piątek, 30 lipca 2021

Love deal Cz.4 Rose

  


    Poszłam zapłacić temu staremu zgredowi by rano nam pobudki o szóstej nie zrobił. Poględził trochę o płaceniu w terminie, bla bla. Wróciłam do domu, a Ashley siedziała z nosem w telefonie. No tak, zakład. Przydałoby się wybrać kozła ofiarnego. Padłam na kanapę obok niej, a ta nawet nie zwróciła na mnie uwagi. No dzięki.

    – Telefon ci tam dzwonił – pomachała ręką na stolik. Chyba z kimś pisze bo takiego skupienia u niej jeszcze nigdy nie widziałam. Sięgnęłam urządzenie ze stolika i odblokowałam.

    – To tylko Oliś, który swoją drogą ma do nas wpaść – westchnęłam. No to jak on przyjdzie to już nic nie zrobię. A miałam tyle planów. Wiecie jakie jest czasochłonne obejrzenie zaległych odcinków Teen Wolf?! Masakra. A miałam jeszcze wybrać jakiegoś naiwnego debila.

    – Ok – założę się, że ona nawet nie wie co przed chwilą powiedziałam.

    Zignorowałam ją i poszłam do kuchni po coś do picia. Przydałoby się coś zjeść .

    – Ash? – krzyczę z kuchni. Nic – ASHLEY!

    – No kurwa czego?! – oho, zdenerwowałam tu kogoś.

    – Zamówimy pizze? – cisza. Oddychaj Rose, oddychaj. Wyszłam wściekła z kuchni i co widzę? To samo co widziałam jak wróciłam do mieszkania. Westchnęłam – O boże! Motor ci zarysowali!! – zagrałam lekko przerażoną, bo Ashley chyba by rozniosła całe miasto w poszukiwaniu tego kto to zrobił. Od razu oderwała wzrok od telefonu.

    – Co?! KTO?! – wstała i telefon wylądował na stoliku. O to chodziło.

    – Nikt. To co z tą pizzą? – zmrużyła oczy i odetchnęła z ulgą.

    – Serio? Możemy zamówić – znów siada na kanapie i bierze telefon. O nie! Podbiegłam i zabrałam jej urządzenie – Co ty odwalasz? – syczy.

    – Zaraz przyjdzie Oliver, a ja na pewno nie będę z nim sama siedziała – no bo halo! Ona będzie o dzień do przodu z zakładem! Ash wywróciła oczami.

    – No to jak przyjdzie to się z nim pogada, a teraz oddaj mój telefon złodziejko – chciała mi go wyrwać, ale uciekłam z nim do kuchni. Będzie wpierdol. Oj będzie – Rose! No daj! Ja zamówię, no! – jasne, a tu mi jedzie czołg i strzela. Schowałam telefon w mojej odwiecznej kryjówce. Kto jak kto, ale ja jestem mistrzem w chowaniu fantów z kradzieży. Nagle dobiegł mnie dźwięk otwieranych drzwi. Czy on wszedł jak do siebie?

    Wyszłam z kuchni i w ogóle się nie pomyliłam. To Oliver z siatkami w rękach. Co to ma być? Jakaś impreza i ja nic o tym nie wiem?

    – No cześć wam – przywitał nas z ogromnym uśmiechem. Co mu jest?

    – Oliś! – powiedziała z maślanymi oczkami. Ona nie umie grać miłej – Pomóż mi znaleźć telefon! – wydęła dolną wargę i wow, gdyby nie fakt, że ją znam, to bym się na to nabrała. Od kiedy ona umie tak grać?

    – Rose? Ukradłaś jej telefon? – zdziwił się – To ja zacznę chować swoje cenne rzeczy bo jesteś gorsza niż sroka.

    – Dzięki – uśmiechnęłam się sztucznie.

    – A tak poważnie to pomogę ci z tym telefonem bo przyszedłem popatrzeć jak wam z zakładem idzie – no, ale… Teen Wolf… Teraz to ja będę miała maślane oczka.

    – I ty myślisz, że pozwolimy ci patrzeć jak szukamy kogoś? – Ashley przestała grać i zrobiła się poważna. Wow, Oliś, uciekaj ty lepiej.

    – Noo? – bo przecież to oczywiste – Nie za darmo, to ja wiem – pomachał tymi siatkami.

    – A co ty tam masz? – próbowałam zerknąć jakoś, ale szybko zabrał reklamówkę.

