środa, 21 lipca 2021

Be my girl (2015) Cz.2 ONA

  


    Wstałam o szóstej w gorszym stanie, niż się kładłam. Opłukałam sobie twarz zimną wodą, by jako tako się wybudzić. Podziałało. Ubrałam się i wyszłam na przystanek. Niestety, ale autobus do szkoły mam cholernie wcześnie. Ostatni przed godziną ósmą mam o szóstej czterdzieści. Świetnie. Po kilku minutach czekania wsiadłam wreszcie. Usiadłam jak zwykle przy szybie. Wyjęłam z torby słuchawki i podłączyłam je do urządzenia zwanym telefonem. Ekran mi się podświetlił, przez co zobaczyłam powiadomienia z twittera. Eh, no tak. To ten "Luke". Postanowiłam, że odczytam to dopiero na boisku. Puściłam swoją ulubioną playlistę i odpłynęłam z moimi myślami.

***

    Siedząc na ławce przed szkołą, odczytałam tę wiadomość.

Luke: Nie olewaj mnie!
Wysłano: 03:43

Me: Mam szkołę. Musiałam iść spać. Ty pewnie nawet nie pamiętasz co to.

    Zdziwiłam się, gdy zobaczyłam, że gość odczytał i nawet zaczął coś pisać.

Luke: No tak... Sorry ;-/
Luke: Powiesz mi o co ci chodziło w nocy?
Me: O nic. Po prostu ta "praca" jest dziwna.
Luke: -,-
Luke: Czyli rezygnujesz?!
Luke: Błagam, dziewczyno, której imienia nie znam, pomóż mi!
Me: Kate
Luke: ładnie ;-D
Me: #kłamstwo :))
Luke: No to jak masz na imię?
Me: Chodziło mi, że ty kłamałeś. Boże, jesteś ciemny :((
Luke: ---,,,---
Me: To wygląda jak minka z wąsem XD
Luke: Chyba serio się zestarzałem ;-;
Luke: To pogadamy dziś ?
Me: Że niby o czym?
Luke: No o tej pracy? :-)
Me: Ugh. Szkołę mam do piętnastej. Więc jak chcesz.
Luke: Świetnie! A do której ty szkoły chodzisz?
Me: LCH a bo co?
Luke: Nic ;-)
Luke: To napisz potem jak będziesz wychodziła.
Me: Jasne? Cześć.

    Dziwne to było. Pogadam z nim. Może nie będę musiała robić nic, za co dostałby w pysk.

    — Ziemia do Kate! — nagle przede mną z ziemi wyrosła moja przyjaciółka Maya.
— O hej! — wstaje i przytulam ją.
    
    — O czym ty tak myślisz? — spytała, a ja postanowiłam jej o wszystkim opowiedzieć. Wypada.

***

    Na ostatnie lekcji strasznie mi się nudziło, więc niepostrzeżenie włożyłam jedną słuchawkę do ucha i zakryłam włosami. Jak dobrze, że ich dziś nie wiązałam. Cały dzień moja przyjaciółka przeżywała moje spotkanie z Luke'm. Dziwiła się, że nie widziałam jego zdjęć na twitterze. Sama postanowiła je sprawdzić. Właśnie na tej lekcji. Jakby tego było mało, jak się podekscytuje, to piśnie na całą klasę jak nie szkołę.

    — Ej, ej! — szturchała mnie pod ławką. Spojrzałam na nią. — To jego konto? — po nicku stwierdzam, że tak. Kiwam głową. — To ty zobacz, z kim ty chodzić będziesz! — na szczęście zachowywała się cicho. Wzięłam od niej telefon pod ławką. Gdy zobaczyłam zdjęcie, to poczułam dziwne ciepło napływające na policzki. To niemożliwe... No tak. On mojego zdjęcia pewnie też nie widział. Jak zobaczy, to ucieknie. Nie, że jestem brzydka, ale do ideału mi jeszcze daleko. Oddałam telefon Maya'i a ta czekała na moją reakcję. Na szczęście szybko pozbyłam się rumieńca i udawałam, że mnie to nie ruszyło, choć ruszyło jak cholera. (załącznik)

    Po lekcji wyjęłam telefon, by dać mu znać, że skończyłam lekcje. Może poda mi adres i od razu się spotkamy? Muszę odrobić masę zadań domowych w tym matematykę...

Me: Kończę już lekcje.
Luke: Ok.

    Czy on serio nie ma nic do roboty tylko siedzenie na twitterze?! Szłam razem z przyjaciółką i gadałyśmy o pierdołach. Smutno mi, że Leo jest chory. Muszę mu zanieść notatki. Ekstra, bo mało mam zajęć. Oh, god.

    — Lecę! — cmoknęła i pobiegła w kierunku auta swojego ojca. Zazdroszczę jej. Sama chciałabym go mieć. Westchnęłam na ten widok i pomachałam jej.

    Szłam w kierunku bramy wjazdowej i przy niej dostrzegłam czarne auto, nie znam marki. O drzwi od strony kierowcy opierał się blond włosy chłopak. Miał na nosie okulary przeciwsłoneczne. Ręce włożone w kieszeniach czarnych spodni. Do tego ta biała koszulka idealnie kontrastowała z całością. Potrząsnęłam głową, gdy zaczął mi kogoś przypominać. Tylko kogo? Nagle spojrzał w moim kierunku i uśmiechnął się szeroko. Kiwnął głową, chyba na mnie, bym podeszła. Spojrzałam koło siebie, ale nikogo nie ma, więc to na pewno do mnie. Idąc w jego kierunku, zauważyłam, że zaczął się śmiać.

    — Co cię tak bawi? — pytam poirytowana, stojąc już przy nim.

    — Wybacz — od razu spoważniał. — To twoje rozglądanie — znów się uśmiechnął, ale widzę, że hamuje śmiech. Przewróciłam oczami. — Nie wiesz, kim jestem?

    — Wiem. Mój przyszły pracodawca? — Wystawił rząd białych zębów, zsuwając lekko okulary. Boże, błękit jego oczu mnie zabił.

    — Wsiadaj. Jedziemy do... kawiarni? — złożył propozycję, na którą przystałam. Wsiadłam od strony pasażera i ruszyliśmy.

    — A już się bałam, że nie wiesz, jak wyglądam i gdy mnie zobaczysz, to uciekniesz — przerwałam cisze.

    — Musiałem zobaczyć czy warto podejmować się wyzwania — co? Powinnam to odebrać jako obelgę, czy...? — To znaczy... — zamotał się. — Po prostu no...

    — Wiem. To oczywiste. Musiałeś wiedzieć, czy jestem godna odgrywania tak ważnej roli — lubię dogryzać innym. Spojrzał na mnie chwilę z poważną miną. — No co?

    — Zadziorna jesteś — zauważył. No jak mówiłam, coś w tym jest.

    — Troszku — patrzyłam w jezdnie przed nami.

    — Cieszę się, że nie robisz fochów o to sprawdzenie ciebie — stwierdza po chwili.

    — To normalne przecież — wzruszam ramionami. Nie wiem czemu, ale jestem wyluzowana. Bałam się, że przy nim będę się spinać, ale jest ok. To nowość. Nie mam problemu w nawiązywaniu nowych znajomości, ale on jest z innej półki.

    — Jesteśmy — mówi, wybijając mnie z transu.

    Wysiedliśmy z auta i poszliśmy w kierunku małej kawiarenki. Powiedział, że mam na niego poczekać na zewnątrz przy stoliku. Tak też zrobiłam. Ostatnia szansa, by się wycofać, dziewczyno! To podpowiadał mi zdrowy rozsądek, ale nigdy w życiu się nim nie kieruję.

    — No to co? — znów się uśmiecha, tym razem zdejmuje okulary i przyczepia je sobie do bluzki — Casting?

    — Co? — dziwie się.

    — No chyba musimy omówić kilka szczegółów. Nie sądzisz? — podpiera sobie głowę na pięści.

    — Um... Cokolwiek — machnęłam ręką.

    — No to tak... Hm — chyba sam już nie wie, co chce powiedzieć.

    — To może ja pytam, ty odpowiadasz. Ok? — Chyba spodobała mu się ta propozycja, bo pokiwał głową. — Na jak długo mnie potrzebujesz? — zamyślił się chwilę.

    — Sam nie wiem. Myślę, że w granicach... roku? — W tym czasie podano nam nasze zamówienie. Wow. Kawa i ciastko, które tanie nie było. Ale ja za to nie płacę, na pewno. Na pierwszy rzut oka widziałam, jak kelnerka na niego leci, ale on nawet na nią nie spojrzał, bo cały czas gapił się na mnie. Ups?

    — Roku? — Powinno starczyć, o ile dobrze płaci.

    — Tak. Najmniej pół. Najpierw muszę kogoś znaleźć "prawdziwego" co łatwe nie jest, bo wszystkie lecą na kasę — wziął łyka napoju, denerwując mnie przy tym.

    — Nie wszystkie — spojrzał na mnie, a w jego oczach można było wyczuć... strach?

    — Nie to miałem...

    — Dobra, nieważne — nie mam ochoty na te bzdety. Masa pracy dziś przede mną. — Mów co muszę robić.

    — No to chyba logiczne? — Pewnie, wszystko logiczne.

    — Udawać twoją dziewczynę, ale co należy do moich "obowiązków" a co nie? — Jemu trzeba wszystko tłumaczyć.

    — Należy... Całowanie chociażby — aż mnie ścisnęło w żołądku.

    — Słuchaj. Jeżeli chodzi o seks to... — chciałam wyjaśnić tę kwestię, bo na seks się na pewno nie zgadzam.

    — Spokojnie — zrobił ręce w geście obronnym. — Nikt nam do łóżka zaglądać nie będzie. Udawać możemy, że współżyjemy, ale nic takiego dziać się naprawdę nie musi.

    — Udawać? Co masz przez to na myśli? — Wolę przygotować się na najgorsze lub po prostu wyjść, zanim wejdę.

    — No na pewno będziesz musiała zostawać u mnie od czasu do czasu na noc — znów mnie ścisnęło. —No i... — podrapał się po karku. — Spać w — kaszel — jednym — kaszel — łóżku... — ostanie słowo ledwo zrozumiałam. Ale po przemyśleniu sensu zdania wiedziałam, co powiedział.

    — CO?! — podniosłam lekko głos. Przyłożył sobie palec do ust, bym zachowywała się ciszej.

    — Przecież... Na początku nie. To oczywiste. Musimy się poznać, a ty musisz nabrać do mnie zaufania. Spokojnie — wytłumaczył. Przeczesałam swoje włosy ręką, ciężko przy tym wzdychając.

    — Co jeszcze przerażającego mnie czeka? — Podparłam łokieć na kolanie, a podbródek na ręce.

    — Chyba nic. Chociaż mój kumpel, któremu chce utrzeć nosa, na pewno będzie brał cię na spytki. Wiesz, będzie chciał mieć pewność, że na pewno razem chodzimy, a nie udajemy.

    — Dam radę. Musisz mi tylko powiedzieć najważniejsze rzeczy o sobie — uśmiechnął się lekko.

    — Z tym nie ma problemu. Jeszcze musimy ustalić, gdzie się poznaliśmy i w ogóle... eh — westchnął. — Dużo tych formalności.

    — Trochę. Wiesz... Mi się dziś spieszy, bo obiecałam pomóc znajomemu... — przerwał mi.

    — Wow! Chwila. — Przeraził się, ale czym? — Masz chłopaka?

    — Nie! — Chryste! Jeszcze tego brakuje, by Leo był moim chłopakiem.

    — A miałaś kiedyś? — Pomyślałam chwilę.

    — No miałam, niestety — patrzyłam w bok. To nie były miłe chwile.

    — No nie wiem, czy tak "niestety". Przynajmniej wiesz co robić — no w tym sensie... w sumie racje.

    — Dobra. Pogadamy kiedy indziej, bo serio nie mam czasu — wstałam, a on o dziwo zrobił to samo. Położył kasę na stolik i włożył okulary — To cze...

    — Odwiozę cię — złapał mnie za ramię. — Muszę wiedzieć, gdzie mieszkasz. To dosyć istotne, nie sądzisz? — Czuje się jak w moim pierwszym związku. Wyszarpnęłam się, wyobrażając sobie, że Luke to tak naprawdę Adam. Musiałam wyglądać jak psychicznie walnięta, gdy tak nagle puściłam się w bieg przed siebie. Nic na to nie poradzę. Mam... I tak już będę mieć.







~awenaqueen~


Brak komentarzy:

Prześlij komentarz