niedziela, 18 lipca 2021

Roshley on Tour Cz.26 Rose

  


    Zabawa trwała w najlepsze, gdy zauważyłam zniknięcie Ashley. Możliwe, że mówiła nam o tym, albo i nie. Nikt nie jest w stanie zapamiętać informacji na dłużej niż parę minut. Wypuściłam głośno powietrze przez usta. Jest mi tak gorąco, że najchętniej zdjęłabym bluzkę. W sumie... pod spodem i tak mam podkoszulkę, więc czemu nie? Pozbyłam się jej szybko, czują palące spojrzenie blondyna. Dopiero się zorientowałam, że Calum gdzieś również zniknął. Michael zawzięcie dyskutował o czymś z Rachel, a to nowość, do czego doprowadza alkohol.

    – Dlaczego tak mnie traktujesz? – Zachrypnięty głos Luke'a zmusił mnie, by na niego spojrzeć. Siedział naprzeciwko mnie, opierając głowę na ręce, a łokieć o stolik.

    – Niby jak? – pytam, udając głupią.

    – Ja tak bardzo się staram, ty to widzisz, a i tak traktujesz mnie jak gówniarza – jego oczy nagle się zaczerwieniły, co zwiastowało... płacz? – Przecież jestem gorący, ty też jesteś, a ja jestem masochistą – zaczął nawijać – chyba nim jestem, bo inaczej bym się tak o ciebie nie starał, skoro ty ciągle mnie odpychasz. – Rozłożył się na stole. Wygląda jak niewinne dziecko, a należy przypomnieć, iż ja dzieci nie lubię.

    – A nie pomyślałeś, że nie jestem zainteresowana tobą? – Spojrzał na mnie, a na jego twarzy pojawił się kąśliwy uśmieszek. Zmrużyłam oczy ciekawa jego chorych myśli.
    
    – A nie jesteś? – spytał, znów podpierają się o stolik.

    – Tobą?– Prychnęłam. – Nie żartuj.

    – Myślę, że jesteś cholernie gorąca, gdy się przede mną bronisz – zaczął bawić się swoim kolczykiem zębami, a ja nie wiem kiedy zapatrzyłam się na to cudowne zjawisko. Albo to ten alkohol tak we mnie wzbudził podniecenie, albo Luke ma racje... nie, to na pewno chodzi o alkohol. – A ty myślisz, że jestem gorący?

    – Myślę, że to wina alkoholu – przełknęłam ślinę.
    
    – Czyli tak. Mam racje – jego oczy odrobinkę pociemniały, a może mi się zdaje?

    – Nie – odparłam szybko.

    – Tak – droczyć mu się zachciało.

    – Nie.

    – Tak.

    – Tak – zamrugał, nie wiedząc, czy dobrze usłyszał.

    – Mam na ciebie w tym momencie ogromną ochotę – wyszeptał i czułam, że nie kłamie.

    Wstałam i poszła w kierunku salonu. Każdy zniknął i zostawił nas samych, więc też postanowiłam się ulotnić nim by nasza rozmowa zeszła na złe tory. Padłam na kanapę brzuchem. Przymknęłam powieki i pewnie udałoby mi się zasnąć, gdybym nie poczuła, jak ktoś siada na moim tyłku. Nawet nie musiałam długo rozmyślać, kto to taki, gdy poczułam usta tej osoby na swojej prawej łopatce, a przez zimny kolczyk chłopaka przeszedł mnie przyjemny dreszcz. Znów przymknęłam powieki, zamiast go skarcić to, po prostu się jemu poddałam. Zaczął iść pocałunkami coraz wyżej. Dotarł do mojego prawego policzka, bo lewy spoczywał sobie spokojnie na kanapie. Składał na nim krótkie pocałunki, a ja coraz bardziej zapominałam, jak bardzo chciałam uniknąć z nim takich bliskich kontaktów.

    – Luke – mruknęłam.

