środa, 21 lipca 2021

Be my girl (2015) Cz.7 ON i ONA

  


    Porozmawiałem z nią jeszcze chwilę, a potem z góry zbiegła Kate i weszła do kuchni, przerywając tym samym naszą rozmowę. Uśmiechnąłem się do niej, a jej zdziwienie było kosmiczne, czym znów mnie rozbawiła. Ona jest moim prywatnym komikiem!

    — Możesz przestać się ze mnie wreszcie nabijać! — fuknęła, a ja prychnąłem. Słodko marszczy nosek, gdy jest zła. Westchnąłem i podszedłem do niej z zamiarem przytulenie jej.

    — Nie bądź na mnie zła. Nie moja wina, że jak się złościsz, to mnie rozśmieszasz — przewróciła oczami.

    — Uroczo razem wyglądacie — odezwała się jej matka, a na jej słowa jakoś mimowolnie się uśmiechnąłem.

    — Co? Że ja z nim? Żartujesz? — trochę się przestraszyłem. Chcę powiedzieć matce prawdę? — Ja nie jestem U R O C Z A! — strzeliłem sobie z otwartej ręki w czoło. Nie panikuj, Luke!

    — Jesteś. Nie kłóć się! — to zabawne jak bardzo są do siebie podobne.

    — Lucas! — wzdrygnąłem się. No przestań mnie tak kobieto nazywać! — Powiedz jej coś!

    — Za Lucas oberwiesz — przymrużyłem powieki. — Jeszcze zobaczysz — pokiwałem jej palcem przed oczami.

    — FACECI! — tupnęła nogą i poszła na górę. Gdy tylko zniknęła, razem z jej matką zaczęliśmy się śmiać. Oj coś czuję, że ta impreza będzie jak najbardziej udana.

***

    — Ubrałaś ty się wreszcie?! — Zdenerwowała mnie, godzinnym siedzeniem w łazience. Wiem, że żyje, bo słychać od czasu do czasu, lecącą wodę, stukanie, czy jej marudzenie. Chodzę po jej pokoju zniecierpliwiony. Nie, żeby nam się spieszyło, bo najlepiej jakbyśmy weszli ostatni, ale po prostu ile można się szykować?!

    Nagle wychodzi z łazienki i kompletne mnie olewa, jakby mnie tu w ogóle nie było. Zmierzyłem ją i muszę przyznać, że o taki właśnie efekt mi chodziło.

    — No co? — pyta czym sprowadza mnie na ziemię.

    — Wyglądasz świetnie — przygryzłem wargę, gdy w mojej głowie zaczęły pojawiać się dziwne myśli.

    — Żartujesz? To tylko luźna bluzka i czarne rurki.

    — Które zajebiście opinają twój tyłek — odwróciła się do mnie i zdezorientowanie malowało się na jej twarzy.

    — Dobra zboku, idziemy? — spytała się, biorąc torebkę i kurtkę.

    — Idziemy.

    Na miejsce dojechaliśmy moim autem i już wiem, że sporo to ja dziś nie wypiję, bo pewnie ona nie pozwoli mi prowadzić po alkoholu. Otworzyłem jej drzwi, jak przystało na dżentelmena.

    — Ten klub jest... — zaczęła, patrząc na szyld.

    — Najdroższy w mieście, jeśli chodzi o wejściówki, drinki... Tak wiem — westchnąłem. Popatrzyła na mnie z nieokreśloną miną. — Chodźmy.

    Ruszyliśmy w kierunku bramkarza, który na mój widok uśmiechnął się i wpuścił bez kolejki. Dałem mu pieniądze, czym wywołałem u niego jeszcze większe zadowolenie moją obecnością. Cały czas trzymałem Kate za rękę, by przypadkiem się gdzieś nie zapodziała. W gruncie rzeczy ten klub ma swój klimat. Jest wart tej ceny. Nie jest wypchany po brzegi, bo maksymalnie wpuszczają ze sto do dwustu osób. Zatrzymałem się na chwilę, by poszukać wzrokiem chłopaków.

    — Wow — usłyszałem, więc zerknąłem na prawo gdzie stała niższa ode mnie Kate.
    
    — "Wow"? — zaśmiałem się.

    — Nie byłam w klubie od bardzo dawna, a już w takim to w ogóle — chodziła do klubów? Teraz to ja mam 'wow'.

    Odszukałem czuprynę Michael'a, więc ruszyłem w kierunku stolika, przy którym siedział. Przywitałem się z nim piątką.

    — Cześć Kate — posłał jej uśmiech. Poczułem się trochę zazdrosny, chociaż nie powinienem.

    — Hej — odpowiedziała mu i usiadła. Zrobiłem to samo, obejmując ją ramieniem.

    — Gdzie Ash? — pytam przyjaciela.

    — Jeszcze nie przyszedł, ale ostrzegał, że trochę mu się spóźni — wziął łyk piwa. — Ach, pięknie odgrywacie rolę — podparł się na pięści, a ja prychnąłem na jego słowa.

    — Chcesz coś? — pytam Kate.

    — Cokolwiek — wzruszyła ramionami, a ja musiałem pomyśleć co by dla niej wziąć.

    — Mocne? — śmiałem się w duchu na to głupie pytanie.

    — Mocne — pokiwała entuzjastycznie głową, a Mike omal nie zakrztusił się piwem.


*She*

    Podczas gdy Luke poszedł po coś do picia, ja zostałam sama z kolorowowłosym.

    — Ej poważnie dobrze wyglądacie. Myślę, że Ash się na to nabierze — mierzył mnie wzrokiem.

    — Zobaczymy, bo na razie to ja muszę nieźle improwizować — podparłam się o stolik łokciami.

    — W senie?

    — No nic z Luke'm nie ustaliliśmy. Nie wiemy, gdzie się poznaliśmy, kiedy... Ech — przeczesałam swoje włosy palcami.

    — Słabo — zrobił krzywą minę. — Ash na bank będzie dociekał.

    — Wspierasz — uśmiechnęłam się sztucznie.

    — O! Gdyby pytał o jakieś rzeczy...

    — Kto? — Nagle przy naszym stoliku pojawił się chłopak w rozpiętej bluzie i kapturem narzuconym na głowie. Obok niego stała dziewczyna, blondynka, którą trzymał za rękę. Oboje zmierzyli mnie wzrokiem.

    — Luke. Nie chcę, by mnie obgadywał — szybko znalazł wymówkę.

    — Aha — chyba średnio kupił tę bajeczkę. — Ty jesteś pewnie nową dupą Luke'a, co? — uśmiechnął się wrednie i jest dokładnie taki, jak sobie wyobrażałam. Dupek, który zrobi wszystko by dociec prawdy.

    — Ona... — zaczął Michael, ale ja znam swoją rolę, a z takimi ludźmi to ja umiem dyskutować.

    — Ty masz chyba inny słownik niż ja, więc w twoim określenie "dupa" oznacza pewnie w moim "dziewczyna", więc tak — posłałam mu wredny uśmiech, tym samym gasząc jego. Michael otworzył usta w literkę 'o'.

    — Ashton — Luke wrócił na swoje miejsce i usiadł obok mnie. — Jesteś spóźniony jak zawsze — zaśmiał się.

    — Robiłem wielkie wejście — Ashton usiadł z brzega naprzeciwko Luke'a, a obok niego w środku jego dziewczyna. — Poznaj to Miley — przedstawił blondynkę, która uśmiechnęła się do wszystkich.

    — Cześć, Luke jestem — podał jej rękę, a zaraz po nim zrobił to Michael. Co mam zrobić? Też się przedstawić czy może nie? — A to jest Kate — o! Problem zniknął. Chłopak objął mnie ramieniem. Machnęłam ręką na powitanie ich.

    — Nie sądziłem, że takie są w twoim typie — zakpił.

    — Ashton — upomniał go Michael.

    — No co? Przecież nikogo nie obrażam. Każdy ma swój gust i myślałem, że Roberta jest inny.

    — 'Roberta'?

    — O! Nie znasz jego drugiego imienia? - kurwa, skubany wie jak podejść.

    — Dzięki, że je zdradziłeś. Mało mam po nazywaniu mnie Lucas — westchnął zirytowany. Świetnie. Będziemy się uzupełniać.

    — Idę zapalić — Michael wydostał się z dosłownie samego środka. — Nie obrabiać mi dupska! — zaśmiałam się pod nosem.

