Przebudziłam się i poczułam ciężar na moim brzuchu. Otworzyłam oczy i podniosłam głowę, by sprawdzić co to, a raczej kto. Luke obejmował mnie ręką. Uśmiechnęłam się lekko. Ale chwila... Jestem pewna, że zasnęłam na tym cudnym dywanie, a nie na łóżku. Przeniósł mnie? Spojrzałam na jego spokojną twarz, która przypomniała mi o tym, co się wczoraj wydarzyło. W sumie to nie tylko wczoraj. Westchnęłam sfrustrowana i wyjęłam telefon z kieszeni spodni.
Michael:
Czo robisz, perełko?
Me:
Niucham podstęp :^
Michael:
:((((
A czo robi moja perełka za dwie godzinki?
Me:
Twoja perełka będzie siedzieć w domu.
Michael:
No to moja perełka zmienia plany i wychodzi z jakże wspaniałym Michaelem, który odwalił za nią matmę <3333
Chciałam odpisać, ale Luke się niespodziewanie poruszył i wytrącił mi telefon z ręki, tak że wpadł za łóżko. Zagryzłam policzki, by na niego nie fuknąć.
— Luke? — zaczęłam spokojnie go wybudzać. Nie zareagował. — Luke?? — kolejna próba tym razem go lekko szturchnęłam. — LUCAS! — krzyknęłam, na co od razu otworzył oczy.
— Kobieto! Nie mów tak! — zrobił obrażoną minkę, ale z rana coś mu to nie wychodziło. Prychnęłam rozbawiona. — Nie śmiej się! — pocałował mnie przelotnie w usta, czym od razu mnie uciszył. Uśmiechnął się zwycięsko. — No i od razu lepiej.
— A teraz sięgasz mój telefon — wskazałam palcem na miejsce, w którym spadł. Popatrzył na nie i westchnął ciężko.
— A co za to dostane? — uniósł jedną brew.
— Wpierdol, jak go za chwilę nie wyjmiesz! — miałam chęć go udusić.
— Jeju, ale ty jesteś agresywna od rana. Może spotkania z Ash'em powinienem na rano przełożyć — zaśmiał się, ale chyba nie zamierzał się ruszać. — Wyciągnę ci go za pięć min, ok? — położył się, znów zamykając oczy.
— Jak chcesz — wzruszyłam ramionami. Leżeliśmy w ciszy, ale cały czas czułam na sobie jego wzrok. To chyba jego wina, że się tak zmieniam i nie na lepsze, niestety. Podniosłam się do pozycji siedzącej. Zaczęłam bawić się palcami. Przez tę zmianę nakrzyczałam na matkę zupełnie bez powodu.
— Co jest? — również usiadł.
— Nic — przecież mu nie powiem o moich problemach, które wynikają z jego powodu. W ogóle mam pewność, że to jego wina?
— Przecież widzę.
— Muszę wracać do domu — wstałam z łóżka.
— Czemu? — spytał, znów rozwalając się na nim, umieszczając ręce za głową.
— Bo muszę pogadać z mamą i ją przeprosić. Ostatnio się zmieniłam i wcale mi się ta zmiana nie podoba — powiedziałam, będąc już trochę zła. — Wyjmij mi ten telefon, bo muszę iść — nagle do pokoju ktoś wszedł bez pukania.
— Gołąbki się kłócą? — no oczywiście, czemu się dziwie, że to on?
— Powinienem zamykać już te drzwi — warknął i wstał, by poszukać mojego telefonu.
— Nie przesadzaj — Ash wzruszył ramionami i przeniósł swój wzrok na mnie. — Co tam, niewyparzona gębo?
— Przestań tak do niej mówić — Luke ze śmiertelnie poważną miną do niego podszedł.
— Luke daj spokój.
—Dobra, ja idę, bo tu się nie przyjemnie zrobiło. Widzę tę koszulkę dzisiaj — nim wyszedł, mrugnął do nas.
— Zabije go, jak jeszcze raz tak do ciebie powie — spojrzał na mnie ostrzegawczo, jakby to ode mnie zależało.
— Jasne — wyjęłam dłoń po telefon, którego jeszcze nie miał. Westchnął i włożył rękę za łóżko. Po chwili ujrzałam swój telefon na szczęście w jednym kawałku. Oddał mi go i zaczął pokazywać na swój policzek palcem. Zaśmiałam się i stanęłam na palcach, by go w to miejsce pocałować.
— No i to rozumiem — ucieszył się i zaczął ubierać równo ze mną swoje buty.
***
Otworzyłam drzwi domu i poczułam zapach spaghetti. Od razu pokierowałam się do kuchni. Mama odwróciła się do mnie i posłała smutny uśmiech. Podeszłam do niej z zamiarem przytulenia jej.
— Przepraszam, mamo — wyszeptałam, a ona od razu mnie objęła.
— Rozumiem, kochanie. Nas obie ponoszą emocje. Ty jesteś młoda i martwisz się moimi długami, a do tego na pewno dochodzą inne problemy nastolatki. Przykro mi, że martwisz się za nas obie — potarła moje plecy i wiem, że zaczęła płakać.
— Mamo nie płacz — poprosiłam.
— Skoro Issabell ma z nami zamieszkać to pomyślałam, że mogłybyście się jakoś dogadać, by można było wytrzymać z wami w tym domu — zaśmiała się przez łzy. Odsunęłam się od niej i uśmiechnęłam.
— Dla ciebie mamo, wszystko. Postaram się nie robić z nią dymu w domu — pogładziła mnie po policzku.
— Idź, umyj ręce, zaraz obiad — pociągnęła nosem i wróciła do gazówki. Posłusznie wykonałam jej polecenie. No to pogodzenie z mamą mogę spokojnie odhaczyć.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz