Miesiąc później...
Siedziałam w salonie, przeglądając nudną gazetę o modzie. Nie ma co robić, a rozmowa z Rachel, której tę gazetę podkradłam, to nie najlepszy pomysł. Michael siedzi w pokoju i śpi, Calum wyszedł, a Ashowie zapewne flirtują teraz w pokoju. Kogoś pominęłam? Ach, tak, Luke. Z nim nie rozmawiam, choć na początku starał się mi to wyjaśnić, ale zrezygnował po tygodniu. Teraz on tylko patrzy na mnie tęsknym wzrokiem, a ja udaje, że nie widzę. Nawet nie wiem, gdzie on teraz jest.
– Oloboga! – Podskoczyłam na kanapie razem z Rachel słysząc krzyk Calum'a.
– Co się drzesz? – Luke wyłonił się z kuchni.
– Widzę, jak tu powiewa nudą, więc pozwólcie, abym zażegnał ten kłopot – pokłonił się.
– Co proponujesz? – Wyprzedzam blondyna, nim ten by go zganił. Calum uśmiecha się szeroko, widząc moje zainteresowanie pomysłem.
– Proponuje kino. Chodźmy wszyscy do kina! – Zamrugałam zaskoczona. Pomysł nie jest zły, ale czy ja wiem...
***
– Coś czuje, że to nie był dobry pomysł Cal – Mike pokiwał głową. Już zmierzaliśmy w kierunku kina, ale tak jak on ja sama nie do końca jestem przekonana, choć w kinie od wieków nie byłam.
– Przestań! – Skarcił go Hood. – Co może się stać podczas oglądania filmu? – Prychnął.
– No nie wiem, może napadną nas kosmici? – Wszyscy zaczęliśmy się śmiać. Gdy chciałam spojrzeć na Clifforda, to przez przypadek zerknęłam na Luke'a. Patrzył na mnie, uśmiechając się tak jakby z ulgą. Speszona odwróciłam głowę w przeciwnym kierunku. Nie wiem, dlaczego moja zadziorność przeminęła, ale stało się to miesiąc temu. Tak, dokładnie wtedy...
Hood postanowił postawić nam wszystkim bilet, co było miłym gestem z jego strony.
– Na co my w ogóle idziemy? – Spytała Ash wreszcie schodząc na ziemię. Ostatnimi czasy ciągle chodzi uśmiechnięta i prawdę powiedziawszy, nie mam, kiedy z nią porozmawiać o moim małym problemie. Może to też wina tego, że niespecjalnie chcę przyznawać się do słabości. Bo gdybym jej o tym powiedziała, to oznaczałoby tylko jedno... nie radzę sobie, a ja zawsze sobie ze wszystkim radzę, bo tak wychowało mnie brutalne życie.
– Ziemia do Ro – Calum pomachał mi przed oczami ręką. Nawet nie wiedziałam, kiedy tak bardzo się zamyśliłam. – Wszystko ok?
– Tak. O czym mówiliście? – Westchnęłam.
– Twierdzą, że wybrałem gówniany film, więc chciałem się spytać o twoje zdanie tej sprawie – wyjaśnił to co mnie ominęło.
– A jaki film?
– Więzień labiryntu próba ognia – uśmiechnął się, pokazują szereg białych zębów.
– Ok, ten film rządzi a Dylan to mój zaginiony brat – odparłam oburzona. Jak mogą być przeciwko temu filmowi?! Przecież jest cudny, a drugiej części jeszcze nie widziałam.
– Ha! Mówiłem, że się ze mną zgodzi!– Ucieszył się i objął mnie ramieniem.
– Ugh – stęknął Mike.
W kościach czułam, że to nie będzie zwykłe oglądanie filmu, choć wolałabym, by jednak takie było. Mam ogromną ochotę obejrzeć tę produkcję i niech mi tylko ktoś w tym przeszkodzi, to zabiję. Weszliśmy na salę i zajęliśmy swoje miejsca. O dziwo bardzo dziwnie byliśmy usadzeni. Luke, Mike, Ash i Rachel siedzieli razem rząd za nami. Coś mi tu śmierdzi, ale może jestem przewrażliwiona.
Siedziałam pomiędzy Calum'em, a Ashley. Ugh, dlaczego w środku? Blondynka kupiła dla siebie popcorn, ale ja niespecjalnie go lubię, więc postanowiłam wytrwać w seansie bez żarcia czy picia, które to miał Hood. Zdziwiła mnie jeszcze jedna sprawa... Dlaczego ta sala jest pusta? Poczułam lekkie szturchanie, więc się odwróciłam.
– My spadamy wyżej – za tym uśmieszkiem Ashton'a coś się kryło. No i dlaczego mówi to mi, a nie Ash?
Wystawiłam kciuk w górę i wróciłam wzrokiem na ekran. To wszystko nie dawało mi spokoju przez początek filmu, aż wreszcie się zrelaksowałam. Nagle coś przerwało moje skupienie, gdy coś białego przeleciało pomiędzy mną a Ash. Obie spojrzałyśmy, co to było, a po chwili na siebie.
– Już wiem, czemu jest tak pusto – syknęłam pod nosem, starając się zignorować bandę dzieciaków na tyle.
Niestety nie dało się, gdy popcorn zaczął w nas uderzać i irytować. Calum próbował się nie śmiać. Dlaczego w niego nie rzucają?!
