niedziela, 25 lipca 2021

Be my girl (2015) Cz.20 ONA i ON

  


    Obudziłam się wcześnie rano, czując zapach jajecznicy. Wygrzebałam się z łóżka i narzuciłam na swoją białą bokserkę, czerwoną koszulę w kratę. Wchodząc do kuchni, przetarłam twarz rękawem i ziewnęłam szeroko.

    — Hej — przywitał się, całując mnie krótko. — Pięknie wyglądasz.

    Ściągnęłam brwi zdziwiona jego nagłym komplementem, ale przypomniałam sobie po chwili, że nawet nie wstąpiłam do łazienki, o makijażu nie wspomnę.

    — Boże, wyglądam, jak gówno — zakryłam twarz dłońmi i szybko pobiegłam naprawić swój błąd.

    Usłyszałam za sobą jedynie śmiech, co tylko bardziej mnie zdenerwowało. Żenujący widok z rana, zobaczyć Kate bez makijażu, nie polecam. Gdy wróciłam, Luke siedział przy stole i na mnie czekał.

    — Naprawdę ładnie wyglądałaś, dlaczego nałożyłaś to coś, co zakryło twoją śliczną urodę?

    Faceci nic nie rozumieją, a prawda jest taka, że gdyby nie to „coś" to nawet by na nas nie spojrzeli. Smutna i bolesna prawda. Wzięłam do ręki widelec i zaczęłam powoli jeść swoją porcję.

    — Jakieś plany na dziś? — spytałam, biorąc łyk soku pomarańczowego.

    — Tak. Idziemy wszyscy na plaże i prawdopodobnie spotkamy się z moimi znajomymi — wzruszył ramionami, grzebiąc widelcem w talerzu.

    — Co to za obojętność? Myślałam, że tego właśnie chciałeś — zaśmiałam się, odsuwając swój pusty już talerz.

    — Liczyłem, że jednak spędzimy trochę czasu sami. Newt'a z Mike'm i Leo gdzieś by się wysłało, a Ash z Miley pewnie by się też sobą zajęli — spojrzał na mnie zadziornie.

    — Jesteś podły. Wczoraj kazałeś mi myśleć, że to wypad przyjacielski, a dziś mówisz, że to jednak romantyczna podróż — oparłam się o oparcie krzesła i zaplotłam ręce.

    — No ale... — jęknął. — Dobra, nieważne — spuścił wzrok na talerz.

    — A o której się tam wybieramy?

    — Za godzinę, dwie — po raz kolejny wzruszył ramionami, jakby miał to gdzieś.

    — Jak masz się tak zachowywać to ja chyba jednak wolę pozostać w domu.

    To nie moja wina. On myśli jedno, robi drugie, a trzecie mówi. Jestem zmęczona.

    — Niby jak?

    Wyczuwam złość?

    — Możesz przestać?

    Odsunęłam się od stołu, głośno przejeżdżając krzesłem. Wstałam i pokierowałam się na taraso-balkon, by popodziwiać widoki i się trochę uspokoić. Oparłam się o balustradę i spojrzałam w dół, co nie było dobrym pomysłem. Jesteśmy chyba na dwudziestym piętrze! No dobra, przesadziłam, ale i tak jesteśmy wysoko. Westchnęłam, spoglądając na wschodzące słońce. Nagle poczułam, jak ktoś mnie obejmuje od tyłu.

    — Luke, daj mi spokój — strzepnęłam jego dłonie.

    — Am, pokłóciliście się?
    
    Oniemiała spojrzałam na Leo z szeroko otwartymi oczami.

    — Przepraszam — zagryzłam policzki od wewnątrz.

    — Nic nie szkodzi. O co poszło? — Oparł się o balustradę obok mnie.

    — Ach, takie tam — machnęłam ręką. — Jest w domu?

    — Nie. Jak szedłem do ciebie, to wsiadał do windy. — Och, szybko się ulotnił.

    — No cóż...

    Czułam się źle, że tak na niego naskoczyłam, ale zdenerwował mnie swoim zachowaniem. Gdyby tylko postarał się mnie zrozumieć... ale, jak zrozumieć biedaczkę skoro samemu ma się tysiące? No właśnie. Dla niego szastanie kasą na prawo i lewo to drobiazg, a dla mnie poczucie gorszości. Nikt tego nie zrozumie, dopóki nie znajdzie się w mojej sytuacji.

    Przeczesałam włosy, wypuszczając głośno powietrze przez usta.

    — Idiota — szepnęłam pod nosem.

    — Wiem — zdziwiona spojrzałam na drzwi od sypialni.

    Siedziałam na łóżku z podbródkiem umieszczonym na wnętrzu dłoni. Nie wiedziałam, co robić, więc po prostu zaczęłam się denerwować i o niego martwić.

    — Wiesz? — spytałam.

    — Przepraszam za rano — podszedł bliżej. — Masz racje, czasem nad sobą nie panuję. Wybaczysz?

    Spojrzał na mnie smutno.

    — Nie masz prezentu na przeprosiny?

    Tak, to pytanie podchwytliwe.

    — C-Co? — zająknął się.

    — Nie masz?

    — Nie... Kurwa... — syknął pod nosem, odwracając się przodem do okna.

    — Ech, serio idiota — pokiwałam głową, wstając.

    Ujęłam jego twarz w obie dłonie i złożyłam czuły pocałunek na jego ustach.

    — Za co... to? — Chyba dziś go bardzo zaskakuje.

    — Przeszedłeś próbę. Jakbyś miał prezent na przeprosiny, to pewnie bym ci nie wybaczyła — zagryzłam wargę, kiwając się z pięty na palce, a ręce trzymałam z tyłu pleców.

    — Chcesz mi powiedzieć, że...