    – Szyy – uciszył mnie szybko.
    
    Dłonią zaczął wodzić coraz niżej, a ja już straciłam cierpliwość, gdy zatrzymał się nią na moim pośladku. Poderwałam się, a on stracił równowagę, ale na szczęście oparł się o stolik. Popatrzył na mnie swoim podnieconym wzrokiem, a jego oddech był przyspieszony. Nie czekając dłużej, co na pewno by mi pomogło, rzuciłam się na usta blondyn. Od dawna ciekawiło mnie, jak smakują jego usta z tym kolczykiem. I wiecie, co wam powiem? Są obłędne! Szybko jego dłonie znalazły się na skrawku mojej podkoszulki i wiedziałam, w jaką stronę zmierza nasze zachowanie, problem w tym, że nie przeszkadza mi to teraz. Niespodziewanie blondyn mnie popchnął, dzięki czemu znów znalazłam się na kanapie, ale tym razem leżałam na plecach. Kiedy zniknęła moja górna część garderoby, a ja zostałam w samym staniku? Luke szybko znalazł się nade mną, zachłannie całując. Zaczęłam bawić się jego włosami, a on bym nie usłyszała jęknięcia, szybko przygryzł moją wargę. Odpłacił się za ten jęk, ściskając moją pierś. Cholera! Kiedy zdjął mój stanik?! Mam wrażenie, że z moim kontaktowaniem coraz gorzej...

***

    Obudziłam się ze sporym bólem głowy. Otwierając powieki, ujrzałam leżącego obok mnie Luke'a. Nie spał, tylko wgapiał się w sufit, jakby nad czymś się zastanawiał. Chwila... on nie ma koszulki i śpi ze mną... Podniosłam się szybko na jednej ręce. Jego spojrzenie od razy spoczęło na mnie, a w nim szok i strach?

    – Czemu jesteś bez koszulki? I czemu w ogóle śpimy razem? – Miałam tak wiele pytań, a niektóre możliwe odpowiedzi mnie czasem przerażały.

    – Ja... – usiadł – przysięgam, nie planowałem tego. – Zaczął się tłumaczyć. – Co nie oznacza, że żałuje, bo było niesamowicie, ale cholera! Byłem pijany i ty też, nie chciałem cię wykorzystać, przysięgam! – Złapał moje dłonie w swoje, ale szybko je wyrwałam.

    – Nie wierzę – prychnęłam i zaczęłam się ubierać.

    – Rose, naprawdę, uwierz mi!

    – Jesteś takim dupkiem, Luke! – Wstałam, naciągając na tyłek spodnie.

    – Chryste! – Schował twarz w dłoniach. – To serio nie tak jak wygląda, tak długo się o ciebie staram i...

    – I brawo! – Zaśmiałam się fałszywie. – Udało ci się.

    – Cholera, nie o to mi chodzi! – Warknął coraz bardziej zrezygnowany. – Starałem się o twoje względy, a teraz to wszystko spieprzyłem, ale zrobię wszystko, byś mi uwierzyła.

    – Już pokazałeś, na czym ci zależało – chciałam jak najszybciej wyjść, ale ręka Luke'a mi to uniemożliwiła.

    – Rose, zależy mi na tobie, a nie na seksie – wstał i dopiero zdałam sobie sprawę, że jest on ubrany w bokserki. Spojrzałam w jego oczy, które pokazywały smutek, ale nie mogłam się ugiąć. – Koch...

    – Daj mi spokój, bo nie ręczę za siebie – wyrwałam się i czym prędzej zeszłam na dół do swojego łóżka.

    Położyłam się, chowając twarz w poduszkę. Co to za uczucie? Dlaczego zaczynam się zastanawiać czy nie przesadziłam? Przecież nic do niego nie czuje, prawda? To dlaczego zamiast czuć wściekłość, że mnie wykorzystał, to ja się uśmiecham?!







~awenaqueen~


Brak komentarzy:

Prześlij komentarz