– Dlaczego usiadłeś z nami? – Spytałam zdenerwowana.
– Bo byłoby na mnie, a to był pomysł Luke'a i Ashton'a – tylko jedno imię, a już wzbudziło u mnie dawną chęć mordu.
Odwróciłam się i akurat oberwałam w czoło. Rozległ się głośniejszy śmiech, a ja zerwałam się z siedzenia i wzięłam garść popcornu od Ash. Będą to sprzątać, debile. Zaczęłam szybko przemieszczać się w stronę tych debili, oczywiście ignorując Rachel, bo ona raczej nie jest w to zamieszana, widząc po jej minie. Chłopaki czym prędzej zaczęli uciekać na dół, a ja za nimi. Słyszałam śmiech Calum'a i Ashley. Wybiegli z sali, myśleli głupcy, że im odpuściłam. Gdy tylko mnie znów zobaczyli, zaczęli biec, ale zatrzymali się, widząc przed sobą grupkę dziewczyn. Czułam kłopoty. Wyrzuciłam popcorn z ręki, udając, że co złego to nie ja. Zaczęłam powoli wracać do sali tyłem, gdy nagle...
– O MÓJ BOŻE!!! – Krzyknęła jedna.
– TO 5SOS!
– A TO DZIEWCZYNA Z SUPPORTU! – Zaczęły piszczeć i biec w naszym kierunki. Chłopaki poderwali się z miejsca i biegli do mnie. Ręka Luke'a na mojej talii sprawiła przyjemny dreszcz.
– Wiej, Rose! – Zmusił mnie, bym uciekała z nimi. Śmiali się jakby nigdy nic, a to była najlepsza przygoda ich życia.
Wbiegliśmy do sali, a nasi przyjaciele spojrzeli na nas zdziwieni.
– Uciekamy! – Krzyknął Ash biegnąc do wyjścia
– Gazu – dodał Mike. Wszyscy zaczęliśmy uciekać, a w sali pojawiły się fanki.
***
– Mówiłem, że to był zły pomysł – nachylił się Mike, ciężko oddychając.
– Dramatyzujesz – Cal poklepał go po plecach. – Fajna zabawa.
– Zajebista – zaśmiał się blondyn.
– Co powiedzą wasze fanki na to? Uciekliście przed nimi i zrobiliście z nich idiotki – spytałam, opierając się o ścianę budynku. Ukryliśmy się w jakieś uliczce.
– Cóż, to tylko szóstka napalonych fanek, nie sądzę, by długo się gniewały – wyjaśnił Ash z wielkim uśmiechem. Objął moją przyjaciółkę i pocałował w czubek głowy.
– Nienawidzę was – pogroziłam palcem. Ashton zrozumiał, o co mi chodzi i zaczął się śmiać, a zaraz za nim reszta. Nie mogłam się nie uśmiechnąć. Ok, może to faktycznie była najlepsza przygoda życia.
– Ej jesteście już wreszcie razem czy nie? – Pytanie Mike'a nie tylko jego intrygowało, sama byłam ciekawa odpowiedzi. Ashowie spojrzeli po sobie, jakby wymieniali się krótkimi odpowiedziami, by wreszcie spojrzeć na nas.
– Tak, jesteśmy razem – zakomunikowała. Pokręciłam głową uśmiechając się. 'Nareszcie' można by rzec.
– Mam genialny pomysł! – Zauważyłam, że gdyby nie odezwał się Hood, zrobiłby to Luke i najprawdopodobniej zwróciłby się do mnie. Dlaczego chciałam, by to zrobił? Spojrzałam niechętnie na Hooda. – Kto idzie teraz na plażę? – Poruszył znacząco brwiami.
– Ja! – Ashley podniosła ochoczo rękę. Ashton zmierzył ją wzrokiem, nie dowierzając.
– Ja też w sumie – zgłosiłam się.
– Kocham spacery po plaży, a że zachód tuż, tuż, to jestem za – Mikuś wyglądał na naprawdę zadowolonego z pomysłu Hooda. Wreszcie wymyślił coś, co i jemu się spodobało. Zaczęłam się cicho śmiać.
– A wy? – Spytał chłopaków i Rachel.
– Ja odpadam. Nogi mnie bolą po tych waszych biegach – przewróciła rozbawiona oczami.
– Ja też odpadam – Ashton uniósł ręce w geście obronnym.
– To naprawdę dobry pomysł Calum – przytuliłam się do chłopaka. Widziałam smutny wzrok Luke'a.
– Ja też nie idę – zakomunikował. Trochę żałowałam, że nie idzie z nami... chwila... Co ja myślę w ogóle?!
Chłopacy wraz z Rachel poszli w kierunku hotelu, mając na głowie kaptury. Wszyscy byli przekonani, że paparazzi już gdzieś czyhają, a jakby menadżerka się dowiedziała o naszym wybryku, to byłoby źle. My natomiast powolnym spacerkiem wyruszyliśmy na plażę. Ostatni raz zerknęłam za siebie, by sprawdzić jak Luke stoi na końcu uliczki i patrzy w naszą stronę. Ścisnęło mnie w żołądku, ale postanowiłam zignorować to uczucie i odwróciłam się do Calum'a z uśmiechem.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz