piątek, 18 czerwca 2021

Ankey Returns Cz.3



    Plany na dziś? Nic szczególnego. Od Laury dowiedziałam się, że idzie na miasto, a skoro ja nie idę z nią, to znaczy, że umówiła się z chłopakiem. Sama też z chęcią bym wyszła ze swoim. Kocham go, ale czy jest sens dalszego związku? On nie ma dla mnie czasu. Raz na dwa tygodnie, a czasem raz na miesiąc doczekam się wspólnie spędzonych chwil. Męczy mnie to. Zarzuciłam sobie rękę na oczy. Boże uszczypnij mnie, bo chyba śnie. Czy ja nie mogę mieć normalnego związku? 

    Nakarmiłam kota i teraz siedzę z nim przed tv i oglądamy Transformers. Dupy nie urywa, ale nie ukrywam, że lubię ten film. Jestem fanką wszystkich czterech części. Moje głaskanie kota przerywa dźwięk sms'a. Sięgam po telefon z nadzieją, że to wiadomość od Laury. Ma przyjść lada moment i miałyśmy wyskoczyć się zabawić. To faktycznie ona.

Laura
Hej, kocie. Sorry, ale nie dam rady dziś :( Ron chce bym dziś u niego nocowała... Piszcze jak mała dziewczynka >.< wiem, jestem zbokiem xd

Ja
Spoko, nie ma problemu :)

Laura
Ale nie jesteś zła?

Ja
Coś ty! Baw się dobrze, ale zabezpieczaj się na miłość boską!

Laura
Mrrr nie wiem czy będziemy o tym myśleć, ale ok mamo xd

    Przewróciłam oczami na jej wiadomość. Laura jest wrażliwą osobą. Kocham ją, ale mimo wszystko zrobiło mi się smutno. Ona bawi się ze swoim boyem, a ja kolejny dzień przelenię w domu? O nie... Spinaj dupencje Angel i zrób coś spontanicznego! Ale najpierw napisz do chłopaków.

Ja
Joshu? Kiedy wracasz?

Josh
Miałem wrócić jutro, ale chyba mi zejdzie jeszcze kilka dni :)

***

Ja
Sebuś? Kiedy wracasz?

Seba
Jakoś w nocy, a co?

Ja
Nic bo ja lecę na parę dni

Seba
Że niby gdzie?

Ja
Zobaczy się :D

Seba
Baw się dobrze i uważaj na siebie :*

Ja
Będę ;**


    Wyłączyłam tv i poleciałam z kotkiem do swojego pokoju. Usiadłam z nim i lapkiem na łóżku. Zaczęłam przeglądać sieć, by znaleźć jakieś w miarę tanie bilety. Ostatecznie stwierdzam, że i tak wszystkie nie są na moją kieszeń. Wybieram numer Josh'a.

    – No czego chcesz, małpo? – zaśmiał się w słuchawkę.

    – Pożyczysz mi szmal?

    – A na co? – W jego głosie słychać było zdziwienie.

    – Na samolot albo do Sydney, albo do Kanady – wydęłam usta, choć on i tak tego nie zobaczy.

    – Kanady? A po co tam? No i z kim?

    – Sama do Ryan'a!

    Usłyszałam głośne westchnięcie.

    – Dobra, ale uważaj na siebie – biła od niego troska.

    – Jasne! Dzięki bro.

    Rozłączyłam się i szybko przelałam kasę z jego konta na swoje. Wykupiłam pierwszy lepszy bilet do Kanady i poleciałam się pakować, bo za cztery godziny mam samolot! Spakowałam najpotrzebniejsze rzeczy w tym oczywiście musiałam zabrać ze sobą kota. 

***

    Podróż minęła mi szybko. Stoję przed domem brata, bo kiedyś podał mi adres. Pamiętacie jeszcze, jak miałam osiemnastkę i Ryan nie wiedział co mi dać? Zażyczyłam sobie, bym mogła do niego przyjeżdżać, kiedy zechcę. No więc jestem! Zapukałam. Cisza. Może trzeba było do niego zadzwonić? Po chwili drzwi otwiera mi jakaś laska na oko w moim wieku.

    – Ee? – zmówiłyśmy się.

    – Jestem siostrą Ryan'a. Jest może? – spytałam lekko poddenerwowana.

    – Aaa! Ja jestem Sara! Opiekuje się małym Olim. Wejdź. Co prawda Ryan'a nie ma, ale za parę minut powinien kończyć prace. Siadaj. Zrobię ci coś do picia.

    Łał. Wydaję się mega miłą osobą. Usiadłam w salonie, czekając na jej powrót. Bagaż zostawiłam w korytarzu. Przyniosła ze sobą dwie długie szklanki z nieokreśloną substancją.

    – Spoko, to mrożona herbata – zaśmiała się.

    – Dzięki. W ogóle jestem Angel. Jak długo tu pracujesz? – spytałam, upijając łyka. O dziwo nawet mi smakuje.

    – Od miesiąca. Sama lenie się całymi dniami więc chociaż zarobię trochę. A ciebie co sprowadza? O... Sorry, to nie moja sprawa – poczuła się zakłopotana.

    – Nie ma problemu. To nie tajemnica. Sama też nudziłam się w domu, wiec miałam tego dość. Wsiadłam w samolot i postanowiłam odwiedzić mojego brata.

    – A szkoła?

    – Rzuciłam ją. Teraz piekielnie żałuję – robiłam okręgi na krawędziach szklanki.

    – Przez chłopaka?

    – Nie! Przez znajomych. Wprowadziliśmy się z Sydney i byłam do tego zmuszona.

    – Aha.

    Naszą rozmowę przerwał zaspany Oli. Pojawił się w pokoju, przecierając oczka.

    – Już nie śpisz? – spytała się Sara.

    – Nie! Tatuś ma zalaz być. – I nagle jego wzrok utkwił na mnie. – Aniołek!

    Krzyknął i podbiegł do mnie. Przytuliłam go i wzięłam na swoje nogi. Już dawno nikt tak do mnie nie mówił...

    – Przyjechałaś do mnie?

    – Pewnie!

    – A wujek Luke? – No i mnie zatkało. Jak mam powiedzieć dziecku, że jego ukochany wujek już go nie odwiedzi? Serce mi pękało, bo raz, że sama tęsknię, a dwa, że mały jest poszkodowany. Cholera...

    – Wiesz, wujek Luke jest daleko. Nie może cię odwiedzić – przeczesałam jego włosy ręka.

    – Ale kiedyś odwiedzi?

    – Pewnie tak...

    Od tematu oderwał nas Ryan wchodzący do domu. Zdziwił się na mój widok.

    – Tatuś!

    Krzyknął mały i poleciał przywitać się z ojcem. Ten od razu wziął go na ręce.

    – Cześć szkrabie! No i cześć siostra. Co sprowadza cię w moje skromne progi, hm? – podszedł i usiadł wraz małym z nami.

    – To mój prezent urodzinowy, hello?

    Brat w odpowiedzi na to się zaśmiał i przewrócił oczami.

    – To ja już pójdę. Miło było cię poznać. Papa Oli!

    Pomachała i wyszła. Zmierzyłam brata wzrokiem, co po chwilowej ciszy zaczęło go drażnić.

    – No co?

    – Gdzieś ty ją znalazł? – wzięłam kolejny łyk.

    – Ech... – przeczesał włosy ręka. – Tak jakoś po sąsiedzku – wzruszył ramionami.

    – Rozumiem.

    – Dobra mały ja idę się myć, a ty zostań z ciocią. Popilnujesz go? – spytał, wstając.

    – Pewnie!

    Wzięłam go na swoje kolana i zaczęłam z nim gadać, mając nadzieję, że nie wejdziemy na temat Luke'a. Na szczęście brat wrócił szybko.

    – Położę go spać i pogadamy, ok? – wyszeptał. Pokiwałam twierdząco głową i postanowiłam poczekać.

    Po około trzydziestu minutach był z powrotem. Usiadł koło mnie.

    – No to teraz mów, po co tak naprawdę przyjechałaś – otworzył piwo i napił się z butelki. Westchnęłam.

    – Nudzi mi się. Seby nie ma od paru dni praktycznie całymi dniami i nocami, bo ma ważne wyścigi. Laura poznała jakiegoś Rona i też mało bywa w domu. Josh ma parę dni koncertu, więc też go nie ma. O MÓJ BOŻE! – krzyknęłam, ale ugryzłam się w język. Przecież mały śpi.

    – Po pierwsze spoko, mały ma dźwiękoszczelne drzwi, po drugie, co się stało?

    Ruszyłam biegiem do mojej torby. Błagam, powiedzcie, że Kuba nie zdechł!

    Na szczęście po otwarciu torby zobaczyłam, jak kotek śpi skulony. Odetchnęłam z ulgą. Wzięłam go na ręce i wróciłam na miejsce obok Ryan'a.

    – Kot? Masz kota? – zaśmiał się.