    — Też idę — Luke chyba myślał, że pójdę z nim, ale nie ucieka się od problemów. — Nie idziesz? — zdziwił się.

    — Nope — pokiwałam głową i upiłam łyk drinka.

    — Ok, zaraz wracam — pocałował mnie przelotnie w usta i zniknął. Spojrzałam na dwójkę siedzącą przede mną.

    — To opowiadaj, jak go usidliłaś? — och, któż by mógł się spodziewać takiego pytania?

    — To ja idę nam coś wziąć — blondynka również nas opuściła, więc jesteśmy sami. Cudownie.

    — Nie do mnie z tym pytaniem. Nie wiem, kiedy się we mnie zakochał — wzruszyłam ramionami. Muszę być wyluzowana, bo gdy tylko zobaczy stres po zadanym pytaniu, to koniec.

    — A kiedy się poznaliście? Nigdy nam się nie chwalił znajomością z płcią piękną — cwaniacki uśmiech gościł na jego twarzy i o niczym tak nie marze, jak o zgaszeniu go.

    — Bo go o to prosiłam. Opowiadał o was i z tego, co wiem, jesteś niezłym dupkiem, z którym nie chcę się zaprzyjaźnić — uniósł jedną brew, analizując moje słowa.

    — Dlaczego tak uważasz?

    — Bo czuję to na kilometr. A patrz, siedzimy od siebie nawet nie metr. Śmierdzisz — prychnął.

    — A mi śmierdzi wasza znajomość.

    — To nie mój problem — oparłam się wygodnie i zaplotłam ręce.

    — Wierz mi, że Luke ma wiele do przegrania, jeśli okaże się, że wasz związek to żart — popatrzyłam na niego, nie rozumiejąc. — Och, nie wspominał?

    — Nie interesują mnie wasze zakłady. Dopóki to nie ma nic wspólnego z jego propozycją chodzenia — czuje, że stąpam po naprawdę cienkim gruncie.

    — Kiedy ci to zaproponował? Z chęcią ci powiem czy ma to coś wspólnego.

    — Jesteście przyjaciółmi? — spytałam, znów opierając się o stolik łokciami.

    — Najlepszymi od dziecka.

    — To nie rozumiem, dlaczego kopiesz pod nim dołki — jego źrenice się rozszerzyły.
    
    — Co? — spytał lekko zły.

    — No to. Chcesz zniszczyć nasz związek, mówiąc mi coś, przez co ja go rzucę, ale wiesz w czym tkwi problem? — pochylam się nad stolikiem. — Ja nie słucham takich egoistów jak ty.

    Uśmiech zniknął z jego twarzy, a widoczne było zdenerwowanie. Triumfowałam, bo teraz to ja miałam uśmiech. Cel wypełniony! Uśmiech na twarzy Ashton'a przestał istnieć.

    — Coś się stało? — spytała blondynka. — Co masz taką minę?

    — Nic — warknął i zrobił jej miejsce, aby usiadła. Wygrana razy dwa. — Po prostu ktoś tu ma niewyparzoną gębę. Ciekawe jak długo musiał się starać, by cię przelecieć — ściągnęłam brwi, będąc już trochę poirytowaną.

    — Ashti, przestań — pogładziła go po ramieniu.

    — Ach! Może jeszcze mu nie dałaś? — jego kącik ust poszybował do góry.

    — Trzeba mieć coś tu — wskazałam na czoło. — A nie dawać dupy na pierwszej rance. Bez urazy Miley — spojrzałam na chwile na dziewczynę.

    — Coś się stało? — spytał Michael.

    — Nic, tak tylko dyskutowaliśmy o moralnych rzeczach — wzruszyłam ramionami.

    — No naprawdę aż mi się horyzonty powiększyły — Ashton zrobił udawaną eksplozję głowy. Michael prychnął, ale Luke niepewnie na mnie spoglądał.

***

    — Mogłaś iść z nami — szepnął mi na ucho i przygryzł jego płatek. — Gdybym wiedział, że nie pójdziesz, to sam też bym się nie wyrywał.

    — Przesadzasz. Oceniłam grunt — spojrzałam na niego, a on jedynie ściągnął brwi.

    — I?

    — I... Podoba mi się ta... — złączyłam nasze usta, co wywołało u niego uśmiech — praca — szepnęłam w jego usta.

    — Mi też — oboje zaczęliśmy się śmiać. — Idziemy zatańczyć? — pokiwałam głową i ruszyliśmy na parkiet. Michael poszedł do domu, bo jak on to stwierdził "mnie to nikt nie kocha, więc spadam". Ashton z Miley chyba poszli do kibli, nie chcę wiedzieć po co.

    Zarzuciłam ręce za szyję blondyna, a on swoje umieścił na moich biodrach. Ciepły uśmiech cały czas gościł na jego twarzy.

    — Co? — pytam, nie rozumiejąc tej jego radości.

    — Wkurzyłaś Ash'a.

    — Zrobiłam to dużo wcześniej — zdziwił się na te słowa. — Zanim przyszedłeś z drinkami.

    — A to! Michael mi opowiedział i wow. Nie sądziłem, że tak dobrze będzie ci szło odgrywanie tej roli. A o czym gadaliście, jak nas nie było? — kątem oka zauważyłam Ashton'a i Miley wracających, więc bez uprzedzeń pocałowałam Luke'a. Był zaskoczony moim ruchem, ale zdecydował się pogłębić pocałunek. Gdy się od siebie odsunęliśmy, popatrzył na mnie wyczekująco.

    — Ashton wrócił — Luke prychnął.

    — Chyba muszę przywyknąć do tego, że to ty teraz będziesz mnie całować, a nie ja ciebie.

    Po skończonym tańcu usiedliśmy do stolika i dopiero teraz zaczęliśmy się bawić. Luke z Ash'em na każdym kroku się spierali albo rywalizowali. Jak dzieci. Po kilku drinkach i w sumie nawet czymś mocniejszym w postaci wódki zaczęło wszystkim szumieć w głowie. Ashton przy ścianie zaczął się obściskiwać z Miley, a Luke ciągle się we mnie wpatrywał, leżąc na stoliku.

    — Mam coś na twarzy? — pytam, chichocząc. Co ten alkohol ze mną zrobił?

    — Tak — uśmiechnął się. — Usta, oczy, nos, usta, i chyba usta — ściągnął brwi, próbując myśleć, ale jak widać, nie idzie mu to. Znów zaczęłam się chichrać.

    — Olali nas — odepchnął się od stolika i wreszcie usiadł jak człowiek, patrząc na migdalącą się 'parę' — Możemy też tak? Pf, możemy — sam sobie odpowiedział, nim ja w ogóle zdążyłam jakkolwiek zareagować, wpił się w moje usta.

    Przyciągnął mnie sobie na kolana, więc usiadłam na nim okrakiem, nie przerywając pocałunku. Wplotłam palce w jego włosy. Czułam, jak ręką zaczyna wjeżdżać pod moją koszulkę, ale przez alkohol kompletnie nie wiem, gdzie są granice. Zatraciłam się w pocałunku, a gdy nasze języki ze sobą walczyły, po prostu przestałam myśleć. Zaczął zjeżdżać pocałunkami niżej. Zatrzymał się po prawej stronie mojej szyi, zaczynając gryźć i ssać jeden punkt. Westchnęłam głośno tuż przy jego uchu. Mruknął coś niezrozumiałego, gdy skończył, wiedziałam co teraz mam w tamtym miejscu. Wrócił swoimi ustami do moich, a rękoma zaczął gładzić moje uda.

    — Luke — powiedziałam, przerywając pocałunek, ale on znów przywarł swoimi wargami do moich, co zaczynało robić się niebezpieczne nawet dla pijanej mnie. — Lu... — przed oczami pojawił mi się obraz Adam'a. Odepchnęłam się od Luke'a i czym prędzej stanęłam na równe nogi, co nie było łatwe, bo się zachwiałam i zakryłam sobie usta ręką. Blondyn popatrzył na mnie speszony i przestraszony.

    — Mi-Michael jedzie po nas — wyjąkał, spoglądając na telefon. Nie chciałam się odzywać, ale uciekać też nie mogłam. Bałam się. Jest noc, a ja pijana. Równie dobrze może coś mi się stać. 







~awenaqueen~


Brak komentarzy:

Prześlij komentarz