    – Najpierw oddaj telefon i bądź grzeczną dziewczynką – halo? Czy ja się przesłyszałam? On chce w ryj dostać?

    – Oliś, nie uderzyłam cię jeszcze, ale za chwilę będzie ten pierwszy raz – podwinęłam rękaw, a on w ogóle się nie przestraszył. Kuźwa! Za bardzo się spoufalił.

    – A pierniczka chcesz? – pomachał reklamówką przed moim nosem. O boże, co on powiedział? – Booo jeżeli oddasz grzecznie telefonik, to dostaniesz całą paczkę – przełknęłam ślinę. Ok. Każdy ma słaby punkt i Oliś niestety zna mój. Za pierniki mogę zabić. Takie z cynamonem. Przecież to jest pyszne! Zaczęłam się wahać. Oliver nie da po dobroci, ale mogłabym spróbować ukraść. Ale jak skoro Ashley ma mnie teraz na oku? Przyjaciele, phi.

    Naburmuszona poszłam do kuchni po ten telefon. Zauważyłam, że przemieścili się do salonu, więc tam też poszłam. Wyciągnęłam rękę z telefonem, a zadowolona blondynka odebrała swoją własność.

    – Oddałam, a teraz daj mi! – próbowałam ukraść mu reklamówkę, ale on jest wyższy i uniósł ją wysoko – Oliś! Okłamczyłeś mnie! – zaskamlałam i tupnęłam nogą jak mała dziewczynka.

    – Nie złość się Ro, bo złość piękności szkodzi – pocałował mnie w policzek i dał paczkę z piernikami. OMG!

    – YEAH! – pisnęłam i wzięłam pierwszego piernika do ust. Ach, kocham. Usiadłam zadowolona na kanapie.

    – Dałeś jej nagrodę, że ukradła mi telefon?! – oburzyła się.

    – Nie za kradzież, a za oddanie – wywrócił oczami – To jak z tym patrzeniem jak piszecie? – poruszył zabawnie brwiami.

    – Nie – odparła od razu Ashley. Zaplotła ręce pod piersiami i założyła nogę na nogę.

    – Ale Ashi! – teraz to on skamlał – Mam dla ciebie też prezencik – zakrył się drugą reklamówką. Blondynka popatrzyła na niego niepewnie.

    – A niby co ty tam masz? – prychnęła – Ja nie Rose, że przekupisz mnie byle ciastkami ze sklepu.

    – EJ! – krzyknęłam z pełnymi ustami.

    – Wybacz – wiem, że nie powiedziała tego szczerze. Co za…!

    – Ale to nic słodkiego. To jak Ashi? – uśmiechnął się słodko.

    – Nie – nadal upierała się przy swoim.

    – Rosie pomóż! Dałem ci pierniki! – błagał.

    – Na moje możesz patrzeć – cmoknęłam w powietrze. Kocham każdego kto da mi pierniki.

    – No i git – usiadł po mojej lewej – To my sobie wypijemy po PIWIE – powiedział głośniej.

    – Co? Jakie piwo? – popatrzyła na niego lekko zakłopotana – Masz piwo?

    – A idź ty zła kobieto ty! Ja Se z Rosie wypije, a ty się wypchaj tym swoim telefonem – wytknął jej język. Żyje z debilami.

    – Ej no, ale ja żartowałam! Możesz patrzeć, no lel! – zaczęła się tłumaczyć – No chodź w środek! – poklepała miejsce pomiędzy nami. Zadowolony ze swojej wygranej usiadł pomiędzy nami i dał reklamówkę Ashley. Ja już wiem czemu my się z nim przyjaźnimy… Bo ten idiota wie jak nas udobruchać.

    Wyciągnęłam swój telefon z kieszeni i weszłam w kik’a. O matko. Połowa z tych imbecyli do mnie napisała, a ja nie dostałam powiadomienia. Sprawdziłam wszystkie wiadomości i na koniec zauważyłam, że ktoś nowy do mnie napisał. Zaakceptowałam chat bo czemu nie? Jego nick jest tak bardzo kreatywny…

Eat_everything_19:
Hej :3

Me:
No hej :)

    –Boże kobieto! – krzyknął Oliś i zauważyłam, że on to do mnie mówi – Wystraszysz go tą minką!

    – No właśnie o to chodzi – wywróciłam oczami.

    –Haha! Ta nie ma szczęścia ci powiem – zaczął się chichrać, a Ashley poczerwieniała ze złości.

    – Stul pysk bo nawet piwo ci nie pomoże!! – ups?

Eat_everything_19:
Czemu masz taki nick?

Me:
A co? Nie mogę, Panie jem wszystko? :))

Eat_everything_19:
Ałsz :–(
Pani Czarna Różo, Pani jest bardzo niemiła :–(

Me:
Ojojoj :(
No dobrze już! Napisz coś o sobie :p

Eat_everything_19:
Nie :–D Ty pierwsza.

    Trochę mnie zirytował, ale w sumie trudny cel bardziej zachęca do osiągnięcia. Wzięłam kolejnego piernika bo czułam się jakby to był jakiś seans czy coś. A Oliś w środku tylko bardziej mnie w tym utwierdzał.

Me:
Mam na imię Rose i mam osiemnaście lat. Starczy? :D

Eat_everything_19:
Nie rozpisuj się tak bardzo bo czuję, że umrę z nudów :^

Me:
Nie dogodzisz facetowi *^*

Eat_everything_19:
To wam nie da rady dogodzić. Nawet jak kupisz wille z basen to i tak macie mało i dalej bierzecie kasę. Uczucia chyba utopiły się w tym jebanym basenie

Eat_everything_19 is offline…

Me:
Co?

Nie dostarczono.

***

    Po dziwnym zniknięciu tego kolesia, postanowiłam popisać z innymi. Ashley skupiała się na jednym, ale widziałam, że jakoś nie przypadł jej do gustu. Oliś zwinął się do domu po dwudziestej drugiej, takie z niego grzeczne dziecko. Zostało mi jeszcze pół paczki pierników i postanowiłam to zachomikować na czarną godzinę, czytaj: jutro na śniadanie.

    – Ugh! – poirytowała się, a ja spojrzałam na nią jak na idiotkę.

    – CO ty robisz? – pytam.

    – Bo ten koleś jest taki… ciapowaty – skrzywiła się.

    – Skąd to wiesz? Wnioskujesz po jednym zdaniu? – zaśmiałam się.

    – Nie? Nie chcę mi się iść jutro do szkoły. Wagary? – spytała z nadzieją, którą szybko jej odebrałam.

    – Nie.

    – No ale jak ja się pokaże ludziom? I jak mam pisać tą ręką? – zaczynała wyszukiwać milion wymówek bym zgodziła się na wagary.

    – To zostań w domu, a ja pójdę. Muszę poprawić ten śmieszny sprawdzian – bądź co bądź, ale ja chcę przejść do ostatniej klasy. Pomijam fakt, że Ashley też powinna poprawić ten sprawdzian.

    – No tak – chyba sobie dopiero o nim przypomniała – Ale ja umiem ten temat. Ona po prostu dała mi pizdę bo się spóźniłam na lekcje i nie dała szansy napisania kartkówki! – zaczęła się żalić. Pamiętam jak wparowała do klasy o mało nie wyrywając drzwi z futryny. Nauczycielka była taka wściekła, że nie pozwoliła jej napisać sprawdzianu i od razu dostała jedynkę. Spóźniła się tylko dziesięć minut. Czasem prześladowanie innych zajmuje sporo czasu. Ashley też wtedy chciała pokazać tej babie pazurki, ale ostatecznie z tego zrezygnowała. Nie wiem czemu.

    – No to chodź, napiszemy ten sprawdzian a potem możemy iść – uśmiechnęła się, jak tylko powiedziałam słowo ‘iść’.

    – Dobra – i tak zostaniemy do końca, już ja się o to postaram.

    Posiedziałyśmy jesz parę minut i stwierdziłyśmy, że warto iść spać skoro z samego rana trzeba wstać do szkoły. Wzięłam swoją piżamę składającą się z krótkich spodenek i za dużej bluzki, i poszłam do łazienki wziąć prysznic. To był długi dzień. Gdy zimna struga oblała moje nagie ciało, od razu się rozluźniłam. Martwiłam się o Ash. Przyjechałabym kilka minut później, a mogła być w gorszym stanie… Zresztą nie tylko ona. Oni też. To wszystko przez jebany korek! Gdyby nie znała drogi na skróty, dzięki której można szybciej wyjechać z miasta, to pewnie przyjechałabym znacznie później. Ona sama przeciwko trzem starszym chłopakom. Jak dobrze, że to skończyło się tak, a nie gorzej. Nie chcę by ona przechodziła przez to co ja… Czasem zazdroszczę innym tej siły. Gdybym była na jej miejscu dzisiaj… Pewnie też bym sprowokowała bójkę, ale na pewno nie wyszłabym z tego tak jak ona. Ich trzech… A ja jedna. W dodatku jestem drobniejsza niż Ashley. No i uraz sprzed kilku lat na pewno by mi nie pomógł w okładaniu ich. Z jednym, nie ma sprawy. Mogę się bić, ale… Nie z grupą. Chyba, że to dziewczyny, to idzie to jak po maśle.

    – Skończ użalać się nad sobą Rose – szepnęłam sama do siebie – To co było nie wróci, więc martw się tym co jest teraz – westchnęłam i zakręciłam kurek.

    Wyszłam spod prysznica i wytarłam się w biały ręcznik. Ubrana w piżamę wskoczyłam do swojego łóżka. Po chwili ogarnął mnie błogi sen.

***

    Z samego rana zostałam zwalona z łóżka przez budzik. Kto wymyślił to ustrojstwo?! Wzięłam jakieś ciuchy z szafy i poszłam do łazienki się przebrać i garnąć. Wychodząc przejrzałam się w lustrze, które miałam przyczepione na drzwiach. Postanowiłam zrobić sobie zdjęcie i wstawić na twitter’a.

    @black_rose Dajcie żyć, zamknijcie szkoły :<

    Zadowolona wyszłam z pokoju i podreptałam do kuchni by zjeść śniadanie. Nie zastałam w niej Ashley. O nie. Tak się bawić nie będziemy! Weszłam do jej pokoju–bez pukania– i co widzę? Śpiącą królewnę na swym łożu.

    – Ashley wstawaj – mówię póki co opanowana. Ta tylko coś mruknęła i przewróciła się na drugi bok, zakrywając kołdrą po sam czubek głowy – Ashley do cholery!! – siłuję się z nią by zedrzeć tą kołdrę, aż w końcu mi się to udaję.

    – Rany, daj pospać jeszcze – dalej leży tak jak leżała. Co by tu zrobić by zwalić ją z tego łóżka?

    – Jeżeli w tej chwili nie wstaniesz to się do ciebie nie odezwę – zagroziłam, a ona jedynie prychnęła.

    – Prędzej mi kaktus wyrośnie niżeli ty się do mnie nie odezwiesz – w sumie racja. Chujowy pomysł to był.

    – No chodź, proszę! – szturcham ją w ramię – Przecież nie na wszystkie lekcje – wmawiaj jej. Blondynka wzdycha i spogląda na mnie.

    – Tylko na trzy? – a w planie mamy siedem.

    – No dobra – ciężko będzie ją przekonać do pozostania na reszcie.

    – No to ok – wstała i zaczęła się szykować. No to jeden problem mniej.

    Wróciłam do kuchni i zrobiłam na małe śniadanie. Postawiłam talerz z kanapkami na stole i wzięłam pierwszą. Po chwili dosiada się Ashley i jak to u nas bywa, każda w swoim telefonie. W swoim zauważyłam dymek chatu z kik’a. Weszłam w niego i o proszę, Pan Jem Wszytko.

Eat_everything_19:
Przepraszam za wczoraj.

Me:
O nie!

Eat_everything_19:
Serio przepraszam. Po prostu byłem zmęczony.

Me:
O nie x2!

Eat_everything_19:
A po ludzku?

Me:
No nie wierzę, że się odezwałeś ^^

Eat_everything_19:
Haha serio? I dlatego zarobiłam O NIE dwa razy? Jesteś normalna? Xd

Me:
Codzienne zadajemy sobie pytania, na które nie znamy odpowiedzi

Eat_everything_19:
Głębokie

Me:
Co ta szkoła robi z moim mózgiem …

Eat_everything_19:
Coś pożytecznego najwidoczniej :–)

Me:
Za ten nosem masz złamany nosek

Eat_everything_19:
Brak sensu

Me:
Nie znasz się. To napisz coś o sobie!

Eat_everything_19:
Ech, może nie?

Me:
To po co piszesz do mnie? Nie sądzisz, że to nie fair?

Eat_everything_19:
Niby co?

Me:
Ja ci coś napisałam. Może ty też byś napisał?

Eat_everything_19:
No napisałaś mi swoje imię i wiek

Me:
Więc?

Eat_everything_19:
No dobra. Jestem Luke i mam 19 lat. Pasuje? Xd

Me:
No i to już coś ^^
A co się stało wczoraj, że tak oberwało się wszystkim kobietom?

Eat_everything_19:
Muszę iść. Szkoła ssie ;–/

Eat_everything_19 is offline…

Me:
I weź tu się człowieku nie denerwuj –,–

***

    Po dwóch pierwszych lekcjach, Ashley jest taka zadowolona, że sama zaproponowała by zostać do końca. Powiem tylko tyle, że dwie pierwsze to była chemia na której mieliśmy poprawę. Chyba dobrze jej poszła bo inaczej nie była by taka uśmiechnięta. Oliver gdzieś się zapodział może nawet nie ma go dzisiaj w szkole. Na stołówce sprawdziłam Internety. Nawet Kik się odezwał i sam Luke. Wow. A myślałam, że mnie zablokuje czy coś przez to pytanie.

Eat_everything_19:
Stołówkowe żarcie mnie zabija [*]

Me:
Me too ;–;

Eat_everything_19:
Żałoba.

Me:
:(((
Co tam?

Eat_everything_19:
Całkiem spoko, gdyby nie fakt, że dziś mam próbę z moim byłym już przyjacielem. Powinien pójść?

Me:
To zależy dlaczego jest byłym, a nie obecnym.

Eat_everything_19:
Ale na próbie mają być też nasi dwaj inni przyjaciele i w sumie, gdyby nie oni to już dawno nic by mnie z nim nie łączyło

Me:
Ignorujesz moje pytanie Luke

Eat_everything_19:
A może dam wymówkę że rzygam jak kot? Przejdzie?

Me:
LUCAS!

Eat_everything_19:
Nie musisz krzyczeć na mnie capsem i na dodatek… Nie mów do mnie Lucas bo to brzmi jak kot jakiś albo niedorobiony mózgowo !

Me:
No to napisz o co chodzi!!!

Eat_everything_19:
Po co mam ci mój życiorys pisać?

Me:
Bosz, ale ty cienszki jesteź

Eat_everything_19:
Jest byłym bo jest byłym! Na chuj drążyć temat?! Po prostu stanęła pomiędzy nami kobieta i tyle było z przyjaźni. A teraz mi napisz czy wymówka z rzyganiem przejdzie?

Me:
Nie, nie przejdzie i daj mi nick tego kolesia.

Eat_everything_19:
Świetnie. Nawet ty do niego idziesz. Jasne, idź. Chuj z wami wszystkimi.
SadBoyAsh

Eat_everything_19 is offline…

Me:
Luke, przecież nie o to mi chodziło…
Kurwa!

Nie dostarczono…

    Łaziłam wkurzona po całej szkole, nawet przez przypadek kogoś uderzyłam. Taa, przez przypadek. Usiadłam na długiej przerwie pod drzewem i starałam się uspokoić i pocieszyć nową zdobyczą jaką był pierścionek. Nie wiem czy wartościowy, ale nie myślałam jak to robiłam. Po prostu chciałam odreagować.

    – A ty co tak parujesz? – stanęła nade mną Ashley z papierosem w ustach.

    – To z ciebie paruje – warknęłam.

    – Oho, mów co się stało? – wypuściła dym z płuc.

    – Bo się wkurwiłam.

    – To udało mi się już wywnioskować. A dlaczego i na kogo? – jak ja nie lubię przesłuchań.

    – Bo piszę z Panem Jem Wszystko, a on ma gorsze humorki niż niejeden plastik. A mówią, że to dziewczyny są niedojebane – obracam telefon w ręce i mam chęć go rozwalić na czyimś czole.

    – Czekaj, czekaj, bo chyba się pogubiłam. Jaki Pan? Mów od początku! – usiadła obok mnie zaciekawiona. Odblokowałam telefon i pokazałam jej rozmowę z Luke’m – A po co chciałaś jego nick? – już otwierałam usta by odpowiedzieć, ale ona najwidoczniej jeszcze nie skończyła – Dobra! Nie ważne. Dobrze, ze spytałaś to ja zagadam do tego gościa – przewróciłam oczami.

    – Tsa – szepnęłam i zabrałam jej telefon. Ona już wstukała w swój nick tego chłopaka.

    – I co zrobisz z tym całym Luke’m? – pyta gasząc papierosa.

    – Nie wiem. Spróbuje do niego dotrzeć. Bo JA – wskazałam na siebie palcem – nie mam zamiaru się poddać – Ashley pokręciła tylko głową z rozbawienia i wstała by ruszyć na ostatnie lekcje. Poszłam w jej ślady, a Luke’m będę musiała się zająć potem jak będzie online, o ile jeszcze w ogóle będzie.







~awenaqueen~


Brak komentarzy:

Prześlij komentarz