    – Tak. Doskwierała mi samotność. Poznaj, proszę, Kubusia.

    – Cześć rudzielcu! – pogłaskał go. Teraz patrzył na mnie badawczo.

    – No co?

    – Zadzwonię po Sarę. – Już szukał jej numeru w telefonie.

    – Ale po co?

    – Bo chciałaś się rozerwać, nie? – uśmiechnął się łobuzersko i zaczął nawijać do telefonu. Sara chyba nie miała nic przeciwko, bo po paru minutach była już u nas.


***


    Po kilku mocniejszych drinkach czułam pulsowanie w głowie. Chyba zaczynam czuć się pijana. Siedzę przy barze, bo mój brat bawi się w najlepsze z jakąś brunetką. I on ma dziecko? W takim tempie szybko dorobi się kolejnego. No nieważne. Ja poczułam się fajnie, bo flirtowało już ze mną trzech facetów, a jednego to chyba skądś znam. Gdy barman leje mi kolejnego drinka, pojawia się czwarty facet do kolekcji.

    – Hej! – przywitał się entuzjastycznie. Uśmiechnęłam się i czułam, że powrót do domu nie będzie należał do łatwych wyczynów.   – Czek... Angel?

    Spojrzałam się na niego i uniosłam brwi razem z kącikami ust.

    – Lukey! Co tu robisz? – spytałam, gibiąc się na strony. Przegięłam z tym alkoholem.

    – Ja? Co ty tu robisz tak zalana?

    – Nie praw mi morałów. Przyszłam się zabawić –   przygryzłam dolną wargę i prawie spadłam z krzesełka, gdyby nie Luke. 

    – Tobie już starczy.


*Luke*

    Kiwnąłem do barmana, by jej więcej już nie polewał.

    – Tobie już starczy – powiedziałem, na co ona oczywiście chciała zaprzeczać.

    Wyprowadziłem ją z klubu i usadowiłem w moim aucie. Przypiąłem ją pasem i ruszyłem na miejsce kierowcy. Zanim jednak otworzyłem drzwi, uszczypnąłem się i strzeliłem z liścia.

    – To chyba sen. Bo przecież jeszcze nic nie piłem, by mieć haluny jakieś. Niemożliwe by mój upadły Aniołek siedział w MOIM aucie.

    Wsiadłem i spojrzałem na nią. Cholera ona na serio tutaj jest. Dobra Hemmings, uspokój dupę i zawieź ją do siebie. Nie ma innego wyjścia. Po tej krótkiej konwersacji samego ze sobą odpaliłem silnik i ruszyłem do hotelu, w którym się zatrzymaliśmy z chłopakami.

    Oni nie mogą się dowiedzieć, że Angel tu jest. Tuż pod hotelem musiała oczywiście nie spać, bo przecież ta dziewczyna uwielbia komplikować mi życie, jakby nie dość było skomplikowane. Wziąłem ją, trzymając jedną ręką w talii i poszedłem w stronę windy. Kliknąłem guzik na moje piętro. Wypuściłem głośno powietrze z ust. W co ty się pakujesz Hemmings. Spojrzałem na nią ukradkiem, ale ona się na mnie cały czas gapiła. Przełknąłem głośno ślinę. Gdy winda się zatrzymała, zaprowadziłem ją najciszej, jak mogłem do siebie. Na szczęście ci debile nie otworzyli drzwi, bo byłbym zbombardowany pytaniami.

    Położyłem ją na sofie, choć ona nie chcę współpracować i uparła się, by siedzieć. Ciągle się na mnie gapi co doprowadza mnie do coraz większej furii.

    – Oddychaj Hemmings – położyłem sobie palce na czoło, zamykając oczy. To musi mi się śnić. Przecież Angel by nie balowała w klubie w tak skąpym stroju. – Luke? – wychrypiała. Spojrzałem się na nią, siadając na brzegu stolika.

    – No? – zachęciłem ją do mówienia.

    – Do dupy. Miałam się zabawić – wydęła usta i udawała obrażona. Zaśmiałem się na ten widok. Cholernie słodka.

    – Ech. Może napijemy się razem i zalejemy nasze smutki w alkoholu? – Sam nie wierzę w to, co mówię. Czuję się jak gwałciciel. Wykorzystuję fakt, że jest zalana, by spędzić z nią jak najwięcej czasu, by jak najdłużej z nią rozmawiać nawet o jutrzejszej pogodzie. Chce znów słuchać jej głosu i mieć to cholerne uczucie, że rozmawia tylko i wyłącznie ze mną. Tylko ja i ona. Przyniosłem z kuchni wódkę. Nie moja wina, że od kilku miesięcy lubię się porządnie najebać.

    – Lepsze to niż nic – odpowiedziała na moją propozycję. Usiadłem naprzeciwko niej, by nie naruszyć, i tak już naruszoną, jej przestrzeń osobistą.

    Po dwóch kieliszkach zrobiła się całkowicie rozgadana. Nie powiem, podoba mi się to.

    – Nie mam szczęścia. Wszystko jest chuj nic niewarte – przechyliła kieliszek, wlewając całą jego zawartość sobie do gardła.

    – Nie mów tak. Nie chcę słuchać, że znów czujesz... – Nie dane mi było dokończyć myśli.
    
    – Nie... Wiem, że jestem łatwa... To znaczy, ładna – zaśmiała się. – Wiesz, ile wyrywa mnie facetów?

    Cholerna zazdrość. Uspokój się Luke, ona już nie jest twoja.

    – To chyba dobrze?

    – Yhym.

    Po kolejnych kieliszkach zaczęła bredzić, czym doprowadziła mnie prawie do płaczu ze śmiechu.

    – Hah, tak powinny wyglądać wtedy twoje urodziny. Powinnaś biadolić od rzeczy i być przez nas wyczołgiwana z klubu – zaśmiałem się na tamto wspomnienie.

    – Hej – czknęła. – Gadam z sensem.

    I po raz kolejny. Stwierdzam, iż ona ma już serio dość. Pomagam jej dojść do mojej sypialni. Kładę ją na łóżku, zdejmując jej buty.

    – Lukey – Dziewczyno, nie mów tak, gdy leżysz na moim łóżku totalnie bezbronna.

    – Co jest? – westchnąłem zrezygnowany.

    – To nie fair. Prześladujesz mnie – zmarszczyłem czoło i chciałem coś powiedzieć, ale ona kontynuowała. – Zerwanie z tobą, potem koszmary, potem ten jebany kot o twoich oczach. Gdzie się nie obejrzę, tam widzę ciebie. Albo każdy zaczyna gadkę o tobie. Oli mnie złamał, wiesz? Powstrzymywałam się, by nie wybuchnąć płaczem, gdy o ciebie spytał. Co miałam mu powiedzieć? "Przepraszam, ale wujek już nigdy nie przyjedzie"? Nawet związki mi się nie udają. Jestem chodzącą porażką życiową.
    
    Rozpłakała się, a mnie wmurowało. Co mam zrobić lub co mam jej teraz powiedzieć? Najchętniej bym ją przytulił i pocałował, ale ona jest pijana i rano bym dostał niezły łomot. Dobra... Jebać to! I tak mnie nienawidzi, nie?

    Kładę się obok i przyciągam ją do siebie. Raz się żyje. Wiem, że tak czy siak, rano by uciekła i tyle bym ją widział.

    – Aniołku nie płacz – gładzę ją po plecach. – Nie wolno ci tak mówić. Jesteś najwspanialszym, co mnie w życiu spotkało, a ja to zjebałem. Od tych paru miesięcy jedyne, o czym myślałem to o tobie i o tym, czy ktoś o ciebie dba, byś nie była samotna. Bałem się, że zrobisz sobie krzywdę... Sam sobie ją robiłem. Co dwa dni płaciłem karę za to, że cię zdradziłem. Kaleczyłem się. Wiesz, że to pomagało? Do czasu, aż Cal mnie na tym nie przyłapał. Zabrał mi wszystkie żyletki, ale ja kupiłem nowe. Już wiem, że tobie też pomagało. Udawałem, że wszystko gra by się o mnie nie martwili. Grałem... Angel, ja... Cholera! – schowałam głowę w jej włosach, zaciągając się ich zapachem. Ciągle używa tego samego szamponu. – Chciałbym cię już nigdy nie wypuszczać z moich ramion... Wiem, że rano odejdziesz – w kącikach moich oczu czaiły się łzy. – Odejdziesz, a ja będę przekonany, że to był piękny sen, w którym mogłem cię dotknąć, porozmawiać, poczuć twój zapach i... – odsunąłem się, by pocałować ją w czoło – pocałować. Boże, Angel... Jak mi ciebie brakuję...

    Znów schowałem twarz w jej włosach. Chciałbym, by ta noc się nigdy nie skończyła. Chciałbym tak leżeć z nią już zawsze.








~awenaqueen~



Brak komentarzy:

Prześlij komentarz