Me:
Dlaczego na imprezach zawsze jest tak nudno... ;–;
SadBoyAsh:
Serio?
Me:
No cio? O.o
SadBoyAsh:
Jesteś na imprezie i siedzisz w telefonie?
Me:
Mogę se iść...
Ale mi się nie chce x'D
Co robisz?
SadBoyAsh:
Chciałem spać. Tak jakby jest po 1 :')
Me:
ŻARTUJESZ?!
SadBoyAsh:
A no faktycznie, może ty masz inną strefę czasową, czy coś. Ale u mnie jest noc ;–;
Me:
Właśnie o to chodzi!
SadBoyAsh:
...co? Weź tu zrozum kobietę –,–
Me:
Pff... Nie ma w ogóle różnicy czasowej! Gdzie mieszkasz?
SadBoyAsh:
Australia
Tylko nie mów, że ty też xD
Me:
Czyli mam skłamać?
SadBoyAsh:
Żartujesz sobie ze mnie, nie?
Jeszcze powiedz, że w Hornsby, to...
Me:
To co? :D
Mieszkam co prawda z 140 km dalej, ale... co mi zrobisz?
SadBoyAsh:
Czyli gdzie? O.o
Me:
New caste
Newcastle*
Caste? Istnieje coś takiego?
SadBoyAsh:
Nie :'D
Me:
Autokorekta mi tak poprawiła...
Już wiem, czemu mi ją odradzano x'D
SadBoyAsh:
Ale nie spodziewałem się, że trafię tu na kogoś mieszkającego tak blisko...
Me:
Przypadek? ( ͡° ͜ʖ ͡°)
SadBoyAsh:
Myślę, że tak ( ͡° ͜ʖ ͡°)
Me:
Popsułeś :'(
SadBoyAsh:
Przykro mi :')
Me:
I jeszcze kłamczysz *^*
SadBoyAsh:
Co robię? x'D
– Hej – ktoś odezwał się do mnie, odrywając mnie od telefonu.
Poderwałam wzrok i przyjrzałam się chłopakowi stojącemu nade mną. Włosy w artystycznym nieładzie, ładne i na pewno drogie ciuszki, szare oczy i boski uśmiech... Ech, przeciętniak. Widziałam lepszych.
– Cześć – mruknęłam w jego stronę i wróciłam do Kik'a.
Me:
Nie jest ci przykro, popsułeś wszystko x2 :(
Jeszcze raz i se idę
SadBoyAsh:
Nie trzymam cię tu xD
Me:
No wiesz?
Popsułeś x3
Wychodzę *^*
Odłożyłam na chwilę i sięgnęłam po puszkę. Co jest dobrego w imprezach? Mnóstwo osób przynosi piwo, ale później go nie wypija. A przecież nie mogłam pozwolić, żeby się zmarnowało, prawda? Otworzyłam i duszkiem wypiłam całą zawartość, odrzucając zgniecioną puszkę gdzieś na bok. Skoro i tak musiałam potem sprzątać po wszystkich, to nie zaszkodziło samemu nabałaganić. Oprócz tych dwóch puszek wcześniej... Albo trzech? Poczułam jak piwo przelewa się przeze mnie i trafia do głowy, przez co będę miała jutro kaca, ale to nie było ważne. Ważne było odpisanie do Ash'a, który robi z mojego telefonu wibrator.
***
SadBoyAsh:
Nie idź se *^*
Wracaj...
Ej no...
Wróć...
Ciemności moja jasna
Naprawię, przysięgam *^*
Me:
Poszłam się tylko napić, już jestem xD
Przez cb mój telefon to wibrator, wiesz jak dziwnie ludzie na mnie patrzyli? *^*
SadBoyAsh:
Co ty robiłaś z tym telefonem, że się na ciebie patrzyli?!
Me:
Hy hy hy... ( ͡° ͜ʖ ͡°)
A mówiłam, że co przypomina?
SadBoyAsh:
Stwierdzam, że nie zmieniłem o tobie zdania z początku naszych rozmów...
Me:
Jakiego? ( ͡° ͜ʖ ͡°)
SadBoyAsh:
"Dziwna jesteś –,–"
Takiego xD
Me:
Chamsko... A jeszcze przed chwilą nazwał mnie swoją jasną ciemnością *^*
SadBoyAsh:
Tylko dlatego, że masz taki nick :')
Me:
Ranisz ;–;
SadBoyAsh:
Ty ranisz, bo jest już prawie druga ;___;
Idę spać, żegnam
Me:
Chcesz mnie zostawić? *^*
Pff... facet
SadBoyAsh:
See you
Me:
Ech, no... See you :*
Nagle ktoś odchrząknął, zmuszając mnie przy tym znowu, do odwrócenia wzroku od ekranu. Dalej ten brunet z bogatej rodzinki...
– Czego? – odezwałam się oschle.
Zaczęłam mu się bardziej przyglądać, dzięki czemu zauważyłam, że jednak nie jest taki przeciętny. Pod cienką koszulką (z Nike oczywiście, bo musi być markowa, prawda?) rysowały się bardzo wyraźnie mięśnie, których mógłby pozazdrościć nie jeden chłopak, a do tego dopasowane, czarne spodnie.
Widząc, że mu się przyglądam, uśmiechnął się, na co tylko oblizałam wargi, które zaczęły szybko wysychać.
– Nie chciałabyś zatańczyć? – mrugnął, wyciągając w moją stronę rękę.
Chciałam początkowo odmówić, choć bardzo lubiłam tańczyć na imprezach. Nie wiem, czemu nie chciałam, ale nie widząc żadnej odpowiedzi od Ash'a, zdecydowałam jednak inaczej. Czemu chciałam dostosować się pod niego?
– Z chęcią.
Uśmiechnęłam się i przyjęłam dłoń chłopaka, co wydawało się strasznie staroświeckie, ale miłe, więc nie miałam co narzekać.Nie obyło się oczywiście bez picia. Dużo picia. Ale wiadomo, jak kończy się znajomość na imprezie nie?
***
SadBoyAsh:
I jak tam, jest kacyk? ^^
Me:
Nie wkurzaj... –,–
SadBoyAsh:
O, widzę, że spory ten kac...
Me:
Obudziłeś mnie –,–
SadBoyAsh:
Tak jak ty mnie wczoraj, coś za coś
Me:
Ale ty nie miałeś kaca *^*
SadBoyAsh:
Skąd wiesz?
Me:
Jesteś na to za grzeczny
SadBoyAsh:
Żebyś ty wiedziała, co ja robię po alkoholu...
Me:
Pijesz? O.O
SadBoyAsh:
Piłem*
Me:
A co się stało, że przestałeś? Dziewczyna?
No nie mów, że to serio wina dziewczyny...
SadBoyAsh is offline...
Me:
Drażliwy punkt?
Nie dostarczono...
– Co ja zrobiłam...? – spytałam samą siebie.
Koleś leżący obok mnie zaczął się w tym samym momencie budzić, mrucząc coś do mnie. Był ładny i pewnie normalnie rozczuliłby mnie taki widok, a z wywaleniem go z domu czekałabym do momentu, kiedy się obudzi, ale nie teraz. Byłam wnerwiona. Na Ash'a...
No dobra, na siebie! Wkurzyłam go, a ja nawet nie wiedziałam czym... Coś ściskało mi serce na tą myśl i zdecydowanie nie lubiłam tego uczucia.
– Wstawaj – szturchnęłam bruneta w bok. – Koniec przyjemności.
– Co? – nie kontaktował.
– Powiedziałam grzecznie "wypierdalaj", więc z łaski swojej byś się ruszył, dobra? – warknęłam.
Nie dając mu czasu na odpowiedź, podniosłam się z łóżka i poszłam do łazienki, wcześniej zabierając koszulkę z ziemi. Od razu weszłam pod pysznic, ale nie zamierzałam siedzieć pod nim długo.
Na szczęście, kiedy wyszłam z łazienki, chłopaka już nie było. Chyba nie pzeszkadzało mu, że poszedł bez koszulki, a przynajmniej ja zarobiłam markowy ciuch za darmo!
Po chwili jednak przebrałam się we własną koszulkę, a do tego spodnie, bo nie było najcieplej. Bluzkę od chłopaka rzuciłam gdzieś na stertę innych, gdzie z pięć było z innych imprez. Nie wiedziałam, co robić, więc postanowiłam zrobić sobie śniadanie. Poszłam do kuchni, gdzie był ogromny bajzel i od razu odechciało mi się jeść. Za to wpadłam na inny plan. Postanowiłam się rozluźnić, bo wciąż miałam to nieprzyjemne uczucie od rozmowy z SadBoyAsh'em. Gdybym siebie nie znała powiedziałabym, że to poczucie winy, czy coś w tym stylu, ale... ja? Poczucie winy? No błagam!
Zakładając kurtkę i kask, wsiadłam na motor i z piskiem opon ruszyłam przed siebie. Pora się rozluźnić... Kierunek – Fabryka!
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz