poniedziałek, 14 czerwca 2021

Back Prince Cz.12



He


    Podczas gdy ona już spała ja sam zaczynałem zasypiać. Tak by też było, gdyby nie nagła kontrola Ash'a. Usłyszałem silnik samochodu za plecami, więc na pewno przyjechał. Jaki jest minus tych moich miejscówek? Wszystkie zna Hazjel. Świetnie. Zmuszony jestem obudzić słodko śpiącą Anicę. Mógłbym z nią tak przesiedzieć całą noc. Szturcham ją delikatnie, a ona po chwili otwiera oczy i je przeciera. Nie można się nie uśmiechnąć na ten widok...

    – Musimy spadać bo twój książę na białym koniu przyjechał – kiwnąłem głową na lewo. Zerknęła za mnie. Widziałem, że jest zła, ale i tak postanowiła nie stawiać oporu i wstać. Zachwiała się lekko, ale w porę ją złapałem.

    – Dzięki – powiedziała czym wywołała u mnie duży uśmiech. Jeszcze dobrą godzinę temu to ja jej dziękowałam.

    – Za dużo wypiłaś, zapamiętać, Anica nie może w ogóle pić – zaśmiałem się głośniej i oberwało mi się za tę docinkę w ramię.

    Ruszyliśmy w kierunku Ashton'a. On widzą nas przystanął i czekał aż dojdziemy do niego.

    – Anica?! – Ashton mierzy siostrę wzrokiem i chyba zaraz mi się oberwie.

    – Nie, święta jebliwa – prychnąłem. Czy ona udaje upitą?

    – Coś ty jej zrobił?! – warknął na mnie. Eh, szykuje się trudna droga do domu.

    – Ej! Sama go poprosiłam o kupno alko! – zrobiła dzióbek. Haha, co ona odwala?!

    – Rany boskie! – westchnął próbując się uspokoić – Po pierwsze, idzie burza – akurat się za nim błysnęło – a wy zasnęliście, po drugie, urwę ci jaja za schlanie jej, po trz... – przerwałem mu.

    – Wcale jej nie schlałem! Ona udaje! – mówiąc to cały czas się śmieje. Jaka kłamczucha! Albo dobra aktorka.

    – Nie prafffda! – zrobiła maślane oczka i najchętniej bym ją przytulił – Ash'u, on kłamie, nikczemnik!

    – TY SŁYSZYSZ CO ONA PIERDOLI?! – przytulił ją do siebie.

    – Fu! Śmierdzisz! – odsunęła się od niego i potknęła o własne nogi wpadając na mnie. Oczywiście ją złapałem.

    – Ja pierdole – Ash stracił wszelkie siły na nią. W tym momencie usłyszeliśmy grzmot przez co Anica pisnęła i zacisnęła materiał mojej bluzy. Pamiętam, że w przeszłość często się bała burzy.

    – Nadal się boisz? – szepnąłem na jej ucho.

    – E! – Ash chyba zrobił się zazdrosny – O czym ja nie wiem? – podszedłem do niego bliżej i poklepałem po ramieniu. Oj stary, sporo cię pominęło.

    – O wszystkim... – i wybuchnąłem śmiechem.

    W drodze do auta, Ash szedł z przodu, a ja z An na tyłach. Usadowiłem się na przednim siedzeniu, więc jej zostało tylne. Dziwie się, że Ashton nie krzyczy czy coś tylko tak po prostu wiezie nas do domu. Oparłem łokieć o szubę, a rękę przyłożyłem sobie do czoła.

    – Co robiliście, że ona prosiła o procenty? – spytał nagle. Spojrzałem na niego, ale on wpatrywał się w drogę.

    – Żaliła się – powiedziałem spoglądając na tylne siedzenie. Śpi.

    – Tobie? – teraz wreszcie na mnie spojrzał – Dlaczego?

    – Bo ja wiem – wzruszam ramionami.

    – To znaczy, że... – urwał na chwilę – No wiesz... Pomiędzy wami ok? – czy jest ok? Skąd mam wiedzieć. Jedyne co w tym momencie do niej czuje to pociąg i nic po za tym.

    – Możliwe. Stare dzieje – i na tym nasza rozmowa się zakończyła.

    Gdy zatrzymaliśmy samochód JA postanowiłem zabrać Anicę do środka. Wziąłem ją na ręce, a Ashton otworzył nam drzwi frontowe. Jakże by było niemiło, gdyby ci debile nas nie przyłapali.

    – Ty miałeś z nią pogadać a nie najebać! – warknął Paul choć bardziej to zabrzmiało jakby próbował powstrzymać śmiech. Zaraz za nim wyszedł z salonu Alex.

    – Zostaw Luke'a z ładną laską to od razu się nią zajmie tylko jak zawsze nie w tą stronę co trzeba – zabije ich obu, pewnego dnia. Oj tak.

    – Pierdol się pedale! – cicho wysyczałem. Ona w ogóle nic nie waży i prawie zapomniałem, że ją trzymam.

    – Z chęcią, ale nie z tobą bo ty widzę już zajęty podwójnie – posłałem mu znudzone spojrzenie, a on z Paul'em wrócili do salonu.

    – Dobra, Luke zanieś ją do jej pokoju a tknij ją chociaż to...

    – Tak, tak, wiem, pozbędziesz się tego co mi najdroższe – ruszyłem w kierunku schodów.

    Powoli otworzyłem drzwi od jej sypialni i wszedłem do środka. Położyłem ją delikatnie na łóżku i przykryłem kocem, który leżał na fotelu przy drzwiach. Wychodząc spojrzałem ostatni raz w jej stronę i z uśmiechem wyszedłem. Nie chce mi się gadać z tymi deklami, więc najrozsądniej będzie pójść spać. Zdjąłem spodnie i bluzę wraz z bluzką. Spać. Napiłem się jeszcze wody z butelki, która stała na stoliku nocnym i rzuciłem się na łóżko. To ciekawe, że dzieli nas tylko ściana. Z uśmiechem odwracam się twarzą do ściany i próbuje zasnąć. W pokoju zrobiło się jasno. Ciężka burza, co?

    Już zasypiałem kiedy usłyszałem cichy szloch. Otworzyłem gwałtownie powieki i usiadłem.

    – Anica? – szepnąłem. No tak. Przed chwilą głośno zagrzmiało. Aż tak się boi? Serio? Mam dość na dziś jej łez. Wstaje zrezygnowany i idę do jej pokoju. Waham się tuż pod jej drzwiami. Dobra, wchodzę.
    
    Wychylam głowę by sprawdzić gdzie ona jest. Jak się okazuje jest otulona kołdrą i odwrócona twarzą do ściany. Wzdycham i podchodzę cicho do niej uprzednio zamykając drzwi. Co by się stało gdyby mnie Ash widział? Nie chce nawet myśleć. Patrze przez chwile na nią i na początku myślę, że już jest ok, ale szybko się przekonuje, że tak nie jest. Przy kolejnym grzmocie pisnęła i bardziej się skuliła o ile to w ogóle możliwe. Wślizguję się pod kołdrę i przytulam się do jej pleców. Uspokoiła się w pewnym stopniu. Uśmiecham się lekko na samą myśl.

    – L–Luke? – zająkała się.

    – Yep – odpowiadam krótko.

    – Czemu tu przyszedłeś? – bo nie dałaś mi spać kobieto!

    – Bo ja wiem? Może dlatego, że ryczałaś? Znowu.

    – Przepraszam, nie chciałam cię obudzić – powiedziała cicho. Wzmocniłem uścisk i oparłem głowę o jej kark.

    – Śpij... – wyszeptałem.

    – Ja.. Ja dam sobie radę – otworzyłem powieki. O co jej teraz chodzi?
    
    – Nie rozumiem?

    – No możesz iść, j–ja dam radę zasnąć – kłamie.

    – Czemu? Wygodnie mi tu, więc zostaje.

    – Luke, twoja dziewczyna... Nie powinieneś tak leżeć ze mną w... samych bokserkach – daje sobie rękę uciąć, że spaliła buraka. Zaśmiałem się na jej słowa. Jaka kurwa dziewczyna?! O czym ja znowu nie wiem? – Co cię tak bawi? – odwróciła się i patrzyła mi w oczy.

    – Sorry, ale jaka kurwa dziewczyna? – nie mogę pohamować śmiechu, chociaż staram się śmiać cicho.

    – No two–twoja!

    – Ale ja nie mam dziewczyny! Zgłupiałaś?! Kto ci takich bzdur nagadał? – wytarłem łezkę, która chciała uciec.

    – Chłopacy... – wiedziałem.

    – Ta, na pewno Paul jak zwykle – wywracam oczami.

    – Aha... – zamilkła. Uniosłem jedną brew. Czemu się nie podroczyć?

    – A co? Byłaś zazdrosna? – przysunąłem się do niej bliżej.

    – J–Ja?! N–Nie! – jąkanie się mówi samo za siebie, skarbie.

    – Jasne. To nie obrazisz się jak zrobię to? – przysunąłem się bliżej i delikatnie pocałowałem ją w usta. Spięła się na mój gest. Jej usta są takie... pociągające. Miałem chęć pogłębić go, ale... No właśnie, "ale".

    – Idziemy spać – otulam ją ramieniem i próbuje zasnąć. Na marne. Anica przewraca mnie na plecy i wpija w moje usta. Teraz to ja jestem w cholernie dużym szoku z zaistniałej sytuacji! Moje ręce od razu wędrują na jej biodra. Tak jak myślałem, jej usta są świetne. Przygryzła lekko moją dolną wargę i rękami bawiła się w moich włosach. Podoba mi się, nawet bardzo. Uśmiecham się przez pocałunek i chytrze przewracam ją na plecy by samemu być na górze. Moje ręce zaczęły wsuwać się pod materiał jej bluzki na co westchnęła.

    Odsunęliśmy się od siebie, gdy zaczęło nam brakować tchu. Ciężko oddychamy, a nasze usta dzieli raptem kilka centymetrów. Nie potrafię ukryć mojego uśmiechu. Kto pierwszy się odezwie?

    – Ekhem – zakaszlała sztucznie. Uniosłem na to jedną brew dając jej do zrozumienia, że nie wiem o co jej chodzi – Weźmiesz swoją rękę? – zacząłem się śmiać.

    – A przeszkadza ci? – zacząłem kreślić jakieś znaczki na jej brzuchu.

    – N... TAK! – zaczerwieniła się i zauważyłem to dzięki błyskowi, który rozświetlił pokój na sekundę.

    – O! Już się nie boisz? – zaśmiałem się. Uderzyła mnie w ramię i przewróciła na bok przez co musiałem zabrać swoją rękę. Spryciula. Pocałowałem ją w skroń i opadłem na miejsce na którym ona jeszcze chwilę temu leżała –Jesteś niemożliwa – szepnąłem jej na ucho i przytuliłem.

    Tak wtuleni zasnęliśmy.

***

    Zazwyczaj wstaje około dziewiątej, ale dziś czułem, że nie tak łatwo będzie mi wywlec się z łóżka. Przy Anice cholernie dobrze mi się śpi. Na dodatek dziś niedziela więc wolne od pracy, dziękuję święto jebliwym za wymyślenie święta jakim jest niedziela*. Czuje lekkie szturchanie i muszę się pohamować by nie warknąć. Przewracam się na drugi bok – twarzą do ściany – by chociaż pospać jeszcze pięć minut.

    – Luke wstawaj! – szepcze głośniej.

    – Mhm – mamroczę pod nosem w ogóle jej nie słuchając.

    – LUCAS!

    – Tsi! Ja próbuje spać...

    – Przecież wiem i dlatego cię budzę! – popycha mnie mocniej w plecy i o mały włos mi nosa nie łamie – Wstawaj bo jak Ash zobaczy to...

    – Kochanie, jest niedziela, daj pożyć. Zamknij drzwi na klucz i śpij! – kładę się na plecy, cały czas mając zamknięte oczy. Dziewczyna klnie pod nosem i wychodzi z łóżka. Posłuchała się mnie?

    – Idę się umyć, a ty masz dosłownie pięć minut! – mówi głośniej wchodząc do łazienki. Jasne, bo wstanę.

    Już byłem na granicy kiedy Anica wróciła. Serio? Tak szybko? Podeszła do łóżka znów mnie szturchając. Ja już nie mogę tego znieść! Ciągnę ją za rękę i przyciskam swoim ciałem do materaca. Jej cycki są lepsze niż poduszka, SERIO! Uśmiecham się szeroko na to odkrycie.

    – Deklu złaź! – próbuje mnie zepchnąć, ale niestety, jestem na to o wiele za ciężki – No Luke, no!

    – No Anica, no! – podnoszę głowę by spojrzeć jej w twarz.

    – Z–Złaź! – zarumieniła się?

    – Ooo ktoś tu cegłę spalił – zaśmiałem się na co oberwało mi się w głowę – Ał?! Przeproś!

    – Zapomnij! Najpierw ze mnie zejjjj...!! – zacząłem ją gilgotać, a ona się pode mną wiła niemiłosiernie – Kur... Luke! Ash! Prze–Przestań! – mamrocze w przerwach śmiechu.

    – Przeproś ładnie – przestałem na chwilę by poczekać na jej reakcję.

    – Pierdol się Bronson! – wytknęła język co wykorzystuje by od razu go złapać w swoje zęby. Dziewczyna wytrzeszczyła oczy – Szo ty lobis?! – sepleni. W końcu nie wytrzymuje i całuje ją namiętnie. Chyba jej się spodobało bo jedną rękę umiejscowiła w moich włosach, a drugą na policzku. Gdy się od siebie odsuwamy ja nie daje za wygraną i znów kładę głowę na jej piersiach.

    – Nosz kurwa mać! – przeklina i już nie próbuje mnie zepchnąć.

    – Tak, tak, wiem, że jestem zajebistym i mega pociągającym chłopakiem, który właśnie leży na twoich cyckach, które są w chuj wygodne – ucichła – Anica?

    – Hm?

    – Powiedz, że mogę jeszcze pospać? – spytałem niemal błagalnie.

    – Jasne! – uśmiecham się i obejmuję ją ręką – Ale u siebie! – wiedziałem, że jest haczyk!

    – Zapomnij nigdzie nie idę – mówię i twardo upieram się przy swoim.

    Po około dziesięciominutowej sprzeczce, Anica odpuściła i zaczęła się bawić moimi włosami. Podobało mi się to i cichy pomruk wydobywał się z moich ust. Już miałem zasnąć kiedy ktoś wparował do pokoju. CO ZA POJEBANI DOMOWNICY! Jeden lepszy od drugiego!

    – Anic.... – ja już wiem kto i nie muszę otwierać oczu – LUKE ZJEBIE BRONSON! CO TY DO CHUJA ROBISZ W ŁÓŻKU MOJEJ SIOSTRY I NA DODATEK LEŻYSZ....!! – krzyknął na cały dom i zara wszyscy się tu zlecą.

    – Próbuję spać, nie widać? – wzdycham głośno.

    – Ty...! – już chciał coś powiedzieć, ale tak jak przewidziałem do pokoju wlecieli chłopacy.

    – Ooo! Ja wiedziałem, że będzie gorąco! – odezwał się Alex.

    – A to cwel! A nam wciskał bajer, że niby nie tego – na żarty im się zebrało. Otworzyłem oczy i piorunowałem ich spojrzeniem. Gdy można było zabić samym spojrzeniem, wszyscy byliby martwi.

    – Luke liczę do trzech i złazisz z mojej siostry albo ci pomogę – Ashton zamknął oczy i wiem, że mówi poważnie. Postanawiam jednak dalej leżeć – Jeden... – Alex zachichotał – Dwa.... – oho już zaciska dłonie w pięści. To może ja jednak już pójdę? – I KURWA MAĆ TRZY!! BRONSON JUŻ NIE ŻYJESZ! – uciekłem z łóżka, a on gonił mnie do mojego pokoju. Dobijał się dosyć długo, ale ja w tym czasie zdążyłem się ubrać i odświeżyć. Wróciłem do pokoju zastałem go siedzącego na moim łóżku. W ręku obracał kluczyki. Wiać czy nie? O to jest pytanie. Ignor, to najlepsze wyjście. Wziąłem coś ze szafy i już chciałem łapać za klamkę od drzwi...

    – Zależy ci na niej? – odwróciłem się niepewnie. Nie spoglądał na mnie tylko wpatrywał się w kluczyki.

    – Anice?

    – Nie, Alex'ie! – teraz wreszcie podniósł na mnie wzrok śmiejąc się lekko.

    – SŁYSZAŁEM, ŻE MNIE OBGADUJECIE! – zza drzwi odezwał się wspomniany chłopak. Uderzyłem pięścią w drewnianą powłokę by się zamknął. Zadziałało bo usłyszałem jak schodzi.

    – Luke musimy pogadać... – bo przecież nie gadamy. Westchnąłem ciężko.





*Z góry przepraszam i nikogo nie obrażam, sama jestem agnostykiem, więc w pewnym sensie jestem osobą niewierzącą ;)










~awenaqueen~



Brak komentarzy:

Prześlij komentarz