    — Że dla mnie ważne są od ciebie słowa, a nie prezenty — przytuliłam się do niego.

    — Zapamiętam — prychnął i objął mnie ramionami. — To idziemy na tę plażę?

    — A mamy inne rzeczy do roboty? — Odchyliłam głowę do tyłu, by na niego spojrzeć.

    — No wiesz... — uśmiechnął się zadziornie. — Łóżko, sypialnia... Mówi ci to coś?

    — Niezbyt — zrobiłam krzywą minę. — To idę się szykować.

    — Zła kobieta! — Usłyszałam, gdy zniknęłam za drzwiami łazienki.

    Gdy przyszliśmy na plaże, z daleka zauważyliśmy sporą grupkę młodych ludzi. Jeśli dobrze policzyłam to czterech chłopaków i dwie dziewczyny. Oczywiście to było pewne, że to znajomi Luke'a. Podeszliśmy do nich, a ci od razu rozpoznali Ash'a, Mike'a i Luke'a. Hemmings mnie przedstawił tak samo Leo. Wszyscy wydawali się być całkiem sympatyczni. Razem z dziewczynami udałyśmy się popluskać, co nie umknęło uwadze reszcie. Każdy się na nas gapił, jakbyśmy były super modelkami. No ok, może Rochelle wygląda obłędnie, ale na pewno nie ja.


*HE*

    Przywitałem się z chłopakami i od razu przeszliśmy do gadania, co się u nas pozmieniało. Ostatni raz ich widziałem z dobry rok albo nawet z dwa lata temu. To były zupełnie inne czasy. Nawet Newt i Leo się zaklimatyzowali bez większych problemów i reszta ich polubiła. Dziewczyny umknęły nam szybko, a odsłonięte ciało Kate w wodzie zadziałało na mnie podniecająco. Przełknąłem gulę w gardle. Ta dziewczyna zdecydowanie zaczyna na mnie źle działać i dziś rano były tego pierwsze skutki.

    — O! — Krzyknął nagle Dake z nosem w telefonie. — Carter się powinien zjawić.

    No to mina mi zrzedła. To nie tak, że go nie lubię, bo go nienawidzę.

    — Stary, to nie najlepszy pomysł. — Mike dawał nieme znaki, wskazując na mnie.

    — Och, racja — spojrzał na mnie i zaczął wystukiwać w telefonie.

    — Niech przyjdzie — odezwałem się. — To było lata temu, nie ma znaczenia dziś — wzruszyłem ramionami.

    Reszta była zdziwiona moją postawą, ale przecież obaj jesteśmy dorośli. Wcześnie to były szczeniackie zagrywki, a teraz ja myślę poważnie o życiu... nie wiem jak on.

    — Ale jesteś tego pewien? — spytał Ashton.

    — Tak — wywróciłem oczami.

    Minęło jednak kilkadziesiąt minut, a nikt się nie zjawił. Możliwe, że jednak odwołali go i wrócił do domu. Kate w tym czasie wyszła z wody i usiadła pomiędzy moimi nogami na piasku. Opierała się delikatnie o moją klatkę piersiową, przez co miałem wrażenie, że jej w ogóle nie ma. Zacząłem składać delikatne pocałunki tuż za jej uchem.

    — Kate, idziemy stąd — nagle znikąd pojawił się Leo z groźnym wyrazem twarzy.

    — Co? Ale czemu? — zdziwiła się.

    — Po prostu mi zaufaj i wróć ze mną do apartamentu, proszę — wystawił w jej kierunku rękę.

    — Dlaczego ma iść? Nie puszczę jej — zamknąłem ją w szczelnym uścisku.

    — Luke, skoro on tak mówi, to lepiej pójdę. — Chyba się przesłyszałem.

    — Żartujesz?

    Nagle Leo pobladł i spojrzał za nas. Odwróciłem się i jedyne co zobaczyłem, a raczej kogo to...

    — Za późno.

    — Mówisz o Carterze? — spojrzałem na niego, nie rozumiejąc.

    — O kim? — spytała, wstając.

    Zrobiłem to zaraz po niej, czując, że zachowanie Leo nie jest bezpodstawne.

    — O...

    — Hemmings! Minęło tyle lat — przy nas stanął nie kto inny jak Adam Carter, mój dawny najlepszy przyjaciel.

    — Wystarczająco dużo bym przestał roztrząsać stare dzieje — uśmiechnąłem się sztucznie, ale przybiłem z nim piątkę.

    — Niezmiernie mnie to cieszy — zaśmiał się.

    On się jednak w ogóle nie zmienił. Ten sam głupkowaty uśmiech, ta sama gadka. Nie wydoroślał.

    — O, Kate!

    Zamrugałem zszokowany. Skąd ją zna? To dlatego Leo chciał ją stąd zabrać? Chwila...

    — Dawno się nie... — chciał się do niej zbliżyć, ale rozum podpowiadał mi, że on ją skrzywdził. — Nie mów, że chodzisz z Morgan?

    — Nie mów, że się niczego nie nauczyłeś — warknąłem.

    Ten tylko uniósł ręce w geście kapitulacji.

    — Stary, luzik. Nie pakuje się drugi raz do tej samej rzeki, poza tym nie wiem, czy byłoby warto tak ryzykować — poczułem to, poczułem, że ją obraża.

    Nie pozwolę nikomu źle o niej mówić, zwłaszcza że jej nie zna tak jak ja... A już zwłaszcza nie pozwolę na to jemu! Sam nie wiem, kiedy moja pięść wylądowała na jego ryju. Tak, zdecydowanie poczułem się lepiej, choć przed kilkoma laty zrobiłem dokładnie to samo.







~awenaqueen~


Brak komentarzy:

Prześlij komentarz