mu powiedział co takiego zrobiłam przed laty? Nieważne. Ważne jest to, żeby byli pogodzeni. Może mnie nawet nienawidzić, byle by znów się przyjaźnili.

    Poszłam do siebie i położyłam się na łóżku. Zamknęłam oczy i odpłynęłam przy muzyce, która dotarła do moich uszu po umieszczeniu w nich słuchawek. Szybko jednak wróciłam na ziemię, gdy materac obok mnie się ugiął. Otworzyłam szeroko oczy i zobaczyłam Alex'a obok mnie. Wyjął mi jedną słuchawkę.

    – Uważaj – szepnął, a chwile potem poczułam jak ktoś skoczył na łóżko.

    – Dzięki – poklepałam go po torsie, a on razem z Paul'em, jak się okazało, wybuchł śmiechem.

    Leżeliśmy tak chwile i gadaliśmy o głupotach. Oni naprawdę są sympatyczni i aż dziw, że chcą ze mną gadać. W pewnym momencie Alex powiedział coś co mnie zdziwiło.

    – Wiesz, że jesteś świetną siostrą? – spojrzałam na niego zdziwiona, ale nie tylko ja bo Paul po mojej prawej uniósł się na łokciu by zrozumieć o co chodzi przyjacielowi.

    – Ale... – zaczęłam.

    – Wiem, że ty wiesz, że my wiemy o tej rozmowie z Ash'em – pomijając fakt bezsensownego zdania... Ma racje.

    – I co? – ciągnęłam.

    – No wiesz... Rzadko spotyka się rodzinę, gdzie brat tak obcina się za siostrą, że przyjaciół zostawia dla niej – zaczął tłumaczyć patrząc w sufit – Zazwyczaj jest tak, że on razem z kumplami wyśmiewa się z niej i robi żarty. A ty... – spojrzał na mnie – Mimo tego, że on zrobił to dla ciebie, kazałaś mu pogodzić się z Luke'em kosztem nienawiści do ciebie. Dlaczego?

    – Alex! – wysyczał Paul.

    – No co? – nie zrozumiał.

    – Gówno! Ty jesteś tak w chuj szczery, że aż mnie boli! – zachichotałam.

    – Ty za to w ogóle z kobietami rozmawiać nie umiesz! – wyśmiał go.

***

    Pogadaliśmy i pośmialiśmy się trochę, ale w końcu trzeba było iść spać... Pomijam fakt, że zrobiliśmy sobie maraton filmowy i zasnęliśmy wszyscy na sobie, tak, pomijamy to. Rano obudziłam się z obolałym karkiem i bólem pleców. Jak? A no tak, że głowę miałam na torsie Alex'a nogi miałam przerzucone przez tors Paul'a. Nie pytajcie jakim cudem zasnęliśmy własnie w ten sposób bo nie wiem. Wiem tylko tyle, że w ogóle się nie przewróciłam na drugi bok tylko przez bite sześć godzin tak spałam. Gdy otworzyłam oczy zobaczyłam, że akurat do pokoju wchodzi Ashton. Jego zdziwienie jest nie małe i co mu się dziwić? No właśnie. Ziewnęłam i wstałam na równe nogi co łatwe nie było.

    – Możesz mi wytłumaczyć co tu się działo?! – warknął i obudził resztę.

    – Maraton filmowy – wzruszyłam ramionami i poszłam do łazienki.

    – Ogarnijcie się i idziemy do garażu – powiedział oschle Ash. O co mu chodzi?

    Wzięłam szybki prysznic i przebrałam się w świeże ciuchy. Jaki plan na dziś? A, no tak, pilnować ich. 










~awenaqueen~


Brak komentarzy:

Prześlij komentarz